Isole
#1
Isole - Forevermore (2005)

[Obrazek: R-3316875-1325480285.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Watcher 07:49
2. Deceiver 07:56
3. Age of Darkness 07:08
4. Forevermore 06:06
5. Premonitions 07:06
6. Beyond the Black 10:14
7. Moonstone 11:52

Rok wydania: 2005
Gatunek: Epic doom metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Daniel Bryntse - śpiew, gitara
Crister Olsson - gitara, śpiew
Henrik Lindenmo - bas
Jonas Lindström - perkusja

ISOLE to jeden z najstarszych zespołów grających w Szwecji doom metal, przez wiele lat występujący pod nazwą FORLORN. W tym czasie przechodził liczne zmiany składu i nie dorobił się żadnej płyty długogrającej. W 2004 roku nazwie zmieniono na obecną, aby uniknąć pomyłek z innymi zespołami o tym samym szyldzie.
W 2005 pojawił się debiut tej formacji wydany przez I Hate Records i od tego czasu ISOLE nagrywa bardzo regularnie.

Ten pierwszy LP wyraża fascynację Szwedów muzyką wczesnego SOLITUDE AETURNUS, w pewnym stopniu także SOLSTICE. Grupa rezygnuje tu z kruszących riffów i ciężaru na rzecz wysublimowanego klimatu i melancholii, ale bez posępności. The Watcher i Deceiver jasno pokazują, że zespół stawia na długie otwarcia, proste, wypełnione powtarzalnymi riffami o przewidywalnych sekwencjach, a części najwolniejsze w obrębie kompozycji są okazją do zaprezentowania bardzo stonowanego, niemal pozbawionego metalowych cech grania, opartego na rockowym, lekko psychodelicznym fundamencie. W stosunku do muzyki wczesnego SOLITUDE AETURNUS uproszczone są też znacznie podziały rytmiczne, perkusja jest oszczędna i całkowicie podporządkowana spokojnie grającym obu gitarzystom. Wokalnie jest tu bliżej do SOLSTICE, bo to śpiew czysty i chłodny, czasem na dwa głosy, natomiast sola gitarowe, lekko cofnięte wysublimowane i dopowiadające ciąg dalszy historii. Bardzo dobrze prezentuje się Age of Darkness oparty na lewantyńskim motywie przewodnim i tu czuć z kolei ducha FORSAKEN. Utwór jest pełen dostojeństwa i może stawić encyklopedyczny przykład wzorowo zagranego epic doom metalu. Tu też pominięta jest delikatna część instrumentalna. W Forevermore postawiono zaś na delikatnie wyrażony smutek i mocniejsze partie gitarowe jedynie akcentują w tej pastelowej, częściowo akustycznej kompozycji. Także Premonitions zrobiony jest bardzo ascetycznie, tu też mamy najwięcej odniesień do SOLITUDE AETURNUS w sposobie wyrażenia nastroju, ale i ponownie są echa riffowania mistrzów z Malty.
Na koniec ISOLE zostawia dwie najdłuższe kompozycje. Bardzo wolny Beyond the Black jest formalnie rozbudowany, wielowątkowy, oparty na długich wybrzmiewaniach gitar, niemal typowych dla funeral doom death, ale oczywiście bez takiego ciężaru. Udaje się przy tym osiągnąć sporą melancholijną transowość, przede wszystkim dzięki umiejętnemu sekwencyjnemu mieszaniu partii bardzo delikatnych, pozbawionych elektrycznych instrumentów i tych mocniejszych, wypełnionych melodią pełną rozpaczy.
Tym razem można odnieść wrażenie obcowania z CANDLEMASS, ale w wersji light.
Zaduma i eteryczność w przekazie emocji dominuje w pięknym otwarciu Moonstone i tym bardziej zaskakujące jest szybkie granie w dalszej części kompozycji. Można nawet powiedzieć bardzo szybkie. Można jednak również w tym przypadku zarzucić pewien brak myśli przewodniej w tym numerze zbudowanym na kilku wątkach i melodiach, które chyba po raz pierwszy na tym LP nie bardzo do siebie przystają. Tu też jest chwyt z czasowym wyłączaniem prądu, tym razem jednak dawkowany oszczędnie. Jest też nawet coś z viking black metalowego grania i klasycznych riffów heavy metalu plus odrobina BLACK SABATH.

Muzyka na tym albumie jest zagrana z wielką dbałością o szczegóły, dopracowana, ale ta melancholia jest podana w sposób zdystansowany i chłodny. Jak na epic doom mało też tego co grali w Age of Darkness.
Brzmienie jest bardzo dobre w tym co chcieli pokazać, mnie brak tu jednak gitarowego ciężaru. Wysublimowany epic doom bez rycerzy i heroicznych czynów.


Ocena: 8/10

14.09.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Isole - Throne of Void (2006)

[Obrazek: R-1700681-1237845944.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Autumn Leaves 06:54
2. Dreams 06:29
3. Demon Green 10:31
4. Throne of Void 06:04
5. Insomnia 06:31
6. Bleak 07:29
7. Life? 03:58

Rok wydania: 2006
Gatunek: Epic doom metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Daniel Bryntse - śpiew, gitara
Crister Olsson - gitara, śpiew
Henrik Lindenmo - bas
Jonas Lindström - perkusja

Drugi album szwedzkich melancholijnych doomowców idących śladami SOLITUDE AETURNUS wydany w lipcu przez I Hate Records to dzieło bardzo dojrzałe.

Styl grupy krystalizował się przez długie lata, jeszcze za czasów gdy grali pod nazwą FORLORN i można powiedzieć, że tym albumem ISOLE wreszcie się jednoznacznie samookreślił. Kopiowanie mistrzów zza Oceanu ustąpiło miejsca swobodnemu inspirowaniu się i to słychać już w rozpoczynającym ten album Autumn Leaves. Może nawet więcej tu szkoły brytyjskiej z kręgu SOLSTICE, bo jest i łagodność wokalu, dosyć gęsta perkusja i ten średniowieczny duch polatujący nad posępnymi riffami o długich wybrzmiewaniach. Co więcej, w Dreams słychać zdecydowanie łagodną wersję CANDLEMASS i ten ładunek mrocznej epiki mnichów Wieków Średnich w graniu w tempie dosyć szybkim sprawdza się. Ważną cechą tego albumu jest inne dobranie brzmienia gitar niż poprzednio. Jest ciężej, jest większa głębia, sola są bardziej wyraziste i wrażenie przestrzenności, mimo ogólnej zwartości kompozycji jest nieodparte.
ISOLE tym razem zaprezentował tylko jeden utwór trwający ponad 10 minut - Demon Green. Rozgrywany spokojnie, bez zrywów i nagłych zmian tempa mix stylu CANDLEMASS i SOLITUDE AETURNUS z prostą i jasno wyrażoną posępną melodią rozwija się nieubłaganie w kierunku bardziej jasnego i słonecznego zakończenia. Sposób budowania tu nastroju jest godny najwyższej pochwały. Podobnie jak i piękna melodia przewodnia. Throne of Void to znakomity przykład jak się stapia wszystko, co najlepsze z gatunku w jednym tyglu. Tu najbardziej charakterystyczny jest lewantyńsko-orientalny motyw podany i podanie całości w rytmice FORSAKEN z wokalem a la SOLITUDE AETURNUS czy może raczej z tym jaki prezentowali wokaliści SOLSTICE. Wspaniałą kontynuacją jest tu Insomnia, jeden z najbardziej intrygująco gitarowo rozegranych utworów ISOLE a zatęchły klimat ciemnych lochów i osamotnienie ruin dawno zniszczonych budowli jest tu wszechobecny. Ogólnie to dużo tu SOLSTICE, bardzo dużo. Bleak doskonale pokazuje jak gra się brytyjski doom epicki po szwedzku i bez uciekania w rejony CANDLEMASS. Zamknięcie albumu w postaci Life? bardzo łagodne, spowolnione w sposób wręcz przerysowany, ale i powodujący dodatkowe łagodne wyhamowanie i wyciszenie.
Dark Ages Epic Doom.

Pozycja klasyczna, zaśpiewana na niebywale wysokim poziomie przez Bryntse, którego w tym momencie można postawić wśród ścisłej czołówki takich wokalistów jak Lowe czy panowie z SOLSTICE. Album mroczny, zadumany, pozbawiony agresji, posępny, ale i z łagodnymi promyczkami światła. Jeśli przy okazji debiutu można mieć zastrzeżenia do brzmienia, to tutaj jest ono dobrane perfekcyjnie i nawet lepsze pod pewnymi względami niż to jakie można było usłyszeć na debiucie SOLSTICE.
Wyborny album z pierwszego rzędu epic doom metalu światowego.


Ocena: 9.5/10

14.09.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Isole - Bliss of Solitude (2008)

[Obrazek: R-3122380-1413542166-1969.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. By Blood 08:19
2. From Clouded Sky 06:15
3. Imprisoned in Sorrow 07:37
4. Bliss of Solitude 08:16
5. Aska 08:17
6. Dying 07:29
7. Shadowstone 11:25

Rok wydania: 2008
Gatunek: epic doom metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Daniel Bryntse - śpiew, gitara
Crister Olsson - gitara, śpiew
Henrik Lindenmo - bas
Jonas Lindström - perkusja

Na poprzednim albumie "Throne of Void" ta szwedzka ekipa wzniosła się na wyżyny kunsztownego grania mrocznego epickiego doom metalu, przesiąkniętego mistyczną, średniowieczną atmosferą. Kompozycje, wykonanie, brzmienie - wszystko znakomite, a dorównać niemal ideałowi jest trudno. Zespół na laurach nie spoczął i w 2007 przygotował kolejny LP "Bliss of Solitude" i zaprezentował go w styczniu roku następnego nakładem Napalm Records.

Mistyka Ciemnych Wieków wraca już w "By Blood", po długim gitarowym otwarciu i gdy wchodzi Bryntse to już wiadomo, że otrzymujemy drugą część tej mrocznej wędrówki, która rozpoczęła się na poprzedniej płycie. Utwór zwalnia w dalszej części i na słuchacza zwala się grad ciężkich riffów, których niszczący efekt łagodzą tylko spokojne wokale rozpisane na dwa głosy i długie gitarowe solo. Piękny początek i piękna kontynuacja w "From Clouded Sky", bogato zaaranżowanym gitarowo o łamanych tempach, ale przy zachowaniu majestatycznego charakteru całości. Jak na poprzednim albumie, tak i tu najbliżej temu wszystkiemu do SOLSTICE, ale z tym dark zabarwieniem, jakie niosła muzyka CANDLEMASS z Marcolinem. Mrok rozprasza spokojna pogodna melancholia w "Imprisoned in Sorrow", gdzie delikatny śpiew miesza się z zagrywkami gitarowymi znanymi z SATURNUS. Ta gitara tu prowadzi narrację, uzupełnia śpiew młodego mnicha, a do tego są i piękne fragmenty akustyczne. Całość to kwintesencja pogodnej rezygnacji i spokojnego pogodzenia się z tym co przyniesie przyszłość. W "Bliss of Solitude" jak zwykle coś z monumentalnego stylu FORSAKEN, tu kruszące walcujące riffy pięknie splecione z zakręconymi cofniętymi solami gitarowymi i eterycznym wokalem. Do tego stosowany już od debiutu zabieg wyłączenia prądu w pewnym momencie, ale na krótko, zapewne po to, aby dać odczuć siłę gitar w tej kompozycji. Aska jest dużo szybszy, nerwowy w pierwszej części i dopiero potem wkracza mrok i chłód celi zakonnika co prawda na krótko, bo ostatecznie znów wraca dwugłosowa łagodność z promyczkami światła. "Dying" jest przepełniony dramatyzmem i riffami zapożyczonymi z doom/death i ta tragiczność w żaden sposób nie jest niwelowana przez kojący wokal Bryntse. W tym utworze dużo śpiewa on tylko przy gitarze akustycznej, co ciekawe na tle najcięższych gitarowych akordów jeszcze bardziej łagodnieje.
Na koniec prawie 12 minut pełnego emocji i katedralnej strzelistości "Shadowstone". Bardzo długie wybrzmiewania, dwugłosowy wokal i powtarzalne motywy solowe gitarzysty przy ascetycznej perkusji. Misternie utkana z delikatności część środkowa wciąga transowością, pozbawioną nachalności przekazu aż w pewnym momencie pojawia się Zło.
W ostatecznym rozrachunku oczywiście Zło przegrywa.

Wygrywa ISOLE. Grupa, zachowując mocne brzmienie z albumu poprzedniego, jeszcze bardziej udoskonalając śpiew obu wokalistów i cyzelując posępność i mroczność przedstawia drugą kapitalną odsłonę swojego Misterium Przy Pochodniach.
Średniowieczy epic doom najwyższej próby jednoznacznie stawiający ISOLE na jednym poziomie z SOLSTICE.


Ocena: 9.5/10

14.09.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Isole - Born From Shadows (2011)

[Obrazek: R-3206669-1320489014.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Lake 07:14
2. Black Hours 07:11
3. Born from Shadows 09:28
4. Come to Me 06:50
5. My Angel 10:32
6. Condemned 08:50
7. When All is Black 05:29

Rok wydania: 2011
Gatunek: epic doom metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Daniel Bryntse - śpiew, gitara
Crister Olsson - śpiew, gitara
Henrik Lindenmo(Henko) -bas, screams
Jonas Lindström - perkusja

Majestatyczny, dostojny, monumentalny, atmosferyczny i mistyczny. ISOLE.
Może na albumie poprzednim niektórych z tych cech było mniej niż można się było spodziewać, ale to grupa w niezaprzeczalny sposób będąca epigonem wczesnego SOLITUDE AETURNUS i tego co stworzyli Brytyjczycy, zwłaszcza z SOLSTICE.W 2010 roku odszedł z grupy Henko i wydawało się, że teraz stanie przed ISOLE problem znalezienia godnego następcy i może się to odbić na ostatecznym kształcie materiału, jaki zespół miał zaprezentować na nowym albumie. Na szczęście Henko wrócił i ISOLE ruszył w kolejną podróż w głębiny melancholii wraz z nim. Płyta została wydana przez Napalm Records w końcu października 2011.

"The Lake" to SOLITUDE AETURNUS dwadzieścia lat temu i tak ekipa Lowe już chyba nigdy nie zagra. Jest tu jednak i ten scream/harsh nadający muzyce ISOLE kolorytu i te koronkowe sola i zagrywki unisono i skomplikowane perkusyjne przejścia. Jest jednak przede wszystkim klimat i to pełne smutku polatywanie ducha ku gwiazdom... Cały ISOLE. Łagodne wokale, delikatne interludia, ale mieszanie tego z seriami zagrywek ostrzejszych i łamiących wolne tempa jak w "Black Hours"a atmosferę średniowiecznego misterium podbudowują dwugłosowe wokale stwarzające wrażenie chórów mnichów. Majstersztyk w postaci "Born from Shadows" to kwintesencja majestatu ISOLE i te niemal dziesięć minut to spektakl niemal doskonały z powolnym budowaniem napięcia, które tak do końca nie zostaje tu rozładowane i element zagadki i niewyjaśnienia tajemnicy pozostaje. Tak w tej jak i innych kompozycjach na tym LP ważną rolę pełnią pełne przestrzeni lekkie interludia, gdzie do głosu dochodzi mocny bas i perkusja. Mrok, posępny mrok tego mistrzami jest ISOLE i tu pobili swoich mistrzów z SOLITUDE AETURNUS, w doskonałym "Come to Me" zbliżając się czasem do CANDLEMASS z Marcolinem.
Na płytach ISOLE zawsze jest taki najważniejszy punkt centralny i tym razem to najdłuższy "My Angel" z pięknie, ale dyskretnie płaczącą gitarą w odpowiednich momentach i niezwykle wystudiowanymi starannymi wokalami wspartymi gdzie trzeba gitarą akustyczną. Dostojna melancholia, pełna dumy, ale i rezygnacji. Być może to najlepszy "punkt centralny" w całej dyskografii tego zespołu. Mocne są ogólnie te gitary, mocne, ale nie przygniatające i w żadnym momencie ISOLE nie zbliża się do estetyki doom/death. Jak w "Condemned" ponurym w tych gitarach i brutalnym wokalem Henko na planach pierwszych gdzie wciąż to jest epic doom, atmosferyczny i epicki bez uciekania się do wojen i rycerskich wyczynów.
Płytę podsumowuje bardzo wolny i pełen rozpaczy "When All is Black" o bogatym planie drugim wypełnionym szeptami i łagodnymi dźwiękami gitary i jest to ścieżka prowadząca dalej w Nieznane Krainy Smutku i Mistycznych Rozważań, droga do kolejnej tajemnicy, którą zapewne poznamy przy okazji następnej płyty.
Pięknie zrealizowany jest ten nowy album ISOLE, ma zarówno moc jak i głębię, a jak starannie potraktowano każdy z instrumentów, to pokazuje chociażby ustawienie perkusji. Wokaliści w doskonałej formie i także o ich ekspozycję zadbano w sposób wyjątkowy.

Jeśli bardzo dobry "Silent Ruins" z 2009 roku był w jakiejś mierze nieco pozbawiony tego specyficznego klimatu, do jakiego ISOLE wcześniej przyzwyczaił, to tym razem nastąpił powrót do tego co zespół prezentował w malowaniu stonowanych emocji muzyką wcześniej. ISOLE nagrał płytę wybitną i jednocześnie bardzo charakterystyczną dla swojego synkretycznego stylu. Czysty ISOLE - rozpoznawalny i fascynujący wycyzelowaniem szczegółów i perfekcją wykonania.
Wybitny album ugruntowujący czołową pozycję tego zespołu na światowej scenie melancholijnego nastawionego na atmosferę doom metalu.W moim odczuciu najlepszy album tego zespołu.


Ocena: 9,7/10

28.10.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Isole - The Calm Hunter (2014)

[Obrazek: R-6375168-1417696336-5094.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Calm Hunter 08:23
2. Dead to Me (The Destroyer Part I) 05:44
3. Into Oblivion 07:15
4. The Eye of Light 07:45
5. Perdition 06:55
6. Alone in Silence 07:03
7. My Regret (The Destroyer Part II) 07:57

Rok wydania: 2014
Gatunek: progresisve melodic doom/modern atmospheric heavy metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Daniel Bryntse - śpiew, gitara
Crister Olsson - śpiew, gitara
Jimmy Mattsson - gitara basowa
Jonas Lindström - perkusja

Jimmy Mattsson z LOCH VOSTOK dołączył do ISOLE w 2010 roku i to był przez kilka lat jedyny news dotyczący zespołu. Jednak nowa płyta kształtowała  się w ich umysłach, wisiała w powietrzu i w końcu w listopadzie 2014 ujrzała ona światło dzienne nakładem Cyclone Empire...

"Born from Shadows" w klimatach SOLITUDE AETURNUS był chyba nie do przeskoczenia i ISOLE poszedł tym razem w nieco innym kierunku, w kierunku mroku i pomysłów na doom metal duszny, posępny i pozbawiony optymizmu. Nagranie atrakcyjnej muzyki po ciemnej stronie doom to spore wyzwanie, zwłaszcza w epoce coraz bardziej melodyjnego death/doom z elementami gothic i coraz śmielszego sięgania po monumentalny patetyczny styl muzycznej wypowiedzi na świecie w obrębie szeroko rozumianego doom nastawionego na klimat.
Szwedzcy Mistrzowie Klimatu pozostają jednak Mistrzami.
Ciężkie gęste gitary w tych tempach z The Calm Hunter to już nie do końca  doom, to już jakieś nieco inne wyrażenie LOCH VOSTOK, może nawet MASTODON, a może i KYPCK. Grają więcej niż doom, grają atmosferycznie, lekko progresywnie i z pewnością z nastawieniem na melodię, choć wielowątkową i niełatwą. Dwie części The Destroyer mocne, lecz zdominowane nie przez mocne riffy, ale właśnie przez te delikatne partie przebijające się przez granitowe pokłady potężnych gitar są bardzo frapujące. Jakże stonowany jest śpiew Daniel Bryntse. To piękne wyrażenie grania nowoczesnego, a zarazem klimatycznego, z tą dawką melancholii, której nie przekraczały zespoły grające suomi gotihc metal.
ISOLE krąży między gatunkami, pozostając posępnym w powolnym Into Oblivion, wydobywa mrok długimi wybrzmiewaniami i dramatyzm narasta tu z sekundy na sekundę, niezależnie że wokal jakby próbuje w łagodny sposób zatrzymać nieuchronnie nadciągającą katastrofę. Perfekcyjnie jest to zrobione i to jest najlepszy utwór na tym albumie.
Z drugiej strony, czy ustępuje mu bardziej klasyczny dla ISOLE The Eye of Light, zagrany w kilku tempach odpowiadających SOLITUDE AETURNUS oraz melodic funeral death/doom ? Tyle tu obrazów malowanych przez pajęczynę utkaną z akustycznej gitary i bezlitośnie rozrywanych przez kruszące masywne riffy z klawiszami w dalekim planie.
Niewątpliwe jest przewartościowanie, przezbrojenie ISOLE także  w Perdition, choćby z powodu ascetyzmu wyrazu, jaki był do tej pory w ich muzyce niespotykany. A przy tym jak ubarwiają to te bardziej nasycone muzyczne pasaże... Trochę więcej growla, którego tu na tym albumie jest wyjątkowo mało. Wyrazem większej brutalności jest tu Alone in Silence, oczywiście tylko w sferze gitar, bo wokal wraca do tego podejścia ISOLE do doom epic w stylu chociażby CANDLEMASS.

W sumie jest to album muzycznie niejednorodny i nieco skomplikowany, choć nie można go nazwać eksperymentalnym.
Mocne brzmienie plasuje go w kategorii melodic doom/death, ale śpiew pozostaje w tradycyjnym epic doom metalu. Jest jednak i spory pierwiastek modern w tym wszystkim, oczywiście w obrębie metalu klimatu.
Nie jest to "pure ISOLE" jaki by chciał usłyszeć fan Born from Shadows, ale na pewno coś w tej muzyce jest.
Na pewno jest...

ocena: 8,5/10

new 2.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Isole - Dystopia (2019)

[Obrazek: R-13903866-1568295520-6297.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Beyond the Horizon 07:13
2. Written in the Sand 06:08
3. The Beholder 06:06
4. You Went Away 06:48
5. Forged by Fear 06:46
6. Galenskapens land 08:01
7. Nothingness 07:27

Rok wydania: 2019
Gatunek: epic doom metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Daniel Bryntse - śpiew, gitara
Crister Olsson - śpiew, gitara
Jimmy Mattsson - gitara basowa
Victor Parri - perkusja

Po pięcioletniej przerwie można się było po ISOLE spodziewać wszystkiego, tym bardziej że album poprzedni pokazywał znaczne oddalenie się od stylistyki epickiego doom, jaki był przez długie lata wizytówką zespołu. Nowa płyta, wydana w sierpniu przez Hammerheart Records opatrzona została okładką, która także zapowiadała muzykę, być może bardziej nowoczesną lub gatunkowo złożoną.

Tymczasem ISOLE sprawia przyjemną niespodziankę, wracając do klasycznego, epickiego doom metalu z pierwszych płyt, do muzyki melancholijnej i klimatycznej w tradycyjnym dla gatunku stylu, z riffami encyklopedycznymi w doom i znakomitym łagodnym i refleksyjnym wokalem Bryntse.
Ten album jest brzmieniowo mocny, ciężki i stalowo-ołowiany, a przy tym czuć pewnego rodzaju ponurą aurę potężnych gitar, przy czym te długie głębokie wybrzmiewania ich w planie drugim są znakomite. To zasługa wycyzelowanej w najdrobniejszych szczegółach produkcji oraz masteringu Mika Jussila w Finnvox w Helsinkach i jak słychać tu, Mika potrafi zrobić wyśmienite brzmienie nie tylko dla grup melodic power.
Umieszczenie na początku Beyond the Horizon było dobrym pomysłem, bo ta kompozycja w formie muzycznej treści przypomina najlepsze kompozycje ISOLE z dawnych lat, czuć tu i ducha SOLSTICE i wczesnego SOLITUDE AETURNUS. Świetny utwór i teraz tak dobrze już takich rzeczy praktycznie nikt nie gra.  Z kolei nawiązaniem do CANDLEMASS jest Written in the Sand. W tej kompozycji słychać w jak doskonałej dyspozycji głosowej jest Daniel Bryntse. Perfekcyjne wysokie partie! W The Beholder na szczególną uwagę zasługuje ciekawe połączenie eleganckiej melodii epic doom z pewnymi elementami riffowymi typowymi dla melodic doom/death i jest to utwór pod względem aranżacji bardzo wysmakowany, gdzie słychać również echa orientalnego grania "ancient". Jest tu także znakomite solo gitarowe i zresztą ogólnie te sola są na płycie bardzo interesujące. Mrok, melancholia, aura tajemniczości. To cechy kolejnych kompozycji, przy czym jak zwykle gdzieś przez ten mrok przebijają się promienie łagodnego światła. Och, dzwony w You Went Away!
I ta przepiękna melodia z płaczącą w tle gitarą. Absolutna klasyka doomowych ornamentacji! Pojawia się także głęboki mrok  generowany growlem i walka sił Ciemności i Światła pokazana w ekscytujący sposób. W Forged by Fear znowu miesza się gotycki duszny doom epic CANDLEMASS  z doom/death i nawet funeralnymi wybrzmiewaniami - znakomicie zrobione połączenie! Dewastujące growle naprzemiennie z czystymi wokalami i harmonia między nimi została zrealizowana przez zespół w mistrzowski sposób. Galenskapens land ma tekst w języku szwedzkim, bas gra tu ogromną rolę i słychać również pewne progresywne zacięcie w poprowadzeniu całości, co odzwierciedla nieco inna, niż w pozostałych kompozycjach aranżacja części instrumentalnej i potoczyste, szybkie gitary w części drugiej.
Bardzo refleksyjne i pełne łagodnych emocji, głównie delikatnie zarysowanego smutku w oprawie ciężkich riffów jest zakończenie tego albumu. Pięknie się to wszystko zamyka  w Nothingness...

Mogło być na tym LP muzycznie wszystko, a jest piękny perfekcyjnie wykonany klimatyczny epic doom w mocarnej oprawie riffowej. Ekstraklasa gatunku, który ma się raz lepiej, raz gorzej, ale gdy biorą się za niego takie znakomite zespoły jak ISOLE, to zawsze zachwyca.

ocena: 9,4/10

new 29.08.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Isole - Anesidora (2023)

[Obrazek: 1095696.jpg?1045]

tracklista:
1.The Songs of the Whales 06:02
2.Forgive Me 05:37
3.Monotonic Scream 06:52
4.Twisted Games 06:04
5.In Abundance 07:56
6.Open Your Mind 06:40
7.Vanity 06:59

Rok wydania: 2023
Gatunek: doom metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Daniel Bryntse - śpiew, gitara
Crister Olsson - śpiew, gitara
Jimmy Mattsson - gitara basowa
Victor Parri - perkusja

Na 10 marca 2023 roku planowana jest premiera następcy "Dystopia", albumu zatytułowanego "Anesidora". Płyta zostanie wydana nakładem słynnej holenderskiej wytwórni Hammerheart Records.

Przy okazji takich albumów jak ten, zawsze pojawia się wątpliwość co do ram gatunkowych. To nie jest epic doom, a i różnica w klimacie w stosunku do płyty poprzedniej jest także znaczna. Gdy przypomnimy sobie te najłagodniejsze i najdelikatniejsze fragmenty i motywy z albumu poprzedniego, to z takich właśnie utkany jest zasadniczo "Anesidora". Te skromne growle i niby nawiązania do doom/death są tu tylko chwytem aranżacyjnym bez większego znaczenia (poza In Abundance, rzecz jasna) i generalnie nowa płyta jest muzyczną antytezą "Silent Ruins". W muzyce melodic doom, spoza sfery Hellhound, delikatny wokal jest nad wyraz ważny, a tutaj Daniel Bryntse śpiewa cały czas tak łagodnie jak nigdy dotąd, może nawet aż nazbyt pastelowo i delikatnie. Pewne wątki stają się w miejsce epickich eteryczne i oniryczne i pewnie najbardziej to słychać już w The Songs of the Whales, który zagrany mocniej i ciężej byłby bardzo udanym epickim doom killerem...
Wydaje się, że zamysł ISOLE jest na "Anesidora" inny, że chcą poprowadzić słuchacza przez swoisty pastelowy i rozwijający się z lekko zwolnionym tempie sen, gdzie najważniejsze są niuanse, które nie zawsze można wyłowić od razu. Taki jest chociażby najdłuższy i kilku wątkowy In Abundance. Przy okazji większości utworów (a najbardziej w przypadku Twisted Games) można sobie zadać pytanie, czy czasem ISOLE gdzieś nie kieruje się w stronę tego, co od jakiegoś czasu nazywa się post metalem, a co grają często zespoły, które odwróciły się od grania ciężkiego i zazwyczaj brutalnego na rzecz klimatu spoza podstawowych stylów gatunkowych. Z drugiej strony jednak nikt tak naprawdę nie dał do tej pory jasnej definicji post metalu. Może to jest Forgive Me, choć ktoś inny powie, że powraca SOLITURE AETURNUS z pierwszych płyt w doskonałym rozwinięciu. Jeśli powraca, to fragmentarycznie także Monotonic Scream.
 To album muzyki wysmakowanej, może nawet i elitarnej w pewnego rodzaju monolitycznym budowaniu określonego klimatu i znowu ktoś powie, że jest tu rys progresywny. Jest i gothic/ doom wypełniający treścią z lekka niepokojącą Open Your Mind. Podsumowaniem powinien być  i jest tu Vanity ogniskujący wszystkie najważniejsze muzyczne założenia tego LP, ale bez wstrząsającego w jakiś sposób słuchaczem zwieńczenia.

Brzmienie jest interesujące, bo gitarowo wymodelowany został sound nie będący ciężkim, a tylko taki pozorujący go poprzez stosowne rozmycie gitar w nieco modern, czy jak kto woli post metalowym stylu. Jest tu bardzo dużo wszelkiego rodzaju smaczków, tyle że żaden raczej niczym nie zaskakuje i mamy bardzo dobry, aczkolwiek przewidywalny atmosferyczny metal na doomowym fundamencie z bardzo dobrymi ogólnie melodiami, ale ani jedną taką, która zapadała by od razu w pamięć jak najsłynniejsze ich utwory z przeszłości.
Płyta spokojna, nawet odprężająca i fani epickiej strony ISOLE zbyt wiele dla siebie tu nie znajdą.


ocena: 8/10

new 22.02.2023

Przedpremierowa recenzja dzięki uprzejmości wytwórni Hammerheart Records.
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości