Dream Evil
#4
Dream Evil - In the Night (2010)

[Obrazek: R-3789415-1344487910-2975.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Immortal 04:38
2. In The Night 03:15
3. Bang Your Head 03:51
4. See The Light 03:39
5. Electric 03:50
6. Frostbite 03:30
7. On The Wind 03:45
8. The Ballad 04:51
9. In The Fires Of The Sun 04:41
10. Mean Machine 04:05
11. Kill, Burn, Be Evil 02:51
12. The Unchosen One 03:35
13. Good Nightmare 3:58
14. The Return 3:31
(wersja Limited edition digi)

Rok wydania: 2010
Gatunek: Traditional heavy metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Niklas Isfeldt - śpiew
Daniel Varghamne - gitara
Fredrik Nordström - gitara, instrumenty klawiszowe
Peter Stalfors - bas
Patrik Jerksten - perkusja

DREAM EVIL. Zespół, który za sprawą atrakcyjnego składu i pełnego wszelakich heavy metalowych zapożyczeń stylu zdobył w pierwszych latach XXI wieku spora popularność. Potem przyszły lata nieco chudsze, zmienił się skład, i już kompilacyjna płyta "Gold Medal In Metal", a właściwe trzy nowe kompozycje, jakie grupa tam zaprezentowała, pokazała, że DREAM EVIL zmierza w kierunku melodyjnego heavy metalu środka, bez ekstrawagancji, bez jawnych, jakże urokliwych cytatów i bez tego luzu, jaki cechował ich muzykę z pierwszych płyt. Terz powracają płytą wydaną przez Century Media Records w styczniu.

Album "In The Night" potwierdza, że ekipa Istfeldta obecnie to solidny zespół tradycyjnego heavy metalu i nic ponadto. Prawie dziesięć lat istnienia grupy i wcześniejsze muzyczne doświadczenia jej członków zaowocowały płytą na dobrym poziomie wykonania, starannie wyprodukowaną według nowoczesnych norm, ale zupełnie pozbawioną jakieś tożsamości. Album jest gładki, wypolerowany, dopieszczony... Jest mocny w brzmieniu, ale zarazem miękki i dostosowany do potrzeb masowego odbiorcy, nie tylko typowego melodyjnego heavy metalu, ale i lżejszych rytmów, tyle że poziom tej przebojowości, jaka cechowała ich nagrania wcześniej, jest dużo niższy. Nie można powiedzieć, że Istfeldt źle śpiewa, bo śpiewa bardzo dobrze, podobnie jak dobrą robotę gitarową wykonuje Varghamme. Złego słowa powiedzieć nie można o wkładzie Nordstroma w ten album, a i sekcja rytmiczna jest głośna, pewna siebie i ładnie napędza wiele z kompozycji na tym albumie. Tyle, że tu brak zupełnie jakiegoś elementu zaskoczenia, jaki cechował najeżone wyśmienitymi refrenami o często nieoczekiwanych melodiach nagrania z dawnych lat, a wszystko co zostało zaprezentowane, jest przewidywalne od początku do końca, obliczone, przeliczone i pozbawione tego "czegoś' co przykuwa uwagę w tradycyjnym heavy metalu na dłużej. Tej płyty słucha się gładko i miło, jednak za chwilę w głowie pozostaje bardzo niewiele, jakieś strzępy refrenów, kilka riffów i to wszystko. Brak też motywacji, aby zaraz posłuchać ponownie, bo ta prawie godzina grania wywołuje lekkie znużenie. Serce bije najmocniej przy dwóch utworach - In The Fires Of The Sun to taki niezwykle udany powrót do przeszłości i tu jest wszystko co cieszyło zawsze w ich muzyce. Dobre tempo bez pędzenia do przodu, typowy refren dla tej ekipy i ten bujający czynnik, który w takim nastawionym na melodię heavy metalu jest niezmiernie istotny. Znak wysokiej jakości postawić można również przy Frosbite, nieco cięższym i trochę agresywniejszym, gdzieś z echami heavy metalu z USA z lat 80tych z bardzo dobrym solem. Zresztą z całą pewnością do Varghamme nie można mieć całościowo żadnych zastrzeżeń.
Niektóre utwory są jednak kompozycjami niewykorzystanych możliwości i to już słychać na samym początku w Immortal o wspaniałym rozpoczęciu i jakimś potem nieciekawym rozwinięciu z niezbyt atrakcyjnym refrenem i zbędnymi chórkami, a przecież i ten numer należy do bardziej udanych na tej płycie. Z kolei na przykład Kill, Burn, Be Evil jest formą powrotu do grania z Księgi Heavy Metalu, ale wcale nie jest to powrót zanadto atrakcyjny. Tradycyjnie i tym razem zespół proponuje balladę, tym razem z pianinem, łagodną, nastawioną na pokazanie możliwości wokalnych Istfeldta, trywialną do bólu, wywołującą uczucie deja vu, ale co ciekawie słucha się tego z przyjemnością, jak dawno żadnej ballady DREAM EVIL. No i ten oryginalny tytuł The Ballad. Ładne. Trudno jest odmówić fajnych momentów krótkim, zwartym heavy metalowym numerom, takim jak judasowy Good Nightmare czy On The Wind, ale w zasadzie są one zbudowane z tego, co zespół już wyeksploatował wcześniej. Nie można rzecz jasna oczekiwać, że nagle wymyślą proch w tym co grają od lat, ale ta rzemieślnicza prostota nie pozwala dać tym utworom jakieś niezwykle wysokiej oceny. Próby przemycenia łatwej przebojowości zazwyczaj się udają, tak jak w See The Light i przez to płyta nieco zyskuje. Reszta utworów jest co najwyżej dobra, trochę zapycha ten CD, trochę rozwadnia to co najlepsze. Zależnie od nastroju coś tam w danym momencie chwyta bardziej, ale nastrój na słuchanie tej płyty nie przychodzi za często.

Tak to już jest z albumami dobrymi, nagranymi przez kompetentne na swoim poletku zespoły, które wkładają w granie za mało serca, a za dużo rutyny.


Ocena: 7/10

25.01.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Dream Evil - przez Memorius - 19.06.2018, 18:51:16
RE: Dream Evil - przez Memorius - 19.06.2018, 18:52:47
RE: Dream Evil - przez Memorius - 19.06.2018, 18:54:03
RE: Dream Evil - przez Memorius - 19.06.2018, 18:54:52
RE: Dream Evil - przez Memorius - 22.10.2018, 21:00:30
RE: Dream Evil - przez Memorius - 30.12.2022, 14:48:13

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości