Morifade
#1
Morifade - Possession of Power (1999)

[Obrazek: R-5617001-1398096351-4921.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Possession of Power 00:48
2. Dragonlord 04:45
3. Cast a Spell 04:33
4. Ending of Time 05:32
5. The Signs 04:12
6. My Own Majesty 04:05
7. To Live Forever 04:44
8. The Vision and the Temple 06:48
9. World of Steel 03:54
10. A Northern Rhyme 04:22
11. Ancient Prophecy 07:40

Rok wydania: 1999
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Stefan Petersson - śpiew
Jesper Johansson - gitara, instrumenty klawiszowe
Henrik Weimedal - bas
Kim Arnell - perkusja

MORIFADE to jeden z wielu zespołów, który poszedł śladami HAMMERFALL i NOCTURNAL RITES, przyczyniając się, choć oczywiście w mniejszym stopniu, do renesansu melodyjnego power metalu w Szwecji i Europie. Rozpoczęcie działalności to rok 1992, jednak dopiero w 1998 grupa zaprezentowała swoją pierwszą EP "Across the Starlit Sky". Wydanie debiutu, "Possession of Power", zbiegło się ze zmianą składu, w tym wokalisty. Lp został wydany przez Loud 'n' Proud w listopadzie 1999 roku.

Na płycie tej grupa zaprezentowała power metal, osadzony w klimatach fantasy, nastawiony na melodie i utrzymany w niezbyt szybkich tempach. Inspiracje to przede wszystkim HAMMERFALL, ale także jest tu coś z grania niemieckiego i rodzącego się flower metalu włoskiego. Kompozycje są wzbogacone o rozległe chórki, bardzo melodyjne i nieskomplikowane orkiestracje symfoniczne. Bardzo reprezentatywny dla tego albumu jest już "Dragonlord". Granie na tym albumie jest ugrzecznione, łagodne, mocno wspierane klawiszami, a gitara wygrywa ładne, aczkolwiek mało oryginalne motywy jak w "Cast a Spell". Zespół niekiedy wplata ozdobniki neoklasyczne, skromne i głównie w najspokojniejszych kompozycjach. Do takich należy "Ending of Time"czy też rozbudowany, zgrabnie skonstruowany, "The Vision and the Temple". Udana melodic powerowa galopada to "The Signs" ze skocznym, rycerskim motywem gitarowym i dobrym solem. Ogólnie ma się wrażenie obcowania z bardzo ułożoną wersją grania BLIND GUARDIAN, a w balladowych kawałkach są nadzwyczaj delikatni, jak w "My Own Majesty" z pianinem. To ugrzecznienie po pewnym czasie zaczyna się dawać we znaki, bo wkrada się monotonia w utworach szybkich, ale pozbawionych energii. Ładne te chórki, miłe klawisze, ale mało w tym jednak punktów przykuwających uwagę. "A Northern Rhyme" jest tu wyjątkiem, bo ta kompozycja przypomina bardzo łagodną wersję hymnów i songów MANOWAR. Chóry tu są wyjątkowo dobrze zrobione, jest też lekko melancholijny klimat i ciekawe zgranie instrumentów klawiszowych, fletu i gitary akustycznej. Na zakończenie dosyć udany, epicko rycerski "Ancient Prophecy" ze słuchowiskowym wstępem, tu jednak ponownie przydałoby się więcej bojowej mocy.

Dobry wokal Peterssona, także w wyższych rejestrach, może nazbyt grzeczny, ale jest to przynajmniej wokalista, który śpiewać potrafi. Także i pozostała część zespołu wykazała się co najmniej dobrym poziomem umiejętności, przy czym najmniej można powiedzieć o basiście, bo jego instrument jest mało słyszalny. Ciekawa i urozmaicona jest za to gra perkusisty.
Płyta poddana została mixowi i masteringowi w Czechach i ma bardzo ładne, wysublimowane brzmienie, odległe od szwedzkiego soundu, ze starannym dopracowaniem niuansów, co słychać przy okazji chórków, gitary akustycznej i orkiestracji.
Łagodna płyta z rycerskim, baśniowym power metalem, podanego w znacznym stopniu w formie opowieści, snutej przez młodego minstrela.


Ocena: 7.3/10


17.02.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Morifade - Imaginarium (2002)

[Obrazek: R-2989493-1310650259.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Lost Within a Shade 03:42
2. Escape 03:44
3. Rising Higher 04:23
4. Nevermore 07:48
5. The Enemy Within 04:46
6. Dark Images 04:09
7. In Martyria 05:06
8. Revive for Awhile 04:22
9. The Secrecy 04:36
10. Reborn 04:32
11. Whispering Voices 06:24

Rok wydania: 2002
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Stefan Petersson - śpiew
Jesper Johansson - gitara
Robin Arnell - gitara
Henrik Weimedal - bas
Kim Arnell - perkusja
Fredrik Eriksson - instrumenty klawiszowe

MORIFADE wystartował na scenie szwedzkiego melodyjnego power metalu "magii i miecza" jako jeden z pierwszych, jednak minęły trzy lata, zanim dał znać o sobie drugą płytą "Imaginarium" nagraną w rozszerzonym sześcioosobowym składzie. Płyta nagrana i wyprodukowana została tym razem w Szwecji pod okiem samego Andy La Rocque, a wydany przez holenderską wytwórnię Hammerheart Records z Limburga w kwietniu 2002 roku.

Zespół pozostał wierny swojemu stylowy i zarówno gitara akustyczna Jespera Johanssona jak i instrumenty klawiszowe pełnią tu znaczącą rolę. MORIFADE nadał gra delikatny i łagodny mimo dynamicznych gitarowych galopad melodic power metal z ugładzonym wokalem Peterssona i strzelistymi wspierającymi go chórkami.
"Lost Within a Shade" przewodnim tematem, który dał tytuł temu LP to typowa dla zespołu dosyć szybka kompozycja, podobnie jak "Escape", w którym gitarzyści zaprezentowali ładne sola i ozdobniki ze śladami neoklasyki w rycerskim krużgankowym stylu opowieści barda. MORIFADE to zespół melodic power wydelikaconego i starannie dopracowanego w najlżejszych partiach. Pod tym względem aranżacja "Rising Higher"jest bardzo udana z celnie rozmieszczonymi klawiszowymi wtrąceniami i eleganckimi chórkami. "Nevermore" mocno nawiązuje do stylu debiutu w zwiewnej melodii, spokojnych tempach i wykorzystaniu pianina. Umiejętnie budują lekki epicki klimat w "The Enemy Within", który na tym LP wpada mocno w ucho pomimo swojej eteryczności. "Dark Images" ma znakomite gitarowe rozpoczęcie zwiastujące nieco ostrzejsze granie, jednak potem wyhamowują, wracając do muzykowania łagodnego, ale nieco tym razem zbyt ugładzonego. W "In Martyria" wzorcowo rozgrywają skoczny motyw rycerski, a w refrenie korzystają, co ciekawe, z doświadczeń GAMMA RAY z połowy lat 90tych. Tego niemieckiego power metalu jest na tej płycie jednak bardzo mało, bo MORIFADE konsekwentnie do końca trzyma się schematu swojego stylu tak w "Reborn" jak i "The Secrecy" oraz bardzo grzecznej balladzie rycerskiej "Revive for Awhile". Na zakończenie całość ładnie podsumowuje wysublimowany "Whispering Voices" opowiedziany ciekawie z wykorzystaniem wszystkich atutów, jakie Szwedzi posiadają w tworzeniu baśniowego klimatu swoich kompozycji.

MORIFADE tworzy zgrany zespół z wyraźnym ukierunkowaniem na ekspozycję wokalisty, prezentując utwory bardzo dopracowane pod względem formalnym, ale mało tu melodii, które mocniej zapadałyby w pamięć. Podobne melodie grane bardziej dynamicznie przez inne zespoły szwedzkie robią większe wrażenie, jednak ta grupa zdecydowanie kieruje swoją muzykę do miłośników najbardziej wypolerowanego melodic power w stylu fantasy. Podkreśla to także klarowna produkcja ze stonowanym pastelowym brzmieniem starannie umiejscowionych w przestrzeni instrumentów i głosów.
MORIFADE pozostał na biegunie przeciwległym, chociażby STEEL ATTACK, nagrywając album usadowiony bardziej w rejonach włoskiego flower power w chłodniejszej skandynawskiej odmianie.


Ocena: 7,8/10

17.02.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Morifade - Domination (2004)

[Obrazek: R-3087986-1396840119-9562.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Parallels 05:01
2. A Silent Revolution 06:32
3. The Second Coming 04:24
4. Words I Never Speak 04:49
5. Clarity (Fragments of a Dream) 04:21
6. Panopticon 04:52
7. The Rising 04:19
8. Erase 05:37
9. Memory's End 05:04

Rok wydania: 2004
Gatunek: melodic power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Stefan Petersson - śpiew
Jesper Johansson - gitara
Robin Arnell - gitara
Henrik Weimedal - bas
Kim Arnell - perkusja
Fredrik Eriksson - instrumenty klawiszowe

Po wydaniu albumu "Imaginarium" ustabilizowany skład MORIFADE przystąpił do nagrania swojej trzeciej płyty i "Domination" ukazał się w lutym 2004 roku.

Zespół pozostał wierny swojemu stylowy spokojnie rozgrywanego melodic power. Tym razem jednak zagrali ostrzej i ciężej z agresywniejszą sekcją rytmiczną, bardziej nowoczesnymi klawiszami i zbliżyli się w ten sposób do większej grupy power metalowych zespołów szwedzkiego środka. Tym razem galopady są mocniej zaznaczone, a Petersson śpiewa z większym zadziorem. To, na ile się zmienili, wskazuje "A Silent Revolution". Tu słychać i bardziej gęstą sekcję rytmiczną i mroczniejsze solo gitarowe, nadal jednak łagodne chórki mają istotne znaczenie.
Ten album ma bardziej melancholijny klimat niż poprzednie, jest mniej zamkowych opowieści barda niż poprzednio i utrzymany w nowszym stylu "The Second Coming" jest na swój sposób oryginalny. Nadal ozdabiają swoje utwory przewijającymi się stale ozdobnikami klawiszowymi, budującymi dodatkową linię melodyczną w tle, jak w "Words I Never Speak". W "Clarity" wyłamują się ze swojego głównego schematu i grają mrocznie i wolno, ale już w "Panopticon" znów łączą skoczny motyw rycerski z melodyjnym refrenem. Szybszy "The Rising" ze zgrabnym łagodnym chóralnym refrenem zdecydowanie w kategorii mainstreamowego melodic europower może się podobać.
Dosyć posępnie i chłodno grają w rozbudowanym i bogatym w pomysły "Erase", ukazując się z jeszcze innej strony. Ta kompozycja przykuwa uwagę jako coś więcej niż zwykły klasyczny melodic power, jednak obnaża również gorszą formę wokalną Peterssona. W tym ostrzejszym i mniej ugładzonym repertuarze wypada on gorzej niż na wcześniejszych płytach, wysokie partie wypadają bowiem krzykliwie, a cięższe wokale nazbyt siłowo. Tym razem zakończenie albumu w postaci "Memory's End" jest dynamiczne i typowo power metalowe w rozpoznawalnym chłodnym szwedzkim stylu. Bardzo dobra robota zespołowa, przy czym tym razem bardziej zdominowana przez gitary i ten LP za zwiewny czy szczególnie lekki uznać nie można. Akustyczną gitarę i pianino odsunięto na bok, dając gitarzystom większe pole do popisu w licznych interesujących solówkach. Klawisze są nowocześniejsze i czasem, jak w "Erase" wchodząc nawet na krótko, robią spore wrażenie.

Jak zwykle bardzo dobra produkcja, tym razem oparta o nowsze trendy brzmieniowe charakterystyczne dla szwedzkiego power metalowego soundu. Robi wrażenie ciężki bas i zróżnicowane brzmienie instrumentów klawiszowych i gitar w solówkach.
Ogólnie jednak zespół odrzucając image muzyczny grzecznych młodych bardów, stanął na rozdrożu pomiędzy nowocześniejszym power metalem a nawykami i schematami aranżacyjnymi z lat poprzednich, w efekcie proponując muzykę o niejasnym przekazie. Nie jest to ani power metal rycerski, ani przebojowy, ani na tyle klimatyczny, aby wedrzeć się do czołówki w tych obszarach. Poprzednio tworzyli swoistą niszę delikatnej łagodności, tu stali się jednym z wielu zespołów nieokreślonych stylistycznie.
Album ten nie stał się wydarzeniem i grupa na wiele lat ucichła, choć jej działalność nigdy nie została oficjalnie zawieszona.

Ocena: 7,8/10

19.02.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Morifade - Empire of Souls (2011)

[Obrazek: R-6667430-1424213146-4585.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Bleeding for Lust 05:19
2. A Cry from the Void 04:33
3. Come in Blood 05:51
4. Fear Breeder 03:52
5. My Silent Serenade 05:32
6. Road of Deception 04:44
7. Recemblance of Hate 04:38
8. Impact of Vanity 04:54
9. Strength in Solitude 05:57
10. The Dark Resignation 05:42
11. A Sinister Mind (Bonus) 05:03

Rok wydania: 2011
Gatunek: power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Kristian Wallin - śpiew
Robin Arnell - gitara
Mathias Kamijo - gitara
Henrik Weimedal - bas
Kim Arnell - perkusja
Fredrik Eriksson - instrumenty klawiszowe

Po siedmiu latach prób i falstartów powraca do gry MORIFADE, jeden z pierwszych melodic power metalowych zespołów szwedzkich, które wydały swój debiut w okresie formowania się szwedzkiej sceny tego gatunku pod koniec lat 90-tych. Coś się załamało po 2004 i udanej płycie "Domination", odszedł wokalista Stefan Petersson, zespół stracił kontrakt płytowy z Karmageddon Media, zresztą niebawem zamkniętej, a przygotowywany cały czas nowy materiał z kolejnym wokalistą Kristianem Wallinem nie znalazł wsparcia.
Ostatecznie IceWarrior Records  tę gotową niemal płytę wydał we wrześniu 2011 i można w końcu ocenić, jak ten zespół spędził twórczo lata milczenia.

Minęło sporo czasu, pojawiło się mnóstwo nowych zespołów, wzrosły wymagania i oczekiwania słuchaczy. Wzrosły również w stosunku do wokalistów, a Wallin nazbyt atrakcyjny nie jest. Głos niezbyt mocny, o nieciekawej barwie, wszystko nadrabiane wymuszaniem mocy. Ten siłowy śpiew razi w szybszym klawiszowo wdzięcznie ozdobionym "Road of Deception" typowym melodic power metalu wymagającym niewymuszonego wokalu. A tu potrzeba więcej autentycznego uczucia, bo MORIFADE w jakimś stopniu kontynuuje linię ostatniego swojego albumu i to szwedzki power metal duszą, bez rycerzy i smoków oraz najbardziej klasycznych galopad. "Bleeding for Lust" tak ten LP rozpoczyna, melancholijnie w średnio wolnym tempie. Tak też pobrzmiewa w środku płyty zamyślony i niemal elegijny "My Silent Serenade". Ten klimat utrzymuje się we wspieranym klawiszami "A Cry from the Void", gdzie chórki próbują lekko wzbogacić te najbardziej emocjonalne fragmenty refrenu. Podobnie zadumany "The Dark Resignation" znalazł się pod koniec albumu i pod względem rozplanowania kompozycji temu LP nic nie można zarzucić. No i tak to leci wszystko dalej, przy czym, gdy melodie są takie sobie jak w "Come in Blood" czy lżejszym i bardziej hard rockowym "Strength in Solitude", robi się trochę nudnawo. Czasem mocniejsze akordy się pojawiają w połączeniu bardziej wzniosłymi refrenami, gdzie przebija nutka neoklasyczna jak w "Fear Breeder" i coś z progresywnego grania w klawiszach. Do najlepszych kompozycji należy "Recemblance of Hate", gdzie wskazane powyżej cechy zostały najgustowniej dobrane, z pewnością także dynamiczny i zagrany z rozmachem i nastawiony na melodię "Impact of Vanity". Jednak i tu znalazło się miejsce na bardziej klimatyczną i złożoną część instrumentalną.

Może trochę więcej można było oczekiwać od gitarzystów. Porównując z "Domination" tam ich popisy były ciekawsze, przy czym nie było jeszcze w składzie Mathiasa Kamijo.
Czytelny bas, niezbyt głośna perkusja, sound gitar szwedzki bez niespodzianek i ładnie zrobiony plan drugi. Standardowa, solidna robota bez fajerwerków, ale brzmiąca współcześnie.

Nie jest to powrót triumfalny. Sporo w Szwecji i nie tylko gra teraz podobny power metal, tyle że często z lepszymi jeszcze melodiami lub ciekawiej skonstruowanymi kompozycjami. Wallin jako wokalista poziom obniża i tu by się przydał ktoś o swobodniejszej manierze śpiewania.
Dobra płyta doświadczonego zespołu, ale bez błysku.


Ocena: 7,3/10

9.09.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości