Montany
#1
Montany - New Born Day (2002)

[Obrazek: R-2305930-1514280983-6880.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Out of the Dark 00:37
2. Back from the Sky 04:19
3. New Born Day 06:03
4. Here in the Light 04:48
5. World of Dreams (The Evermore) 04:51
6. Higher and Higher 06:27
7. Pyramid of Cheops 06:27
8. Sentenced 05:43
9. Chains of Glory 05:26
10. Deep Water Rising 03:28
11. End of the Ride 05:58

Rok wydania: 2002
Gatunek: melodic speed power metal
Kraj: Holandia

Skład zespołu:
Patrick van Maurik - śpiew
Dirk Hoek - gitara
Albert Houwart - gitara
Stefan Brederode - bas
John Brederode - perkusja
Paul van der Plas - instrumenty klawiszowe (gościnnie)

Holandia nie była nigdy potęgą w europower metalu, a zespołów grających tam taką muzykę było i jest niewiele. Jednym z nich, dziś nieco zapomnianym, był MONTANY, który przechodząc kilka zmian nazw i liczne roszady personalne zdołał nagrać ten swój jedyny album wydany przez Limb Music w czerwcu 2002.

Płyta ta muzycznie pozostaje w głównym nurcie melodyjnego speed power metalu granego w Europie, szczególnie w Niemczech i początek w postaci "Back from the Sky" wywołuje natychmiastowe skojarzenia z HELLOWEEN z wczesnego okresu czy też GAMMA RAY z lat 90tych. Na szczęście ciąg dalszy pokazuje, że zespół nie jest kolejnym klonem tych grup i ma do zaoferowania coś więcej. "New Born Day" jest wolniejszy, cięższy i bardziej rozbudowany w partiach klawiszowych oraz gitarowych, a solówki zawierają też elementy neoklasyczne. Od razu trzeba zaznaczyć, że gitarzyści to najmocniejszy punkt zespołu. Obaj to wysokiej klasy instrumentaliści, potrafiący naprzemiennie wygrywać wszelakie cudeńka, urozmaicając power metalowe galopady. Na każde solo czeka się z zainteresowaniem, bo finezji i pomysłów obu panom tu nie brakuje. Lekkość i swoboda wykonania godna podziwu, a dodatkowo wsparci energiczną sekcją rytmiczną tworzą zabójczo sprawną, power metalową maszynę.
Na ich tle wokalista Patrick van Maurik jest postacią co najmniej kontrowersyjną - zwłaszcza w wysokich partiach zdaje się nieprzerwanie fałszować i dobrze, że trzyma się głównie niższych rejestrów. Tu czasem jest monotonny, mimo że stara się nadać wszystkiemu ekspresyjny charakter. Gdy gitarzyści nie czarują, dostajemy kompozycje dobre, ale bardzo sztampowe, jak "Here in the Light" czy "Sentenced". Innym razem, jak w "Chains of Glory", pomysłów upchanych w jednym utworze jest za dużo i mamy z kolei sprawnie zagrany, ale jednak tylko zlepek riffów i melodii, które można było wykorzystać lepiej. Ostra jazda do przodu z lekka wyhamowana jest w "World of Dreams", gdzie jest mniej energii, ale za to bardzo chwytliwy, melodyjny refren. Bogaty w klawisze "Higher and Higher" pokazuje, że zaproszenie Plasa jako muzyka sesyjnego było bardzo dobrym posunięciem. Wszystkie jego zagrywki są na wysokim poziomie, wysmakowane i dopasowane do całości, jednocześnie bez wyrywania się do przodu. Tak dobrze dobranych partii klawiszowych w tym gatunku, szczególnie w odmianie speedowej, nie ma zbyt wiele. Ten numer można by zaliczyć do najlepszych gdyby nie wokal, który jest w refrenie po prostu słaby. Z pewnością za jeden z najlepszych trzeba uznać "Pyramid of Cheops". Rozbudowany, wolniejszy, z masywnymi klawiszami w tle i wybornym refrenem, mimo tytułu na epickość nie pretenduje, a starożytnych motywów uniknięto, zastępując je nośną melodią.
Końcówka płyty jest znakomita. "Deep Water Rising" to kapitalna, power metalowa szarża, oparta na prostym pomyśle i to mój faworyt na tym LP. Wieńczy całość pełen rozmachu i świetnie gitarowo rozegrany "End of the Ride", gdzie energia kipi, wylewa się w każdej sekundzie i po raz kolejny mamy do czynienia z bardzo dobrą melodią, tym razem nie tylko w refrenie.


Album wyprodukowany przez znanego z GRAVE DIGGER Uwe Lulisa ma bardzo dobre brzmienie, co ciekawe w pewnym stopniu przypominające speed metalowe zespoły holenderskie lat 80 tych.
Zespół udowodnił tym LP, że posiada duży potencjał twórczy i uzdolnionych muzyków, potrafiących się wypowiedzieć w sposób swobodny, a momentami wirtuozerski. Niestety, różne czynniki spowodowały, że grupa się rozpadła i nie dołączyła do czołówki takiego grania w Europie, na co ze względu na potencjał pretendowała.


Ocena: 8/10

8.03.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości