The Dogma
#1
The Dogma - Black Roses (2006)

[Obrazek: R-3702384-1340965365-7476.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Black Roses 05:02
2. Wicked Angels 05:07
3. Queen of the Damned 06:14
4. Devil's Bride 05:44
5. ...And Julie No More 04:54
6. Ghost of War 05:43
7. Temptation 05:46
8. Waiting for the Rain 05:51
9. Sands of Time 05:22
10. Maryann 05:19

Rok wydania: 2006
Gatunek: Symphonic Gothic/Power Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Daniele Santori – śpiew
Cosimo Binetti – gitara
Stefano Smeriglio – instrumenty klawiszowe
Steve Vawamas – bas
Marco Bianchella – perkusja

Jest to debiut grupy z Ancony, wydany przez Drakkar Records w marcu 2006 roku.

Styl tego włoskiego zespołu jest trudny do jednoznacznego sklasyfikowania. Melodic romantic heavy/power metal?
Zapewne coś w tym rodzaju, bo ten romantyczny pierwiastek jest tu bardzo uwypuklony. Jest też tu pewna ilość chwytów typowych dla gothic i symfonicznego metalu. Wszystko w mocnej oprawie ciężkich metalowych gitarowych riffów.
Otwierający ten LP Black Roses z chórami i wzniosłą melodią, zakończony fortepianowym zwieńczeniem, jest jasnym przykładem, że granie tu będzie nietuzinkowe. Rytmiczne melodyjne rozbudowane formalnie granie to również Wicked Angels, gdzie wokalista naprzemiennie występuje z gotyckimi chórami. Melancholijny refren, ale i złożona część instrumentalna to atrybut nie tylko tej kompozycji. Grupa zaskakuje niemal na każdym kroku, zestawiając ze sobą różne, często wydawać by się mogło przeciwstawne elementy.
Tak jest w utrzymanym w powermetalowym stylu Queen Of The Damned z dodatkiem progresji, elektroniki i epiki. Refren zaś, to mocno zagrany włoski flower power metal. Mocno, bo to w gruncie rzeczy mocna płyta, a i wokal w tym utworze jest mocny. Santori to bardzo silny ogólnie punkt składu zespołu. Głos jak dzwon, elastyczny, umiejący oddać emocje i z łatwością górujący nad ostrym, ciężkim brzmieniem całości. Tak jest też w rozpędzającym się Devil's Bride, który nagle przekształca się w gothic metalowy numer zagrany miejscami z power metalową energią. To, że kompozycje są tak zaskakująco zbudowane, to w dużym stopniu zasługa Vawamasa, którego ciągoty do progresywnego ujęcia grania klasycznego włoskiego power metalu uwidoczniły się już i w innych zespołach, jak chociażby w ATHLANTIS. Dodatkowego smaku dodaje tu gra gitarzysty Binettegio. Prezentuje wyborne solówki, osadzone w klasyce rocka, niezmiernie czytelne i pełne treści. To się rzadko zdarza w epoce, gdy sola są tylko wypełnieniem albo sztuką dla sztuki lub pokazem biegłości technicznej.
Romantyczny heavy metal wraca z pełną siłą w... And Julie No More. Żeńskie wokalizy, kolejny fantastyczny popis ostrej gitary i pełna ciepła i rozmachu melodia. W Ghost Of War znów chóry, organy i heavy powerowe riffy. Średnie tempo i mamy granie epickie na najwyższym poziomie, a przy tym bardzo charakterystyczne dla Włoch czy nawet Grecji w tym stylu. Niewątpliwie apogeum monumentalnego, melodyjnego, romantycznego grania zespół osiąga w Temptation. Idealna kwintesencja takiego grania z potężnym refrenem, który trudno zapomnieć, tak jak i pełne zadumy rozwinięcie, przepełnione ciężką gitarą, klawiszami i żeńskim wokalem. Waiting For The Rain to rasowy heavy/gothic z klasycznym, powtarzającym się motywem, tym razem wykonywanym przez instrumenty klawiszowe i piękną melodią, osiągającą po raz kolejny apogeum w refrenie. Poziom utrzymuje również Sands Of Time, trochę delikatniejszy, z drobnymi arabskimi ornamentami i wchodzący na obszar power metalu symfonicznego, głównie za sprawą tła, jednego z najciekawszych na tym albumie, które bardziej ujawnia się w części instrumentalnej. W końcowej piękny mieszany duet wokalny i szkoda tylko, że tak krótki.
Na zakończenie całkowicie wyciszająca ballada Maryann w oprawie wyłącznie symfonicznej i przy akompaniamencie gitary akustycznej. Tu dodatkowo uwidoczniają się walory głosowe Santori. Trudno by to było zaśpiewać chyba lepiej i z większą dawką emocji nie popadając w przesadę.

Produkcja tego albumu jest wyśmienita. Łączy ciężar z subtelnością eksponowania szczegółów, ostrość gitary z idealnym zbalansowaniem ustawienia jej głośności w stosunku do innych instrumentów. Specyficzne, bardzo różnorodne instrumenty klawiszowe są w zasadzie dodatkiem, za to sekcja rytmiczna bardzo głośna, a perkusja w szczególności. Perkusista gra z wielką fantazją i wyczuciem i także w tym elemencie ta płyta zasługuje na wyróżnienie.
THE DOGMA trudno jest porównywać do innych zespołów, bo w zasadzie nie ma odpowiednika. Są tu zarówno echa włoskiego tradycyjnego power metalu jak i skandynawskiego melancholijnego gothic metalu, wymieszane ze sobą w nietypowych proporcjach.

Album przygotowany z myślą o tych, którzy nie stronią od romantycznych wzruszeń w metalowej muzyce, przy czym trzeba podkreślić, że to prawdziwe metalowa płyta. Co więcej, znakomita i jedyna w swoim rodzaju.



Ocena: 9.5/10

23.04.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
The Dogma - przez Memorius - 27.06.2018, 18:32:15
RE: The Dogma - przez Memorius - 27.06.2018, 18:32:59
RE: The Dogma - przez Memorius - 27.06.2018, 18:33:41

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości