Dark the Suns
#1
Dark the Suns - All Ends In Silence (2009)

[Obrazek: R-4534803-1367654399-6288.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Unbroken Silence 04:13
2. Everlasting 04:04
3. The Dead End 03:46
4. All Ends In Silence 04:55
5. Sleepless Angels 04:13
6. Cold Dawn 03:47
7. Rimed With Frost 04:44
8. The Rain 03:55
9. Guardians 04:30
10. Gone 06:42

Rok wydania: 2009
Gatunek: Melodic Doom/Death/Dark/Gothic Metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Mikko Ojala - śpiew, gitara
Juha Kokkonen - gitara
Inka Tuomaala - bas
Eino Kauppila - perkusja
Pinja Haikala - instrumenty klawiszowe

Jest to drugi album tego męsko-żeńskiego zespołu z Finlandii, który w swojej muzyce łączy klasyczne patenty gothic metalu z nurtu SENTENCED z bardziej mrocznym, dark metalowym klimatem i specyficznie wyeksponowanymi instrumentami klawiszowymi.
Poprzedni album "In Darkness Comes Beauty" mógł być ostatnim, bo zespół przeżywał w roku 2008 poważny kryzys i zmiany składu. Nowy LP jednak się ukazał .
Otwierający go "Unbroken Silence" od razu pokazuje, że brzmieniowo nic się nie zmieniło. Smutna szarość i pastelowe kolory. Numer bardzo dobry, brak mi tu jednak tego uporczywego powtarzalnego motywu klawiszowego, jaki spinał kompozycje z płyty poprzedniej.
Natomiast dwa kolejne - "Everlasting" i znany z EP z roku ubiegłego "The Dead End", absolutnie niszczące zarówno pod względem melodii, jak i aranżacji i nawet mieszany duet wokalny bardzo mi się podoba. Jest też ta specyficzna motoryka, jaką słychać było na poprzedniej płycie. Nieco zaskakuje "All Ends In Silence", zrobiony według doom/death/gothic schematów, niespodziewanie dosyć ciężki, chociaż bardzo melodyjny. Dark wokal Mikko Ojala nie jest zbyt brutalny i dobrze, bo ostatnio wiele akcentów zbyt ciężkich zabija klimat na podobnych albumach.
"Sleepless Angels" pokazuje, że ma być także przebojowo, ale bez utraty atmosfery.
Bardzo podoba mi się "Cold Dawn", surowszy od pozostałych, ale i z wstawkami delikatnymi oraz kontrastującymi z ciężką gitarą i klawiszami w tle. "Rimed With Frost" to ponownie próba grania doom/death, owszem udana , ale nie wykraczająca poza standardy gatunku. "The Rain" to taka powtórka z płyty debiutanckiej, a "Guardians", wzbogacony o wokal żeński, trzyma ogólnie solidny poziom. Średnio szybko, rytmicznie bez nadmiernych przestojów, jakie się w takiej muzyce zdarzają . Na szczęście nie ma też wepchniętej, pojmowanej nowomodnie elektroniki.
Na koniec mamy utwór "Gone", spokojny i ładnie podkreślający ogólnie melancholijny i pełen zadumy klimat tego albumu.
Porównując z debiutem, płyta jest jednak cięższa i słychać, że zespół włączył dużo elementów z doom/death/gothic. Wokalnie jest bardzo dobrze z odpowiednią dawką melancholii i agresji w mocniejszych utworach.
Brzmienie też bez zarzutu i tu postęp w stosunku do trochę płasko brzmiącej płyty poprzedniej. Mnie tu brak jednakże tego klawiszowego, uporczywego podkładu w tle jaki był poprzednio. To robiło duże wrażenie.
Rewelacji nie ma, ale solidne granie owszem. Wyrażę jednak obawę, że o ile poprzednio wypełniali pewną niszę dark melodic grania, to teraz będą mieli ciężką przeprawę z mistrzami, wypełnionego melancholią i klimatem, mocnego grania ze światowej czołówki.


Ocena: 7.5/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Dark the Suns - Sleepwalking in a Nightmare (2010)

[Obrazek: R-2584457-1292197596.jpeg.jpg]

tracklista:
1. Insomnia 04:11
2. Devoid of the Sun 05:09
3. Wounded by Broken Dreams 04:31
4. World Stood Still 04:04
5. Don't Fear the Sleep 05:01
6. Last Farewell 04:27
7. Walking with an Angel 05:37
8. Into the Blind World 04:37
9. Lake of a Thousand Tears 06:12
10. Requiem for a Dream 06:36

Rok wydania: 2010
Gatunek: melodic dark/gothic metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Mikko Ojala- śpiew (growl), gitara
Eliisa Tuomanen- śpiew (partie żeńskie)
Inka Tuomaala- bas, instrumenty klawiszowe
Pekka Rinne - perkusja

Mikko Ojala należy podziwiać za upór i konsekwencję w tym co zrobił pod szyldem DARK THE SUNS od chwili gdy z jednoosobowego projektu wyrósł w krótkim czasie zespół mający na koncie trzy płyty. Te kilka lat naznaczone było nieustannymi zmianami w składzie, odejściami, powrotami, szukaniem optymalnego rozwiązania, które w dark/gothic nie przychodzi osiągnąć łatwo.

Pierwsza płyta pokazała jak użyć klawiszy w graniu niezbyt szybkim, aby gitara nabrała pozornego tempa, druga dała odpowiedź czy i jak bardzo doom/death gothic może być łagodny, aby na to miano jeszcze zasługiwać. Trzecia zniszczyła. Bronią DARK THE SUNS były klawisze, a te powróciły jeszcze bardziej klimatyczne i malownicze niż wcześniej. Ta płyta jest masywna dzięki tym klawiszom współtworzącym z gitarą i wokalem jeden stop metalowy, błyszczący, iskrzący i niezwykle dźwięczny. Growl Ojala nie jest aż tak ciężki jak w klasycznym doom/death, to głos dark, choć mocny. Podobnie jak jego gitara.
Budowanie klimatu bez popadania w nadmierny mrok jest trudne w tym gatunku, a samo wejście jest chyba najtrudniejsze. Insomnia otwiera ładnie, spokojnie i tajemniczo, bez natychmiastowego odkrywania wszystkich kart, które częściowo pozostają zakryte w surowym mimo wszystko Devoid of the Sun. To niesamowite uderzenie przychodzi w Wounded by Broken Dreams, jest eksplozją tego, co w tym gatunku jest najlepsze z dodatkiem majestatu, jaki spotyka się nader rzadko. Potem już na długo nie odchodzą od malowania dźwiękiem emocji i nastrojów w oprawie to mocniejszej, to lekko wyciszanej, to łagodzonej żeńskim głosem w tle i w duetach, które są ciekawsze niż na poprzedniej płycie, proste i czytelne. Jest zarówno ekspresja jak i stonowanie, tam gdzie to jest potrzebne. Jest nawet pewna skoczność i lekkość, jak w Don't Fear the Sleep i dobrze, bo album nie przytłacza. Nie przytłacza również w Last Farewell, a w Walking With an Angel jest pięknie dzięki połączeniu tych klawiszy z 2007 roku z tym nowym pomysłem z roku 2010. Dziwne jest Into the Blind World? Wcale nie, bo to, że rytm jest niemal dyskotekowy, nowoczesny nie zmienia tego, jaki ważny jest tu klimat. Jest dark, ale jasny i ciepły i pewien chłód przynosi dopiero Requiem for a Dream, brutalna, aczkolwiek niezmiernie melodyjna odpowiedź na Insomnia.

Pięknie i mądrze skonstruowany jest album, pełen głębi, melancholii, ale i pozytywnej energii.
Melancholia na długie jesienne wieczory i noce... ale chyba nie tylko.



Ocena: 9,5/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości