Crystal Eyes
#1
Crystal Eyes - World Of Black And Silver (1999)

[Obrazek: R-2606057-1346890540-1021.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Interstellar War 04:59
2. Gods Of The World 03:53
3. Winds of The Free 04:49
4. The Power Behind The Throne 06:17
5. The Dragon´s Lair 04:57
6. Eyes Of The Forest Gloom 07:09
7. Rage On The Sea 07:01
8. Victims Of The Frozen Hate 05:28
9. Extreme Paranoia 03:29
10. Glory Ride 05:05
11. World Of Black And Silver 05:22

Rok wydania: 1999
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Mikael Dahl - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Jonathan Nyberg - gitara
Claes Wikander - bas, instrumenty klawiszowe
Kujtim Gashi - perkusja

Zespół ten powstał w roku 1992, ale pierwsze sześć lat to tylko kilka płytek demo, na które nikt specjalnie nie zwrócił uwagi oraz niezliczone zmiany składu, jednak przy niezmiennym uporze lidera Mikaela Dahla w utrzymaniu grupy przy życiu.
Gdy klimat dla melodyjnego power metalu stał się w końcu przychylny, grupa  zdołała wydać swój debiutancki album w kwietniu 1999 nakładem niemieckiej wytwórni Crazy Life Music z Essen.

Ten album to taka nieco dziwna mieszanka refrenów niemieckich w stylu GAMMA RAY i tego kształtującego się stylu grania rycerskiego i szwedzkiego. Dużo tu niezdecydowania i bałaganu jak w "Interstellar War", gdzie upchane są doświadczenia minionych wielu lat grania melodic power. Tak to wygląda na niemal całej płycie, gdzie bardzo szybkie galopady mieszają się z fragmentami wolniejszymi i w tym wszystkim sporo prostych, ale czasem udanych solówek gitarowych. Tak wygląda to w "Gods Of The World" z wesołym, skocznym refrenem i ogólnie jest w tym graniu sporo zamaszystej wesołości w naiwnym, wczesnym euro power metalowym stylu. Tak brzmi szybki "Winds of The Free", typowa podróba hansenowskiego metalu.
W bardziej rozbudowanym "The Power Behind The Throne" jest więcej zmian tempa, próba epickiego power fantasy, tu jednak trzeba w końcu powiedzieć, że wokalnie ten LP jest totalnie położony. Dahl nie posiada głosu zupełnie, ani gdy śpiewa bardziej bojowo, ani w tych wysokich partiach, poza może pewnymi ekstatycznymi okrzykami. Jeśli jeszcze te utwory jakoś bronią się miejscami melodiami, zresztą także niewysokich lotów, to w połączeniu z wokalem daje to efekt mizerny. Taki efekt żenujący wręcz uzyskany jest w "The Dragons Lair" i słuchając tej kompozycji ma się wrażenie karykaturalnego potraktowania stylistyki GAMMA RAY. Jest także nieudolna próba grania w okolicach BLIND GUARDIAN w długim i zamaszystym "Eyes Of The Forest Gloom". Zamiłowanie do długich utworów przejawiają również w "Rage On The Sea", gdzie mamy z kolei podjazdy pod piracki metal RUNNING WILD i nawet wokal jest robiony pod Kasparka. Ten numer akurat nie jest taki zły i może byłby nawet lepszy, gdyby i tu nie popadali w trywialnie speed powerowe pędzenie w refrenie. Trochę tego RUNNING WILD, ale tylko trochę słychać również w "Glory Ride", w zamyśle sławiącym metal, który rozwija się jako rodzaj hymnu. Niestety po jego wysłuchaniu ma się raczej chęć zostać fanem italo disco niż muzyki metalowej. Lepsze to jednak niż kompromitowanie się w stylistyce GAMMA RAY w zapewne mający być rozmarzoną pół balladową kompozycją fantasy "Victims Of The Frozen Hate". Tego nie da się słuchać ze względu na wokal. Nie oznacza to, że szybki, wypełniony energicznymi riffami "Extreme Paranoia" przynosi ulgę. No niestety, muzyczna naiwność bierze tu górę już po kilkunastu sekundach. Na deser okropny numer "World Of Black And Silver" z gitarami akustycznymi i nastrojem grozy, budowanym w stylu oprawy dźwiękowej z objazdowego teatrzyku kukiełkowego.

Poza paroma zagrywkami gitarzystów i niezłym basem ciężko tu coś dobrego powiedzieć o wykonaniu. Bardzo to w gruncie rzeczy amatorskie i niepewne, mimo starań, aby było zadziorne.
Brzmieniowo to typowy produkt czasu kształtowania soundu skandynawskiego i samo ustawienie instrumentów w przestrzeni klasyczne dla Niemiec lat 90-tych.
Słabiutki to debiut, nawet na tle innych zespołów, które startowały równolegle, a potem szybko zaginęły w mrokach dziejów, wypada to doprawdy marnie.


Ocena: 3.5/10

17.2.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Crystal Eyes - In Silence They March (2000)

[Obrazek: R-2166245-1267579672.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Time Flight 06:17
2. Cursed And Damned 04:43
3. Sons Of Odin 06:22
4. The Grim Reaper´s Fate 05:10
5. The Undead King 01:20
6. In Silence They March 05:48
7. Adrian Blackwood 05:15
8. Witch Hunter 06:15
9. The Rising 04:25
10. Knights Of Prey 05:11
11. Somewhere Over The Sun 04:54
12. Winternight 06:20

Rok wydania: 2000
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Mikael Dahl - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Jonathan Nyberg - gitara
Claes Wikander - bas, instrumenty klawiszowe
Kujtim Gashi - perkusja

Mimo że nagrany rok wcześniej, debiutancki album tego zespołu był słabiutki, jego lider Mikael Dahl utrzymał skład i w roku 2000 grupa przedstawiła drugi LP wydany przez Shark Records w grudniu. Popyt na takie granie, jakie prezentował CRYSTAL EYES był znaczny i zespół znów zagrał melodyjny power metal w klimatach fantasy z pewną dawką epicko rycerskich klimatów.

Powtórzone zostały też w zasadzie wszystkie błędy popełnione poprzednio. Wokal Dahla nadal jest słaby, choć nieco lepszy niż poprzednio, szczególnie, że ogranicza te najwyższe górki. Co z tego, gdy mamy do czynienia z ponownym kopiowaniem GAMMA RAY zwłaszcza, przy czym melodie są nieciekawe, a refreny zupełnie pozbawione siły oddziaływania tych z Niemiec.
Amatorsko to brzmi w otwieraczu "Time Flight", a wokal kładzie "Cursed And Damned", gdzie jest nieco ciekawego, dynamicznego riffowania, zaprawionego neoklasyką w melodic powerowej oprawie. Epickie true granie bliższe standardom tradycyjnego heavy metalu to "Sons Of Odin", także mocno zakorzenione w tradycji niemieckiej, ale takiej raczej z zaplecza lat 90-tych niż z czołówki. Marszowo, bojowo, ale ta armia jest bardzo słabo wyposażona w broń i pancerze. Przebłyski własnego stylu zaczynają się w "The Grim Reaper´s Fate". Zagrana średnio szybko kompozycja z przyzwoitym tym razem wokalem i chwytliwym refrenem, gdzie można odnieść wrażenie, że gitary grają znacznie szybciej niż linia wokalna. Po raz pierwszy też niezłe solo i część instrumentalna w miarę przemyślana. Ogólnie trochę ten bałagan formalny z debiutu został uporządkowany i jakoś się ta ekipa zaczyna bardziej tu rozumieć.
Epicki power metal z gitarą akustyczną w pierwszej części to "The Undead King"/"In Silence They March" i ta część jest tu najlepsza, bo dalej to taki lekki mrok w lekkim heavy power. Tu znów śpiewający siłowo Dahl ma za słaby głos, aby wypaść przekonująco. Na pewno jednak ten utwór można już odnieść do kształtującej się szwedzkiej stylistyki grania power metalu w rycerskiej odmianie. W "Adrian Blackwood" dużo "ooo ooo"i takie granie pod BLIND GUARDIAN, tyleż wtórne, co nudne w tym leśno-fantasy podejściu. Zupełnie zgrabnie wyszedł za to "Witch Hunter" i tu raczej jest najwięcej odniesień do łagodniejszych kompozycji GRAVE DIGGER. Zagrane jest to przy tym bez większej energii, mimo że gitary tu są dosyć mocne. Takie utwory jak "The Rising" czy "Knights Of Prey" trudno nazwać inaczej jak masową produkcją melodic power w niemieckiej odmianie, z raczej radosnymi refrenami i rycerzykami w tle, ale tylko jako ozdobnik.
Gdy trochę zwalniają, tempo zaczyna dodatkowo wiać nudą i "Somewhere Over The Sun" ciągnie się straszliwie, mimo że wrzucony tu jest taki bardziej refleksyjny fragment, który całkiem ładnie zabrzmiał. Tym razem jest tez ciekawe solo, te zresztą ogólnie nie są złe, choć giną w natłoku sztampowych zagrywek całości kompozycji. Na koniec jest jest dodatkowa porcja nudzenia w niby epicko-klimatycznym fantasy graniu balladowym z gitarami akustycznymi w "Winternight". W takim graniu jednak na rodzimym poletku lepiej spisywał się MORIFADE.

Brak jakiegoś swojego oblicza to, obok słabego wokalu, największa bolączka tego zespołu w tym czasie. Zbiór tych kompozycji momentami słucha się jak tribute album dla znanych i uznanych firm z Niemiec w amatorskiej niemal formie wyrażenia swego podziwu. Od strony produkcyjnej wyszło to nieźle, instrumenty są znacznie bardziej czytelne niż na debiucie. Solidnie w tle brzmią klawisze, sound gitar elastycznie dobrany, w zależności od charakteru kompozycji. Personalnie wyróżnić kogoś trudno, raczej to wszystko odegrane przez sprawnych rzemieślników niż wysokiej klasy instrumentalistów.
Mimo wszystko jest to już album lepszy od poprzedniego, znacznie lepszy i w ograniczonym zakresie spełnia kryteria albumu z melodic power, zdatnego do posłuchania od czasu do czasu i raczej fragmentarycznie.


Ocena: 6.1/10

18.2.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Crystal Eyes - Vengeance Descending (2003)

[Obrazek: R-2917420-1307561403.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Vengeance Descending 05:52
2. Highland Revenge 05:02
3. Mr.Failure 05:32
4. Child of Rock 06:17
5. Dream Chaser 06:43
6. The Wizards Apprentice 07:11
7. Metal Crusade 05:12
8. The Beast In Velvet 05:29
9. Heart of the Mountain 05:43
10. Oblivion in the Visionary World 05:54

Rok wydania: 2003
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Mikael Dahl - śpiew, gitara, instrumenty klawiszowe
Jonathan Nyberg - gitara
Claes Wikander - bas
Stefan Svantesson - perkusja

Jest to trzeci album tego zespołu z kręgu melodic power metal, nagrany po trzech latach przerwy i nowym perkusistą, a wydany przez Heavy Fidelity, własną wytwórnię zespołu w maju 2003.

Reszta została po staremu ze słabym wokalem Dahla włącznie. Czy Dahl zdawał sobie sprawę ze swych ograniczonych możliwości trudno powiedzieć, niemniej w dwóch kompozycjach ustąpił miejsca jako wokalista innym, lepszym od siebie. Szkoda, że tylko w dwóch, bo niestety wcale nie takie złe utwory, zaśpiewane przez niego, sporo tracą. Inna rzecz, że i naiwne refreny jak ten w "Vengeance Descending" kompletnie nie pasują do zgrabnych melodii rycerskich. W "Highland Revenge" pojawia się coś na kształt epickiego heavy power, tym razem z refrenem bardziej w stylu niemieckim. Dużo różnych wpływów się tu pojawia, bo "Child Of Rock" to znów taki melodic heavy metal z prostą, ułożoną melodią, trochę w stylu koncertowego hymnu, a "Mr. Failure" to melodic power w tej galopującej, radosnej odmianie, tu jednak brzmi to raczej kwadratowo. We wszystkich utworach z tej płyty coś jest. Jest w tym pomysł na całkiem oryginalne melodie, ale chyba za sprawą wykonania to zupełnie nie chwyta. Cały czas ma się wrażenie odtwarzania, mechanicznego odtwarzania, a nie tworzenia muzyki. Odtwarzania przez kogoś, kto nie ma pewności, czy robi to dobrze, a może po prostu nie czuje takiej muzyki do końca. Zgrabne sola jak w tej akurat kompozycji mimo wszystko nie ekscytują. Gra sekcji rytmicznej także dosyć niemrawa. Trudno ten zespół podpiąć pod jakieś konkretne odniesienia do innych, nie można jednak powiedzieć,że mają własny styl na tej płycie."Dream Chaser" zaczyna się w stylu RUNNING WILD, a potem to i IROPN MAIDEN i niemiecki tabun grup heavy i power metalowych.
Najmniej w tym chyba właśnie Szwecji i ta grupa praktycznie tej szwedzkiej szkoły melodic power nie reprezentuje. Dahl śpiewa to lepiej, to gorzej, ale w końcu pojawia się w "The Wizards Apprentice" Daniel Heiman z LOST HORIZON i wreszcie nieco udaje mu się rozruszać to wszystko w mocnej kompozycji, pełnej energicznego riffowania, a w samej konstrukcji wyrazistej i przejrzystej. Nyberg gra tu doprawdy wybornie i to zupełnie inny zespół. To jednak zespół Dahla i wraca on sławiącym metal "Metal Crusade" w tradycyjnym heavy metalowym stylu. Taki to znów nijaki numer, przerysowany i zbyt rozkrzyczany w refrenie, ale tu Nyberg nieco nadrabia solowymi ozdobnikami gitarowymi. Za to bardzo ładnie prezentuje się runningowo piracki "The Beast In Velvet", gdzie tym razem zaśpiewał Gerd Salewski z niemieckiego CHROMING ROSE i znów fajnie to brzmi w potoczystej, wesołej i żywej kompozycji. Szkocki metal to "Heart of the Mountain" i tu najlepszy wokal Dahla w numerze także bardzo dobrym, co zawdzięczać należy dużemu wyczuciu konwencji w gitarach. Nadal jednak raczej mechaniczna gra sekcji rytmicznej osłabia efekt końcowy. Refren z tej kompozycji jest najbardziej zapadający w pamięć całego tego albumu. Na koniec "Oblivion in the Visionary World", rozwlekła kompozycja balladowo-epicka z gitarą akustyczną, rozległymi klawiszami i brakiem pomysłu na jakieś konkretne rozwinięcie.
Dobre brzmienie gitary i klawiszy, gdy się pojawiają, natomiast perkusja jest za cicho, a bas zbyt anemiczny.

Bardzo to nierówna płyta, sprawiająca całościowo wrażenie zlepka nagrań różnych zespołów. Są tu i lepsze i bardzo dobre momenty, ale przeważa przeciętność we wszystkich aspektach. Bardzo dobry występ zaproszonych wokalistów i przebłyski znakomitej gry Nyberga to za mało, aby uznać ten album za udany.
Tak jak i to, co można usłyszeć na samym końcu po pewnym okresie ciszy...


Ocena: 6.6/10

18.2.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Crystal Eyes - Confessions of the Maker (2005)

[Obrazek: R-2804344-1322939241.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Charioteer 04:30
2. Confessions of the Maker 05:50
3. Northern Rage 04:48
4. The Fools' Ballet 03:44
5. The Terror 07:13
6. Panic 03:43
7. White Wolves 04:30
8. The Burning Vision 05:02
9. Revolution in the Shadowland 04:29
10.Terminal Voyage 04:47
11.Silent Angel 05:25

Rok wydania: 2005
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Daniel Heiman - śpiew
Mikael Dahl - gitara, instrumenty klawiszowe
Jonathan Nyberg - gitara
Claes Wikander - bas
Stefan Svantesson - perkusja

W czasie nagrywania kolejnej płyty CRYSTAL EYES chyba zdał sobie sprawę, że wokal Dahla, to chyba nie jest to, co stanowi o potędze power metalu, Do żaśpiewania zaproszono na prawach gościa i muzyka sesyjnego Daniela Heimana z  LOST HORIZON , który już raz pojawił się na płycie poprzedniej. Tu zaśpiewał prawie wszystko i to jego można usłyszeć na wydanym  w 2005 "Confessions of the Maker".

To,że zaśpiewał znakomicie , jak zwykle zresztą, nie podlega dyskusji, natomiast bardziej należy się tu zastanowić nad tym, w jakich kompozycjach zaśpiewał. CRYSTAL EYES pozostał zespołem sprawnym, ale całkowicie pozbawionym własnej tożsamości, zespołem mieszanki stylów, cytatów, zapożyczeń  - mniej lub bardziej świadomych.
Ta mieszanka jest bardziej irytująca niż ekscytująca i choć Dahl i Nyberg wychodzą tuz siebie, by uatrakcyjnić te utwory to jednak wychodzi z tego niewiele. Jest u coś z SUPREME MAJESTY, coś  typowego rycerskiego szwedzkiego power metalu, ale i coś z melodyjnej stylistyki lat 80 tych ubranej w mocny gitarowy power metalowy sound jak w Confessions of the Maker. Jest jednak przede wszystkim brak pomysłu na power metal z atrakcyjnymi melodiami i taką bezradność zespołu słychać w The Charioteer, The Fools' Ballet, Panic oraz w The Burning Vision i Revolution in the Shadowland, które ogólnie to są do siebie bardzo podobne. Brak po prostu talentu do stworzenia  przynajmniej rozpoznawalnych, wpadających w ucho refrenów. W Terminal Voyage próbując coś zrobić w bardziej hard'n'heavy stylistyce ponoszą kompletną klapę i jeśli to miał być jakiś metal stadionowy, to na żadnym stadionie, a tym bardziej w radio to nie mogło zrobić wrażenia na nikim.Riffy i melodie z bardziej rycerskich numerów (Northern Rage ma coś w sobie ze stylu RUNNING WILD  w refrenie) są bardzo ograne. Pod tym względem bardzo przeciętnie prezentuje się także White Wolves, gdzie obok jakby epiki pojawia się chęć zrobienia z  tego przeboju rock/metalowego w refrenie.
Heiman bardzo  ładnie ubarwił balladowy w części wstępnej The Terror, ten numer jednak potem zupełnie się sypie w ostrych fragmentach, które są chaotyczne, podobnie jak i zmiany melodii i ogólnego klimatu.Dahl zaśpiewał tu jeden raz, w końcowym łagodnym songu Silent Angel, być może najbardziej udanym na całej tej płycie, gdzie Heiman robił co mógł, by coś interesującego z tego wyszło. Wyjść nie mogło, bo miałkość kompozycji to uniemożliwiła. Pozostaje się tu tylko delektować jego śpiewem i znakomitym brzmieniem, w tym szczególnie perkusji, którą rejestrował sam Andy Larocque.
Na koniec długie "łoooooołooo" w łagodnym stylu. Jak się nie ma co powiedzieć to się mówi łoołoo...

ocena 6,7/10

new 25.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Crystal Eyes - Dead City Dreaming (2006)

[Obrazek: R-2166237-1346886419-5560.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Dead City Dreaming 04:42
2. Into the Light 03:41
3. The Narrow Mind 04:03
4. Wall of Stars 04:56
5. Battlefield 04:12
6. The Quest Remains 03:26
7. Dawn Dancer 04:25
8. Roads of Loneliness 03:52
9. Temple of Immortal Shame 04:21
10.The Halls of Valhalla 07:18

Rok wydania: 2006
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Søren Nico Adamsen - śpiew
Mikael Dahl - gitara, gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe, śpiew ("The Halls of Valhalla")
Claes Wikander - gitara basowa
Stefan Svantesson - perkusja

W roku 2005 odszedł Jonathan Nyberg, oczywiście odszedł także zaproszony jako muzyk sesyjny znakomity wokalista Daniel Heiman. Dahl zdecydował się udźwignąć obowiązki gitarzysty sam, ale konsekwentnie nie jako wokalista. Tu nadarzyła się okazja pozyskania Sørena Nico Adamsena. W tym czasie Nico nie był jeszcze taki znany i sławny i rozchwytywany i został członkiem CRYSTAL EYES. Płyta z nim nagrana została wydana przez mini wytwórnię zespoły Heavy Fidelity, czyli po raz kolejny było praktycznie self- release.

Antytalent wokalny Nico jest oczywisty, ale nie na tej płycie. Nico jest tu najlepszy ze wszystkich i wszystkiego i po prostu śpiewa znakomicie melodic power metal, czysto, bez swojej fatalnej maniery, jaką nabył potem w ARTLILLERY, po prostu jest wyborny.
Niestety, nie może zrobić zbyt wiele, by uratować zupełnie nieudane utwory, jakie się na tej płycie znalazły. Niektóre z nich (Into the Light, The Narrow Mind, Battlefield, The Quest Remains i parę innych) są tak fatalne, że poza zdenerwowaniem nie wywołują żadnych innych emocji. Tak fatalnych i tak fatalnie ugładzonych refrenów trudno szukać nawet wśród zespołów szwedzkich najgłębszego power metalowego zaplecza. Jest to płyta praktycznie całkowicie pozbawiona pomysłu na sensowne melodie. Dawn Dancer brzmi jak parodia INSANIA (Stockholm) w najbardziej radosnym stylu heroicznym, a  w Roads of Loneliness i Wall of Stars są nawet próby mieszania pewnej łagodnej progresywności z ostrzejszymi zagrywkami w stylu STEEL ATTACK. Kompletna porażka... Może tylko partia gitary akustycznej w Wall of Stars jest urokliwa. Z kolei zupełnie bezbarwne Temple of Immortal Shame i Dead City Dreaming to popłuczyny po najstarszych nagraniach DRAGONLAND. Beznadziejny "heroiczny" power metal.
Na końcu tylko pewna rehabilitacja w delikatnym, poetyckim The Halls of Valhalla, gdzie w duecie z Nico zaśpiewał Dahl, który na tym LP jako kompozytor zawiódł kompletnie. Tu śpiewają razem prosty rycerski power metal, taki nieco w stylu THE STORYTELLER, miejscami z gitarą akustyczną, rozległym refrenem i w sumie  te siedem minut mija w miarę przyjemnie. Pomijając rzecz jasna partię instrumentalną udającą progressive power metal z elementami celtyckimi.

Brzmienie całości wyborne. Miksował Mistrz Fredrik Nordström, mastering zrobił Mistrz Göran Finnberg. Piękny klarowny mocny szwedzki sound.  Co jednak z tego, skoro te utwory są po prostu słabe. Nic tu nie może zrobić wyborny Nico, bo przecież nie zmieni melodii refrenu, czy nie zaśpiewa nie wiadomo czego do marnych riffów ze zwrotek.
Kompozytorsko ta grupa zaczęła się po prostu staczać po równi pochyłej.

ocena 3,9/10

new 13.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Crystal Eyes - Chained (2008)

[Obrazek: R-3851765-1346885376-7394.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ride the Rainbow 04:48
2. The Fire of Hades 05:53
3. The Devil Inside 03:32
4. Waves of War 05:05
5. Dying in the Rain 04:33
6. Fighting 04:22
7. Shadow Rider 05:47
8. Lonely Ball of Fate 04:28
9. Guardian 03:45

Rok wydania: 2008
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Søren Nico Adamsen - śpiew
Mikael Dahl - gitara, gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe, śpiew ("Guardian")
Pål Petterson - gitara
Claes Wikander - gitara basowa
Stefan Svantesson - perkusja


Czego nie można odmówić Adamsenowi  CRYSTAL EYES to zaangażowania. Zaśpiewał on bardzo dobrze także na drugim albumie ze swoim udziałem - "Chained" z roku 2008, który jesienią wydała Metal Heaven. Nie można także odmówić dobrej gry i ciekawych solówek Dahlowi oraz nowemu drugiemu gitarzyście Pettersonowi.

Co z tego jednak, skoro po raz kolejny eklektyzm stylistyczny i brak pomysłu na dobre melodie jest chorobą tej płyty, fatalnie rozpoczynającej się od zupełnie bezstylowego melodic power metalowego Ride the Rainbow, gdzie proste granie skandynawskie miesza się z prostym graniem niemieckim i gitarowymi ozdobnikami w manierze IRON MAIDEN.
Na tym LP grupa próbuje zadowolić wszystkich, każdemu coś tam sprezentować z melodiic power w różnych konwencjach, ale to nie są trafione prezenty.
Bardziej epicki i dostojniejszy w średnim tempie The Fire of Hades jest w sumie nie najgorszy, ale tylko dzięki realnemu wokalnemu wysiłkowi Nico. Poza tym to nudnawy standard gatunkowy. Nic nie mógł jednak zrobić radiowym, mimo ostrych gitar The Devil Inside i to jest radiowa rock/metalowa miałkość. Z kolei Waves of War to coś skrojonego z riffów pirackich RUNNING WILD z wyrazistym refrenem, jest tu słony smak morskiej przygody i dobrze się tego słucha, choć wtórność jest przeogromna. No tak, to ten eklektyzm albumu "Chained". Potem nagle uchodzi z nich powietrze i energia w nudnym, wolniejszym i pozowanym na majestatyczny i romantyczny Dying in the Rain, a zaraz potem stereotypowy power metalowy Fighting znacznie lepszy w zwrotkach niż w raczej prymitywnym refrenie z ograną melodią...
Już poprzednia kompozycja skłania do refleksji, że CRYSTAL EYES wchodzi na terytoria szwajcarskie w motoryce i charakterze melodii z tą specyficzną nutą mainstreamowej przebojowości i Shadow Rider w tym przekonaniu utwierdza. Tak, w jakimś stopniu jest szwajcarska, a nie szwedzka płyta w drugiej części i znowu w Lonely Ball of Fate pojawia się helwecki rock/metalowy refren. Celowanie w power metalowe radio, tylko nie ma tego, co czyni szwajcarski rock/metal tak istotnym na światowej scenie. Zadziornej przebojowości. W akustycznej pieśni barda zaśpiewał w duecie z Nico Mikael Dahl i to udany duet, wokalnie wyszło to znakomicie. Szkoda, że poza śpiewem i wybornymi partiami gitary akustycznej nic więcej tu nie ma.

Mix Fredrika Nordströma znakomity, ale już mastering Göran Finnberg kontrowersyjny. Ten spec od bardziej modern brzmienia ustawił tu trochę zbyt suche gitary, przez co brakuje głębi pewnego ciepła wymaganego w melodyjnym power metalu z hard rockiem i melodic heavy metalem na krańcach. Trochę to zbyt chłodne, za mało mięsiste. Jest to na pewno lepsza płyta od poprzedniej, z ostrożną kalkulacją "dla każdego coś miłego", ale podkreślam, ostrożną i zachowawczą. To album, gdzie nikt nie popełnił żadnego błędu, a jednak to nie chwyta w swej schematyczności i zapożyczeniach.
W roku 2007 Nico, zauważony w CRYSTAL EYES, został pozyskany przez kultowy duński thrash metalowy ARTILLERY i ostatecznie w 2009 zrezygnował ze współpracy z Dahlem i jego kolegami. Ekipa CRYSTAL EYES na kilka lat zniknęła z muzycznego horyzontu, a obowiązki wokalisty przejął ponowne Dahl.

ocena: 6,6/10

new 21.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Crystal Eyes - Killer (2014)

[Obrazek: R-5957643-1537713727-4194.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Killer 04:08
2. Warrior 04:18
3. Hail the Fallen 04:21
4. Solar Mariner 04:28
5. Forgotten Realms 05:53
6. Spotlight Rebel 03:44
7. The Lord of Chaos 03:19
8. Dreamers on Trial 04:26
9. Dogs on Holy Ground 03:52

Rok wydania: 2014
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Mikael Dahl - śpiew, gitara,gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe
Niclas Karlsson - gitara
Claes Wikander - gitara basowa
Stefan Svantesson - perkusja

CRYSTAL EYES zrobił sobie sporą przerwę zanim powrócił z kolejna płytą, wydaną przez Massacre Records w lipcu 2014 roku. Dahl zaśpiewał tu sam, a do składu wrócił już w 2012 Niclas Karlsson, gitarzysta, który występował w tej ekipie już w roku 1992 do 1995 oraz w latach 2006-2007 i do tej pory nie miał szczęścia zagrać na żadnym z LP zespołu.

Są grupy, które nie są w stanie przekroczyć pewnego poziomu, przełamać pewnych schematów, albo po prostu brakuje im kompozytorskiego talentu. CRYSTAL EYES jest tego dobitnym przykładem.
Grają tu taki naiwny, a zarazem mało pomysłowy power metal z nutą hard rockowej przebojowości w Killer i Warrior i Solar Marinerzupełnie bezbarwnie i chyba nie dostrzegają tego, że czas takiego grania minął, no chyba że ktoś uważa za dobry zespół LANCER albo podobne rzeczy... W tej konwencji dobrze prezentuje się chyba tylko Spotlight Rebel z takim prostym, nośny refrenem hard'n'heavy i kilkoma fajnymi gitarowymi ozdobnikami.
Słabo te kompozycje, wyzute z realnej treści, bo refreny w stylu LECHERY zagrane z mniejszą jeszcze energią mało kogo ruszają. No co to za heroiczne popłuczyny po HAMMERFALL i BLOODBOUND w Hail the Fallen, i po co te wysokie wokale i to nagłe przejście na akustyczną gitarę. Taka parodia gatunkowa tego wyszła, a szkoda, bo tu są dobre riffy. Jest tu także kolejna po części akustyczna kompozycja Mikaela Dahla Forgotten Realms, odwołująca się w równej mierze do szwedzkiej jak i niemieckiej tradycji epic fantasy i zrobione jest to dobrze, ale wtórność jest wszechobecna. To już BLIND GUARDIAN przetestował niezliczona ilość razy.
Tak pod IRON MAIDEN grają w tych klasycznych riffach w The Lord of Chaos, po czym przechodzą do refrenu w stylu RUNNING WILD. A coś od siebie w tej kompozycji? Tak nie bardzo wiadomo jak zaklasyfikować Dreamers on Trial, z niemiecką w stylu melodią oraz obudowaniem tego w niejasną melancholię i epickość rodem co najwyżej z LOGAR'S DIARY.
Zdecydowanie zmarnowany pomysł i zmarnowany znakomity muzyczny motyw przewodni.
Kończy się to wszystko beznadziejnym, sztucznie ożywionym i topornym Dogs on Holy Ground, który jako ostatni w żadnym wypadku umieszczony być nie powinien.

Dahl śpiewa bardzo dobrze, jak zwykle bardzo dobrze gra na gitarze, także akustycznej, ale nic z tego nie wynika. To bardzo przeciętny power metal, nawet zrealizowany w niezbyt ciekawy sposób, który może był ekscytujący w roku 2000, ale od tego czasu zaszły już pewne zmiany i to jeszcze nie jest vintage, by grać takimi bzyczącymi suchymi gitarami i młodszym pokoleniom przypominać stare dobre czasy szwedzkiego metalowego przełomu stuleci. Nie wiem, o co chodziło tym razem Fredrikowi Nordströmowi (mix) i Henrikowi Udd (mastering). To nie jest dobre brzmienie. CRYSTAL EYES tym albumem nie zwojował wiele w czasie, gdy pojawiły się w Szwecji potężnie i super melodyjnie grające bandy kolejnej generacji. Zespół zamilkł na kolejne lata, ale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

ocena 6,3/10

new 26.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Crystal Eyes - Starbourne Traveler (2019)

[Obrazek: R-14510206-1576007911-2038.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Gods of Disorder 03:44
2. Side by Side 04:12
3. Extreme Paranoia (re-recorded) 03:41
4. Starbourne Traveler 04:33
5. Corridors of Time 04:02
6. Paradise Powerlord 03:35
7. Into the Fire 04:09
8. In the Empire of Saints 05:15
9. Midnight Radio 04:03
10.Rage on the Sea (re-recorded) 07:06

Rok wydania: 2019
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Mikael Dahl - śpiew, gitara,gitara akustyczna, instrumenty klawiszowe
Jonatan Hallberg - gitara
Claes Wikander - gitara basowa
Henrik Birgersson - perkusja

W grudniu, po latach milczenia przypomina o sobie CRYSTAL EYES albumem pod tytułem "Starbourne Traveler". Albumem klasycznej winylowej dlugości wydanym, jak poprzednio przez Massacre Records. Dahlowi poza Wikanderem towarzyszą inni muzycy, mało znani do tej pory i Jonatan Hallberg, który dołączył w roku 2017 do tej pory chyba w żadnym profesjonalnym zespole metalowym się w studio nie udzielał, podobnie jak perkusista Henrik Birgersson, który zastąpił Svantessona  w roku 2016.

Co się rzuca w oczy (i uszy) najbardziej? Chyba brak dobrych pomysłów na melodie (co nie jest niczym nowym w przypadku tej ekipy), ale szerzej mówiąc ogólnie brak pomysłów, skoro na albumie o winylowej długości znalazły się aż dwie kompozycje nagrane na nowo, bardzo stare, bo pochodzące jeszcze z demo z roku 1997 Extreme Paranoia i Rage on the Sea. Obie zostały umieszczone na kompilacyjnym CD z 1998, i teraz te solidne przesycone swoistym heroicznym duchem RUNNING WILD typowe power metalowe numery można usłyszeć w uwspółcześnionych wersjach. Miło, ale nowego materiału jest tu zaledwie nieco pół godziny, po pięciu latach.  Gdy się posłucha dynamicznych Gods of Disorder czy też w szczególności Side by Side, to jest jasne czemu akurat te, a nie inne kompozycje z przeszłości wybrano na płytę z 2019. Po prostu wariacja na temat RUNNING WILD. Czyżby "Ced" gdzieś tam przechodził w pobliżu? Naprawdę coraz trudniej zrobić coś w miarę oryginalnego w kasparkowej konwencji i po prostu tylko dobry Side by Side to potwierdza.
Pewnie na okładce powinien być umieszczony kolejny żaglowiec, ale Starbourne Traveler to już taki temat kosmiczny i w zasadzie nie więcej niż coś w stylu IRON SAVIOR, i niemiecki stylistyka wyrazu Sielcka jest tu zdecydowanie słyszalna.
Melodyjny power metal w opcji z "Condition Red" to Corridors of Time, to także Paradise Powerlord, gdzie może więcej słychać także AIRBORN z dwóch pierwszych płyt. A w Into the Fire wraca RUNNING WILD, przy czym w  ciekawym miksie z rysem kompozycyjnym Richtera w GAMMA RAY. Po raz kolejny Dahl gra pięknie na gitarze akustycznej w łagodniejszym songu In the Empire of Saints, takim jaki często można było usłyszeć w podobnym stylu w GAMMA RAY czy IRON SAVIOR.
W zasadzie jedynym ukłonem w kierunku Szwecji jest tu taki sobie numer radiowy Midnight Radio, nawiązujący do szwedzkiej stylistyki rock/metalowej lat 80tych i 90tych.

Do elementów pozytywnych należy z pewnością doskonały śpiew Dahla i można odnieść wrażenie, że czas działa w jego wypadku na korzyść, bo to mocny, metalowy wokal z  określonym zadziorem. Bardzo dobrze wypadł tym razem i zdecydowanie się wyróżnia. Ekipa jest zgrana, ale jaka jest realna wartość nowych członków trudno powiedzieć, bo te kompozycje są bardzo proste i wykazać w nich swoje realne umiejętności jest raczej niełatwo.
Znakomite jest brzmienie w opcji "sharp & clear" i to jeden z lepiej wyprodukowanych albumów z power metalem w tym roku. Bardzo to jest selektywne i wyraziste, a przy tym nie ma wrażenia sterylnego przerysowania.
Do tej pory CRYSTAL EYES starał się zachować pewną własną, wyrosłą z tradycji skandynawskiej stylistykę, tym razem jednak można odnieść wrażenie, że trochę stał się cover bandem klasyki niemieckiej. Nic w tym by złego nie było, gdyby nie ogólna powszedniość tych utworów, niezłych, ale po prostu zbyt wtórnych i wywołujących jednoznaczne asocjacje.Jest to płyta oparta na wzorcach bardzo bezpiecznych i Dahl swoje doświadczenie wykorzystał umiejętnie przedstawiając zestaw kompozycji schematycznych, ale takich które trudno krytykować pod względem ogólnego stylu, bo trzeba by krytykować sztandarowe zespoły sceny niemieckiej.

ocena 7/10

new 7.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości