Blind Guardian
#1
Blind Guardian - Battalions of Fear (1988)

[Obrazek: R-1841436-1469002063-3896.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Majesty 07:31
2. Guardian of the Blind 05:12
3. Trial by the Archon 01:45
4. Wizard's Crown 03:50
5. Run for the Night 03:36
6. The Martyr 06:18
7. Battalions of Fear 06:09
8. By the Gates of Moria 02:53
9. Gandalf's Rebirth 02:10

Rok wydania: 1988
Gatunek: speed/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Hansi Kürsch - śpiew, gitara basowa
André Olbrich - gitara
Marcus Siepen- gitara
Thomas Stauch - perkusja

Był sobie taki niemiecki zespół LUCIFER'S HERITAGE z Krefeld, który powstał w roku, gdy GRAVE DIGGER zaprezentował już swój pierwszy album i w sumie niczego pod tym szyldem nie zdziaławszy poza nagraniem dwóch demo w tym  "Battalions Of Fear" w roku 1986 zmienił nazwę na BLIND GUARDIAN. Tak, oczywiście "ten" BLIND GUARDIAN. W roku 1988 wytwórnia No Remorse Records wydała pod tytułem... "Battalions Of Fear" pierwszy album BLIND GUARDIAN, w sumie jako jeden z wielu LP, z metalem niemieckim w kryzysowym dla tradycyjnego grania okresie, gdy Niemcy były chyba jedynym krajem, gdzie jakoś to się jeszcze trzymało i popyt na takie był.

Debiut BLIND GUARDIAN zawiera kilka nagrań przygotowanych jeszcze jako LUCIFER'S HERITAGE, uzupełnionych o nowe.
Generalnie jest to typowy dla ówczesnego okresu dosyć prymitywny niemiecki speed metal, może nieco bardziej rozbudowany pod względem części instrumentalnych niż podobna muzyka hordy teutońskich speed metalowców, ale to wszystko niczym szczególnym się nie wyróżnia. Przypisywanie kompozycjom z tego albumu jakichś cech wybitnego niemieckiego metalu jest raczej kurtuazyjnym ukłonem w kierunku późniejszych dokonań zespołu, niż realną oceną tego, co tu grają. A grają szybko, w ramach ataku dwóch gitar, w sumie dosyć monotonnie w dłuższych The Martyr, Majesty i Guardian of the Blind, raczej prymitywnie rycersko w Battalions of Fear, który naśladuje styk amerykański oraz mało odkrywczo, także pod względem melodii w numerach krótszych jak Wizard's Crown czy Run for the Night. Hansi Kürsch śpiewa tak sobie, jak wielu w Niemczech dosyć wysokim głosem, chórki są dosyć amatorskie, sola gitarowe nie budzą zachwytu i tak naprawdę zwraca uwagę tu tylko wyborna gra perkusisty Thomasa Staucha. jakieś dalekie echa HELLOWEEN tu surowej formie słychać, jakieś dalekie echa przymierzania się do fantasy epic power metalu, ale to wszystko jest bardzo kanciaste, toporne.

Płyta została wydana i na winylu i na CD, ale brzmienie jest kiepskie, płaskie i suche, a Kürsch wtopiony w speed metalowe, jednoplanowe gitary Olbricha i Siepena. W roku 1988 w Niemczech realizowano już płyty z podobną muzyką znacznie lepiej.
Ogólnie album jakich wiele w tym czasie i z pewnością daleka droga do muzyki, jaką BLIND GUARDIAN zaprezentował już w niedługim czasie.


ocena: 7/10

29.09.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Blind Guardian - Follow the Blind (1989)

[Obrazek: R-1577260-1229931273.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Inquisition 00:41
2. Banish from Sanctuary 05:28
3. Damned for All Time 05:00
4. Follow the Blind 07:13
5. Hall of the King 04:17
6.Fast to Madness 05:59
7. Beyond the Ice 03:31
8. Valhalla 04:57
8. Don't Break the Circle (Demon cover) 04:20
9. Barbara Ann (The Regents cover) 01:43

Rok wydania: 1989
Gatunek: speed/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Hansi Kürsch - śpiew, gitara basowa
André Olbrich - gitara
Marcus Siepen- gitara
Thomas Stauch - perkusja
oraz:
Mathias Wiesner - instrumenty klawiszowe


Drugi album BLIND GUARDIAN wydała ponownie No Remorse Records i płyta ta zawiera podobną muzykę jak debiut.
Ekipa z Krefeld kilka rzeczy jednak zmieniła i poprawiła. Przede wszystkim grają sprawniej jako zespół speed metalowy, Hansi Kürsch śpiewa lepiej, agresywniej i dołożono bardziej melodyjne rozpoznawalne refreny. Ponadto pojawiły się raczej skromne klawisze w wykonaniu Mathiasa Wiesnera, który został wieloletnim sesyjnym muzykiem grupy, kontynuując współpracę do roku 2002.

Ten niezbyt długi album, o klasycznej długości winylowej, został dopakowany nieco chaotycznie nieciekawym instrumentalnym Beyond the Ice, aż dwoma coverami, w tym taką sobie, surową speedową wersją słynnego Don't Break the Circle brytyjskiego DEMON oraz rozpoczęty Inquisition, w stylu chorałów gregoriańskich, obiecującym raczej inny rodzaj metalowej muzyki w kolejnych utworach.
Do lepszych kompozycji zalicza się tutaj zdecydowanie zagrany i melodyjnie agresywny Banish from Sanctuary.
Pojawia się także dosyć toporna epika metalowa w rozbudowanym, tytułowym Follow the Blind, z marnymi riffami głównymi, ale z interesującą gitarą akustyczną i klimatem w pewnych instrumentalnych partiach, co było zwiastunem, że w ten sposób BLIND GUARDIAN potrafi bardziej zainteresować i co będzie ich ważnym atutem w przyszłości. Dużo jest jednak prawie tego samego, co można usłyszeć na debiucie - surowego raczej topornego niemieckiego speed metalu w Damned for All Time, Hall of the King czy też w Fast to Madness. Na tej płycie gościnnie pojawił się Kai Hansen, który zagrał tu na gitarze w Hall of the King i Valhalla i zaśpiewał jako drugi głos w Valhalla. Mógł tego nie robić, bo ten wokal jest tu kompromitujący. Zresztą i Hansi Kürsch się tu specjalnie nie popisał i tylko sam refren z tej kompozycji jest dobry w kategorii epickiego melodyjnego speed/power metalu.

Produkcja jest lepsza niż w przypadku "Battalions Of Fear", ale tylko nieznacznie. Suche gitary, słabe plany dalsze i tylko gitara akustyczna brzmi faktycznie bardzo dobrze. Kalle Trapp, który ten album realizował jest producentem kontrowersyjnym, taką suchą produkcją zepsuł kilka innych płyt, w tym jedną SAXON, ale z drugiej strony w przypadku thrashu zrobił w opcji soundu sporo interesujących rzeczy w KREATOR, DESTRUCTION czy SODOM.
Ogólnie, nic szczególnego. Melodyjny speed metal z elementami power jakich wiele i znakomitą perkusją Staucha.
Coś zaczęło się rodzić, coś zaczęło kiełkować, ale to wciąż tylko zwykły niemiecki speed metal.


ocena: 7/10

9.07.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Blind Guardian - Tales From The Twilight World (1990)

[Obrazek: R-1071561-1239780145.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Traveler in Time 06:02
2. Welcome to Dying 04:50
3. Weird Dreams 01:22
4. Lord of the Rings 03:18
5. Goodbye My Friend 05:36
6. Lost in the Twilight Hall 06:02
7. Tommyknockers 05:13
8. Altair 4 02:27
9. The Last Candle 06:02

Rok wydania: 1990
Gatunek: speed/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Hansi Kürsch - śpiew, gitara basowa
André Olbrich - gitara
Marcus Siepen- gitara
Thomas Stauch - perkusja


Popularność BLIND GUARDIAN szybko rośnie i w październiku 1990 roku No Remorse wydaje trzeci album tego zespołu.
Ekipa z Krefeld trafia na dobry czas, gdy melodyjny power/speed w heroicznej odmianie jest w ogólnym odwrocie i konkurencji nie ma prawie żadnej, a zwolennicy takiego grania czekają na każdą tego rodzaju płytę.

BLIND GUARDIAN nie oferuje wiele ponad to, co można usłyszeć na płycie poprzedniej i zarówno Traveler in Time jak Welcome to Dying to po prostu szybkie power metalowe kompozycje o przeciętnym ładunku średnio surowo podanej epiki, zwracają jednak uwagę udane partie instrumentalne okraszone wysokiej klasy solówkami i pojedynkami Olbricha i Siepena oraz talent Stauncha do napędzania tempa dla obu tych gitarzystów. Jednak już Lord of the Rings jako song barda, czy też minstrela jest bezbarwny i po prostu słaby i tu kunszt gitar akustycznych zdaje się na nic w obliczu mielizn samej melodii. Do tego i Kürsch zaśpiewał to jakoś bez wiary. Goodbye My Friend jest dosyć ostry i surowy i takiego grania można by raczej oczekiwać od rodzącej się niemieckiej specyficznej sceny speed z takimi grupami jak REACTOR czy NOT FRAGILE na czele. Realnie topornie, nawet w opcji gry perkusisty. Podobne wrażenie sprawia Tommyknockers i chyba lepiej posłuchać PARADOX z tego okresu.
Do nagrania tego albumu zaproszono sporo gości do wokali w chórkach i jest tu także i Piet Sielck i Rolf Kohler, ale jest także Kai Hansen w duetach Lost in the Twilight Hall, szybkiej melodyjnej kompozycji, takiej bardziej wyrazistej na tej płycie, gdzie dawka heroizmu jest stosowna do sporej długości i jest tu kilka zgrabnie wplecionych bardziej mrocznych partii. Hansen parę razy wspomógł też duet gitarowy BLIND GUARDIAN i zagrał bardzo dobrze, choć obaj stali członkowie zespołu błyszczą tu zdecydowanie bardziej. Krótki Altair 4 to zupełne nieporozumienie, bo zanim się w tej mieszaninie sped, power, thrashu i progressive coś wyklaruje, to utwór się kończy. Po prostu porażka.
A na koniec drapieżnie i ostro w The Last Candle i łagodniej w refrenie nawiązującym do bardziej "leśnego" stylu z płyty poprzedniej, w sumie jednak nie jest to w żadnym wypadku numer, który polepszyłby ogólne wrażenie, jakie ten album sprawia.

Brzmienie jest bardzo przeciętne. Suche gitary, sucha perkusja, bas słabo słyszalny. Album był po jakimś czasie zremasterowany, po raz pierwszy w Japonii w połowie lat 90tych. Taki poniekąd zmarnowany potencjał gitarzystów w kompozycjach mało nośnych i mało zapadających w pamięć.
Ciasne i zamknięte na coś więcej niż power metalowy oldchoolowy mainstream grono hard fanów BLIND GUARDIAN nadal uważa ten album za dzieło wybitne. Jeśli wyjątkowa przeciętność może być wybitna, to się z tym naturalnie zgadzam.


ocena: 5,7/10

new 9.07.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Blind Guardian - Somewhere Far Beyond (1992)

[Obrazek: R-2261329-1421972800-5548.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Time What Is Time 05:46
2. Journey Through the Dark 04:48
3. Black Chamber 00:58
4. Theatre of Pain 04:17
5. The Quest for Tanelorn 05:57
6. Ashes to Ashes 06:00
7. The Bard's Song - In the Forest 03:10
8. The Bard's Song - The Hobbit 03:54
9. The Piper's Calling 00:59
10.Somewhere Far Beyond 07:30

Rok wydania: 1992
Gatunek: speed/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Hansi Kürsch - śpiew, gitara basowa
André Olbrich - gitara
Marcus Siepen - gitara
Thomas Stauch - perkusja


Głęboki kryzys melodyjnego power metalu w heroicznej fantasy odmianie i generalne odwrócenie się zespołów od takiego grania nie dotyczył BLIND GUARDIAN. W roku 1992 Virgin Records zaprezentował ich album "Somewhere Far Beyond", w wersji CD z trzema bonusami w tym coverami QUEEN i SATAN.

To, co stworzył tu sam BLIND GUARDIAN to najbardziej dojrzały i przemyślany do tego momentu zestaw kompozycji, gdzie speed power łączy się z elementami rycerskiego folk bardów, produkcja jest wysokiej klasy, a samo wykonanie momentami wyśmienite.
Jeśli spojrzeć na to mając na uwadze to, co w takim graniu powstało przez następne 30 lat, to ta muzyka po prostu z wdziękiem się zestarzała, jednak bez wątpienia to ona właśnie stanowiła inspirację dla ogromnej rzeszy grup z całej Europy i nie tylko do tworzenia jakże już za kilka lat popularnego podgatunku fantasy flower power np we Włoszech, ale i heroicznego rycerskiego power w Szwecji. Ciekawe, że bezpośredni wpływ na scenę niemiecką w latach 90tych był mniejszy, niż można było oczekiwać i tam czerpano ze wzorców BLIND GUARDIAN ostrożnie. Zmieniło się to dopiero w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku.
Nie można odmówić atrakcyjności takim kompozycjom o historycznym znaczeniu jak szybkie i bogato zaaranżowane Time What Is Time, czy Ashes to Ashes, choć w tym przypadku znaczenie historyczne należy rozumieć jako rzadką umiejętność utrzymywania uwagi słuchacza mimo stosunkowo mało atrakcyjnego pomysłu na melodię główną. To zasługa gitarzystów, podobnie jak w finałowym Somewhere Far Beyond.  No, ale przecież są tu też dudy Petera Rübsama... Z całą pewnością także ostrzejszy speedowy Journey Through the Dark to przykład na to, że ten heavy/speed/power niemiecki może wykraczać poza często prymitywne schematy, na pewno też jest to protoplasta stylów później reprezentowanych przez IRON SAVIOR czy GAMMA RAY.
BLIND GUARDIAN próbuje także czegoś  na kształt niemieckiej wizji progresywnego rozgrywania stylu SAVATAGE w Black Chamber i ten eksperyment nie jest udany. Za to na pewno perełką niemieckiego power metalu jest Theatre of Pain pełen dramatyzmu i brawurowo wykonany tak wokalnie przez Hansi Kürscha, jak i instrumentalnie przez cały zespół. Bez wątpienia jedne z najlepszych fanfar w historii metalu europejskiego. The Quest for Tanelorn należy  z całą pewnością do poprzedniej epoki roku 1990, ale postęp w tworzeniu klimatu i snucia opowieści jest wyraźny. A gościnnie zagrał tu jako gitarzysta solowy Kai Hansen i to rzecz jasna słychać.
 
Na tej płycie są dwa niesamowite numery i chodzi oczywiście o The Bard's Song. The Bard's Song - In the Forest do dziś pozostaje w ścisłej czołówce pieśni bardów i urzeka nadal melodią, brzmieniem akustycznych gitar i klimatem. Ciężko się do tego zbliżyć dzisiaj, naprawdę ciężko. I chyba najpiękniejszy song barda w mocniejszej elektrycznej wersji, czyli The Bard's Song - The Hobbit. Moc Absolutna!

Nad tym, czy Hansi Kürsch to realnie bardzo dobry wokalista, gdy jest drapieżny, można dyskutować. Na pewno nie można natomiast pominąć kunsztu perkusyjnego Thomasa Staucha, finezji gitarzystów w partiach solowych i wybornych chórków, gdzie można usłyszeć między innymi także Rolfa Köhlera (BLUE SYSTEM, MODERN TALKING). Rola Pieta Sielcka także jest istotna, jako gitarzysty może mniej niż jako jednego z inżynierów dźwięku. W opcji soundu na pewno najlepsze są gitary akustyczne, bo same gitary raczej takie, jakie prezentowały niemieckie speed/thrashowe w tym czasie i niewiele ponadto.
Do geniuszu przypisywanego temu LP chyba zbyt często jest daleko, ale na pewno to pozycja niezmiernie ważna, której wpływ na kształtowanie melodyjnego power metalu wykracza daleko poza niemieckie granice.


ocena: 8/10

new 8.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Blind Guardian - Imagination From the Other Side (1995)

[Obrazek: R-392084-1509188133-5695.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Imaginations from the Other Side 07:19     
2. I'm Alive 05:31     
3. A Past and Future Secret 03:48     
4. The Script for My Requiem 06:09     
5. Mordred's Song 05:28       
6. Born in a Mourning Hall 05:14     
7. Bright Eyes 05:16     
8. Another Holy War 04:32     
9. And the Story Ends 06:00

Rok wydania: 1995
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Hansi Kürsch - śpiew, bas
André Olbrich - gitara
Marcus Siepen - gitara
Thomas Stauch - perkusja

Somwhere Far Beyond to był album bardzo ważny dla zespołu i sceny metalowej ogółem, wyznaczając pewien kierunek i wylewając fundament pod inspirację dla wielu zespołów. Po jego sukcesie była udana trasa koncertowa, zniecierpliwienie i ciekawość, co zespół zaprezentuje następnym razem.
Odpowiedź podało Virigin Records 5 kwietnia 1995 roku.

Już tytułowy Imaginations from the Other Side pokazuje, że zespół nie do końca wie, co dalej robić. Często się mówi, że to album pomostowy dla zespołu i skupiający całą dyskografię grupy i po części to prawda, bo jest nawiązanie do prostego, teutońskiego speedu pierwszych dwóch płyt w poprawnym I'm Alive, jest próba bycia złym i niedobrym jak SLAYER z wyziewami siarki w Imaginations From the Other Side, w którym ten kontrast drażni i brzmi to bardziej jak nieudolna grecka czy niemiecka epika.
Oczywiście jest też pieśń barda, bo jak mogło zabraknąć takiej kompozycji jak A Past and Future Secret? I to by było dobre, gdyby trzymali się formuły Somwhere Far Beyond, zamiast tego w drugiej połowie jest to niepotrzebnie rozkrzyczane przez Kursha i znacznie lepiej brzmią tutaj jego partie łagodniejsze, które są na szczęście w większości, niestety nie można tego samego powiedzieć o rozwrzeszczanym The Mordred's Song. Po co i dlaczego, nie wiem, ale brzmi to jak bonus do płyty poprzedniej, odrzucony słusznie. Poza wokalami, średnio tutaj przemyślane są orkiestracje, które nie zawsze pasują, a gitary nie mają zbyt wiele ciekawego do powiedzenia, a to przecież zawsze był ich atut.
The Script For My Requiem to rejony Tales From Twilight Zone i uciekają się tutaj do najprostszego power metalu Zagłębia Ruhry z przesłodzeniem włącznie i tylko brakuje tutaj Hansena w chórach. To miało być teatralnie zagrane i chóralny refren może jest i dobry, ale lepiej takie rzeczy będzie grać IRON SAVIOR.
Kiedy jednak gitary mają szansę zagrać, to o dziwo nie ma tutaj nic spektakularnego i to chyba pod tym względem najsłabsza płyta BG do tego momentu w ich karierze. Czasami coś tam zagrają, jak Born in a Mourning Hall, ale w większości to są przygrywki do głównej melodii jak w kompozycji tytułowej, które nie są ani popisem, ani warte zapamiętania albo brzmią do siebie dość podobnie i niczym się nie wyróżniają.
Poprawność z przebłyskami, ale ciągle poprawność... aż w końcu pojawia się Another Holy War, który ratuje sytuację z klasycznym dla BLIND GUARDIAN refrenem, energetycznym, chóralnym i co najważniejsze rozpędzony. Kursh śpiewa tutaj bardzo dobrze i nie jest aż tak zdarty jak w utworach poprzednich. And the Story Ends to zmetalizowany rock stadionowy i zapowiedź tego, co nadejdzie.
Czy na początku i końcu zdradzają delikatne inspiracje SAVATAGE, biorąc pod uwagę rockowość tego wszystkiego? Może na tyle, na ile niemieckie wykonanie pozwala i w jakim kierunku idzie, ale to inny zespół będzie słychać na albumie kolejnym.

Za mix i mastering odpowiada Flemming Rasmussen, który dopieszczał PRETTY MAIDS i miał styczność z METALLICA, może stąd momentami ten rockowy akcent, przemieszany z nutą zła? Ogólnie brzmienie moim zdaniem średnie i źle dobrane, szczególnie płaska i sucha perkusja Staucha, która na poprzedniej płycie brzmiała przecież wybornie.
Może i gitarzyści się nie popisali tym razem, a Kursh śpiewa różnie, ale na bardzo wysokim poziomie jak zwykle zagrał Thomen Stauch. Ogromna energia i talent, płynne przejścia i inteligentna gra, pełna siły i charyzmy. Często bywa ciekawszy od pozostałych członków zespołu i można odnieść wrażenie, że ich przyćmiewa.
Płyta nierówna i eklektyczna, bo to był test i sprawdzenie, co się przyjmie. Dla fanów, przyjęło się wszystko.
Rok 1995 był bardzo ważnym dla sceny niemieckiej. Jednak nie z powodu tej płyty, a pewnego zespołu z Hamburga, który miesiąc później zmiótł konkurencję i ustanowił kurs sceny metalowej, na którym jest do dziś.
To był ważny album, bo to był pierwszy mocny krok, kropla, która zaczęła drążyć skałę.
Land of the Free było i jest bardzo ważne, nie tylko jako bardzo dobry album muzyczny, ale i wpływowy.
Ten jest poprawny i można mu przypisywać jakieś zasługi, w większości jednak wszystko sprowadza się do Somwhere Far Beyond, na którym wiele zespołów bazuje do dziś.
Imaginations from the Other Side również był kroplą, jednak ta kropla przyczyniła się do upadku i częściowego rozkładu.

Ocena: 7/10

SteelHammer
Odpowiedz
#6
Blind Guardian - The God Machine (2022)

[Obrazek: a0892873682_16.jpg]

Tracklista:
1. Deliver Us from Evil 05:22
2. Damnation 05:21  
3. Secrets of the American Gods 07:29
4. Violent Shadows 04:18
5. Life Beyond the Spheres 06:03
6. Architects of Doom 06:21  
7. Let It Be No More 04:49  
8. Blood of the Elves 04:38
9. Destiny 06:47

Rok wydania: 2022
Gatunek: Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład:
Hansi Kürsch - śpiew, bas
André Olbrich - gitara
Marcus Siepen - gitara
Frederik Ehmke - perkusja

Gościnnie:
Barend Courbois - bas
Thomas Geiger - instrumenty klawiszowe
Joost van den Broek - instrumenty klawiszowe


Ale ten czas szybko leci. To już 35 lat działalności BLIND GUARDIAN, przynajmniej pod tą nazwą. Ważna rocznica, to i wypadało jakoś to uczcić. Dwanaście to taka ładna liczba, nawet jeśli liczyć Twilight Orchestra: Legacy of the Dark Lands, który moim zdaniem nie powinien był się pojawić pod tym szyldem, bo to był nic nieznaczący bełkot, mający niewiele wspólnego z samą grupą, ale o tym może kiedyś, innym razem.
Dziś, 2 września 2022 roku przyszedł czas na nowość, wydaną przez Nuclear Blast, bo w końcu wielcy współpracują z wielkimi graczami.

Po tylu latach działalności BLIND GUARDIAN niczym nie zaskakuje i nigdy nie zaskakiwał, bo już od 1988 roku był to zespół spóźnionych trendów, na które próbował się załapać, ale w większości nigdy się nie udało właśnie przez spóźnialstwo.
Tym razem starają się powrócić do przeszłości, nie ma już tutaj słodkiego do bólu melodic metalu niemiecko-szwedzkiego A Twist in the Myth, nie ma też aż tak silnych inspiracji powrotem RHAPSODY lat 2010-2015.
Głównie trzymają się klasyki, szczególnie i najbardziej Imagination From the Other Side, ale poddane lekkiemu liftingowi, aby to nie brzydziło młodszych słuchaczy i jakoś zadowoliło starszych. Taką aktualizacją do dzisiejszych czasów jest Secrets of the American Gods, który wpisuje się w główny nurt boleśnie poprawnego progressive metalu, podobnie jak lekko amerykański Architects of Doom, ale Violent Shadows brzmi jak rodem wyciągnięte z lat 90-tych ze swoim delikatnym thrash metalowym rysem, tylko sekcja rytmiczna jest bardzo standardowa i bezpieczna, a Ehmke przecież potrafi grać, co pokazał w SINBREED. No i Hansi Kürsch... Takie tempa są już dla niego za ostre, ale stara się jak może.
Life Beyond the Spheres to orkiestracje i klawisze wykonane przez Joost van den Broek z nieistniejącego od lat AFTER FOREVER, ale na tle epickich pieśni WARDRUM czy nawet bliższego GREYDON FIELDS wypada to jakoś bezpiecznie i bez emocji. Architects of Doom zagrany zgodnie z tradycją i w wykonaniu, jakiego od zespołu należało oczekiwać i tutaj niespodzianek nie ma.
Za to Let It Be No More to niestety nieudana ballada i uwstecznienie zespołu, który przecież pieśni barda po tylu latach powinien mieć w małym palcu... Gdzie im do EVERGREY, TRAGODIA? Do RHAPSODY to nawet lepiej nie porównywać. To samo można powiedzieć o Destiny, który jest oparty na sprawdzonych schematach, ale mam wrażenie, że to uwstecznienie zespołu do czasów, kiedy THE STORYTELLER nagrywało wartościowe rzeczy. Próbują być nowocześni z modern wstawkami, ale nie wykorzystują tego w taki sposób, jak chociażby NEONFLY.
Niewiele mam za to do zarzucenia Deliver Us From Evil, Damnation oraz Blood of the Elves, które są tradycyjnymi dla grupy i rozpędzonymi killerami. Może i oklepanymi, które były zagrane lepiej, ale wypada to bez wątpienia ciekawiej i bardziej energicznie od ich albumów poprzednich i takiej energii nie było w nich od czasów Imagination From the Other Side. Potęga Zagłębia Ruhry tutaj przemawia i to jest dobrze zrealizowane, z niemałym ożywieniem u Olbricha i Siepena, którzy w ostatnich latach grali poniżej swoich umiejętności.

Sound mi się nie podoba, ale to jest styl, jaki wypracowali w ostatnich latach z rozmytymi gitarami, ale muszę przyznać, że jest to brzmienie ciekawsze od tego z At the Edge of Time i Beyond the Red Mirror. Typowe niemieckie ustawienie perkusji, ale przez ustawienie gitar brzmi to bardzo płasko i jednowymiarowo. Przyjazne dla mas, ale brakuje tutaj niuansów i wieloplanowej produkcji. Tylko tutaj może paść pytanie, czy to w ogóle jest potrzebne, skoro nie ma tutaj za bardzo o czym mówić w kwestii planów dalszych, za które robi jedynie bas, który wyjątkowo został wyciągnięty z tego wszystkiego. Myślę, że w tej kwestii można było zrobić więcej i zrobić lepiej, jak pokazało wiele albumów z tego roku.
BLIND GUARDIAN się broni i nagrał album dobry, bez rewelacji i nie jest to wielkie wydarzenie, o którym warto pisać pieśni.
Po prostu dobra płyta, który nie rozczaruje żadnego fana grupy, bo jest wszystko to, czego taka osoba może oczekiwać.


Ocena: 7.3/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości