Cryonic Temple
#1
Cryonic Temple - Chapter One (2002)

[Obrazek: R-6076601-1493195074-6432.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Heavy Metal Never Dies 04:49
2. Metal Brothers 04:00
3. Warsong 05:25
4. Gatekeeper 06:12
5. Rivers of Pain 05:35
6. King of Transylvania 04:19
7. Steel Against Steel 05:05
8. Mighty Warrior 04:40
9. Over and Over 03:31

Rok wydania: 2002
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Johan Johansson (Glen Metal) - śpiew
Leif Collin - gitara
Esa Ahonen - gitara
Jan J Cederlund - bas
Sebastian Olsson - perkusja
Janne Soderlund - instrumenty klawiszowe

Ten szwedzki zespół z Borlänge, pod skrzydłami włoskiej wytwórni Underground Symphony w maju 2002 przedstawił prosty, osadzony w najlepszej tradycji heavy metal. Metal dla metalu można by rzec, ale jest to stop metalu wysokiej próby z pewną domieszką metali szlachetnych.
Chapter One rozpoczyna się od normalnego sławienia metalu w "Heavy Metal Never Dies". Tytuł słuszny jak najbardziej, tekst także

Metal brothers raise your hands
Together we are strong
Spread the Metal through the World
We will carry on...
itd.

Sam numer bardziej jednak pod melodic power. Dobry, ale gorszy od lekko pozującego na hymn "Metal Brothers". Refren ma fajną melodię i jest czymś w rodzaju remizowej odmiany MANOWAR:

Metal Brothers, we fight together
Metal Brothers, we fight forever


Bardzo ładnie.
"Warsong" to solidna, rzemieślnicza robota, natomiast dłuższy i bardziej klasyczny "Gatekeeper" ma udaną rozwiniętą i ciekawie zagraną część instrumentalną.
Ogólnie zespół pod względem umiejętności niczym tu nie zaskakuje - dobrze grają i rozumieją się, ale bez wirtuozerii i fajerwerków. Wokalnie, Glen Metal wypada różnie, wydaje mi się, że jest nieco schowany i być może to zabieg celowy.
W "Rivers of Pain" poczyna sobie śmielej, a refren jest tu po prostu kapitalny. Ogólnie nieco ciężej i nieco wolniej, podobnie jak w true metalowym numerze o oryginalnym tytule "Steel Against Steel"
Treść jest jasna:

When the hammer beats the heart you'll know
The swords of metal that fights so strong
It's gonna be steel against steel
When the hammer beats the heart you'll know


więc chwała!
W tym samym stylu "Mighty Warrior", może jeszcze bardziej melodyjny i zagrany szybciej informuje, że
Mighty warrior, fight for your glory
Mighty warrior, never surrender

Tak jest! Numer znakomity, podobnie jak zagrany lekko w maidenowskiej manierze "Over and Over".

Końcówka płyty dynamiczna, melodyjna, zagrana z polotem zaciera pewne niedociągnięcia słyszalne wcześniej, jak chociażby w "King of Transylvania".
Melodyjne sławienie metalu zawsze w cenie, szczególnie, gdy instrumentaliści są sprawni, sekcja rytmiczna wystarczająco głośna, a echa gigantów gatunku od czasu do czasu słyszalne. Zespół gra jednak swoje i w prosty sposób nie kopiuje nikogo, stojąc jedną nogą w latach 80-tych, a drugą w powerowym XXI wieku . Nic odkrywczego, ale przynajmniej czytelnie i zrozumiale dla każdego wielbiciela klasycznego metalu, który melodię przedkłada nad surowość wykonania.

Ocena: 8/10

25.03.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Cryonic Temple - Blood, Guts & Glory (2003)

[Obrazek: R-4420930-1490378822-3011.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Morphine Dreams 01:02
2. Mercenaries of Metal - The Quest, Part 1 06:12
3. Inquisition - The Quest, Part 2 04:34
4. Swords and Diamonds 04:28
5. Thunder and Lightning 03:38
6. The Story of the Sword 05:36
7. Long Live the Warriors 05:03
8. Triumph of Steel 05:03
9. The Quest, Part 3 06:11
10. Through the Skies 04:32
11. Metal No. 1 05:32

Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Johan Johansson (Glen Metal) - śpiew
Leif Collin - gitara
Esa Ahonen - gitara
Jan J. Cederlund - bas
Sebastian Olsson - perkusja
Janne Soderlund - instrumenty klawiszowe

"Blood, Guts & Glory" wydany przez Limb Music w październiku 2003, zazwyczaj stawia się na miejscu ostatnim wśród tych trzech albumów z Johanssonem jako wokalistą.

Nie wiem, czy to sprawiedliwe. Album nie ma może tak zapadających w pamięć metalowych killerów jak debiut, jest jednak bardzo równy i ma brzmienie lepsze od poprzednika. Produkcja jest staranna, gitary mięsiste, a perkusja głośna i wyeksponowana. Mamy tu również więcej niż poprzednio mieszania klasycznego heavy metalu z power, przede wszystkim z power europejskim, melodyjnym, szybkim i chwytliwym. O ile "Mercenaries of Metal" niezbyt szybki i z melodyjnym, hymnowym refrenem, to prosta kontynuacja z płyty poprzedniej, to już "Inquisition" jest mieszanka energicznie zagranych, runningowych riffów w zwrotkach i łagodnym refrenem, typowym dla melodic power. "Swords and Diamonds" to wręcz radosny heavy metal, przebojowy i z prostą melodią. Najlepsze dwa utwory ustawiono w środku albumu. "Thunder and Lightning" i "The Story of the Sword" są zagrane odważnie, z pazurem, pełne rycerskiego patosu i odniesień do heavy metalu lat 80-tych. Do bardzo udanych zaliczę również "Triumph of Steel" w stylu klasycznego heavy oraz na pozór chaotyczny z początku "Through the Skies", posiadający jednak bardzo dobry refren. Mniej natomiast udane są "The Midas Touch (Samurai)", gdzie próby zagrania US heavy/power wyszły przeciętnie oraz "Long Live the Warriors". Ten utwór, zagrany w średnim tempie, sławiący metal i jego wojowników za bardzo schodzi w klimaty odrzutów z sesji nagraniowych MANOWAR...

Wokalnie Glen Metal jest tu pewniejszy niż na debiucie, a gitarzyści bardziej zgrani ze sobą i pokazują więcej w indywidualnych popisach. Według mnie bardzo dobry album, bez przebijających żelazobeton pocisków, ale ślepakami także w żadnym miejscu nie strzela.
Ta płyta zyskuje przy głębszym poznaniu i lekceważyć jej nie należy.

Ocena: 8/10

25.03.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Cryonic Temple - In Thy Power (2005)

[Obrazek: R-2531142-1509270789-7412.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Sleep of the Innocent 01:22
2. When Hell Freezes Over 05:40
3. In Thy Power 05:36
4. Travellers in Time 05:14
5. Beast Slayer 05:22
6. Wolfcry 06:36
7. Mr. Gold 04:59
8. A Soldiers Tale 05:03
9. Shark Attack 04:32
10. Rapid Fire 04:22
11. Eternal Flames of Metal 06:45

Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Power Metal/Heavy Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Johan Johansson - śpiew
Leif Collin - gitara
Esa Ahonen - gitara
Jan J Cederlund - bas
Sebastian Olsson - perkusja
Janne Soderlund - instrumenty klawiszowe

Trzecia płyta nagrywana przez zespół często uważana jest za tą stanowiącą i wartości grupy i jej muzyki. Trzecia płyta jest zadaniem trudnym, szczególnie wtedy, gdy styl nie ulega zmianie, zespół nie ewoluuje i pozostaje wierny temu co grał poprzednio. Trzecia płyta CRYONIC TEMPLE pojawia się nakładem Limb Music w końcu maja 2005 roku.
CRYONIC TEMPLE pozostał wierny swojemu power i heavy metalowi w lekko epickiej odmianie i zdał egzamin celująco, nagrywając swój najlepszy album.

Brzmienie zostało wzmocnione i doprowadzone do standardu heavy power, bez nadmiernej ostrości ale naciskiem na ciężar i głębię.
"When Hell Freezes Over" prowadzony w średnim tempie ma bardziej jeszcze cechy klasycznego heavy metalu, ten ciężar jest jednak wyczuwalny, nawet w nieco lżejszym refrenie. Galopujący "In Thy Power", jest już jednak tym co grupa robi na tym LP najlepiej i jest to szybka, prosta, melodyjna kompozycja, z cechami rycerskiego power metalu i klasycznym refrenem niemieckiego pochodzenia, solem częściowo inspirowanym muzyką Czajkowskiego z Jeziora Łabędziego. Doskonałą passę kontynuuje "Travellers in Time", nieco ostrzejszy i bardziej podniosły, ale nadal utrzymane zostały dynamizm i naciska na atrakcyjną melodię. Tu też warto zwrócić uwagę na bardzo dobre sola obu gitarzystów, którym we wszystkich niemal kompozycjach pozostawiono dużo miejsca, czasu i swobody dla zaprezentowania niezłych umiejętności. To co pokazują nie jest skomplikowane, ale jak najbardziej pasuje do struktury samych utworów i w solach wykorzystują często motywy przewodnie. "Beast Slayer" bardzo mocny w pierwszej części, potem rozwija się jako speed power melodic utwór w tradycyjnym stylu. Bardzo to płynne i zadziorne granie z kilkoma momentami zaczerpniętymi z rycerskiego metalowego abecadła lat 80tych. W "Wolfcry" dużo basu, echa IRON MAIDEN i ogólnie brzmi to jak numer z Wysp, stylowo odmienny od pozostałych. Także bardzo ciekawy, ale o mniejszym ładunku energii. Słychać też, że Glen Metal wie o co chodzi także w śpiewaniu rzeczy w zupełnie klasycznym, starym stylu. Ogólnie to jego niezwykle udany występ i jednocześnie najlepszy ja do tej pory, bo jego wokale tchną pewnością siebie, a to w tym co zespół tu muzycznie prezentuje jest istotne. Tą pewność słychać także w "Mr. Gold", który jako typowy melodyjny heavy power zyskuje dzięki interesującej wokalnej stronie właśnie.
Bojowy "A Soldiers Tale" nawiązuje do nagrań z wcześniejszych płyt, co wyraźnie słychać w refrenie, a "Shark Attack" to idealny przykład melodyjnego heavy power zagranego w średnim tempie pięknie rozkwitającego w refrenie. Trzeba oddać sprawiedliwość, że to płyta świetnych refrenów i to często zaskakujących, podobnie jak maidenowskie solo w tym kawałku. Pod koniec mamy jeszcze bardzo dobry, oparty na energicznej pracy gitarzystów "Rapid Fire" i na koniec power metalowy "Eternal Flames of Metal", gdzie są i zagrywki w stylu GAMMA RAY i mocniejsze heavy powerowe granie z true elementami w rozwinięciu. Takie rozbudowane utwory często zamykają melodic powermetalowe albumy, ale ten jest wyjątkowo udany. Dosyć ciężki, ale równocześnie sprawia wrażenie zwiewnego i eleganckiego. No i znów te maidenowskie ozdobniki, przez co kompozycja łączy Kontynent z Wyspami bez konieczności korzystania z Kanału La Manche.

Pewność siebie, klarowność kompozycyjna, umiejętność zaskakiwania szczegółami. Najlepszy album CRYONIC TEMPLE, niestety zamykający również pierwszy chlubny okres działalności grupy. Odszedł Glen Metal i teraz zespół jest już w innej, surowszej metalowej stylistyce tylko wspomnieniem dni dawnej chwały.
Ten album jest jednak godny polecenia fanom melodyjnego heavy/power opartego o europejską filozofię takiego grania.


Ocena: 9/10

26.03.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Cryonic Temple - Immortal (2008)

[Obrazek: R-4119921-1357348853-6944.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Immortal 05:54
2. Standing Tall 04:37
3. Where Sadness Never Rests 06:02
4. Beg Me 04:56
5. Freedom Calling 04:50
6. Fear Of The Rage 04:20
7. Time 05:15
8. Fight To Survive 04:28
9. Train Of Destruction 05:21
10. As I Sleep 03:55
11. Departure 02:00

Rok wydania: 2008
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Magnus Thurin - śpiew
Leif Collin - gitara
Esa Ahonen - gitara
Bjorn Svensson - bas
Hans Karlin - perkusja

Szwedzki CRYONIC TEMPLE dał się poznać w latach 2002-2005 jako bardzo dobry zespół chwytliwych heavy metalowych melodii , interesującego wykonania i przywiązania do tradycji classic heavy w formie.Potem zniknął i jego powrót w 2008 przyjęty został z zadowoleniem, mimo ze w składzie znalazł się nowy dotąd nieznany wokalista Magnus Thurin w miejsce popularnego Glena Metala. Album został zaprezentowany tym razem przez Metal Haven w listopadzie.

CRYNIC TEMPLE powrócił jednak nie tylko z nowym gardłowym ale i z nową koncepcją muzyczną daleko wykraczającą poza to co prezentowali wcześniej. No nie, nie jest to żaden niespodziewany mix modnych nowoczesnych gatunków ...to tylko heavy power metal.
Tylko, bo w tym stylu po prostu tylko grają. Grają taki heavy power z przeciętnymi melodiami, nijakimi solami gitarowymi i łomotliwą sekcją rytmiczna. Owszem tytułowy "Immortal" nie jest zły choć obarczony niezrozumiałymi tu i zbędnymi złagodzeniami, ale poza tym jest zazwyczaj źle .czy może raczej nijako. W "Standing Tall" oferują nieco wzmocnioną typową power metalową galopadę, trochę w stylu niemieckim, trochę pod IRON SAVIOR ale to blade odbicie dobrych wzorów. Te kompozycje są monotonne, podobne do siebie, mają źle dobrane refreny osłabiające mocne ataki gitar w zwrotkach, a korzystanie z solówek podpatrzonych u IRON MAIDEN w "Where Sadness Never Rests" budzi zdumienie i tęsknotę za poprzednim stylem muzycznym zespołu. Gdy próbują być nieco nowocześniejsi jak w "Beg Me", prezentują się ubogo w próbach modern power grania, a od połowy płyta już po prostu nudzi. "Freedom Calling" czy "Time" w gruncie rzeczy pozbawione są fabuły, a siłowy heavy power w "Fear Of The Rage" to podbudowana amerykańską energią kolejna wariacja na znane tematy IRON SAVIOR, zresztą i głos wokalisty jest podobny w dużej mierze do głosu Pieta Sielcka. Tak na dobra sprawę, to może i najlepsza kompozycja na tym LP, ale quasi coverowanie znanych Niemców to niewielki powód do dumy. Bardzo się napinają na mix niemieckiego i szwedzkiego heavy power w nijakim "Fight To Survive", surowym ale jednocześnie grubo ciosanym. W "Train Of Destruction" jakieś echa stylu RAGE. Szwedzi są jednak bezradni w próbach wydobycia tu czegoś interesującego. Na koniec moment oddechu od nieustannego ataku w balladzie akustycznej z elementami symfonicznymi "As I Sleep" niestety też ledwo poprawnej.
Nowy wokalista zaśpiewał nieźle, może nawet wypadł najlepiej ze wszystkich, ale muzycznie nie jest to już CRYONIC TEMPLE jaki znaliśmy wcześniej. Tu zaprezentował się zespół prawie niemiecki w sposobie muzycznej artykulacji, ze stosowną mocą gitar i napędzającej całość sekcji rytmicznej, ale w repertuarze jednocześnie szaroburym i ulotnym, na płycie o brzmieniu przewidywalnym i typowym dla gatunku, ale na poziomie zaplecza.

CRYONIC TEMPLE odchodząc od swojego heavy metalu pełnego naiwnego uroku nie potrafił dać nic interesującego w zamian w kategorii heavy power, gdzie aby nie zmieszać się z tłumem, trzeba dać słuchaczowi "coś".
Oddzielne momenty i krótkie chwile tego "coś" na tym LP to zdecydowanie za mało.


Ocena: 5/10

21.11.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Cryonic Temple - Deliverance (2018)

[Obrazek: R-12622977-1538798688-9434.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Intro: The Morning After the Longest Day 02:28
2.Rise Eternally Beyond 05:07
3.Through the Storm 04:52
4.Knights of the Sky 05:27
5.Deliverance 04:21
6.Loneliest Man in Space 05:04
7.Pain and Pleasure 03:40
8.Temple of Cryonics 05:12
9.Starchild 04:23
10.End of Days 04:06 
11.Swansong of the Last Emperor 04:29 
12.Under Attack 04:09
13.Blood and Shame 03:45

rok wydania: 2018
gatunek: power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Mattias Lilja - śpiew, pianino
Esa Ahonen - gitara
Markus Grundström - gitara
Roland Westbom - gitara basowa
Micke Dahlkvist - perkusja

Gdy po katastrofie w roku 2008 ("Immortal") klasyczny CRYONIC TEMPLE wyzionął ducha, Ahonen bardzo długo zbierał się z podłogi, ale w końcu się jednak pozbierał.
"Into the Glory Battle" w 2017, "Deliverance" (Scarlet Records) w lipcu 2018. Esa najwyraźniej chce coś udowodnić, nadrobić stracony czas, przywrócić minioną chwałę. "Into the Glory Battle"... nie, skupię się jednak na albumie najnowszym, bo to zazwyczaj druga płyta świadczy o realnej formie zespołu po tak długiej nieobecności. Oczywiście, nie ma  mowy o starym CRYONIC TEMPLE, bo nie ma ani Johanssona, ani Collina.
Pewne "wyczyny" z "Into the Glory Battle" nakazywały mi ostrożność... Nie pomyliłem się.

Oczywiście, że Lilja to wokalny rzemieślnik, to było wiadomo już od roku ubiegłego, ale to jak zaśpiewał w Rise Eternally Beyond, to zdumiewający popis tandety. Ogólnie, co to ma być? Taki atak gitarowy na początku, a potem taki power rock radiowy z dziwnymi  zapożyczeniami riffowymi od HELLOWEEN! Jeśli to jest okropne, to co można powiedzieć o takich udających power metal numerach jak Through the Storm, Loneliest Man in Space, Under Attack. Te chórki słodkie... Potworne. Taki pop power /heavy w podobnych klimatach to robiło DREAMTALE i TWILIGHTNING ze smakiem i werwą, z metalowym luzem. Tu jest to skomercjalizowane pod parafialną dyskotekę i jest to gorszy "produkt" niż chociażby STEELWING z plastykowymi mieczami. Niby rycersko-bojowe numery (Knights of the Sky, Pain and Pleasure, Blood and Shame) to parodia mocarnych kawałków CRYONIC TEMPLE z lat 2002-2005, rozegrane bez ikry, bez zęba, bez realnej mocy zarówno heavy jak power metalowej.
Solówki na tym albumie są beznadziejne. Nie rozumiem jak Ahonen może grać takie rzeczy, a te anemiczne dialogi i pojedynki gitarowe z Grundströmem wywołują tylko uczucie zażenowania.
W Temple of Cryonics jest doskonały początek, a potem już tylko późna SONATA ARCTICA i późny STRATOVARIUS i nic od siebie... Problem w tym, że wymienione zespoły zawsze coś dawały nieoczekiwanego w takich sytuacjach, a CRYONIC TEMPLE absolutnie nic. A Starchild? To jakaś miękka podróba SUPREME MAJESTY czy też THE STORYTELLER.
Ten wystudiowany kartonowy dramatyzm wokalu... Totalny upadek. End of Days? Panowie z CRYONIC TEMPLE. Jest taki skromny zespół szwedzki BLACK ROSE. Posłuchajcie ich płyt i przekonajcie się, że można to zrobić z klasą. Bardziej banalnego songu balladowego niż Swansong of the Last Emperor nie można chyba było już zrobić. Na skandynawskich albumach słyszałem niemal identycznych kilkanaście, a na niemieckich i włoskich trzy razy tyle i chyba trzy czwarte z nich było co najmniej o dwie klasy lepsze.

Są tu jakieś próby robienia tła niby symfonicznego, ale na dziecinnych syntezatorach (End of Days!), jest budzący salwy śmiechu screamo? harsh? w piosence (bo inaczej tego nazwać nie można) Deliverance. Dawno już nie słyszałem podobnego kuriozum. Brzmienie jest powalająco sterylne i klarowne. Ta "potężna" perkusja musiała być efektem licznych nieprzespanych nocy spędzonych na ustawianiu suwaków na stole mikserskim.
Ugładzony, wyżelowany, ubrany w cekiny na markowych dżinsach niby power metal skandynawski, zupełnie bezwartościowy jako muzyka metalowa. Wielka szkoda, że dobre imię tak ważnego dla sceny metalowej zespołu jakim jest, a raczej był CRYONIC TEMPLE, zostało zhańbione takim "dziełem".

ocena: 2,7/10

new 2.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Cryonic Temple - Into the Glorious Battle (2017)

[Obrazek: R-10300765-1494928393-4508.jpeg.jpg]

tracklista:
1.The Beginning of a New Era 02:27
2.Man of a Thousand Faces 05:17
3.All the Kingsmen 04:48
4.Prepare for War 04:33
5.Heroes of the Day 05:11
6.Mighty Eagle 03:31
7.Into the Glory Battle 04:19
8.The Speech 00:54
9.Mean Streak 03:04
10.Flying over the Snowy Fields 04:13
11.Can't Stop the Heat 04:41
12.This War Is Useless (Eulogy) 05:12
13.Heavy Burden 05:31
14.Freedom 07:55

rok wydania: 2017
gatunek: melodic power metal
kraj: Szwecja

skład zespołu:
Mattias Lilja - śpiew, pianino
Esa Ahonen - gitara
Markus Grundström - gitara
Roland Westbom - gitara basowa
Micke Dahlkvist - perkusja

Około roku 2015 CRYONIC TEMPLE powoli za sprawa Esa Ahonena podźwignął się z upadku i niebytu, pojawił się zupełnie nowy skład, początkowo z wokalistą Patrikiem Steenem, a ostatecznie z Mattiasem Lilja.  Ze starego składu pozostał tylko Ahonen, ze starego stylu jeszcze mniej, o czym świadczyły nieliczne publikowane w sieci nagrania demo/singlowe.
Heavy metalowy CRYONIC TEMPLE odszedł w przeszłość, a przyszłość stanęła otworem przed CRYONIC TEMPLE melodic power metalowym. Nowe oblicze zespołu zaprezentowała wytwórnia Scarlet Records w kwietniu 2017.

Mattias Lilja to solidny rzemieślnik i tylko, nawet patrząc tylko na scenę szwedzką. Zasięg głosu nieduży, śpiew płaski, ale klawisze w jego wykonaniu dobre i nawet takie to quasi - symfoniczne miejscami w interesujący sposób.
Ugładzona poprawność w manierze REINXEED czy FREEDOM CALL w typowych ogranych melodiach Man of a Thousand Faces, Prepare for War (do wojny? chyba na plastykowe miecze!), Mighty Eagle czy Into the Glory Battle. Ile razy to już można było usłyszeć... Czasem nawet refren jest marny, ale to dotyczy w zasadzie tylko takiego bardziej rock/power metalowego Mean Streak, a refren jest stadionowy. No cóż, zdarza się. A bardzo przesłodzony Flying over the Snowy Fields akurat bardzo mi się podoba. Przywraca to wiarę w to, że power metal może być zarazem naiwny i atrakcyjny. No, ale łagodny song balladowy This War Is Useless (Eulogy)to już druga liga, niestety. Z żadnej strony to nie porywa, ani nie wzrusza.
Jest jednak i przyjemne epickie ciepło w ostrzejszych All the Kingsmen z potoczystym refrenem rycerskim, jest także interesująco opowiedziana historia w refleksyjnym Heroes of the Day i słychać, że takie łagodniejsze utwory Lilja potrafi zaśpiewać z uczuciem, z wyczuciem i ogólnie znakomicie. Tu brawa! Jeden raz trochę odrywają się od jednoznacznie ugrzecznionej konwencji i w dobrym Heavy Burden zaciągają to wszystko lekkim mrokiem i chłodem, zbliżając się na strzał z domowej produkcji łuku do VEONITY, chociażby.
Freedom na zakończenie to fajna kołysanka i nieomal mnie nie uśpiła, ale ocknąłem się przy mocniejszych podniosłych akordach rodem z AVANTASIA (jak ja tego nie lubię!). Potem już po prostu trzeba uważać na te momenty przez resztę tej długiej kompozycji. Część instrumentalna jest ciekawa i ostatecznie spędza sen z powiek.

Wszystko to jest poniekąd przesłodzone, momentami sztucznie udramatyzowane, lekko naiwne, ale za produkcję ogromny plus. No, fenomenalne jest to brzmienie, pełne głębi, dalekich planów, kryształowej przejrzystości, ciepła gdzie to jest wymagane, przestrzennej perkusji, wspaniale ustawionego basu i ogólnie rewelacja. Bardzo dobrze się tego słucha niezależnie od wartości samych kompozycji. Duża grupa ludzi nad tym pracowała, ale chyba największe zasługi położył tu Alexander Backlund. Ten muzyk i dźwiękowiec ostatnio wyprodukował kilka udanych pod względem soundu płyt i być może rodzi się nowa gwiazda w tej dziedzinie?
Sprawności odmówić instrumentalistom nie można, ale to bardziej granie odtwórcze niż twórcze. Rewelacji nie ma, porażki też, o ile nie cierpi się na alergię na ten rodzaj bardzo ugładzonego grzecznego melodic power z mieczami w tle i podobnymi rzeczami.


ocena: 7/10

new 24.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości