Axehammer
#1
Axehammer - Windrider (2005)

[Obrazek: R-4296735-1400805903-2795.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Stand Up and Fight 04:16
2. Stand and Deliver 04:02
3. Destiny of Light 03:38
4. Rise Up 03:39
5. Back for Vengeance 04:18
6. Power 04:39
7. Shadowlands 04:27
8. Dancing With Demons 05:20
9. Sacred Waters 05:37
10. Windrider 04:59

Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Bill Ramp - śpiew
Jerry Watt - gitara
Colin Sauers - bas
Joe Aghassi - perkusja

Gdy MANOWAR szykował swój pierwszy LP, narodził się także w Los Angeles AXEHAMMER.
W owych czasach Potęga Stali nie była jeszcze tak wielka i pierwsze demówki tego zespołu wielbione były tylko w podziemiu. Potęga thrashu odsunęła potem w cień ten zespół, a pierwszy album, z trudem przygotowywany w połowie lat 80-tych, nigdy się nie ukazał. Grunge pogrążyło grupę całkowicie i drogi muzyków rozeszły się. Powrócili do codziennych zajęć, niezwiązanych z muzyką i rozproszyli po USA. W roku 1998 ktoś tam sobie o nich przypomniał i w zasadzie bez wiedzy wydał coś na kształt LP-kompilacji "Lord Of The Realm". Obok 5 utworów przewidzianych na ten niedoszły album z roku 1987, znalazły się tu też stare dema i pierwsza, kultowa wersja numeru "Axehammer".

Życie czasem płata figle i niespodzianki... nastąpił niespodziewany ciąg dalszy.
Na płytkę natknął się syn perkusisty Aghassiego w... internecie. Spowodowało to nawrót wspomnień ojca i jakimś cudem zebrał on starą ekipę na nowo. Najwięcej problemu sprawiło odnalezienie wokalisty Billa Rampa. Po długich poszukiwaniach okazało się, że mieszka w Tampa, na Florydzie. Jak na Wojownika Stali przystało, dołączył do zespołu. AXEHAMMER odrodził się w roku 2004 i rozpoczął przygotowania do nagrania nowej płyty. Album ukazał się w listopadzie 2005 roku nakładem Sentinel Steel Records,  z zabawną okładką, stylizowaną na lata 80-te. W prostej linii odnosi się też do klasycznego, amerykańskiego metalu lat 80-tych.

Stosunkowo proste, rytmiczne, melodyjne, a jednocześnie na swój sposób surowe kompozycje, grane na ogół w średnich tempach. Bez słodzenia, ale i bez brutalnej metalowości, niszczy 6 pierwszych numerów do "Power" włącznie, pokazując, że panowie, mimo upływu czasu, nic nie stracili ze swych umiejętności kompozytorskich i wykonawczych. Zespół, choć nie złożony z wirtuozów, jest zgrany i idealnie dopasowany brzmieniowo do walorów głosowych Rampa. Można się nieco przyczepić do poziomu solówek Watta w niektórych nagraniach. W kwestii rozwiązań głównych riffów - po prostu znakomite. Gdybym miał wybrać najlepszy numer, to byłby to "Back For Vengeance" - no po prostu kwintesencja klasycznego heavy metalu, pełen pędu, epickiej mocy i z niezapomnianym refrenem. Warto też zwrócić uwagę na wspaniały refren w "Power".
Druga część albumu jakby nieco słabsza. Lżejsza, nawet momentami bliższa konwencji zmetalizowanego hard rocka, a z ostatnich czterech kompozycji jakoś mocniej wyróżnia się tu tylko bardzo dobry pod względem klimatu "Sacred Waters". Sekcja rytmiczna głośna, a brzmienie całości absolutnie tradycyjne i całkowicie umiejscowione w latach 80-tych.

Bardzo dobry zespół i bardzo dobra płyta, pokazująca młodziakom, jak grać prawdziwy, tradycyjny heavy metal.
No i jeden z najbardziej niezwykłych pod względem okoliczności powrotów z otchłani metalowej przeszłości.


Ocena: 8.5/10

26.07.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
 Axehammer - Marching On (2012)

[Obrazek: R-4604550-1400721413-4356.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Walk into the Fire 04:06
2. The Dragons Fly 05:19
3. Swing the Steel 04:31
4. Midnight Train 04:00
5. Fire Away 05:20
6. Demon Killer 04:21
7. Cemetary 07:24
8. Flesh Machine 04:13

Rok wydania: 2012
Gatunek: Heavy metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Kleber Mandrake - śpiew
Jerry Watt - gitara
Horacio Colmenares - bas
Joe Aghassi - perkusja

Prace nad drugim albumem AXEHAMMER po reaktywacji opóźniały się z różnych przyczyn. Z grupy odszedł z powodów zdrowotnych Ramp, którego zastąpił metalowy debiutant Kleber Mandrake, ubył także basista Colin Sauers. Dosyć niespodziewanie zastąpił go znany z NEW EDEN i STEEL PROPHET gitarzysta Horacio Colmenares, który tu zajął się także stroną produkcyjną i masteringiem nowego LP. Płyta ukazała się ostatecznie we wrześniu 2012 nakładem Pure Steel Recoirds.

AXEHAMMER po raz drugi zaprezentował tradycyjny metal z pogranicza heavy i power mocno osadzony w stylistyce lat 80tych.
Płyta została zawalona przez dwie osoby. Wokalistę Mandrake i Colmenaresa jako producenta. Brzmienie jest fatalne, gorsze nawet niż na surowych samplach, jakie były prezentowane już znacznie wcześniej przed wydaniem albumu. Doprawdy, perkusja kartonowa, bas brzęczący byle jak, a gitara rzęzi. Trochę to się prezentuje jak sound z 1985 roku słabego studia na sterydach. Chwilami się tego po prostu nie da słuchać. Dosyć wysoki głos Mandrake pozbawiony jest całkowicie zasięgu i przesterowana gitara go całkowicie zabija. Z kolei klasyczne sola Wyatta rozmywają się w ogólnym brzmieniu źle nagranej gitary. A przecież te numery są często bardzo dobre, rycerskie, dynamiczne odegrane z pasją i pewnością siebie przez Watta.
Wsłuchując się w to wszystko, można wyłowić wyborny The Dragons Fly, galopujący Walk into the Fire czy też speedowy Swing the Steel. Udany jest rytmiczny i bardzo melodyjny Midnight Train zrobiony absolutnie według podstawowej recepty na US Heavy Metal XX wieku. Najdłuższą kompozycją jest Cemetary, i to taka bardzo amerykańsko opowiedziana historia z pogranicza horror metalu, jaki gra np RAVENSTHORN. Jak na to, co mieli tu zamiar powiedzieć, to jest to za długie, ponadto chyba to jedyny utwór na płycie, gdzie w instrumentalnych przejściach wdaje się chaos. Jak i poprzednio AXEHAMMER nie ustrzegł się kompozycji odstających poziomem, jak Fire Away w stylu JAG PANZER czy Demon Killer. Również Flesh Machine to taki HELSTAR w ospałej wersji. Ten album udany jest jedynie po części w sferze kompozycyjnej. Dobra gra Wyatta jest zaprzepaszczona, a bardzo dobre basy Colmenaresa nie rekompensują fatalnej amatorskiej produkcji.

LP sukcesu nie odniósł, co spowodowało ponowne rozwiązanie zespołu w roku 2014. Aghassi i Colmenares spotkali się niebawem w NEW EDEN.

ocena: 6,6/10


new 6.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości