Nightmare (Fra)
#1
Nightmare (Fra) - Waiting for the Twilight (1984)

[Obrazek: R-4042563-1499610910-7640.jpeg.jpg]

1. Trust a Crowd 04:12
2. Waiting for the Twilight 03:43
3. Too Late 04:19
4. Royal Death 03:10
5. Drive Down to Hell 04:12
6. Lord of the Sky 04:41
7. The Legend 04:08
8. Fool on the Scene 04:17

Rok wydania: 1984
Gatunek: heavy metal/power metal
Kraj: Francja

Skład zespołu:
Christophe Houpert - śpiew
Nicolas De Dominicis - gitara
Jean Stripolli - gitara
Yves Campion - bas
Jo Amore - perkusja

W latach 80tych większość najważniejszych zespołów francuskich preferowała język ojczysty, a grup śpiewających po angielsku było niezbyt wiele. Wśród nich najbardziej znany jest NIGHTMARE z Grenoble, który zresztą jako grupa grająca mocny heavy/power dokonała udanego come backu w XXI wieku. Jego skład jako grupy heavy metalowej ustabilizował się w roku 1980."Waiting for the Twilight " to debiut tego bandu, skromny trwający nieco ponad pół godziny album, wyrażający fascynację zarówno tradycyjnym heavy tego okresu, jakie proponowały zespoły z Europy, jak i speed/power stanowiącym odwzorowanie nagrań ekip z USA czy holenderskiego MARTYR. Wydany został przez brytyjską wytwórnię Ebony Records we wrześniu 1984

NIGHTMARE swojego debiutu wstydzić się nie musi. Bardzo dobry wokalista o specyficznym głosie i manierze śpiewania z nutką dramatyzmu. Dwaj gitarzyści perfekcyjnie ze sobą współpracujący i grający naprzemienne sola oraz pracująca z ogromnym wyczuciem sekcja rytmiczna. Krótkie zwarte kawałki pełne pędu, energii i wbijających się w mózg melodii jak w kapitalnie otwierającym "Trust a Crowd". Ten numer ma coś w sobie z najlepszych wzorów NWOBHM, choć zespół nie należał do podszywających się pod nurt ekip spoza Wielkiej Brytanii.
Angielska rytmika i lekko epicki styl słyszalny jest w "Too Late", słychać również, że chórki to mocna strona tego zespołu co potwierdza łagodniejszy cieplejszy w melodii "Royal Death". Epickość, gdy występuje jest bardzo elegancka i podana z ogromną swobodą i lekkością i wspaniale rozegrano to w "Drive Down to Hell" z przepięknym wzniosłym i dumnym refrenem. Te melodie to potężna broń grupy i podkreślone pełnymi treści solami gitarowymi dopowiadającymi historię dają takie poruszające numery w umiarkowanych tempach jak "Lord of the Sky". Odważnie galopują w rycerskim "The Legend" i w amerykańskim stylu nacierają w "Fool on the Scene" wkładając w to więcej serca niż BROCAS HELM.
Jest to bardzo równy album, na którym ani razu nie zeszli z drogi true grania w kierunku radiowych piosenek na listy przebojów. Grają heavy metal, bez łzawych ballad i bez kombinowania i udziwnień, a za to pełen wdzięku bez wdzięczenia się. Nie pozują na twardzieli ani nie upodabniają się do zespołów niemieckich i żadnej z kompozycji nie można nazwać siłową czy toporną.
Brzmienie może nie jest najlepszą stroną tego albumu i pod tym względem można mieć różne zastrzeżenia, jednak metalowe realia początkujących zespołów francuskich były wówczas takie, a nie inne.

Jedna z najlepszych płyt angielskojęzycznych z tradycyjnym metalem z Francji lat 80tych i w tym zakresie narodowa klasyka.


Ocena: 9,2/10

5.08.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Nightmare (Fra) - Power of the Universe (1985)

[Obrazek: R-2397115-1340460594-1150.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Running for the Deal 04:31
2. Diamond Crown 03:54
3. Prowler in the Night 04:46
4. Power of the Universe 04:13
5. Let's Go 03:25
6. Judgement Day 04:43
7. Princess of the Rising Sun 03:33
8. Invisible World 06:18

Rok wydania: 1985
Gatunek: heavy metal/power metal
Kraj: Francja:

Skład zespołu:
Jean-Marie Boix - śpiew
Nicolas De Dominicis - gitara
Jean Stripolli - gitara
Yves Campion - bas
Jo Amore - perkusja

Jest to druga płyta NIGHTMARE, jednego z najlepszych, jeśli nie najlepszego angielskojęzycznego zespołu francuskiego lat 80tych. Zespół wydał ten album na podstawie kontraktu z brytyjską Ebony Records w maju 1985 roku.


Tym razem zespół wystąpił z nowym wokalistą Jean-Marie Boix, który początkowo występował w BRONX do 1983 roku. Jeśli porównać go do poprzednika Christophe Houperta to dysponował głosem nieco mocniejszym, śpiewał drapieżniej, ale bardzo ładnie wychodziły mu wszelkie górki i często z tego korzystał. W znacznej mierze dominował on nad dwoma gitarami, minimalnie stłumionymi i tworzącymi dla niego ścianę nieskomplikowanych, ale zgrabnie powiązanych riffów. De Dominicis i Stripolli nadal jak i na poprzedniej płycie grają mnóstwo dopracowanych, pełnych treści solówek. Sekcja rytmiczna bez zwracania na siebie nadmiernej uwagi spokojnie punktuje na drugim planie.
I tym razem NIGHTMARE powala dawką znakomitych melodii, tradycyjnych heavy melodii o lekko epickim charakterze, gdzie sposób wyrażania się łączy cechy IRON MAIDEN i grup amerykańskich takich jak LIEGE LORD chociażby. Zespół gra elegancko i z dużą pewnością siebie, unikając brutalności i prostactwa. Świetnie prezentuje się otwieracz "Running for the Deal" w umiarkowanie szybkim tempie, zresztą zespół na tym LP w speed manię się nie bawi. Niszczą w średnim tempie w "Diamond Crown", a sola są tu chyba najlepsze na płycie. Lawina a do tego ekstatyczny krzyk Boixa. Klasyka. Podobnie jak numer tytułowy z pięknym połączeniem uroczystej melodii w stylu true epic i pełnego żaru wykonania wokalnego.
"Let's Go" to po prostu metalowy let's go w umiarkowanym tempie z chóralnym skandowaniem tytułu w refrenie i spokój, z jakim to zagrano oraz wycyzelowanie tego prostego kawałka jest wyborne. To samo można odnieść do "Judgement Day", tu jednak jest surowiej i to słychać w oszczędnej formie, przy czym perkusja jest w tej prostocie pomyślana znakomicie. Najsłabiej prezentuje się "Prowler in the Night", gdzie jakby zabrakło pomysłu na powiązanie nośnego refrenu z przeciętną melodią przewodnią zwrotek. Duch NWOBHM unosi się nad "Princess of the Rising Sun", pełnym wdzięku i luzu rokendrola przy ścisłym trzymaniu się kanonów classic metalu równocześnie. Po raz pierwszy też NIGHTMARE zaprezentował dłuższy song o łagodnym wyrazie z delikatnym śpiewem, akustycznym wstępem, smutnawy i romantyczny "Invisible World". Takie kompozycje na albumach, zwłaszcza brytyjskich i holenderskich były w tym czasie musem i NIGHTMARE zagrał podobnie, podkreślając metalowy charakter czasem energiczniejszymi gitarowymi fragmentami.

Brzmienie jest nieco mocniejsze niż na debiucie, gitary ostrzejsze, ale nadal miękko brzmią w czasie dłuższych wybrzmiewań. Produkcyjnie do ideału daleko, sekcja rytmiczna odwrotnie niż na większości LP tego okresu raczej cicha i może nawet zbyt cicha.
Doskonale pomyślane melodie, elegancja i lekkość wykonania oraz wokalista zdecydowanie z najwyższej półki. Płyta ustaliła pozycję NIGHTMARE na scenie francuskiej na wysokim miejscu, przy czym był to także jeden z nielicznych zespołów śpiewających po angielsku, który cieszył się popularnością poza krajem.
Potem jednak grupie się nie wiodło. Jean-Marie Boix z przyczyn zdrowotnych opuścił zespół w 1986, na krótko dołączając jeszcze raz do BRONX. Zmarł w roku 1997 po ciężkiej chorobie i pozostał w pamięci jako jeden z najbardziej niespełnionych nie z własnej winy wokalistów francuskich lat 80tych. Próba zastąpienia go Tomem Jacksonem z brytyjskiego PRAYING MANTIS nie przyniosła efektu i zespół się w 1987 rozwiązał.
Powrócił w 1999 jako grupa grająca power metal i do dziś stanowi europejską czołówkę power w agresywniejszej odmianie.


Ocena: 9,2/10

9.08.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Nightmare - Cosmovision (2001)

[Obrazek: R-12232493-1535030337-2907.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Roads to Nazca 00:59
2.Cosmovision 03:48
3.Corridors of Knowledge 03:46
4.Spirits of the Sunset 03:54
5.The Church 03:47
6.Behold the Nighttime 04:53
7.Necropolis 04:14
8.The Cemetary Road 04:53
9.Kill for the New Messiah 04:09
10.The Spiral of Madness 06:20
11.Last Flight to Sirius 05:22
12.Riddle in the Ocean 05:25

rok wydania: 2001
gatunek: symphonic heavy/power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Jo Amore - śpiew
Nicolas De Dominicis - gitara
Jean Stripolli - gitara
Yves Campion - bas
Daniel Amore - perkusja
oraz :
Stéphane Rabilloud - instrumenty klawiszowe
Terje Refsnes - instrumenty klawiszowe, orkiestracje



Ze Złotych Lat 80 tych we Francji grup, które powróciły na przełomie stuleci w przeciwieństwie do Anglii nie było wiele. NIGHTMARE był jedną z tych ekip i reaktywował się  w 1999 w niemal oryginalnym składzie, przy czym Joe Amore przejął obowiązki wokalisty, a perkusję po nim przejął jego brat David.

NIGHTMARE nie zdecydował się na odtwarzanie stylu w jakim grali w latach 80tych, zresztą moda na to jeszcze nie nadeszła. Grupa postanowiła zagrać coś innego, nietypowego i hybrydowego i w efekcie powstała płyta "Cosmovision" stanowiąca wysmakowane połączenie heavy/power metalu i metalu symfonicznego. To co związane z heavy/power pozbawione jest niemieckiej toporności, a co to symfoniczne nie jest klawiszową fontanną włoskiego fantasy power.
Płyta "Cosmovision" ukazała się w październiku 2001 nakładem Napalm Records.

Wypracowali tu własny styl, gdzieś porównywalny do ADAGIO, ale bez ciągot progresywnych i jest cały wrażenie bogato zaaranżowanego power metalu w mocniejszej odmianie, także za sprawą męskiego, głębokiego i zadziornego głosu Joe Amore, który okazał się jeszcze lepszym wokalistą, niż był perkusistą. Trzeba przy tym oddać, że jego brat godnie go w sekcji rytmicznej zastąpił. Na pewno kolejnym atutem są wysokiej klasy chórki wykonane przez za proszonych gości.
Klimatyczne intro Roads to Nazca prowadzi do fenomenalnego Cosmovision, gdzie bardzo atrakcyjna melodia wspierana jest symfonicznymi wstawkami o bardzo wysmakowanej formie, choć be z komplikowania tego i czytelność utworu bardzo na tym zyskuje. Od razu ma się wrażenie obcowania z muzyką swoistą i niepowtarzalną, muzyką o specyficznym heroicznym klimacie, ale na pewno nie w stylistyce rycerskiej. Jest w tym swojego rodzaju epicka poetyka i to słychać w dynamicznych, rytmicznych Corridors of Knowledge i Spirits of the Sunset czy też Behold the Nighttime z mocarnym refrenem. Tak, ta kompozycja jest tu równie wyjątkowa jak tytułowy Cosmovision.
Budują także niepokojący klimat w cięższym, wolniejszym The Church i to jest bez wątpienia kompozycja gdzie heavy/power dominuje, a nośny miarowy refren przypomina najlepsze kompozycje DIO. Zresztą Amore śpiewa tu bardzo podobnie do Dio. Niepokojąca atmosfera i mrok dominują w Necropolis, i podkreślają to tak symfonizacje jak i chóry i następny The Cemetary Road stanowi jednoznaczną kontynuację tego stylu. Dynamiczne power metalowe Kill for the New Messiah i Last Flight to Sirius mają z kolei te cechy, które stały tak niebawem rozpoznawalne dla francuskiego progressive power metalu, czyli eleganckie budowanie melodii, nacisk na dramatyzm w refrenie i starannie dobrane do kompozycji solo gitarowe. Wysmakowane chóry w The Spiral of Madness stanowią główny atut i podobnie w metalu francuskim wykorzystywał to także ADAGIO.
Chyba nieco rozczarowujące  zakończenie ma ta płyta i tym razem Riddle in the Ocean choć bardzo ciekawy w refrenie, ma nieco za mało dynamiki jak kompozycję zamykającą, albo jest za mało uroczysty i mógłby być wolniejszy.Także chóry tym razem nie takie ciekawe jak w wielu wcześniejszych utworach, choć samo powiązanie planu drugiego z pierwszym jest chyba najlepsze na całej płycie. Oczywiście to takie trochę szukanie dziury w  całym, bo ogólnie jest to utwór bardzo dobry, szczególnie drugiej części.

Robią wrażenie tak orkiestracje Norwega Terje Refsnesa jak i Francuza Stéphane Rabillouda, który i był i nie był oficjalnym członkiem NIGHTMARE w latach 1999-2001. Bez przesytu, bez przesady, z umiarem w wolnych od gitar miejscach się te frapujące ornamentacje zazwyczaj pojawiają.
Dopieszczona produkcja to zasługa norweskiego mixu Terje Refsnesa i niemieckiego masteringu Ulfa Horbelta. Soczysty sound, swoisty, rozpoznawalny, przejrzysty w planach dalszych i mocny w ostrych gitarach.
Progresywne inklinacje zespołu nie są tu jasno wyrażone, ale już kolejna płyta "Silent Room" z roku 2003 to trudny album z metalem progresywnym, inspirowany FATES WARNING i QUEENSRYCHE.


ocena: 8,9/10

new 13.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Nightmare - The Dominion Gate (2005)

[Obrazek: R-11158348-1581818952-3883.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Temple of Tears 04:05
2.A Taste of Armageddon 04:12
3.Messenger of Faith 05:01
4.Secret Rules (Beati Paoli) 04:53
5.The Dressmaker 06:18
6.Endless Agony 04:31
7.Paranormal Magnitude (Part II) 02:14
8.Circle of the Dark 04:19
9.Haunting Memories 05:13
10.Heretic 05:40
11.The Dominion Gate 08:12
12.The Watchtower 05:24
13.K-141 05:31

rok wydania: 2005
gatunek: heavy/power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Jo Amore - śpiew
Franck Milleliri - gitara
Alexandre Hilbert - gitara
Yves Campion - gitara basowa
David Amore - perkusja


Gdy wraz z nadejściem albumu "Silent Room" wydawało się, że świat traci kolejny wielce obiecujący zespół power metalowy, a wąskie grono słuchaczy fanów francuskiego progressive zyskuje kolejnego idola, NIGHTMARE wraca w listopadzie 2005 (Regain Records) z zupełnie nową muzyką.

To jest coś więcej niż klasyczny heavy/power o brzmieniu zbliżonym do niemieckiego SYMPHORCE. Czymś znacznie głębszym jest fenomenalny, genialny w swoim dramatyzmie i aranżacji o modern odcieniu K141, jeden z najwspanialszych utworów nie tylko NIGHTMARE, ale całego francuskiego melodyjnego metalu. Zjawisko, wstrząsające zjawisko...
Ta płyta, masywna, wieloplanowa mimo dominacji gitar kryje wiele niespodzianek i przepięknej muzyki, artystycznie zaśpiewanej przez Amore. Magiczny monumentalizm roztacza kapitalny A Taste of Armageddon oraz rytmiczny, potoczysty, zwiewnie mimo harshu i ciężkich gitar brzmiący The Watchtower. Nowocześnie podana drapieżność w epickim stylu to fundament takich utworów jak Temple of Tears, Messenger of Faith o pewnych cechach chłodnego i dusznego progresywnego metalu (gitara - Damien Flammarion) czy też wstrząsającego Heretic z chórami i kontrolowaną uważnie brutalnością.
Jeśli w jakiś sposób nawiązują do płyty poprzedniej (naturalnie poza Paranormal Magnitude (Part II)), to na pewno najbardziej w Secret Rules (Beati Paoli), ale przecież refren przynależy do melodyjnej poetyki NIGHTMARE z roku 2005. Wspaniale ten utwór został zaśpiewany przez Amore, po prostu majstersztyk aktorskiego wokalu i może miejscami Endless Agony, ale ten numer to przykład wybornego melodyjnego heavy/power, w jakimś stopniu proroczego dla rozwoju tego podgatunku dekadę później. I klasyk, wielki klasyk mroku w heavy/power czyli Circle of the Dark i to takiego heavy/power mocno nawiązującego do lat 80tych, chociażby do DIO. Eterycznie i romantycznie rozbrzmiewa Haunting Memories i do kompozycji balladowej podchodzą w niebanalny sposób...i partiami otrzymujemy podniosły hymn.
Dwie dłuższe kompozycje mają mistyczny, transowy charakter, są posępne i budzą niepokój nieustannie podsycany przez pokręcone klawisze i szaleństwo w głosie Amore, szczególnie w The Dressmaker choć nie brak tego i tytułowym The Dominion Gate, genialnie rozplanowanym w rozkładzie akcentów, mroku i patosu metalowego. Refren jest po prostu rozdzierający, oczywiście w dużej mierze za sprawą wokalu Amore. I te niespodzianki, w tym partia z wokalem żeńskim oraz ciekawa gra gościnnie tu występującego gitarzysty Ricky Marxa (PRETTY MAIDS, NOW OR NEVER)
   
Jakże ważne są na tej płycie chórki i chóry w refrenach tworząc tę niezwykłą otoczkę wraz dyskretnym, wysmakowanym planem elektronicznym (Terje Refsnes!) oraz wykorzystaniem harshu w kilku utworach, a harshem zaśpiewał tu sam Sander Gommans, lider holenderskiego AFTER FOREVER. Należy też wspomnieć debiut gitarzysty Francka Milleliri, który zagrał tu finezyjnie i bez żadnych kompleksów.Wyprodukował to po raz kolejny Norweg Terje Refsnes, zrobił także mix, a mastering powierzono znów Patrickowi Liotard. Majstersztyk masteringu w opcji jednoczesnego budowania ostrego i kruszącego planu gitar i delikatnej, niemal ambientowej pajęczyny tła.
Można się spierać czy jest to progressive heavy/power. Jeśli tak, to progresywność jest tu po prostu bogactwem pomysłów aranżacyjnych. To album przede wszystkim klimatu i pięknych melodii oraz kunsztu wykonania. Miejscami album po prostu zadziwiający i zachwycający, oraz zachęcający do wielokrotnego z nim obcowania.


ocena: 9,2/10

new 19.02.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Nightmare - Genetic Disorder (2007)

[Obrazek: R-2015732-1258675789.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Nothing Left Behind 05:15
2.Battleground for Suicide 04:16
3.Queen of Love & Pain 03:46
4.Conspiracy 04:09
5.Leader of the Masquerade 04:22
6.Final Procession 05:01
7.The Dominion Gate (Part II) 06:21
8.The Winds of Sin 04:28
9.Forsaken Child 04:33
10.A Thrill of Death 04:58
11.Wicked White Demon 03:41
12.Dawn of Darkness 06:08

rok wydania: 2007
gatunek: heavy/power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Jo Amore - śpiew
Franck Milleliri - gitara
Alexandre Hilbert - gitara
Yves Campion - gitara basowa
David Amore - perkusja

Kolejny album NIGHTMARE Regain Records przedstawił w październiku 2007.

Tym razem znowu trochę zaskakują, tym razem uproszczeniem swojej muzyki. Francuzi zrezygnowali z mroku i progresywnych elementów na rzecz mocy i tempa oraz bardziej heroicznego podejścia do swojej muzyki. Zaprezentowali coś na kształt mixu masywnego power metalu BRAINSTORM i mocniejszej wersji ASTRAL DOORS w kompozycjach wolniejszych, o bardziej classic metalowej konstrukcji. W przypadku takich naznaczonych tradycyjnym metalem kompozycji jak Nothing Left Behind, Leader of the Masquerade czy też A Thrill of Death i można zauważyć, że także ekspresja wokalna Amore jest zbliżona do stylu Nilsa Patricka Johanssona. Gdy jest więcej patosu i dramatyzmu jak w dostojnym Queen of Love & Pain, przekonują do siebie bardziej. Zdecydowanie do czołówki tego albumu należy rytmiczny i bardzo melodyjny Final Procession, nawet jeśli przypomina nagrania BRAINSTORM. Ponuro i power/thrashowo jest w Wicked White Demon i ten numer jest pewnym odbiciem amerykańskiej stylistyki w muzyce NIGHTMARE.
Kompletnie dewastują w szybkim speed/heavy/power metalowym Battleground for Suicide osadzonym riffowo w latach 80tych, z potężnymi atakami gitarzystów i rozległym wokalem i przygniatającym, pełnym energii i heroizmu refrenem. Czasem łącza pewne style w nieoczekiwany sposób i coś z BRAINSTORM spotyka melodyjny death/thrash w Conspiracy. Te fragmenty brutalniejsze są zdecydowanie ciekawsze od tych melodyjnych. Bardzo dużo BRAINSTORM jest także w masywnym, ale obdarzonym bardziej heroicznym refrenem The Winds of Sin, oraz Forsaken Child, ten utwór specjalnie się tu niczym nie wyróżnia.
Do płyty poprzedniej nawiązują bezpośrednio w The Dominion Gate (Part II), kompozycji nieco krótszej niż część pierwsza i w innym jednak klimacie, bardziej epickim, ponownie nawiązującym do ASTRAL DOORS. Owszem, pierwiastek głębokiego mroku tu także występuje miejscami (brutalniejsze wokale), zasadniczo jednak to w ogólnym odczuciu utwór bardziej heroicznie klasycznie metalowy. To także słychać w nostalgicznej, łagodnej partii centralnej.
Nieco rozczarowujący jest zamykający ten LP mocny i twardy Dawn of Darkness, gdzie dodatkowo budują pewien surowy klimat, jednak słychać, że bez planu klawiszowego trudno im to zbudować jak należy.

Tym razem mix wykonali w Szwecji Mistrzowie Fredrik Nordström i Henrik Udd. Wydaje się jednak, że popełnili drobny błąd nieco za bardzo wycofując Amore na linię gitar i w sumie całość ma raczej jednoplanowe brzmienie, zbliżone do power metalowych produkcji szwedzkich i niemieckich. Inny wokalista mógłby zaginąć w nawale mocarnych riffów, na szczęście Amore w miarę skutecznie się tu przebija. Trochę na łatwiznę poszedł też w masteringu Patrick Liotard, bo nie mając już do cyzelowania przepięknych klawiszowych ornamentacji Terje Refsnesa ustawił po prostu świetnie sekcję rytmiczną, ale gitarom nadał brzmienie w stylu BRAINSTORM i SYMPHORCE z tego czasu i tym razem ta płyta już ogólnie soundem nie oczarowuje tak jak poprzednia.

Wkrótce po wydaniu tego albumu, w roku 2008 grupę opuścił Alex Hilbert, od dwóch lat będący także członkiem LONEWOLF i skupił się tylko na tej formacji. Zastąpił go Jean-Christophe Lefevre z heavy metalowego J.C.JESS.


ocena: 8,2/10

new 20.02.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Nightmare - Insurrection (2009)

[Obrazek: 247279.jpg?3854]

tracklista:
1.Eternal Winter 05:09
2.The Gospel of Judas 04:14
3.Insurrection 04:55
4.Legions of the Rising Sun 05:01
5.Three Miles Island 08:43
6.Mirrors of Damnation 05:25
7.Decameron 04:50
8.Target for Revenge 06:20
9.Cosa Nostra (Part I: The Light) 05:20
10.Angels of Glass 04:19

rok wydania: 2009
gatunek: heavy/power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Jo Amore - śpiew
Franck Milleliri - gitara
Jean-Christophe Lefevre - gitara
Yves Campion - gitara basowa
David Amore - perkusja


Zyskujący na popularności NIGHTMARE uzyskał kontrakt z prestiżową wytwórnią AFM Records, która we wrześniu 2009 wydała album "Insurrection" nagrany z nowym gitarzystą JC Lefevre.

To  jak do tej pory to najcięższa muzyka w dorobku grupy, zdecydowanie idąca w kierunku masywnego i niezbyt skomplikowanego heavy/power z drapieżnym przeważnie śpiewem Jo Amore i bezlitosnymi natarciami gitarzystów oraz mniejszym naciskiem na wyrazistość melodii niż poprzednio. Co prawda zagrany w umiarkowanym tempie, klimatyczny i heroiczny epicki Eternal Winter jest znakomity i przywodzi na myśl najlepsze utwory w tym gatunku z dwóch poprzednich płyty, ale już The Gospel of Judas (zaśpiewał tu gościnnie główne partie Fabrice Emmanuelson z ELLIPSIS) i Insurrection to granie brutalne, ostre, i zaskakuje tylko refren kompozycji tytułowej, znacznie łagodniejszy, ale w ostatecznym rozrachunku stanowiący nie kontrapunkt a dysonans.
Takie siłowe granie być może jest ukłonem w stronę publiczności amerykańskiej rozmiłowanej w tego rodzaju power/thrashu, ale Francuzów stać na bardziej pomysłowe i wysublimowane granie. Niestety, nie w podobnym stylowo do poprzedniego Legions of the Rising Sun... Tu także ten refren jest niemal romantyczny i w tak ostrej stylistyce zwrotek nie robi specjalnego wrażenia. W Three Miles Island mamy prawie dziewięć minut zmagania się z posępnymi riffami w stylu EIDOLON, brakuje tylko Glena Drovera, a partia ambientowo-instrumentalna jakoś nie chwyta, choć pojawiają się tu dawne progresywne zagrywki i wokale Patrick Liotarda, który w chórkach śpiewał w NIGHTMARE także 10 lat wcześniej. Liotard zrobił tu oczywiście mastering i jest to bardzo szacownie brzmiąca płyta z modnie, w stylu modern, minimalnie rozmytymi głębokimi gitarami i gęstą lekko cofniętą perkusją (mix wykonał Mistrz Achim Kohler). Znowu EIDOLON w takim sobie Cosa Nostra (Part I: The Light). Jeśli to jest część I to cześć druga powinna być zdecydowanie bardziej interesująca, by ten dyptyk został jakoś bardziej zapamiętany.
Tak jakoś bez historii przemyka dosyć szybki i dosyć ponury Mirrors of Damnation i, co dziwne, żywiej serce bije przy zdecydowanie power/thrashowym Decameron z wyśmienitym rozległym refrenem epickim  i to jest trafione, bardzo trafione w tej stylistyce, bo praca gitarzystów jest po prostu hipnotyzująca! Potem trochę heroicznego nudzenia w wolnym tempie Target for Revenge i miejscami to porusza, ale ogólnie budzi pewne zniecierpliwienie dłużyznami i powtórzeniami i nadmiernie rozdętym patosem refrenem. Patos w mniejszej, dużo bardziej strawnej dawce, jest także w melodyjnym heavy/power o poetyckim klimacie Angels of Glass i to dobre zakończenie albumu, gzdie poza wszystkim Amore jest w trochej słabszej niż zwykle formie głosowej.

Zasadniczo jeden BRAINSTORM i jeden EIDOLON wystarczy na świecie... Nie można odmówić biegłości w graniu takiej muzyki przez NIGHTMARE, ale to jest poniżej ich poziomu twórczego po prostu. Album dobry warsztatowo, ale zdecydowanie pozostawia niedosyt. Jeden Decameron to za mało.

ocena 7,3/10

new 21.02.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Nightmare - The Burden of God (2012)

[Obrazek: R-3675516-1339902749-4116.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Gateways to the Void 02:26
2.The Gospel of Judas 04:14
3.The Burden of God 04:02
4.Crimson Empire 05:04
5.Children of the Nation 04:40
6.The Preacher 05:43
7.Shattered Hearts 05:45
8.The Doomsday Prediction 04:20
9.The Dominion Gate (Part III) 07:32
10.Final Outcome 04:23
11.Afterlife 03:50

rok wydania: 2012
gatunek: heavy/power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Jo Amore - śpiew
Franck Milleliri - gitara
Matthieu Asselberghs - gitara
Yves Campion - gitara basowa
David Amore - perkusja
oraz
Jonathan Ménard - instrumenty klawiszowe

W nagraniu tego albumu wziął udział kolejny nowy gitarzysta Matthieu Asselberghs, który dołączył już w roku 2012 w miejsce Jean'a-Christophe'a Lefevre. "The Burden of God" wydany został w maju 2012 przez AFM Records.

Mówiąc najogólniej ta płyta jest muzyczną kontynuacją stylu z "Insurrection" i może tylko bliżej tu jest jeszcze do BRAINSTORM w takim bardziej heroicznej odmianie (Sunrise in Hell, Crimson Empire).  Jo Amore wsparty jest tutaj przez zaproszonych dodatkowych wokalistów i tak Stéphane Buriez ze słynnego LOUDBLAST sieje brutalne spustoszenie w The Doomsday Prediction, kompozycji tyleż ponurej co i melodyjnej w części instrumentalnej, zagranej przez gitarzystów z dużą finezją. Jest także belgijska wokalista Magali Luyten w trzeciej już części The Dominion Gate i ten duet jest znakomity, a sam udział będzie miał ważne konsekwencje dla przyszłości zespołu... Sama kompozycja zdecydowanie bardzo udana i to godna kontynuacja masywnego, posępnego i klimatycznego heavy/power o epickim odcieniu z poprzednich dwóch części. Ciekawe symfoniczne akcenty z orientalnymi motywami się tu pojawiają w drugiej części.
Z całą pewnością ten album jest zrobiony z większym rozmachem niż poprzedni, jest to muzyka formalnie bogatsza i bardziej przykuwająca uwagę niż ta z roku 2009 i to słychać także w przypadku gdy grają heavy/power/thrash (znowu coś z EIDOLON) w tytułowym The Burden of God, bo jest tu znakomity heroiczny refren i utwór nie ten nie brzmi siłowo mimo zmasowanych potężnych gitarowych natarć. Amore śpiewa znacznie lepiej niż na albumie poprzednim, sola gitarowe są wyśmienite, wirtuozerskie i to jest jeden z najlepszych, obok zapadających w pamięć refrenów elementów tej płyty.
Mrok w umiarkowanych tempach generują tym razem bardzo przekonująco w Children of the Nation, umiejętnie go rozpraszając w poetyckim, uroczystym i patetycznym refrenie. The Preacher jest w części pierwszej nawiązaniem do progresywnych inklinacji zespołu z przeszłości, w drugiej jednak nie wykracza poza ugładzony styl BRAINSTORM i pewnym zaskoczeniem jest podobne rozpoczęcie Shattered Hearts, przy czym tu jest dalej ciekawie połączenie surowszych zagrywek gitarowych z emocjonalnymi, bardzo melodyjnymi romantycznymi partiami z wokalem Amore.
Melancholijne, nostalgiczne granie towarzyszy tu słuchaczowi także w nowocześnie i progresywnie opracowanym na gitary Final Outcome o pewnych cechach balladowego przeboju. Opisany jako bonusowy Afterlife to też taki trochę melodic modern metalowy prezent zespołu poza głównym nurtem stylowym albumu.

Patrick Liotard tym razem masteringu nie robił, wykonał natomiast mix i zajął się całością produkcji. Mastering wykonał bardzo znany izraelski inżynier dźwięku Maor Appelbaum i w efekcie mamy nieco miejscami za bardzo rozmyte w modern stylu gitary. Za to ekspozycja planów dalszych bardzo rozsądnie zrobiona.

Album lepszy od poprzedniego, jednak zdradzający już pewien brak świeżych pomysłów.


ocena: 7,8/10

new 23.02.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Nightmare - The Aftermath (2014)

[Obrazek: R-5727306-1401034685-4532.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Aftermath (Intro) 00:56
2.Bringers of a No Man's Land 04:30
3.Forbidden Tribe 04:26
4.Necromancer 04:54
5.Invoking Demons 05:07
6.I Am Immortal 04:56
7.Digital DNA 04:39
8.Ghost in the Mirror 05:20
9.The Bridge Is Burning 05:41
10.Mission for God 04:42
11.Alone in the Distance 04:27

rok wydania: 2014
gatunek: heavy/power metal
kraj: Francja

skład zespołu:
Jo Amore - śpiew
Franck Milleliri - gitara
Matthieu Asselberghs - gitara
Yves Campion - gitara basowa
David Amore - perkusja
oraz
Jonathan Ménard - instrumenty klawiszowe

W maju 2014 roku AFM Records wydaje kolejny album NIGHTMARE zatytułowany "The Aftermath".

Nie ma tu już kolejnej części The Dominion Gate i tak ogólnie mówiąc to nie ma zupełnie nic nowego, co mogłoby jakoś przykuć uwagę na dłużej. Masywne granie power metalu gdzieś pomiędzy BRAINSTORM i późnym MYSTIC PROPHECY i z melodiami  które już w różnych konfiguracjach były wcześniej to zawartość tej płyty. Grupa sprawnie powiela to co grała co najmniej od roku 2007 i wtórność tego jest równa przewidywalności. Najcięższe power/thrashowe zostały zdjęte, mroczny klimat zasadniczo też, bo jest tu posępnego grania sporo, ale realnego klimatu mało. Przede wszystkim jednak te utwory są do siebie bliźniaczo niemal podobne. Jak się słyszało Bringers of a No Man's Land, jeden z najbardziej wyrazistych pod względem refrenu zresztą, to się słyszało wszystko i nawet Necromancer, obiecujący po tytule więcej daje może tylko po prostu nieco więcej energii i trochę power/thrashowych, umiarkowanie interesujących zagrywek. Ogólnie, gdy pojawia się gdzieś ambientowy wstęp czy partia smyczków, to jest więcej zaskoczenia niż zachwytu. Trochę harshu Davida Boutarina w dwóch kawałkach, Amore to wszystko odśpiewał na dobrym poziomie, niewiele wnosząc od siebie. Tak leci jeden za drugim i poprzedniego się już praktycznie pamięta.
Niegdyś nowatorski pod wieloma względami zespół gra mało pomysłowy heavy/power, zachowawczo, bezpiecznie i tak naprawdę to trzeba być bardzo zagorzałym fanem NIGHTMARE, by do tej płyty jakoś częściej wracać. Wszystko już było, wszystko było lepiej i nawet sola gitarowe są tu słabsze niż na poprzedniej płycie. Odwagi albo inwencji nie starczyło na zaprezentowanie kompozycji dłuższej i rozbudowanej, jakie były zawsze na wcześniejszych albumach.

Tym razem mix i mastering wykonał doświadczony duet Jan Vacik - Mario Lochert, tyle że Lochert to jest jednak lepszy basista niż inżynier dźwięku. Sound jest dosyć płaski iw gitarach lekko rozmyty w stylu BRAINSTORM, ale nie tak soczysty.
Patrick Liotard tym razem po prostu dwa razy zaśpiewał z Amore w Forbidden Tribe i Mission for God.

Ta formuła NIGHTMARE się po prostu na tej płycie wyczerpała. Jo Amore, David Amore w roku 2015 opuścili grupę, uważając zapewne, że nagrywanie kolejnej płyty klonującej kilka ostatnich nie ma sensu. Wspólnie z Stéphanem Rabilloud, dawnym klawiszowcem NIGHTMARE z czasów "Cosmoviosion" założyli OBLIVION, przekształcony w 2018 w KINGCROWN i nagrali dwie wyborne heavy/power metalowe płyty.
NIGHTMARE natomiast przekształcił się w zespół z kręgu Female Fronted Metal i wokalistą została... Magali Luyten. Nagrała z grupą album "Dead Sun" (2016) i pożegnała się z ekipą w roku 2019. Zastąpiła ją Madie i to ona zaśpiewała na najnowszej płycie "Aeternam" z roku 2020.


ocena: 7/10

new 24.02.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości