Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Visions of Atlantis - Eternal Endless Infinity (2002)
Tracklista:
1. Intro 00:16
2. Lovebearing Storm 05:24
3. Silence 05:06
4. Mermaid's Wintertale 03:11
5. Lords of the Sea 05:06
6. Seduced like Magic 04:57
7. Eclipse 06:17
8. The Quest 05:38
9. Chasing the Light 04:33
10. Atlantis, Farewell... 03:47
Rok wydania: 2002
Gatunek: Melodic Symphonic Metal
Kraj: Austria
Skład:
Nicole Bogner - śpiew
Christian Stani - śpiew
Werner Fiedler - gitara
Mike Koren - bas
Thomas Caser - perkusja
Chris Kamper - instrumenty klawiszowe
VISIONS OF ATLANTIS powstało w 1995 i działało pod groźną nazwą VIPERA ASPIS. Branie nazwy od jadowitego węża i nie gryzienie prawdopodobnie wyglądało mało metalowo, więc nazwa została zmieniona w 2000 roku. W tym samym roku demo CD zostało puszczone w świat. Zyskali zainteresowanie niemieckiej wytwórni TTS Media Music i w 2002 roku przyszedł na świat debiut.
Mimo że EDENBRIDGE powstało w 1998 roku, to ich wpływy tutaj są niezaprzeczalne, mimo że wykorzystali pewną nowinkę, jaką były duety. Oczywiście poziom zespołów hiszpańskich, które opanowały to chyba do perfekcji nawet nie ma startu, ale jest to dobre. Lovebearing Storm to bardzo dobre otwarcie, od razu starające się zdefiniować styl zespołu, jednak moim zdaniem LORIEN w tym samym roku rozegrało te melodie lepiej, techniczna strona wskazuje jednak jasno na EDENBRIDGE.
Bogner to solidna wokalistka, chociaż niezbyt wyróżniająca się, a Christian Stani momentami jest niestety nieprzekonujący i równie nieciekawy jak Holopainen. Znacznie ciekawszy jest jako wsparcie i w dynamiczniejszych kompozycjach, bo niestety ma problem pociągnąć głosem Silence czy równie powolne Mermaid's Winter, które jest raczej standardową kompozycją NIGHTWISH. Znacznie bardziej interesująco grają, kiedy przyspieszają i Lords of the Sea to typowy, słoneczny i ciepły refren, w tych utworach znacznie ciekawiej też brzmią wokaliści i nie ma męczącej przestrzeni, co najwyżej nie najświeższe pomysły na melodie. Seduced like Magic to ta typowa, naiwna melodia i klimat EDENBRIDGE, ale tutaj wokalnie jest bardzo przeciętnie i momentami to brzmi bardziej jak recytacja.
Quest to Finlandia, słychać to w klawiszach, w melodii i tutaj jest SONATA ARCTICA, Kakko jednak jest tylko jeden i wokalnie nie przekonują. Znacznie ciekawszy jest Chasing the Light, a Atlantis, Farewell to ballada, która ciężarem gitar mogłaby zamykać funeral doom death metalowy album.
Brzmienie jest bardzo przeciętne, momentami fatalne i dość amatorsko wykonane, bo wokaliści potrafią być ciszej niż bardzo cofnięte gitary, a wysunięta jest momentami dość kartonowa perkusja. Jörg Rainer Friede się tutaj nie popisał i może to dobrze, że współpraca nie była przedłużana.
LORIEN wybroniło się znacznie lepiej i miało ciekawsze melodie.
Album został zauważony i bardzo szybko został podłapany przez znacznie większą wytwórnię Napalm Records.
Trzeba było ten kontrakt przypieczętować i w 2004 roku pojawił się kolejny album, w nieco zmienionym składzie.
Takiego psikusa i konsternacji, jaką sprawił zespół chyba nie spodziewał się nikt, ale o tym następnym razem.
Dobry debiut bez przebłysków, niezłymi solami i wokalistami, którzy jednak mogli być lepsi, jednak lata świetlne za LORIEN.
Ocena: 7/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Visions of Atlantis - Cast Away (2004)
Tracklista:
1. Send Me a Light 04:38
2. Cast Away 04:43
3. Lost 03:55
4. Realm of Fantasy 04:00
5. Pharaoh's Repentance 04:28
6. Winternight 05:37
7. State of Suspence 04:43
8. Lemuria 03:42
9. Last Shut of Your Eyes 04:56
Rok wydania: 2004
Gatunek: Melodic Metal/Rock/Nu Metal
Kraj: Austria
Skład:
Nicole Bogner - śpiew
Mario Plank - śpiew
Werner Fiedler - gitara
Mike Koren - bas
Thomas Caser - perkusja
Miro Holly - instrumenty klawiszowe
Napalm Records, jak inne duże wytwórnie, na fali rosnącej popularności EPICA, AFTER FOREVER, NIGHTWISH i innych zespołów szukał czegoś podobnego do swojego ogródka.
Zdążyli pochwycić BATTLELORE, ale to było bardzo ciężkie granie, więc pewnie dla kontrastu wyrwali też VISIONS OF ATLANTIS. Dlaczego nikt poza lokalną wytwórnią nie zainteresował się genialnym LORIEN, które zostawiało takie zespoły jak VISIONS OF ATLANTIS w tyle nie wiadomo, i zapewne nigdy się nie dowiemy.
Zamiast świat poznawać geniusz LORIEN, poznał anty-muzykę VISIONS OF ATLANTIS na płycie Cast Away, która miała premierę 29 listopada 2004 roku.
W tym czasie skład się zmienił, odszedł wokalista Christian Stani i klawiszowiec Chris Kamper. Na ich miejsce znalazło się zastępstwo szybko, ale czy to był dobry wybór?
Send Me a Light wskazuje, że nie. Fatalne, beznadziejne partie klawiszowe brzmią jak parodia i niesmaczny żart. A niedługo po tym śpiewa sam Plank... potężnym, nu-metalowym głosem. To, co robi tutaj Miro Holly przechodzi wszelkie pojęcie i to jest poziom chały lat 70-tych/80-tych. Może w hair metalowej grupie by było coś takiego do przyjęcia, tutaj jednak to kompletna pomyłka. Może wytwórnia chciała mieć w swoim składzie kolejne ATROCITY? Pamiętam były próby porównywania całości do WITHIN TEMPTATION, ale tam jednak nadal był metal. Tutaj bardziej zbliżyli się do rockowej ery ATROCITY i aranżacje klawiszowe i niektóre pomysły ewidentnie przypominają te, użyte na Gemini.
Trochę bardziej metalowo jest w tytułowym Cast Away, gdzie opierają się na EDENBRIDGE i to jeszcze nie jest takie złe, szkoda tylko, że jest więcej takiej muzyki jak Lost. Zwrotki godne największych killerów LINKIN PARK i szkoda refrenu, nawet tak przeciętnego. Coś tam próbują folkować, coś przemycać z NIGHTWISH w Realm of Fantasy, ale jest to strasznie nijakie. Spodnie opadają do wysokości kolan Pharaoh's Repentance i Plank rapuje, jakby był na audycji do KORN albo LIMP BIZKIT.
Czy jest tutaj coś wartościowego? Może Winternight, w którym kopiują NIGHTWISH. Przynajmniej nie masakrują remizowymi klawiszami i oszczędzono breakdance'a Planka. Na pewno nieState of Suspense, gdzie powraca wokalista razem z remizą i refrenem, który próbuje pojednać ATROCITY z NIGHTWISH. Zgody nie będzie nigdy.
Masakrują dziedzictwo EDENBRIDGE w Lemuria, a Last Shut of Your Eyes spokojnie by mogło ozdobić i uświetnić balladowy finał płyt 30 SECONDS TO MARS.
Pod względem brzmienia tylko wysunięty bas jest na plus, cała reszta brzmi po prostu koszmarnie, szczególnie plastikowa perkusja, która nie gra nic ciekawego. Trudno nawet powiedzieć, na kogo zrzucić winę za ten produkt bardziej plastikowy od torby z super marketu, a jeszcze bardziej szkodliwy. Zespół, wytwórnia, wszyscy... Może wszyscy. Dziwny wybór, bo scena nu metalowa wtedy wydawała się być już na półmetku i popularność raczej malała. Tylko Nicole Bogner prezentuje tutaj jakiś poziom, bo zaśpiewała bardzo dobrze i lepiej, niż na debiucie. Szkoda tylko, że do repertuaru tak kiepskiego.
Kompletnie nieudany eksperyment i kompromitacja kompozycyjna. Co dziwne, jakoś zespół to przetrwał, może głównie dzięki fanom dziwadeł metalowych, jednak postanowił już nie iść tą drogą.
Ocena: 2/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Visions of Atlantis - Trinity (2007)
Tracklista:
1. At the Back of Beyond 03:28
2. The Secret 04:10
3. Passing Dead End 04:24
4. The Poem 05:24
5. Nothing Left 03:10
6. My Darkside Home 04:05
7. Wing-Shaped Heart 04:37
8. Return to You 05:14
9. Through My Eyes 04:13
10. Flow This Desert 04:43
11. Seven Seas 04:09
Rok wydania: 2007
Gatunek: Symphonic/Melodic Metal
Kraj: Austria
Skład:
Melissa Ferlaak - śpiew
Mario Plank - śpiew
Wolfgang Koch - gitara
Mike Koren - bas
Thomas Caser - perkusja
Martin Harb - instrumenty klawiszowe
Po wydaniu tragicznego Cast Away w zespole zaszły istotne zmiany. Z grupy odeszli wokalistka Nicole Bodner, gitarzysta Fiedler oraz klawiszowiec Miro Holly, którzy zostali zastąpieni w większości przez debiutantów i jedynie Melissa Ferlaak miała na swoim koncie jakieś osiągnięcia, o ile AESMA DAEVA można uznać za metal.
Trinity zostało wydane przez Napalm Records 5 czerwca 2007 roku.
Materiał w większości został napisany przez nowego gitarzystę Wolfganga Kocha, który ma raczej ogólne pojęcie o muzyce z kręgów NIGHTWISH, LACUNA COIL i EVANESCENCE i kompozycyjnie jest to pójście po najmniejszej linii oporu. Trudno tutaj mówić o wielkim natchnieniu czy geniuszu, bo jest to zwyczajnie muzyka poprawna, oparta na popularnych wzorach i co było na czasie.
Oczywiście gatunkowa poprawność takich utworów jak At the Back of Beyond i Nothing Left witam z otwartymi ramionami. Po takim koszmarze, jak Cast Away, brzmi to dobrze i daje zespołowi nadzieje na przyszłość.
Problemem albumu jest nie tylko poprawność kompozycji, ale i brak elementów ich wyróżniających. Bardzo szybko zlewa się to wszystko w jedną całość i różnice pomiędzy The Secret, Through My Eyes i My Darkside Home są marginalne. Nie pomaga Plank, który śpiewa lepiej niż poprzednio, ale nadal monotonnie i jednowymiarowo, podobnie nowy nabytek zespołu Melissa Ferlaak, która śpiewa dobrze, ale również niczym się nie wyróżnia. Takich utworów jak Flow This Desert razem z NIGHTWISH było setki, może i tysiące, podobnie Seven Seas, nie ma tutaj żadnego nowego czy chociaż ciekawego spojrzenia na gatunek. Nawet nuty własnej interpretacji, która by nadała tożsamości VISIONS OF ATLANTIS. Może do tej pory VOA daleko było do zespołu oryginalnego, ale chociaż próbowali wyjść z cienia EDENBRIDGE i NIGHTWISH, tutaj nie ma nic. Return to You bardzo mocno to podkreśla.
Najlepiej z całego LP wypada The Poem. Najlepszy występ Planka, którego świetnie uzupełnia Ferlaak, bardzo wyraźnie zaznaczona melodia przez orkiestracje, a to wszystko ozdobione subtelnym solem gitarowym oraz partiami Harba. To dobrze zagrana i rozwijająca się ballada, coś, czego w Return to You zabrakło. Najmocniejszy punkt albumu i jedyny powód, dla którego warto do niego wracać.
Mix Jana Vacika bardzo dobry, mastering Mika Jussila solidny, ale to kolejny album Finnvox, z dokładnie takim samym ustawieniem gitary i perkusji, co tylko wzmacnia brak oryginalności.
Bezdyskusyjnie Trinity było krokiem w dobrym kierunku, może nawet i udanym, chociaż efekt końcowy to już niekoniecznie album dobry, tylko zwyczajny i jakich wiele, przy którym słuchacz mało wymagający spędzi czas dobrze i szybko zapomni o tym, co usłyszał, przechodząc do kolejnego albumu VOA albo wielu innych grup female fronted metalu.
Produkt dla szerokiego grona odbiorców, tym razem z jasno określonym targetem.
Ocena: 6/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Visions of Atlantis - Delta (2011)
Tracklista:
1. Black River Delta 04:34
2. Memento 06:38
3. New Dawn 02:59
4. Where Daylight Fails 04:11
5. Conquest of Others 05:37
6. Twist of Fate 04:31
7. Elegy of Existence 03:36
8. Reflection 04:16
9. Sonar 01:27
10. Gravitate Towards Fatality 05:55
Rok wydania: 2011
Gatunek: Symphonic Melodic Metal
Kraj: Austria
Skład:
Maxi Nil - śpiew
Mario Plank - śpiew
Werner Fiedler - gitara
Mario Lochert - bas
Thomas Caser - perkusja
Martin Harb - instrumenty klawiszowe
Wolfgang Koch niedługo po wydaniu Trinity odszedł z zespołu, a na jego miejsce powrócił Werner Fiedler. Zaczęły się roszady składowe, do grupy dołączył Mario Lochert z EMERGENCY GATE i przez grupę przewinęło się kilka wokalistek, co odbiło się na premierze kolejnego albumu grupy.
Ostatecznie wokalistką została wtedy nieznana Maxi Nil i to z nią został nagrany album Delta, wydany przez Napalm Records 23 lutego 2011 roku.
VISIONS OF ATLANTIS odżyło, nadal w stylu EDENBRIDGE i podpierając się NIGHTWISH, jest to zagrane ze znacznie większym zaangażowaniem i energią niż płyty poprzednie. Black River Delta to dobry pokaz jak bardzo zespół się zmienił, jak aktywnym gitarzystą stał się tutaj Fiedler, wspomagając się zagrywkami neoklasycznymi, a wtóruje mu przy tym Holly, który stara się ograniczać do drugiego planu.
Został również położony większy nacisk na orkiestracje, które zrealizowane zostały solidnie, choć nie są to aranżacje wieloplanowe jak wielu grup symfonicznych i jest to tło przewidywalne, wypełniające przestrzeń. Najbardziej istotną częścią kompozycji są w Memento oraz Conquest of Others, gdzie próbują implementować elementy SIRENIA i TRISTANIA z bardziej mrocznym, ostrzejszym odcieniem.
Maxi Nil to był wspaniały wybór i poza paroma mało zauważalnymi wpadkami śpiewa bardzo dobrze, głos pełen ciepła i pasji, bez sztuczności czy siłowania się. No i jest Mario Plank.
Plank zaśpiewał tutaj najlepiej ze wszystkich albumów, ale w tego typu muzyce jest niestety mało interesujący i bardziej by pasował do power thrashu, groove albo metalcore. Są momenty, kiedy brzmi bardzo sztucznie, to słychać w Memento, słychać w Conquest of Others, niemal każdej kompozycji poza delikatnym Twist of Fate. To jest głos zwyczajnie za ciężki do Elegy of Existence.
Jest też delikatna strona EDENBRIDGE w Reflection i szkoda, że rozwija się to tak długo i rozwinięcie nie jest z takim rozmachem, jakiego by się oczekiwało po takiej kompozycji.
Gravitate Towards Fatality to typowe dla płyt z kręgów NIGHTWISH zakończenie. Dobre zakończenie dobrego albumu.
To był jeden z dwóch albumów, za którego sound w lutym 2011 roku odpowiadał Jan Vacik - drugim, wydanym zaledwie 2 dni później był SERENITY. Brzmienie idealnie wyważone, z charakterystycznym umiejscowieniem orkiestracji na planie dalszym, ale nadal wyraźnym zaznaczeniem i selektywnością instrumentów.
Jak zwykle mistrzowska robota.
Oryginalności w VISIONS OF ATLANTIS nie ma co się doszukiwać, bo i nie taki był cel. Miała być muzyka dla tłumów i przyjazna słuchaczowi takich grup jak NIGHTWISH i EDENBRIDGE, a może nawet i próbująca zainteresować SERENITY.
To dobry album, stosunkowo równy i bez przebłysków. I bez eksperymentów, co po "Cast Away" można uznać za sukces.
Ocena: 7.3/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Visions of Atlantis - Ethera (2013)
Tracklista:
1. The Ark 04:29
2. Machinage 03:33
3. Avatara 04:50
4. Vicious Circle 04:28
5. Hypnotized 04:20
6. Tlaloc's Grace 04:05
7. Burden of Divinity 03:39
8. Cave Behind the Waterfall 03:52
9. A.E.O.N. 19th 04:10
10. Bestiality vs. Integrity 04:36
11. Cleric's Emotion 05:08
12. Tlaloc's Grace (Orchestra version) 04:10
Rok wydania: 2013
Gatunek: Symphonic/Modern Metal
Kraj: Austria
Skład:
Maxi Nil - śpiew
Mario Plank - śpiew
Cris Tían - gitara
Fabio D'Amore - bas
Thomas Caser - perkusja
Martin Harb - instrumenty klawiszowe
Niedługo po nagraniu Delta część składu się wykruszyła, tym razem jednak poszukiwania nie trwały długo i do zespołu dołączył nieznany wtedy Christian Hermsdörfer, występujący tutaj pod pseudonimem Cris Tian oraz basista PATHOSRAY i SERENITY Fabio D'Amore. Znalazło się też miejsce dla gości i wystąpił tutaj gościnnie w kilku kompozycjach Roland Navratil i zaśpiewała niedoszła wokalistka grupy, Joanna Nieniewska.
Album wydało Napalm Records 22 marca 2013 roku.
Ethera to zwyczajny i nijaki album, na którym zespół nie potrafi się jasno określić. Jest LACUNA COIL, NIGHTWISH, EVANESCENCE oraz absolutnie nijaki modern metal. The Ark jest prawdopodobnie najlepszy z całej płyty jeśli chodzi o bardziej modern podejście, ale jest to muzyka zupełnie bez mocy jak ostatnie płyty LACUNA COIL.
Tym razem na plus wypada Mario Plank, który śpiewa zaskakująco dobrze w absolutnie wyliczonym i poprawnym Machinage. Pseudometalowych ciągot jest mniej, ale to bardzo dobrze. Maxi Nil również śpiewa bardzo dobrze, chociaż momentami można odczuć zmęczenie i sztuczność, jak w Avatara czy zagrany zupełnie bez emocji i przekonania Hypnotized.
Vicious Circle jako ballada wypada zupełnie nijako nawet w stylistyce bardziej tradycyjnego melodic metalu z elementami symfonicznymi, podobnie absolutnie schematyczny Cave Behind the Waterfall, gdzie kurczowo trzymają się NIGHTWISH. Radiowy Tlaloc's Grace wypada poprawnie, ale tutaj kłóci się konserwatywne podejście do metalu z modern i tutaj Plank już idzie w "nowoczesność" i brzmi to fatalnie. Burden of Divinity to ponownie próba pogodzenia nowoczesności z tradycją, dobrze tutaj śpiewa Nieniewska i szkoda, że już nigdzie więcej się nie pojawiła. A.E.O.N. 19th to wariacja na temat SIRENIA i wypada równie mdło jak wszystko na tym albumie.
Na koniec Clerics Emotion i to ponownie fatalna próba zagrania modern metalu. Zabrakło tutaj wyraźnie zaznaczonej melodii, sample są bardzo przewidywalne i ich wykorzystanie jest co najwyżej przeciętne.
Mix Jakob Grabmayr poprawny, mastering Mika Jussila typowy dla soundu każdego albumu ze stajni Finnvox Studios. Album nie tylko zupełnie nie wyróżnia się na tle kompozycyjnym, ale również w kwestii brzmienia.
Wokaliści zaśpiewali, co mieli zaśpiewać, Fabio D'Amore zagrał, a Cris Tían niemal nieobecny. Zdumiewające, jak bardzo styl gry tego gitarzysty ewoluował w SERENITY i dobrze, że tam zaczął robić karierę, a VOA porzucił niedługo po nagraniu tego albumu.
Każdy zrobił to, co miał do zrobienia i czego od niego oczekiwano. Wyszedł produkt dla mas, który jest poprawny w całym oceanie modern metalu i niczym się nie wyróżnia na tle chociażby AMARANTHE, ani też nie robi wrażenia w zestawieniu z takimi grupami jak TEMPERANCE czy nawet w porównaniu z albumem poprzednim.
Album zebrał mieszane recenzje i Thomas Caser został sam. Zaczęły się roszady składowe, powroty i odejścia, a skład na tyle stabilny, aby nagrać nowy materiał zebrał się dopiero w 2017 roku.
Ocena: 6.1/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Visions of Atlantis - The Deep & the Dark (2018)
Tracklista:
1. The Deep & the Dark 04:08
2. Return to Lemuria 04:09
3. Ritual Night 03:59
4. The Silent Mutiny 03:45
5. Book of Nature 05:21
6. The Last Home 04:14
7. The Grand Illusion 03:42
8. Dead Reckoning 03:53
9. Words of War 03:39
10. Prayer to the Lost 04:11
Rok wydania: 2018
Gatunek: Symphonic Melodic Metal
Kraj: Austria
Skład:
Clémentine Delauney- śpiew
Siegfried Samer - śpiew
Christian Douscha - gitara
Mike Koren - bas
Thomas Caser - perkusja
Gościnnie:
Frank Pitters - instrumenty klawiszowe
Z powodów różnic wizji artystycznej i kierunku zespołu, Thomas Caser został sam. Skład o wokalistów uzupełnił szybko, bo w 2013 roku do grupy dołączyła znana z SERENITY i utalentowana Clémentine Delauney oraz równie dobry Siegfried Samer z rozwijającego się DRAGONY. Do zespołu powrócił oryginalny gitarzysta Werner Fiedler oraz basista Mike Koren, ale ostatecznie udział w nagraniach w 2017 roku wziął udział debiutant Christian Douscha oraz Koren, który odszedł niedługo po nagraniu materiału.
Po 5 latach przerwy studyjnej, nowa płyta została wydana 16 lutego 2018 roku przez Napalm Records.
To, co wyróżnia ten album od wszystkich poprzednich to fakt, że większość materiału nie została skomponowana przez zespół, a przez producenta i klawiszowca sesyjnego, Franka Pittersa, który współpracował już wielokrotnie z DRAGONY.
W większości został nagrany album bardzo spójny, ale jednocześnie też bezpieczny gatunkowo, osadzony mocno w NIGHTWISH, ale i DRAGONY. Ritual Night to poziom naiwności DRAGONY bez wątpienia, a tytułowy The Deep & the Dark to jest delikatny NIGHTWISH i scena fińska, podobnie znakomity w swojej naiwności i prostocie Return to Lemuria. Słodko, lekko, może nawet i radiowo, ale jest to ciekawe połączenie DRAGONY z NIGHTWISH. The Silent Mutiny to ponownie DRAGONY w wersji light, tak jak Words of War, w którym zwrotki są ciekawsze od refrenów, ale to raczej wynika z braku zrozumienia muzyki TEMPERANCE. Dead Reckoning to nic ponad gatunkową poprawność SIRENIA/NIGHTWISH.
Łatwo za to wybrać kompozycje najgorsze, a są to The Grand Illusion, w którym za bardzo idą w pastelowość NIGHTWISH i brzmi to bardzo sztucznie oraz Book of Nature, w którym są echa DRAGONY, bardzo sztampowego i radiowego. Oba te utwory zostały skomponowane przez zespół i to słychać od razu, bo różnica w podejściu i priorytetach jest spora.
Na takich albumach muszą być kompozycje delikatniejsze, i takimi są The Last Home, typowy dla NIGHTWISH, ale dobry The Last Home oraz Prayer to the Lost, który hipnotyzuje swoją rockową lekkością, oczywiście nie tak bardzo, jak to bywa w EDENBRIDGE.
Clémentine Delauney zaśpiewała znakomicie, niewiele jest też do zarzucenia Siegfriedowi Samerowi, u którego słychać spore zaangażowanie i szkoda tylko, że nie miał za bardzo szansy, aby się tutaj wykazać, chociaż nie jest to repertuar, który można by uznać za kompromitujący.
Mastering w wykonaniu Mika Jussila jest w najlepszym razie poprawny, bo jest to typowe brzmienie Finnvox Studios, ale w wersji znacznie, znacznie zmiękczonej i bardzo komercyjnej. Ekspozycja wokalistów na plus, ale kolejny album pokazał, że można było to zrobić lepiej.
Jest to ciekawy album, głównie z tego względu, że jest to pierwszy, który można uznać za spójny, jednocześnie niezbyt odkrywczy. Wolę jednak muzykę niezbyt odkrywczą niż cokolwiek próbowali grać na płytach mniej udanych. Ciekawe, że to zasługa osoby z zewnątrz, która widać miała wizję, czego widać samemu zespołowi wcześniej brakowało.
Niedługo po nagraniu albumu z zespołu odszedł Siegfried Samer, który był bardziej zajęty DRAGONY, ale szybko został zastąpiony przez innego, znakomitego wokalistę, którego można było usłyszeć już w 2019 roku.
Ocena: 7.4/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Visions of Atlantis - Wanderers (2019)
Tracklista:
1. Release My Symphony 07:04
2. Heroes of the Dawn 04:31
3. Nothing Lasts Forever 03:42
4. A Journey to Remember 04:06
5. A Life of Our Own 04:32
6. To the Universe 04:11
7. Into the Light 04:29
8. The Silent Scream 04:00
9. The Siren & the Sailor 04:42
10. Wanderers 03:32
11. At the End of the World 03:36
12. Bring the Storm 04:23
13. In and Out of Love (Armin van Buuren cover) 02:53
Rok wydania: 2019
Gatunek: Symphonic Melodic Metal
Kraj: Austria
Skład:
Clémentine Delauney - śpiew
Michele "Meek" Guaitoli - śpiew
Christian Douscha - gitara
Herbert Glos - bas
Thomas Caser - perkusja
Gościnnie:
Frank Pitters - instrumenty klawiszowe
Tym razem na kolejny album VISION OF ATLANTIS nie trzeba było długo czekać, tak jak na drugiego wokalistę, który został bardzo dobry Michele Guaitoli, który ma doświadczenie w tego typu muzyce, tylko znacznie bardziej bogatej formalnie.
30 sierpnia 2019 roku Napalm Records wydaje kolejną płytę VISIONS OF ATLANTIS.
Tyle samo naiwności, co na LP poprzednim, ale jest mniej bajkowo, fundament rockowy i EDENBRIDGE są tutaj słyszalne. Release My Symphony jest dobre i tak długi utwór rozpoczynający to posunięcie odważne. Duży nacisk położony został na orkiestracje, refreny płyną w melodic metalowym stylu płyty poprzedniej. Elegancji TEMPERANCE mało, ale aranżacje symfoniczne są znacznie bardziej zaznaczone. Heroes of the Dawn to znakomita interpretacja EDENBRIDGE późniejszego okresu, ponownie z delikatnymi naleciałościami TEMPERANCE, które słychać w rozmarzonym refrenie. Niesamowicie udana kompozycja i cudowny duet Guaitoli/Delauney.
Kolejnym kilerem jest To the Universe. Pięknie poprowadzone orkiestracje w stylu TEMPERANCE, bardzo dobry refren i ponownie wzorowa współpraca wokalistów.
O ile A Journey to Remember i A Life of Our Own to udane melodic metalowe utwory mocno inspirowane NIGHTWISH, a Nothing Lasts Forever to poprawna ballada której daleko do wyciskaczy łez TEMPERANCE, to Into the Light i Wanderers to już przeciętniactwo przy pianinie i brzmi to jak wiele innych zespołów female fronted metal. Zupełnie nijakie, podobnie jak The Silent Scream, The Siren and the Sailor i Bring the Storm, w którym wieje mało udanymi kompozycjami SIRENIA i słabszymi płytami VISIONS OF ATLANTIS. At the End of the World w tej stylistyce brzmi najlepiej, ale daleko temu do najbardziej zabójczych utworów tego albumu.
Brzmienie mocniejsze od tego na The Deep & the Dark, znacznie mocniej akcentujące metaliczny, gęsty bas i orkiestracje. Instrumenty nie są tak wyciszone i cofnięte, co jest na plus, podobnie jak ekspozycja wokalistów, którzy śpiewają znakomicie.
Od strony technicznej nie można tutaj wiele zarzucić, bo w nie o to tutaj chodzi, ale skromnych popisów Christian Douscha słucha się dobrze i to jest zmiana na dobre.
Album lepszy od poprzedniego, ale nierówny. Są próby grania różnych rzeczy, ale nie zawsze wypadają dobrze, ale to jest przypadłość tego zespołu od początku istnienia.
Płyną w dobrym kierunku, tylko potrzeba więcej odwagi i zdecydowania.
Ocena: 7.5/10
SteelHammer
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Visions of Atlantis - Pirates (2022)
Tracklista:
1. Pirates Will Return 06:07
2. Melancholy Angel 03:55
3. Master the Hurricane 07:18
4. Clocks 03:55
5. Freedom 04:01
6. Legion of the Seas 04:35
7. Wind Elysium 04:15
8. Darkness Inside 04:30
9. In My World 05:25
10. Mercy 04:27
11. Heal the Scars 03:55
12. I Will Be Gone 05:37
Rok wydania: 2022
Gatunek: Symphonic Melodic Metal
Kraj: Austria
Skład:
Clémentine Delauney - śpiew
Michele "Meek" Guaitoli - śpiew
Christian Douscha - gitara
Herbert Glos - bas
Thomas Caser - perkusja
Po udanej trasie koncertowej i ciepło przyjętym Wanderers oraz Guaitoli, przyszedł czas na kolejny album. Tym razem obeszło się bez zmian w składzie i bez opóźnień, 13 maja 2022 Pirates zostanie wydane przez Napalm Records.
Pirates Will Return to ogromne zaskoczenie. Jest dumnie jak w BLOODBOUND/POWERWOLF, co nie dziwi, bo ten styl symfonicznego metalu zyskuje na coraz większej popularności, jest w tym też coś z TEMPERANCE, Melancholy Angel to TEMPERANCE i WITHIN TEMPTATION i są to zmiany idące w dobrym kierunku. Prosty, chwytliwy refren, znakomite orkiestracje i dobrze zaznaczone, choć niezbyt oryginalna melodia, ale wypada to lepiej od ostatniego SIRENIA, nie wspominając już o NIGHTWISH.
To zaskakujące, jak ten zespół dojrzał i nie spodziewałem się, że stać ich na coś takiego jak Master the Hurricane, w którym epiką i rozmachem zbliżają się do EPICA. To nie jest już symphonic fantasy albumów poprzednich. I Guaitoli w partii środkowej... W takiej muzyce on kwitnie! Nie jest to nic nowego, ale to ciekawszy kurs. Co innego Clocks, który budzi bardzo mieszane uczucia. TEMPERANCE z okresu inspiracji AMARANTHE i wychodzi z tego symfoniczne METALITE. Dobre przejścia, refren jednak jest strasznie dziecinny i nie ma takiej mocy przebicia jak hity AMARANTHE i TEMPERANCE. Wokalnie nie mam zbyt wiele do zarzucenia, bo wszystko zostało zaśpiewane znakomicie.
Freedom to balladowa, gatunkowa poprawność, ale na plus wypada tutaj duet, chociaż zakończenie za bardzo disneyowskie jak na mój gust. Podobnie przerysowany i bajkowy jest Heal the Scars, ale tutaj Delauney jest sama. Legion of the Seas to elegancko płynący symphonic power z ładnym, skandynawskim refrenem, niewiele też można zarzucić Wild Elysium, który nie wychodzi poza standardy power wolniejszych temp. Darkness Inside to przebojowość KRYPTERIA, ładny jest utrzymany w klimacie TEMPERANCE In My World, ale nie porywa, podobnie jak schematyczny Mercy. I Will Be Gone to klimaty AFTER FOREVER i WITHIN TEMPTATION. Dobre i obiecujące, jeśli chodzi o przyszłość zespołu, choć przewidywalne i oklepane.
Po latach podziękowano za współpracę Mika Jussila i nie ma miękkiego soundu Finnvox Studios, zastąpił go znakomity Jacob Hansen. Ten zespół tak nie brzmiał nigdy i wyciągnął on wiele z tego zespołu. Rzeczy, którzych nie spodziewałem się usłyszeć.
Brzmienie jest mocne i selektywne, blachy grzmią, i nie tylko podkreśla dojrzałość materiału, ale i samego zespołu. Thomas Caser tak żywo nie grał w tym zespole nigdy i ma sporo energii. Douscha nieśmiało stara się gitarowo urozmaicać kompozycje i dobrze mu to wychodzi. To kontynuacja kierunku obranego na Wanderers i pozostaje liczyć na więcej.
Album równy kompozycyjnie, bez wybitnych mielizn, ale killerów nie ma też zbyt wielu. Schematycznie, przewidywalnie, ale dobrze zagrane.
Wydawało się, że VISIONS OF ATLANTIS przez te wszystkie lata woli trzymać się na uboczu i swojej wypracowanej przez lata niszy, tym LP zaskoczyli i wypłynęli na szerokie wody, sięgając po inspiracje dalej niż EDENBRIDGE i NIGHTWISH i odświeżając nieco swój sound i image.
Może bez innowacji, ale bez wątpienia jest to najlepszy album, jaki ten zespół nagrał.
Chwała piratom i oby nadal pływali pod tą banderą, jedynie dopracowując styl.
Ocena: 7.9/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records.
Dołączył: 15.09.2019
Liczba postów:977
Visions of Atlantis - Pirates II - Armada (2024)
Tracklista:
1. To Those Who Choose to Fight 02:14
2. The Land of the Free 04:33
3. Monsters 03:35
4. Tonight I'm Alive 04:08
5. Armada 04:03
6. The Dead of the Sea 07:15
7. Ashes to the Sea 03:37
8. Hellfire 04:43
9. Collide 03:13
10. Magic of the Night 04:08
11. Underwater 04:17
12. Where the Sky and Ocean Blend 07:15
Rok wydania: 2024
Gatunek: Symphonic Melodic Metal
Kraj: Austria
Skład:
Clémentine Delauney - śpiew
Michele "Meek" Guaitoli - śpiew
Christian Douscha - gitara
Herbert Glos - bas
Thomas Caser - perkusja
Thomas Caser powraca z tą samą załogą na statku VISIONS OF ATLANTIS, ponownie pod banderą Napalm Records, którego premierę wyznaczono na 5 lipca 2024 roku.
Piracki adventure metal okazał się dla VISIONS OF ATLANTIS strzałem w dziesiątkę, umieszczając ich w końcu na mapę niczym nieodkrytą wyspę i po premierze którego pojawiło się kilku naśladowców. W drugiej części Piratów jest wszystkiego więcej. Jest więcej przygody, jest więcej melodii, pompatycznych, koncertowych i łatwo zapadających w pamięć melodii. Pilotujący ten LP Monsters zaskoczył tym, jak sprawnie wykorzystali ograny już motyw, nadając temu klimat znakomitego TEMPERANCE, co zapewne jest również zasługą Michele "Meek" Guaitol, który jest w formie mistrzowskiej i śpiewa lepiej niż na ostatnim albumie TEMPERANCE.
Clémentine Delauney jest równie znakomita. Piękny głos bez przesadnego przesłodzenia czy wysokich rejestrów i to jej najlepszy występ jak do tej pory. Jak pięknie śpiewają w Tonight I'm Alive z arabskimi motywami, które zostały wplecione z większą gracją niż na ostatnim albumie MYRATH. Armada to kolejny celny wystrzał z dział w klimacie TEMPERANCE i zagrany z równą elegancją. W porównaniu z częścią pierwszą, te melodie są nie tylko lepiej wyeksponowane, ale i znacznie ciekawsze, tak jak bombastyczne refreny. Jest tutaj jeszcze więcej klimatu przygody i obranie sprawdzonych pomysłów z TEMPERANCE zaowocowało jeszcze ciekawszym albumem. Nie można zapominać o bardzo dobrym The Land of the Free, który idealnie tworzy klimat. Christian Douscha też tutaj jest bardzo aktywny i jego sola gitarowe są bardzo dobre, podobnie jak gra Thomasa Casera ma w sobie więcej mocy i pasji.
Ashes to the Sea to znakomita, podniosła ballada z cudownymi duetami i bardzo prostym, ale szybko zapadającym w pamięć refrenem pełnym rozmachu. Jak piękne w swojej delikatnie malowanej progressive metalowej nostalgii jest Collide z wycofanym motywem modern, bardzo udany jest Magic of the Night w stylu TEMPERANCE, ładna jest też druga ballada Underwater, w której Clémentine Delauney występuje sama. Najsłabszy na tym LP Hellfire jest udany, chociaż nieco zachowawczy w refrenie i orkiestracje nie są tutaj tak dopracowane jak w pozostałych utworach.
Na koniec Where the Sky and Ocean Blend, który jest udanym, niedłużącym się zakończeniem, pastelowym i takim, jakiego należało się po tym concept albumie spodziewać.
Za brzmienie odpowiada Mistrz Jacob Hansen i niewiele jest tutaj do dodania. Mistrz.
Znakomicie zaśpiewane, z ciekawszymi melodiami i refrenami oraz większą dozą przygody. Druga część podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej i na ten moment jest to najlepszy LP VISIONS OF ATLANTIS. Rozwijają się w dobrym kierunku i pozostaje tylko liczyć, że nie zboczą z obranego kursu.
Ocena: 8.5/10
SteelHammer
Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Napalm Records.
|