Amulance
#1
Amulance - Feel the Pain (1989)

[Obrazek: R-3455761-1523701856-8126.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Holocaust 04:03
2. Schizophrenia 04:40
3. Violent Victory 03:33
4. Witch's Sin 06:22
5. Feel the Pain 04:03
6. Black Moon Rising 04:59
7. Shark Attack 05:33
8. Death Wish 03:54
9. 7th Son 06:27

Rok wydania: 1989
Gatunek: Speed/Heavy Metal
Kraj: USA

Skład:
Rik Baez - śpiew
Bob Luman - gitara
Vince Varriale - gitara
Tom Braddish - bas
Eric Wedow - perkusja

Na szerokiej fali metalowych powrotów z niebytu całkiem niedawno wypłynął także wywodzący się z miasta Aurora w USA zespół AMULANCE. Grupa powstała w roku 1984 i po pewnych przetasowaniach kadrowych i nagraniu demo ‘The Rage Within’ w 1989 zadebiutowała oficjalnie albumem ‘Feel The Pain’. Wkrótce potem zespół rozleciał się. Cóż, był to czas nadciągającego Seattle i death metalowych gigantów. Brak środków oraz siły przebicia wtrącił w owym czasie w otchłań zapomnienia wiele znakomitych amerykańskich zespołów. A szkoda…

AMULANCE to zespół naprawdę wart uwagi. Kto, włączając sobie po raz pierwszy ten album, spodziewa się bezpłciowego ‘traszyku’ z pojękującym wokalistą, bardzo się pomyli. Od razu wita nas potężny speed metalowy warkot gitar panów Lumana i Varriale, okraszony nie mniej rozwalającym wszystko basem Braddisha i fantastyczną perkusją Wedowa, który okłada wszystkich i wszystko z zaciekłością godną tej sprawy. Do tego panujący nad całością niepodzielnie Rick Baez (nie mylić z panią Baez od Diamond And Rust) - to warczący jak świdrujące wokoło gitary, to wypluwający metalowe pociski w klasycznym stylu, to znów krzyczący ekstatycznie i drapieżnie!

Drapieżność to wizytówka tego grania! Wściekłość przystrojona w znakomite melodie daje o sobie znać już w dwóch pierwszych utworach zatytułowanych ‘Holocaust’ i ‘Schizophrenia’. Dalej objawia się nam jeszcze w fantastycznym ‘Violent Victory’, w którym wszyscy muzycy są tak znakomici w tym, co robią, że chwilami nie wiadomo czy słuchać ich razem, czy każdego z osobna. Cały czas jednak nie pędzimy jak oszalali w speed metalowym bolidzie, bowiem AMULANCE potrafi doskonale czarować zmianami tempa, jak choćby w nieco wolniejszym ‘Witch's Sin’ z pięknym gitarowym wstępem i zmiennymi wokalami Baeza. W tym numerze stylistyka tradycyjnego heavy splata się z ze speed i thrash metalem. Moment delikatnej refleksji zostaje zmiażdżony wnet surowym i bezwzględnym niczym VENOM utworem tytułowym. Potem mamy ‘Black Moon Rising’. Aby jednak nie przesadzać w zachwytach powiem, że akurat ten numer nie przypadł mi specjalnie do gustu. ‘Shark Attack’ to mocna i nietypowa rzecz dla tego albumu. Doskonały wstęp zwiastuje tytułowe wydarzenie. Napięcie dosłownie gęstnieje z każdą sekundą, by po chwili mieć thrash, speed, hardcore, a nawet rap wirujące i przemieszane w obłędnym i śmiertelnym tańcu. ‘Death Wish’ to killer rozwalający wszystko na swej drodze. Niczym wysokoobrotowy świder do betonu (zbrojonego) przewierca się do mózgu absolutną potęgą gitar i bezwzględną melodią. Album kończy bardziej rozbudowany ‘7th Son’. Po efektownym ‘Death Wish’ nie robi już może takiego wrażenia, chociaż i on jest również bardzo dobry. Słyszymy tu świetny motyw główny (coś podobnego bardzo było potem na pierwszym albumie CYCLONE TEMPLE) i ciekawe solówki, w których przewijają się nieśmiałe inspiracje IRON MAIDEN.

Jest coś w tym graniu takiego, że mimo upływu lat często do tego wracam. Melodia? Agresja? Perkusja, gitary plus wokal? Chyba wszystko razem. Na początku recenzji wspomniałem o powrotach. Amulance wraca po latach prawie w tym samym składzie, by nagrać nowy album! Na razie jednak przypomnieli się składanką, na której można usłyszeć także rzadkie, niepublikowane wcześniej nagrania. Mam nadzieję, że jeśli rzeczywiście pojawi się nowy album, to będę miał okazję znowu powiercić sobie dziurę w głowie tym wiertłem ze szlachetnego metalowego stopu. Polecam.


Ocena: 8/10

1.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Amulance - Unleash the Beast (2015)

[Obrazek: R-9279947-1477852955-1213.jpeg.jpg]


tracklista:
1.Warrior Song 03:48
2.Ring of Madness 04:26
3.Damages 03:41
4.Unleash the Beast 04:16
5.Forsaken 04:21
6.Ghosts of Yesteryears 02:58
7.Souls of Sorrow 02:59
8.Changes 04:10
9.Borrowed Time 03:38
10.Blood of the Innocent 06:21
11.Edge of Lies 03:19
12.Across the Crimson Veil 05:19
13.Dearly Departed 03:36
14Poseidon 04:59
15.Breaking Me Down 02:53
16.Children of the Sea (Black Sabbath cover) 05:36

rok wydania: 2015
gatunek: heavy/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Rik Baez - śpiew
Bob Luman - gitara
Steve Michals - gitara
Chuck Hamilton - gitara basowa
Marty Gonzales - perkusja

Gdy w roku 1990 AMULANCE został rozwiązany, mało kto przypuszczał, że ta ekipa znowu się kiedyś pojawi. Jednak pojawiła się w roku 2009 z Baezem, Lumanem i Braddishem ze starego składu i nawet wydała w 2010 mini LP "Deutschland". To dzieło było jednak kompromitujące zarówno pod względem zawartości muzycznej, jak i poziomu produkcji, i wkrótce potem także w roku 2010 grupa rozpadła się ponownie. Luman i Baez nie dali jednak za wygraną i w 2012 reaktywowali AMULANCE, którego skład ustabilizował się w 2015 wraz z przyjęciem gitarzysty Michalsa. W tym czasie gotowa była już część kompozycji na nową planowaną płytę, nagrywaną w rodzinnym mieście zespołu - Aurora, od listopada 2013 do listopada 2015.


AMULANCE wydało "Unleash The Beast" 31 grudnia 2015 pod szyldem wytwórni True American Metal Records z miasta Aurora. Należy raczej przypuszczać, że była to amatorska wytwórnia, bo poza tym albumem w tym samym roku wydała jeszcze płytę zupełnie mi nieznanego zespołu heavy metalowego BORN ROTTEN i na tym jej działalność się zakończyła.
O albumie "Unleash The Beast" nie można powiedzieć niczego dobrego. Forma wokalna Baeza jest słaba, to śpiew bez mocy, nie mówiąc już o drapieżności z roku 1989, gitarzyści co najwyżej sprawni w rzemiośle, a sekcja rytmiczna gra nieinteresująco.
Grupa przedstawiła heavy/power w klasycznym stylu amerykańskim, przypominających nieco nowsze dokonania JAG PANZER, tyle że stanowiące ich blade odbicie. Monotonne riffowanie średnio szybkich tempach, przecinane niewysokiej wartości solówkami... Do tego niefortunnie wybrany cover Children of The Sea BLACK SABBATH, na którym wyłożyli się totalnie. No doprawdy, jak Baez mógł sądzić, że się skompromituje takimi podjazdami pod Tony Martina.
No nie ma, nie ma na czym ucha zawiesić na tej płycie, wypełnionej bladymi, pozbawionymi własnego oblicza kompozycjami.
No, może by się coś tam dało gdzieś wyłowić, ale produkcja jest katastrofalna, jest tragiczna. Takie brzmienie jest kompromitujące w roku 2015, gdy się słyszy dema w jakości powodującej opad szczęki. Tu jest po prostu poziom produkcji garażu z 1985 roku i nie ma w tym określeniu ani grama pozytywu. Trudno powiedzieć, czy mastering powierzono osobie głuchej, czy też nie było go wcale... Pojęcie metalowej true surowizny zostało wypaczone całkowicie.

Nie bardzo jestem w stanie zrozumieć intencji, jakimi kierowali się Baez i Luman wydając ten album, bo na pewno nie z chęci podbicia metalowego rynku. A może jednak tak?
W każdym razie się to nie udało. AMULANCE ponownie przestał istnieć w roku 2017 i jeśli ma nagrywać takie rzeczy, to niech się już więcej nie reaktywuje.

ocena: 2,5/10

new 28.11.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości