Cathedral
#1
Cathedral - Forest of Equilibrium (1991)

[Obrazek: R-3186799-1378289255-7824.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Picture of Beauty & Innocence (Intro)/Commiserating the Celebration 11:15
2. Ebony Tears 07:45
3. Serpent Eve 07:40
4. Soul Sacrifice 02:55
5. A Funeral Request 09:17
6. Equilibrium 06:07
7. Reaching Happiness, Touching Pain 09:10

Rok wydania: 1991
Gatunek: Doom/Death Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Lee Dorrian - śpiew
Gary Jenning - gitara
Adam Lehan - gitara, gitara akustyczna
Mark Griffiths - bas
Mike Smail - perkusja

Gdzie są początki gatunku doom/death? Czy w muzyce niemieckiego TORCHURE, czy raczej w umyśle Lee Dorriana, który po opuszczeniu NAPALM DEATH w 1989 zebrał skład muzyków zainteresowanych doom metalem i postanowił nadać temu, młodemu przecież jeszcze, gatunkowi nowy wymiar? Jennings i Lehan co prawda wywodzili się z thrash metalowego ACID REIGN, ale mieli tez na boku przygotowane zarysy i pomysły muzyki innej, klimatycznej i wolnej, które zresztą zostały wykorzystane na tej płycie i przybrały kształt doszlifowanych utworów. Mark Griffiths posiadał własną wizję grania niepokojącego i ciężkiego, co zresztą potem znalazło szersze odbicie w nagraniach YEAR ZERO. Smail był wschodząca gwiazdą doomowej perkusji i chyba właśnie CATHEDRAL stał się dla niego tym momentem utwierdzającym w przekonaniu, że obrał drogę właściwą.

Dorrian nie chciał grać doom metalu. Doom metal z sabbathowymi riffami i zawodzeniem pod Osbourne'a nie interesował go. Wizja była inna. Czy można grać brutalnie, klimatycznie i melodyjnie zarazem? Dziś to pytanie wydaje się retoryczne, ale wtedy, latem 1991, gdy ta płyta powstawała, nic nie było pewne. Album ukazał się najpierw w USA w grudniu 1991, nakładem Earache Records i kto wie, czy nie ukazała się tylko dlatego, że Dorrian posiadał ustalona markę jeszcze z czasów NAPALM DEATH. Ta muzyka była inna, w zasadzie inna od wszystkiego, co się wówczas grało. Death metal przeżywał rozkwit, grania brutalnego było w bród, a zespoły prześcigały się w graniu coraz szybszym, coraz cięższym i coraz bardziej agresywnym.
Dorrian znalazł niszę, była to jednak nisza bardzo niebezpieczna, bo grożąca osamotnieniem w przypadku porażki. To, co zaproponował, było za ciężkie dla fanów tradycyjnego heavy metalu, zbyt mało melodyjne dla zwolenników power i hard rocka i zapewne za mało ekstremalne dla tych, którzy liczyli na nowe wcielenie NAPALM DEATH czy nową death metalową kapelę.

CATHEDRAL nie tylko w nazwie i okładce płyty, która była początkiem kolejnych w tym stylu, odwołał się do średniowiecza i gotyku. Nie do gothic rocka i nie do epic rycerskiego heavy metalu lat 80-tych, ale to mroku i Ciemnej Strony wieków średnich, budując Metalową Katedrę posępnej, przesyconej mistycyzmem muzyki wolnych temp i miażdżących super ciężkich riffów, zaczerpniętych z death metalu. Wykorzystanie growlu w muzyce, gdzie melodia miała duże znaczenie, było nowością, może nie wynalazkiem własnym, ale nowością, szczególnie w użyciu go na taką skalę. No i wolno... bardzo wolno jak "Commiserating the Celebration" po pięknym wstępie z gitarą akustyczną i fletem w wykonaniu Helen Acreman. Nieustanne powtarzanie prostych riffów przecinanych krótkimi solami gitarowymi a'la Iommi to istota tej płyty, a transowość pogłębia z każdym kolejnym powtórzeniem zasadniczych motywów. Czy jest BLACK SABBATH? Owszem, ten w doom zawsze występuje w mniejszym lub większym stopniu. Jest jednak porażający minimalizm i surowość jak w "Ebony Tears", który stał się poniekąd prekursorem stylu funeral doom oraz ta melodyjność, najbardziej melancholijna z możliwych, w "Serpent Eve". Jest ta umiejętność zmasowanego ataku w czasie tylko trzech minut w "Soul Sacrifice", co potem innym zespołom doom/death rzadko się udawało. Ta kompozycja jest najmniej reprezentatywna dla tej płyty, co ciekawe, stała się podstawą do tej muzyki, jaką CATHEDRAL zaprezentował już na kolejnym LP. Thrash podany w doomowym sosie? Tak, to panowie z ACID REIGN tu podrzucili ten pomysł.
Misterium? Inicjacja mnicha Tajnego Zakazanego Prawem Zakonu? Zapewne tak, bo przecież jeśli wziąć pod uwagę "Equilibrium", to SAINT VITUS nigdy nie zagrał tak mrocznie i ciężko, a PENTAGRAM nie był w stanie wygenerować takiego nastroju. "A Funeral Request" jest płaczem nad ofiarami Czarnej Śmierci i surowym chłodem, jakim CANDLEMASS nie epatował nigdy.
Ten flet, który w "Reaching Happiness, Touching Pain" spina klamrą początek z końcem, to także i zaproszenie do Tańca Powolnej Śmierci innych, niemetalowych instrumentów, nigdzie jednak nie brzmiały one potem tak złowieszczo.

Niezwykły to album, gdzie nikt się nie wyróżnia, nikt nie idzie z zapaloną pochodnią na czele, a twarze wszystkich przesuwających się w korowodzie spowija mrok i czarne kaptury.
Niezwykły to album w historii metalu. Kultowy, nowatorski, wyprzedzający epokę... czy może raczej zwiastujący nadejście nowej.


Ocena: 9.5/10

3.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Cathedral - The Ethereal Mirror (1993)

[Obrazek: R-4245893-1359584111-6275.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Violet Vortex 01:54
2. Ride 04:47
3. Enter the Worms 06:07
4. Midnight Mountain 04:55
5. Fountain of Innocence 07:12
6. Grim Luxuria 04:47
7. Jaded Entity 07:53
8. Ashes You Leave 06:21
9. Phantasmagoria 08:42
10. Imprisoned in Flesh 01:44

Rok wydania: 1993
Gatunek: Heavy/Doom/Stoner Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Lee Dorrian - śpiew
Gary Jennings - gitara, bas
Adam Lehan - gitara
Mark Ramsey Wharton - perkusja

Gdy Dorrian zaprezentował pierwszy album z CATHEDRAL, wydawało się, że po otworzeniu nowego rozdziału w zimnym, wolnym średniowiecznym doom/death będzie tą drogą szedł dalej, tym bardziej, że wskazywały na to jego ekstremalne muzyczne korzenie. Jako pierwsza wydała ten album Columbia Records z Nowego Jorku w lutym 1993.

Ku chyba powszechnemu zaskoczeniu, stało się inaczej. Dorrian po raz kolejny okazał się wizjonerem i stworzył zupełnie inny, nowy styl, który bardzo trafnie zasygnalizowany został tytułem intro "Violent Vortex". Tak, to wir i wiruje tu wszystko, co jest rockiem, heavy metalem, co jest i nie jest starym BLACK SABBATH, wiruje gwałtownie, ale nie brutalnie.
Na to, co znalazło się na płycie kompozycyjny wpływ, i to bardzo znaczący, mieli i pozostali członkowie zespołu poza Whartonem, który zresztą i tak jest jednym z bohaterów tego albumu.
Ta płyta, gdy powstała i ukazała się, była niezwykle nowoczesna przy zachowaniu pełnej zgodności z dotychczasową muzyczną metalową tradycją.
Była też jednym z najbardziej pokręconych albumów z pokręconymi tekstami, ocierającymi się o psychodelicznie futurystyczny dadaizm i muzyką, wymykająca się prostym klasyfikacjom. CATHEDRAL uniknął jednak brnięcia w rejony progresywnych udziwnień, poszukiwania poza metalowych inspiracji i to, co grają to wir rzeczy z pozoru znanych, ale podanych w zupełnie odmienny sposób. Przebojowość jest ogromna, a przecież nie ma tu nic dla radia. Heavy metalowość jest wielka, a przecież w zasadzie brak odniesień do true, power czy epic grania lat 80-tych. Jest BLACK SABBATH, ale tak ekipa z Osbournem nie grała przecież. Jest element doom, ale to nie jest prawdziwy doom minimalistyczny czy celowo ociężały. Jest też Dorrian, a zarazem nie ma go takiego, jakim był do tej pory postrzegany. Dorrian śpiewa, po prostu śpiewa, bez ryków i growli, co więcej śpiewa znakomicie. Jest wesoły, jest zabawny, jest niepoważny, a przy tym wcale całościowo ta płyta nie nosi cech metalu "niepoważnego".

Pokłady wciąż nowych pomysłów i pomysłów znanych, ale odświeżonych, odkrywają kolejne kompozycje i pierwsza część płyty jest niesamowita.
W momencie gdy wydawało się, że umarł heavy metal klasyczny w sabbathowskim, mrocznym stylu, CATHEDRAL prezentuje "Ride'", a przy tym jakże to jest podane odmiennie. Dziwacznie? Fantastycznie dziwacznie. Głos Dorriana dobiega zewsząd, jest mrok, ale taki radosny i wyluzowany, są melodyjne sola rockowe, wręcz czasem kontrastujące rażąco z motywami głównymi. No i jest ciężar. To jest ciężkie granie z ołowianymi gitarami, gitarami mruczącymi, strojonymi nisko. Jest moc i monumentalizm, nieco minimalistyczny, jak w "Enter The Worms", rozegranym z niesamowitymi partiami gitar, wręcz hipnotyzującymi gitarami Lehana i Jenningsa. Sola tu wszędzie są w stylu Iommiego, to fakt, ale wplecenie ich w odmienną rytmikę daje chwilami efekt druzgocący, jak w "Midnight Mountain". Cóż za uporczywe jest granie CATHEDRAL na tym albumie. To jest żelazna konsekwencja w tej całej, pokręconej niekonsekwencji. Ta pokręcona niekonsekwencja to również fantastyczna gra Whartona, który tu musiał się wykazać dużo większą elastycznością niż w typowym graniu doom czy stoner/doom. Tak jak i Jennings, który tu zagrał wszystkie partie basu i zagrał mistrzowsko, wpisując się w te połamane częściowo kompozycje, gdzie rytm niezauważalnie się zmienia bardzo często. Ten elektronicznie przetworzony wokal w "Fountain Of Innocence" czaruje natychmiast od pierwszej sekundy, a to, jak to potem jest brutalnie łamane ciężkimi riffami dodaje jeszcze smaku. Kapitalnie oddana łagodność szaleńca, biegającego z siekierą po łące, aby zarąbać nią motyla. No i ta rockowa, jakże brytyjska część z gitarami akustycznymi tu jest wyborna.
No i ten feeling, ta niewymuszona swoboda... To słychać także w krótszym "Grim Luxuria" i to jest po prostu hit, gdzie ten mrok taniego horroru jest odwzorowany w pełnym ekspresji wokalu i mega przebojowym refrenie. No jak to jest miażdżące brzmieniowo przy tym.

Druga część płyty jest bardzo dobra, ale minimalnie słabsza. Tu są trzy dłuższe kompozycje i pojawia się ten problem, który dla płyt CATHEDRAL z lat 90-tych był typowy. Nie zawsze ten czas 7-8 minut był wypełniony graniem na tyle przykuwającym uwagę, alby nie było wrażenia pewnego przeciągania kompozycji na siłę. Co eksplodowało w mózgu w kawałku 4-5 minutowym, już w "Jaded Entity", bardziej doomowym i atmosferycznym, takiego wrażenia nie robiło. Lepiej pod tym względem prezentuje się "Ashes You Leave", gdzie najwięcej słychać chyba tradycyjnego heavy metalu i czegoś na kształt epic doom w psychodelicznej otoczce. Tej kompozycji najbliżej też do nagrań z debiutu z tymi kruszącymi, betonowymi riffami, beznamiętnie produkowanymi przez gitarzystów. "Phantasmagoria" też kojarzyć się może z "Forest Of Equilibrium", bo to wypalona pustynia kamienna, bez kropli wody i odrobiny zieleni. Powolny, mroczny CATHEDRAL, ale ta rockowa iskra i ta pokręcona opowieść to druga strona tej kompozycji.
Ta płyta to drugi album CATHEDRAL, który wyznacza nowe standardy. Tą drogą jednak w następnych latach mało kto poszedł... poza CATHEDRAL.


Ocena: 9.3/10

3.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Cathedral - Statik Majik (1994)

[Obrazek: R-6553863-1421863651-8758.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Midnight Mountain 04:55
2. Hypnos 164 05:43
3. Cosmic Funeral 07:00
4. The Voyage of the Homeless Sapien 22:44

Rok wydania: 1994
Gatunek: Doom/Stoner/Heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Lee Dorrian - śpiew
Gary Jennings - gitara, bas
Adam Lehan - gitara
Mark Ramsey Wharton - perkusja, flet, ksylofon, tamburyn

Tak zwane EP CATHEDRAL stanowią ważną część dyskografii tego zespołu, zawierają bowiem zazwyczaj utwory nie publikowane ani wcześniej, ani później na LP, często wysokiej klasy i często w dorobku zespołu niesłusznie pomijane.
Pierwszym takim znaczącym wydawnictwem był "Soul Sacrifice" (1992), drugim wydany w roku 1994 "Static Majic", gdzie znalazły się cztery kompozycje, z czego trzy premierowe.

Czas trwania tej płyty to ponad 40 minut i pod tym względem to w zasadzie pełnoprawny album, jednak prawie połowę czasu zajmuje najważniejszy tu "The Voyage Of Homeless Sapien". Zaprezentowanie tej kompozycji na oddzielnym albumie chyba było słusznym posunięciem, bo jest to logicznie zbudowana opowieść z filozoficznym podtekstem, nieco odmienna od tego, co CATHEDRAL zaprezentował na poprzednim albumie. Może w sensie samego stylu, ciężkiej, pokręconej mieszanki heavy, doom i stoner nie odbiega to aż tak bardzo od nagrań z "The Ethereal Mirror", ale ta muzyka wydaje się głębsza, bardziej osobista. Kompozycja jest wielowątkowa, te wątki się łącza, przenikają, dużo tu melancholijnych, zadumanych fragmentów, gitarowych pasaży, budowania klimatu środkami pozamuzycznymi w tle, czystego eterycznego śpiewu. W pewnym sensie taki progresywny rock/metal CATHEDRAL zaczął grać dopiero wiele, wiele lat później. Bardzo tu też dużo doom i doom death i może chwilami ten utwór razi nadmiernym minimalizmem. Dwa pozostałe nowe numery są w prostej linii kontynuacją stylu z płyty poprzedniej. "Hypnos 164 " to dynamiczna kompozycja z solami w stylu Iommi, napędzana mocną perkusją. W tym utworze pojawiły się jednak specyficzne tempa, jakie stały się podstawą kompozycji z następnej płyty "The Carnival Bizarre". "Cosmic Funeral" to znów powolny song z kapitalnie zarysowaną melodią, smutna i wzniosłą w doomowym stylu. CATHEDRAL nie rezygnuje tu jednak bynajmniej ze różnicowania temp i wykorzystywania rockowego miejscami zabarwienia, pokręcenia w klawiszach, jakie się tu pojawiają w tle oraz cytatów z najstarszego BLACK SABBATH.

Brzmieniowo zachowano na tym krążku te cechy z "The Etheral Mirror", które stanowiły o jego swoistości, choć jest pewne wrażenie bardziej typowego dla doom ustawienia głębokich, miękkich gitar.
W tym samym roku, także nakładem Earache, ukazała się również EP "Cosmic Funeral", zawierająca te same nagrania premierowe, ale "Midnight Mountain" zastąpiony został przez nową kompozycję "A Funeral Request - Rebirth", a całość opatrzona została inną okładką.
Ta płyta jest ważna w dyskografii zespołu. Przy zachowaniu dotychczasowej filozofii muzycznej już stanowi pomost do, tego co CATHEDRAL coraz bardziej uwypuklał na następnych albumach - własnej wizji pierwotnej muzyki BLACK SABBATH.


Ocena: 8.6/10

3.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Cathedral - The Carnival Bizarre (1995)

[Obrazek: R-665441-1248948307.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Vampire Sun 04:06
2. Hopkins (The Witchfinder General) 05:18
3. Utopian Blaster 05:41
4. Night of the Seagulls 07:00
5. Carnival Bizarre 08:35
6. Inertias' Cave 06:39
7. Fangalactic Supergoria 05:54
8. Blue Light 03:27
9. Palace of Fallen Majesty 07:43
10. Electric Grave 08:25

Rok wydania: 1995
Gatunek: Heavy/Doom Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Lee Dorrian - śpiew
Garry Jennings - gitara, instrumenty klawiszowe, mellotron
Leo Smee - bas, mellotron, śpiew
Brian Dixon - perkusja

Lata 90-te, chude dla metalu tradycyjnego ogólnie były jednocześnie okresem najlepszym dla CATHEDRAL. Gdy Dorrian porzucił ekstremalną muzykę na rzecz fascynacji latami 70-tymi i BLACK SABBATH, wraz ze swoim zespołem ewoluował powoli ku heavy metalowi nasączonemu BLACK SABBATH, jednak podanemu w znacznie nowocześniejszej oprawie i śmielej sięgającemu ku rozwiązaniom niedostępnym tradycyjnie pojmowanemu doom. "The Carnival Bizarre" wydany przez Earache Records we wrześniu 1995 nagrany został z nową sekcją rytmiczną, która pojawiła się w roku 1994 i pozostała niezmienioną przez wszystkie następne lata, choć czasem Smee czy Dixion okazjonalnie zastępowani byli przez innych muzyków. Obaj wnieśli w muzykę CATHEDRAL nową jakość i grę nieco inną niż ci, którzy byli w składzie przed nimi.

Ta płyta muzycznie była kolejnym krokiem naprzód w stosunku do "The Ethereal Mirror".
Odniesień do twórczości BLACK SABBATH było znacznie więcej, przy czym efekt "krzywego lustra" zamieniła większa klimatyczność i większe skomplikowanie kompozycji.
Można by powiedzieć, że takim mógłby być BLACK SABBATH lat 90-tych, gdyby Iommi chciał nadal w tym czasie czerpać inspiracje z lat 70-tych. Sam Iommi pojawia się na tym albumie jako gość z gitarą w "Utopian Blaster" i na pewno ani jedna z kompozycji BLACK SABBATH bez Osbourne'a nie była tak sabbathowska, jak ta, oparta o rok 1970 i 1971. Początek płyty jest ogólnie zdumiewający, nie tylko pod względem tych charakterystycznych tekstów do utworów CATHEDRAL. To niezwykłe i niezwykle wciągające kompozycje, "Vampire Sun", gdzie są jeszcze echa skocznego grania z płyty poprzedniej i "Hopkins (The Witchfinder General)". Ten utwór ma kilka wątków i ten album jest pod względem splatania motywów najlepszy z całej dyskografii zespołu. Jest to także wyborny występ Garry Jenningsa, nawet nie tyle w solówkach, bo podrobić Iommiego nie jest tak łatwo, ale w samych riffach i swobodzie, z jaką tym razem rozgrywa te sabbathowskie partie. Kilkakrotnie pozwalają sobie na granie dłuższe. Bardzo dobry "Night of the Seagulls" to więcej psychodelii i wolniejsze tempo. To horror, także w głosie Dorriana i specjalne efekty, jednak tu nie dzieje się aż tyle, co w "Carnival Bizarre", gdzie każda sekunda jest starannie zaplanowana w oparciu o prosty, ale jakże hipnotyczny motyw główny. Łagodniejszy wokal Dorriana wcale nie jest łagodny, jest dziwny w tej najbardziej eterycznej partii, gdzie i elektronika w ambientowym wydaniu pojawia się w tle. Zakończenie tej kompozycji w tych zwolnionych obrotach doprawdy mistrzowskie.
Druga połowa płyty sprawia słabsze nieco wrażenie i o ile dosyć mocny "Inertias' Cave" nadaj jest wyprowadzony z estetyki pierwszej części płyty, to już w "Fangalactic Supergoria" trochę to traci rozpęd, aby wyhamować w niezbyt wpasowanym w całość "Blue Light", który może lepiej prezentował się na końcu albumu właśnie jako stopniowe wyciszenie.
Nie oznacza to, że można przegapić i zbyć milczeniem dwa rozbudowane utwory na końcu. "Palace of Fallen Majesty" to najwięcej heavy i doom bez BLACK SABBATH, najwięcej tej epickości ujętej w nieco nietypowy, cathedralowy sposób i ponowne nawiązanie do płyty poprzedniej w rozwiązaniu refrenu. "Electric Grave" z kolei tak łagodnie buja w melancholijnym klimacie i wyrazistej rytmice, tym razem wprost zapożyczonej od BLACK SABBATH połowy lat 70-tych.

W przypadku tej płyty nie można mówić, że CATHEDRAL nagrał jakiś album, którego nie nagrał BLACK SABBATH. CATHEDRAL to zespół swoisty, a wizja Dorriana i Jenningsa jasna i czytelna - zrobić coś po nowemu z tego, co najlepsze powstało pod szyldem BLACK SABBATH 20 lat wcześniej.
Także samo brzmienie zostało odświeżone, chociaż ani wcześniej, ani później grupa nigdy tak bardzo nie zbliżyła się do najbardziej klasycznego soundu Sabbsów. Tyle że tamci nigdy nie zabrzmieli tak soczyście na pierwszych winylowych wydaniach... Mniej szaleństwa z "The Ethereal Mirror", nic z doom/death "Forest of Equilibrium".
BLACK SABBATH lat 70-tych, wzbogacony o dwie dekady metalowych, muzycznych doświadczeń.


Ocena: 8.5/10

5.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Cathedral - Supernatural Birth Machine (1996)

[Obrazek: R-655665-1359669051-7798.jpeg.jpg]

Trackilista:
1. Cybertron 71 / Eternal Countdown 01:18
2. Urko's Conquest 04:02
3. Stained Glass Horizon 05:29
4. Cyclops Revolution 07:07
5. Birth Machine 2000 08:59
6. Nightmare Castle 06:31
7. Fireball Demon 04:12
8. Phaser Quest 03:42
9. Suicide Asteroid 04:13
10. Dragon Ryder 13 05:52
11. Magnetic Hole 06:32

Rok wydania: 1996
Gatunek: Heavy/Doom Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Lee Dorrian - śpiew
Garry Jennings - gitara, instrumenty klawiszowe
Leo Smee - bas
Brian Dixon - perkusja

Połowa lat 90-tych to okres największej popularności CATHEDRAL Lee Doriana, czas stabilizacji składu i dużej aktywności nagraniowej.
W rok po "The Carnival Bizarre" pojawia się kolejna płyta wydana przez Earache Records w listopadzie, której towarzyszyły przepychanki związane z okładką, której nie zaakceptowano w USA i w tym kraju album ukazał się z inną, przedstawiającą postacie muzyków. Specyficzne okładki, specyficzne teksty - to CATHEDRAL od początku istnienia.

Ta płyta jest kontynuacją stylu obranego na LP poprzedzającym, gdzie grupa pokazuje unowocześnioną wersję muzyki BLACK SABBATH lat 70-tych, jednak można wyraźnie dostrzec tu i inną tendencję. Nastąpił nawrót do "The Etheral Mirror" w sposobie prezentacji tej muzyki.
Znów bardziej to rockowe, rytmiczne wyładowane ciężkimi riffami z zaznaczeniem tego, co można określić jako stonerowe podejście. Jennings gra więcej solówek, przy czym mniej stanowiących kopię tych Iommiego, a bardziej indywidualnych w wyrazie. "Urko's Conquest" to przykład na to już na początku, a choć "Stained Glass Horizon" oparty jest na sabbathowskim riffie, to refren dobrany został już inaczej. Z pewnością dla podkreślenia przywiązania do tradycji BLACK SABBATH dwu częściowy fragment instrumentalny jest tu bezpośrednim przeniesieniem muzyki BLACK SABBATH do tej kompozycji. Jeśli potraktować większość nagrań z tego LP jako powrót do stylu z 1993, to te nagrania są słabsze. Melodie nie są tak atrakcyjne i zatraciły gdzieś ten element swobody. "Cyclops Revolution" broni się jeszcze klimatyczną częścią instrumentalną, ale "Nightmare Castle" czy zwłaszcza "Fireball Demon" nie są udane. Najdłuższy i centralnie umieszczony "Birth Machine 2000" w tej zamyślonej formule, faktycznej deklamacji zamiast śpiewu i basem istotnym dla pierwszego planu jest ciekawy, ale w pewnym momencie powstaje wrażenie nadmiernie uporczywego powtarzania prostych, użytych motywów i rozwlekłości.
Druga część albumu zawiera utwory nieco krótsze i bardziej zwarte w charakterystycznej dla CATHEDRAL w rytmice i rockowym feelingiem jak "Suicide Asteroid", ale i wolniejszy, bardziej przypominający utwory BLACK SABBATH "Magnetic Hole". Takie mimo wszystko toporne są te utwory i na tym tle zdecydowanie najlepiej wypada łagodnie rozbujany "Phaser Quest" ze znakomitymi partiami basu i gitarowymi ozdobnikami. Praktycznie nie ustępuje mu "Dragon Ryder 13", najbardziej monumentalny, pełen zwalistych riffów i dramatyzmu w futurystycznej oprawie.

Ten album jest słabszy niż poprzednie. Surowsze, ostrzejsze brzmienie z głośniejszą perkusją czasem drażni prymitywizmem i niestety Dorrian śpiewa gorzej. Wokal Dorriana nigdy nie był ani czysty, ani tym bardziej operowy, jednak tym razem zatracił gdzieś zdolność generowania nim melodii i tych pół deklamacji jest zbyt dużo. Brak tego bardziej ułożonego śpiewu z poprzedniej płyty, a słabsze niż na "The Ethereal Mirror" melodie, szczególnie w zwrotkach, dodatkowo to uwypuklają.
Album nierówny i trochę zbyt chropowaty. Jako podsumowanie doświadczeń pierwszego okresu działalności zespołu wypada tylko lepiej niż dobrze.


Ocena: 7.6/10

7.05.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Cathedral - Caravan Beyond Redemption (1998)

[Obrazek: 2942.jpg]

Trackilista:
1. Voodoo Fire 06:11
2. The Unnatural World 04:04
3. Satanikus Robotikus 05:01
4. Freedom 05:05
5. Captain Clegg 06:06
6. Earth Messiah 05:17
7. Fireball Demon 04:12
8. Phaser Quest 03:42
9. Suicide Asteroid 04:13
10. Dragon Ryder 13 05:52
11. Magnetic Hole 06:32

Rok wydania: 1998
Gatunek: Heavy/Doom Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Lee Dorrian - śpiew
Garry Jennings - gitara, instrumenty klawiszowe
Leo Smee - bas
Brian Dixon - perkusja

6 grudnia 1998 nakładem Earache Records CATHEDRAL w niezmienionym składzie przedstawił kolejny album.

"Caravan Beyond Redemption" to album dłuższy niż poprzedni i to ponad siedemdziesiąt minut muzyki, można jednak odnieść wrażenie, że jest przedłużany nieco na siłę. Nie dotyczy to kolosa Dust of Paradise, transowego, monumentalnego, w klasycznym dostojnym i refleksyjnym stylu CATHEDRAL w manierze The Voyage of the Homeless Sapien, gdzie dodatkowo ubarwiono to specyficzną częścią instrumentalną, nie w każdym aspekcie metalową, ale budzącą szacunek wobec muzycznych inspiracji i horyzontów grupy. Lee Dorrian jest w bardzo dobre formie wokalnej, to jednak często uwypukla tylko wyraźne wypalenie, jeśli chodzi o tworzenie atrakcyjnych melodii i teraz CATHEDRAlL już nie czaruje jak kiedyś fantastycznymi refrenami w pozytywnie zakręconym stylu. Dużo jest średnio szybkich temp, w których tak dobrze się zespól zazwyczaj prezentował, ale refreny zupełnie bezbarwne. Tylko dzięki kapitalnym gitarowym ornamentacjom Jennings Voodoo Fire, Freedom czy Revolution jakoś się tam bronią. Gdy jednak tego brakuje, popadają w prostotę, a nawet prymitywizm w The Unnatural World i w Earth Messiah, gdzie ten brak pomysłu na coś więcej niż monotonne riffy jest chyba najbardziej słyszalny. Powolne, walcujące granie w niemal funeralnych tempach (Satanikus Robotikus) nadal świetne, ale przyspieszenia już sztampowe. Mocno wchodzą na terytoria BLACK SABBATH z drugiej połowy lat 70tych w Captain Clegg generalnie jednak album od strony muzycznej jest raczej powtórką estetyki z roku 1996, tylko w bardziej bezbarwnym wydaniu, bo jednak nawet najlepszy w tej manierze Heavy Load to jednak po prostu tylko dobry utwór. A ponadto, trudno o coś bardziej bezbarwnego niż Kaleidoscope of Desire... Oniryczna nastrojowość The Omega Man także nie wyszła, ponadto fatalnym zabiegiem było tu inne ustawienie soundu gitar w części środkowej. Podobne rzeczy już robili wcześniej, ale znacznie zgrabniej. Ponadto, ta kompozycja została okraszona fatalnym solem i chyba nigdy wcześniej Jennings nic równie bezsensownego nie zaprezentował.

Dużym plusem jest na tej płycie wyśmienite ustawienie perkusji Dixona i to jest na pewno inżynierski majstersztyk mixu i masteringu Andy Sneapa.
Trudno jest tu jednak się czymkolwiek poza tym zachwycić.
Kolejne albumy CATHEDRAL wydawane od roku 2001 były już tylko bladym cieniem nie tyle tego, co najlepsze w ich twórczości, ile "Caravan Beyond Redemption". Dna sięgnęli w "The Last Spire" z 2013, który zyskał uznanie chyba tylko w kręgach zainteresowanych sludge metalem. W tym samym roku Dorrian zespół rozwiązał. Kontynuuje współpracę z Carlsonem, Jenningsem i ostatnim perkusistą CATHEDRAL  Jaime Gómezem Arellano w death/hardcore ekipie SEPTIC TANK bazującej z w Londynie.
Znaczenie CATHEDRAL dla rozwoju metalowej jest ogromne. Stworzyli podwaliny pod doom/death, wyznaczyli kierunki w stoner/doom i psychodelicznym metalu. Może tylko powinni zejść ze sceny po prostu wcześniej i w glorii chwały.


ocena: 6,6/10

new 20.07.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości