Blackwelder
#1
Blackwelder - Survival Of the Fittest (2015)

[Obrazek: R-7701878-1447027781-3677.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Night of New Moon 04:48
2.Spaceman 04:41
3.Adeturi 03:52
4.Freeway of Life 04:47
5.Inner Voice 04:35
6.With Flying Colors 04:44
7.Remember the Time 06:04
8.Play Some More 04:03
9.Oriental Spell 04:41
10.Judgement Day 05:38

rok wydania: 2015
gatunek: heavy/power metal
kraj: International (USA/Niemcy/Brazylia/Szwecja)

skład zespołu:
Ralf Scheepers - śpiew
Andrew Szucs - gitara
Björn Englen - gitara basowa
Aquiles Priester - perkusja


BLACKWELDER to kolejny międzynarodowy projekt "All Stars" z siedzibą w Los Angeles. Sformowany został w roku 2012 z inicjatywy Andrewa Szucsa, amerykańskiego wirtuoza gitary, który paradoksalnie z całej tej ekipy jest najmniej rozpoznawalny. W metalowej stylistyce Szucs udzielał się wcześniej niewiele, w zasadzie tylko w efemerycznej własnej grupie SEVEN SERAPHIM i neoklasyczny progresywny power metal z jedynego albumu "Believe In Angels" z 2003 nie przyniósł mu większego sukcesu, poza wąskim gronem fanów christian metalu w USA.
Płyta BLACKWELDER została wydana przez niemiecką wytwórnię Golden Core Records w kwietniu 2015 roku i zapewne nie bez wpływu na to Ralfa Scheepersa.

Płyta zawiera materiał prostszy niż to, co było zagrane przez SEVEN SERAPHIM i mamy tu zestaw kompozycji w stylistyce heavy/power z naciskiem na melodie w stylu europejskim i mocą gitarową, charakterystyczną dla USPM. Bez wątpienia samo wykonanie całości stoi na niezwykle wysokim poziomie i kunszt gitarowy lidera (instrumentalny Adeturi), wsparty wyborną grą sekcji rytmicznej z pełnymi energii i finezji partiami perkusji brazylijskiego mistrza Aquilesa Priestera (w tym czasie także będącego członkiem PRIMAL FEAR) powoduje wrażenie obcowania z muzyką zrealizowaną przez bardzo doświadczoną i zgraną ekipę. Sam Scheepers, który w tego typu przedsięwzięciach poza PRIMAL FEAR wypada nie zawsze w pełni przekonująco, tym razem dał z siebie wszystko, jest w wysokiej formie i korzystając z maniery charakterystycznej dla macierzystej formacji sprawa, że w wielu momentach te dosyć monolityczne kompozycje przypominają nagrania jego słynnej niemieckiej grupy. Na pewno With Flying Colors, potężny i drapieżny, choć złagodzony w refrenie, który robi tu spore wrażenie. 
Jest tu i pewna doza heroizmu w szybkich i dynamicznych The Night of New Moon, Freeway Of Life i Play Some More z rozległymi refrenami i mocnymi akordami gitarowym w ciętym amerykańskim stylu. Niektóre kompozycje w ramach heavy/power stylistyki zahaczają o znacznie łagodniejsze klimaty melodyjnego rocka o progresywnym zabarwieniu i w tych są nawet dosyć zaskakujące zmiany nastroju i klimatu, jak w Spaceman, Freeway of Life. W Remember the Time wprost odnoszą się do melodyjniejszego progressive power metalu z USA z obszarów ARTENSION, choć bez klawiszy. Słychać, że jest potencjał w neoklasyce i wolniejszy, dostojny i epickim zarazem Inner Voice może z powodzeniem konkurować z podobnymi nagraniami, chociażby Malmsteena, a nie od rzeczy będzie przypomnienie, że Björn Englen występował w ekipie szwedzkiego Guitar Hero w latach 2008-2012. A drugim taki utworem jest chłodny i wystudiowany w neoclassical stylu Oriental Spell, wyborny track przypominający zdystansowane i posępne numery KENZINER. To najlepsza rzecz na tym albumie!
Gdyby realnie coś wytknąć, to pewien brak kompozycyjnego zdecydowania. W kilku utworach pojawiają się wątki i aranżacje w stylu progresywnym zupełnie niepotrzebnie, bo mocne riffy i udane melodie główne bronią się same w prostszej stylistyce.  To najbardziej odnosi się do Play Some More pełengo pędu i energii realnie heavy/power metalowych natarciach gitarowych. Próby gatunkowego synkretyzmu nie zawsze tu wychodzą jednak na dobre.
Generalnie sporo wspólnego z solowymi dokonaniami Rob Rocka i jest to taki metal środka, który w USA nie jest jeszcze traktowany jako glam. Takim melodyjnym heavy/power metalowym utworem Judgement Day o ciepłym, nostalgicznym zabarwieniu kończy się właśnie ten LP.

Mastering wykonał bliżej nieznany Norweg Anfinn Skulevold i zrobił świetną robotę. Jest pod względem selektywnego i mięsistego brzmienia jeden z najlepiej zrealizowanych albumów z 2015 roku w obrębie gatunku. Bas mruczy, perkusja huczy, a wokal pięknie ustawiony w planie centralnym. Jak to w przypadku takich zespołów bywa, okazał się on efemerydą. Płyta zebrała pozytywne recenzje, jednak trudności organizacyjne, odległości i zobowiązania wobec macierzystych formacji spowodowały, że ten zespół należy już zaliczyć do przeszłości, choć nie został oficjalnie rozwiązany.


ocena: 8/10

new 10.06.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości