David Rock Feinstein
#1
David Rock Feinstein - Bitten by the Beast (2010)

[Obrazek: R-6600940-1422850433-4775.jpeg.jpg]

tracklista:
1. Smoke on the Horizon 04:49
2. Evil in Me 06:44
3. Break Down the Walls 04:27
4. Metal Will Never Die 05:20
5. Kill the Demon 05:42
6. Rock's Boogie 04:04
7. Give Me Mercy 04:04
8. Run for Your Life 05:13
9. Gambler Gambler 04:05

Rok wydania: 2010
Gatunek: traditional heavy metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
David "Rock" Feinstein: śpiew, gitara, bas
Nate Horton: perkusja

w "Metal Will Never Die"
Ronnie James Dio - śpiew
David Fenstein- gitara, śpiew
Garry Bordonaro - bas
Carl Canedy - perkusja

David Feinstein w ostatnich latach na albumach studyjnych pojawia się rzadko. Powiązany więzami rodzinnymi z R.D.Dio rozpoczynał karierę muzyczną w grupie ELF w roku 1972 i jako jedyny nie znalazł się w ekipie RAINBOW, gdy Blackmore zaprosił cały skład do nagrania pierwszej płyty pod tym szyldem.
W 1980 założył THE RODS i z tym zespołem zdobył sporą sławę w latach osiemdziesiątych, po czym jego gwiazda mocno przygasła. W roku 2000 wydał pominięty milczeniem album solowy "One Night In The Jungle" i dopiero w 2004 wzbudził ponownie zainteresowanie metalowej publiczności płytą firmowaną jako FEINSTEIN "Third Wish". Zespół ten był jednak, jak się okazało, tylko jednorazowym przedsięwzięciem i o gitarzyście znów ucichło na kilka lat, aż do czasu, gdy reaktywował on ponownie THE RODS. W tym samym okresie, już około połowy 2008 roku zaczęły się pojawiać informacje o nowej płycie solowej, która ukazała się w listopadzie 2010, po parokrotnym przesuwaniu oficjalnej premiery.

Płyta ma tradycyjny heavy metalowy charakter i jest bardzo "autorska", bo zagrał na niej i zaśpiewał sam Feinstein, jedynie perkusję powierzając Nate Hortonowi, który zagrał też wcześniej na "Third Wish". Album nabrał szczególnego znaczenia w związku ze śmiercią R.J.Dio w tym roku i utwór "Metal Will Never Die" jest zapewne ostatnim zarejestrowanym utworem studyjnym Małego Człowieka O Wielkim Głosie, a na pewno ostatnim, jaki się pojawił na nieretrospektywnym albumie studyjnym. W tej kompozycji Dio zaśpiewał w towarzystwie najsłynniejszego składu THE RODS i jest to kolejny heavy metalowy dostojny hymn godny pamięci i poznania. Sam Feinstein wokalnie nie czaruje tu zanadto, jednak w tych w większości zagranych w średnim tempie heavy metalowych numerach wypada dobrze. Stylistycznie płyta zawiera muzykę będącą połączeniem stylistyki brytyjskiej w duchu JUDAS PRIEST i amerykańskiego klasycznego heavy metalu z odrobiną komercyjnego heavy rocka, dyskretnie przemyconego tu ówdzie. Ciekawy i mocny jest początek albumu w postaci mięsistych tradycyjnych Smoke on the Horizon i Evil in Me, z ryczącą gitarą i prostymi heavy refrenami w stylu brytyjskim.
Bardzo dobrze prezentują się także nieco wolniejsze Kill the Demon i nasycony amerykańskim rockowym duchem Give Me Mercy. Z dużą energią i zębem zagrany został Run for Your Life z kilkoma riffowymi zapożyczeniami od IRON MAIDEN i znakomitym refrenem o bardzo dużej chwytliwości. Ten numer zagrany został na sporym luzie, i tylko może brak tu lepszego wokalu. Album uzupełniają utwory w nieco innej stylistyce jak będący mieszanką bluesa, rock'n'rolla i heavy metalu Gambler Gambler i wesoły, bujający, rockowy ale zagrany z heavy metalową werwą Rock's Boogie w rytmie boogie właśnie. Nieco słabiej wypada Break Down the Walls, jako standardowa heavy metalowa kompozycja w stylu amerykańskim.

Słychać, że Feinstein nic nie stracił ze swej niezachwianej pewności siebie w rozgrywaniu prostych, czytelnych solówek, fajnie chodzi też mocno metaliczny miejscami bas. Horton po raz kolejny udowadnia, że jest perkusistą wysokiej klasy i szkoda, że tak rzadko można go posłuchać na metalowych płytach.
David "Rock" Feinstein zamiast spodziewanego przez wielu ogranego amerykańskiego hard rocka w stylu gorszego THE RODS zaprezentował zgrabny, poukładany i okraszony udanymi melodiami heavy metalowy album, udowadniając, że stara gwardia w USA nadal ma coś w tym zakresie do powiedzenia.
Udany album, który godzi muzyczne gusta fanów tradycyjnego heavy Europy i Ameryki.


Ocena: 8/10

24.11.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
David Rock Feinstein - Clash Of Armor (2013)

[Obrazek: R-4930517-1380489641-1413.jpeg.jpg]

tracklista:
1. Metal Rules 03:41
2. Root of All Evil 04:35
3. Kill the Pain 03:44
4. The Devil Made Me Do It 04:25
5. Alone in the Dark 05:11
6. Listen to the Wind 05:15
7. Here Comes the Night 04:02
8. The Voodoo 05:24
9. Stand in the Fire 03:49

Rok wydania: 2013
Gatunek: traditional heavy metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
David "Rock" Feinstein: śpiew, gitara, gitara basowa
Nate Horton: perkusja

W lipcu 2013 roku David "Rock" Feinstein jeszcze raz przypomniał o sobie albumem nagranym ponownie przy współpracy z Nate Hortonem jako perkusistą. Ponownie jest to płyta classic heavy metalowa i w znacznym stopniu stanowi  stylistyczną kontynuację poprzedniej.

Inspiracje są różne. Metal Rules to klasyczny melodyjny amerykański heavy metal z typowym, sławiącym metal stadionowym refrenem w tradycji JUDAS PRIEST i melodia zwrotek jest lepsza niż tego refrenu. W Root of All Evil bezpośrednio w klimacie i konstrukcji kompozycji nawiązuje do mocnych heavy metalowych numerów DIO w wolnym tempie i z mrocznym klimatem. To nawiązanie jest mocnym punktem tego LP i utwór jest bardzo udany. Także szybszy, rytmiczny Kill the Pain przypominającym numery z płyty poprzedniej, z nośnym i lekko dramatycznym refrenem brzmi tu bardzo dobrze. Pewnym minusem jest jednak ogólnie niezbyt dobry wokal jakby zmęczonego tym wszystkim Feinsteina i zdecydowanie bardziej interesujące są jego sola gitarowe. Tu niczego ze swojej biegłości we władaniu gitarą z wiekiem nie stracił. Na pewno jednak bardzo dobrze sobie poradził w poetyckiej części wstępnej epickiego songu Listen to the Wind, potężnego i monumentalnego w klasycznej amerykańskiej manierze US Metalu. Szkoda jednak, że na tej płycie znalazły się ograne motywy AC/DC w nudnym The Devil Made Me Do It i tu nawet ogólnie wyborna gra perkusisty niczego nie ratuje. Spokojny, oparty na długich wybrzmiewaniach gitary Alone in the Dark classic heavy metalowy w nostalgicznym stylu przywołuje wspomnienia amerykańskiego heavy lat 80tych, choć na pewno nie THE RODS. Feinstein nie ustrzegł się jednak i przeciętności w bardzo mało wyrazistym heavy metalowym Here Comes the Night o bezbarwnej, ogranej melodii, a lekko alternative heavy rockowy The Voodoo także niedużo wnosi, choć pewne partie stanowią jakby transpozycję stoner na potrzeby tradycyjnego metalu. Na koniec serwuje classic metalowy, zwarty i rytmiczny Stand in the Fire i tu jest to, czego się powinien trzymać na całej płycie, no i trochę THE RODS też jest.

Vintage realizacja z lekko rozmytymi gitarami o mocnym brzmieniu i głośną perkusją dodaje całości specyficznego uroku i posmaku autentyczności z takim przeniesieniem w Złote Lata 80te classic metalu. Jeszcze raz David Feinstein zaprezentował udaną bezpretensjonalną płytę w tradycyjnym stylu, która jednak spotkała się z umiarkowanym zainteresowaniem. Lider skupił się na pracy w THE RODS.

ocena: 7,8/10

new 13.11.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości