Ilium
#1
Ilium - Ageless Decay (2009)

[Obrazek: R-6888776-1428833261-2659.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Mothcaste 05:58
2. Hibernal Thaw 06:54
3. Tar Pit 05:24
4. Omnipaedia 05:12
5. Xerophyte 06:44
6. Nubia Awakes 06:12
7. Ageless Decay 04:00
8. Eocene Dawning 03:45
9. Fragmented Glory 06:04
10. The Neo-Mortician 05:55
11. The Little Witch Of Madagascar 04:16
12. Idolatry 07:35

Rok wydania: 2009
Gatunek: Power Metal/Melodic Progressive Metal
Kraj: Australia

Skład zespołu:
Mike DiMeo - śpiew
Adam Smith - gitara, bas, instrumenty klawiszowe
Jason Hodges - gitara
Kaspar Dahlqvist - instrumenty klawiszowe
Tim Yatras - perkusja

Zaistnieć i utrzymać się na australijskiej scenie metalowej jest trudno. Wciąż ten rejon świata muzycznego w metalu jest niesłusznie uznawany za marginalny, ale to już kwestia do rozważenia przy innej okazji. ILIUM radzi sobie w tych warunkach bardzo dobrze i mimo zmian w składzie i trudności organizacyjnych, ten zespół nagrał już cztery płyty w latach 2003-2009. Album "Ageless Decay" wydany został przez Escape Music w końcu czerwca 2009.

Gdy po nagraniu LP "Vespertillion" w 2007 zespół definitywnie opuścił "Lord" Tim Grose, poszły słuchy o bliskim końcu zespołu. Tymczasem grupa pozyskała znakomitego wokalistę amerykańskiego Mike DiMeo (RIOT, MASTERPLAN), zaprosiła też słynnego klawiszowca Kaspara Dahlqvista (STORMWIND, DIONYSUS i inne) i nagrała płytę "Ageless Decay".
Takie nieco inne ILIUM niż można się było spodziewać. Z drugiej strony, każda płyta była inna i ta też jest inna niż poprzednie.
Przede wszystkim DiMeo śpiewa jakoś inaczej. Dobrze śpiewa, ale coś mi tu nie pasuje. Za mocno jednak przywykłem do jego stylu z RIOT. Może jednak to wina kompozycji? Sama muzyka to mieszanka power metalu i melodic metalu z domieszką progresywnych rozwiązań, jak to u ILIUM bywa. Wszystkiego jest jednak za mało. Melodie jakieś trudne do ogarnięcia, poweru nie za wiele. Bardzo tu namieszali, zdecydowanie za bardzo, łącząc elementy power metalu z graniem heavy metalu w melodyjnej odmianie, co więcej, z takimi domieszkami progresywnymi, które pięknie wychodzą VANISHING POINT, tu jednak robią wrażenie sztucznego udziwnienia. Masa w tym wszystkim chaosu, nagromadzenia przeciwstawnych pomysłów i wystarczy posłuchać "Idolatry" czy "Xerophyte", aby się o tym przekonać. Brakuje melodii wyrazistych, wpadających w ucho, faktycznie chwytliwych i przesyconych żarliwym rockiem i metalem, w jakim DiMeo czuje się najlepiej. Tu słychać, że jest lekko zagubiony i śpiewa coś, na stworzenie czego nie miał wpływu. Pewne przebłyski są w kilku refrenach, kilku rozwiązaniach głównych motywów. Może w "Nubia Awakes", może w "Tar Pit", może w pierwszej części "Fragmented Glory". Może. Może i wszędzie coś jest, ale ta płyta męczy i nie zachęca do zgłębiania niuansów.

Brak hitów. Brak prostszego grania, jasno sprecyzowanego i ukierunkowanego. Samo wykonanie też bezduszne i mechaniczne. Fatalne klawisze. Na tyle fatalne, że ich brak byłby znacznie lepszym rozwiązaniem. Wołanie Dahlqvista do odstawienia takiej fuszerki... Jedynie perkusja nie zawodzi. Yatras to jednak czołowy australijski perkusista i zawsze robi wszystko na poważnie. Tu jednak niewiele może zdziałać w ogólnym chaosie i dobrze, że przynajmniej nie dokłada do tego swojego instrumentu.
Bardzo dobrze jest to wyprodukowane, fajna selektywność i właściwa mięsistość, której nieco zabrakło na albumie poprzednim. Niestety ta selektywność tu akurat działa na niekorzyść, obnażając liczne niedoróbki. Ta ekipa jakoś się tu nie do końca wzajemnie rozumie.
Wymęczony album z zadęciem na oryginalność. Przeciętny i obniżający australijską średnią za ostatnie lata.


Ocena: 5.5/10

26.06.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Ilium - Genetic Memory (2011)

[Obrazek: R-5472423-1394236643-2916.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Kinaesthesia 03:37
2. Littoria 05:04
3. Grey Stains the Rainbow 04:25
4. The Immortality Gene 03:51
5. Ephemeral 04:47
6. Genetic Memory 07:58
7. Hostile Sky 05:21
8. Fevered Tongue 05:41
9. Neanderthal Within 06:04
10. Ghosts In Flesh 04:52
11. Irrinja 11:09

Rok wydania: 2011
Gatunek: Power Metal
Kraj: Australia

Skład zespołu:
Mike DiMeo -śpiew
Jason Hodges -gitara
Adam Smith - gitara, bas , instrumenty klawiszowe
Tim Yatras - perkusja


Na australijskiej scenie metalowej ILIUM mimo różnych zmian składu i przeciwności losu trzyma się nadspodziewanie dobrze. Poczynając od roku 2003 nagrywa regularnie i to już piąty album, wydany w sierpniu ponownie przez Escape Music,  a drugi ze słynnym wokalistą amerykańskim Mike DiMeo (poprzednio RIOT).
W ciągu tych lat zespół grał różne odmiany tradycyjnego metalu od typowego heavy metalu, poprzez power metal aż do prób urozmaicenia stylu elementami progresywnymi. Album poprzedni ,"Ageless Decay" z 2009 roku był trochę kontrowersyjną mieszanka power i heavy metalu z dużym nastawieniem na melodie i lekkim progresywnym sosie i ten styl został utrzymany także na tym LP.
Jest to zdecydowanie ciąg dalszy, bez zmiany czy postępu. Praktycznie zachowany został wypracowany wcześniej układ kompozycji z licznymi zmianami tempa, refrenami nastawionymi na melodie o różnym poziomie atrakcyjności i rozbudowanym tłem z wykorzystaniem instrumentów klawiszowych.

Niekonkretne to granie. Ma zaskakiwać zapewne różnorodnością i przepychem a w rzeczywistości dużo tu dźwięków zbędnych ,ozdobników wprowadzających przeładowanie i lekki chaos i "Kinaesthesia" oraz "Littoria" na początku nie sprawiają dobrego wrażenia. Znacznie lepiej wypadł łagodny melodyjny i znacznie prostszy melodic heavy metalowy "Grey Stains the Rainbow" .Ta kompozycja wyróżnia się żarem i szczerością przekazu podobnie jak w jakimś stopniu przypominający nagrania RIOT szybszy i rytmiczny "The Immortality Gene" z zamaszystym refrenem.Pewne echa RIOT słychać także w "Ephemeral" z melodią tu jednak nie najlepiej i tych pomysłów na przykuwające uwagę melodie nie ma na albumie zbyt wiele w dalszej części.
Nie ma ich w tytułowym "Genetic Memory" długim ale znów niekonkretnym numerze łączącym melodic power metal z tradycyjnym heavy ani niezłym tylko "Hostile Sky" utrzymanym w tradycji brytyjskiego klasycznego heavy metalu. Tu zwraca uwagę ładny motyw gitarowy jaki się przewija ale mógł on zostać wykorzystany w większym zakresie. Potem znów pełne nawiązanie do albumu poprzedniego w niekonkretnych "Fevered Tongue" i "Ghosts In Flesh", przeciętny szybki power metalowy "Neanderthal Within" i na koniec próba sił w kolosie "Irrinja".Długo i dziwacznie się zaczyna, długo się rozkręca i tak naprawdę to nie bardzo wiadomo co chcieli tą kompozycją przekazać. Budowany klimat niepokoju i zostaje nagle zburzony trywialną power metalową młócką i rozbudowanymi solami gitarowymi, nieciekawymi i co więcej schowanymi gdzieś na drugim niemal planie.

DiMeo w formie podobnej do tej jaką prezentował na płycie poprzedniej, czyli bardzo przeciętnej. Trochę krzyczy, męczy się, śpiewa bez tego swobodnego rockowego feelingu z jakiego był znany kilka lat temu. Szkoda. Gitarzyści też niespecjalnie czarują i do urozmaiconej chwilami finezyjnej gryz LP"Vespertillion" dużo brakuje. Klawisze w wykonaniu Smitha przeciętne i słychać ,ze to nie jest jego koronny instrument. Błyszczy za to Tim Yatras i dokonuje cudów aby w wielu mdłych numerach wzbudzić zainteresowanie słuchacza przynajmniej partiami perkusji.Znakomity muzyk, godny zdecydowanie występów w zespołach bardziej klasowych.
Pochwalić można produkcję i mix Tommy Hansena. Ustawienie poszczególnych instrumentów zostało dobrane z głową i dwuplanowość jest słyszalna jak należy.

Mieszanka tradycyjnych melodyjnych odmian metalu w wykonaniu ILIUM po raz kolejny nie okazała się wybuchowa. Album trwa godzinę, po której w pamięci pozostaje niewiele.
Zasłużony dla australijskiej sceny zespół nie zdołał przełamać regresu jaki można zaobserwować w ostatnich latach i zaserwował kolejny typowy dla tego kraju LP różnorodnych inspiracji, których nie zdołał przekuć na interesujące kompozycje.


Ocena 6,4/10

26.08.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Ilium - Permian Dusk (2005)

[Obrazek: R-4849990-1377440727-7235.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Vacuous 04:16
2. An Odyssey Through Time 05:53
3. Chloroform Divinity 04:22
4. Permian Dusk 03:19
5. Jaundiced with Fear 08:06
6. Nubia Awakes 06:12
7. Dark Breed 07:20
8. Subconscious Reality 04:25
9. Zeroid - Mechanical Pestilence 05:23
10. All Control Lost 04:20
11. Zygo-Maze 09:22

Rok wydania: 2005
Gatunek: Power Metal
Kraj: Australia

Skład zespołu:
Lord Tim Grose - śpiew
Adam Smith - gitara, bas, instrumenty klawiszowe
Jason Hodges - gitara
David Walmsley - perkusja
oraz
Peter Gilchrist - gitara basowa
Corey Gilchrist - instrumenty klawiszowe

ILIUM znany początkowo jako ILIAD rozpoczął na poważnie swoją działalność  nagraniową w roku 2003 albumem "Sirens of the Styx" zawierającym metal progresywny z budzącym kontrowersje wokalem Marka Sneddena. Płyta ta została potraktowana bardziej jako ciekawostka z antypodów, coś jednak musiało w tej muzyce być, skoro w roku 2017 została ona przez ILIUM nagrana ponownie z podtytułem "Re-Styxed" z udziałem gościnnym Lorda Tima Grose jako wokalisty.
W roku 2003 doszło do kolejnych zmian w składzie i jako wokalista pojawił się tu po raz pierwszy Lord Tim Grose. Efektem pracy nowego składu był LP "Permian Dusk"  z listopada 2005 roku.

Na tej płycie grupa skłania się ku bardziej standardowemu power metalowi bliskiemu stylistyce amerykańskiej, nie rezygnując jednak ze sporej dawki progresywności, szczególnie w najdłuższych kompozycjach. Krótsze, bardziej zwarte utwory (Vacuous, Permian Dusk, Zeroid - Mechanical Pestilence) nie wykraczają poza ramy kopiowania stylu chociażby JAG PANZER z lat 90-tych, z drugiej strony jednak, tworzą także coś w rodzaju epickiego, melodyjnego power metalu z klawiszami w Chloroform Divinity i Subconscious Reality z elementami power metalu europejskiego, nastawionego na melodie w brytyjskim stylu. Typowy dla Australii melodyjny power metalowy synkretyzm prezentują  w udanym, potoczystym An Odyssey Through Time, i  All Control Lost (rozległy chóralny refren wysokiej klasy), które z powodzeniem mogłyby się znaleźć na którejś z płyt PEGAZUS czy DUNGEON.
Najwięcej z pewnością własnego wkładu słychać w tych kilku kolosach, które są tu centralnymi elementami albumu.
Jaundiced with Fear jest refleksyjną epicką opowieścią, prowadzoną przez gitarę o lekko folkowych motywach i tych progresywnych elementów praktycznie tu nie ma, całość opiera się na prostej riffowej rytmice i rozbudowanej partii solowej gitarzystów, którzy grają tu niezłe rzeczy w ciekawy sposób dopowiadające to, o czym śpiewa Lord Tim. Grose jest na tej płycie postacią bardzo istotną, jego wokale są bardzo dobre, sensownie ubarwiają te nieco bardziej monolityczne i chwilami może nawet monotonne partie gitarowe. Dark Breed opiera się na nieco bardziej połamanych partiach mocnych gitar, grupa wydobywa tu więcej niepokojącego i posępnego klimatu, jest to także kompozycja o dosyć trudnym refrenie oraz zdecydowanie bliższa amerykańskiej progressive power metalowej narracji niż inne utwory. Mimo to, nie opuszczają tu obszaru, który można określić jako heroiczno-epicki. Zygo-Maze to prawie dziesięć minut power metalu progresywnego w formie strawnej dla fana klasycznego power w stopniu ograniczonym, bo jest tu wiele wątków w melodiach podawanych w bardzo odmienny sposób, raz niby ponuro i ostro, to znowu znacznie łagodniej i niemal skocznie, przez co ta kompozycja nie ma jednorodnego charakteru. Ogólnie, całość przekazu jest niejasna i ten numer mimo starannego wykonania jawi się jako mało konkretny.

Brzmieniowo ten album jest odpowiednikiem tego, co można było wcześniej usłyszeć chociażby w DUNGEON, zresztą za sound odpowiedzialny był Tim Grose. Solidny, czytelny australijski power metalowy sound. Ta płyta została zagrana z zaangażowaniem przez cały zespół, ale trudno się jest wybić ponad po prostu dobry poziom, gdy same utwory mają co najwyżej dobre melodie. Brak na tym LP utworów, które by w pamięć jakoś bardziej zapadały.
Być może najbardziej dramatycznym elementem otoczki powstawania tej płyty jest tu sprawa udziału ojca i syna Gilchristów, ale to historia wykraczająca poza ramy recenzji samej płyty.
David Walmsley po nagraniu tego albumu opuścił zespół i przez jakiś czas ILIUM miał problem z pozyskaniem nowego perkusisty.

ocena 7,4/10

new 21.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Ilium - Vespertilion (2007)

[Obrazek: R-7495014-1442656408-7555.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Solar Amplexus 09:40
2. Undergods 05:02
3. Desinence: Beowulf and the Serpent 08:09
4. Drilling Through a Proton 03:59
5. Parasite in Calvary 05:14
6. Futility 05:45
7. Black Abyss 07:12
8. Beowulf: The Peroration 04:34
9. Vespertilion 04:55
10. Romulus and Remus 08:09

Rok wydania: 2007
Gatunek: Power Metal
Kraj: Australia

Skład zespołu:
Lord Tim Grose - śpiew
Adam Smith - gitara, bas, instrumenty klawiszowe
Jason Hodges - gitara
oraz
Tim Yatras- perkusja


Wydany w grudniu 2007 roku album ILIUM jest jednym z bardziej interesującym w dyskografii zespołu. Może nie jako wspaniały album power metalowy, a bardziej jako dosyć niezwykła mieszanka różnych stylów, nurtów i koncepcji, a przy tym płyta, której trudno przypiąć etykietę "progressive".

Śpiewa ponownie Lord Tim, śpiewa nieźle, znakomicie w wyższych partiach, ale w sumie po prostu nieźle, bo chyba czasem zbyt płasko, mimo wszystko. Na perkusji znakomity Tim Yatras, klawisze (dosyć miejscami pokręcone trzeba przyznać), to lider Adam Smith. Grają bardzo dobrze, to jeden z najbardziej finezyjnych albumów z australijskim power metalem pod tym względem, ale mimo to, te kompozycje budzą uczucia mieszane, jako zbyt długie w stosunku do treści, jakie tu się zawierają. Już na początku Solar Amplexus ma bardzo długie prog rockowe intro, potem grają przez prawie siedem minut praktycznie to samo i tylko kilka razy przewija się tu pewien fenomenalny gitarowy motyw... Podobne uwagi nasuwają przy okazji Black Abyss.
Desinence: Beowulf and the Serpent jest znakomitym, dynamicznym power metalem w części drugiej, ale po co cały ten niezrozumiały i niczego tu nie wnoszący wstęp przez pół utworu? Urozmaicenie? Zupełnie nie na miejscu. I Beowulf: The Peroration jako logiczna kontynuacja bardzo dobry, szczególnie w pełnym finezji i rozmachu rycerskim refrenie.
Bardzo mało wnoszą melodyjne, łagodniejsze power metalowe numery Undergods i Vespertilion, z niesamowicie ogranymi melodiami i bladymi refrenami i w zasadzie tylko dobre sola tu podnoszą ich wartość (poza chwilą bezsensownego pitolenia w Vespertilion), a tak to słaba kopia tego co grały BLACK MAJESTY i DUNGEON. Krótki Drilling Through, a Proton jest dobry, ale znowu tutaj akurat zabrakło sensownego urozmaicenia. Poukładany i atrakcyjny jest zaś zdecydowanie i dosyć ostro zagrany power metalowy Parasite in Calvary, ale z całą pewnością w pełni przekonuje dopiero Futility, potoczysty killer z wybornymi partiami gitar i dumną heroiczną melodią. Tu wokale Lorda Tima są fenomenalne!
Romulus and Remus ma podobny układ kompozycji jak Solar Amplexus z długim, podniosłym, symfonicznym wstępem, potem zaś rozwija się jako epicki numer w niespiesznym tempie, prowadzony gitarą solową, który w późniejszej fazie przyspiesza, ale jakby gubi epicki patos i zaczyna tu przebijać pewien riffowy styl wczesnego IRON MAIDEN. W efekcie wychodzi dobra kompozycja o rysie epickim, ale rozciągnięta w części drugiej bez głębszej nowej treści.

Jest tu na tej płycie, w nieraz nieoczekiwanych połączeniach, synkretyczny styl narracji i aranżacji, jest także klasyczny australijski sound power metalowy, stworzony przez DUNGEON, przy czym mastering zrobił Lord Tim i wrażenie obcowania z soundem późnego DUNGEON jest wyraźne.
Album nierówny, może trochę przeładowany i przez to najlepsze momenty i kompozycje giną w ogólnej masie poprawnego grania. Jest to ostatni LP, gdzie zaśpiewał Lord Tim. W roku 2007 pożegnał się z zespołem, choć ponownie zaśpiewał jeszcze na nowej wersji debiutu, dziesięć lat później.

ocena 7,7/10

new 17.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Ilium - My Misanthropia (2015)

[Obrazek: R-8448710-1461811691-1428.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. My Misanthropia 06:00
2. Quetzalcoatl 04:27
3. Penny Black 03:48
4. Lingua Franca 05:14
5. Godless Theocracies 03:41
6. The Hatchling 02:40
7. Orbiting a Sun of Sadness 05:01
8. Zenith to Zero 04:54
9. Yuletide Ebbs 03:39
10. The Cryptozoologist 06:36

Rok wydania: 2015
Gatunek: Power Metal
Kraj: Australia

Skład zespołu:
Lance King - śpiew
Jason Hodges -gitara
Adam Smith - gitara, bas , instrumenty klawiszowe, perkusja

IW roku 2013 ze współpracy z ILIUM zrezygnował Mike DiMeo, ale nowym wokalistą został Lance King. Lance Kinga zawsze miło posłuchać i dlatego wydany w marcu 2015 przez Nightmare Records album "My Misanthropia" został przyjęty z zainteresowaniem. Tym razem na perkusji zagrał Adam Smith i brak takiego perkusisty jak Yatras jest tu sporą stratą.

Lance King zasadniczo kojarzony jest ze sceną metalu progresywnego i patrząc na pewne inklinacje ILIUM do grania progresywnego można było oczekiwać płyty interesującej chociażby z powodu zestawienia jego możliwości wokalnych i pomysłów Smitha na ich wykorzystanie.
Niestety, po raz kolejny ILIUM zawiódł w kwestii atrakcyjności kompozycji i co więcej King po prostu większość utworów tylko odśpiewał. Tylko odśpiewał, bo pasji tu nie ma, zresztą i same utwory, ich melodie i refreny są co najwyżej poprawne, motywy niby wprost nie zapożyczone znikąd, ale banalne i jakoś brak tu konkretnej koncepcji, co chcą właściwie grać.
Ta różnorodność stylów, jaka na kilku poprzednich płytach była bardzo słyszalna tu stała się bronią obosieczną, bo wrażenie jest takie, że czy to bardziej surowe, czy bardziej klimatyczne, czy tez bardziej nastawione na melodię granie jest tu płaskie, jednowymiarowe i podane bez wiary, w sposób pastelowy, czy może raczej bezbarwny.
Zasadniczo wśród tych kompozycji nie ma ani jednej, która wyzwałaby większe emocje, jakoś bardziej zapadła w pamięć. To kompozycje zespołu doświadczonego z wokalistą wysokiej klasy, ale to wszystko jest po prostu poprawne gatunku, który można określić jako power metal z pewnymi elementami progresywnymi, ale progresywnymi zachowawczo.
Power metal środka, ani agresywny, ani zanadto ciężki, ani specjalnie ostry. Mix wykonał Smith, mastering King i jak na rok 2015 i doświadczenia obu muzyków w tym zakresie nie jest to arcydzieło produkcji. Trochę bez ostrości i płasko to brzmi, szczególnie perkusja i bas, który gdzieś tam na peryferiach generuje nieinteresujące niskie tony.
Byc może gdyby ogólnie kompozycje miały taki lekko ponury klimat w progresywnym sosie jak My Misanthropy, to można by mówić o specyfice określonego przekazu synkretycznego, typowego dla Australii, ale jest tu także sporo numerów bardziej melodyjnych o lekko epickim wymiarze, tyle że po prostu nieciekawych (Quetzalcoatl, Lingua Franca i po prostu także takiego jaki można było usłyszeć na "Vespertillion" gitarowo sprawnego ale znacznie mniej interesującego (Penny Black, Godless Theocracies, Zenith to Zero). Tak "uniwersalnie" dla ILIUM brzmi The Cryptozoologist, ale uniwersalne power metalowe granie ILIUM z poprzedzających kilku lat trudno uznać za kreatywne.

Bardzo słaby jest The Hatchling i tu słychać echa bezradności kompozycyjnej z płyty poprzedniej, a jak bardzo jest to muzyka ostrożna i zachowawcza to słychać w wypielęgnowanym, ale zupełnie bezbarwnym melodic power metalowym Orbiting a Sun of Sadness w stylu słabszych numerów BLACK MAJESTY. Yuletide Ebbs to pod względem klimatu próba wykorzystania niepokojącego klimatu z utworu tytułowego w bardziej jaskrawej formie, ale to także nic specjalnego.
Ospałe, bez wiary granie power metalu w australijskiej manierze i tak naprawdę King wnosi tu niezwykle mało z Ameryki. Odśpiewał co miał odśpiewać i tyle. Tak szczerze mówiąc to nawet i sola gitarowe tym razem są przeciętne,a ani jeden z riffów i gitarowych motywów nie wygląda na oryginalny.

Poprawne granie nie wzbudzające emocji i jedyny efekt współpracy ILIUM z Lance Kingiem. Na wydanym potem jeszcze albumie "Sirens Of The Styx: Re-Styxed" (2017) będącym nagraną na nowo wersją debiutu z 2003, zaśpiewał ponownie Lord Tim.

ocena: 6/10

new 21.11.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Ilium - Carcinogeist (2020)

[Obrazek: R-14960349-1584757399-3220.jpeg.jpg]

Tracklista:
1.Imbecylum 04:59
2.Carcinogeist 04:12
3.Anachronistica 05:22
4.Haunted by the Ghost of Me 03:10
5.Messiah for the Broken 04:45
6.Harlequin Tree 06:51
7.The Serpent Maligned 03:45
8.Uncle Rupert's Puppet Show 03:07
9.Question Air 04:37
10.Vigilante Vagrant 04:01

Rok wydania: 2020
Gatunek: Power Metal
Kraj: Australia

Skład zespołu:
Jason Hodges -gitara
Adam Smith - gitara, bas , instrumenty klawiszowe, perkusja
oraz
Lord Tim Grose - śpiew
Tim Yatras - perkusja


W sumie można się było spodziewać, że na nowej płycie ILIUM zaśpiewa Lord Tim Grose, choć tylko jako gość, dobrze się też stało, że i Tim Yatras zagrał (także jako muzyk sesyjny) na perkusji. Przynajmniej w kwestii wokalu i bębnów o poziom można być spokojnym. Album ten bez wielkiego rozgłosu został wydany przez zespół w końcu lutego 2020 i wskazuje, że ILIUM nadal operuje w obszarach power metalu, tym razem zresztą wyjątkowo melodyjnego.

Taki szybki, melodyjny power metalowy atak to już na początku Imbecylum. Tytuł jak tytuł, ale power metal speedowy, radosny i nieco naiwny, taki w stylu starego ILIUM, gdy grali czysty power metal ze znaczną domieszką fińszczyzny spod znaku wczesnego stylu SONATA ARCTICA i to jest dobre, ale bardzo tuzinkowe i ograne. Jednak warto tu poczekać na wyborne solo gitarowe. Trochę to dziwnie brzmi, gdy ILIUM atakuje riffami w stylu SONATA ARCTICA i daje raczej bezbarwną melodię także w Messiah for the Broken.
Ciekawsze melodie? Na pewno nie w lekko zakręconym w speedzie tytułowym Carcinogeist - tu przypominają się czasy uporczywego power metalu z "Vespertillion" Lepiej jest w lekko romantycznym w gitarowych ozdobnikach Anachronistica, gdzie słychać coś z tych bardziej przebojowych power metalowych numerów LORD, no ale przecież w końcu to Lord tu śpiewa. Lepiej nie oznacza jednak bardzo dobrze i solidny melodic power to wszystko, na co tu stać ILIUM. No i te klawisze to jednak remizowe są i świetnie, że solo gitarowe jest za to rockowo mordercze i fantastyczne. Przebojowo i potoczyście w radiowym stylu prezentuje się Haunted by the Ghost of Me, jednak refren przynosi rozczarowanie, bo takie melodie już setki razy słuchacze radia mieli okazję poznać. Lekki kaliber nie czyni tu wyłomu w betonowych bunkrach. Tam, gdzie wszystko  trwa krócej, to jest dobre nasycenie melodyjnymi motywami (The Serpent Maligned) i odrobina heroizmu (Uncle Rupert's Puppet Show). Bardzo jest również Question Air zyskujący dzięki fantastycznym partiom perkusji, planowi klawiszowemu (tym razem pierwsza klasa) oraz zgrabnemu refrenowi. Harlequin Tree ma tu być pewną ambitniejszą formą, w pewnych elementach narracji i przekazu muzycznego teatralną, niestety wychodzi z tego niewiele ponad to, co ILIUM prezentował w latach 2005-2009 i tak to wygląda, jakby to było wyciągnięcie z naftaliny jakiegoś bardzo starego pomysłu. Jest tu jednak ciekawy fragment zrobiony pod IRON MAIDEN i nieco ubarwia raczej bez większego przemyślenia zaaranżowaną kompozycję.
Na koniec typowe dla tej płyty granie w Vigilante Vagrant z w miarę udaną melodią i pewnymi ostrzejszymi akcentami, które jednak rozpływają się w łagodnym rock/metalowym refrenie i luzackim rockowym solo gitarowym.

Album lżejszy i prostszy niż poprzednie, bez głębszych śladów progresywnego zadęcia, o dobrze dobranym brzmieniu z soczystymi gitarami i wyrazistą perkusją. Wiele udanych solówek, bardzo dobrze śpiewa Lord Tim, jednak to wszystko za mało, by się wznieść ponad poziom dobrej płyty z melodic power metalem w zdecydowanie europejskim, by nie powiedzieć w fińskim stylu, tyle że drugiego szeregu.
Można pomarudzić, ale to i tak najlepsza płyta ILIUM od wielu, wielu lat.


ocena: 7,5/10

new 1.03.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości