Fullforce
#1
Fullforce - One (2011)

[Obrazek: R-4001076-1357676729-4491.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Mythomaniac 04:02
2. None Of Your Concern 03:35
3. Heart And Soul 03:31
4. Oblivion 04:53
5. Open Your Eyes 04:25
6. Rain 04:33
7. Suffering In Silence 03:06
8. Walls Of Secrets 04:33
9. Father Spirit 04:51
10. I Bleed 05:07
11. Into The Cradle 05:01

Rok wydania: 2011
Gatunek: progressive melodic power metal/heavy metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Michael Andersson - śpiew
Stefan Elmgren - gitara
Carl-Johan Grimmark - gitara
Tommy Larsson - bas
Anders Johansson - perkusja

Szwecja to taki kraj, gdzie metalowe super projekty są na porządku dziennym, więc pojawienie się FULLFORCE nikogo specjalnie nie dziwi.
Skład jest imponujący i wymienienie zespołów, w jakich grali, zajęłoby dużo czasu. To gwiazdy pierwszej wielkości i może warto tylko nadmienić, że po raz pierwszy spotykają się tu gitarzyści Elmgren i Grimmark i to powinna być już wystarczająca zachęta i rekomendacja. Album został wydany przez Steamhammer w czerwcu.

Konstelacja gwiazd i heavy i power metal w melodyjnej odmianie z elementami progresywnymi. Szkoda, że to już wszystko było i to niemal dosłownie, zarówno w tym co grali w projektach christian metalowych, jak i tych ocierających się o hard rock/melodic metal, bo i takich muzycznych rozwiązań tu nie brak.
Ta płyta poniekąd nasuwa skojarzenia z PLANET ALLIANCE w nieco uproszczonej wersji, a na pewno nie ma tu nic z HAMMERFALL i Elmgren jest wtopiony w ogólny styl heavy i power granego w średnim tempie, z przewagą gitar nad gdzieś tam w tle skrywanymi klawiszami.
Płyta jest dosyć zróżnicowana, bo trudno porównywać progresywny "Oblivion" z bardziej rycerskim "Heart And Soul" z wpadającym od razu w ucho refrenem.
Tam, gdzie grają muzykę typową dla szwedzkiego, nacechowanego progresją melodyjnego power metalu, jak w "Open Your Eyes" czy "Mythomaniac", słychać obycie, swobodę i profesjonalizm, jednak niestety niewiele ponadto. Ogólnie, album sprawia wrażenie muzyki odegranej przez wszystkich na co najwyżej średnim poziomie zaangażowania i swoich faktycznych możliwości jego członków. Kompozycje stwarzają szanse przedstawienia ciekawszych solówek czy wzbudzającej emocje gry sekcji rytmicznej, ale to nie zostało należycie wykorzystane. Wokalnie Anderssonowi trudno coś zarzucić jednak i jego można było już usłyszeć śpiewającego mocniej i z większą dawką żaru zaczerpniętego od Lande czy Coverdale'a niż w FULLFORCE. To słychać zarówno w "Rain", gdzie nie wydobył wszystkiego, co tu można wydobyć w rockowej warstwie, jak i w wymagającym większych emocji "Walls Of Secrets", pełnym nowoczesnych gitarowych rozwiązań. Poprawnie wykonany przez wszystkich "Father Spirit" czy "I Bleed" to najbardziej typowe przykłady na to, że chyba zabrakło na tym albumie elementu jednoczącego muzyków wspólną ideą. CLOUDSCAPE, HARMONY, inne grupy mają taki element, tu zaś brak entuzjazmu. Brak go na tej płycie cały czas, a przecież jest potrzebny nawet w chłodnej, naznaczonej progresywnością melodyjnej metalowej muzyce. Brak jest także autentycznego przeboju z naciskiem na klimat i melodię, choć zadatki ma na to "Into The Cradle". Taki numer, który zagrany z większym zaangażowaniem i zaśpiewany przez Jorna mógłby zapaść w pamięć na znacznie dłużej.

Po raz kolejny potwierdza się teza, że zespół musi być zespołem, a nie tylko zbiorem wybitnych nazwisk. Tu wszystko jest poniżej oczekiwań i nawet w sferze brzmienia nie ma rewelacji. Gitary są nieco głuche i czasem zbyt głośne w stosunku do wokalu, zresztą w takim rodzaju grania trzeba wydobyć w soundzie coś specjalnego - klarowność, ciepło, ostrość, przestrzeń - coś co by to wyróżniało i zwracało uwagę. Tu tego nie ma.
Panowie nagrali dobry album z zachowawczą konserwatywną muzyką, która ma swoje stałe grono odbiorców, nie wychylając się i zachowując dystans i umiarkowanie. Przy takim podejściu trudno przełamać bariery i osiągnąć sukces, nie da się też uniknąć porównań. Te nie wypadają zbyt korzystnie, jeśli wziąć pod uwagę muzykę jako prezentowali wcześniej w innych zespołach, już pomijając HAMMERFALL czy NARNIA.
Można było oczekiwać więcej, choć niekoniecznie, jeśli się zna inne, równie zachowawcze projekty wspólne gwiazd szwedzkiej sceny heavy i power metalu.

Ocena 7,3/10

17.06.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Fullforce - Next Level (2012)
[Obrazek: R-4146644-1356845214-2535.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Broken Dreams 02:47
2. Break It, Crack It, Destroy It 03:44
3. Back to Life 03:07
4. A Night to Remember 03:38
5. Karma 04:42
6. Whispers 03:14
7. Smile at the World 03:43
8. Hate...Love...Drop It! 04:36
9. Visions 05:08
10.Course of Life 03:41
11.Awesomeness 03:13
12.Mysterious Ways 05:13
13.Strongest Thing of All 04:12

Rok wydania: 2012
Gatunek: melodic heavy metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Michael Andersson - śpiew
Stefan Elmgren - gitara
Stefan Rosqvist - gitara
Tommy Larsson - bas
Anders Johansson - perkusja

W roku 2012 Grimmarka w FULLFORCE zastąpił świeżo pozyskany także w CLOUDSCAPE Stefan Rosqvist, zespół nagrał swój drugi album wydany przez Steamhammer i przeniósł się na Następny Poziom.

Taki imponujący skład może przenieść się na dowolny poziom, tymczasem przeniósł się na obszary trywialnego i tuzinkowego melodic heavy metalu, nietrafionego w żadnym z istotnych dla atrakcyjności takiego obszarze.
Przede wszystkim te zwarte niedługie utwory o cechach klasycznego melodic heavy metalu mają marne melodie i są zrobione po części na modern modłę. Pulsacje gitarowe, futurystyczne klawisze w tle, wokale schodzące często na ostrzejsze tory... To wszystko daje razem efekt nieciekawy i realnie nie trafia to chyba do żadnej grupy słuchaczy. Ja rozumiem, że tu chodziło o pewną ambitność i odrzucenie posądzeń o granie prostego radiowego hard rocka czy melodic rock/metalu, ale to po prostu nie wyszło. Co najmniej dziewięć kompozycji jest tak zrobionych i można by to wydziwianie darować, gdyby szły tu w parze faktycznie atrakcyjne przynajmniej refreny. Tymczasem jest to typowe chłodne i z lekka wyprane z uczuć szwedzkie granie, gdzie melodie niby są, ale jakie, to ciężko powiedzieć, gdy się dany utwór skończy.
By ten wizerunek nieco ocieplić, dorzucona została akustyczna ballada Strongest Thing of All, absolutnie bezbarwna, a nawet przezroczysta i podobnych było już chyba setki. Do kompletu słonecznych ocieplaczy należy także zawstydzający A Night to Remember. To taki pełen "uroku" numer, jaki się tworzy przy okazji tego, że setki słynnych rockowych pieśniarzy zbiera się w jednym miejscu i razem śpiewają uśmiechnięci do świata, albo w kwestii głodu na  świecie, albo globalnego ocieplenia, albo w  ramach solidaryzowania się z tym lub innym aktualnie uciskanym narodem. Muzycznie wynika z tego tyle samo, co praktycznie. Czymś pośrednim pomiędzy tymi dwoma jest równie kompromitujący Smile at the World. Tytuł odpowiada muzycznej zawartości.

Cała ekipa gra wszystko "jedną ręką", a gitarzyści - i to jacy gitarzyści! - zupełnie nie przykładają się do tego, co robią, przesuwając się ku cwaniactwu starych wyjadaczy. Jasny punkt to Michael Andersson, który jest po prostu wybornym jak zawsze wokalistą, niezależnie czy to w CLOUDSCAPE, czy gdziekolwiek indziej. Tu musi śpiewać nieraz rzeczy klezmerskie, a i to wychodzi mu z wdziękiem.
Produkcja jest nierówna. Te przeznaczone do ogólnoświatowej konsumpcji melodyjne "hity" zrealizowane są w ciepłym stylu po  music, ten niewyraźny heavy metal z kolei w nieokreślonej, poniekąd alternatywnej konwencji ustawienia soundu. Ogólnie totalna porażka. Być może ten zespół miał się stać nową super grupą na scenie szwedzkiego heavy metalu, ale obojętne przyjęcie tego "dzieła" spowodowało, że zaniechali oni dalszego nagrywania czegokolwiek wspólnie, choć formalnie nie został dotąd rozwiązany.

ocena 2,5/10

new 28.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości