Memory Garden
#1
Memory Garden - Tides (1996)

[Obrazek: R-3643117-1354140717-2905.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Genesis 04:29
2. Dream Horizons 05:33
3. The Rhyme of the Elder 05:59
4. Trapped at the Pharaoes 05:29
5. Judgement Day 05:36
6. The Innocent Sleep 04:52
7. A New Dawn 06:00
8. Blissfull 06:19

Rok wydania: 1996
Gatunek: epic heavy/doom/power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Stefan Berglund - śpiew
Anders Loostrom - gitara
Rickard Gustafsson - gitara
Ken Johansson - bas
Tom Bjorn Johansson - perkusja


Gdy w początkach lat 90tych doom metal zaczął zdobywać coraz większą popularność, prócz tego co zwykło nazywać się czystym doom metalem z jego minimalizmem i nawiązaniem do BLACK SABBATH z wczesnego okresu, pojawiły się niemal równocześnie nowe podgatunki, w których to, co oszczędne, powolne, masywne i dostojne z doom stopiło się w jedno z innymi odłamami tradycyjnego metalu. W Szwecji jednym z pierwszych był CANDLEMASS, a w ślad za nim poszły kolejne grupy w tym założony w 1993 MEMORY GARDEN.
Minęło kilka lat, zanim zespół ten zdołał zadebiutować nakładem wytwórni Heathendoom Music z Örebro albumem "Tides" w czasie trudnym, w czasie poszukiwań i eksperymentu muzycznego, który stał się odpowiedzią na kryzys, jaki zaczął ogarniać klasyczne formy metalu.

MEMORY GARDEN jednak nie szukał niczego poza tymi tradycyjnymi formami. "Tides" to płyta w równej mierze doom metalowa jak epic heavy i power metalowa. "Genesis" zawiera w sobie wszystkie te gatunki i MEMORY GARDEN poszedł tu znacznie dalej niż CANDLEMASS w 1992.
Chłodny, pełen dostojeństwa i monumentalny metal o potężnym brzmieniu i takim ładunku ukrytego zła, jakie emanowało chyba tylko z nagrań MORGANA LEFAY. Coś ze stylu wokalnego Stefana Berglunda każe o tym pamiętać cały czas i zapewne Rytkonen wykonałby te partie wokalne w podobny sposób. To twardy, bezwzględny w znacznym stopniu sposób rozgrywania doom metalu w oparciu o power metalowe riffy i zmienne tempa przy zachowaniu takich motywów charakterystycznych dla tradycyjnego doom jak w łagodnych partiach "Dream Horizons". Coś z SOLITUDE AETURNUS w tym wszystkim jest także, ale znacznie potężniejszego i te dwie gitary tu dysponują wstrząsającą mocą, prawdziwą potęgą power metalu. Ten power to nie szybkie tempa i klasyczne galopady, to moc i dostojeństwo pomnikowej epiki jak w "The Rhyme of the Elder".
Często ten monumentalizm uzyskiwany jest przez wykorzystywanie "ancient" motywów, ale prawie nigdy nie są elementem wiodącym czy pierwszoplanowym. MEMORY GARDEN wznosi swoje budowle krok po kroku z ogromnych szarych i czarnych kamiennych bloków, konsekwentnie jak w "Trapped at the Pharaoes" w bólu, cierpieniu i w niezachwianej wierze w powodzenie. Rzadko który zespół, tak bez chwili przerwy, trzyma słuchacza w napięciu, rozwijając swoje opowieści, hipnotyzując sekwencjami ostrych, przygniatających riffów spoglądając przy tym z wysoka. Posępnie, mrocznie jest w "Judgement Day", tak, jest CANDLEMASS i wszystko, co się z nim kojarzy, ale jest też niezwykłe wrażenie podróży nie po katakumbach i klasztorach, a po niezmierzonych ruinach opuszczonych przed stuleciami miast. Tu Berglund jest tylko po części Messiahem.
Jest na tym albumie także rozpacz i gniew wypełniający "The Innocent Sleep", jest misterium w odcieniach szarości. W mistrzowski sposób nagle łagodniejsze nuty sola gitarowego zostają tu rozproszone i zepchnięte w mrok już po paru chwilach. Ciężar, konsekwencja, nieuchronność tego, co ma nadejść to muzyczny styl tej płyty i to słychać w "A New Dawn". Tu MEMORY GARDEN rzadko przyspiesza, trzyma się temp średnich i częściej zwalnia, stając się jeszcze bardziej mroczny i tajemniczy.
Nadzieję pozostawia na koniec otwartą pianinem i łagodnym wokalem bramą w "Blissfull". Piękny melodic heavy song smutny, ale jasny i przywracający nadzieję...

Jest to album, poruszający i wstrząsający. Jest przy tym nieskazitelnym pod względem wykonania - szlachetnym stopem heavy epic, power i doom.
Granitowy monument wsparty na stalowych kolumnach.


Ocena: 9,8/10

23.06.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Memory Garden - Verdict of Posterity (1998)

[Obrazek: R-3610273-1354143652-2508.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Carved in Stone 06:09
2. Awkward Tale 04:26
3. Shadow Season 06:10
4. Tragic Kingdom 05:37
5. The Sum of All Fear 05:18
6. Split Image 06:04
7. Outward Passage 04:34
8. Wasteland Foretold 06:05
9. Amen 09:47

Rok wydania: 1998
Gatunek: heavy epic/doom/power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Stefan Berglund - śpiew
Anders Loostrom - gitara
Simon Johansson - gitara
Ken Johansson - bas
Tom Björn - perkusja


Niesamowity debiut "Tides" z 1996 postawił przed MEMORY GARDEN bardzo trudne zadanie. Tak porażających monumentalnych płyt z idealnie dobranymi proporcjami heavy epic, power i doom nie nagrywa się hurtowo, musieli więc coś zmienić, postawić na coś innego, przynajmniej częściowo.
Na tym kolejnym LP, wydanym tym razem przez Metal Blade Records w listopadzie 1998, Szwedzi poszli drogą wyostrzenia i wyeksponowania różnic pomiędzy gatunkami w obrębie poszczególnych kompozycji. Są one mniej masywne, mniej monumentalne, a częściach granych w stylu power bardziej jeszcze dynamiczne i ostrzejsze.

Niesamowita gitarowa maszyna kruszy bez litości w "Carved In Stone", a przy tym epickość wzorowana na CANDLEMASS jest bardziej zbliżona jeszcze do CANDLEMASS niż poprzednio.
Epika, epika zbudowana na potędze heavy/power metalowych riffów to "Tragic Kingdom". Tu doom metalu prawie nie ma i jeśli jest obecny, to tylko w tym wykalkulowanym minimalizmi Więcej wysokich dramatycznych wokali w manierze Messiaha Marcolina, co słychać w "Awkward Tale", ten dramatyzm jest nadal jednak wołaniem bardziej ze skruszonych przez czas ruin miast niż z duszy ulatującej w niebo w chwili śmierci. Zaduma i melodyjny smutek w wolnych tempach "Shadow Season" jest nadal wyniosła, granitowa i to jak ta kompozycja się rozwija, pogrążając w mroku, to prawdziwy majstersztyk.e wykorzystania nieustannie powtarzających się motywów głównych. Ten doom wraca w "The Sum of All Fear" zimnym i rytmicznie nieubłaganym, a przy tym ostrym w mocy gitar. Wspaniale nagle zostaje to złamane gitarami akustycznymi i rozpaczą melodii w części instrumentalnej.
Jakże dużo tu CANDLEMASS z Marcolinem w "Split Image" i czasem wręcz jego tu słychać ... W "Outward Passage" ponownie ukazują się jako mistrzowie wciągania w mrok i ciemność w nagłym przejściu od akustycznej delikatności do stalowych wbijających w ziemię riffów w części drugiej. Potęga gitar jest ogromna. Cały czas ten CANDLEMASS i wczesny SOLITUDE AETURNUS, ale taki chłodny i ostry. "Wasteland Foretold" powala surowością i tym powerowym podskórnym napięciem niepozwalającym na zagłębienie się w melancholijnych rozważaniach.
Album ujawnia tylko jeden niedostatek, który nie jest odczuwalny na "Tides". Wokale Berglunda w tych łagodnych tajemniczych partiach nie zawsze brzmią dobrze. Nie zawsze są wyraziste i poruszające i to słychać zwłaszcza w "Outward Passage" i "Amen", najdłuższej, kończącej płytę niepokojącej kompozycji - wieloznacznej i o intrygującej fabule, bo tu zdecydowanie o fabule można mówić. Gdyby inaczej to zaśpiewał do tych dźwięków wspaniałego pianina... Może jednak tak miało właśnie być, tak wprowadzać w mrok i gotyckie chóry w końcowej części. A zakończenie jest w swej ponurej wymowie i posępności niesamowite.

Bogata w pomysły płyta, krusząca mocą gitar, ale i wspaniała pod względem wykorzystania kontrastów, jakie można było osiągnąć, mieszając heavy epic, power i doom.
Zimny i klarowny jak lód sound z niesamowitym wyczuciem w umiejscowieniu instrumentów i głosu w przestrzeni i wykorzystaniem głośnej i barwnie brzmiącej perkusji. Nieubłagane, bezlitosne, wyniosłe, pełne dramatyzmu granie niemal dorównujące poziomowi debiutu przy odważniejszym jeszcze niż poprzednio łączeniu gatunków.


Ocena: 9,3/10

24.06.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Memory Garden - Mirage (2000)

[Obrazek: R-4080780-1354585528-9966.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Prologue 01:08
2. A Long Grey Day 05:03
3. Hallowed Soil 04:02
4. Shade 06:27
5. Navigate 04:48
6. Revelation 04:40
7. Yearning 02:03
8. River of Sludge 04:50
9. My Pain 05:39
10. The Search 04:25

Rok wydania: 2000
Gatunek: epic heavy /doom /power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Stefan Berglund - śpiew
Anders Looström - gitara
Simon Johansson - gitara
Ken Johansson - bas
Tom Björn - perkusja


To trzecia płyta mistrzów zimnego epickiego grania w tradycji CANDLEMASS z Marcolinem. Mistrzów, bo dwa poprzednie LP pokazały, że styl, jaki prezentowali twórcy Trylogii O Śmierci, można wzbogacić i rozwinąć wykorzystując potęgę power metalowych riffów przy zachowaniu monumentalizmu i mrocznego klimatu.
MEMORY GARDEN nigdy CANDLEMASS nie kopiował wprost, posiłkując się i stylistyką koncepcji mroku wypracowaną chociażby przez MORGANA LEFAY, jednak wrażenie rozwiniętej kontynuacji koncepcji Edlinga jest w ich przypadku nieodparte. Ostrzejsi, chłodniejsi, ale jednak spadkobiercy tych nakreślonych przez CANDLEMASS rozwiązań w 2000 roku przedstawili trzeci album w tym samym składzie, wydany przez Metal Blade Records w lipcu 2000 i ponownie jest to epicka, dostojna i posępna płyta.

Kompozycje są tym razem krótsze, bardziej zwarte, nasycone kruszącymi ostrymi riffami gitarowymi przecinanymi łagodniejszymi solami gitarowymi jak w "A Long Grey Day".
Utrzymana została przewaga średnich temp i ogromnej konsekwencji w budowaniu utworów w oparciu o serie powtarzanych gitarowych sekwencji, przy czym doskonale ubarwianych dramatycznymi fragmentami z płynnymi przejściami od wolnych dostojnych i mrocznych momentów do szybkich power metalowych ataków obu gitarzystów co słychać w "Hallowed Soil' czy też w "Revelation" oraz z cała pewnością, przede wszystkim, w chłodnym "My Pain". Znalazło się miejsce również dla nastrojowego wstępu w "Shade", tu jednak w dalszej części zespół twardo trzyma się ogólnie wytyczonej koncepcji i w efekcie nie ma miejsca na oniryczną balladę w pełnym tego słowa znaczeniu. Ładunek emocji jest nie mniejszy w "Navigate" i tu dużą rolę odgrywa wokal w łagodniejszych fragmentach z gitarą akustyczną. Trzeba przyznać, że Berglund śpiewa znakomicie i znacznie poprawił ten element w stosunku do poprzedniego albumu. Nie usiłuje kopiować maniery Marcolina i to tym razem śpiew niezwykle dopracowany w wyższych partiach, łączący cechy typowe dla wokali doomowych i tych typowych dla tradycyjnego heavy metalu.
Tego charakterystycznego ponurego epickiego grania "metalu miasta starożytnych ruin" nie ma tym razem tyle, co na "Tides", ale z pewnością "River Of Sludge" można do tej kategorii odnieść. To znakomita kompozycja, gdzie oprócz CANDLEMASS można znaleźć jednoznaczne nawiązania do wczesnego SOLITUDE AETURNUS. Jedynie zakończenie w postaci "The Search" kompozycji spokojnej i w gruncie rzeczy refleksyjnej i delikatnej zostało poniekąd zepsute zbyt głośną i ekspresyjną perkusją.
Rozpoznawalny chłodny i mocny sound MEMORY GARDEN został na tym albumie podbudowany bardzo ciężkim głębokim warkoczącym basem, w kilku utworach stanowiącym istotne uzupełnienie świetnie współpracujących ze sobą gitar. Niezwykle pewny występ wokalisty, może nawet to najlepsze technicznie wokale Berglunda. Do tego przemyślane, nieprzeciągane na siłę utwory. Ta płyta dorównuje poziomem albumom poprzednim i zespół udowodnił swój potencjał po raz trzeci, pokazując, że w konwencji metalu opierającego się o doświadczenia CANDLEMASS można zrobić jeszcze dużo ciekawych rzeczy.

Niestety, niebawem kariera zespołu załamała się i grupa na wiele lat zniknęła ze sceny. Powróciła w nowym składzie w roku 2008, ale już nie kontynuując stylu z pierwszej fazy działalności.


Ocena: 9,3/10

25.06.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Memory Garden - Carnage Carnival (2008)

[Obrazek: R-3817571-1354322605-8937.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Carnage Carnival 05:29
2. The Bitter End 04:00
3. Nameless 05:35
4. The Beast Within 04:09
5. Beggars Anthem 06:04
6. A Dark Embrace 05:12
7. Dominion 05:00
8. Endless Fear 03:23
9. Another Night 05:40
10. The Downfall 06:58

Rok wydania: 2008
Gatunek: Progressive Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Stefan Berglund - śpiew
Simon Johansson - gitara, instrumenty klawiszowe
Anders Loostrom - gitara
Ken Johansson - bas
Tom Johansson - perkusja, instrumenty klawiszowe

Nakładem Vic Records, holenderskiej wytwórni z Utrechtu słynny MEMORY GARDEN powraca z nowym albumem we wrześniu 2008.
Po MEMORY GARDEN można było się po latach milczenia spodziewać wszystkiego, ale chyba nie tego, że z epic power/doom przejdą na granie bardzo oddalone od klimatu. Wychodzenie z niszy i umiejscowienie się w mainstreamie to ryzykowny zabieg. W niszy jest się często Kimś, a w mainstreamie... No, można łatwo zaginąć w tłumie niestety.

Tyle że w ich przypadku power metal jest jednak mocno powiązany z tym okropnym clownem z okładki. Nie zagrali na tej płycie ani melodic power z wesołymi refrenami, nie zniszczyli pancernym brzmieniem. Postawili na specyficzny, zakręcony klimat i efekt krzywych luster, w których odbijają się melodie i śpiew wokalisty.
W żadnym wypadku nie jest jednak granie progresywnie nieprzyswajalne. Jest tu po prostu specyficzny klimat, jest niepokój, są melodie nie od razu wchodzące do głowy, ale intrygujące i w gruncie rzeczy ponure, jak w "Carnage Carnival" czy "The Bitter End" lub "Endless Fear". Wokalnie jest to wszystko rozwiązane w bardzo ciekawy sposób, bo jest i chłód i efekty ze zniekształceniami głosu czasem, ale przede wszystkim takie zdystansowanie, jakże charakterystyczne dla wielu szwedzkich wokalistów. Jest też gościnnie Urban Breed, tyle że trochę go mało. Brzmienia pancernego nie ma, ale jest bardzo mocne. Gitary mają doprawdy mięsisty sound niepozbawiony ostrości, ale i ciepła, co kontrastuje w ciekawy sposób z wokalem. To jak mruczy bas, trudno jest opisać, ten efekt jest rzadko spotykany, a perkusja nieustannie syczy blachami. Intrygujące, oszczędne klawisze to po części zasługa Micke Wickstroma (Mike Wead), drugiego z gości zaproszonych do nagrań na tym albumie.
Czy tak zupełnie oddalili się od swoich korzeni? No w "Nameless" to aż tak bardzo nie i tu stary MEMORY GARDEN słychać w tempie i w tym specyficznym budowaniu melodii w refrenie. Ten epicki pierwiastek, jakby antyczny słychać również i w "The Beast Within", tyle że jest jednak w tym wszystkim coś, co nie pozwala zapomnieć, że to nowa koncepcja. Może ta nagła zmiana nastroju w refrenie na melodyjny powerowy, a może to, że doomowy motyw w drugiej części do końca nie został wykorzystany?
Tej płyty słucha się z mieszanymi uczuciami. Wrażenie niespełnienia towarzyszy cały czas i na pewno bardzo narasta przy okazji "Beggars Anthem" i "A Dark Embrace". Tyle tu powerowo zmarnowanych riffów doomowych, zagranych tak, jakby się chciało je usłyszeć na prawdziwie power/doomowej płycie. No i dlaczego w "Dominion" został tak po macoszemu potraktowany ten piękny, refleksyjny motyw, jaki się tu pojawia i tak przykuwa uwagę? Dlaczego takie sola, jak tutaj goszczą, na tym LP tak rzadko... Coś ze zmarnowanych szans to także bardzo nowocześnie rozwiązany "Another Night". To jedna z najbardziej złożonych kompozycji na tej płycie, może tego nie słychać za pierwszym razem, ale skomasowano tu co najmniej cztery style metalowego grania od doom po modern power.
Inne zakończenie, jak to w postaci "The Downfall", trudno sobie wyobrazić. To logiczne i jedyne słuszne zakończenie, zamykające krąg, którego tworzenie rozpoczęli w "Carnage Carnival".

Świetne brzmienie, wyborne. Zagrane też wybornie. Jednak wrażenie niespełnienia przeważa. Odważnie poszli w inne rejony, ale ta płyta nie bardzo spełnia oczekiwania starych fanów. Nie jest to też łatwy power metal, pełen porywających melodii. Budują klimat, mieszają w stylach, zmieniają się co chwila i niestety też często męczą pewną monotonią.
Do takiej muzyki wraca się zazwyczaj z oporami.


Ocena 7/10

15.09.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Memory Garden - Doomain (2013)

[Obrazek: R-5045302-1388218730-7940.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Evangelist 05:43
2. Latent Lunacy 05:00
3. Daughters of the Sea 05:17
4. Barren Lands 05:53
5. Violate & Create 05:21
6. Doomain 06:06
7. The King of the Dead 04:01
8. A Diabolical Mind 04:40
9. Misfortune 02:06

Rok wydania: 2013
Gatunek: power/doom metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Stefan Berglund - śpiew
Simon Johansson - gitara
Andreas Mäkelä - gitara
Johan Fredrikson - gitara basowa
Tom Björn - perkusja, instrumenty klawiszowe


MEMORY GARDEN milczał pięć lat od roku 2008, zaszły też w składzie dosyć istotne zmiany. Odszedł Anders Loostrom, a w jego miejsce przyjęty został Andreas Mäkelä z power metalowego EVIL CONSPIRACY. Nowym basistą został Johan Fredrikson. Grupa uzyskała kontrakt z renomowaną wytwórnią Metal Blade i w końcu w kwietniu 2013 pojawił się album "Doomain".

Ta płyta charakteryzuje się dwiema cechami. Pierwsza to zupełny brak koncepcji na grę metalu, a druga to fatalne, kompromitujące wokale Stefana Berglunda. Pierwsza cecha wymaga dokładniejszej analizy, druga, no cóż... Berglund był zawsze mocnym punktem zespołu, pewnego rodzaju znakiem rozpoznawczym. Miewał potknięcia, ale w pełni wybaczalne, tym razem jednak zaśpiewał wszystko fatalnie, głosem płaskim, bezbarwnym i do tego jakby lekko sepleniącym.
Berglunda należy skreślić na początku i skupić się na muzyce, ale nie bardzo jest tu się nad czym skupiać. MEMORY GARDEN powraca do grania power/doom, przy czym jedni powiedzą, że z ukłonem w kierunku progresywności, drudzy, że w kierunku bezładu i chaosu. Ta druga opcja jest mi zdecydowanie bliższa, Co z tego, że surowe riffy doom metalowe odegrane z power metalową energią brzmią bardzo dobrze, skoro to wszystko składa się w pozbawione wyrazu kompozycje, z jednej strony pozujące na epickość, z drugiej dramatycznie melancholijne, a ostatecznym kształcie nieskładne i bezbarwne. Jeszcze może umieszczony na początku The Evangelist przypomina najstarsze numery MEMORY GARDEN, ale już Latent Lunacy jest w tym stylu słaby, a Daughters of the Sea poza żeńskimi wokalizami jest pozbawiony sensownej melodii i bezsensownie pocięty łagodnymi rockowymi wstawkami. W Barren Lands zaśpiewał gościnnie Mistrz Dan Erland Swanö, który też ten album wyprodukował. Ryki fajne, reszta taka sobie w mdłych pastelowych barwach przerysowanego dramatycznie progresywnego metalu.
Jakaś bezradność panuje w chłodnych numerach granych w rytmice power/doom takich jak Violate & Create i The King of the Dead... Jest też nieco bardziej klasycznego melodyjnego doom metalu Doomain, tyle że wtórność melodii i użytych środków wyrazu jest tu zatrważająca. To takie kopiowanie CANDLEMASS z czasów Björna Flodkvista w bardziej ugładzonej formie. Album zamyka w zasadniczej części zupełnie innego rodzaju A Diabolical Mind, zdecydowanie skierowany na tory progresywnego metalu, i ten tor w ostatecznym rozrachunku okazuje się ślepy. Zestaw riffów i kilka zmian klimatu ze standardowo pokrętną przytłaczającą melodią to wszystko, co tu oferują.

Wykonawczo trudno uznać ten LP za interesujący, produkcyjnie bardziej, bo to solidna, klarowna robota Dana. Ta klarowność ujawnia jednak niedostatki gry gitarzystów i pewne oderwanie od całości muzyki sekcji rytmicznej.
Może to i miał być power/doom w progresywnym sosie, ale to po prostu nie wyszło.
Po wydaniu tego albumu MEMORY GARDEN zaniechał działalności nagraniowej. Należy mieć nadzieję, że kiedyś wrócą, ale z bardziej przemyślanym repertuarem i z Berglundem w normalnej dyspozycji...

ocena: 5/10

new 7.05.2019
Odpowiedz
#6
Memory Garden - 1349 (2021)

[Obrazek: R-21472678-1640371469-6380.jpeg.jpg]


Tracklista:
1. Shallow Waters 04:35
2. Pariah 06:07
3. Distrust 06:30
4. Rivers Run Black 07:47
5. The Flagellants 05:35
6. The Messenger 04:21
7. The Empiric 04:54
8. 1349 04:57
9. Blood Moon 06:39

Rok wydania: 2021
Gatunek: heavy/doom metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Stefan Berglund - śpiew
Simon Johansson - gitara
Andreas Mäkelä - gitara
Johan Wängdahl - gitara basowa
Tom Björn - perkusja, instrumenty klawiszowe


Długo było cicho wokół MEMORY GARDEN, ale w końcu po ośmiu latach Szwedzi odezwali się ponownie, wydając nakładem No Remorse Records album "1349" w grudniu 2021.
Jest to koncept traktujący o epidemii Czarnej Śmierci, czyli dżumy, która wyludniła Europę w tym właśnie roku. Myślowe nawiązania do wydarzeń obecnej Plandemii są oczywiste, przy czym OPERA DIABOLICUS była w tym roku szybsza w tym temacie.

Jeśli koncept OPERA DIABOLICUS jest faktycznie mroczny i posępny, to propozycja MEMORY GARDEN jest raczej po prostu melodyjną mieszanką klasycznego heavy metalu i momentów power doom typowych dla dawnych lat twórczości ekipy z Kumla. Akcja toczy się rozwijając powoli, w utworach dosyć długich tego mroku jest umiarkowana ilość, choć w Pariah sporo i jest to w dom/heavy stylu zrobione dobrze, szkoda tylko że zamiast dodać tu patosu, kierują się w stronę mdłej progresji i to nawet miejscami nie metalowej, a rockowej po prostu. Czegoś brakuje, czegoś intrygującego w konwencji epic doom/heavy w Distrust... Może po prostu ciężaru, mocy kruszącej gitar, choć z drugiej strony MEMORY GARDEN nigdy zbyt ciężko nie grał. Dobre, dobre i nic ponadto melodie Distrust i Rivers Run Black, gdzie doom jest najwięcej, w takiej wersji CANDLEMASS, ale w wersji "Cola Zero". Te wokalizy nie wzbudzają emocji, te riffy są tak ograne i wyeksploatowane, te ambientowe wstawki z progresywnym zacięciem nieinteresujące, a tak bardzo wyeksponowane.
 Centralne miejsce zajmuje słabiutki, blady The Flagellants i pewien w pocie czoła budowany wcześniej klimat zaczyna się rozmywać, a nie ratuje tego łagodność poetyckiego przekazu The Messenger, gdzie ogólnie dobrze śpiewający Stefan Berglund tworzy duet z Josefin Bäck. Jakieś echa power/doom z epic w The Empiric nawiązujące do lat 1996-1998, ale forma kompozytorska nie ta i po raz kolejny gdzieś tam błąkają się po obrzeżach klasyki podgatunku, który faktycznie sami niegdyś stworzyli. No nie potrafią przełamać schematyzmu narracji także w tytułowym 1349, choć akurat ten utwór wydaje się najlepiej przemyślany, także w dążeniu do celu prostszymi środkami, po części wypływającymi z klasyki CANDLEMASS.
Finał jest oniryczny, melancholijny, z pianinem i bardziej prog rockowy niż metalowy w części pierwszej, ale w ostatecznym rozrachunku otrzymujemy kompozycję najlepszą na płycie i Black Moon wieńczy w udany sposób dzieło, jako heavy metalowy koncept jednak ogólnie rozczarowujące.

Opowiadają o Czarnej Śmierci 1349 nieprzekonująco i nieśmiało. Także w sferze produkcyjnej. Nieinteresująca płyta z modną tematyką, która została potraktowana w warstwie muzycznej bardzo powierzchownie.


ocena: 6,5/10

new 17.12.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości