Black Sun Aeon
#1
Black Sun Aeon - Darkness Walks Besides Me (2009)

[Obrazek: R-4594066-1369399354-2175.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Chapter 1: A Song for the Introduction 01:24
2. Chapter 2: A Song for My Wrath 04:56
3. Chapter 3: A Song for My Demise 05:58
4. Chapter 4: A Song for My Sorrow 06:01
5. Chapter 5: A Song for My Weakness 04:47
6. Chapter 6: A Song for This Winter 05:39
7. Chapter 7: A Song for My Illness 04:46
8. Chapter 8: A Song for My Funeral 06:17
9. Chapter 9: A Song for the One Who Passed Away 4.9.2008 04:13

Rok wydania: 2009
Gatunek: Melodic Doom/Death Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Tuomas Saukkonen - śpiew (dark i growl), gitary, bas, instrumenty klawiszowe, perkusja
Mikko Heikkilä - śpiew (clean vocals)

Obok ABLAZE IN HATRED zapewne jedna z najciekawszych pozycji z tego roku w kategorii doom/death w melodyjnej melancholijnej odmianie z Finlandii.

Jest to debiut zespołu, który składa się w zasadzie z Tuomasa Saukkonena, który znany jest z BEFORE THE DAWN oraz zaproszonych gości ze światka doom, death, black i gothic z Finlandii. Za czyste wokale odpowiedzialny jest Mikko Heikkilä znany z gothic metalowego SINAMORE, reszta to dzieło Saukkonena. Wśród gości też Tomi Koivusaari (AMORPHIS), który zaśpiewał w "A Song for My Sorrow".
Album cięższy niż granie BEFORE THE DAWN, szczególnie w porównaniu z dosyć rockowym LP ostatnim. Ma formę opowieści złożonej z rozdziałów, utwory rozpoczynają się łagodnymi wstępami, po czym mamy klasyczny melodyjny doom death z elementami dark i gothic metalu. Wolno i z rozmysłem stopniowo rozwijana jest cała opowieść, a dużym atutem są przeplatane partie łagodne i ciężkie o posępnym niepokojącym klimacie.
Opowieść o wewnętrznych przemianach człowieka, pełna zadumy i melancholii.
Jak zwykle pewnym problemem jest growlowy wokal lidera, który w tym aspekcie nigdy nie brylował. Goście jednak wspierają go dzielnie i płyta jest udana.
Wykonanie instrumentalne całościowo bardzo dobre, ale nie wszystkie utwory jednakowo atrakcyjne pod względem melodii. Samo brzmienie mimo starannej produkcji nieco sterylne, co słychać szczególnie w partiach gitary akustycznej. Heikkilä prezentuje się tu bardzo dobrze i wypada ciekawiej niż w macierzystym zespole.

Wartościowy album dla fanów gatunku, po raz kolejny podkreślający wysoki poziom, jaki reprezentują w tej stylistyce zespoły fińskie. Album smutny i osobisty, wyraźnie stworzony jako odskocznia od tego, co obecnie Saukkonen robi w swoim zespole.


Ocena: 7.5/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Black Sun Aeon - Blacklight Deliverance (2011)

[Obrazek: R-4315960-1361548986-6906.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Brothers 06:38
2. Solitude 05:25
3. Sheol 05:38
4. Oblivion 04:46
5. Horizon 05:24
6. Wasteland 06:23
7. Nightfall 07:17

Rok wydania: 2011
Gatunek: melodic doom/death/gothic metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Tuomas Saukkonen - gitary, bas, perkusja, growl
gościnnie:
Janica Lönn - śpiew (wokal żeński)
Mikko Heikkilä - śpiew (clean)
Mynni Luukkainen - śpiew(growl), (“Brothers” i “Wasteland”)
Saku Moilanen - instrumenty klawiszowe

Poprzedni album Saukkonena to dwie płyty i każda z innym rodzajem ciężkiej klimatycznej muzyki. Tym razem to jeden CD i jeden styl stanowiący wypadkową tego, co zespół grał poprzednio. Dwa, a może nawet trzy w jednym. Brutalność, melodia i klimat. Zarówno melodic doom/death jak i dark coś z gothic i dużo death metalu, melodyjnego gdzieś chwilami przypominającego gothenburg, ale i ostrzejszą wersję INSOMNIUM.
Te gitary w tle wygrywają uporczywie powtarzalne motywy, na pierwszym planie miażdżą, a wokal jest mocarny, potężny i bezlitosny. Nie ma tu mruczenia funeral doom death, jest brutalnie, ale jak to w BLACK SUN AEON przemyka także żeńska wokaliza i misterne spokojne zagrywki gitary akustycznej, jak w końcówce "Brothers" przy czy lepszego otwarcia trudno sobie życzyć.
Ten album jest prostszy niż poprzedni i słyszalnego na"Routa" progresywnego podejścia w zasadzie nie ma, co nie znaczy, że kompozycje nie są urozmaicone i nie obfitują w niespodzianki. Do tego Saukkonen już zdążył przyzwyczaić i konsekwentnie trzyma się tego nadal. W "Solitude" piękny wokal kobiecy Janicy Lönn z niestety niemogącego się przebić LUNAR PATH wchodzi niespodziewanie po serii ciężkich wolnych riffów doom/death, potem czysty śpiew Heikkilä i melancholia, klasyczna fińska melancholia z ozdobnikami gitarowymi zaczerpniętymi z grania SATURNUS. Miękkie ciepłe wyraziste gitary, odległe tło klawiszowe wypełniające przestrzeń...
Jest to jednak granie bez słodzenia i "Sheol" jest okrutny i pełen blastów, ale i pięknie ubarwiony melodią dla kontrastu. To mocna broń BLACK SUN AEON te kontrasty, kontrapunkty i nagłe zderzenia surowości i czegoś niespodziewanego jak w tym wielogłosowym celowo niezbyt zgranym chórze, tym bardziej robiącym wrażenie. Co do "Oblivion" ...jakież to fińskie w tym ciepłym klimacie do tego wzbogaconym partiami żeńskimi kluczowymi i o folkowo/epicko medievalowym zabarwieniu. "Horizon" kruszy i walcuje i to najbardziej rasowy melodic doom/death, jaki sobie można wyobrazić, także i z powodu pianina i czystych wyważonych partii wokalnych nieśmiałych w stosunku do tego grobowego, ale równocześnie wściekłego growla. Sporo mieszają i tym razem gustownie i płynnie kompozycja przechodzi w heavy/gothic spod znaku ENTWINE chociażby, jednak ciężar gatunkowy większy, nawet w samej masywności warstwy instrumentalnej podłożonej pod typowy gothic rockowy wokal.
Album dla fanów HIM ma jednak tylko kilkuminutowe fragmenty, bo "Wasteland" to kolejny morderczy atak w stylu black/death/gothic, ciemny, ponury, ale równocześnie ta melodia jest znakomita i pełna rozpaczy i jakby wszystko toczy się w dwóch planach, na dwóch płaszczyznach i w dwóch wymiarach, co jest z pewnością zasługa instrumentów klawiszowych Moilanena.
Ładne spokojne intra to także atut tej płyty. Takie pojawia się w "Nigtfall" znów z wokalem żeńskim i łagodną osobistą opowieścią wokalną przekształcającą się w duet. Nie ma kolosa na zakończenie, jest uroczy melodyjny ciężki numer i trzeba przyznać, że jeśli chwilami forma frontmana SINAMORE Mikko Heikkilä jest na tym LP odrobinę słabsza, to na pewno nie w tej kompozycji.

Tego albumu nieco się obawiałem. Obawiałem się, że Tuomas Saukkonen może dołączyć do legionu grup grających death metal z naleciałościami innych gatunków, zazwyczaj mało strawny zarówno dla fanów pure death jak i miłośników czystej melodii.
Obawy okazały się bezpodstawne i BLACK SUN AEON zaprezentował melodyjny ciężki klimat z najwyższej półki, starannie przemyślany w konstrukcjach utworów, więcej niż bardzo dobrze zagrany i zaśpiewany (ze wskazaniem na growl i female vocal) i zrealizowany na wysokim poziomie. Klarowne, mocne brzmienie w pełni odpowiada stanowczości w wyrażaniu tu różnych emocji, a tam gdzie dominuje melancholia, depresja i smutek w procesie produkcji dodano promyczek słońca i nadziei.
Saukkonen skomponował i zagrał to, co wychodzi mu najlepiej i co zwróciło uwagę na BLACK SUN AEON już od pierwszej płyty - melancholijne wysmakowane w formie kompozycje w oprawie ciężkich riffów. Rasowe, klasyczne i zgodne z oczekiwaniami fanów takiej muzyki przygotowanych także na dawkę brutalności. Tym razem proporcje zostały wyważone idealnie i ten album jest godny szczególnego polecenia jako jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy w takiej stylistyce roku 2011.


Ocena: 9,8/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Black Sun Aeon - Routa (2010)

[Obrazek: R-4253828-1361548778-5395.jpeg.jpg]

Tracklista:
Disc 1 - Talviaamu
1. Core of Winter 05:25       
2. Frozen 05:47     
3. Sorrowsong 06:26     
4. Routa 05:16       
5. Wreath of Ice 04:31     
6. Dead Sun Aeon 06:01     
7. Cold 05:44           
Disc 2 - Talviyö
1. Funeral of World 07:17     
2. River 04:27     
3. Frozen Kingdom 05:07     
4. Wanderer 04:57
5. The Beast 05:52       
6. Silence 04:42     
7. Apocalyptic Reveries 07:26

Rok: 2010
Gatunek: Melodic Doom/Death Metal
Kraj: Finlandia

Skład:
Tuomas Saukkonen - śpiew, gitar, bas, perkusja, instrumenty klawiszowe

Gościnnie:
Mikko Heikkilä - śpiew
Janica Lönn - śpiew

Debiut BLACK SUN AEON był dobry, ale zabrakło solidnych melodii i jednak nieco kulało pod względem sterylności i wykonania.
Zaledwie rok po debiucie, nagrany został kolejny, dwupłytowy album, który wzbudzał pewne wątpliwości, bo jednak został stworzony dość szybko i wyszło 80 minut muzyki.
 
Zaczyna się wybornie i Core of Winter wraz z Frozen to wyborne kompozycje, smutne, przestrzenne i wybornie zrealizowane. Mikko Heikkilä śpiewa pięknie i tworzy wspaniały duet z Saukkonenem, który momentami nawet mu ustępuje pierwszego planu.
Te kontrasty to prawdziwa potęga, tak jak ta charakterystyczna, smutna gitara. Oczywiście są i wybuchy agresji i ściany gitarowe i Routa może jest nawet zagrana za mocno i za ostro, ale to nadal solidnie wykonana sieczka, od tego momentu jednak zaczynają się nierówności albumu.
Mikko powraca w Wreath of Ice i czaruje, jednak sama kompozycja jest niestety dość pusta i niesamowicie powściągliwa w środkach, a szkoda. Dead Sun Aeon to gościnny występ Janica Lönn z nieistniejącego już gothic metalowego LUNAR PATH i to jest typowy gothic metal z żeńskimi wokalizami. Dopiero pod koniec Saukkonen się udziela, ale formą nie powala.
Cold to typowy gothic metal fiński z inspiracjami HEAVENWOOD i PARADISE LOST, ale to znów kompozycja tylko dobra.
I tym akcentem kończy się część pierwsza i rozpoczyna agresywna część druga.
Od razu słychać zmianę w brzmieniu i nie jest już tak czyste i ostre i uległo lekkiemu zmiękczeniu, jednocześnie muzyka jest znacznie agresywniejsza, mroczna i ocierają się o NOVEMBERS DOOM, co słychać w cięższych partiach Funeral of the World, ale tutaj jeszcze jest Mikko, aby nieco przeciąć ten gęsty klimat. Więcej ND jest w River, ale Saukkonen to nie Khur i to niestety słychać.
To jest solidnie zagrane, ale prawdziwą, agresywną petardą obu albumów jest Frozen Kingdom. Budowanie napięcia, aby nagle zaatakował huragan energii. Mocna melodia, szaleńczy klimat i tempo, prawdziwa kwintesencja klimatycznej brutalności, czerpiąca garściami z najlepszych death metalowych tradycji. Prawdziwy killer.
Przy tym Wanderer to tylko dobry walec. The Beast to transowość i hipnotyczność, zagrane bardzo prosto, z kolei Silence to chyba zapowiedź płyty BEFORE THE DAWN, ale zagrane to jest raczej przeciętnie.
Na koniec walcowaty i ociężały Apocalyptic Reveries i szkoda, że to jedynie instrumental, który nie musiał wcale trwać 7 minut.
 
Popełnionych zostało kilka błędów pod względem produkcji, która momentami jest za miękka i widać nie tylko ja tak uważałem, bo na kolejnej płycie zespół miażdżył brzmieniem.
Saukonnena albo się lubi jako wokalistę, albo nie i tutaj żadnych nowości nie należy po nim oczekiwać, za to Mikko śpiewa fenomenalnie i szkoda, że tylko na połowie płyty.
Strasznie nierówny album, wykonany na bardzo wysokim poziomie, ale połowy kompozycji tak naprawdę mogłoby nie być i by był jeden bardzo równy 40 minutowy album, wyszedł kolos na glinianych nogach.
Za każdym razem, kiedy słucham tego albumu i przy pierwszych kompozycjach pierwszej płyty łapię się na tym, że chciałbym dać wyższą notę, ale przy Routa już zaczyna się psuć i album boleśnie przypomina, dlaczego trudno go wycenić na więcej niż bardzo dobry.
A chciałoby się więcej, bo Frozen Kingdom to absolutne morderstwo.
 

Ocena: 8/10
 
SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości