Intrinsic
#1
Intrinsic - Intrinsic (1987)

[Obrazek: R-1946475-1514799116-5209.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ahead of the Game 05:27
2. Hit the Streets 03:40
3. Compo (instrumental) 02:57
4. RIP ! 02:48
5. Possessor 03:42
6. No Return 05:23
7. Leaving Insane 04:04
8. Wasted Life 04:34

Rok wydania: 1987
Gatunek: speed /power metal
Kraj: USA

skład zespołu:
Garrett Graupner - śpiew
Michael Mellinger - gitara
Ron Crawford - gitara
Joel Stern - bas
Christopher Binns - perkusja


Grupa ta powstała w Morro Bay w Kalifornii w 1984 roku i była jednym z przedstawicieli takiej bardziej surowej, lecz melodyjnej odmiany speed power metalu z bardzo tylko minimalnymi odniesieniami do thrashowej sceny Bay Area. Ich debiut, wydany został przez No Wimp (faktycznie nakładem własnym) w roku 1987.

Zawiera dosyć niejednolity materiał, zdradzający zarówno zainteresowanie takim bardziej rycerskim power metalem, jaki grały zespoły pokroju GRIFFIN czy LIEGE LORD - przede wszystkim w bardzo udanym "Ahead of the Game" jak innymi metalowymi stylami nawet czymś na kształt power glamu z pretensjami na progresywność w stylu HELSTAR jak w "Hit the Streets".
Ogólnie to atak dwóch gitarzystów i dobrego wokalisty z przodu, o czystym głosie, niezłym krzyku w wyższych rejestrach. Trochę kombinuje z tym śpiewem i on i gitarzyści w takich nietypowych solach granych naprzemiennie. Nie są to może gitarzyści najwyższej klasy, ale potrafią, wykorzystując drobne wartości, nadać pęd i energię w jakże prostym numerze "RIP !" w motywie głównym grając niemal transowo. Chcą jednak chyba za dużo na raz powiedzieć w jednej kompozycji i to słychać nie tylko w tym numerze.
Najlepiej wychodzi im gdy to jest taki rasowy power speed i najlepszy na tym "Possessor" jest znakomity, także w tych partiach gdzie wokalista śpiewa tylko w rytm perkusji, a gitary milczą.
Tu sola pełne fantastycznego luzu i słychać, że oni są stworzeni do speed, ale chyba do niczego więcej. Sekcja rytmiczna bardzo solidna i szczególnie basista ma sporo do powiedzenia, niestety produkcja płyty go z lekka wygłuszyła. W "No Return" trochę bezsensowny i nic niewnoszący jest wstęp akustyczny, ale rozkręcają się w końcu i ponownie okazuje się, że gdy stosują pewne łamańce, już nie są tak interesujący. Niepotrzebne są te kombinacje i podjazdy pod wczesny HELSTAR mało udane w "Leaving Insane" czy na końcu w "Wasted Life" pewnie dlatego, że same melodie bez wyrazu i myśli przewodniej.
Na ile ten zespół miał ambicje grać coś więcej niż prosty, ale efektywny i efektowny speed/power, trudno powiedzieć.

Brzmieniowo bez rewelacji, surowe dosyć suche brzmienie, typowe dla grup z USA z tego okresu ze skromnym budżetem produkcyjnym, ale klarowne z dobrym ustawieniem perkusji.
Te pół godziny muzyki to wszystko, co zdołali wydać w ramach LP w latach 80tych.
Niebawem zespół przeszedł serię zmian osobowych i według źródeł historycznych przewinął się tam nawet David Wayne z METAL CHURCH. Potem już z innym wokalistą wydał w roku 1996 zbiór nagrań demo "Closure" (wykazywany tez jako oficjalny LP) i rozwiązał się w 1996.
Po dziesięciu latach reaktywował się w 2007 i obecnie ponoć od jakiegoś czasu przymierza do nagrania nowej płyty.


Ocena: 6,8/10



22.3.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości