Bolt Thrower
#1
Bolt Thrower - The IVth Crusade (1992)

[Obrazek: R-976873-1387199261-8358.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The IVth Crusade 04:59
2. Icon 04:10
3. Embers 05:18
4. Where Next to Conquer 03:50
5. As the World Burns 05:25
6. This Time It's War 05:50
7. Ritual 04:30
8. Spearhead 06:47
9. Celestial Sanctuary 04:37
10. Dying Creed 04:17
11. Through the Ages (Outro) 03:45

Rok wydania: 1992
Gatunek: Epic Heavy/Death Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Karl Willets - śpiew
Gavin Ward - gitara
Barry Thomson - gitara
Jo Bench - bas
Andy Whale - perkusja

BOLT THROWER to zespół zjawiskowy. Takim stał się niemal od początku istnienia, od drugiej płyty "Realm of Chaos", która w kategorii death metal zaoferowała coś innego, coś nietypowego i odmiennego. Takim był i w następnych latach od albumu "For Victory", wydany przez Earache Records w październiku 1992, od którego rozpoczął się triumfalny marsz war death metalu Brytyjczyków, jakiego nikt inny nie był w stanie skopiować.

Album "The IV Crusade" zajmuje w ich dyskografii miejsce szczególne i w jakimś stopniu wymyka się klasyfikacjom i szufladkom. To BOLT THROWER po części heavy metalowy, po części epicki, po części wynikający z doświadczeń doom metalu i doom death angielskiej tradycji poczatku lat 90tych.
Album muzyki ciężkiej, dumnej i przesiąkniętej lewantyńskich duchem co uwypukla okładka stworzona z obrazu Delacroix przedstawiającego zajęcie Konstantynopola przez Krzyżowców.
Ta płyta jest mroczna i dostojna, praktycznie pozbawiona brutalności wcześniejszych nagrań, a raczej eksponująca to co w ich muzyce na dwóch poprzednich albumach przykuwało uwagę fanów brzmień ciężkich, ale jednocześnie melodyjnych. To niesamowicie melodyjna płyta gdzie te melodie są siłą napędową walcujących riffów podawanych w umiarkowanych tempach i klimatycznych zwolnień. Swoboda, z jaką BOLT THROWER zwalnia i przyspiesza, jest momentami zdumiewająca, przy czym ani na chwilę nie opuszcza słuchacza wrażenie obcowania z dziełem niezwykłym, monumentalnym i obdarzonym własną niepowtarzalną atmosferą, której zresztą zespół już nigdy nie odtworzył, a przynajmniej nie na tak ogólną skalę.
Willets tu śpiewa, owszem nie odchodząc od swojego stylu wokalnego wyrażenia, ale śpiewa, gitary są czymś więcej niż narzędziem mordu i zniszczenia i wycyzelowane sola gitarowe oraz tła i wzajemne uzupełnianie się duetu Ward /Thompson mają mnóstwo odniesień do metalu klasycznego i doom w epickiej odmianie. Tylko sekcja rytmiczna z Jo Benson nadającą ton jest przeniesiona z dawniejszych czasów i dobrze, bo trudno sobie wyobrazić BOLT THOWER bez charakterystycznego stylu gry perkusisty Whale.
To płyta zwalista, masywna, przytłaczająca majestatem, ale przytłaczająca w sposób niebywale przyjemny. Wśród miłośników melodyjniejszych odmian metalu znana mniej, zapewne dlatego, że BOLT THROWER to death metal i nie wszyscy z tego względu wdają się we wgłębianie w szczegóły ich dyskografii.
Jest to jednak album wcale nie mniej przystępny, niż wczesne płyty MY DYING BRIDE, ANATHEMA czy PARADISE LOST "Shades Of God", a na pewno bardziej "true" od tych wymienionych.
Z pewnością ten album stał się pożywką dla rozwinięcia stylu heavy/epic/doom granego lżej, to fakt, ale BOLT THROWER to w końcu BOLT THROWER.
Duch średniowiecza jest tu obecny cały czas, to mrok gotycki i rycerski, magiczny niemal i hipnotyzujący jak wszystko, co BOLT THROWER nagrał od czasu "Cenotaph". Album jest absolutnie wyrównany, co więcej w zależności od nastroju i chwili coraz to inne kompozycje wydają się wyróżniające się, a zawsze inne. Rzecz jasna cenotaphowy wstęp i finał "Embers" jest zawsze na pierwszym miejscu...

Niesamowita siła bije z tej płyty, a zarazem spokój. To też osiągnięto, pogłębiając brzmienie gitar i to sound miękki i ciepły, oparty o niskie tony i nacisk na doły słyszalny od pierwszej do ostatniej chwili.
Absolutne mistrzostwo.


Ocena: 10/10

24.10.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Bolt Thrower - ...for Victory (1994)

[Obrazek: R-425894-1275693777.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.War 01:16
2. Remembrance 03:43
3. When Glory Beckons 03:59
4. ...for Victory 04:50
5. Graven Image 04:00
6. Lest We Forget 04:37
7. Silent Demise 03:55
8. Forever Fallen 03:47
9. Tank (Mk.I) 04:15
10. Armageddon Bound 05:13

Rok wydania: 1994
Gatunek: Epic Heavy/Death Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Karl Willets - śpiew
Gavin Ward - gitara
Barry Thomson - gitara
Jo Bench - gitara basowa
Andy Whale - perkusja

Listopad 1994... Wojna trwa...
Nadjeżdża Tank (Mark I) i nie ma już dla ciebie nadziei.

BOLT THROWER i niesamowite kolejne natarcie na kolejnym albumie "...For Victory". Tym razem jest mniej bizantyjsko i mniej doomowo. Brytyjczycy grają hipnotyczny ponury epic heavy oparty o wolne i średnie tempa i przygniatające stalowe brzmienie. Gęsty bas Jo Benson i specyficzna rytmika gitary rytmicznej Gavina Warda tworzą niesamowitą atmosferę, gdzie króluje patent z Cenotaph i jest wykorzystywany mistrzowsko. No i te przejścia! Te najsłynniejsze to chyba ta seria w For Victory i aż ciarki przechodzą po plecach. Duszna wojenna epika pól śmierci... Głęboki głos Karla Willetsa posępnie polatuje nad grindującymi gitarami... Zniszczenie i nieuchronność śmierci... Skomplikowane partie perkusji słyszalne są przy okazji długich wybrzmiewań i wtedy, gdy korzystają przede wszystkim z drobnych wartości.
Tak, BOLT THROWER hipnotyzuje swoim transowym graniem rozlewającym się po każdym nerwie. Zniszczenie...
Nieubłagane parcie do przodu bez przerwy, bez chwili przerwy. Niby wydaje się to wszystko podobne, ale przecież inaczej nie byłoby takie hipnotyczne. Fantastyczne sola Karla Warda tylko chwilami wyrywają z transu. Niesamowity spektakl rozgrywają w Silent Demise. Mrok duszący mrok i echa Czwartej Krucjaty...
Tank (Mk.I) mógłby zostać umieszczony na końcu. Ta masa stali powinna dokonać ostatecznej i nieodwołalnej dewastacji.

Głębokie surowe gitary i dudniący bas. Tym razem produkcja nie jest taka wypolerowana jak na poprzedniej płycie i wszędzie snuje się bitewny "Fog Of War" pochłaniający wszystko. Nad produkcją czuwał ponownie sam Colin Richardson, ale tym razem zrobił to inaczej, wyznaczając styl soundu BOLT THROWER na długie lata.
Album wydała Earache Records z okładką będącą fotografią zrobioną w czasie Wojny Falklandzkiej.
FOR VICTORY!


ocena: 9,2/10

new 18.10.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Bolt Thrower - Mercenary (1998)

[Obrazek: R-385648-1411037139-1101.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Zeroed 05:45
2. Laid to Waste 04:40
3. Return from Chaos 05:04
4. Mercenary 05:53
5. To the Last... 05:25
6. Powder Burns 04:45
7. Behind Enemy Lines 05:18
8. No Guts, No Glory 04:07
9. Sixth Chapter 05:42

Rok wydania: 1998
Gatunek: Epic Heavy/Death Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Karl Willets - śpiew
Gavin Ward - gitara
Barry Thomson - gitara
Jo Bench - gitara basowa
Alex Thomas - perkusja

ROK 1998.
Wojna trwa...

W 1994 odchodzi ze składu perkusista Andy Whale i zastępuje go do 1997 17-letni Martin Kearns. Jednak na albumie "Mercenary", tym razem wydanym przez Nuclear Blast, zagrał Alex Thomas.
Nie były to łatwe lata dla BOLT THROWER, bo w 1994 grupę opuścił także Karl Willets i na koncertach zastępowali go w tych latach giganci death metalu Martin van Drunen, a od 1996 Dave Ingram. Karl powrócił jednak w 1997 i to jego głos słychać na "Mercenary".

Natarcie z "...for Victory" jest kontynuowane i ponowne nadejście dewastacji zwiastuje Zeroed. Gdyby było inaczej, opór nieprzyjaciela mógłby nie zostać przełamany.
Ciężkie, bardzo ciężkie gitary, długie wybrzmiewania, po raz kolejny drobne wartości perkusyjne Alexa Thomasa, który gra podobnie Whale. Bas Jo Benson w tle zagęszcza atmosferę jeszcze bardziej. Masywne granie, bardzo masywne, wciskające w ziemię, walcujące, dołujące. Czuje się fizyczny ciężar tego wszystkiego, chociaż niektóre kompozycje, jak Laid to Waste zbudowane są fragmentarycznie na szybszych tempach. Po raz kolejny niszczące melodyjne przejścia, choć tym razem bardziej ponownie stylu Czwartej Krucjaty. BOLT THROWER miażdży, BOLT THROWER hipnotyzuje. Dużo powtórzeń, zapętleń, powrotów do mini tematów wydawałoby się już definitywnie rozegranych. Upór w posuwaniu się do przodu nieraz jeszcze większy niż na albumie poprzednim, jak chociażby w bezwzględnym Return from Chaos. Pojawiają się również typowe zagrywki doom metalowe (Mercenary, Behind Enemy Lines), nie stanowiąc jednak fundamentu, a ornament.
Dramatyzm, rozpacz, strach i śmierć! To słychać w To the Last... i w No Guts, No Glory chyba najbardziej.
Gdy nadchodzi Powder Burns, to nadchodzi w rytmie Cenotaph i jest najbardziej melodyjnym numerem na całym albumie, z genialnym, pełnym rozpaczy przewodnim motywem gitarowym. Kapitalny to numer.
No i morderczy w swej epickości Sixth Chapter. Tak, totalna dewastacja.

Brzmieniowo ten album jest nieco mniej surowy niż "...for Victory". Tym razem produkcja była dziełem BOLT THROWER, a sound przede wszystkim ustawił Ewan Davies, w późniejszych latach wzięty inżynier dźwięku, który nagrywał w studiu PARADISE LOST czy CATHEDRAL. Głęboki, trochę cieplejszy sound niż poprzednio, bardziej przypominający ten z "The IVth Crusade".
Ogień, dym i nuklearne popioły... Ani kroku w tył!
Monolityczny epic heavy/death metal, godny następca "...for Victory", stanowiący jego bezpośrednią kontynuację.


ocena: 9,4/10

new 18.10.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Bolt Thrower - Honour - Valor - Pride (2001)

[Obrazek: R-385521-1355800400-4408.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. "Contact - Wait Out" 05:58
2. Inside the Wire 04:23
3. Honour 05:22
4. Suspect Hostile 04:46
5. 7th Offensive 06:26
6. Valour 04:03
7. K-Machine 04:35
8. A Hollow Truce 03:20
9. Pride 06:41

Rok wydania: 2001
Gatunek: Epic Heavy/Death Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Dave Ingram - śpiew
Gavin Ward - gitara
Barry Thomson - gitara
Jo Bench - gitara basowa
Martin Kearns - perkusja

ROK 2001.
Wojna trwa...

Po nagraniu "Mercenary" ponownie odchodzi Karl Willets, odchodzi także Alex Thomas. Problemy osobiste młody Martin Kearns ma już za sobą i powraca do składu, a miejsce Karla jako frontman zajmuje legendarny Dave Ingram, na stałe rezygnując z miejsca w BENEDICTION. W Sable Rose Studio w Coventry latem 2001 powstaje "Honour - Valour - Pride" wydany przez Metal Blade Records w listopadzie 2001 roku. Warto zwrócić uwagę na to jak bardzo okładka przypomina tę z ich płyty "Realm of Chaos". Znamienne.

Nieubłagane, bezlitosne natarcie w średnio-wolnych tempach z przyspieszeniami klasycznymi dla BOLT THROWER. Ward rozgrywa kapitalną partię, a Królowa Jo Bench z Kearnsem tworzą ten skomplikowany rytm, jakiego nikt nigdy nie zdołał właściwie skopiować. Być może to do tej pory najbardziej motorycznie twardy album BOLT THROWER... Co za feeling w Inside the Wire! Dewastacja. I nieśmiertelny Cenotaph  w Suspect Hostile!
No i Ingram. Trochę inaczej śpiewa niż w BENEDICTION, jeszcze niżej, jakby próbował realnie po prostu zastąpić Karla.
Ingram to mistrz i jeśli może w pierwszym "Contact - Wait Out" słucha się go ostrożnie, to na pewno potem zdecydowanie do siebie przekonuje. Genialne są przejścia z tych bizantyjskich zagrywek typowych dla Czwartej Krucjaty do drobnych wartości, można zaryzykować, że najbardziej jak dotąd wycyzelowane. Klimat gęsty, duszny, ale zarazem ociekający majestatycznym dostojeństwem. Transowość i hipnotyczność nieziemska jak zwykle.
Pola wiecznych bitew, wiecznie spływające krwią. Aergistal.
Rozmieszczony na całej płycie tryptyk filozoficzno - wojenny Honour - Valour - Pride można śmiało uznać za jedno ze szczytowych osiągnięć BOLT THROWER i umieszczenie Valour jako brutalniejszej kompozycji było bardzo inteligentnym zabiegiem. Syreny na końcu wzywają już tylko poległych.

Tym razem album wyprodukował Andy Faulkner, główny inżynier dźwięku i mocno zbliżył się do Czwartej Krucjaty. Tym razem więc epicka moc jest bardziej gorąca niż surowa.
Jeśli ktokolwiek miał wątpliwości, jak sobie poradzi BOLT THROWER w nowym składzie, to otrzymał jednoznaczną odpowiedź.
Stalowa majestatyczna destrukcja i dewastacja.

Ocena: 9,4/10

new 18.10.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Bolt Thrower - Those Once Loyal (2005)

[Obrazek: R-6592581-1553174223-6698.jpeg.jpg]

Tracklista: (limited edition)
1. At First Light 04:39
2. Entrenched 03:42
3. The Killchain 04:41
4. Granite Wall 04:04
5. Those Once Loyal 04:15
6. Anti-Tank (Dead Armour) 04:15
7. Last Stand of Humanity 03:11
8. Salvo 05:19
9. When Cannons Fade 05:27
10.A Symbol of Eight 04:10

Rok wydania: 2005
Gatunek: Epic Heavy/Death Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Karl Willetts - śpiew
Gavin Ward - gitara
Barry Thomson - gitara
Jo Bench - gitara basowa
Martin Kearns - perkusja

ROK 2005.
Wojna trwa...

W 2004 wraca Karl Willetts i grupa rozpoczyna  w maju 2005 w studio Sable Rose Studios w Coventry nagrywanie LP "Those Once Loyal". Metalowy epicki potwór oddaje swoją pierwszą salwę 14 października 2005 roku ponownie w ramach kontraktu z Metal Blade Records.

Czy BOLT THROWER może zagrać jeszcze bardziej epicko niż na poprzednich albumach z dusznej wojennej serii zapoczątkowanej przez "...for Victory"? Tak, ta sztuka się udała.
Jest to arcymistrzowski miażdżący atak nie do odparcia z ciężkim wokalem Willetsa i kruszącymi gitarami Warda i Thompsona mocno zorientowanymi na styl z Czwartej Krucjaty, ale o większej dynamice. At First Light wydaje się być znakomity, ale jednak najmniej atrakcyjny numer na tym LP. Dewastacja, jaką wywołują pozostałe, jest absolutna niezależnie od temp, nabijanych przez duet Bench - Kearns w niesamowity, inteligentny sposób.
Jest tu szaleństwo berksekera i odrobina motywów orientalnych i mocarne elastyczne, melodyjne przejścia.
Tak, nie mogło być inaczej. The Killchain rozpoczyna się Cenotaphem i od tego momentu do końca albumu słuchacz jest zahipnotyzowany pojawiającymi się jeden po drugim pancernymi, monumentalnymi killerami.
Krew, honor, śmierć... BOLT THROWER absolutny, apokaliptyczny, ostateczny. Patetyczna destrukcja także w najszybszym Last Stand of Humanity. Zdumiewający Granite Wall, zdumiewający dostojny Those Once Loyal i po trzykroć zdumiewający, pozostawiający po sobie tylko dymiące zgliszcza Anti-Tank (Dead Armour). Nieubłagany ponury Salvo, kruszący żelazobeton schronów When Cannons Fade, a na deser w Limited Edition znakomity bonusowy A Symbol of Eight. Płynność i potoczystość ataku BOLT THROWER ociera się na tym albumie o absolutny muzyczny geniusz. Słynna motoryka Brytyjczyków osiągnęła tu szczyt doskonałości.
Perfekcyjna produkcja, perfekcyjny sound i zapewne najdoskonalsze brzmienie uzyskane dla BOLT THROWER  w studio.
Andy Faulkner jako producent i inżynier dźwięku wykonał tu robotę życia. "Deep, clear, sharp & heavy"! Miazga. Tym albumem BOLT THROWER nie pozostawił na placu boju nic i niczego. Wszystko zostało rozpylone na atomy.
Last Fight...

Rok 2008.
BOLT THROWER oficjalnie ogłasza, że kończy działalność nagraniową. Kompozycje, jakie przygotował na kolejny album, członkowie grupy uznali za nieudane. BOLT THROWER zdecydował, że nie może nagrywać już więcej, bo nie chce dawać swoim słuchaczom złej, słabej muzyki. Który inny zespół stać było na takie postanowienie i decyzję?
Wojna dobiegła końca, ale BOLT THROWER kontynuował kontrolowane zniszczenia na koncertach aż do roku 2015, gdy 14 września niespodziewanie zmarł we śnie Martin Kearns. Pogrążeni w autentycznym smutku członkowie BOLT THROWER ogłosili zawieszenie działalności zespołu.
14 września 2016 w rocznicę śmierci Martina BOLT THROWER został oficjalnie rozwiązany.
Tak zakończyła się kariera jednego z najbardziej zjawiskowych i kultowych zespołów historii światowego heavy metalu. Zespołu, który zawsze grał bezkompromisową, swoją muzykę, której nikt nie był w stanie skopiować.
CENOTAPH !!!

ocena: 10/10

new 18.10 2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości