Damnation Angels
#1
Damnation Angels - Bringer of Light (2012)

[Obrazek: R-3941626-1349981008-3266.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ad Finem 02:12
2. The Longest Day Of My Life 10:01
3. Reborn 04:20
4. I Hope 06:05
5. Acerbus Inceptum (Pt. I) 02:24
6. Someone Else (Pt. II) 05:51
7. Bringer Of Light (Pt. III) 05:28
8. Shadow Symphony (Pt. IV) 05:58
9. No Leaf Clover 05:21
10. Pride (The Warrior’s Way) 09:46

Rok wydania: 2012
Gatunek: Symphonic Power Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Per Fredrik "Pellek" Asly - śpiew
Will Graney - gitara
Dawn Trigg - instrumenty klawiszowe
Stephen Averill - bas
John Graney - perkusja

Coś drgnęło w brytyjskim power metalu w roku 2012 i obok ASCENSION debiutuje także DAMNATION ANGELS istniejący od roku 2006. Ta grupa z Doncaster nie miała szczęścia do wokalistów z Anglii i ostatecznie na tej pozycji w grupie znalazł się młody norweski wokalista i multiinstrumentalista Per Fredrik "Pellek" Asly. Album podobnie jak w przypadku ASCENSION ujrzał światło dzienne w marcu za sprawą wytwórni japońskiej (Radtone Music) i pewnie też kolejnych power metalowych debiutów z Albionu trzeba będzie wypatrywać najpierw w Kraju Godzilli.

DAMNATION ANGELS gra symfoniczny power, a za orkiestracje odpowiedzialny jest Will Graney i klawiszowiec Dawn Trigg. To trudny i wymagający podgatunek power metalu zdominowany przez finezyjne i eleganckie zespoły z Włoch czy Francji.
Instrumentalny wstęp "Ad Finem" jest symfoniczny i jeszcze jednak o niczym nie przesądza, ale po nim zespół wytacza najcięższe działa i prezentuje najdłuższy na płycie "The Longest Day Of My Life". Jest inaczej, nie ma smoków i rycerzy, nie ma odgłosów bitew i burzy. Jest doskonały wokal Asly we wszystkich rejestrach, jest melancholijny refleksyjny klimat i dominacja orkiestracji i planów dalszych nad gitarą. Piękny motyw klawiszowy prowadzi ten utwór i brzmi to pięknie, bo sound jest zachwycający po prostu. Niesamowita głębia i klarowność, fantastyczne ustawienie sekcji rytmicznej oraz moc gitary gdy ta dochodzi do głosu. No i ten Norweg śpiewający z taką żarliwością, dramatyzmem i patosem. Spokojne wyważone tempo bez natarć i galopad, a przecież czuje się energetyczność tej muzyki. No i klimat. Niepokój ubrany w znakomite melodie jak w "Reborn" mrocznym i łagodnym jednocześnie czy też szybszym, pulsującym gitarą "I Hope" z kolejnym porywającym a zarazem prostym motywem klawiszowym. Wycyzelowany emocjami "Acerbus Inceptum" na głos i orkiestrę to preludium do czteroczęściowej centralnej kompozycji, gdzie częścią drugą jest wspaniały song "Someone Else" z przecudownym poruszającym i wzruszającym refrenem. Z jakim uczuciem to śpiewa Per Fredrik "Pellek" Asly... z jakim uczuciem. Część trzecia to ostrzejszy tylko w na wstępie folkowo rycerskim motywem "Bringer Of Light" z akcentującą cały czas gitarą i potoczystym refrenem przypominającym te najbardziej killerskie z płyt female fronted gothic/power metalowych grup. I wreszcie na koniec czwarta część to znów malowany emocjami i nostalgicznym smutkiem oraz klawiszami "Shadow Symphony", tym razem utrzymany w równomiernym umiarkowanym tempie i wzbogacony posępnymi mocniejszymi fragmentami i chórami. "No Leaf Clover" ma najbardziej smutne elegijne rozpoczęcie potem wśród symfonicznych aranżacji i ozdobników nabiera cech przebojowego gothic heavy w niezwykle eleganckiej formie i po raz kolejny porywa łagodnym monumentalizmem. Na koniec DAMNATION ANGELS wprawia w zdumienie niesamowitym "Pride (The Warrior’s Way)" epickim, dostojnym a równocześnie bardzo chwytliwym i filmowym w stylu orkiestracji. Wspaniały byłby z tego soundtrack do filmu, zdecydowanie tak.

Zdumiewający debiut zespołu, o którym zapewne nikt poza lokalną grupą fanów w Anglii nie słyszał.
Symfoniczne malowanie emocjami, prawdziwymi emocjami bez progresywności, neoklasyki i wirtuozerii na siłę. W pewnym sensie nowa jakość w tym podgatunku. DAMNATION ANGELS ma swój własny styl i nie musi stawać do pojedynku porównań z ADAGIO czy RHAPSODY.

Cudowny album z poetyckim nastrojowym symfonicznym power metalem.


Ocena: 10/10

8.03.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Damnation Angels - The Valiant Fire (2015)

[Obrazek: R-7679577-1446573799-2025.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Finding Requiem 07:04
2. Icarus Syndrome 05:26
3. This Is Who We Are 05:16
4. The Frontiersman 09:26
5. Closure 06:38
6. The Passing 05:42
7. Everlasting 07:36
8. The Fire Inside 08:37
9. Under an Ancient Sun 08:54

Rok wydania: 2015
Gatunek: symphonic heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Per Fredrik "Pellek" Asly - śpiew
Will Graney - gitara,gitara akustyczna,gitara basowa,  instrumenty klawiszowe, orkiestracje
John Graney - perkusja

Fenomenalny debiut i co dalej? Jest rok 2015 i Massacre Records wydaje drugi album DAMNATIONS ANGELS.
Czy zespół, który stworzył arcydzieło może jeszcze osiągnąć więcej...

Może stworzyć drugie arcydzieło.
Cudowny, zadziwiający fenomenalnie skrojony z gitar i elementów klawiszowych o symfonicznym charakterze jest poruszający do głębi Finding Requiem, jest niesamowity w tym pełnym melancholijnego klimatu dramatyzmie. Per Fredrik Åsly jako Pellek może i trochę za dużo tych swoich digital propozycji umieszcza w sieci, ale tu jako wokalista jest dewastujący i potwierdza, że pochwały ode mnie pod jego adresem przy okazji debiutu DAMNATION ANGELS nie były przypadkowe. Niesamowita skala, niesamowita barwa głosu!
Podróż do wnętrza umysłu, w jaką zabiera ten zespół, jest tak samo monumentalna jak frapująca. Jest frapująca mnogością muzycznych odniesień, jak w znakomitym, opartym o gothic metalowy fundament Icarus Syndrome. Zniewalające tą swoboda i tą precyzją. Zniewalające... Po prostu przeskakują samych siebie w romantycznej melancholii This Is Who We Are. Tu genialne plany klawiszowe uzupełniają historie śpiewaną przez Pelleka, tu solo jest wspaniałe, a część symfoniczna skromna i urzekająca. DAMNATION ANGELS potrafi zrobić z pozoru prostych rzeczy niesamowity muzyczny patos, patos przy tym autentyczny. Pod tym względem  Will Graney jest kompozytorem genialnym. To słychać w wyciszonym songu The Frontiersman. To, co tu można usłyszeć, te emocje i te pojedyncze muśnięcia muzycznym pędzlem, to prawdziwy geniusz. To jest poruszające do łez, jest epickie do granic epickości, a przy tym takie łagodne. Te delikatne folkowe akcenty w części "cinema" instrumentalnej są magiczne, po prostu są magiczne!
Tak, magia. Magia smutnego w tym epickim heroizmie Closure, ta melodyjna posępność uzyskana bardziej dzięki tym wysmakowanym orkiestracjom niż gitarze. Każdy chyba widzi oczami duszy coś innego, gdy usłyszy wstęp symfoniczny do The Passing, a potem Per Fredrik "Pellek" Asly opowiada swoją historię. Coś pięknego...
Nieustannie, hipnotycznie przykuwają uwagę, trzymają w napięciu, jak w Everlasting z cudownym planem drugim, którego chce się więcej i więcej oraz w instrumentalnym The Fire Inside, gdzie grają poruszającą arcymistrzowsko skonstruowaną muzykę.
I na koniec, niestety tak, to już koniec, Under an Ancient Sun. Zdumiewający, wzruszający majstersztyk melodii, epiki, i emocji w jednym. Bogactwo formy i treści.

Ten album od strony inżynierii dźwięku, przygotował Scott Atkins, który chyba pozostaje trochę twórcą niedocenionym. Tu w swoim studio Grindstone Studio  w Suffolk zrobił zapierające dech w piersiach układy planów klawiszowych, orkiestracji, kapitalną sekcję rytmiczną z robiącym niesamowite wrażenie basem, no i ustawił Pelleka tak, że on zawsze jest w centrum wydarzeń, nawet wtedy, gdy nagle któryś akcent muzyczny jest znacznie głośniejszy i zwracający na siebie uwagę. Arcydzieło brzmienia, arcydzieło masteringu.
Arcydzieło. Po prostu muzyczne arcydzieło, w gatunku, gdzie tak wiele słabej muzyki przyćmiło jego sens.

Dziś skład DAMNATION ANGELS jest już inny, nie ma już w nim Pelleka i nie ma na razie nowej płyty. Ale może kiedyś...
A jeśli nawet nie, to ten band z Doncaster wykuł swój granitowy pomnik w metalowej muzyce i nic, powtarzam nic i nigdy nie zdoła go już zburzyć.


ocena: 10/10

new 23.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Damnation Angels - Fiber of Our Being (2020)

[Obrazek: R-15730155-1596727625-7903.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. More Than Human 04:43
2. Railrunner 06:35
3. Fiber of Our Being 04:58
4. Our Last Light 04:13
5. Rewrite The Future 05:40
6. Fractured Amygdala 05:21
7. Greed and Extinction 06:34
8. Remnants of a Dying Star 12:59
9. A Sum of Our Parts 04:16

Rok wydania: 2020
Gatunek: symphonic melodic heavy Metal
Kraj: Wielka Brytania

Skład zespołu:
Ignacio Rodríguez - śpiew
Will Graney - gitary, instrumenty klawiszowe, orkiestracje
Nic Southwood - gitara basowa
John Graney - perkusja

Po pięciu latach nowa, trzecia płyta DAMNATION ANGELS, wspaniałego brytyjskiego bandu Willa i Johna Graney. Tym razem bez Pelleka i z nowym basistą. Oficjalna premiera zapowiedziana jest na 31 lipca, ale mogliśmy się doczekać i dzięki pomocy Willa mogę przedstawić recenzję tego albumu już teraz.
Po pierwsze. Ignacio Rodríguez. Ten argentyński wokalista i gitarzysta metalowy w Europie nie jest specjalnie znany, ale po wydaniu tego albumu jego rozpoznawalność i popularność na pewno bardzo wzrośnie. Co tu dużo mówić - kapitalny pełen rockowego żaru i feelingu głos i fantastyczny występ Ignacio we wszystkich kompozycjach na tej płycie. Ciepły, mocny głos i duży zasięg i co najważniejsze - pełne zrozumienie stylu muzycznego braci Graney.
Po drugie. A po drugie wszystko pozostałe.

Openery są zazwyczaj mocnym punktem każdego albumu, a ten opener More Than Human jest po prostu kapitalny. Niby to jest prosty kawałek, niby rock metalowy w zamyśle, ale po prostu genialnie zostało to zrobione, rewelacyjnie, z taką gracją, że chyba tylko CORNERSTONE mi na myśl tu przychodzi dla porównania. Railrunner rozpoczyna się sentymentalnie i romantycznie i wspaniale rozkwita w monumentalny sposób w pełnym dumnej mocy refrenie. Wspaniałe, potężne i rozległe wokale Ignatio, wspaniałe! Miarowy i spokojnie rozegrany tytułowy Fiber of Our Being, otoczony jest magiczną aurą wynikającą z pięknej melodii i klawiszowych ornamentacji i dosłownie dewastuje w refrenie zagranym mocniej. Co za refren, co za refren... Magia i Moc! Tacy łagodni, tacy romantyczni w poetyckim songu Our Last Light i tacy symfonicznie majestatyczni w nowocześniej zaaranżowanym Rewrite The Future, a przy tym jakie to przebojowe i nośne! A za chwilę jeszcze raz w tym samy stylu, choć bardziej nostalgicznie i z elementami gothic Fractured Amygdala. I znowu song poruszający, zwłaszcza w tych wolniejszych partiach. Klimat budują niezwykły cały czas, ale ten z pełnego dramatyzmu i gwałtownych natarć poszczególnych instrumentów Greed and Extinction jest szczególny. Jest tu i melodic power, i romantyczny heavy classic, i zdecydowanie przedstawione tło symfoniczne. Proporcje wyważone idealnie!Kolos Remnants of a Dying Star to Próba Ognia i jak zazwyczaj to bywa został umieszczony pod koniec płyty. Rozwija się powoli, od symfonicznego wstępu, potem teatralne rockowe wokale Ignatio, chóry wspierające i w miarowym tempie, lekko progresywnie się ta historia rozwija, rozkwita w refrenie przecudownej urody, który zaczyna swoją melodią dominować nad całością. Wyborne! Rytmika po prostu hipnotyczna w części instrumentalnej.
I łagodne wyciszenie na koniec  w delikatnym A Sum of Our Parts...

Tradycyjnie produkcja wyśmienita, z doskonale zorganizowanymi w przestrzeni planami dalszymi. Wzorcowe ustawienie Ignatio na planie pierwszym, klarowne brzmienie instrumentów, wyrazista, ale odpowiednio stonowana sekcja rytmiczna. Bardzo przyjemny sound gitary w w solach, a te Will Graney gra piękne, piękne po prostu.
Klimat i elegancja wykonania, porywające melodie, połączenie tradycji  ze współczesnością i to coś, co wyróżnia geniusz kompozytorski. Kiedyś tym czymś niezwykłym czarował właśnie CORNERSTONE, teraz jeszcze większą magię roztacza DAMNATION ANGELS.
Fenomenalna płyta tej ekipy po raz trzeci!


ocena: 10/10

new 3.06.2020


przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości Willa Graney'a (DAMNATION ANGELS)
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości