Alltheniko
#1
Alltheniko - Millennium Re-Burn (2011)

[Obrazek: R-3681229-1395916876-9077.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. (Intro) Millennium 01:00
2. Spirit of the Highway 04:53
3. No More Fear 04:30
4. Harold Will Survive 04:39
5. Metal Lord 05:36
6. The Inner Self 05:55
7. Masterful Man 03:42
8. Army of Nerds 05:05
9. Hide In The Dark 04:49
10. In The Name Of The Cross 04:52
11. Broken Wings 06:25
12. Re-Burn 04:25

Rok wydania: 2011
Gatunek: Speed/Power/Thrash Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Dave Nightfight -śpiew, bas
Joe Boneshaker - gitara
Luke the Idol - perkusja, śpiew

Istniejący już prawie od dziesięciu lat ALLTHENIKO z Piemontu to jeden z ciekawszych i bardziej nietypowych zespołów włoskich nowego pokolenia, które objawiło się w XXI wieku.
Grupa XXI wieku, niemniej muzycznie to lata 80-te i koktajl tego, co po obu stronach Atlantyku było najbardziej wybuchowe- speedu, melodyjnego thrashu i power metalu - i trzeba przyznać koktajl nie mleczny, a wybuchowy - czyli taki koktajl Mołotowa.

Określenie "wybuchowy" dobrze pasuje do ich muzyki, pełnej ekspresji, zaciekłości i zdecydowania, muzyki bardzo melodyjnej, a równocześnie bezkompromisowej.
Jest to trzeci album tego trio, wydany w styczniu przez My Graveyard Productions. Dwa poprzednie zawierały muzykę podobną i mimo że były nieco nierówne, zawierały godne uwagi killery, gdzie zapadające w pamięć melodie szły w parze z wysokiej klasy wykonaniem.

Ta ekipa po prostu potrafi grać to, co gra. To muzycy zaawansowani technicznie i rozpoznawalni, przy tym tworzący zgrany team, potrafiący melodyjnie, ale i zawadiacko dołożyć do pieca.
Killery prezentowali i na poprzednich albumach, tym razem jednak przebili samych siebie w niesamowitym "Spirit of the Highway". Mało kto z taką energią gra tak zapadający w pamięć speed power, przy tym swoisty, taki w stylu ALLTHENIKO, bo ten zespół swój własny styl niewątpliwie posiada.
No i ten wokal Dave Nightfighta wspaniały i z płyty na płytę lepszy. Tnie głosem jak brzytwą czy biczem z kolcami na równi z gitarą Joe Boneshakera. Ten krzyk i wysokie zaśpiewy, jakie się pojawiają, przychodzą muz łatwością. Nic siłowego, swoboda operowania głosem ogromna. Raz ustąpił miejsca zaproszonemu Kanadyjczykowi Gordowi Kirchinowi z legendarnego PILEDRIVER w "No More Fear", który to utwór także mógłby stanowić ozdobę niejednej płyty ze speed/heavy power z ubiegłego wieku, choć te niezbyt udane wstawki drugiego wokalu po włosku mogli sobie darować.
W "Harold Will Survive" prezentują mieszankę power i thrashu tym razem na mniejszej szybkości i z mniejszą energią, czy też furią, bo gdy się rozpędzają, to jest autentyczna furia. Udaną kompozycją jest bardziej tradycyjny heavy metalowy "Metal Lord", nawiązujący do epic w rycerskiej odmianie, ale ostro to brzmi, mimo wolnego, dokładnie odmierzanego tempa.
Ładne, gustowne i dramatyczne gitary akustyczne rozpoczynają "The Inner Self", gdzie zespół ponownie atakuje power/thrashowymi riffami w utworze tym razem nastawionym na bardzo melodyjny refren w konwencji melodic power, ale wykonanym z dużą surowością. Kolejny świetny pokaz umiejętności wokalnych lidera. Potem ponury i brutalny, rwany w thrashowych zagrywkach "Masterful Man" i tu te najbardziej thrashowe momenty są najlepsze przy ogólnym lekkim pokręceniu tej kompozycji. W "Army of Nerds" pokaz gry pod amerykańskie grupy speed/power metalowe z lat 80-tych i rycząca gitara plus mieszające się motywy oraz klasyczne chórki w tle tworzą utwór znacznie bogatszy, niż można się było spodziewać. Do tego wirtuozerskie solo Joe Boneshakera, który takich solówek tu zagrał znacznie więcej.
Świetnie prezentuje się pełen rozmachu power metalowy "Hide In The Dark" z po prostu rozdzierającą gitarą, także charakterystyczny dla stylistyki US Power. Trzeba zauważyć, ile tu jest przy tym przestrzeni i ciekawie zaplanowanych zwolnień i przyspieszeń. Mocny, rytmiczny heavy power z zachowaniem thrashowej rytmiki prezentują w surowym "In The Name Of The Cross", niemniej po raz pierwszy na płycie pojawia się niezbyt interesujące rozwinięcie melodii ze słabym refrenem. Ta drapieżność tym razem wypadła nieco sztucznie, ale takie kompozycje już na poprzednich płytach tez trochę obniżały ich wartość. Jest w tym wszystkim też nieco horroru w klimacie i wokalu, ale raczej klasy B.
Nie najlepsze wrażenie zaciera "Broken Wings" z klawiszami na dalekim planie, zapowiadający się jako ballada, ale w rzeczywistości to mocny, ale pełen wzniosłości true metalowej numer heavy power, czy raczej łączący heavy metalowe patenty z power metalowym wykonaniem. Przypomina to nagrania takich grup jak GRIFFIN czy EXXPLORER z USA i innych, gdzie melodia dumna i wzniosła miała często pierwszeństwo nad mocą przy średnim tempie grania. W części instrumentalnej jest także trochę romantyzmu, który w kompozycjach ALLTHENIKO pojawia się rzadko. Aby nie było zbyt true na koniec ostry i bardzo szybki w gitarowej robocie speed power metalowy "Re-Burn". Taki najbardziej rozpoznawalny ALLTHENIKO, czyli melodyjna piła tarczowa i nawiązanie do "Spirit of the Highway".

Idealnie dobrane brzmienie - "sharp & clear", bez fajerwerków, surowe i najlepsze z tych, jakiej do tej pory grupa pokazała. Innego tu nie sobie nie wyobrażam.
Często mówi się, że trzecia płyta to miernik wartości zespołu. Jeśli tak jest, to ALLTHENIKO pobił sam siebie bez problemu i zdał egzamin śpiewająco... I grająco.
Aktualnie jeden z najlepszych i najbardziej godnych uwagi włoskich zespołów kultywujących tradycje tradycyjnego metalu lat 80-tych i jeden z nielicznych, który wypracował własny styl i nie może być posądzony o kopiowanie kogoś innego.
No i "Spirit of the Highway". To killer godny każdej płyty Best Of z heavy power!


Ocena: 9.2/10

12.01.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Alltheniko - Back In 2066 (Three Head Mutant Chronicles) (2012)

[Obrazek: R-6839316-1427713945-4552.jpeg.jpg]


tracklista:
1.Land of Salvation 01:20
2.Ticket for the Fireball 04:55
3.Will the Night 04:39
4.Dance of Mutant Knight 05:05
5.Horizon 04:13
6.Struggle till the Sunset 05:09
7.Riders to Raven 04:55
8.New Worlds Hero 04:46
9.Bastard Rabbles 04:19
10.2066 05:20
11.Back from the Other Side 04:43

Rok wydania: 2012
Gatunek: speed/power/heavy metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Dave Nightfight -śpiew, bas
Joe Boneshaker - gitara
Luke the Idol - perkusja, śpiew

Czwarty album ALLTHENIKO ukazał w roku następnym po znakomitym "Millenium Re-Burn, w listopadzie nakładem Pure Steel Records". Tym razem przenosimy się do roku 2066 i poznajemy historię Trójgłowych Mutantów w ramach luźno opracowanego konceptu.

Trudne to czasy, ale moc pozostaje z ALLTHENIKO.
Ostre, szybkie numery jak Ticket for the Fireball, Horizon, pozostają podstawą muzyczną tego albumu, jednak element konceptualny wymusza trochę bardziej epicką, teatralną formę wypowiedzi i tego zadziora, tak ważnego na płycie poprzedniej już nie ma. Więcej dramatycznej melodii, nie zawsze jednak wystarczająco atrakcyjnej.
Na płycie jest pewna doza dosyć prostego, kwadratowego niemieckiego heavy/power, zagranego przez ALLTHENIKO gorzej niż to zrobił inny włoski zespół SKANNERS w roku poprzednim (Will the Night, Dance of Mutant Knight, Bastard Rabbles). Jakieś śladowe echa JUDAS PRIEST z "Painkiller" w Riders to Raven rozmywają się w zupełnie nieczytelnych aranżacjach i ornamentacjach. Gdzieś wyparowała energia i pasja wykonania i bardzo to słychać w Struggle till the Sunset, który ma także beznadziejną melodię główną, chyba najgorszą na płycie. Nieco tylko lepszy jest mdły i anemicznie zagrany New Worlds Hero.

Tętniące życiem kompozycje z albumu poprzedniego ustąpiły miejsca jakiejś nieokreślonej heavy/power muzyce, która chyba ma mieć znamiona czegoś bardziej ambitnego, a tym w żadnym wypadku nie jest, jak 2066. Kondycja muzyków bardzo przeciętna i nikogo nie można wyróżnić. Wokal Nightfighta tak dobrze pasujący do dynamiki nagrań z poprzedniej płyty, tu irytuje w wyższych partiach i pozostawia obojętnym w niższych. Produkcja jest mało czytelna. Wszystko w jednym planie ściśnięte, sekcja rytmiczna za głośna, gitara za sucha lub rozmyta, podobnie jak blachy i bębny.Album zamyka Back from the Other Side, który brzmi jak kiepska parodia Spirit of the Highway.
To raczej mówi wszystko na temat tej płyty, zdecydowanie przeciętnej, denerwującej i trudnej do wysłuchania w całości jednorazowo. Wielkie rozczarowanie.
Zasadniczo na tej płycie kończy się dobre granie ALLTHENIKO. W roku 2014 ukazał się album "Fast and Glorious", a w 2017 "Italian History VI" na mniej więcej tym samym poziomie co i ten LP. ALLTHENIKO wyczerpał swoje pomysły na granie dobrego heavy/power metalu.

Ocena 5/10

new 10.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Alltheniko - Devasterpiece (2008)

[Obrazek: R-5540886-1410983023-9146.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Erased 05:19
2. The Evil Forces 04:55
3. Thunder and Steel 04:45
4. Law of the Stronger 04:29
5. Devasterpiece (Intro) 01:22
6. Metal Unchained 04:55
7. Rise and Fall 04:31
8. I'm a Fuckin Zombie 03:35
9. Feel the Power 04:28
10.When This Demon's Coming 05:05
11.The Godfather 05:49
 
Rok wydania: 2008
Gatunek: Speed/Power/Thrash Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Dave Nightfight -śpiew, bas
Joe Boneshaker - gitara
Luke the Idol - perkusja, śpiew

O ile debiut ALLTHENIKO "We Wiil Fight!" z roku poprzedniego to czasy trochę nieuporządkowanego, brutalnego miejscami chaosu, to na "Devasterpiece" ekipa z Piemontu mocno pod tym względem spuściła z tonu. Poprzednio trochę przerysowali klasyków heavy metalu, tym razem dali więcej od siebie w riffach i pomysłach na rozpoznawalne melodie.

Jest agresywnie i wysokoenergetycznie i mocno thrashowo w większości kompozycji i te gitarowe ataki Boneshakera są godne uwagi w Erased i w The Evil Forces, co więcej The Evil Forces ma najlepszy jak do tej pory refren wymyślony przez grupę, spokojniejszy i bardzo klasyczny.
Siłą zespołu jest przechodzenie nagłe i niespodziewane, do ultraszybkich, ale bardzo czytelnych partii instrumentalnych. Zresztą ALLTHENIKO gra na tym albumie cały czas bardzo czytelnie i gdy doda atrakcyjną melodię jak w przypadku Thunder and Steel to pokazuje dużą klasę. Z pewnością najlepszy jest na tym albumie morderczy speedowy i drapieżny Metal Unchained. Klasa! No, i z pewnością protoplasta największych killerów zespołu z następnej płyty. Niewiele gorszy jest Feel the Power, gdzie Dave Nightfight wyśpiewuje wysoko i pokrzykuje energicznie najbardziej przekonująco na całej płycie. Bardzo dobre są również masywny riffowo, dramatyczny Rise and Fall i po części też agresywny When This Demon's Coming, który jednak został nieco przeładowany pomysłami i traci na przejrzystości jako jedyna kompozycja na tym LP.
Dużo dobrych solówek Boneshakera, przy czym najlepsza chyba w praktycznie instrumentalnym I'm a Fuckin Zombie, takim trochę groteskowym numerze, gdzie nie brak nawet akcentów neoklasycznych. Jeden raz i dopiero na końcu ekipa się nieco zatraca w graniu nieciekawego power/thrashu w The Godfather. Takie męczliwe to jest jako numer na końcu tak wybuchowego albumu. Niekoniecznie mogłaby to być kołysanka, ale coś mniej eksplozywnego i owszem.

Technicznie wykonane na wysokim poziomie granie z pogranicza gatunków, gdzieś najbliższe chyba speed/power, bo takich typowych thrashowych partii w czystej postaci nie ma tu już zbyt wiele. Brzmienie ostre, surowe, głębi niezbyt dużo, choć bas dobrze słyszalny. Kilka wybitnych zagrywek Luke the Idola znamionuje jego ogólnie wysokie umiejętności.
W sumie płyta dosyć hermetyczna, niekoniecznie skierowana do heavy metalowego masowego słuchacza.
Na taką przyjdzie pora niebawem.

ocena 7,5/10

new 29.04.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości