White Wizzard
#2
White Wizzard - Infernal Overdrive (2018)

[Obrazek: R-11378208-1515248592-7098.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Infernal Overdrive 04:53
2.Storm the Shores 04:30
3.Pretty May 03:18
4.Chasing Dragons 08:15
5.Voyage of the Wolf Raiders 09:38
6.Critical Mass 08:34
7.Cocoon 06:16
8.Metamorphosis 04:35
9.The Illusion's Tears 11:02

rok wydania: 2018
gatunek: heavy metal
kraj: USA

skład zespołu:
Wyatt "Screaming Demon" Anderson - śpiew
James J. LaRue - gitara, instrumenty klawiszowe, syntezatory
Jon Leon - gitara, gitara basowa, syntezatory
Dylan Marks - perkusja (1,2)

oraz gościnnie

German Moura - perkusja (3-9)
Ralph Patlan - gitara ("Metamorphosis")


W roku 2018 WHITE WIZZARD przeszedł oficjalnie do historii. Zapadła decyzja o rozwiązaniu zespołu.
Był to chyba najbarwniejszy w ciągu ostatnich dziesięciu lat band, jeśli chodzi o liczbę spektakularnych odejść, jeszcze bardziej spektakularnych powrotów, muzycznych towarzyskich trzęsień ziemi wzajemnych oskarżeń, niespełnionych nadziei i tak dalej. Ile to razy Wyatt "Screaming Demon" Anderson pojawiał się w składzie? Jeśli dobrze liczę to cztery.
Teraz niemal klasyczny skład z nowym perkusistą Dyname Marsem (zagrał tylko w Infernal Overdrive i Storm the Shores) nagrywa po pięciu latach nową, jak się okazuje pożegnalną płytę.
Jak dla mnie, to WHITE WIZZARD był zespołem bardzo przeciętnym, by nie powiedzieć słabym. Szum medialny, jaki wokół niego powstał to głównie zasługa tych sił, które szukały komercyjnego idola na miarę THE ROLLING STONES, ale strawnego dla najmłodszego pokolenia słuchaczy rocka i metalu mainstreamowego. Udało się to tylko częściowo, bo WHITE WIZZARD nigdy nie tworzyło godnego naśladowania bandu pod względem dyscypliny i pracowitości, byli lekkomyślni tracąc w głupi sposób kontrakt z Earache czy kompletnie nie wykorzystując szansy gdy dołączył do nich Michael Gremio.
Pięć ostatnich lat to okres dla nich zupełnie stracony, wypełniony nieustannymi zmianami w składzie i artystyczną niemocą. Jednak w końcu coś nagrali. Godzinę muzyki na "Infernal Overdrive" wydanej przez M-Theory Audio w styczniu 2018.

Więcej heavy metalu w heavy metalu WHITE WIZZARD, więcej. Jednak czy lepszego?
Przecież Infernal Overdrive jest po prostu okropnym odniesieniem do "Painkillera" JUDAS PRIEST, po prostu okropnym. Jest także okropnym i fatalnym ukazaniem amerykańskiego heavy metalu w krzywym zwierciadle. Te sola fałszywe to takie mają być? Takie stylizowane na nic? Storm the Shores jest pewnością znacznie lepszy jako odbicie grania IRON MAIDEN, ale przecież to tylko słabo brzmiący MONUMENT (UK) czy TWISTED TOWER DIRE  z dawnych czasów. Te dwie kompozycje pokazują przede wszystkim, że Dylan Marks to bardzo dobry perkusista. Tyle można też o nim powiedzieć tutaj, bo resztę perkusji na tym LP nagrał German Moura. Przebojowy "jasny", swobodnie zagrany, melodyjny heavy metal ocierający się o hard rock w Pretty May to chyba to, co wychodziło im zawsze najlepiej. Oczywiście, gdy nie zapędzali się w komercję i nie szli na prymitywną łatwiznę. Ten udziwniony, niby przebojowy, niby luzacki styl WHITE WIZZARD jest dla mnie zupełnie niestrawny, mimo, że ogólnie to darzę ich sympatią. Jak można nagrać coś tak pełnego dysonansów i fałszu jak przedłużany w nieskończoność Chasing Dragons? No WHITE WIZZARD jak widać może.
Następny kolos Voyage of the Wolf Raiders jest znacznie lepszy, momentami znakomity w dramatyzmie, w tych przepięknych prostych, znowu maidenowskich ozdobnikach gitarowych wybornym śpiewie Andersona. Tylko czemu to ciągną prawie dziesięć minut. Tu nie ma nic grania przez tyle czasu. Połowa tego numeru jest do wyrzucenia, włącznie z paskudnymi solami gitarowymi w drugiej części. W Critical Mass trochę sprawnego i strawnego groove i ponadto nic więcej poza chaosem absolutnym. W Cocoon pozazdrościli chyba nieco mocnym prog powerowym zespołom amerykańskim, maskują się, udają kogoś innego. Najzabawniejsze jest to, że jest zupełnie dobre, nawet bardziej niż dobre. Jednak w Metamorphosis już nie. Te motywy orientalne mogą wyprowadzić z równowagi każdego, kto wie, "jak się to robi w Chicago". Album zamyka The Illusion's Tears i to jest 11 minut łagodnego zawodzenia Wyatta "Screaming Demon" Andersona, plumkania gitarzystów, stylizowania się na hard rock, na glam, na rock progresywny, na wszystko tylko nie na heavy metal.  Pomijam ten pastisz czy raczej parodię niezamierzoną gdzieś od 8 minuty. Potworne.

Andersonowi trzeba oddać, że naprawdę się tu na tym LP przyłożył do swojej roboty. Wychodzi obronną ręką i z wysokich wokali, i z mocnych rycerskich i z rockowych. Zupełnie nie mam wrażenia, że mu się po raz kolejny nie chce. Chaotyczny album z rozstrzałem stylistycznym od Ziemi do Księżyca. Jest przerażające, z jaką perfekcją i pasją odegrał te koszmarki cały skład WHITE WIZZARD. Jest to oszałamiające i tyle. Podobnie produkcja. Jest to jeden z najlepiej wyprodukowanych albumów w tym roku w kategorii heavy metal i zasługuje pod tym względem na ocenę "ultra". Kto nie wierzy, niech posłucha tylko The Illusion's Tears.

Chyba dobrze, że ten zespół w końcu się rozwiązał. Ich obecny nowoczesny/tradycyjny heavy metal jest nie do zniesienia.
Tyle, że ja za bardzo nie wierzę w ten KONIEC. To przecież WHITE WIZZARD.


ocena: 3,5/10

new 18.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
White Wizzard - przez Memorius - 28.06.2018, 15:42:03
RE: White Wizzard - przez Memorius - 01.01.2019, 18:10:10
RE: White Wizzard - przez Memorius - 21.09.2019, 23:21:41
RE: White Wizzard - przez Memorius - 01.10.2019, 13:11:24

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości