Alestorm
#1
Alestorm - Back Through Time (2011)

[Obrazek: R-2923963-1325993660.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Back Through Time 05:03
2. Shipwrecked 03:30
3. The Sunk'n Norwegian 04:07
4. Midget Saw 03:18
5. Buckfast Powersmash 02:33
6. Scraping the Barrel 04:40
7. Rum 03:29
8. Swashbuckled 03:53
9. Rumpelkombo 00:06
10. Barrett's Privateers (Stan Rogers cover) 04:41
11. Death Throes of the Terrorsquid 07:46
bonus:
12. I am a Cider Drinker (The Wurzels cover) 02:58
13. You are a Pirate (LazyTown cover) 01:33

Rok wydania: 2011
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Christopher Bowes - śpiew, instrumenty klawiszowe
Dani Evans - gitara
Gareth "Gazz" Murdock - bas
Pete Alcorn - perkusja

Za oknem lato, do kin ciągną tłumy na "Piratów z Karaibów", a szkoccy piraci z ALESTORM wypłynęli na trzeci korsarski rejs 3 czerwca z portu Napalam Records.

Od czasu gdy piraci z RUNNING WILD dokonali pierwszego abordażu, minęło wiele lat i tak na dobrą sprawę poza kilkoma mało popularnymi zespołami nikt tego wątku w metalowej muzyce nie podjął. Dopiero ALESTORM zdołał wzbudzić większe, a nawet bardzo duże zainteresowanie swoją muzyką. Nie tylko wśród miłośników szeroko rozumianego heavy metalu, ale i tych, którzy na co dzień nie mają z takim graniem styczności.
"Folk power pirate metal" w wykonaniu ALESTORM to muzyka prosta, podchwytująca znane z przeszłości a spopularyzowane przez ścieżki filmowe "motywy pirackie", przemieszane z elementami szkockiej muzyki ludowej i podane w oprawie power i heavy metalowych riffów. Trochę niemetalowych instrumentów nadaje temu wszystkiemu pewne pozory ludowości, nie na tyle jednak, aby zaliczyć ich muzykę do folk metalu.
Debiut był niezwykle sympatyczny, tawernowy i morski, druga płyta zdradzała już jednak chęć zagrania czegoś cięższego i mniej umiejscowionego w ramach stylistyki debiutu. Fani morskich opowieści przy beczce rumu oczekiwali chyba jednak czegoś innego i to zespół dał im na swojej nowej płycie. Dał też coś więcej fanom melodic power i tak powstał album, który można odnieść do kategorii RUNNING WILD z "Under Jolly Roger" chociażby, w power metalowej konwencji. Ładnie to wszystko zostało rozegrane z głosami pirackimi, hukiem dział i szumem fal oraz prostymi chóralnymi refrenami. No niektóre z tych refrenów po prostu kapitalne jak ten z "Shipwrecked" czy "The Sunk'n Norwegian". Zresztą, często stanowią one element decydujący o atrakcyjności kompozycji i do nich zespół dąży konsekwentnie jak w "Midget Saw". Najprostsze z możliwych melodie, zaśpiewane tym głosem lekko zdartym od wydawania rozkazów załodze na pokładzie, słonej morskiej wody i wysokoprocentowych trunków. Co ciekawe, zespół od czasu do czasu wykorzystuje zarówno elementy heavy power w mocnych natarciach gitarowych ("Buckfast Powersmash") oraz niekiedy estetykę thrashową i wychodzi im to nadspodziewanie dobrze. Kilka tawernowych pieśni do wspólnego śpiewania przy kielichach, akcentowanych skocznymi szkockimi ornamentami, w tym bardzo dobrze kołyszący, choć utrzymany w wolniejszym tempie "Scraping The Barrel". Ponieważ najważniejszy jest rum, zespół też go serwuje w hymnie degustatorów napojów wysokoprocentowych "Rum" i tu zapewne w trakcie refrenu powinny odbywać się zawody w szybkiej konsumpcji.
Oczywiście wiadome jest, że nagranie samych hitów jest niemożliwe w tak ograniczonej konwencji. Jest i kilka kompozycji trochę mniej atrakcyjnych, ale tylko trochę i na tej płycie słabych kawałków nie ma. Jest za chyba jeden z najkrótszych w historii numerów w melodyjnych gatunkach metalu "Rumpelkombo". Wszystko zostało zagrane bardzo dobrze, bez siłowania się z udawanym prymitywizmem czy nadmierną słodyczą, a kompozycje są starannie rozplanowane. W takim dosyć długim "Death Throes Of The Terrorsquid" dzieje się dużo, to fajnie opowiedziana opowieść z morskim dreszczykiem.

Bardzo przyjemne brzmienie, tradycyjne dla melodic power, bez nowoczesnych akcentów i nowinek produkcyjnych, bez sztuczności jaka była słyszalna na albumie poprzednim. Że ta płyta jest żartobliwa i ma być rozrywką niezobowiązującą, świadczy przezabawnie zrobiony pastisz "Im A Cider Driker". No jak się tu nie uśmiechnąć? Lekka, łatwa i przyjemna płyta z muzyką, którą włączamy gdy chcemy wypłynąć na dalekie oceany i przeżyć przygodę na pokładzie okrętu pod czarną flagą.
Albo po prostu napić się rumu.

You Are A Pirate?


Ocena: 8,5/10

4.06.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Alestorm - Captain Morgan's Revenge (2008)

[Obrazek: R-1785436-1326064806.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Over the Seas 03:55
2.Captain Morgan's Revenge 06:42
3.The Huntmaster 04:59
4.Nancy the Tavern Wench 04:52
5.Death Before the Mast 03:17
6.Terror on the High Seas 03:51
7.Set Sail and Conquer 04:38
8.Of Treasure 02:58
9.Wenches & Mead 03:42
10.Flower of Scotland (The Corries cover) 02:37

rok wydania: 2008
gatunek: pirate heavy/power metal
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Christopher Bowes - śpiew, instrumenty klawiszowe
Gavin Harper - gitara, gitara akustyczna i inne instrumenty
Daniel Evans - gitara basowa
Mischa Wagner - perkusja


Christopher Alexander Bowes to undergroundowy wizjoner, który gdyby pozostał przy swoich wizjach grindcore i jego fuzji z różnymi, nieraz niekoniecznie metalowymi gatunkami muzycznymi, zapewne pozostałby undergroundowy i nieznany do dziś. Jednak w roku 2004 założył BATTLEHEART, przemianowany pod naciskiem wytwórni Napalm Records na ALESTORM i niemal z dnia na dzień zdobył sławę debiutanckim albumem "Captain Morgan's Revenge". ALESTORM stał się od razu ikoną kultury, zwanej często niesłusznie pop-kulturą, choć to naprawdę zespół, który trafił nie tylko "pod strzechy", ale nawet na dzwonki telefonów komórkowych.

O takiej muzyce, która się podoba wszystkim zazwyczaj mówi się "miałka", ale w przypadku ALESTORM tego powiedzieć nie można. Oczywiście, motywy pirackie to nic nowego w roku 2008, i nie chodzi już tylko o RUNNING WILD, ale Bowes podniósł tawernowe pieśni przy beczce rumu i "morskie opowieści" do rangi realnej metalowej sztuki, nie tracąc przy tym z pola widzenia żartobliwego podejścia i atmosfery znakomitej niezobowiązującej zabawy. Jeśli można mówić o pirackim folk graniu (czy można?) to Bowes do perfekcji doprowadził łączenie tego z heavy i power metalem nie tworząc wrażenia zmetalizowanych przyśpiewek ludowych, a raczej takiej słonecznej i przepojonej rumem przygody ze skocznymi klawiszami w tle, mocnym i wybornym wokalem o zadziornym rustykalnym charakterze. Bowes jest artystą przewrotnym i niezwykle inteligentnym, potrafi bowiem tuż koło siebie postawić taki rzucający na kolana killer piracki jak Over the Seas i bardziej wysublimowany i rozbudowany tytułowy Captain Morgan's Revenge i jeszcze na koniec dać prawdziwą folkową stylizację Flower of Scotland w taki niezobowiązujący sposób. Bowes korzysta z piszczałek, z instrumentów klawiszowych, słychać kilka innych nietypowych, niemetalowych instrumentów (song tawernowy Of Treasure), a przecież to w sumie tylko ozdobniki i nie ma się wrażenia jarmarcznej inscenizacji dla turystów. 
Jest porywający piracki heavy/power w obłędnie roztańczonych The Huntmaster i Wenches & Mead i takie numery to ogromny atut ALESTORM.
Jest jednak także stosunkowo brutalny i niemal w stylu crossover Death Before the Mast, gdzie te pirackie inkrustacje są po prostu genialnie wplecione w kruszące riffy i dewastujące heavy/power ze słonecznymi momentami w Terror on the High Seas, a klawiszowy motyw przewodni Set Sail and Conquer to jeden z najlepszych fanfarowych motywów ever.
Och, jest także po prostu ponadczasowy, wspaniały i niesamowity Nancy the Tavern Wench i gdy wchodzi ten refren, to po prostu chce się rzucić kuflem o podłogę. Nieśmiertelny ALESTORM!

Gitarowa robota Gavina Harpera jest momentami po prostu zadziwiająca i tu już nie chodzi o sola, a raczej o ogólne wyrażenie potęgi i siły oddziaływania tej gitary. To tak trochę jakby się słuchało SODOM z "Agent Orange"... Oczywiście co by to był za sound bez Lasse Lammerta  z Lubeki. Po prostu Arcymistrz i nie tylko w przypadku ALESTORM.
Wielki początek wielkiej kariery zespołu, którego nawet GLORYHAMMER nie przyćmił.


ocena: 9,5/10

new 5.02.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Alestorm - Black Sails at Midnight (2009)

[Obrazek: R-5415011-1392924277-4933.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Quest 04:57
2.Leviathan 05:56
3.That Famous Ol' Spiced 04:46
4.Keelhauled 03:42
5.To the End of Our Days 06:23
6.Black Sails at Midnight 03:31
7.No Quarter 03:02
8.Pirate Song 04:03
9.Chronicles of Vengeance 06:25
10.Wolves of the Sea (Pirates of the Sea cover) 03:34

rok wydania: 2009
gatunek: pirate heavy/power metal
kraj: Wielka Brytania

skład zespołu:
Christopher Bowes - śpiew, instrumenty klawiszowe
Daniel Evans - gitara, gitara basowa
Ian Wilson - perkusja

Wciągać kotwicę! Podnosić żagle! Piracki okręt Christophera Bowesa wyrusza w drugi rejs! Dokładna data wypłynięcia to 27 maja 2009 z portu Napalm Records.
Bowers w tym pirackim metalu jest radosny, świeży w pomysłach na melodie mocno zabarwione szkockim folkiem. Realizacja już niestety bez Gavina Harpera i główny ciężar spoczął na Evansie, wspieranym przez potężną armię gości, w tym większości prezentujących brawurową grę na niemetalowych instrumentach. Także perkusista jest nowy, a Mischa Wagner jest teraz jednym z gości.

Bowers śpiewa pewnie głosem spalonym od rumu i oferuje bogaty plan klawiszowy z rustykalnymi (ale nie tylko) pasażami i fanfarowymi wstępami. Jest potoczyście i tawernowo, no heavy/power metalowo już w openerze THe Quest i te zamaszyste refreny to ogromny atut całej płyty. A fanfary w That Famous Ol' Spiced pełne rozmachu i przestrzeni. I ten refren! Styl gry Evansa jest prostszy i mniej folkowy niż Harpera, ale jest to gra mocna i zdecydowana.
W Leviathan pięknie się rozwija motyw główny i jest nie tylko piracko ale i epicko, a nawet lekko progresywnie w aspekcie klawiszowym. Kapitalne są klawisze w szorstkiej morskiej balladzie To the End of Our Days, jednak ogólnie ta dosyć długa kompozycja jest nieco mniej udana od reszty. Ponuro, ale jakby nieco przyciężko. Szybki heavy/power metal to numer tytułowy, wzorowo zaaranżowany na gitarę i klawisze, surowy, brutalny i ostry i nawet refren nie bardzo to wszystko łagodzi. Mniej, dużo mniej folkowych akcentów, ale ogólnie melodyjna potęga.
Do tego dochodzi brawurowy instrumentalny No Quarter i podłoga się w tawernie ugina, a kufle spadają ze stołów przy tym pełnym pasji tańcu. Bowers! Bowers! I doskonale zrobiony cover Wolves of the Sea, myślę, że bardziej "soczysty" od oryginału. No i oczywiście słynny, pełen niemetalowych instrumentów Keelhauled, uważam jednak, że Nancy the Tavern Wench z poprzedniej płyty jest jednak zdecydowanie lepszy. Także po prostym Pirate Song można było oczekiwać więcej inwencji i bardziej bujającej melodii. Jeśli szukać więcej elementów progresywnego grania to należy wskazać zbudowany z kilku motywów Chronicles of Vengeance, prowadzony w kilku odrębnych planach melodii i lekko to rozczarowuje, bo epicka historia jest dobra, ale narastania napięcia realnie nie ma. Naj;epsze po raz kolejny klawiszowe pasaże Bowersa z fanfarami w części drugiej, choć nie do końca te fanfary są tu uzasadnione.

Wszystko nagrywał i miksowal ponownie w hanzeatyckiej Lubece Lasse Lammert, który także zagrał na gitarze i śpiewał w tawernowych chórkach, które są na tym albumie jeszcze jednym mocnym punktem. A mastering to James Murphy, Lord Death Metalu z USA i sound jest głęboki, wieloplanowy i pełen barw.
Dużo klawiszy, dużo się dzieje, ale ta płyta dla fanów ściśle ujętego pirate folk heavy power stylu ALESTORM z debiutu nie jest już z pewnością tak atrakcyjna.


ocena: 8,4/10

new 20.03.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Alestorm - Sunset on the Golden Age (2014)

[Obrazek: R-10518250-1499087806-5584.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Walk the Plank 04:07
2. Drink 03:23
3. Magnetic North 03:47
4. 1741 (The Battle of Cartagena) 07:18
5. Mead from Hell 03:41
6. Surf Squid Warfare 03:59
7. Quest for Ships 04:34
8. Wooden Leg! 02:45
9. Hangover (Taio Cruz cover) 03:41
10. Sunset on the Golden Age 11:26

Rok wydania: 2014
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Christopher Bowes - śpiew, instrumenty klawiszowe
Dani Evans - gitara
Gareth "Gazz" Murdock - bas
Pete Alcorn - perkusja
Elliot Vernon - instrumenty klawiszowe


W sierpniu 2014 z pozyskanym w 2013 klawiszowcem Vernonem i sporą grupą gości z różnych stron świata ALESTORM prezentuje kolejną płytę wydaną przez Napalm Records - "Sunset on the Golden Age".

Oczekujący nieskrępowanej pirackiej melodic power zabawy otrzymali tym razem płytę z muzyką nieco, a miejscami znacznie cięższą, także brzmieniowo i ten folk metal Under Jolly Roger prezentuje tu różny poziom. Na samym początku w drapieżnym i złagodzonym jedynie w refrenie heavy/power metalowym ostro poczyna sobie black metalowy gitarzysta Michael Barber, ostro śpiewa także sam Bowes. Generalnie to niemal standardowy numer power metalowy z akcentami pirackimi i takich mieszanek jest więcej. Ten numer byłby przeciętny, gdyby nie udane rozwinięcie w części drugiej, ale jest tu kilka kompozycji trudnych do strawienia, jak cover Hangover zaśpiewany przez australijskiego folk metalowego wokalistę Luke Philipa, czy też mieszanka prymitywnego folka i metalcore w fatalnym Magnetic North oraz katastrofalny, rozwrzeszczany tawernowy "song" Wooden Leg!.
Chyba nisko gusta muzyczne swojej głównej grupy odbiorców ocenił tym razem Bowman, bo poza wspomnianymi wcześniej pomyłkami jest tu także prymitywna repetycja najbardziej ogranych pirackich patentów w Drink i ten numer też zupełnie nic nie wnosi. Nawet wokalna interpretacja samego lidera jest drażniąca. Smyczkowe ornamentacje takie sobie, a chórki zbyt nachalne i krzykliwe. A przecież można było i inaczej, jak w potoczystym i zadziornym tawernowym Mead from Hell, gdzie na gitarze i na vibraslapie (to taki instrument perkusyjny) zagrał producent i główny inżynier dźwięku albumów ALESTORM, Lasse Lammert z Lubeki. Proste, bezpretensjonalne i chwytliwe w pirackim stylu. Zresztą, trudno coś zarzucić także bardzo dobremu, energicznemu i z pewną dawką mroku Surf Squid Warfare. Potoczysty refren zdecydowanie najlepszej tradycji zespołu. Jednak już także pełen ekspresji Quest for Ships prezentuje się w porównaniu z nim po prostu słabo.
Można odnieść wrażenie, że znaczna część albumu to po prostu wypełniacze dopakowane po to, by dwa najbardziej rozbudowane i epickie numery nie stały się w swej samotności tylko Ep-ką. Tytułowy Sunset on the Golden Age jest z całą pewnością tytułowym celowo, bo to prawie dwanaście minut power folka epickiego i heroicznego. Przynajmniej w zamyśle, bo to jakoś nie chwyta ani w melodii, ani w klimacie, ani nawet w dosyć monotematycznych akordach i jednostajnej melodii. Na tak długi czas to nic się nie dzieje, a powiązania klawiszy i gitar są mętne... Bardzo to zaczyna nudzić już od połowy.
Bowes bez killera słuchaczy nie może zostawić nawet na tej mało udanej płycie. 1741 (The Battle of Cartagena) to brawurowy popis heroicznego pirackiego power metalu z epickim zacięciem. Jest tu wszystko - fanfary, bojowy refren, świetny tekst zdecydowanie odśpiewany przez lidera, wyborne klawisze i porywająca melodia oraz barwny klimat prawdziwej morskiej bitwy. Hit i killer! Szkoda, że tak naprawdę jedyny  na tym LP.

Brzmienie jest przepotężne i chyba tym razem Lammert przesadził. Takiego ustawienia gitar fajnie się słucha w death/thrashu czy modern metalu, ale jakoś do brodatych piratów nie bardzo to pasuje. "Doły" mają moc buldożera i też chyba jest to przerysowane.
Takim sztucznym, pompowanym na siłę entuzjazmem  jest to wszystko napędzane, a naprawdę dobrej muzyki mało. Trochę ta załoga fregaty "Alestorm" wydaje się zmęczona i nadrabia miną.


ocena: 6/10

new 10.04.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Alestorm - No Grave but the Sea (2017)

[Obrazek: R-10483442-1588466133-8605.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. No Grave but the Sea 03:30
2. Mexico 03:10
3. To the End of the World 06:43
4. Alestorm 03:56
5. Bar ünd Imbiss 04:11
6. Fucked with an Anchor 03:27
7. Pegleg Potion 03:54
8. Man the Pumps 05:51
9. Rage of the Pentahook 03:07
10. Treasure Island 07:48

Rok wydania: 2017
Gatunek: power/folk metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Christopher Bowes - śpiew, instrumenty klawiszowe
Máté Bodor - gitara
Gareth "Gazz" Murdock - gitara basowa
Pete Alcorn - perkusja
Elliot Vernon - instrumenty klawiszowe
oraz Goście


W 2015 Dani Evans mustruje z pirackiego okrętu ALESTORM i jego następcą zostaje znakomity gitarzysta węgierski
Máté Bodor z WISDOM. Bowes przystępuje do tworzenia nowego materiału, zaprasza sporą grupę gości grających na instrumentach kojarzonych z folk metalem i efektem jest album "No Grave but the Sea" wydany w maju 2017 przez Napalm Records.

Od razu można zauważyć spore zmiany w podejściu do stylu ALESTORM i powrót do bardziej naznaczonego elementami folkowymi grania pirackiego metalu. Brzmienie jest lżejsze, power metalowych elementów mniej, a Bowers prezentuje styl wokalny bardziej tawernowy, niż heavy/power metalowy.
Płyta zaczyna się ostrożnie od skocznego, folk melodic heavy No Grave but the Sea, numeru tytułowego i zasadniczo stanowiącego tu wizytówkę muzycznej wizji grupy (czy bardziej samego Bowesa) na rok 2017.
Tawernowy hit Mexico jest niezły, ale jakoś nie bardzo świeży w muzycznym pomyśle. Także sam Bowes nieco to wszystko przerysowuje w kierunku bawienia publiczności głosem stałego bywalca knajpy z rumem... Do podobnych numerów z wcześniejszych płyt daleko. W dłuższy To the End of the World, rozpoczynający się uroczystymi fanfarami włożono znacznie więcej wysiłku i tu jest ten epicki duch pirackich wypraw, który w przypadku ALESTORM podrywa, a podrywa tu bardzo w doskonałym refrenie! Chórki, klawisze, dodatkowe instrumenty, świetna ogólna atmosfera rodem z bardziej ponurych kawałków RUNNING WILD, słowem wreszcie coś wysokiej klasy na tej płycie!
Alestorm jest takim dosyć brutalnym songiem folk/power, który ratuje się rytmicznym refrenem i jest to trochę bliższe podejściu z roku 2014. Metalcore'we zaśpiewy jakoś wcale temu uroku nie dodają. Bar ünd Imbiss jest swojego rodzaju odpowiedzią na Nancy the Tavern Wench (ten podobny styl refrenu!), ale ta armata wypaliła ze średnio głośnym hukiem.Ten refren... No nie...
Heroiczny song pokładowy Man the Pumps jest solidny, choć lekko przyciężki. Jednak na tle raczej folkowych kawałków ma swój urok i znakomity refren z fanfarami rzecz jasna. Na pewno znakomite klawisze, bębny i bardzo dobra gra Máté Bodora, który w przekroju całego albumu niczym się tu nie wyróżnia. Trochę takie odtwórcze granie pirate metalu i jednak
Gavin Harper pozostaje najlepszym gitarzystą ALESTORM. Także semi akustyczny Fucked with an Anchor to nic specjalnego, i tego folk w barwnej turystycznej oprawie jest tu po prostu za dużo. Wioska Potiomkinowska się przypomina. Ten refren... no nie. Pegleg Potion to te grupowe przytupy w tawernie po beczce rumu i trzech beczkach piwa i skocznie jest, ale podłoga nie drży, a szyby nie wypadają. Jakoś tak za grzecznie to wyszło. Gdy wypili jeszcze jedną beczkę rumu to Rage of the Pentahook wypada już znacznie lepiej i barwniej. A heroiczna historia jakiej zabraknąć nie mogło to Treasure Island, bo co to za piraci bez Wyspy Skarbów. Jest ogólnie jednak bardziej folkowo niż epic metalowo i tak zapewne Bowes widział to podsumowanie. Pewne echa refrenu Treasure Island RUNNING WILD są jednak w refrenie słyszalne. Są tu i mocniejsze elementy o charakterze power metalowym, przyzwoite, ale ograne.

Ogólnie jest to album dla hard fanów ALESTORM i prostej folk pirackiej muzyki metalowej, gdzie element folk w opcji niemetalowych instrumentów jest ograniczony do rzeczy nieskomplikowanych, klimat zdecydowanie zabawy piratów w knajpie na lądzie. Fajnych rejsów z przygodami nie za wiele.


ocena: 7,3/10

new 26.05.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Alestorm - Curse Of The Crystal Coconut (2020)

[Obrazek: R-15390691-1590766136-2997.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Treasure Chest Party Quest 04:16
2. Fannybaws 04:14
3. Chomp Chomp 03:32
4. Tortuga 03:22
5. Zombies Ate My Pirate Ship 05:04
6. Call of the Waves 05:05
7. Pirate's Scorn 02:47
8. Shit Boat (No Fans) 01:14
9. Pirate Metal Drinking Crew 03:45
10. Wooden Leg Part 2 (The Woodening) 08:06
11.Henry Martin 02:29

Rok wydania: 2020
Gatunek: power/folk metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Christopher Bowes - śpiew, instrumenty klawiszowe
Máté Bodor - gitara
Gareth "Gazz" Murdock - gitara basowa
Pete Alcorn - perkusja
Elliot Vernon - instrumenty klawiszowe
oraz Goście

Tytuł nowej płyty ALESTORM jest dosyć żartobliwy. Zresztą chyba Bowes żartobliwie podchodzi do melodyjnego metalu od dawna, zwłaszcza od czasu powstania GLORYHAMMER. Nowy album wydała wytwórnia Napalm Records w końcu maja 2020,a wypełnia go piracki melodic folk/power podobny do tego, który grupa zaprezentowała w roku 2017.

Jest odrobinę ciężej i nieco bardziej power metalowo, skocznie i radośnie. Tak skocznie i radośnie oraz kolorowo jest w Treasure Chest Party Quest, Pirate Metal Drinking Crew i bardziej tawernowym Fannybaws. No taki typowy ALESTORM, muzycznie nakierowany na szersze rzesz słuchaczy melodyjnego elektrycznego grania. Elementy folkowe wykonywane na instrumentach niemetalowych są takie sobie, proste i raczej to przerywniki dla stosunkowo mocnej gitary Bodora. Ten gra rzeczy proste i proste sola, z rzadka ujawniając więcej ze swojego niewątpliwego talentu.
Zadziorny taniec piracki w tawernie Chomp Chomp ma fajny dynamiczny motyw główny, ale ogólnie jest mało zwarty i w partiach z wokalem nie przekonuje i nie porywa. Tortuga jest słaby, tym bardziej że zawiera jakieś paskudne partie rapowe i jakby coś z folkloru gorących wysp karaibskich. Tandetne, tandetne... Pokładowy słoneczny song Zombies Ate My Pirate Ship naiwnie przerysowany, Call of the Waves to prosty typowy melodic power w lżejszej odmianie  z pirackimi akcentami, podobny do kompozycji zespołów włoskich grających morskie motywy. Skoczny i zamaszysty Pirate's Scorn jest całkiem przyjemny, ale czy naprawdę potrzeba ALESTORM, by produkować takie kolorowe metalowe szanty?
W najdłuższym Wooden Leg Part 2 (The Woodening) powraca temat Wooden Leg z roku 2014 i tu po raz pierwszy na płycie mamy fanfary, plan symfoniczny, narracje, dodatkowe ciekawsze wokale i klimat morskiej legendy. Także i klasycznego metalu jest tu więcej. Dobrze zaaranżowana historia, ostrzejsza, bardziej posępna i z dobrze dobranym melodyjnym refrenem pirackim. Efekt tej kompozycji jest ponownie zatarty przez song folkowy Henry Martin, ale gdzie mu tam do Nancy the Tavern Wench!

Wokale Bowersa kontrowersyjnie teatralnie przerysowane i ta maniera staje się w jego wypadku drażniąca, za to brzmienie dosyć masywne i pod tym względem jest bardziej interesujące niż na "No Grave but Sea".
W sumie po raz kolejny płyta dla ortodoksyjnych fanów ALESTORM i taka trochę ścieżka dźwiękowa pod kolejną odsłonę "Piratów z Karaibów", oczywiście w wersji animowanej dla dzieci. Bardziej produkt, niż dzieło muzyczne z prawdziwego zdarzenia, raczej naiwny, nieźle opakowany, ale z miałką zawartością.


ocena: 6/10

new 29.05.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Alestorm - Seventh Rum of a Seventh Rum (2022)

[Obrazek: 1024766.jpg?5250]

Tracklista:
1. Magellan's Expedition 04:38
2. The Battle of Cape Fear River 03:06
3. Cannonball 03:57
4. P.A.R.T.Y. 03:23
5. Under Blackened Banners 04:39
6. Magyarorszag 03:58
7. Seventh Rum of a Seventh Rum 03:21
8. Bite the Hook Hand that Feeds 04:09
9. Return to Tortuga 03:54
10. Come to Brazil 02:09
11.Wooden Leg (Part III)  05:44

Rok wydania: 2022
Gatunek: power/folk metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Christopher Bowes - śpiew, instrumenty klawiszowe
Máté Bodor - gitara
Gareth "Gazz" Murdock - gitara basowa
Pete Alcorn - perkusja
Elliot Vernon - instrumenty klawiszowe
oraz Goście

24 czerwca odbędzie się premiera kolejnej płyty ALESTORM Christophera Bowesa, a wydawcą jest wytwórnia Napalm Records.

Po Bowersie można się spodziewać najróżniejszych muzycznych pomysłów na metal, ale w ALESTORM musi być po prostu przestrzeń oceanu, rum, żagle, przygoda i jak najmniej eksperymentów, które utrudniają morską żeglugę. I ma być metalowy folk. Metalowy.
Bowers chyba jakieś wnioski wyciągnął z mdłego grania na płycie poprzedniej i w pierwszej części nowej płyty albumu fregata ALESTORM idzie jak burza i dawno już tak energicznie skocznie i melodyjnie, a zarazem pozytywnie agresywnie nie tańcowano w tawernie jak w The Battle of Cape Fear River i Cannonball. Do upadłego, z gustownymi ornamentacjami niemetalowych instrumentów no i Bodor po prostu gra lepiej, gra śmielej, gra power metalowo. No i sam opener Magellan's Expedition to piękny fanfarowy power adventure i tak znakomicie z portu ALESTORM już dawno nie wypływał. Refren, jakiego tu należało oczekiwać, zgodny, chóralny, słoneczny i optymistyczny. Brawo!
Bowes na tym albumie zaśpiewał jak należy. Zadziornie, bez manieryzmu, z gardłem lekko spalonym przez beczkę rumu. Portowy zawadiaka Bower dewastuje w P.A.R.T.Y. i taki zdecydowanie bezczelny w naturalny sposób to on już dawno nie był. No ten refren po prostu niszczy i tyle w tym muzycznego humoru i krzywego zwierciadła. Dyskoteka. I eksploduje refren w potoczystym power/folkowym Under Blackened Banners i brutalne partie extreme są tym razem idealnie dobrane. Aranżacje na tej płycie grupa stworzyła po prostu mistrzowskie!
Magyarorszag to oczywiście ukłon stronę Węgier i tu tym bardziej Máté się stara, tym bardziej że skoczny, piracki refren jest po węgiersku, choć jak wiadomo ten kraj dostępu do morza nie ma. Tytułowy Seventh Rum of a Seventh Rum jest naturalnie w tytule zabawnym nawiązaniem do słynnego albumu IRON MAIDEN "Seventh Son of a Seventh Son". Kapitalnie tu wywijają na dechach tawerny z dziewczynami z portowej dzielnicy, a przy tym jest to w partiach instrumentalnych prawdziwy majstersztyk. W pewnym momencie nawet jest coś z KALMAH w lżejszym wydaniu. Pięknie i piękne solo gitarowe! I zamaszysty power folk w Bite the Hook Hand that Feeds z potężnymi chórkami miażdży chwilę potem. Niezmordowani i nasyceni rumem!
Return to Tortuga jest nieco bardziej nostalgiczny i tu w chwytliwej pirackiej melodii trochę więcej RUNNING WILD I BLAZON STONE. No w końcu Tortuga to była kiedyś wyspa piratów.
Come to Brazil... Czy pamiętacie Going to Brasil MOTORHEAD? No właśnie... Ta sama melodyjna speedowa energia, tyle że zamiast rokendrola tawernowe rytmy. I na pożegnanie balladowa tym razem trzecia część Wooden Leg, zaśpiewana w kilku językach. Gustowne, eleganckie, wybornie zagrane. 

Grzmiąca perkusja, krystalicznie ustawione instrumenty niemetalowe, znakomicie nie za ciężko sound gitary, Bower doskonale słyszalny. Tak ma być, by się cieszyć morskim power folkiem i
te folk morskie albumy różnych zespołów brzmią ostatnio jak popisy SPINAL TAP. Tu jest absolutny i pełny profesjonalizm w każdym momencie.
Bowers i ALESTORM jak chcą, to potrafią i są bezkonkurencyjni. To powrót do wspaniałych czasów albumu "Captain Morgan's Revenge", a nawet jest jeszcze lepiej!
Wszyscy na party z rumem w tawernie "Alestorm" !


ocena: 9,6/10

new 20.06. 2022

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytworni Napalm Records
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości