Concerto Moon
#1
Concerto Moon - Fragments Of The Moon (1997)

[Obrazek: R-10324568-1496825011-8003.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Alone In Paradise 5:55
2. Run To The Sky 6:00
3. Cry For Freedom 4:49
4. Holy Child 7:16
5. Hold On (To Feeling) 5:55
6. Save My Own Life
7. Midwinter Night 6:07
8. Over The Century 8:55
9. Take You To The Moon 4:43

Rok wydania: 1997
Gatunek: Neoclassical Heavy/Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Takao Ozaki - śpiew
Norifumi Shima - gitara
Osamu Harada - instrumenty klawiszowe
Kohsaku Mitani - bas
Ichiro Nagai - perkusja

Celem Shimy nie było stworzenie kolejnego słodkiego i hermetycznie japońskiego JRock bandu z chwytliwymi melodiami, ugładzonym brzmieniem oraz dawką tak lubianej w Japonii neoklasyki. Neoklasyka tak, chwytliwe melodie owszem również, ale sound potężny heavy powerowy i amerykański. Inspiracja muzyką Malmsteena i po części Blackmore'a jest tu słyszalna i nie skrywana, jednak Shima dodał od siebie to, czego brakowało na albumach wyżej wymienionych (zwłaszcza Malmsteena) - czyli ciężaru. Zespół już następnym roku po utworzeniu, w lipcu 1997 wydał swój pierwszy album przez znaną wytwórnię Mandrake Root.


Organowy wstęp do pierwszego utworu "Alone In Paradise" w wykonaniu Harada tworzy zupełny kontrast z tym masakrującą, gitarową szarżą, jaką Shima prezentuje w tej kompozycji. Ten numer to w pewnym sensie wizytówka i credo muzyczne CONCERTO MOON na tym albumie, realizowane z większym lub mniejszym powodzeniem w dalszych kompozycjach. Z mniejszym w dwóch następnych niestety. "Run To The Sky" to tylko średniej jakości typowo japoński heavy metal, a "Cry for Freedom" to wariacja na temat DIO/RAINBOW w amerykańskim stylu i wybornym japońskim wykonaniu, ale nic więcej. Bardzo dobry jest zaś "Holy Child", zbudowany na zdecydowanie zagranych motywach o podłożu neoklasycznym i przez dopracowanie najdrobniejszych szczegółów elegancki, sądzę jednak że 5 minut wystarczyło by tu w zupełności. Przy okazji tego utworu warto dwa słowa poświęcić wokaliście - czyli Takao Ozaki. Wybór nadzwyczaj trafny i znacznie lepszy niż pierwszy wybór, jakiego w ARK STORM dokonał Katsu Ohta. Ozaki to wokalista obdarzony dobrym głosem, czystym, nie bojący się nim lekko żonglować i wyczuwającym intencje emocjonalne utworów, jakie mu przyszło wykonać. To, co zrobił na tym LP zasługuje na pochwałę i jeszcze raz pokazuje, że tych utalentowanych śpiewaków heavy metalowych w Japonii nie brakuje. Słychać to także w kolejnym utworze, czyli "Hold On (To Feeling)", gdzie mamy malmsteenowsko-hard rockowy refren i klasyczny, niezbyt szybko zagrany, heavy metal w zwrotkach. Jeszcze lepiej wypada on w znakomitym "Midwinter Night", gdzie jego emocjonalny wokal dopełnia całości tej kompozycji w stylu wczesnego epickiego Mamsteena, tyle że wszystko jest zagrane dużo ciężej. Ukłonem w kierunku USA jest "Over the Century". W stylu podobny do amerykańskich heavy powerowych kompozycji, melodyjny,dzieje się tu bardzo dużo i sam Shima pozwala sobie na długie popisy solowe, wspierany przez Harada w skromniejszych partiach klawiszowych. Jakoś ten numer kojarzy mi się z bardziej rozbudowanymi utworami z solowych płyt ROB ROCK, chociaż lepiej obeznani w scenie amerykańskiej zapewne wyłapaliby jeszcze jakieś bliższe odniesienia.
Na koniec płyty mamy morderczy heavy powerowy killer na bazie neoklasycznej "Take You to the Moon" z solem Shimy, najlepszym na tym albumie, a zagranym jakby od niechcenia i piękną odpowiedzią klawiszową Harady.

Ogólnie wykonanie jest tu bez zarzutu, a sekcja rytmiczna głośna, kompetentna i odważna. Bardzo dobra czytelna produkcja i jak to z albumami Shimy bywa, dopieszczone brzmienie gitary.
Kto jednak zna Shima bliżej, ten zauważy, że na tym LP swoich wszystkich kart nie odkrył. Gra wybornie, ale jakby bez chęci wywołania sensacji swoimi umiejętnościami.
To, co umie, naprawdę pokaże na płytach następnych.
Album miał reedycję w Europie w roku 2000 (Limb Music), przy czym dodano trzy utwory w wersji live.

Ocena: 8.5/10

3.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Concerto Moon - From Father To Son (1998)

[Obrazek: R-4424803-1387316621-6232.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Dream Chaser 05:13
2. Surrender 04:48
3. Moonlight After the Rain 05:45
4. Inside Story 05:13
5. One and Only 06:59
6. From Father to Son 05:13
7. Somewhere in Time 05:40
8. The Last Betting 04:56
9. Into the Fire 07:31
10. Change My Heart 07:16

Rok wydania: 1998 (Japonia) /2000
Gatunek: Neoclassical Melodic Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Takao Ozaki - śpiew
Norifuma Shima - gitara
Kosaku Mitani - bas
Ichiro Nagai - perkusja
Toshiyuki Koike - instrumenty klawiszowe

Drugi z albumów ekipy Shimy, który pochodzi z roku 1998 i został wydany przez słynną VAP, ale poza Japonią pojawił się dopiero w roku 2000. Same nagrania powstawały w większości równolegle z tymi z "Fragments Of The Moon" i płyta stanowi logiczną kontynuację i uzupełnienie tamtego albumu.

Szybki mocny neoklasyczny otwieracz "Dream Chaser" prezentuje się znakomicie, szczególnie we wznoszących się partiach w refrenach, no i od razu też Shima w swoim solo pokazuje, kto tu nadal będzie wszystkim rządził. "Surrender" bardziej rockowy zbudowany na ciętych riffach i delikatnym, ale ważnym dla całości podkładem klawiszowym. W tym utworze spotyka się granie heavy metalowe z Anglii z lat 80tych z Ameryką rock metalową, a na koniec jeszcze wspaniałe lordowskie klawisze. Tylko dlaczego ta partia jest taka krótka i na końcu? Szkoda, bo zrobione wspaniale. "Moonlight After the Rain" to spokojniejsza kompozycja bardziej w japońskim stylu, nieco romantyczna, nieco smutna, ale Ozaki zaśpiewał to bez nadmiaru słodyczy. Drapieżnie zaś zaśpiewał w opartym na neoklasycznym gitarowym fundamencie, ale wykonanym z power metalową energią "Inside Story". Tu nieco mniej efektowne solo Shimy, ale ogólnie to kawałek bardzo ożywiający ten album. Balladowy początek "One and Only" tym razem nie myli i jest to wolny utwór melodyjny i uroczysty, trochę w stylu malmsteenowskich kompozycji tego rodzaju z zakończeniem długim pięknym solem Shimy. Niestety "From Father to Son" jak na utwór tytułowy niespecjalny z bardzo gładkim, a przy tym mało atrakcyjnym refrenem. Kontrastowe zastosowanie ostrych wokali w zwrotkach nieudane. Niezbyt atrakcyjny też "Somewhere in Time" głównie z powodu braku wyeksponowanego chwytliwego refrenu.
Gdy CONCERTO MOON wraca w klimaty melodyjnego metalu na kanwie neoklasycznej jest od razu lepiej i takim utworem jest "The Last Betting", bardzo japoński, bardzo delikatny i wysmakowany z niemal Jrockowym refrenem. Jednocześnie wyraźnie słychać echa grania późnego RAINBOW.
Najlepsze Shima zostawił na koniec. Siedem minut "Into the Fire" to nieustanne natarcie gitarowe i zamaszysty refren w stylu IMPELLITTERI oraz jeden z najbardziej udanych występów wokalnych Ozaki w nagraniach z 1998 roku. Bardzo ciekawa część instrumentalna z klawiszami na planie pierwszym i to użytymi progresywnie, a potem popis samego Shima. Tempo w tej kompozycji dobrane idealnie, a numer ten zagrany szybciej lub wolniej stracił by sporo. "Change My Heart" opatrzony pirotechnicznymi popisami gitarowymi Shimy to jeden z najlepszych utworów CONCERTO MOON. Mimo, że tempo jest średnio szybkie, czuje się wielką energię emanującą z tego numeru. Jasny, świetlisty, melodyjny power metal z wybornym drugim planem tworzonym przez klawisze i bas. Część instrumentalna porywająca po prostu także wtedy, gdy pierwsze skrzypce gra Koike.

Wykonanie wszystkiego na tym albumie godne najwyższego uznania, już nawet pomijając samego Shima, którego pozycja jako czołowego gitarzysty światowego formatu jest niepodważalna. Może trochę mało słychać popisów klawiszowych Koike, a perkusja momentami w pierwszej części albumu zbyt prosta. Nie każdemu także odpowiadają mieszane japońsko-angielskie teksty.
Brzmienie jest dobre, ale do obecnych wypieszczonych produkcji japońskich jednak trochę brakuje. Melodyjny, nieco surowy album którym CONCERTO MOON ugruntował swoją pozycję jako czołowy przedstawiciel melodic power metalu w neoklasycznej oprawie.


Ocena: 9/10

3.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Concerto Moon - Rain Forest (1999)

[Obrazek: R-5199622-1387239033-1132.jpeg.jpg]

Tracklista (wersja japońska VAP):
1. Prologue 01:22
2. Time to Die 05:17
3. Lonely Last Journey 05:54
4. Fight to the Death 05:55
5. Half Way to the Sun 05:50
6. Rain Forest 06:53
7. Unstill Night 07:17
8. Live on the Memory 06:05
9. Victim of Desire 04:15
10. Picture of an Old Man 05:19
11. Break It Down 04:59
12. King of the Judas (bonus) 05:18

Rok wydania: 1999/2001
Gatunek: Melodic Heavy/Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Takao Ozaki - śpiew
Norifuma Shima - gitara
Kosaku Mitani - bas
Ichiro Nagai - perkusja
Toshiyuki Koike - instrumenty klawiszowe


Album "Rain Forest" to trzecia płyta CONCERTO MOON, z wybitnym gitarzystą Shima na czele. Początkowo wydana tylko w Japonii, przez VAP w końcu lipca 1999, a dwa lata później doczekała się reedycji Limb Music i została zaprezentowana publiczności poza Krajem Kwitnącej Wiśni.
Shima nie bawił się na tym LP w żadne eksperymenty. Powstał album, będący kontynuacją muzyki prezentowanej wcześniej, bardziej jednak dopracowanej pod względem brzmienia.

Lepszego otwieracza niż zagrany w średnim tempie "Time to Die" trudno sobie wymarzyć.
Elegancka melodia z pewnym ładunkiem neoklasyki i śpiew Ozaki, który momentami brzmi tu jak Graham Bonnet. Zresztą Shima nigdy nie krył fascynacji brytyjskim graniem przełomu lat 70-tych i 80-tych i echa chociażby RAINBOW są słyszalne na tym albumie nie tylko w tej kompozycji. Zwraca uwagę dosyć oszczędne solo gitarzysty.
"Lonely Last Journey" to spokojniejszy, melodic metalowy utwór w klasycznej, japońskiej manierze melodyjnego grania, który stał się potem wzorcem dla wielu innych kompozycji, granych przez mniej lub bardziej znane zespoły japońskie. Piękne solo Shima, mocna sekcja rytmiczna z basem na czele i starannie wplecione klawisze. Wzorcowy utwór dla tej konwencji. Energicznie i twardo zagrany "Fight to the Death" ponownie łączy cechy RAINBOW i neoklasyki, przy czym tu Shima cały czas w tle wygrywa te swoje cudeńka, aby w końcu eksplodować w solowym popisie. "Half Way to the Sun" może nieco słabszy, ale tylko ze względu na mniej porywający refren. Za to rozpoczęcie i melodie zwrotek znakomite. Utwór tytułowy jest kompozycją instrumentalną i to pierwszy utwór bez wokalu, jaki Shima zaprezentował na płytach CONCERTO MOON. Majestatyczna, dostojna, wzruszająca i może gdzieś dalekie echa podobnych nagrań Blackmore'a słychać z czasów RAINBOW. Może "Snowman"? Siedem minut gitarowej opowieści japońskiego czarodzieja tego instrumentu to niezapomniane przeżycie i mija jak jedna chwila.
"Unstill Night" to jeden wielki, kapitalnie zrobiony hołd dla Ritchiego Blackmore i jest wraz z klasycznymi klawiszami RAINBOW na sterydach, gdzie Shima gra wyłącznie w stylu technicznym Blackmore'a, a melodia jakby wyciągnięta z szuflady Brytyjczyków z lat 70-tych, bo to numer z epoki Dio. Mordercze popisy Shima budzą szacunek, sekcja rytmiczna gra jak się grało 20 lat temu w Tęczy, a klawisze są w stylu Carey'a. Majstersztyk tym bardziej, że i wokalnie Ozaki świetnie w refrenach podrabia Dio.
"Live on the Memory" daje nieco wytchnienia jako spokojniejszy utwór z symfonicznymi klawiszami i elegancką melodią, podszytą neoklasyka i JRockiem. Refren należy do najpiękniejszych, jakie wyszły spod ręki japońskich metalowych muzyków. Utwór cieszył się kolosalnym powodzeniem nie tylko w Japonii. "Victim of Desire" z kolei bardziej heavy metalowy i skrojony w stylu najbardziej znanych bandów jak ANTHEM czy LOUDNESS, przy czym ciekawie tu współpracują klawisze i gitara. Spokojny i romantyczny "Picture of an Old Man" ładnie się zaczyna, ale brak mu czegoś, co by przykuwało uwagę na dłużej. "Break It Down" to znów dynamit power/neoklasyczny z dużymi wpływami... Yngwie Malmsteena tym razem, co słychać w prowadzeniu tej kompozycji przez gitarę. Lekko schowany Ozaki tym razem ustępuje miejsca dla dialogów klawiszowo-gitarowych.
Bonusem jest wspaniały "King of the Judas", zaprezentowany wcześniej na EP "Time To Die". Jest to kombinacja powerowego grania w średnim tempie i bardzo delikatnej warstwy wokalnej, co daje przy doskonałej melodii efekt piorunujący. Może to nawet najlepsza kompozycja CONCERTO MOON, a już z pewnością najbardziej znana. Koronkowe sola Shima i Koike dopełniają całości. Palce lizać.

Album jest niezmiernie starannie wyprodukowany, a gitara miksowana w specjalnym, oddzielnym studio przez japońskiego speca Yoshihito "Laser Beam" Oikawa.
Najlepszy album CONCERTO MOON i ścisły top melodyjnego heavy power metalu nie tylko japońskiego. Jest to także ostatni album z Ozaki jako wokalistą, bo następne płyty zespołu to już Takashi Inoue.


Ocena: 9.5/10

3.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Concerto Moon - Gate Of Triumph (2001)

[Obrazek: R-5199772-1387244853-9786.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Waiting for the Coming Strike 01:22
2. To Die For 05:42
3. Over and Over 05:20
4. Gate of Triumph 04:46
5. Tears of the Prayers 05:52
6. Ambitions and Lies 04:11
7. To Always Be Myself 06:45
8. Suffering 02:42
9. Everlasting Nightmare 09:57
10.Alone in Paradise '01 04:47
11.Take You to the Moon '01 04:39

Rok wydania: 2001
Gatunek: Neoclassical Heavy Power Metal/Shred
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Takashi Inoue - śpiew
Norifuma Shima - gitara
Kosaku Mitani - bas
Ichiro Nagai - perkusja
Toshiyuki Koike - instrumenty klawiszowe

Album "Rain Forrest" z roku 1999 był w historii CONCERTO MOON ostatnim, gdzie w składzie pojawił się wokalista Ozaki. W XXI wiek zespół wirtuoza gitary Shimy wkroczył z nowym - Inoue, ale tak naprawdę nie do końca. Shima postanowił bowiem spróbować zaśpiewać na kolejnej płycie sam, i to nie głosem, ale gitarą, i zaproponował płytę w większej części instrumentalną, na której Inoue pojawił się tylko w trzech kompozycjach. W pozostałych zaśpiewał Shima, zaśpiewał gitarą i jego gitara zastąpiła ludzki głos i standardowe liryki utworów. Shima odstąpił także jeszcze w pewnych miejscach od stylistyki melodyjnego heavy power metalu z elementami neoklasycznymi na rzecz rozbudowanych w niemal epicki sposób metalowych form, z których najbardziej wielowymiarowy charakter ma najdłuższy "Everlasting Nightmare". Jest to opowieść o koszmarze, gdzie okrzyk przerażenia wydobyty z ust człowieka pojawia się tylko na samym początku. Płyta została wydana tradycyjnie przez VAP w sierpniu 2001 roku. Warto dodać, że płyta miał początkowo ukazać się jako album solowy lidera, jednak wzgledy komercyjne spowodowały, że ostatecznie pojawiła się jako składowa część dyskografii CONCERTO MOON.

Do końca Shima trzyma słuchacza w napięciu, przeplatając fragmenty ponure i pełne grozy z przepełnionym niesamowitymi emocjami solami neoklasycznymi i spokojnym, nastrojowym interludium z gitarą akustyczną. W drugiej części przypuszcza potężny atak, wspierany progresywnymi pasażami klawiszowymi Koike i na koniec zamyka wszystko rockowym rozegraniem finału w stylu lat 70-tych.
W krótszych, instrumentalnych numerach nasyca te około pięć minut maksimum treści, jak w speed heavy powerowym "To Die For", łącząc styl melodii Blackmore'a i agresywnej szybkości Chrisa Impellitteri. Rozgrywa niesamowity pojedynek z klawiszami, rozpędza się w krystalicznie czytelnym, shredowym monologu. Shima na tym LP, uwolniony od wszelkich ograniczeń, jest po prostu niesamowity i "Gate Of Triumph" przy całej swojej melodyjności w tym mocnym szybkim graniu to faktycznie jest Brama Triumfalna tego gitarowego wirtuoza. Mało kto tak jak on potrafi utrzymywać uwagę od początku do końca, od pierwszej do ostatniej sekundy. Szarża w końcowej części tego utworu to zwieńczenie mistrzowskie i godne zbudowania mu tego Łuku Triumfalnego jako Imperatorowi Gitary. Wzrusza w przepięknej, malowanej akustyczną gitarą, pianinem i polatującymi ku niebu solami emocji "Tears Of The Prayers", a w "Suffering" jest sam na sam z akustyczną gitarą, jest smutny, cierpi, a wszyscy przeżywają to cierpienie wraz nim.
Kompozycje instrumentalne na tej płycie są fantastyczne, ale i trzy numery z wokalistą trzymają równie mistrzowski poziom. Drapieżnie zaśpiewał Inoue w mocnym, melodic heavy powerowym "Over And Over", nieco przypominającym nagrania Impellitteri, z wielką maestrią zagrany został bardzo szybki, neoklasyczny "Ambitious And Lies" i tu duże brawa dla Inoue, robiącego głosowe podjazdy pod Grahama Bonneta, co w rozrachunku ostatecznym daje numer z brytyjskim posmakiem melodyjnego metalu w klimatach RAINBOW. "To Always Be Myself" toczy się natomiast dostojnie i dumnie, nieco w malmsteenowskim czy szerzej szwedzkim neoklasycznym tempie, i tu nieco ważniejsza rola klawiszy w tle niż w innych kompozycjach z tej płyty. Solo Shimy tym razem rozpruwa w stylu wzniosłym i romantycznym. Rozkrzyczany, a jednocześnie śpiewający z ogromnym wyczuciem Inoue spisał się na tym LP na medal. Trudno sobie wyobrazić, jak poradził by sobie, gdyby i w innych numerach Shima zostawił by miejsce dla jego głosu. Tego się już nie dowiemy. Pozostała część ekipy CONCERTO MOON zagrała na swoim normalnym, wyśmienitym poziomie. Pewne zagrywki basisty i perkusisty wychwytuje się dopiero po przezwyciężeniu zachwytu nad gitarowymi popisami Shima, ale warto i specjalnie dla samej sekcji rytmicznej posłuchać tej płyty.
Jako element bonusowy na płycie znalazły się dwie znane starsze kompozycje zespołu, przy czym z wokalem Inoue w języku angielskim i zupełnie nową linią gitarową Shima.

Brzmieniu nic zarzucić nie można. Wysokiej jakości sound, znany już płyty poprzedniej, bas mocny, perkusja nie za głośna, klawisze wpasowane, a największym pietyzmem obdarzona została gitara Shima. To słychać i w tym, jak tu brzmi gitara akustyczna.
Tak na dobrą sprawę, to największe dzieło muzyczne, jakie stworzył Shima pod szyldem CONCERTO MOON. Bogate, różnorodne, na niezwykłym poziomie wykonania. Niezwykłe 45 minut metalowej maestrii w wykonaniu Cesarza Gitary i jego Świty.


Ocena: 9.9/10

4.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Concerto Moon - Life On The Wire (2003)

[Obrazek: R-5199722-1387242597-9698.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Strangers 05:18
2. It's Not Over 05:09
3. We Get Together 04:31
4. Stand by the Window 05:31
5. Climb Up 05:04
6. Eye for an Eye 02:23
7. Guard You Close 04:18
8. No Problem 05:06
9. The Answer 04:36
10. Cheeting Fortune Teller 04:23
11. When Time Runs Out 05:27
12. Glorious Death 04:39

Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Takashi Inoue - śpiew
Norifuma Shima - gitara
Kosaku Mitani - bas
Junichi Sato - perkusja
Toshiyuki Koike - instrumenty klawiszowe

Po nagraniu znakomitego, wypełnionego w znacznej mierze instrumentalnymi kompozycjami albumu "Gate Of Triumph" Shima ze swoim zespołem zwrócił się ku bardziej tradycyjnemu i łatwiejszemu w odbiorze heavy metalowi. W składzie nagrywającym "Life On The Wire" pojawił się nowy perkusista Sato, natomiast Inoue po raz pierwszy miał okazję zaśpiewać w 10 numerach, bo tym razem Shima ograniczył się tylko do dwóch instrumentalnych kompozycji. Album wydała ponownie wytwórnia VAP , w styczniu 2003 roku.

Ta płyta zdecydowanie sprawia wrażenie zachowawczej i poniekąd pozbawionej świeżych pomysłów. Owszem, heavy/power metalowy mix z nutką neoklasyki i znakomitym solem klawiszowym Koike w "Strangers" przypomina najlepsze dokonania zespołu,jednak czuje się wyraźnie brak zaangażowania. "Its Not Over" to już taki znacznie łagodniejszy melodic heavy metal z rozległymi klawiszami i romantycznymi refrenami podobnie jak przesłodzony i niezbyt ciekawie zagrany przez Shima "We Get Together". Jednostajne tempa, ułożone przewidywalne kompozycje ... Cały czas czeka się na ten wybuch erupcję gitarowego wulkanu albo gitarową opowieść bez słów Shimy a tymczasem przelatują jeden za drugim numery bez historii o rozczarowujących rozwinięciach jak "Stand By The Window" lub ostrzejszy "Climb Up", który nagle "rozkwita" w refrene będącym kiepską imitacją wczesnego HELLOWEEN. Rockowe delikatne granie w "Guard You Close" i The Answer" jest bezbarwne a refren z chórkami w "No Problem" zapewne najbardziej toporny z wymyślonych przez Shima.
Shima nie jest w dobrej dyspozycji. Technicznie bez zarzutu, co z tego skoro to tylko odgrywanie bezdusznych solówek, jakże odległych od tych, które wprawiały w zachwyt na wcześniejszych płytach. Bohaterowie są wyraźnie zmęczeni i w zasadzie do końca tego albumu ani razu nie zbliżają się do poziomu prezentowanego jeszcze dwa lata wcześniej.W "Cheeting Fortunteller" trochę grania brytyjskiego z echami DEEP PURPLE i ten utwór jest najbardziej rozpoznawalny na tym LP, tyle że ponownie zepsuty fatalnym niczego nie wyrażającym refrenem.
Jeden raz Shima płacze gitarą w "When Time Runs Out" co z tego jednak gdy w porównaniu do tego co w podobnym stylu zaprezentował na płycie poprzedniej jest to mocno wymęczona próba budowania klimatu.W "Glorious Death" CONCERTO MOON cofa się do swoich początków i tu też słychać tylko blade odbicie tego melodyjnego neoklasycznego grania z końca lat 90tych.

Album rozczarowuje, rozczarowuje Shima, poniekąd także tym razem i sekcja rytmiczna. Koike w sumie tam gdzie ma coś do powiedzenia trzyma poziom i fason, ale tego miejsca gdzie może się wypowiedzieć w tych uproszczonych jednowymiarowych kompozycjach nie ma wiele. Natomiast Inoue zaliczył występ udany i zaśpiewał tam gdzie trzeba wystarczająco zadziornie i drapieżnie lub ładnie czystym przyjemnym głosem w najlżejszych kompozycjach.Ogólnie jednak wszyscy się męczą w tych numerach bez iskry, ikry i wyrazu.Przygaszony Shima proponuje przygaszone nieatrakcyjne kompozycje. Także samo brzmienie pozostawia sporo do życzenia i ta płyta ma sound nieciekawy, szarawy, wszystko brzmi płasko a perkusja w wielu miejscach zagłusza innych i jest nieczytelna.
Sato opuścił zresztą zespół jeszcze w tym samym roku, podobnie jak basista Mitani.
Tym albumem CONCERTO MOON wtopił się w główny nurt japońskiego heavy metalu wyznaczany przez inne wielkie zespoły i uplasował się gdzieś w głębi stawki. Nie zmienił tego kolejny LP "After The Double Cross" (2004) co w konsekwencji spowodowało zawieszenie działalności nagraniowej na kilka następnych lat.


Ocena: 6/10

05.03.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Concerto Moon - Rise from Ashes (2008)

[Obrazek: R-7296762-1438267226-5142.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Lies and Betrayal 04:22
2. Not by Chance 04:42
3. Hope Above All 04:31
4. Break Free 04:55
5. Almighty Wings 05:46
6. Savior in Greed 03:33
7. The Distant Light 06:43
8. Hungry Heart 04:12
9. Find the Road 04:42
10. In Search for Answers 04:18
11. Pain in My Heart 04:05
12. Mr. Weathercock 04:48

Rok wydania: 2008
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Takashi Inoue - śpiew
Norifumi Shima - gitara
Toshiyuki Koike - instrumenty klawiszowe
Takanobu Kimoto - bas
Masayuki Osada - perkusja

Poniekąd pewne było, że Shima w końcu musi zaatakować, bo 5 kolejnych niszczycielskich albumów GALNERYUS zaczęło go w Japonii spychać w otchłań zapomnienia.
Trzeba pamiętać, że w Japonii ubóstwiany zespół metalowy to nie tylko płyty, ale cała wielka, marketingowa otoczka wokół niego - koncerty, gadżety, ubrania i wiele innych rzeczy - takich jak przygotowywanie soundtracków do filmów i gier. Płyta został wydana jak zwykle przez VAP w lipcu 2008.

Tytuł płyty jak najbardziej trafny, bo jest to powrót Mistrza Shimy w wielkim stylu.
Doskonałe połączenie heavy powerowych gitar, klawiszowy lordowskich i charakterystycznego wokalu Takashi Inoue. Znakomite tempa, znakomite melodie będące wypadkową amerykańskiego heavy power, DEEP PURPLE i neoklasyki.Jak zwykle doskonałe wyczyny Shima, który po raz kolejny udowadnia swoją bezwzględną przynależność do czołówki gitarowych wymiataczy. Praktycznie hit za hitem i już na początku "Lies And Betrayal" niszczy i daje przedsmak tego, co jest potem. Album jest dużo bliższy "Rain Forest" niż dwóm pierwszym LP, zresztą sam Shima od dawna przestawił się na takie bardziej heavy power brzmienie swojej gitary.
Patrząc na płytę dokładniej - wspominałem, że otwieracz "Lies and Betrayal", dynamiczny i z podwójnym solem Shimy, to doskonała rozgrzewka przed tym, co czeka na nas potem.
"Not by Chance" jest bardzo dobry, choć refren jest trochę zbyt delikatny do dosyć ciężkich riffów w zwrotkach. Kolejny "Hope Above All" to nawiązanie do klasycznych kompozycji CONCERTO MOON - melodyjnie, szybko, z dialogami Shima - Koike i odrobiną neoklasyki. "Break Free" przeciętnie dobry, jednak niczym się nie wyróżnia w przeciwieństwie do "Almighty Wings" w stylu "heavy romantic" i oparty na neoklasycznym motywie, kontynuowanym cały czas przez klawisze. "Savior in Greed" niszczy zarówno wejściem discopolowych klawiszy, jak i melodią i byłby absolutnym killerem, gdyby refren był jeszcze bardziej atrakcyjny. "The Distant Light" w sumie dobry, ale jakoś nie porywa - może gdyby nieco skrócić...
"Hungry Heart" rozkręca się dzięki refrenowi - są tu także niezmiernie udane partie klawiszowe. "Find the Road" jest na tym albumie najsłabszy. Mało atrakcyjny też pod względem samego wykonania. "In Search for Answers" to świetny numer neoklasyczny w stylu malmsteenowskim z bardzo udanymi dialogami gitary Shimy i klawiszy Koike. Znakomity przykład neoklasycznego power, jakiego się już dziś praktycznie nie gra. "Pain In My Heart" bardziej w stylistyce AOR - udany numer, ale chyba dobrze, że na tej płycie całościowo w tym kierunku nie poszli.
Płytę kończy "Mr. Weathercock" - znakomity heavy powerek zagrany na luzie. W chórkach Shima i Koike, do tego gęsty bas, blackmore'owe solo i krótkie popisy wszystkich instrumentalistów.

Całość bardzo starannie wyprodukowana, ze szczególnym uwzględnieniem samej gitary. Ogólnie bije z tej muzyki metalowa siła, ubrana w atrakcyjne melodie. W głównym nurcie tradycyjnego heavy oczywiście pozostawili w tyle zarówno LOUDNESS jak i ANTHEM oraz cała rzeszę nowo powstałych zespołów.
Powrót tego zespołu na metalową scenę udany i cieszy.

Ocena: 8.5/10

25.07.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
 Concerto Moon - Angel of Chaos (2010)

[Obrazek: R-7201566-1436028607-3685.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.The Earth Dies Screaming 01:11
2.Angel Of Chaos  5:08
3.Lost In The Dark 05:18
4.Right Here, Right Now 04:39
5.Gone 05:24
6.Dance With The Ghosts 04:49
7.Plectrum 04:58
8.Let Me Stay Here 04:54
9.Live To Win 04:47
10.Just Before Midnight 05:48
11.Stand Up And Fight 04:52
12.The Voice of My Heart 03:38

Rok wydania: 2010
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Takashi Inoue – śpiew
Norifumi Shima - gitara
Toshiyuki Sugimori - gitara basowa
Masayuki Osada – perkusja
oraz
Hitoshi Endo - instrumenty klawiszowe (1,5,10)


Jest to druga po reaktywacji płyta  CONCERTO MOON, wydana przez Trumph Records w lipcu 2010 roku. Tym razem nie ma w składzie klawiszowca, bo Toshiyuki Koike w roku zrezygnował z dalszej kariery muzycznej i tym razem jest obecny  jedynie w trzech kompozycjach muzyk sesyjny Hitoshi Endo.

Na tej płycie CONCERTO MOON wraca do tekstów japońskich, z drugiej strony jednak zaznacza się obok wykorzystania elementów neoklasycznych, także stylistyki heavy/power w wydaniu amerykańskim. Otwarcie jest wspaniałe i potężne, bo neoklasyczny shred Shima jest tu wzmocniony melodyjnymi heavy/power atakami i Angel Of Chaos to bardzo zdecydowany wstęp do tej płyty po skromnym intro.
Potem grupa gra trochę bardziej rock/metalowym melodyjnym wydaniu będącym połączeniem amerykańskiego stylu lat 80tych i japońskiego wyrosłego na tym gruncie. Lost in the Dark i Right Here, Right Now przypominają trochę nagrania ALCATRAZZ w melodii i lekko chrapliwym głosie Takashi Inoue przypominającym tu głos Grahama Bonneta. Oczywiście kunszt Shima doskonale odzwierciedla kunszt młodego Yngwie Malmsteena. Gone to numer w zasadzie z tej samej kategorii, ale z akcentami japońskimi w łagodniejszych partiach i jest to numer zdecydowanie przeciętny, z trywialnym niemal JRockowym refrenem i niczym się nie wyróżniającym solem.
Nie najlepsze wrażenie zaciera wspaniały super dynamiczny Dance With The Ghosts, zadziorny w wokalu i ze znakomitą nośną melodią, przy czym wszystko dąży do gitarowej kulminacji w solo i części instrumentalnej. Shima niszczy, Shima dewastuje, Shima jest Arcymistrzem Gitary. Zresztą on jest nim zawsze, a swoją pirotechnikę ujawnia w pełni w dwóch niesamowitych instrumentalnych killerach Plectrum i Just Before Midnight, przy czym ten drugi to wzruszający romantyczny i pełen emocji popis Shimy  zadumanego i refleksyjnego. Jaki rockowy feeeling! Niesamowite po prostu.
Lekko dramatyczny Let Me Stay Here jest dramatyczny w melodyjny rock/metalowy sposób i tu refren został wzbogacony o dodatkowy element wokalny to  refren na wznoszącej i tak CONCERTO MOON konstruował czasem refreny w dawnych czasach jeszcze w latach 90tych. Wyszło to bardzo dobrze, tym bardziej, że tu Shima ani na moment nie spuszcza z heavy/power metalowego tonu. A potem wspaniały atak w Live to Win i tu jest trochę bardziej twardo i surowo. Rycząca gitara Shimy, umiarkowane tempo i rozkwita to w refrenie, buja w niezmiernie eleganckim stylu. A gdy Shima wchodzi ze swoim solo, no to już po prostu wypada tylko bić brawo na stojąco.
Końcówka jest bardzo dobra, bo bardzo dobry jest następny dynamiczny melodyjny heavy/power metalowy Stand Up and Fight oraz oznaczony jako bonusowy The Voice of My Heart, który także nawiązuje do starego ALCATRAZZ. Poza klasą Shima można tu posłuchać jednych z najlepszych wokali Inoue na tym albumie. Zresztą gorszych tu nie ma, on śpiewa wybornie praktycznie przez cały czas.

Pełne głębi i kolorytu brzmienie jest doskonale zbalansowane i wzorcowe dla stylu, gdy najważniejsza jest melodia. Sekcja rytmiczna jest mocarna, bas i bębny wgniatają w ziemię a ustawienie wokalu w tej całej masywnej przestrzeni heavy power jest po prostu idealne.
Jeśli jeszcze ktoś miał wątpliwości, czy powrót CONCERTO MOON miał sens, to teraz już tych wątpliwości po dwóch udanych albumach mieć nie może.


Ocena: 8,9/10


8.07.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Concerto Moon - Savior Never Cry (2011)

[Obrazek: R-7102993-1433791031-3719.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.Savior Never Cry 05:06
2.Straight From the Heart 04:45
3.The Shining Light of the Moon 05:00
4.Stay in My Heart 04:06
5.Lay Down Your Life (To Be Free) 05:10
6.Over the Fear 03:59
7.Lovers Again 06:04
8.In My Dream 05:17
9.Don't Leave Me Now 05:26
10.Chasing the Devil 04:38
11.Slash the Lies 04:10

Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Atsushi Kuze – śpiew
Norifumi Shima - gitara
Toshiyuki Sugimori - bas
Masayuki Osada – perkusja
oraz
Hitoski Endo  -  instrumenty klawiszowe ( 1, 3, 4, 6, 7)


W roku następnym po wydaniu "Angel Of Chaos" nowa płyta CONCERTO MOON ale i przy okazji spora zmiana. Odszedł Takashi Inoue i zastąpił go nowy wokalista Atsushi Kuze.
Może to generalnie kontrowersyjny wokalista, do którego można by mieć pewne zastrzeżenia, ale pasuje do ostrego nasyconego heavy power metalową gitarą materiału Shima z tego albumu. Płyta została wydana w ramach nowego kontraktu z wytwórnią Triumph Records we wrześniu 2011.

Melodie mają różny stopień atrakcyjności, ale atak gitarowy Shima jest tu miażdżący i dewastujący. Jest oczywiste już na początku, w Savior Never Cry, kto tu rozdaje karty. Tak, Shima. Shima gra z wielka mocą, finezja i pewnością siebie. Cały czas jest wrażenie, że wszystko jest jemu podporządkowane, jemu i jego kruszącej żelazobeton gitarze. Dużo potężnego heavy power w stylu amerykańskim na tej płycie. Bardzo dużo.Jest tak i w Straight From the Heart i w potoczystym bujającym Over the Fear o cechach koncertowego wymiatacza.
Lżejsze granie melodyjnego power metalu z neoklasycznymi ornamentacjami to bardzo dobry The Shining Light of the Moon, czy łagodny, ale zdecydowanie zagrany In My Dream. Chasing the Devil z kolei łączy moc heavy power z typowo japońską stylistyką refrenu, a co najciekawsze Shima nagrał tu dwie równoległe gitary solowe z solówkami w formie dialogu i grania unisono. Stay in My Heart i semi balladowy Lovers Againz kolei przypomina nieco niechlubny okres 2003-2004, gdy CONCERTO MOON grał melodyjny heavy metal, przystępny dla wszystkich, ale nie zawsze frapujący w melodiach. Totalnie Shima dewastuje w Lay Down Your Life (To Be Free), grając w stylu Yngwie Malmsteena mocny heavy power i serwuje tu fenomenalne solo, co zresztą czuje się przez skórę zanim jeszcze je zacznie grać. Zdecydowanie echa Malmsteena słychać także w znakomitym Don't Leave Me Now. Na koniec CONCERTO MOON prezentuje dynamiczny, jeden z najszybszych tutaj Slash the Lies, z chóralnymi refrenami, dewastującym solem Shima i chyba najlepszym wokalem Kuze na całej płycie. Mocny akcent na koniec bardzo dobrej płyty.

Shima gra  tu wszędzie kapitalne sola, po części neoklasyczne, po części bardziej typowe dla grania z USA, czasem uzupełniające i rozwijające główną linię melodii niektórych kompozycji.
Nie jest album dla fanów JRocka i słodkich melodii. Jest to granie mocne, ciężkie, momentami brutalne, z ograniczoną ilością łatwych do zapamiętania refrenów. Podkreśla to niezwykle staranna produkcja typu "sharp & clean". Gitara pięknie ryczy, blachy wspaniale syczą, bas zrobiony fenomenalnie.
Ogólnie "Savior Never Cry" to jednoznaczna kontynuacja stylistyki albumu poprzedniego. Może Kuze nie jest tak charyzmatycznym wokalistą jak Inoue, ale zrobił tu swoje jak należy, a kompozycje są solidne, przy ogólnym mistrzowskim wykonaniu instrumentalnym.
CONCERTO MOON ugruntował swoją pozycję jednego z liderów mocnego melodyjnego heavy power w Japonii, którą budował od roku 2008.

ocena 8,1/10

new 15.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#9
Concerto Moon - Black Flame (2013)

[Obrazek: R-14737224-1580596272-9152.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.The Vail of Mystery 04:45
2.Against the Wind 04:36
3.Black Flame 04:51
4.My Destiny 04:29
5.The Sea of Grief 05:58
6.Reach for the Sky 04:33
7.Stay Alive 04:54
8.Run Through the Night 04:19
9.Breaking the Chains 04:39
10.Until You Remember 05:04
11.End of the Story 04:45

Rok wydania: 2013
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Atsushi Kuze – śpiew
Norifumi Shima - gitara
Masayuki Osada – perkusja
oraz
Kohsaku Mitani - bas
Hitoski Endo  -  instrumenty klawiszowe

Zmiany, zmiany... Album "Black Flame" wydany przez Triumph Records 18.09.2013 to CONCERTO MOON z przed dziesięciu lat, z czasów "Live in the Wire" a, może nawet z czasów "Gate Of Triumph".
W składzie jako gość/muzyk sesyjny pojawił się dawny basista Kohsaku Mitani, który wspomógł kolegów potrzebie, gdy grupę opuścił w 2012 Toshiyuki Sugimori. Zmieniło się jednak coś znacznie więcej. Lżejsza gitara Shimy, bogatsze klawisze, mniej agresywny "amerykański" zestaw melodii i więcej elementów neoklasycznych, już nie jako ozdobników a fundamentów kompozycji. No wraca inspiracja RAINBOW.

The Vail of Mystery jako otwieracz jest bardzo wyraźnym sygnałem, a wątpliwości rozwiewa tytułowy Black Flame.
CONCERTO MOON jest elegancki, projapoński w melodiach jak w klasycznie Jrockowym My Destiny, jest romantyczny i nostalgiczny. Jest także powalający w tych mega pompatycznych neoklasycznych zagrywkach jak w malmstenowskiej gitarowo i z 'kaszmirowym" wstępem The Sea of Grief, przecudownej kompozycji, którą można zaliczyć do najlepszych w karierze CONCERTO MOON. Do tego ta gitara Shimy w stylu Blackmore'a  z czasów RAINBOW z Dio! Zresztą Shima także sporo tu zmienił w swoim sposobie czarowania słuchacza. To już nie nie jest natarcie gitarowe z kilku poprzednich płyt, to magiczna sztuka spokojnego i uśmiechniętego zagadkowo Guitar Hero. Sola Shimy są po prostu poruszające, a gdy dojdą w tle klawisze, jak Against the Wind jest po prostu wspaniale. RAINBOW z czasów Turnera słychać w podbudowanym hard rockiem, energicznym i przebojowym Stay Alive i tu Shima jak przed laty wprost stylizuje się na gitarę Blackmore'a.
Neoklasyczność słyszalna jako wiodąca w Reach for the Sky daje obraz jak CONCERTO MOON potrafi łączyć stosunkowo ciężki heavy/power ze zwiewnością i delikatnością neoklasycznego motywu muzycznego. W kończącym ten album End of the Story, ekipa dokłada nieco motywów orientalnych, niespodziewany w tym układzie refren powermetalowy w niemieckim helloweenowym stylu i jest naprawdę ciekawie.
Na tle tych wszystkich wybornych numerów gorzej wypadają raczej tuzinkowe hard rockowe Run Through the Night i Breaking the Chains przypominające mdłe radiowe kompozycje z LP "After the Double Cross". Jednak, jeśli mówić o czymś "dla radia" to Until You Remember, instrumentalny popis Shimy jest po prostu wzruszający i tak piękny jak podobny Vielleicht das nachster Zeit (Maybe Next Time) RAINBOW. Magia.

Wszystko to nie byłoby tak powalające gdyby nie Atsushi Kuze. Tym razem nie musząc się zmagać z przepotężną gitarą Shimy śpiewa po prostu rewelacyjnie, góruje, prowadzi jest w swoim żywiole i zdecydowanie jest to taka muzyka, jaka mu najbardziej odpowiada. Jakby zrzucił z siebie nie tylko ciężar tremy, ale i dominację Shimy nad całością.
Podkreślam, rewelacyjne występ Kuze. Przy okazji warto też pochwalić Kohsaku Mitani. Te jego basowe natarcia prowokujące Shimę do solowych ataków są perfekcyjne jak za dawnych lat. Hitoski Endo rozgrywa na klawiszach finezyjne partie i szkoda tylko, że jest tego tak mało. Zdecydowanie za mało moim zdaniem.
Bas wgniata w ziemię ciężarem za sprawą perfekcyjnej realizacji, odpowiadającej nieznacznie zmodyfikowanemu soundowi grupy z pierwszych lata działalności, i tylko gitara Shimy jest odrobinę cięższa.
Dziesięć Lat Wcześniej.
Czasem takie cofnięcie się w czasie to bardzo dobre posunięcie. Odmładza!

ocena: 8.5/10

new 24.09.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#10
Concerto Moon - Between Life and Death (2015)

[Obrazek: R-14737182-1580595616-1390.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.Alone in the Dark 04:41
2.Struggle to the Death 04:20
3.Between Life and Death 05:49
4.I'll Close My Eyes 05:52
5.Life on the Edge 04:01
6.Keep Holding On 05:29
7.Survive 04:06
8.Against the World 04:08
9.Together Forever 08:18
10.Down Fall in Blood 05:13

Rok wydania: 2015
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Atsushi Kuze – śpiew
Norifumi Shima - gitara
Shigeharu Nakayasu - gitara basowa
Atsushi Kawatsuka (Tora) – perkusja
Aki -  instrumenty klawiszowe


W roku 2015 Shima ustabilizował skład CONCERTO MOON pozyskując nowych muzyków i grupa nagrała album "Between Life And Death" wydany w sierpniu 2015, bez udziału dużej wytwórni. Z nowych członków zespołu najbardziej znany jest perkusista  Atsushi Kawatsuka z progressive/folk metalowego ONMYO-ZA, w którym występował do roku 2009.

Na tym albumie CONCERTO MOON wrócił do grania melodyjnego heavy/power i określone ślady lżejszego melodic metalu z roku 2013 akcentowane są tylko w instrumentach klawiszowych. Ta ekipa potrafi grać taką muzykę, a i Kuze się w tym świetnie odnalazł. Doskonały jest pierwszy tu tu utwór Alone in the Dark i Shima daje kapitalny popis gitarowego kunsztu wsparty bardzo dobrze przez Aki. Zagrany w umiarkowanym tempie Struggle to the Death jest kapitalny. Ten riff główny Shima chyba zapożyczył gdzieś w USA może na wyspie Alcatrazz, ale jest to zrobione fantastycznie. Dynamit i kunszt Shimy i wokalisty tym razem.
Czy mogą jeszcze bardziej zaskoczyć? No, oczywiście w zbudowanym na neoklasycznym fundamencie i progresywnych klawiszach malmsteenowskim i zarazem jakże japońskim w melodii, tytułowym Between Life and Death z JRockowym refrenem. Tu się czuje, że jak przebrzmi kolejny romantyczny refren to Shima... No tak, absolutnie zdewastował w solo, po prostu Arcymistrz wśród Guitar Hero. Z Aki grają też razem i te duety są tu wyborne, po raz kolejny wyborne.
I'll Close My Eyes narasta z ciszy perkusją i basem i rozwija się jako dobry melodic heavy w z cechami JRocka  i chórkami w refrenach, ale to kompozycja prostsza od pozostałych. Life on the Edge niszczy! To jest to, co jest solą heavy/power z neoklasycznym fundamentem i poza Shima także Kuza to dokłada mnóstwo od siebie i ten numer porywa. Kopalnia hitów w ultra eleganckiej a przy tym mocnej oprawie. Takim jest także wolniej zagrany, trochę refleksyjny Keep Holding On. Co za refren! Przypomina te najlepsze refreny z pierwszego okresu działalności zespołu.
Survive to bardzo dobry, aczkolwiek zdecydowanie amerykański melodyjny heavy/power, ubarwiony jedynie kolejnym neoklasycznym popisem Shima. Jest to także jedyny tekst, zaśpiewany całkowicie po angielsku. A mocarne okrzyki Kuze tutaj - coś pięknego! Także bliski standardom z USA jest trochę wolniejszy i z w zasadzie hard rockowym refrenem Against the World, w mainerze hair metalowej i tu trochę przypominają kanadyjski STRIKER. Tym razem Shima dostosował solo do stylistyki północnoamerykańskiej, ale on potrafi zagrać dosłownie wszystko w porywający sposób.
Together Forever. Kiedy jakiś utwór CONCDERTO MOON trwa ponad osiem minut, to trzeba się spodziewać metalowego potwora. Ten ma łagodne, neoklasyczne w umocowaniu oblicze, a przy tym lekko progresywne w stylu narracji. Spokojnie się to rozwija, tak w stylu malmsteenowskich songów o refleksyjnym charakterze. Czego nie zaśpiewał Kuze to dośpiewał gitarą Shima. Podniośle, uroczyście, niezwykle elegancko. Akcent końcowy musi być mocny i jest mocny w pełnym luzu japońskim potraktowaniu pewnych tematów muzycznych z RAINBOW, nie zaznaczonych jednak na tyle, by mówić o prostym odwzorowaniu no i do tego zupełnie inaczej niż można by się spodziewać rozwiązana część instrumentalna. Pięknie!

Doskonałe brzmienie, doskonały mastering weterana japońskiej inżynierii dźwięku Mitsuyasu Abe, który już w roku 1989 pracował przy kultowym albumie X JAPAN "Blue Blood". Moc i klarowność w jednym, a przy tym wyborne ustawienie wszystkich instrumentów oddzielnie. Abe po raz pierwszy pracował z CONCERTO MOON i zrobił wspaniałą robotę.

Podsumowując. Fenomenalne wykonanie gitarowe Mistrza Shima, wyśmienite wokale Kuze, starannie dobrane kompozycje, jasno określony styl. Najlepszy album CONCERTO MOON od czasów no, bardzo dawnych...
Wielka, wielka klasa.


ocena: 9,5/10

new 7.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#11
Concerto Moon - Tears of Messiah (2017)

[Obrazek: R-11077146-1509415796-3296.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.Light in the Shadow 04:27
2.Noah's Ark 04:35
3.Tears of Messiah 04:48
4.Lift My Life 03:47
5.Stay Down There 05:15
6.Dreams Are All Gone 04:11
7.Running Out of Time 03:34
8.Don't Wanna Cry No More 05:12
9.Stick It Out 04:15
10.Time of Revenge 04:54

Rok wydania: 2017
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Japonia

Skład zespołu:
Atsushi Kuze – śpiew
Norifumi Shima - gitara
Shigeharu Nakayasu - gitara basowa
Atsushi Kawatsuka (Tora) – perkusja
oraz
Masashi Okagaki -  instrumenty klawiszowe


W roku 2017 Aki został aresztowany za oszustwa i CONCERTO MOON niemal natychmiast wydalił go z zespołu. Ponieważ nowa płyta zaplanowana była na ten właśnie rok, to Shima zaprosił jako klawiszowca powszechnie szanowanego w Japonii weterana Masashi Okagaki z TERRA ROSA, który swoją karierę zaczynał jeszcze na początku lat 80tych XX wieku  w niezwykle popularnym w tamtym czasie w Japonii X - RAY. Nowa płyta została wydana w październiku 2017 roku przez stosunkowo niedawno powstałą (2013) wytwórnię Walküre Records. Nie znam zbyt dobrze układów panujących w japońskim metalowym show biznesie, ale zastanawia fakt, że żadna z "wielkich" wytwórni, które przecież tak chętnie wydają własne wersje niemal wszystkiego, co w lepszym gatunku wychodzi co roku na świecie, nie podpisała z CONCERTO MOON kontraktu...

A ta płyta, podobnie jak poprzednie, jest zdecydowanie pokazem tego, jak najlepsi grają heavy/power metal w Japonii.
Shima jak zwykle wirtuozersko sobie poczyna, Kuze śpiewa wybornie, sekcja rytmiczna atakuje od pierwszej do ostatniej sekundy wszystkich najbardziej dynamicznych kompozycji, a Masashi Okagaki gra eleganckie i gustowne partie klawiszowe. Trzeba jednak obiektywnie przyznać, że Aki był tu ciekawszy i lepszy, ale cóż, musiał za swoje życiowe błędy zapłacić.
Ostro i melodyjnie w pierwszym Light in the Shadow - absolutnie rozpoznawalny CONCERTO MOON z ostatniej dekady. Trochę powszednio zabrzmiał natomiast wolniejszy i bardziej romantyczny, choć zagrany mocno Noah's Ark. Tym razem Shima zagrał solo z elementami orientalnymi i w pewnym stopniu wykorzystał podobne doświadczenia Blackmore'a.
A właśnie w tradycji RAINBOW zagrany został kapitalny tytułowy Tears of Messiah i tu jest absolutnie doskonałe wyczucie stylu Ritchie  i połączenie tego z klawiszami instrumentalisty, który grał metal i hard rock w tym samym czasie co ukazały się albumy RAINBOW z Turnerem. Shima gra tu po prostu fenomenalnie w manierze R.B. Arcymistrz! Dynamiczny Stay Down There  opiera się na lekko zabarwionym neoklasyką speed/power gitarowym fundamencie, tu jednak zabrakło zdecydowanie wyrażonego refrenu i pozostaje się cieszyć wybornym klawiszowym atakiem Masashi Okagaki, który potem rozwija się w dialog z Shima i następnie w gitarowy pojedynek, który Shima toczy sam ze sobą w opcji right channel - left channel. W rytmicznym Running Out of Time ponownie nawiązują w znakomity sposób do RAINBOW Turner Era i ta kompozycja autentycznie buja w vintage stylu lat 80tych. Shima? Niesamowity jako alter ego Blackmore'a! Melodyjny heavy/power w Stick It Out jest także niezwykle bujający, a eleganckie solo Shima stanowi ozdobę tej kompozycji, podobnie jak śpiew Kuza, który doprawdy jest w najwyższej formie i wychodzi mu dosłownie wszystko.
Warto zauważyć, że tym razem CONCERTO MOON nie umieścił na płycie ani jednej kompozycji instrumentalnej, odległość muzyczna od USA jest ogromna, za to zbliżenie do UK wyraźnie słyszalne.
Nie wszystko jest tu jednak tak bardzo udane. Rock/metalowy Lift My Life to trochę mocniej zagrana muzyka dominująca w mainstreamowym VisualKey i Dreams Are All Gone niestety także, co słychać zwłaszcza w refrenie. Podobnie kolejne podejście pod rock/metal lat 80tych w Don't Wanna Cry No More to kompozycja taka sobie, nieco ociężała i z takim sobie refrenem. Także zakończenie w postaci Time of Revenge, melodyjnego heavy/power pozostawia pewien niedosyt.
 

Mastering wykonał ponownie Mitsuyasu Abe i CONCERTO MOON brzmi elegancko, ostro i klarownie.
Kilka kompozycji tu odstaje i na pewno nie jest to album tak killerski jak poprzedni, ponadto skierowany także do szerszej grupy słuchaczy niż "Between Life And Death", bo sporo tu nawiązań do grania epoki RAINBOW i dominacji brytyjskiej.
W roku 2018 Atsushi Kuze opuścił CONCERTO MOON i przeszedł do JUPITER, gdzie wybornie zaprezentował się na albumie z 2019 "Zeus". Zastąpił go Wataru Haga z mało znanej formacji VALTHUS. Jak śpiewa, to można się przekonać na albumie CONCERTO MOON "Ouroboros" z maja 2019 zawierającym nagrane na nowo słynne kompozycje zespołu.


ocena: 8,1/10 

new 26.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#12
Concerto Moon - Rain Fire (2020)

[Obrazek: 884009.jpg?5127]

tracklista:
1.Long Way to Go 05:11
2.Rain Fire 03:53
3.Run for the Light 04:50
4.Waiting for You 06:38
5.The Night Tells Thousand Lies 05:17
6.Burnt Society 05:15
7.False Confidence 04:15
8.Rise and Fall 04:50
9.The Next Moment of Grief 03:24
10.Mirror Design 04:37

rok wydania: 2020
gatunek: melodic heavy metal
kraj: Japonia

skład zespołu:
Wataru Haga - śpiew
Norifumi Shima - gitara
Shigeharu Nakayasu - gitara basowa
Atsushi Kawatsuka (Tora) - perkusja
Ryo Miyake - instrumenty klawiszowe


Nadeszła pora na pierwszy album CONCERTO MOON z nowymi kompozycjami zaśpiewanymi przez Wataru Haga. Płyta ukazała się grudniu 2020 nakładem Walküre Records.

Haga to wokalista nieco innego pokroju niż Kuze, bardziej plasujący się w klasycznej stylistyce JRocka i na pewno mniej charyzmatyczny i mniej technicznie zaawansowany, jednak na pewno w konwencji JRocka brzmiący przekonująco.
Tego zmetalizowanego JRocka jest na tej płycie bardzo dużo i można powiedzieć, że cała pierwsza część albumu jest w tym stylu. Zaczyna się jednak od znakomitego Long Way to Go, gdzie melodic power/heavy metal jest wzbogacony o elementy neoklasyczne i wysokiej klasy partię solową nowego klawiszowca Ryo Miyake. Te mocniejsze partie gitarowe przywodzą na myśl albumy CONCERTO MOON sprzed 2017. Melodic  heavy metal w typowo japońskiej romantycznej manierze jest tu reprezentowany przez zagrany w umiarkowanym tempie Rain Fire, niezwykle elegancki, oraz Run for the Light, który zaczyna się bardziej jako lżejsza wersja heavy/power metalowych speedowych numerów z dawniejszych lat, ale refren jest absolutnie z obszarów JRocka. Trzeba przyznać, że gdy Haga nie jest zmuszony śpiewać zbyt wysoko, to jest wyborny i lepszy w romantic metalu niż Kuze. Pięknie się Haga prezentuje w łagodnych archetypowych dla JRocka wyciskaczach łez Waiting for You i The Night Tells Thousand Lies, perfekcyjnie zrealizowanych w refrenach i delikatnych aranżacjach planu drugiego z klawiszami perfekcyjnymi wielogłosowymi harmoniami w chórkach. Tu też dwa słowa o Shima. Można odnieść wrażenie, że tym razem Mistrz gra nieco zachowawczo w solówkach, wyśmienitych, ale czasem chyba trochę bez właściwej mu nieprawdopodobnej maestrii. A może po prostu ta pirotechnika gitarowa na tym albumie nie jest tak bardzo konieczna?
Nikt na świecie z takim pietyzmem nie podtrzymuje tradycji RAINBOW z czasów Bonneta/Turnera jak CONCERTO MOON. Nikt tak pięknie nie gra w stylu Blackmore'a jak Shima. Druga część albumu to jeden wielki popis Japończyków w takim graniu, mocno nawiązującym do tego, co w tej kategorii zagrali w roku 2017. Fenomenalnie się to prezentuje w pełnym ciepła, a zarazem dynamicznym Burnt Society i refrenem, gdzie po prostu się chciałoby usłyszeć Grahama... I jeszcze raz to samo w niezwykle zgrabnym, mocno bujającym False Confidence. Pięknie! I do tego nieco dramatycznej, ale subtelnie podanej neoklasyki w ornamentacjach. Spokojny styl akcentowania tego wszystkiego przez gitarę Shima godny najwyższego szacunku i podziwu. W Rise and Fall więcej z czasów Turnera i więcej, jeszcze więcej klasycznej brytyjskiej rockowej elegancji Blackmore'a z lat 80tych. Bardzo pewnie tu śpiewa Wataru Haga i można powiedzieć, że w tym numerze  wszyscy mu po prostu podgrywają, oczywiście do momentu, gdy Shima nie zaczyna grać brawurowego tym razem solo z ogromną dawką rockowego żaru. To jest jednak Guitar Hero nieprzemijający!
Skoro RAINBOW i Blackmore, to nie mogło zabraknąć instrumentalnej wariacji na temat "Vielleicht das nachster Zeit". Tak, The Next Moment of Grief jest przecudowny i poruszający. Ani grama w tym przesady! Jak tu płacze, jak smutna i nostalgiczna jest gitara Shimy... No i Mirror Design z zestawem najbardziej klasycznych riiffów RAINBOW w odświeżonej formule na koniec. Tak, o to chodziło, tak przecież już właściwie nie gra. Jaka szkoda... Te "lordowskie" klawisze, ten pojedynek z Shima. Moc!

Jak pięknie to zostało zrealizowane. Z pietyzmem styl soundu vintage RAINBOW i z perfekcją metaliczny JRock. Nie słychać tu tej sztucznej elektroniki, japońskiego, robionego domowym sposobem masteringu, ani przez sekundę nie słychać.
Trochę się obawiałem tego, co na tym albumie usłyszę. Mogło być różnie. Tymczasem CONCERTO MOON przedstawił wyborny zestaw kompozycji na wyśrubowanym poziomie i nie zawiódł Haga.
To jednak wielki zespół jest, już od ćwierćwiecza.


ocena: 9,5/10

new 12.12.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości