DoomSword
#1
DoomSword - My Name Will Live On (2007)

[Obrazek: R-2459484-1285248526.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Death of Ferdia 07:24
2. Gergovia 05:58
3. Days of High Adventure 04:29
4. Steel of My Axe 04:08
5. Claidheamh Solais (Sword of Light) 06:44
6. Thundercult 05:19
7. Luni 04:53
8. Once Glorious 08:22
9. The Great Horn 07:34

Rok wydania: 2007
Gatunek: Epic Heavy Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Deathmaster - śpiew
Maurizio "The Forger" Bugin - gitara
Alessio "Sacred Heart" Berlaffa - gitara
Geilt - bas
WrathLord - perkusja

Jest to czwarty album DOOMSWORD, wydany w czerwcu przez Dragonheart Records, po kilkuletnim okresie ciszy, jaka miała miejsce po pełnym aktywności twórczej początku XXI wieku. Zespół pozostał wierny swojemu stylowi i epicki, dumny heavy metal jest sensem i treścią tego albumu.

Otwarcie w postaci "Death of Ferdia" jest wspaniałe i po raz kolejny DOOMSWORD potwierdza, jak wiele potrafi powiedzieć w długiej kompozycji, utrzymanej w średnim tempie. Uroczysty, dostojny i przepełniony dumą wojownika utwór, gdzie warto też zwrócić uwagę na to, jak duże znaczenie ma bas. Gelt zresztą na całym albumie nie pozostawia sobie tylko roli statysty. Także piękne jest zakończenie z wokalizami wojowników. Ładnie współgrają one z akustycznym rozpoczęciem "Gergovia", który po grzmocie uderzającej błyskawicy rozwija się tajemniczo, po czym staje się kolejnym marszowym hymnem ze wspaniałymi zwolnieniami i przyspieszeniami, wzbogacanymi zagrywkami solowymi Sacred Hearta. "Days of High Adventure" jest nieco szybszy i zamiast na klimat postawiono na rytm i klasyczne, galopujące natarcie dwóch gitar true metalu. Kolejna wspaniała melodia i ta płyta jest chyba najbardziej pod tym względem dopracowana i przemyślana ze wszystkich dotychczasowych.
Przede wszystkim grają mniej surowo, choć rozpędzony w zwrotkach "Steel of My Axe" jest w gruncie rzeczy zimny jak stal, o której opowiada. Ten chłód rozwiewa "Claidheamh Solais", znów bardzo dostojny i epicki, z potężnymi partiami perkusyjnymi WrathLorda. Nastrojowe są chóry w tle, a Deathmaster udowadnia, podobnie jak cały LP, że nie trzeba barbarzyńsko krzyczeć i piszczeć w najwyższych rejestrach, aby stworzyć głosem kapitalny, epicki klimat. W tym utworze jest zapewne najlepsze solo gitarowe, a ten element jest bardzo starannie dopracowany tym razem.Wspaniałe jest też zakończenie tej kompozycji. "Thundercult"jest mroczny, ciężki w riffach głównych i lekki w pracy drugiej gitary. Ten utwór jest popisem zespołowej gry DOOMSWORD i to, jak wszystko jest tu zgrane z sekcją rytmiczną i wokalem budzi podziw. Perkusja po raz kolejny niesamowita w tej grze, gęstej i inteligentnej.
W "Luni" jest najwięcej elementów doom metalu spod znaku SOLSTICE przede wszystkim, jest to jednak zagrane nieco ciężej i wpleciono także typowo heavy metalowe motywy w szybszych, gitarowych partiach. "Once Glorious" to teatralna, złożona opowieść, gdzie jest i akustyczny wstęp z odgłosami ulewy i epickie wokalizy oraz dostojna, rycerska, epicka melodia. Deathmaster wspieramy jest przez Vittorio Ballerio z ADRAMELCH i jest to piękny duet. Ten utwór jest i magiczny i monumentalny, choć przecież dobór środków wyrazu nie jest aż taki wielki.
Album zamyka "The Great Horn" i jest to kolejna epicka, rycerska opowieść, surowa i z bardzo zgrabnymi, licznymi wplecionymi solami gitarowymi, jednak to jedyny utwór, gdzie zaprezentowana melodia główna nie zapada tak w pamięć i nie jest tak pełna patosu, jak w pozostałych.

W gatunku epic heavy metal jest to album kompletny. Bez wad, bez miejsc, o których by się tu chciało zapomnieć. Zwarty w stylu album, gdzie wycieczki poza tradycyjny heavy metal zostały ograniczone do absolutnego minimum.
Doom gdzieś wyparował, pozostał Sword.
Jedno z najwybitniejszych osiągnięć gatunku epic heavy.


Ocena: 9.9/10

17.08.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
DoomSword - The Eternal Battle (2011)

[Obrazek: R-3177262-1319223940.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Varusschlacht (Varus Battle) 05:24
2. Eternal Battle 05:09
3. Wrath of the Gods 05:14
4. Soldier of Fortune 06:28
5. Battle at the End of Time 05:22
6. The Fulminant 04:05
7. Song of the Black Sword 04:23
8. The Time Has Come... 01:49
9. WarLife 05:17

Rok wydania: 2011
Gatunek: Epic Heavy Metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Deathmaster - śpiew
Alessio "Sacred Heart" Berlaffa - gitara
Christian "Nidhoggr" Grillo - bas
WrathLord - perkusja

DOOMSWORD powrócił. Trochę się przez te kilka lat działo na włoskiej i europejskiej scenie epic heavy i teraz, w ramach porównań, ekipa Deathmastera staje przed zadaniem dosyć trudnym. Album został wydany przez Dragonheart Records w lutym.

Ta płyta ma jednoznacznie charakter epic heavy metalowy i składnika doom grania praktycznie nie ma. Jest tu jeszcze więcej tradycyjnego heavy niż na albumie poprzednim, ale czegoś brak.To, czego nie ma wyłapać od razu niełatwo, ale jak się słucha tej płyty, to uczucie jakiegoś niedosytu jest obecnie niemal cały czas. Wokale Deathmastera są wyśmienite i czas działa na jego korzyść. To słychać już w pełnym energii szybkim jak na DOOMSWORD "Varusschlacht (Varus Battle)". Bojowy, epicki, rycerski heavy metal z wysmakowanym solem "Sacred Heart". Wolniejszy, bardziej dostojny jest "Eternal Battle", dominuje wyniosły smutek, ale ten niedosyt jest... To dobra kompozycja, niemniej taka jakaś zbyt grubo ciosana się wydaje i pod tym względem to jakby powrót do czasów z początku stulecia, a może nawet trochę wcześniej. W pewnym sensie to także jest związane z samym brzmieniem. Gitara jest ostra i bardzo wyrazista sekcja rytmiczna głośna, a perkusja WrathLorda gęsta i skomplikowana.
To doskonale słychać we "Wrath of the Gods", surowym i... No właśnie. Czego tu nie ma?
Tego samego czego nie ma i w "Soldier of Fortune". Tego uroczystego, magicznego klimatu, jaki ten zespół roztaczał wcześniej, także gdy grał bardziej doomowo. Ten utwór przy tak ostrym brzmieniu po prostu nie chwyta. Może zresztą i sama melodia to najsłabsza melodia DOOMSWORD od lat. Dużo tu tradycyjnego, epickiego, rycerskiego metalu, takiego, jaki grano w latach 80-tych w USA, jaki gra się tam i dziś, i tak brzmi "Battle at the End of Time" z zaskakującym refrenem w stylu SABATON, ale bez takiej siły rażenia. W "The Fulminant" jest więcej marszowej, starożytnej epiki i ten utwór trzyma w napięciu do momentu, gdy nagle wchodzi motyw bardzo łagodny i to wyciszenie jest już początkiem końca tego utworu. To niby niedługi fragment, ale czar pryska, a struktura kompozycja zostaje na stałe zaburzona. W "Song of the Black Sword" momentami wraca DOOMSWORD, taki dumny, dostojny, tu jednak najbardziej uwidoczniają się dwie sprawy, jakie są bolączką ogólną tego albumu.Deathmaster jest ustawiony za cicho lub gitara jest za głośna, a przy tym zbyt bogata w motywy.
Dziwny to może zarzut, że zbyt bogata, ale ten zespół potrafił powiedzieć znacznie więcej, powtarzając wielokrotnie wspaniałe, głęboko zapadające w serce proste motywy niż proponując tak złożone momentami aranżacje i riffy. Ładna jest miniatura instrumentalna "The Time Has Come..." z gitarą akustyczną i świetnym solem, zagranym z duszą.
Na zakończenie "WarLife", tym razem powolny, heavy metalowy song z lżejszym wokalem Deathmastera i tu są cechy zbieżne z utworami z "My Name Will Live On". Zbieżne, ale ten numer na tamtej płycie by się do tego zestawu kultowych kompozycji jednak nie załapał. 

Czegoś tu brak... cały czas.
Czego? Muzyki takiej, jaką grał DOOMSWORD w "Death of Ferdia". Nowa płyta to dobry epic heavy metal, ale bez Magii Miecza i Heroizmu.
Gdy tego nie ma, muzyka może być co najwyżej dobra.


Ocena: 7.4/10

25.02.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
DoomSword - DoomSword (1999)

[Obrazek: R-942277-1175474359.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Sacred Metal 06:16
2.Warbringers 06:33
3.Helms Deep 07:17
4.One Eyed God 04:37
5.Return to Imrryr 05:06
6.Nadsokor (Cirith Ungol cover) 04:50
7.Swords of Doom 06:34
8.On the March 06:13

rok wydania: 1999
gatunek: epic heavy/doom metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Gabriele "Nightcomer" Grilli - śpiew
Deathmaster - gitara, śpiew
Dark Omen - gitara basowa
Alberto "Guardian Angel" Coerezza - perkusja, gitara
oraz
goście

Gdy w roku 1997 DOOMSWORD Deathmastera  z Lombardii zaprezentował swoje demo "Sacred Metal" było oczywiste, że dobra wytwórnia nie przepuści takiej okazji. Wykorzystała ją Underground Symphony i debiut "DoomSword" ukazał się w 1999. Deathmaster zaprosił do nagrania solówek w kilku kompozycjach gitarzystów spoza zespołu, no i oddał mikrofon Nightcomerowi, zadowalając się wokalami pobocznymi.
Co potrafi Gabriele "Nightcomer" Grilli, słychać już na początku w rozpoczynającym ten LP kultowym, monumentalnym Sacred Metal. Wyborny epicki śpiew Nightcomera nadaje tej pełnej majestatu kompozycji dodatkowego uroczystego wyrazu.
W Warbringers podkręcają nieco tempo, by zwalniać w refrenach zrobionych pod CANDLEMASS z Messiahem, urozmaicają także całość łagodniejszą częścią instrumentalną z solówkami Guardian Angela. Helms Deep, mroczny i posępny, a równocześnie pełen dramatyzmu, to jeden z klasyków wczesnego włoskiego epic heavy/doom. Tu zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się Nightcomer i ta kompozycja toczy się w umiarkowanym tempie z krążącym motywem gitarowym, tłem symfonicznym, narracją z planem bitewnym i serią kruszących riffów, a całość jest równocześnie ciepła i surowa.
W One Eyed God przy akompaniamencie gitar akustycznych na wstępie można usłyszeć duet Nightcomer - Deathmaster, podobnie jak w szybkim na ten album, surowym w gitarach Return to Imrryr, który jest tu najmniej ekscytującą kompozycją. Zwraca jednak uwagę bardzo dobre solo Gianluca Ferro. Natomiast na pewno do najbardziej udanych należy słynny Swords of Doom, pompatyczny i majestatyczny, a jednocześnie bardzo melodyjny w refrenie utrzymanym w stylistyce klasycznego doom. Tu sola zagrali zaproszeni gitarzyści Paco Trotta i Alex Festa.
Na koniec DOOMSWORD zostawia On the March stanowiący rycerską wariację na temat "CANDLEMASS z  Messiahem" i jest to najbardziej mroczna kompozycja na tym albumie. Swoje przywiązanie do klasyki gatunku Włosi wyrażają w coverze CIRITH UNGOL.

DOOMSWORD pokazał nie tylko kilka kompozycji na bardzo wysokim poziomie, ale i godne uznania wykonanie. Pewne wątpliwości może budzić co najwyżej nazbyt aktywna gra perkusisty Coerezza, stojąca w pewnych kompozycjach na granicy chaosu. Produkcyjnie można by sobie życzyć mocniejszych gitar i bardziej rozpoznawalnego basu, tu jednak budżet był dosyć skromny i te elementy zostały poprawione na późniejszych albumach DOOMSWORD.
Tak, czy inaczej wspaniały Sacred Metal doczekał się realnego utrwalenia. Grupa jednak uległa częściowego rozpadowi, gdyż odeszli Alberto "Guardian Angel" Coerezza oraz niestety także Gabriele "Nightcomer" Grilli, który już w takim epickim graniu się nie pojawił, chociaż był przez jakiś czas wokalistą THY MAJESTIE i BATTLEROAR.
Do nagrania drugiej płyty Deathmaster musiał zebrać nowy skład.


ocena: 8,5/10

new 20.12.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
DoomSword - Resound The Horn (2002)

[Obrazek: R-4315551-1518349170-1228.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Shores of Vinland 07:43
2.Onward into Battle 07:42
3.The DoomSword 07:48
4.MCXIX 05:22
5.For Those Who Died with Sword in Hand 07:27
6.The Youth of Finn MacCool 05:40
7.Resound the Horn: Odin's Hail 08:29

rok wydania: 2002
gatunek: epic heavy metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Deathmaster - śpiew
Gianluca Ferro (Guardian Angel II) - gitara
Maurizio "The Forger" Bugin - gitara
Dark Omen - gitara basowa
Diego Meraviglia (GroM) - perkusja


Trochę czasu minęło, zanim Deathmaster zdołał skompletować skład zdolny do nagrania drugiej płyty. Problemem był  brak wokalisty i ostatecznie Deathmaster zdecydował się zaśpiewać sam, rezygnując równocześnie z funkcji gitarzysty.
Płyta "Resound The Horn" ukazała się w czerwcu 2002 nakładem  Dragonheart Records i zawiera ona siedem długich kompozycji lidera.

Choć utwory z tego albumu nie są zbyt szybkie, to jednak DOOMSWORD zdecydowanie przemieścił się w kierunku true epic heavy z surowym mocnym wokalem Deathamstera i kruszącymi gitarami, choć gdy trzeba, to bardzo delikatnymi.
Spokojne, ale pełne dramatycznego dostojeństwa jest granie w Shores of Vinland i jest tu niezaprzeczalny klimat opowieści monumentalnej, granitowej i dążącej do finału z bezwzględną konsekwencją. DOOMSWORD jest patetycznie posępny od początku do końca i w bardzo specyficzny sposób w dumnym, bojowym Onward into Battle prowadzonym przez wspaniałą melodię i wzmocnioną przez mocne, niemal barbarzyńskie chórki. Godne podziwu jest to jak obaj gitarzyści są skupieni, jak ascetycznymi niemal zagrywkami tworzą niepowtarzalną atmosferę i z jaką precyzją się uzupełniają. Nie ma tu miejsca na wychodzenie przed Mistrza Ceremonii Deathmastera, a jednocześnie gdy on milknie oni grają przepiękne, porywające i patetyczne sola.
Jeśli szukać pierwiastków doom, to jest ich nieco w klasycznych wybrzmiewaniach gitar w The DoomSword i sam Deathmaster też się do tego dostosowuje w pewnych momentach przechodząc płynnie do bardziej true epic narracji wokalnej. Miarowe gitary kruszą wszystko na swojej drodze, a posępność jest wszechogarniająca. Dewastujący efekt osiągnięty przy minimalistycznym, oszczędnym stylu gry gitarzystów.
Gdy mowa o delikatniejszym stylu gitar to na pewno słychać to w MCXIX, gdzie DOOMSWORD częściowo rezygnuje z mocnych ciężkich wybrzmiewań i ta kompozycja przypomina te bardziej ponure utwory DOMINE w podobnych tempach.
Charakterystyczny rys DOOM SWORD wyraża się tu w momentach z dzwonami oraz w po części stylizowanej na "ancient" partii instrumentalnej.
Oczywiście absolutne epickie zniszczenie sieje na tym LP szybszy For Those Who Died with Sword in Hand, fenomenalny, niesamowity utwór stanowiący jedno z największych osiągnięć światowego epic heavy metalu. Motoryka i atmosfera tej kompozycji jest powalająca, a zdystansowany ale pełen patosu wokal Deathmastera perfekcyjny. Oczywiście jest i kapitalne sola obu gitarzystów stylizowane na potężne dramatyczne sola w styku amerykańskim. Totalna dewastacja! Totalna! The Youth of Finn MacCool może i zaczyna się dosyć zwyczajnie, lekko folkowo i w obszarach podzamcza, ale gdy wchodzi refren, to jest to szczyt szczytów melodyjnej epiki heavy metalowej. I znowu przepiękne popisy gitarzystów. Magia! Mrok, epika, bezwzględność przekazu i doskonała melodia nacechowana true surowością to Resound the Horn: Odin's Hail.
Potężny stalowy DOOMSWORD.

Czy ten album mógł brzmieć lepiej? Nie sądzę. Zrobiono tu wszystko, co należy i ta muzyka po prostu nie może brzmieć inaczej. Czy można było to zagrać lepiej? Nie, to niemożliwe.

Absolutny brylant światowego epic heavy metalu i przejaw geniuszu twórczego Deathmastera.


ocena: 10/10

new 23.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
DoomSword - Let Battle Commence (2003)

[Obrazek: R-3389194-1328483549.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Heathen Assault 08:27
2.In the Battlefield 05:20
3.Woden's Reign 07:01
4.Deathbringer 07:45
5.The Siege 08:20
6.Blood Eagle 08:11
7.My Name Will Live On 07:33

rok wydania: 2003
gatunek: epic heavy metal
kraj: Włochy

skład zespołu:
Deathmaster - śpiew
Gianluca Ferro (Guardian Angel II) - gitara
Maurizio "The Forger" Bugin - gitara
Dark Omen - gitara basowa
Emiliano Bertossi (Wrathlord) - perkusja

We wrześniu 2003 Dragonheart przedstawia kolejny album DOOMSWORD, na którym zagrał kolejny już perkusista Wrathlord czyli Emiliano Bertossi. Ta historia jest oparta o prawdziwe wydarzenia i ten najazd na Anglię wywołał efekt, który jest przecież widoczny do dziś. Tło historyczne jest tu bardzo ważne, bo sama opowieść jest przez to spójna i logiczna, ale nie o podręcznikowe kronikarstwo przecież tu chodzi. Męstwo, honor, obowiązek i odwaga oraz patriotyzm to pojęcia uniwersalne i ponadczasowe. I o tym tak naprawdę traktuje ten album.

Ta opowieść zaczyna się powoli, stopniowo nabiera tempa ale dramatyzm i to niewyobrażalny wyczuwa się tu od pierwszej chwili. Podskórny dramatyzm i wiszący w powietrzu zapach krwi stali i strachu oraz wieszczenie zwycięstwa dla jednych i klęski dla drugich przepełnia Heathen Assault i tak naprawdę to w pełni ten utwór docenia się dopiero po wysłuchaniu całości i to nie jeden raz. Natomiast potęga In the Battlefield powala i porywa od razu i tak jak tu fenomenalny Deathmaster zaśpiewał refren, to po prostu coś niesamowitego. I te wojenne rogi sygnałowe... Zniszczenie! Czas walki i czas zadumy w Woden's Reign, kruszące, dewastujące długie wybrzmiewania i dostojeństwo sięgające gwiazd. Po raz kolejny Deathmaster absolutny Mistrz! Piękne są te sola gitarowe, jakże podniosłe i pełne patosu. Wspaniale grają gitarzyści, jak prawdziwi wojownicy, i rewelacyjnie grają posępnie i nieubłaganie w Deathbringer. Ból, śmierć i być może prośba o wybaczenie. Co za ekspresja w wyważonej surowej formie. Genialnie to zostało zrobione. The Siege rozkręca się stopniowo, coraz bardziej surowy, coraz bardziej heroiczny, coraz bardziej epicki, aż do monumentalnego finału. Mistrzowski Blood Eagle ma najwięcej doomowych akcentów, wielogłosowych wokali i bezwzględnego okrutnego klimatu w odcieniach stali i szarości.
I niezapomniany finał. My Name Will Live On. Niesamowita moc, niesamowity patos!

Tak kruszącego brzmienia do tej pory DOOMSWORD nie użył jeszcze. Jeśli by to obrazowo opisać, to jest to granitowy obelisk smagany wiatrami na wybrzeżu morza. Coś fantastycznego!
Kapitalne gitary wybrzmiewają w heavy epic stylu z domieszką doom, a bojowe litaury Wrathlorda wybijają rytm śmierci w boju. Delikatne chóry i wokalizy, narracje w języku staroduńskim (Daniele Balestrieri), odgłosy bitwy i buszującego ognia... Otoczka planów dalszych jest przepiękna w tej chłodnej, średniowiecznej formie.
"Heathen assault!"
"Odin guide my sword!"

Niezniszczalny monument, granitowy obelisk epic metalu.


ocena: 10/10

new 27.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości