Gothic Knights
#1
Gothic Knights - Up From The Ashes (2003)

[Obrazek: 61536_gothic_knights_up_from_the_ashes.jpg]

Tracklista:
1. Power and the Glory 05:35
2. Warrior of Faith 04:17
3. Down in Flames 04:15
4. Up from the Ashes 05:54
5. Vampyre 06:38
6. The Witching Hour 05:11
7. Sleepy Hollow 07:02
8. Guardian Archangel 04:43
9. Heaven's Fire 04:44
10. Dear Queen 06:48
11. The 13th Warrior 06:13

Rok wydania: 2003
Gatunek: heavy metal
Kraj: USA

Skład:
Rick Sanchez - śpiew
John Tsantakis - gitara, instrumenty klawiszowe
Mario Cosentino - gitara basowa
oraz
Frank Gilchriest - perkusja
Vlado Kormos - instrumenty klawiszowe


Jest to trzeci album zespołu, wydany po długoletniej przerwie przez niemiecką wytwórnię Limb Music w końcu października 2003 roku. Grupa nie miała w tym czasie perkusisty, zdołała jednak namówić do współpracy Franka Gilchriesta z VIRGIN STEELE jako muzyka sesyjnego.

Płyta jest warta uwagi ponieważ zawiera atrakcyjny materiał heavy metalowy, zgrany mocno i zdecydowanie, spójny i dobrze brzmiący. Mamy tu zarówno elementy rycersko-epickie jak i bardziej tradycyjne, przez co płyta jest zróżnicowana... i może przez to lekko nierówna. Kompozycje dosyć długie, ale na ogół tak skonstruowane, że nie nudzą słuchacza.  Na uwagę zasługują bardzo dobre partie perkusji - nic dziwnego wykonał je Frank Gilchriest (VIRGIN STEELE). Co jeszcze istotne w przypadku „Up From the Ashes” - bas. Mario Cosentino z tym przepotężnym basem daję ogromnego kopa na tym LP. O ile gitara jest głęboka i średnio ciężka, to bas po prostu wgniata w ziemię.
Co do Sancheza... nasuwa się pytanie, co by było gdyby pozostał jako wokalista w ZANDELLE, szczególnie w kontekście nowej płyty tego bandu. Tu Sanchez jest dosyć elastyczny i oprócz cięższych mocniejszych wokali („Power and the Glory” czy „The 13th Warrior”) mamy całą gamę lżejszych, wysokich i nawet kojarzących się z europower metalem (Down in Flames). Kilka kompozycji zdecydowanie i całkowicie osadzonych jest w tradycji amerykańskiego klasycznego heavy metalu, jak „Sleepy Hollow” czy „The Witching Hour” z pełnym odniesieniem to tradycji US Metalu lat 80tych. Należy też zwrócić uwagę na „Heaven's Fire”. To ciężej zagrany numer neoclassical w tradycji Malmsteena i cały czas tu się czeka na solo rzecz jasna.
”Dear Queen” odmienny... piękna metalowa ballada z pianinem w tle. Znakomity numer, pełen ciepła i emocji. Poza pianinem prawie we wszystkich kompozycjach się pojawiają się instrumenty klawiszowe, co w tradycyjnym heavy metalu z USA  nie jest zbyt często wykorzystywane.

Dobra robota Tsantakisa i ogólnie godna pochwały gra na tym LP, ale jednak pomarudzę. Samo brzmienie gitary w solach jest nie za ciekawe, trochę za brudne i za bardzo schowana jest sama gitara. Może to kwestia zaniedbania przy okazji mixu, bo nie sądzę, że to efekt zamierzony, szczególnie, że inne instrumenty ustawione zostały przez Mistrza Alana Duchesa bardzo starannie.
Podsumowując - solidny kawał heavy metalu, który godzi gusta fanów grania z USA i z Europy.


Ocena: 8,1/10


22.12.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Gothic Knights - Reflections From The Other Side (2012)

[Obrazek: R-6893542-1428934602-5485.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Death from Above 05:50
2.Lord of the Underworld 04:56
3.Welcome to My Horror 05:39
4.Scythe Denied 06:49
5.1689, Trial of the Witch 06:27
6.Shadows of Time 06:57
7.Devil's Playground 05:45
8.Zero Hour 06:37
9.Writing on the Wall 06:11
10.Ave Satani 03:20
11.The Omen 08:01

rok wydania: 2012
gatunek: heavy/power metal
kraj: USA

skład zespołu:
Rick Sanchez - śpiew
John Tsantakis - gitara
David Seligman - gitara
Mario Cosentino - bas
Kevin DeDario - perkusja
Jared Sloan - instrumenty klawiszowe


Prace nad tym czwartym albumem GOTHIC KNIGHTS ciągnęły się tak długo, że w pewnym momencie wydawało się, że nie zostaną nigdy ukończone. W końcu jednak w lipcu 2012 roku płyta się ukazała nakładem własnym, nagrana ostatecznie w sześcioosobowym składzie, z drugim gitarzystą Deligmanem, z klawiszowcem Sloanem i nowym perkusistą Dedario.

GOTHIC KNIGHTS zaprezentował na tym albumie ciężko zagrany heavy/power metal w dosyć długich kompozycjach stanowiących mieszankę horror metalu i szczątkowej epiki rycerskiej.
Rytmiczne, mocno akcentowane lekko rwane numery w rodzaju Death from Above, Scythe Denied, Zero Hour, to znaczna część zawartości tej płyty.
W wielu tych kompozycjach dominuje mroczna atmosfera, nawet jeśli grają partiami szybko, jak w Lord of the Underworld, czy w bardzo ponurym Welcome to My Horror, przypominającym nagrania KING DIAMOND, z wysokim wokalem Sancheza i tworzącymi zasadniczy klimat instrumentami klawiszowymi na drugim planie. Atmosfera jest gęsta i duszna, dominuje szarość ołowianych riffów (1689 Trial of the Witch, Shadows of Time) i to wszystko ma sporo wspólnego  z muzyką RAVENSTHORN. Czasem pojawia się niemal doom metalowy smutek i melancholia, jak  w Devil's Playground, gdzie jest to jednak połączone z bardziej tradycyjnym dla GOTHIC KNIGHT rycerskim heavy metalem. W Writing on the Wall nieźle łączą szybkie, niemal thrashowe partie z wolniejszymi w stylu epic doom. Na zakończenie typowy numer horror/okultystycznego metalu z wielokanałowymi wokalami i chórami gotyckimi z udziałem wokalistki Melissy Sanchez. Taki mocno zamerykanizowany POWERWOLF zrobiony jednak zupełnie na poważnie. Taki sobie raczej średni i z lekka nużący, pomimo że wprowadzono atmosferyczną część instrumentalną.

Dużo solówek, zarówno Tsantakisa jak i prawie nieznanego Seligmana, jednak często grają jak równy z równym w gitarowych dialogach i pojedynkach. Wykonawczo partie wokalne na tym albumie nie są wcale takie proste, ale Sanchez radzi sobie ze wszystkim bez problemu i co ważne tam, gdzie się pojawia w tle King Diamond nie próbuje go wprost naśladować.
Tym razem bas ustawiony jest nieco lżej niż albumie poprzednim, za to bardziej wyeksponowane są sola gitarowe, choć same gitary, mimo że mocne są nieraz chowane za wokal.
Udany, choć chwilami przytłaczający ciężkimi riffami i ponurą atmosferą heavy power zdecydowanie w amerykańskiej manierze wykonawczej i kompozycyjnej. Do realnej atmosfery metalu horroru to tutaj jednak sporo brakuje.

ocena: 7,8/10

new 20.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Gothic Knights - Gothic Knights (1996)

[Obrazek: R-3190792-1395618328-2887.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Creature of the Dark 05:49
2. Bridge Keeper 04:43
3. Nightmare of the Witch 04:35
4. Heart of Sorrow 06:14
5. The Magi 03:26
6. War in the Sky 04:14
7. Darkest Knight 04:31

Rok wydania: 1996
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: USA

Skład:
Rick Sanchez - śpiew
John Tsantakis - gitara
Mario Cosentino - bas
Brian Dispost - perkusja


Mało który amerykański zespół heavy metalowy borykał się z tak dużymi problemami jak nowojorski GOTHIC KNIGHTS.
Grupa powstała w roku 1990 z inicjatywy gitarzysty Johna Tsantakisa, który pozyskał do współpracy wokalistę George Tsalikisa i basistę  Cosentino, jednak znalezienie perkusisty odpowiadającego wymogom grupy było tak trudne, że dopiero w 1993 jakoś udało się namówić znajomego Briana Disposta i nagrać pierwsze demo w 1994. Trudności finansowe i natury organizacyjnej zniechęciły w 1996 Tsalikisa, który u progu rozpoczęcia nagrywania pierwszej płyty opuścił kolegów i założył własny zespół ZANDELLE. Po gorączkowych poszukiwaniach nowego wokalisty wybór padł na Ricka "Warlock" Sancheza i zespół w studio w Brooklynie przygotował zestaw kompozycji na debiutancki album, który w 1996 wydała wytwórnia amerykańska Sentinel Steel Records, zresztą pod numerem 1 w swoim katalogu.

Debiut wytwórni i zespołu okazał się średnio udany. Album przygotowany  w pośpiechu i w ramach bardzo skromnego budżetu jest krótki i to tylko nieco ponad 30 minut muzyki. Muzyki na miarę trudnych dla tradycyjnego metalu wczesnych lat 90 tych, gdy królował grunge i death metal,a klasycznego heavy mało kto w USA słuchał, no chyba, że był to MANOWAR. MANOWAR-em  GOTHIC KNIGHTS nazwać tu trudno, bo zasadniczo grupa czerpie inspiracje z epickiego, heroicznego USPM poprzedniej dekady, nie ma jednak wystarczająco energii by taki power metal zagrać. Jest to wszystko mniej energetyczne, momentami przypomina stylistykę MANILLA ROAD z "Crystal Logic" (War in the Sky, Darkest Knight) w mniej dostojnej formie i na tym LP nie ma ani jednej kompozycji, która można by uznać za w pełni udaną. Są tu przebłyski dobrego grania  w dramatycznym Creature of the Dark, w nieco ponurym Nightmare of the Witch
Jest także próba wejścia na obszary łagodniejszego epic heavy w stylu WARLORD w Heart of Sorrow, gdzie dobrze i wyżej zaśpiewał Rick Sanchez, a John Tsantakis udowodnił, że jest lepszym gitarzystą, niż by to wynikało z kilku nieudanych zagrań na tym LP. Oryginalności i wkładu własnego niewiele i najbardziej power metalowy tutaj The Magi zupełnie niczym by się nie wyróżniał na albumie średniej klasy grupy USPM w roku 1985.

Produkcja jest marna i jak na rok 1996 bardzo amatorska. Najgorzej wypada sound gitary, zrealizowany bardzo niedbale, suchy, płaski jak i całość. Może nie jest to brzmienie garażowe, ale czuje się, że nie było tu odpowiednich środków na porządną produkcję. Mimo tego wszystkiego skromny nakład 1700 egzemplarzy został sprzedany, co pozwoliło utrzymać grupie kontrakt z wytwórnią i powoli zabrać się za nagrywanie kolejnej płyty.

ocena 6,8/10

new 30.07.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Gothic Knights - Kingdom Of The Knights (1999)

[Obrazek: R-3190765-1387032521-9313.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. At Dawn You Die 06:48
2. War in the Sky 04:21
3. Ring of Souls 05:24
4. Song of Roland 07:17
5. Demons Buried Within 03:58
6. The Evil Wizard 05:32
7. Keeper of the Gate 07:40
8. The Ripper (Judas Priest cover) 02:52

Rok wydania: 1999
Gatunek: epic power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Bryan Avatar - śpiew
John Tsantakis - gitara
Mario Cosentino - gitara basowa
Kevin Myers - perkusja


Drugi album GOTHIC KNIGHT został zaprezentowany przez zespół w sierpniu 1999 roku. W międzyczasie grupę opuścił wokalista Rick Sanchez i w 1996 zastąpił go debiutant Bryan Avatar, a ponadto nastąpiła także w 1998 zmiana na stanowisku perkusisty i album został nagrany z Kevinem Myersem.

Tym razem GOTHIC KNIGHTS zabrzmiał bardziej power metalowo i rycersko, przy czym inspiracje klasycznym USPM lat 80tych są bardzo wyraźne, choć na cover wybrano The Ripper JUDAS PRIEST.
Bryan Avatar do tego wszystkiego doskonale pasuje i w wysokich rejestrach jest bardzo dobry, barbarzyńskie zaśpiewy wychodzą mu znakomicie i jedynie w średnich partiach brzmi nieco płasko. Jednak ten album ogólnie ma dosyć suche i płaskie brzmienie i ta surowość to z jednej strony zaleta, a z drugiej wada. Trochę ten sound nuży i meczy, a zarazem jest zdecydowanie odpowiedni do pełnych heroizmu rycerskich opowieści. Te opowieści są jednakże w najdłuższych kompozycjach odrobinę rozwlekłe i proste riffowanie w At Dawn You Die dopiero w drugiej części nabiera bardziej heroicznych odcieni. Po historii słynnego rycerza Rolanda w warstwie melodycznej można było oczekiwać więcej i realnego dramatyzmu tu nie ma, za wyjątkiem wybornych partii gitarowych w solach i ozdobnikach Tsantakisa, także w niezwykle dynamicznej partii następującej po romantycznym zwolnieniu akcji. Keeper of the Gate jest pełen potężnych długich wybrzmiewań zmiennych temp z przewagą kroczących, przerywanych wysokim barbarzyńskim śpiewem Avatara. Trochę w tym stylu MANOWAR, trochę MANILLA ROAD i to w sumie taki typowy amerykański heavy epic w umiarkowanym tempie. Tu melodia jest bardzo dobra, akcja toczy się bez przestojów i realna epicka moc została wydobyta.
Inne kompozycje to pokłosie USPM w stylu LIEGE LORD, EXXPLORER czy OMEN z lat 80tych, w umiarkowanie udanych War in the Sky, gdzie jeden jedyny raz Tsantakis zagrał marne solo, Ring of Souls i Demons Buried Within z bardzo dobrymi potężnymi gitarowymi akordami w ponurym stylu. W The Evil Wizard jest nieco więcej melodii, nawet takiej europejskiej, ale trochę to zostało sztywno zagrane i tylko klasyczne zaśpiewy amerykańskie są na najwyższym poziomie.


Wyśmienita gra Tsantakisa to największy walor tego albumu. Wokal także jest bardzo dobry i dopasowany, jest to jednak ostatni album z Avatarem. Pożegnał się z kolegami w roku 2000 i już więcej nigdzie indziej nie pojawił. Na kolejnej płycie można usłyszeć ponownie Sancheza, który zastąpił go jeszcze w tym samym roku.

ocena 7,5/10

new 7.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości