Annihilator
#1
Annihilator - Set the World On Fire (1993)

[Obrazek: R-5772752-1402245693-4041.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Set the World on Fire 04:29
2. No Zone 02:48
3. Bats in the Belfry 03:38
4. Snake in the Grass 04:55
5. Phoenix Rising 03:48
6. Knight Jumps Queen 03:47
7. Sounds Good to Me 04:18
8. The Edge 02:57
9. Don't Bother Me 03:24
10. Brain Dance 04:52

Rok wydania: 1993
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Kanada

Skład zespołu:
Aaron Randall - śpiew
Jeff Waters - gitara, bas
Neil Goldberg - gitara
Wayne Darley - bas (oficjalnie)
Mike Mangini - perkusja
Ray Hartmann - perkusja ( 4 i 7)

Historia powstania tej płyty jest bardzo długa i skomplikowana. Waters i jego ANNIHILATOR zdobył uznanie wąskiej grupy słuchaczy, thrash metal był w odwrocie, a zespołowi z Kanady trudno było zaistnieć na światowym rynku muzycznym, choć cieszyli się dużą popularnością w Niemczech, a swoją flagę pokazali na wspólnej trasie koncertowej z JUDAS PRIEST. Gdy powstawały utwory na nową płytę, którą Waters zamierzał zaprezentować już w roku 1991, odszedł gitarzysta Davis, którego zastąpił Goldberg, a gdy zaczęto ją nagrywać, również perkusista Hartmann, który z muzykowania nie był w stanie utrzymać rodziny.
Znalezienie nowego perkusisty okazało się trudne i Waters zaprosił na prawach muzyka sesyjnego Manginiego, który zresztą potem dołączył na stałe.
Kolejnym i to jeszcze bardziej poważnym ciosem było odejście wokalisty Coburna Pharra w momencie, gdy sesja nagraniowa dobiegała końca.
Teraz trzeba było zaczynać niemal wszystko od początku, na szczęście Waters przypomniał sobie o Aaronie Randallu, który już wcześniej, gdy po nagraniu debiutu odszedł Rampage, starał się dostać do ANNIHILATOR. Gościnnie pojawili się również klawiszowiec Webster i perkusista Fedyk i w końcu wiosną 1993 płyta się ukazała.

Waters tym albumem wielu kompletnie zaskoczył. W momencie, gdy thrashowa czołówka zaczęła nagrywać melodyjne, aczkolwiek ciężkie i monumentalne płyty, ANNIHILATOR zwrócił się ku tradycyjnym formom heavy metalu, podanym w nowoczesny, a w pewnych aspektach niemal wizjonerski sposób i pokazał się jako zespół pełen luzu, fantazji, radosny, przebojowy i lekko zakręcony. Głos Randalla, typowy dla śpiewaka rockowego czy hard rockowego, nadawał utworom zamieszczonym na płycie autentyzmu, a Waters, nie przestając być sobą, w stylu gry największy nacisk położył na atrakcyjność melodii.
Jeśli dwie poprzednie płyty były dosyć przewidywalne w swojej thrashowej stylistyce, to tym razem album kryje mnóstwo niespodzianek, smaczków, szczególików i cieszących ucho drobiazgów. Łatwo je wyłapać, bo mimo tych wszystkich perypetii i niedużych środków, jakie na ten LP wyłożono, brzmienie jest znakomite, bardzo selektywne i nowoczesne, przy czym o tej nowoczesności można mówić nawet i dziś, gdy technika nagraniowa posunęła się bardzo do przodu.
Płyta zaskakuje i wzbudza zainteresowanie od pierwszych sekund już we wstępie do "Set The World Of Fire", jednym z najpiękniejszym wstępów do metalowych płyt. To, co jest dalej to modernistyczny heavy metal z trashowymi naleciałościami, zresztą ta kompozycja robiona była wspólnie z Pharrem. Bogactwo motywów, jakie tu wykorzystano jest ogromne i tymi pomysłami można by obdzielić kilka kompozycji. Perfekcja połączenia tego wszystkiego jest zdumiewająca.
Płytę napędzają zwarte i szybkie kompozycje z obrzeży speed metalu, podane z nastawieniem na melodię i maestrię wykonania gitarowego, takie jak "No Zone" czy "Don't Bother Me" z morderczymi solami Watersa, jakie może zagrać tylko i wyłącznie on. Fantazja i inwencja tego gitarzysty jest tu niemal nieograniczona.

Gdy melodia jest najważniejsza, dostajemy wspaniały melodic metal w postaci przebojowego "The Edge" pełnego młodości i z burzą emocji i Randall plus Waters zrobili tu niesamowity show. Pełen niespodzianek jest dziwnie rozpoczynający się "Bats In The Belfry" i w tej kompozycji jest coś z pierwszych płyt. Zresztą to jeden z pierwszych utworów na ten LP, napisany wspólnie z Hartmannem i Pharrem i pod mocny głos Pharra, ale i tu Randall poradził sobie bez problemu w tym modern post thrashowym numerze. Pięknie brzmi na tym albumie "Snake In The Grass", częściowo akustyczna, łagodna w pierwszej części pół ballada, która potem rozkręca się w kapitalnie mieszane partie z bujającymi riffami i odrobiną kontrolowanego gniewu. Waters totalnie tu demoluje, grając jak gitarowy kameleon.
Waters przedstawił na tym albumie muzykę niezwykle inteligentną, rozwiewająca mit o muzykach metalowych jako szarpidrutach, nawalających byle głośniej.
"Knight Jump Queen" z mocarnym basem prowadzącym całość jest tego najlepszym przykładem. Ta opowieść o szachowej rozgrywce jest w rzeczywistości studium relacji między kobietą a mężczyzną, podanym w formie muzycznej, której się w owym czasie nie słyszało nigdzie indziej.
Chórki, skromna tym razem gitara i doskonały głos Randalla. Popisem całego zespołu jest totalnie zakręcony "Brain Dance" i to jest w formie muzycznej melodyjne wyrażenie nie tylko tańca, ale nawet wstrząsu mózgu. Do tego jest to naprawdę podane z wysmakowanym humorem, zwłaszcza w tej części z "głosami w mózgu". No i gitarowe ozdobniki Watersa...

Pewne kontrowersje mogą wzbudzać dwie łagodne, rockowe ballady, jakie znalazły się na tym albumie, wzbogacone klawiszami, ugładzone i przeznaczone do szerokiej konsumpcji, także na singlach. W mojej opinii, zupełnie subiektywnej i prywatnej, są średnie i nieco pretensjonalne, za słodkie i zbyt komercyjne, ale ich wykonanie jest znakomite i wyrasta ponad poziom tego, jak się takie numery zazwyczaj gra.
Ta płyta jest ponadczasowa z dwóch powodów.
Po pierwsze jest niesamowicie nowoczesna do dziś i w swoich rozwiązaniach nie znalazła w zasadzie odpowiednika... Poza tym, co robił Waters później oczywiście.
Drugi powód jest zapewne bardziej zrozumiały dla tych fanów metalowych melodyjnych brzmień, którzy są obecnie w wieku średnim.
Przechadzając się wśród półek w sklepie muzycznym, wypełnionym brutalnym death metalowym graniem i grunge, znalazłem ten LP i utrzymał on moją chęć podtrzymywania przygody z muzyką heavy metal. Takich osób znam znacznie więcej.


Ocena: 9.5/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Annihilator - przez Memorius - 16.06.2018, 13:18:26
RE: Annihilator - przez Memorius - 16.06.2018, 13:19:13
RE: Annihilator - przez Memorius - 16.06.2018, 13:19:59
RE: Annihilator - przez Memorius - 16.06.2018, 13:20:44
RE: Annihilator - przez Memorius - 16.06.2018, 13:21:40
RE: Annihilator - przez Memorius - 16.06.2018, 13:22:39
RE: Annihilator - przez Memorius - 16.06.2018, 13:24:25
RE: Annihilator - przez Memorius - 16.06.2018, 13:25:21
RE: Annihilator - przez Memorius - 14.11.2018, 23:10:40
RE: Annihilator - przez Memorius - 06.04.2019, 17:15:10
RE: Annihilator - przez Memorius - 06.04.2019, 18:38:39
RE: Annihilator - przez Memorius - 09.07.2019, 21:43:39
RE: Annihilator - przez Memorius - 21.07.2019, 18:29:49
RE: Annihilator - przez Memorius - 21.07.2019, 19:45:23
RE: Annihilator - przez SteelHammer - 24.01.2020, 15:08:55
RE: Annihilator - przez SteelHammer - 24.01.2020, 16:34:56

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości