Love.Might.Kill
#1
Love.Might.Kill - Brace for Impact (2011)

[Obrazek: R-4963828-1458228113-7979.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Tomorrow Never Comes 06:02
2. Calm Before the Storm 04:28
3. Pretty Little Mess 04:19
4. Caught in a Dream 03:53
5. Satan’s Den 04:10
6. Through the Dawn 00:55
7. Brace for Impact 04:28
8. We Are the Weak 05:48
9. Down to Nowhere 03:24
10. Pray to Your God 04:14
11. Reach Out (Bonus) 04:17
12. The Answer 02:02
13. Will Love Remain 04:49

Rok wydania: 2011
Gatunek: Melodic Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Jan Manenti - śpiew
Stefan Ellerhorst - gitara
Christian Stöver - gitara
Jogi Sweers - bas
Michael Ehre - perkusja

Pomysł na stworzenie tego zespołu należy do Michaela Ehre i Christiana Stövera. Niemieccy instrumentaliści i wokalista z Włoch Jan Manetti a Ehre z tego składu jest z pewnością najbardziej znany z rozwiązanego METALIUM, a ostatnio z FIREWIND. Jego pomysłów jest także najwięcej i to takich, które można odnieść właśnie do METALIUM, choć w bardziej zabarwionej melodic metalem czy hard rockiem formie. Album został wydany przez Massacre Records w czerwcu.

Mieszanka ostrych gitar w stylu starszego METALIUM i bardzo melodyjne chwytliwe refreny trzeba przyznać zaskakują pozytywnie i jeśli otwierający ten LP "Tomorrow Never Comes" to w zasadzie tylko fajny przyjemny refren, to już "Calm Before the Storm" to prawdziwa melodic heavy/ower metalowa petarda.
Znakomicie grają gitarzyści, którzy przed laty występowali w mało znanym heavy metalowym CROSSROADS. Co więcej Jan Manenti to piękny rockowy głos i radzi sobie we wszystkim, co zespół tu gra, od łagodniejszych hard rockowych do ostrych heavy power rozwiązań. Swoboda, z jaką śpiewa i wyczucie melodii godne uznania. Dziwne, że wcześniej nie został odkryty dla jakiegoś metalowego zespołu. Podciąga poziom cały czas, nawet wtedy, gdy sam motyw muzyczny wydaje się mało oryginalny jak w "Pretty Little Mess", ale to właśnie na wokaliście spoczywa obowiązek zrobienia z takich kompozycji numeru atrakcyjnego. Jemu się udaje i w refrenach, nie tylko w tym numerze jest kapitalny. Jest też elastyczny i w "Caught in a Dream" bardzo zbliża się do Tony Martina, zresztą zespół zapowiadał inspiracje muzyką heavy metal w melodyjnej odmianie z lat 80 tych i częściowo słowa dotrzymał. Częściowo, bo ze swobodą rozgrywają także nieco nowocześniejsze pomysły, jak łączenie heavy power z hard rockiem w "Brace for Impact" i momentami ich granie wymyka się prostym klasyfikacjom. Także wtedy, gdy z potężnych dynamicznych gitarowych ataków w stylu PRIMAL FEAR nagle wypływają melodie w najlepszej brytyjskiej tradycji jak w fantastycznym "Down to Nowhere". Zdumiewa to jak można połączyć ducha Drugiej Fali NWOBHM z nowoczesnym podejściem w wykonaniu w "Pray to Your God" i to jest jest także hit na tym albumie.
Cóż, może bez instrumentalnej miniatury "The Answer" mogłoby się obejść jako wstępu do "Will Love Remain", sam utwór jest jednak bardzo dobry jako kolejny mix brytyjskiego melodic heavy metalu i niemieckiej power metalowej stanowczości wykonania.

To wszystko jest poparte znakomitym wykonaniem instrumentalnym tak sekcji rytmicznej jak i w solach gitarowych, a przede wszystkim niesamowitą pewnością siebie i słyszalną niezachwianą wiarą w to, co grają. No i te chórki... po prostu perfekcja.
Fantastyczne jest tu brzmienie, najbliższe temu, jakie cechowało najlepsze płyty METALIUM do tego niezmiernie klarowne przy całym zmasowanym ataku, jaki tu często jest przeprowadzany.
Początkowe zapowiedzi dotyczące tego, co ma się znaleźć na tej płycie, nie skłaniały do optymizmu. Porywanie się na dorównanie mistrzom hard rock/heavy metalu z UK z ubiegłego wieku zazwyczaj źle się kończy... Tu zespół wymyślił nową formułę przekazu wykorzystując turbodoładowanie w melodic heavy metalu i wyszedł obronną ręką, oferując i heavy/power metalową moc i doskonałe melodie.
Rasowa płyta dla fanów rasowego i energicznego nastawionego na melodie grania.


Ocena: 8,7/10

18.06.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Love.Might.Kill - 2 Big 2 Fail (2012)

[Obrazek: R-4963848-1458230063-8642.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Save My Soul 00:42
2. XTC 04:39
3. Burn the Night 04:20
4. The One 05:07
5. Restless Heart 04:58
6. Home 05:45
7. The Great Escape 04:32
8. Too Big to Fail 05:35
9. We Fall 04:27
10. Big Screen Pleasure (And Pain) 05:22
11. Alone 05:11
12. The Perfect Mistake 04:35

Rok wydania: 2012
Gatunek: Melodic Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Jan Manenti - śpiew
Stefan Ellerhorst - gitara
Christian Stöver - gitara
Jogi Sweers - bas
Michael Ehre - perkusja
Sascha Onnen - instrumenty klawiszowe

Już w roku następnym po debiucie ekipa Michaela Ehre prezentuje w październiku drugi album "2 Big 2 Fail" ponownie nakładem Massacre Records.

Melodyjny nowoczesny heavy/power... Owszem, ale tym razem znacznie mniej nowoczesny i znacznie mniej tu power. Są także klawisze, raz lepsze, raz nieco gorsze, czasem nowoczesne, czasem lekko "lordowskie", ale wydaje mi się, że mogłoby się bez nich obyć.
Takie kawałki jak XTC trącą wyraźnie nieco mocniej chwilami zagranym AOR, i to takim sympatycznym dla słuchaczy radia po obu stronach oceanu, a może i w Japonii. Nawet z takim skromnym mrokiem jak w Restless Heart... Mimo wszystko podobać może się Home. Mimo wszystko, bo to numer jakby wyjęty z solowych płyt Jorna Lande, gdy ten chce zrobić romantyczny, ale mocny numer melodic heavy metalowy. Dlatego to mimo wszystko jest ostatecznie tutaj znakomite. A ile jest Lande w The Great Escape! I bardzo dobrze i nawet te klawisze wpasowane są znakomicie. Lande to także Big Screen Pleasure (And Pain), tyle że ten bardziej progresywny, a chyba LMK grać progressive heavy nie powinien. Gdy w tym stylu pokazują Alone z łatwiejszą melodią i klawiszami a la lata 80te, jest natomiast bardzo dobrze. Bardzo dynamicznie zaczyna się Burn the Night, jest ogólnie w "stylu" zespołu, jednak refren skręca w bardzo tuzinkowe w opcji melodii obszary. Dobrze, że LMK wybrnęli z tego udaną częścią instrumentalną i ostatecznie dostajemy pierwszego killera na płycie. The One jest kapitalny. Jest tu "kashmirowy" motyw na początku i rozwinięcie w stylu BLACK SABBATH Martin Era, przy jednoczesnym zachowaniu zasadniczej tożsamości zespołu.
Słabszym punktem jest zrobiona pod lata 80 te ballada Too Big to Fail. Identycznych w melodiach było już zbyt dużo. Średnio wyszedł też nadmiernie udramatyzowany The Perfect Mistake.
We Fall przypomina z kolei pewne nagrania METALIUM w połączeniu z elegancją szwajcarskich mistrzów melodic heavy i tu gitarzyści grają wybornie do potężnego nośnego śpiewu Manenti. Fantastyczny feeling.

Manenti śpiewa wybornie. Zdecydowanie to głos stworzony do mocnego śpiewania heavy/power i hard rocka jednocześnie. Co za pewność w tym co robi, co za pasja i ekspresja przekazu! Nie waha się ani chwili wchodzić w buty najlepszych, zwłaszcza brytyjskich wokalistów. I chyba coś podpatrzył od Doogie White, który gościnnie wystąpił w chórkach na poprzednim LP. Po raz drugi należy też pochwalić chórki. Soczyste, sensowne, podkreślające najlepsze fragmenty melodii i wspierające. Sekcja rytmiczna niszcząca, ale w końcu to Ehre ją napędza. Gitarzyści grają jednak zdecydowanie bardziej tradycyjnie heavy i nie ma już tych nowoczesnych przepychanek między nimi jak na debiucie.

Piękne brzmienie całości, o co zadbał Ehre jako producent. Pod tym względem można przyrównać to do MASTERPLAN lub solowych albumów Jorna Lande.
Tak więc inna muzyka niż na debiucie, skierowana może też do nieco innego słuchacza, takiego dla którego pewne rzeczy rozpoczęły się od Coverdale'a. Jest to zarazem ostatni album tego zespołu. Grupa została rozwiązana przez Ehre w roku 2015.
Jednak już w roku 2016 wszyscy spotkali się ponownie w nowym power metalowym zespole THE UNITY.


ocena: 8/10

new 8.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości