Cellador
#1
Cellador - Enter Deception (2006)

[Obrazek: R-3857974-1347119676-4152.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Leaving All Behind 03:13
2. A Sign Far Beyond 05:17
3. Never Again 05:13
4. Forever Unbound 05:59
5. Seen Through Time 07:09
6. Wakening 05:19
7. Releasing the Shadow 05:42
8. No Chances Lost 06:31

Rok wydania: 2006
Gatunek: melodic speed power metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Michael Gremio - śpiew
Chris Petersen - gitara
Bill Hudson - gitara
Valentin Rakhmanov - bas
David Dahir - perkusja

Założony w roku 2003 w Omaha w Nebrasce CELLADOR zaprezentował swoją muzykę na albumie "Enter Deception" wydanym przez Metal Blade Records w czerwcu 2006 roku.

Mówisz CELLADOR - myślisz DRAGONFORCE.
Tak zazwyczaj się ten zespół wywodzący się z egzotycznej na amerykańskiej metalowej mapie Nebraski określa. Oczywiście analogii mamy wiele. CELLADOR to też zaciąg międzynarodowy, bo Hudson pochodzi z Brazylii a Rakhmanov z Rosji, oba zespoły grają bardzo szybko i oba poruszają się w tych samych obszarach melodyjnego power metalu.
Czy i na ile CELLADOR chciał być postrzegany jako amerykańska odpowiedź na "angielski" DRAGONFORCE trudno powiedzieć, faktem jest jednak, że planowane na ten LP partie klawiszowe przygotowane przez Hudsona zostały z ostatecznej wersji usunięte. CELLADOR gra tu muzykę określaną jako europower metal, ale pewne swoiste cechy grania z USA są tu niekiedy słyszalne. Brzmieniowo płyta jest stosunkowo surowa i oszczędna w ozdobniki, chwilami wręcz ascetyczna, co słychać zwłaszcza w brzmieniu perkusji. Poniekąd taki sound to dzieło Erica Rutana, który wystąpił w roli producenta, a jesli chodzi o samą perkusję, "wzbogacił" ją o elementy programowane i to niestety czasem słychać.
Mamy tu też cofnięty bas, który bardziej wyeksponowany wchodził by w paradę nieustannemu natarciu grających z prędkością podświetlną gitarzystom wypluwającym riffy super energiczne, aczkolwiek pozbawione zupełnie oryginalności. Oryginalność ma tu jednak znaczenie marginalne, bo CELLADOR na granie oryginalne nie pretenduje. Za podstawę biorąc melodie typowe dla DRAGONFORCE, dokłada pewną ilość starego HELLOWEEN (jak w "No Chances Lost") ale także i coś ze starych amerykańskich zespołów speed metalowych lat 80tych (jak w "Leaving All Behind"). Kompozycje są do siebie podobne, w samej konstrukcji często niemal identyczne i zazwyczaj dosyć długie. Długie, superszybkie, podobne... W czym więc tkwi atrakcyjność ich muzyki? Na pewno w tym, jak obaj gitarzyści ze sobą współpracują i wzajemnie się uzupełniają. Album jest jedną wielką gitarową szarżą, gęsto poprzecinaną solówkami, zazwyczaj naprzemiennymi lub w formie dialogów. Obaj gitarzyści nie należą do wirtuozów i grają rzeczy proste, czytelne, wpadające w ucho. Inspiracje czerpią ze wszystkich niemal odmian melodyjnego metalu, posiłkując się zarówno klasycznymi zagrywkami heavy lat 80 tych, nowej fali power metalu XXI wieku aż po elementy neoklasycznego grania. Najpełniej ta różnorodność znalazła wyraz w "Seen Through Time", utworze najdłuższym, a jednocześnie najbardziej rozbudowanym. Pod względem wokalnym album plasuje się gdzieś pomiędzy stylem europejskim a amerykańskim. Gremio nie jest wokalistą o nadzwyczajnych możliwościach, co słychać głównie w wysokich partiach. Tych jest na szczęście nie za wiele i myśl "daleko mu do Kiske" przez głowę przelatuje rzadko. Gdy Gremio śpiewa bez wysilania się, wypada bardzo dobrze i w udany sposób splata się z lawiną speedowych riffów.

Ogólnie mamy więc tu bardzo szybki, melodyjny power metal w opakowaniu mniej błyszczącym niż DRAGONFORCE, a przez to może i mniej kontrowersyjnym. Gdzieś to stare granie speed z USA spotyka "Walls Of Jericho" Hansena i otrzymujemy 45 minut muzyki, na którą zdecydowanie warto zwrócić uwagę. Szkoda tylko, że CELLADOR przemknął po metalowej scenie i zniknął równie szybko jak grał na tym albumie. Po nagraniu "Enter Deception" nastąpiła cała fala roszad personalnych i obecnie w początkach 2010 praktycznie inni ludzie próbują coś zrobić pod tym szyldem w Denver.
Niezależnie od tego, co zdarzy się w przyszłości, CELLADOR już zapisał się w historii amerykańskiego metalu jako najszybciej grający melodyjny power zespół i pewnie jeden z najbardziej europejskich w USA.


Ocena: 9/10

29.12.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Cellador - Off the Grid (2017)

  [Obrazek: R-10131492-1492179854-3544.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Sole Survivors 03:47
2. Break Heresy 04:17
3. Shadowfold 04:03
4. Wake Up the Tyrant 04:17
5. Off the Grid 04:53
6. Swallow Your Pride 05:04
7. Shimmering Status 04:39
8. Good Enough (Cyndi Lauper cover) 03:16
9.This Means War 04:25
10.Running Riot 03:16

Rok wydania: 2017
Gatunek: speed melodic power metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Chris Petersen - śpiew, gitara
Eric Meyers - gitara
James Pickett - gitara basowa
Nick McCallister - perkusja
Diego Valadez - instrumenty klawiszowe

CELLADOR to europower metalowa sensacja z USA roku 2006. To, co zdarzyło się potem, posłużyło za kanwę kilku sążnistych artykułów w prasie fachowej i przysporzyło wątpliwej popularności kilku byłym członkom zespołu.
Druga płyta CELLADOR powinna była ukazać się pewnie w roku 2007 lub 2008, pojawiła się jednak dopiero dekadę później, nagrana  w składzie zupełnie nowym, gdzie ze starej gwardii pozostał tylko Petersen i to on, jak na ironię, wziął na siebie obowiązki wokalisty, choć po odejściu Michaela Gremio obiecywano tak wiele. Zabrakło Billa Hudsona, który skierował się ku bardziej progresywnemu metalowi w słynnych formacjach CIRCLE II CIRCLE i JON OLIVA'S PAIN. Premiera miała miejsce w Japonii (King Records) w lutym a w Europie płyta ukazała się nakładem Scarlet Records w marcu.

CELLADOR skraca pole gry, upraszcza. Na płycie umieszczony został tuzinkowy cover Good Enough (Cyndi Lauper), nie ma nic ponad 6 minut, gdzie można by wstawić pojedynki gitarowe takie, jak na debiucie. Kto jednak ma je grać? Sam Petersen nie wystarczy, bo Eric Meyers to młody chłopak bez doświadczenia, no i na pewno bez talentu dorównującego Hudsonowi.
Solidny perkusista Nick McCallister nagrał swoje i odszedł jeszcze w roku poprzedzającym premierę tego albumu.
To, co fascynowało w muzyce CELLADOR w roku 2006, w 2017 stało się już powszechne i powszednie, DRAGONFORCE ewoluował, pojawiły się nowe trendy, spychające ten melodyjny speed power na plan dalszy, nawet w Europie. A przecież to do Europy kierował swoją muzykę CELLADOR, ostentacyjnie ignorowany w USA.Jasne, to są bardzo dobre numery, dynamiczne, melodyjne, potoczyste (Sole Survivors,  Break Heresy, Off the Grid)ale nie wyrastające ponad udanego grania speed power z dosyć atrakcyjnymi refrenami. Dzieje się tu muzycznie sporo, ale niczym nie zadziwiają, niczym nie szokują i nie budzą zachwytu. Klawisze są na poziomie rozwiązań DRAGONFORCE z około 2005 roku, poziom radosnego grania podobnie (Shadowfold). Zderzenia mroczniejszych riffów z miękką melodią główną w tej kompozycji to jeden z najsłabszych momentów tej płyty.
Spośród tych rozpędzonych kawałków na pewno trochę kontrowersyjnie prezentuje się nieco bardziej realnie heroiczny Wake Up the Tyrant, bo tu wyraźnie się zbliżają do POWER QUEST w tym natarczywym fantasy słodzeniu w melodii refrenu.
Melodie zwrotek są zazwyczaj lepsze niż te z refrenów (szczególnie w Swallow Your Pride, Off the Grid). Jest też trochę męczącego pędzenia do przodu w Shimmering Status. Jest jednak jeden wyborny speed killer This Means War na miarę debiutu, przede wszystkim jeśli chodzi o pracę gitar, autentycznie wysokoenergetycznych. Jest także raczej rozbrajająca naiwność w refrenie kończącego ten album Running Riot.

Chris Petersen śpiewa dobrze, ale to jest jednak znacznie lepszy gitarzysta niż wokalista i z tych numerów nie potrafi wydobyć więcej niż dobry, wysoki czysty śpiew, przy czym nie na tyle nawet mocny, by zdecydowanie wybić się ponad gitary. Kilka solówek zagrał wybornie (Shimmering Status), jednak nie mając drugiego Guitar Hero obok siebie musiał się zadowolić odpowiedziami klawiszowymi i ostateczny efekt jest dyskusyjny.
Album wyprodukował sam Petersen, mix i mastering to robota klawiszowca ARMORY i inżyniera dźwięku Peter Rutcho i album ma podobne brzmienie do płyty "Empyrean Realms" tego zespołu. A najbardziej do wczesnego soundu DRAGONFORCE po prostu.
Trochę to album spóźniony, trochę z epoki, która minęła. Dwa miesiące po marcowej premierze "Off The Grid" ukazał się najnowszy LP DRAGONFORCE "Reaching Into Infinity". Jest jednak pewna różnica, nie tylko warsztatowa.

ocena 7,6/10

new 4.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości