God Forsaken
#1
God Forsaken - Dismal Gleams of Desolation (1992)

[Obrazek: R-3767387-1343587385-5372.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Loveless 06:10
2. Dismal Gleams of Desolation 04:52
3. Waiting for the Unknown 02:35
4. The End of Eternity 05:36
5. Who Lives Will See 04:39
6. In My Darkness 04:17
7. Exhaling Timeless Tedium 03:37
8. There Where Seven Suns Shine 07:02

Rok wydania: 1992
Gatunek: blackend doom/death/stoner metal
Kraj: Finlandia

Skład zespołu:
Mika Hankaniemi - śpiew
Hannu Kujanen - gitara, śpiew
Olli Kajander - gitara
Juha Köykkä - bas
Juha Pohto - perkusja

Ten jeden z mniej znanych prekursorów cięźkiego grania w Finlandii powstał w rou 1990 i początkowo występował pod nazwą PUTRID, jednak tuż przed nagraniem tego właśnie debiutanckiego LP zmienił nazwę na GOD FORSAKEN. Inspirowany death metalem album to dzieło jak na owe czasy dosyć złożone gatunkowo.
Kapitalny początek w postaci surowego, transowego "Loveless" to zapowiedź tego, co gatunek doom/death będzie oferował w przyszłości. Beznamiętne, zimne granie, wyprane z uczuć i pełne pancernej dumy. Tyle że to dopiero początki stylu i również ten zespół nie za bardzo wiedział chyba czego się trzymać. "Dismal Gleams of Desolation" to już taki black/thrash/death grany z doomową rytmiką i echami BLACK SABBATH. Takie trochę echa bardzo wczesnego TIAMAT słychać pomieszanego z SAMAEL. Energiczna, szybka część w tradycyjnym heavy metalowym stylu zaskakuje tu podobnie jak skrzeki na dwa głosy. Łagodnie i ambientowo w miniaturze "Waiting for the Unknown" i zupełnie inaczej w stonerowo/blackowym "The End of Eternity" z Sabbathami w roli głównej. Zaskakują, ale jednak co chcą konkretnie grać nie wiadomo nadal. Przy okazji tego utworu można posłuchać, jak interesująco brzmi bas na tym albumie. "Who Lives Will See" to ponury doom /death, także przyprawiony black metalem. Wolno grany i świetnie akcentowany przez perkusję, to jeden z najlepszych numerów na tym LP, do tego ze sporą dawką melodii. "In My Darkness" z niemal funeralnym otwarciem to powrót do zimnego grania, które im tu wychodzi najlepiej. Szkoda, że potem jest to nagłe przyspieszenie... "Exhaling Timeless Tedium" to jakby trochę wypełniacz i nie za bardzo przykuwa uwagę tym death thrashowym motywem głównym, zaczerpniętym z czasów wczesnego CELTIC FROST. Za to tym razem rozpędzają się znakomicie, tyle że za mało tego pędu w ostatecznym rozrachunku. Na koniec kulminacja w postaci "There Where Seven Suns Shine", niestety nieco nudnawa mimo zastosowania wszystkich chwytów użytych wcześniej. Trochę najstarszego BLACK SABBATH w lekko zakręconych riffach i mały element horroru, ale ogólnie tak sobie.
Bardzo dobre są partie perkusji na tym albumie i interesujące brzmienie tego instrumentu - takie stukająco-pukające, jak najbardziej wpasowane w zimny, surowy sound gitarowy. Wokalnie też nie jest źle, chociaż trudno to określić jako growl w czystej postaci.
Ogólnie to dziwna płyta - a raczej bardzo pomieszana gatunkowo - doom/death/black/heavy/stoner - no i pewnie jeszcze by się coś znalazło.
Coś, co może zainteresować, ale i zirytować fanów CELTIC FROST na ten przykład.
Zespół po nagraniu tego albumu przeszedł głębokie zmiany osobowe i dopiero w 1995 nagrał jeszcze jeden album, zatytułowany "The Tide Has Turned". Wkrótce potem przestał istnieć, aby jeszcze potem reaktywować się na krótko dla zarejestrowania kilku nagrań umieszczonych na dwóch promocyjnych EP z lat 2001-2002. Nie spotkały się one jednak z zainteresowaniem i zespół definitywnie sie rozwiązał.


Ocena: 7/10
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości