Beast In Black
#1
Beast In Black - Berserker (2017)

[Obrazek: R-11091372-1509705005-5093.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Beast in Black 04:29
2.Blind and Frozen 05:04
3,Blood of a Lion 05:03
4,Born Again 03:51
5.Zodd the Immortal 03:34
6.The Fifth Angel 03:30
7.Crazy, Mad, Insane 03:30
8.Hell for All Eternity 04:48
9.Eternal Fire 03:34
10.Go to Hell 03:01
11.End of the World 05:10
12.Ghost in the Rain 05:35

rok wydania: 2017
gatunek: melodic heavy/power metal
kraj: Finlandia

skład zespołu:
Yannis Papadopoulos - śpiew
Anton Kabanen - gitara, instrumenty klawiszowe, programowanie
Kasperi Heikkinen - gitara
Máté Molnár - gitara basowa
Sami Hänninen - perkusja

Anton Kabanen zrobił w ostatnich kilku latach parę sensownych rzeczy. Po pierwsze opuścił absolutnie nieperspektywiczny BATTLE BEAST. Po drugie dołączył w 2015 do znakomitego węgierskiego WISDOM i po trzecie założył bardzo solidny w składzie BEAST IN BLACK, gdzie jest i basista WISDOM i Kasperi Heikkinen (AMBERIAN DAWN, U.D.O., MERGING FLARE) no i przede wszystkim znakomity grecki wokalista Yannis Papadopoulos z kultowego WARDRUM.
Yannis Papadopoulos w ostatnich latach zrobił jedną niezbyt sensowną rzecz - dołączył do BEAST IN BLACK.

Moda na melodyjny heavy power metal w ostatnich latach wzrosła, wzrosło także zapotrzebowanie na albumy dobrych wytwórni (a taką jest Massacre Records), wydających dobrze zrealizowane LP nowych zespołów, złożonych z cenionych na metalowej scenie muzyków i z solidnymi frontmanami, którzy potrafią zaśpiewać chwytliwe melodyjne refreny,
Finlandia miała takie zespoły zawsze, a styl wypracowany kilkanaście lat wcześniej przez na przykład DREAMTALE ustawił ten kraj w czołówce takiego grania i to bez dostosowywania się do mody.
BEAST IN BALCK gra przebojowo, gra jak ostrzejsza i cięższa  wersja DREAMTALE wzmocnionego niezachwianą pewnością siebie ARION, co z tego jednak, skoro atrakcyjność tych kompozycji jest w większości raczej niewielka lub co najwyżej rzemieślniczo dobra. Yannis wybrał źle, bo on stworzony jest do śpiewania znacznie bardziej ambitnego metalowego repertuaru, jak w WARDRUM. Tu jest wyborny, miejscami porywający, ale wokalista nie jest w stanie udźwignąć wszystkiego sam. No tak, Kapanen gra bardzo dobrze, Heikkinen kilka razy zagrał po prostu kapitalnie, sola są znacznie ponad przeciętne dla tak stosunkowo błahego grania i ogólnie do wykonania nie można mieć negatywnych uwag, podobnie jak i do wypolerowanego brzmienia. No, może poza klawiszami, ale to już taka maniera i dobrze, że nie zawstydzają one przynajmniej amatorską dyskoteką, a raczej budzą lekki niesmak stylizacją pseudo vintage na takie zespoły jak, chociażby EUROPE i inne melodic hard rock/AOR grupy skandynawskie.
Kapanen jako kompozytor nie ma daru do tworzenia melodyjnych, prawdziwie chwytliwych refrenów i przez znaczną część albumu przelatuje się w stylizowanej na heavy/power metal konwencji melodyjnego rocka, czy power rocka średniej klasy i natychmiast ulatującego z pamięci. Jest też kilka wpadek, które zdarzyć się nie powinny, a największa z nich to Crazy, Mad, Insane. Ja oczywiście rozumiem sens stylizacji na disco pop/rock z syntezatorami w stylu lat 80 tych, ale doprawdy, ABBA i BONEY M. bije ich totalnie na głowę. Jest tu także miałki balladowy song o sentymentalnym charakterze, rozpisany na dwa głosy Ghost in the Rain, a ogólnie za dużo niedobrych, po prostu niedobrych klawiszy.
Gwoli sprawiedliwości. Na tym albumie są dwa kapitalne numery, zupełnie inne od pozostałych. To mocarne, heroiczne power  metalowe Beast in Black i Zodd the Immortal. Yannis dewastuje, gitary grają melodyjnie i potężnie, refreny zabójcze w stylu najlepszych od DREAM EVIL, a shred w solach wirtuozerski. Power metalowa eksplozja na poziomie ekstraligi i ten zespół stać na wiele, tyle, że po prostu chyba woli pogrywać ugładzony radiowy disco metal.

Ogólnie "Berserker" to tylko w miarę solidny, dobrze opakowany produkt ze średniej półki, gdzie można znaleźć znacznie bardziej atrakcyjne rzeczy.


ocena: 7/10

new 15.01.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Beast In Black - From Hell with Love (2019)

[Obrazek: R-13190056-1549718191-7971.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Cry Out for a Hero 03:28
2.From Hell with Love 03:55
3.Sweet True Lies 03:27
4.Repentless 04:02
5.Die by the Blade 03:15
6.Oceandeep 05:46
7.Unlimited Sin 03:34
8.True Believer 03:28
9.This Is War 03:39
10.Heart of Steel 04:23
11.No Surrender 04:15
12.Killed by Death (Motörhead cover) 03:52
13.No Easy Way Out (Robert Tepper cover) 04:05

rok wydania: 2019
gatunek: melodic heavy/power metal/ power rock
kraj: Finlandia

skład zespołu:
Yannis Papadopoulos - śpiew
Anton Kabanen - gitara, instrumenty klawiszowe
Kasperi Heikkinen - gitara
Máté Molnár - gitara basowa
Atte Palokangas - perkusja

Tworząc kolejne albumy, zespoły coś zmieniają, z czegoś w swojej muzyce rezygnują. Czasem szlifują do perfekcji to, co jest  dla nich najważniejsze. Wyszła w lutym nakładem Nuclear Blast druga płyta BEAST IN BLACK, zespołu, który coś wyszlifował do perfekcji...

Anton Kabanen na pierwszej płycie pokazał mieszankę heroicznego melodic power metalu i melodic heavy/power rocka inspirowanego latami 80 tymi w muzyce rockowej i jak napisałem recenzując poprzedni LP, nie bardzo miał pomysły na przebojowość tych właśnie kompozycji. Jaki geniusz natchnął go tym razem, trudno powiedzieć, ale to, co tym razem można usłyszeć tu z tych obszarów muzycznych, jest wspaniałe i zachwycające.
Zanim jednak te kompozycje zachwycą, to BEAST IN BLACK rozdziera na strzępy w openerze Cry Out for a Hero. Jeśli to nie jest power metal, to co jest power metalem w takim razie?
Napisałem też, że dla Yannisa Papadopoulosa ten zespół to nie jest dobre miejsce. Może tak było  w roku 2017, ale na pewno nie w 2019. Jego forma wokalna jest niesamowita po prostu, to wulkan i brzytwa i sto pazurów w jednym. Ten album to jego popis i to popis umiejętności śpiewania różnych rzeczy iw różnych stylach. Yannis nigdy dotąd nie miał okazji wykazać swojej wszechstronności w tak dużym stopniu.
Przebojowość, a raczej hipnotyczna przebojowość tego albumu jest niezaprzeczalna. Te refreny, często chóralne są fantastyczne, są esencją melodic power, a także chwytliwości rocka lat 70 i 80 tych. BEAST IN BLACK wykorzystuje tę nośność hard rocka oraz rocka lat 80 tych inaczej niż chociażby robił to TWILIGHTNING, bo w pewnych momentach cofamy się wprost w tamte czasy przy wsparciu nowoczesnej techniki nagraniowej. Czy From Hell with Love mógł nagrać zespół ABBA? Oczywiście, że tak i byłby to mega hit po dzień dzisiejszy. Fantastyczny numer! A Sweet True Lies? No przecież też! Co za super power disco refren w tym został umiejscowiony. Ultra killerski refren, zupełnie inny od tych często mdłych z debiutu. Albo Die by the Blade. Takie transpozycje grania rocka w power metal robił w równie udany sposób tylko dawniej DREAMTALE, a ostatnio ARION. Tak, Finlandia rządzi pod tym względem. Z werwą zagrane przeboje za przebojami melodic power i melodic heavy - Unlimited Sin, True Believer, No Surrender  i epicki rycerski This Is War wykonany poza refrenem w dumniej manierze MANOWAR. Do tego po raz kolejny utkana z delikatnej symfoniki część instrumentalna. Zniewalające. Tak jak połączenie pop rockowej melodii głównej z sabatonowym stylem refrenu  w Heart of Steel.
Jeśli klawisze z ubiegłego wieku były na debiucie takie sobie, to tym razem brzmi to fantastycznie w szybkim epic fantasy utworze Repentless, z chórkami w stylu symfonicznych bandów francuskich czy włoskich i jest tu zarówno moc jak i przykuwająca uwagę melodia. Rozmach osiągnięty prostymi środkami.
Jakże delikatny i pełen uczuć jest song z gitarą akustyczną i dalekim planem symfonicznym Oceandeep. Co za przepiękne wokale! Jeden ten utwór jest wart niejednej całej płyty z podobną muzyką w gatunku symfonicznego gotyckiego power metalu. Jak to nabiera mocy, jak to przesiąka monumentalizmem! Arcydzieło.
Jako bonusy dwa klasyki w tym Kill By Death MOTORHEAD i ta wersja BEAST IN BLACK jest totalnie dewastująca, morderczo odegrana i wydobywająca nawet więcej niż oryginał z samej melodii.

Anton Kabanen rozgrywa gitarowo natchnioną partię. Nieco poprzednio powściągliwy, tym razem pozwolił sobie na więcej shredu, który tu stanowi dodatkową atrakcję. Mistrz! Zresztą wszystkich tu należy pochwalić  w tym jednego z moich ulubionych fińskich perkusistów Atte Palokangas (kiedyś AGONIZER, a od kilku lat THUNDERSTONE). Wyważone i wysmakowane partie perkusji na najwyższym poziomie.
Perfekcyjne kompozycje, perfekcyjnie zrealizowany sound, perfekcyjne wykonanie.
Album absolutnie doskonały w swoim gatunku.


ocena: 10/10

new 8.02.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Beast In Black - Dark Connection (2021)

[Obrazek: a1299709735_16.jpg]

tracklista:
1.Blade Runner 04:08
2.Bella Donna 03:53
3.Highway to Mars 05:13
4.Hardcore 03:34
5.One Night in Tokyo 03:07
6.Moonlight Rendezvous 05:39
7.Revengeance Machine 04:09
8.Dark New World 03:57
9.To the Last Drop of Blood 03:55
10.Broken Survivors 04:25
11.My Dystopia 05:51
12.Battle Hymn (Manowar cover) 06:54
13.They Don't Care About Us (Michael Jackson cover) 04:32

rok wydania: 2021
gatunek: melodic power metal/power rock
kraj: Finlandia

skład zespołu:
Yannis Papadopoulos - śpiew
Anton Kabanen - gitara, instrumenty klawiszowe
Kasperi Heikkinen - gitara
Máté Molnár - gitara basowa
Atte Palokangas - perkusja


Nowa trzecia płyta BEAST IN BLACK ukazała się 29.10.2021 nakładem Nuclear Blast.

Żeby wszystko było jasne od samego początku. To ABBA XXI wieku na sterydach i z fatalnymi klawiszami, zawstydzającymi jak te z disco polo. Są przebłyski czegoś interesującego w rozpoczynającym ten festiwal pop rocka Blade Runner i można to jakoś odnieść do tego, co zagrali z takim zębem na poprzedniej płycie w konwencji power rock.
Plastik, spandex, latex, sreberka. Tuzinkowe, naiwne melodie z paskudnymi refrenami z list przebojów dla nastolatek i toną w Bella Donna, zanurzając się z ogromną szybkością w popowym bagnie w zatrważająco naiwnym i płytkim Highway, to Mars z zagrywkami klawiszowymi jak z wiejskich dyskotek w remizie na Podlasiu, które serdecznie pozdrawiam, zwłaszcza żubry.
Hardcore może nawet w tym zamaszystym refrenie się jakoś broni, ogólnie po prostu więcej melodic power metalu w nieskomplikowanej przebojowej formie, ale jeśli to ma czarować szesnastoletnie dziewczęta, do których się zaliczam, to już wolę posłuchać debiutu STURM UND DRANG. Takiej klawiszowej tandety jak w One Night in Tokyo, to chyba już dawno nie słyszałem. Kompromitacja i chyba nawet Shaza miała lepsze linie klawiszowe w swoich nieśmiertelnych szlagierach disco polo. Moonlight Rendezvous promował ten album, także w formie teledysku i wcześniej się wydawało, że to po prostu taki singlowy wabik na szeroką publiczność zainteresowaną nieco mocniej podaną muzyką pop i disco. Nic z tych rzeczy. To sztandarowy dla tego albumu numer "power rock". Po prostu dla metalowego ucha starca, którym jestem, to tortura. Po prostu coś okropnego. Co ciekawe, główny motyw z Revengeance Machine się broni i ogólnie to wreszcie jakiś udany numer z epoki "From Hell With Love". Gdyby tak nie ta paskudna, elektroniczna partia instrumentalna, byłby to techniczny nokaut. Anton, co ty masz z tymi klawiszami na tej płycie? Z takimi klawiszami? Gdzie fińska szkoła tego instrumentu w melodic metalu? Nic i o niczym w nijakim, w melodii całkowicie już ogranym, Dark New World i jeśli to jest słabe, to co powiedzieć o To the Last Drop of Blood? Takie słabe refreny to już  w tym roku ARION zagrał w wystarczającej ilości. Pop rock/power rock w Broken Survivors się broni wyjątkowo słabo, a My Dystopia jest po prostu miałki w tym swoim przesłodzeniu, w żadnym wypadku nie zasługuje na miano ballady, nawet soft metalowej. Rock, przeciętny rock.
Co w tym towarzystwie robi Battle Hymn? Na szczęście Yannis Papadopoulos pokazał prawdziwą klasę i nie zostało to spieprzone wiejską elektroniką. Jak to dobrze, że przynajmniej tego nie zepsuli. Triumfalne solo jest kapitalne! Tyle, że za covery się płyt nie ocenia. A na pisanie o Jacksonie, szkoda czasu. Jego się nie w taki sposób coveruje po prostu.

Co z tego, że wiele razy gitarowe ataki w solówkach są udane, co z tego, że Atte Palokangas stara się jak może wyjść ponad elektroniczny, prymitywny beat techno.
Plastik, spandex, latex, sreberka. Kolorowy kicz, słaby nawet jak na pop rock i disco, bo wypełniony melodiami stanowiącymi marne odbicie autentycznych przebojów lat 80tych.
Kompromitujący album. Zamiast występu na Wacken, proponuję Festiwal Eurowizji.


ocena: 3/10

new 29.10.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości