Sirenia
#10
Sirenia - Riddles, Ruins & Revelations (2021)

[Obrazek: R-17274244-1612562643-2662.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Addiction No. 1 04:03     
2. Towards an Early Grave 05:27     
3. Into Infinity 04:41     
4. Passing Seasons 04:43     
5. We Come to Ruins 05:12       
6. Downwards Spiral 05:55     
7. Beneath the Midnight Sun 04:43     
8. The Timeless Waning 04:04     
9. December Snow 05:20     
10. This Curse of Mine 04:18     
11. Voyage Voyage (Desireless cover) 04:18

Rok wydania: 2021
Gatunek: Symphonic Gothic Metal
Kraj: Norwegia

Skład:
Emmanuelle Zoldan - śpiew
Morten Veland - śpiew, gitara, bas, instrumenty klawiszowe
Nils Courbaron - gitara
Michael Brush - perkusja


Po 20 latach działalności, SIRENIA się rozrosła i Veland podjął decyzję, aby zespół rozbudować i ostatecznie Courbaron został oficjalnie gitarzystą zespołu, a nowym perkusistą znany z MAGIC KINGDOM Michael Brush.
Ponownie Napalm Records, które wyznaczyło premierę na 12 lutego 2021 roku.

No cóż. To już 10 album zespołu i SIRENIA można dołożyć do nurtu zespół, które uległy AMARANTHE i DYNAZTY, ale poziomem najlepszych kompozycji tutaj niestety nie dorównują. Skład niby się zmienił i żywy perkusista wnosi trochę więcej niż automat, Brush bez wątpienia ma talent, ale nie ma tutaj zbyt wielkiego pola do popisu. To samo można powiedzieć o Curbaronie, chociaż czasami zagra ładne solo, jak w Towards an Early Grave, najgorsze jednak są fascynacje Velanda samplami i disco. One są równie frustrujące i irytujące jak w najgorszych kompozycjach AMARANTHE, czasami to nawet nie brzmi jak metal i zastanawia, co dokładnie przyświecało zespołowi w Into Infinity. Może podkład do jakiejś gry komputerowej?
Passing Seasons to nic nowego dla SIRENIA, są tutaj echa EPICA i jest to całkiem przyjemne, szczególnie fantastyczne chóry i bardzo dobry śpiew Zoldan, ale najgorsze są tutaj klawisze i sample. Próba kopiowania MYRATH w We Come To Ruins nie mogła być bardziej oczywista i trudno tutaj krytykować sprawdzoną już melodię, ale za to można się przyczepić do standardowych, fatalnych sampli. Dalej są niezbyt odważne i nudne próby naśladowania KERION i trudno zrozumieć, dlaczego zespoły w ogóle próbują. Kopiując tę stylistykę tylko częściowo bez brzmienia sztucznie i frustrująco jest bardzo trudno i ten album to jest tego dowód. Okrakiem stają pomiędzy KERION a TRISTANIA i AMARANTHE w Beneath the Midnight Sun i brzmi to koszmarnie. To samo można powiedzieć o bardzo ogranym i wyświechtanym już nawet przez AMARANTHE The Timeless Waning, chociaż to łatwiej przetrawić. December Snow to nic więcej jak tylko poprawność i już można zacząć się niecierpliwić, bo kilera tutaj nie ma, a została do końca tylko jedna kompozycja, a cierpliwość zaczyna się kończyć.
No i jest This Curse of Mine, w końcu jakaś kompozycja, w której sample są na dalszym planie, a na głównym gitara i perkusja. Tutaj zespół brzmi bardzo dobrze kiedy nie ma sampli, wtrącenia basu są świetne, Zoland śpiewa z pasją i nie usypia, Courbaron też gra jakoś ciekawiej, a Brush odżywa, bo może zagrać coś więcej i trochę pobawić się zestawem, zamiast go opukiwać z rozczarowaniem. Może i nie zabijają tutaj oryginalnością, ale za to wykonaniem jak najbardziej. Jaka szkoda, że cały album nie jest właśnie zagrany w takim stylu.
Niby widok Voyage Voyage na trackliście powinien przygotować na taką, a nie inną zawartość, ale jednak miało się nadzieję na muzykę metalową. Taką dobrą.

Tym razem za realizację odpowiada osobiście i w całości Morten Veland i jest to poprawne brzmienie, ale bez blasku i dopieszczenia, jakie dawał Jacob Hansen, Endre Kirkesola czy Mika Jussila. Brzmienie adekwatne do muzyki - bez wyrazu.
SIRENIA kompletnie się pogubiła. Słychać, że jakiś pomysł i serce jeszcze jest, bo nie wszystkie kompozycje są tutaj złe, są nawet przebłysk w postaci This Curse of Mine, ogólnie jednak można odnieść wrażenie, że to jest eksperymentalna płyta i przy tym nieco nadęta, próbująca uchodzić za przecieranie szlaków, kiedy tak naprawdę tego nie robi, a powtarza jedynie to, co we Francji jest już od lat. Do tego ze skutkiem dość mizernym.
Courbanowi jak i Brushowi nie można tutaj niczego zarzucić, bo zagrali swoje partie bardzo dobrze, nawet kiedy nie mieli okazji pokazać pełni swoich możliwości, ale ich starania idą na marne fatalnymi samplami Velanda, który widać aż za bardzo zafascynował się AMARANTHE, i to niestety już z tego słabszego okresu.
Ponownie okładka bardzo wymowna, i wokół zgliszczy jest tylko śmierć, zwiastująca koniec, zapoczątkowany już na płycie poprzedniej.
Czy to jednak koniec?
Jeśli zespół nie porzuci sampli i albo nie powróci do muzyki SIRENIA, albo nie zagra płyty lepszej od AMARANTHE, to może to być prawdopodobne, bo KERION na pewno nie zastąpią, tak jak innych zespołów francuskich.
Ja bym wolał usłyszeć kolejne The Seventh Life Path czy Dim Days of Dolor i ich odejście to by była strata dla sceny, tylko czy Veland jest jeszcze w stanie taką muzykę z siebie wykrzesać?

Ocena: 5.7/10

SteelHammer


Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records.
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku
Sirenia - przez SteelHammer - 19.01.2021, 20:32:14
RE: Sirenia - przez SteelHammer - 23.01.2021, 18:47:15
RE: Sirenia - przez SteelHammer - 28.01.2021, 20:25:50
RE: Sirenia - przez SteelHammer - 01.02.2021, 20:26:11
RE: Sirenia - przez SteelHammer - 03.02.2021, 20:23:43
RE: Sirenia - przez SteelHammer - 03.02.2021, 21:02:41
RE: Sirenia - przez SteelHammer - 07.02.2021, 12:17:26
RE: Sirenia - przez SteelHammer - 08.02.2021, 21:11:46
RE: Sirenia - przez SteelHammer - 08.02.2021, 21:43:47
RE: Sirenia - przez SteelHammer - 08.02.2021, 22:39:09
RE: Sirenia - przez SteelHammer - 24.05.2023, 21:10:01

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości