Myrath
#1
Myrath - Tales of the Sands (2011)

[Obrazek: R-3356243-1327152844.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Under Siege 04:28
2. Braving The Seas 04:20
3. Merciless Times 03:28
4. Tales of the Sands 05:19
5. Sour Sigh 04:58
6. Dawn Within 03:31
7. Wide Shut 05:25
8. Requiem for a Goodbye 04:23
9. Beyond the Stars 05:15
10. Time to Grow 04:02

Rok wydania: 2011
Gatunek: Progressive Melodic Metal
Kraj: Tunezja

Skład zespołu:
Zaher Zorgatti - śpiew
Malek Ben Arbia - gitara
Elyes Bouchoucha - instrumenty klawiszowe, śpiew
Anis Jouini - bas
Saif Ouhibi - perkusja

W Tunezji jest zaledwie kilka zespołów, zresztą nieznanych poza swoim krajem. Oprócz MYRATH. Nowa płyta MYRATH ukazała się we wrześniu 2011 nakładem paryskiej wytwórni XIII Bis Records. Fenomen tej grupy grającej melodyjny, progresywny metal pokazuje, że dobrą muzykę można grać wszędzie i nie przeszkadzają w tym ani bariery geograficzne, ani kulturowe. Świat arabski dołączył do metalowej rodziny stosunkowo późno i nieśmiało, a MYRATH stał się poniekąd ambasadorem i liderem, gdy zaprezentował swoje dwa pierwsze albumy i szturmem wdarł się do czołówki progresywnego power grania.

To, co tak bardzo przyciągało wcześniej do ich muzyki, to właśnie wykorzystanie elementów arabskiej kultury w ich kompozycjach, tak w warstwie lirycznej jak i narodowych akcentach muzycznych. MYRATH nie gra jednak folk metalu i to, co wplatają w swoje utwory, to wariacje i transpozycje słyszalne mniej lub bardziej. Tym razem bardziej i jest to najbardziej arabski LP zespołu. O ile wcześniej te motywy tylko ubarwiały, dodawały smaku, często w wielu utworach nie występowały wcale, to tym razem mamy do czynienia z opowieścią spójną, malowaną pejzażami pustyni, karawan, oaz, bazarów i przygody pod palącym słońcem. Najwięcej tego klimatu tworzą klawisze Bouchoucha, bo gitarowa robota Arbia to mięsiste powerowe granie i piękne sola, gdzieś często też na granicy odniesień do melodyki arabskiej. Do tego refreny, niezwykle melodyjne, w stylu francuskim, ujmujące i eleganckie. To, jak to wszystko brzmi, to wielka zasługa doskonale śpiewającego Zahera Zorgatti, wspieranego przez chórki i żeńskie wokalizy. Muzyka z tej płyty jest łatwa w odbiorze, zniewalająca i zmuszająca do poświęcenia jej uwagi w trakcie słuchania. Nawet sekcja rytmiczna tworzy tu swój własny świat, od czasu do czasu wykorzystując arabską rytmike w umiarkowanych dawkach, przeważnie we wstępach. Hipnotyzują, niekiedy wręcz hipnotyzują jak w "Merciless Times" lub budują tajemniczy klimat jak w "Tales of the Sands". To, co jest orientalne na tym LP, jest wspaniale zrobione. Nie dziwi to, bo tę muzykę tworzą ludzie w tej kulturze wychowani i przez nią ukształtowani."Sour Sigh" pod tym względem jest zrobiony mistrzowsko.
Przy okazji przemycają nieco dostojnej chłodnej neoklasyki i to w zupełnie niezauważalny sposób, splecionej z progresywnym podejściem do konstrukcji kompozycji, wyjątkowo przystępnych. Ogromna lekkość cechuje tę muzykę, a swoboda wykonania jest tu kluczowa. Przy tym każdy dźwięk coś znaczy, tła i plany drugie to składnik równorzędny do tego co dzieje się na planie pierwszym, co więcej niekiedy to one stanowią o atrakcyjności. Bouchoucha jest chwilami wręcz niesamowity.
Przestrzeń, czuje się przestrzeń, co w największej mierze zawdzięczać należy fantastycznemu brzmieniu. Jest tu idealne zrównoważenie ciężaru i głośności poszczególnych instrumentów, co więcej w różnych punktach i momentach ta głośność jest ustawiona na różnych poziomach. Efekt jest wyborny.

Wiele można by napisać o każdej z tych kompozycji pełnych niuansów i zapierających dech szczegółów i drobiazgów...
Metalowe wiszące ogrody Semiramidy.


Ocena: 9,7/10

26.09.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Myrath - Shehili (2019)

[Obrazek: R-13601782-1564500403-9215.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Asl 01:09
2. Born to Survive 03:34
3. You've Lost Yourself 04:53
4. Dance 03:48
5. Wicked Dice 04:11
6. Monster in My Closet 04:50
7. Lili Twil 03:47
8. No Holding Back 04:42
9. Stardust 04:02
10.Mersal 03:43
11.Darkness Arise 04:33
12.Shehili 04:21

Rok wydania: 2019
Gatunek: Progressive Melodic Metal
Kraj: Tunezja

Skład zespołu:
Zaher Zorgatti - śpiew
Malek Ben Arbia - gitara
Elyes Bouchoucha - instrumenty klawiszowe, śpiew
Anis Jouini - gitara basowa
Morgan Berthet - perkusja


Są zespoły grające melodyjny progresywny metal i jest MYRATH. Każda płyta MYRATH to muzyczne święto i 3 maja 2019 ekipa z Ez-Zahra urządziła je fanom z całego świata po raz piąty. Album wydała wytwórnia niemiecka wytwórnia earMUSIC.

MYRATH po raz piąty pokazał, jak bardzo jest zjawiskowym i niepowtarzalnym zespołem. Gra swoje i jest absolutnie rozpoznawalny, hipnotyzuje i zachwyca na wszystkie sposoby, wykorzystując talent kompozytorski Elyesa Bouchoucha i fantastyczny i fenomenalny wokal Zaher Zorgatti.
O muzyce MYRATH pisze się trudno, bo trudno jest opisać obraz malowany pastelowymi barwami, obraz oazy, tajemniczej osady na pustyni, obraz orientalnego świata... MYRATH jednocześnie nie jest w żadnym wypadku i nigdy zresztą nie był zespołem z obszaru folk metalu, nachalnie eksponującym elementy orientalne i ludowe w swojej muzyce. Jest w takim samym stopniu arabski jak europejski i amerykański w gatunku progressive metal, jest tak samo poruszający  melodiami jak EVERGREY czy BOREALIS. Jednak paraliżuje i hipnotyzuje, gdy delikatnymi muśnięciami muzycznego pędzla dodaje pierwiastki własnej, rodzimej kultury w takich niesamowitych numerach jak Born to Survive, Dance, Monster in My Closet
Niby z niczego nagle eksplodują łagodnymi  refrenami You've Lost Yourself, Wicked Dice wykorzystując nowocześnie, modern brzmiącą gitarę. Te melodie są przepiękne, po prostu przecudowne w lekkości i refleksyjnym klimacie. MYRATH nie jest zespołem grającym smutny, przytłaczający metal progresywny. To w gruncie rzeczy muzyka pełna słońca i pozytywnej energii, muzyka przyjazna dla wszystkich, muzyka korzeni rocka. A z jaką płynnością i gracją zmieniają klimaty i nastroje w Darkness Arise !
Wspaniały klimat niemal baśniowej opowieści mają Lili Twil, Mersal z kilkoma linijkami tekstu po arabsku oraz zamykający ten album fenomenalny Shehili. Nikt na świecie tak tego nie robi.
Elyes Bouchoucha gra z ogromnym wyczuciem, z pietyzmem, zarówno na instrumentach klawiszowych tworząc delikatne tła o zabarwieniu symfonicznym (No Holding Back), jak i na pianinie w nostalgicznym i teatralnym Stardust. Wspaniała jest oszczędna gra sekcji rytmicznej, no i gitara Maleka Ben Arbia czarująca w solach i współtworzeniu pierwszego planu z klawiszami. No i Zaher Zorgatti. Po prostu Zaher...

Super sławy produkcji, mixu i masteringu (Jens Bogren, Eike Freese, Kévin Codfert) nie zawiodły i brzmienie jest kapitalne. Jednocześnie nowoczesne i tradycyjne. Europa (Szwecja, Niemcy, Francja) dla Tunezji.
Sensacja? W żadnym wypadku. Po prostu kolejny album tunezyjskiego MYRATH. Arcymistrzowie Metalu z Ez-Zahr.


ocena: 9,9/10

 new 6.05.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Myrath - Desert Call (2010)

[Obrazek: R-2493470-1302243209.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Forever and a Day 05:41
2. Tempests of Sorrows 04:43
3. Desert Call 07:01
4. Madness 06:18
5. Silent Cries 10:45
6. Memories 04:54
7. Ironic Destiny 05:45
8. No Turning Back 05:38
9. Empty World 07:06
10. Shockwave 07:16
11.Hard Times 08:02

Rok wydania: 2010
Gatunek: Progressive Melodic Metal
Kraj: Tunezja

Skład zespołu:
Zaher Zorgatti - śpiew
Malek Ben Arbia - gitara
Elyes Bouchoucha - instrumenty klawiszowe, śpiew
Anis Jouini - gitara basowa
Saif Ouhibi - perkusja
oraz
Stéphan Forté - gitara ("Ironic Destiny")


MYRATH debiutował w roku 2007 albumem "Hope" gdzie zaśpiewał Elyes Bouchoucha. To była płyta interesująca dla fanów metalu progresywnego o mocno zaznaczonej francuskiej stylistyce i estetyce grania progressive. Była to jednak płyta zarazem typowa dla gatunku i nieco hermetyczna, skierowana do słuchacza nastawionego na progresywność samą w sobie. Gdy po wydaniu "Hope" nastąpiła cisza wydawało się, że przeminął i zniknął ze sceny kolejny dobry, ale bez własnej tożsamości zespół.
Nadchodzi jednak rok 2010 i w styczniu MYRATH pojawia się ponownie, w tym dzięki wydaniu Nightmare Records i tym razem z wokalistą Zaherem Zorgatti i z nową koncepcją na progresywny metal. Tym razem bardziej melodyjny, bardziej miejscami power metalowy i co najistotniejsze, wykorzystujący zdecydowanie wyrażone elementy orientalne, osadzone w realiach arabskiej kultury i muzyki obszaru Maghrebu. Daleko od folk metalu, ale blisko realizmowi tradycji, z której wyrośli członkowie MYRATH.

Forever and a Day we wstępnej części instrumentalnej daje wyraźny przedsmak tego, z czym tu będziemy mieli do czynienia i bardziej w tej właśnie części, bo choć czuje się, że Zaher to fantastyczny narrator, ale jeszcze tu nie czaruje.
Obłędny orientalny taniec hipnotyzujący słuchacza rozpoczyna w Tempests of Sorrows i barwna kontrastowość egzotycznej melodii zwrotek w połączeniu z pięknym delikatnym europejskim refrenem po prostu zniewala! Zniewala i nie puszcza w kolejnym killerze Desert Call i ta pustynia, jej muzyczne lotne piaski wciągają z każdą sekunda głębiej i głębiej...
Te barwy są to ostre, to stonowane, słońce oślepia i dezorientuje. Ten metaliczny basowy atak o jazz rockowym charakterze, te dialogi klawiszy i gitary, ta perkusja jakże oszczędna na planie drugim. Coś niezwykłego! Zresztą, Malek Ben Arbia to gitarzysta tak kreatywny i tak się rozwinął od czasów "Hope" w swej kreatywności. Można w nieskończoność słuchać jego wysmakowanych i pełnych niespodzianek solówek na tej płycie.
Elyes Bouchoucha skupiony na klawiszach pierwszego i drugiego planu to główny animator orientalnego klimatu, bez nachalnej prymitywnej muzycznej dydaktyki. To są transpozycje, progresywne transpozycje i wariacje, i to doskonale słychać w Madness, niesamowicie plastycznym i baśniowym, a zarazem epickim i heroicznym. Moc potężnego riffowania i z nieoczekiwaną grą perkusisty w tle. Nowocześnie, modernistycznie i zarazem klasycznie. Jak to rozkwita w refrenie!
Wydawać by się mogło, że skoro centralny Silent Cries jest najdłuższy, to będzie tu klasyczne powolne rozwijanie progresywnych tematów, tymczasem od razu to jest zagrane dynamicznie, nawet można powiedzieć ostro, a potem łagodzone w pastelowych refrenach. Taka przyjazna melodia... Gdy się już wydaje, że tym razem orientalnych rytmów nie będzie, to stają się one osią wydarzeń w części drugiej. Pięknie pomyślane, wraz z fragmentem z akustyczną gitarą.
Gitara akustyczna i klawisze. Jak to się łączy w poruszającym smutnym songu Memories... I Malek Ben Arbia wyciska łzy gitarą... Wspaniałe...
Ostro w Ironic Destiny, ostro gra tu gościnnie Stéphan Forté z ADAGIO i dużo tu z tego najbardziej melodyjnego ADAGIO słychać, słychać z całą pewnością, wraz z arabską nutą. Jakie mocarne natarcie w części instrumentalnej. Nieubłagany atak gitary wspomagany krążącymi wokół klawiszami. Dewastacja! Kto wie, czy jeszcze więcej ADAGIO nie ma w przecudownej urody ultra melodyjnym w planie klawiszowym No Turning Back. Może to jednak nie tylko ADAGIO. Może to CORNERSTONE, może ROYAL HUNT? Coś przepięknego! Pewność siebie w łączeniu mocnej pulsującej gitary i planu orientalnego w Empty World jest ogromna i zrobione to zostało po mistrzowsku. Może tym razem tylko partie refleksyjne są nieco słabsze, ale tylko nieco. Twardy i wycyzelowany w szczegółach Shockwave to jest już jednak absolutna perfekcja. Napięcie rośnie dawkowane bardzo umiejętnie, refren eksploduje fajerwerkiem wybornej chwytliwej melodii. A potem festiwal Tunezyjczyków... Tylko siedem minut? Za mało, za mało!
A na koniec bonus od Nightmare Records Hard Times. Tu bonus, a na płycie innego zespołu zapewne punkt centralny. Tak gra MYRATH.

Album nagrany w Tunisie przez Kévina Codferta z ADAGIO poddany został masteringowi w Niemczech. Wspaniały mix i mastering, piękny sound, jaki przystoi metalowi progresywnemu.
MYRATH w roku 2010 przestał być egzotycznym bandem z Afryki. Stał się częścią światowego dziedzictwa progresywnego melodyjnego metalowego grania.


ocena: 9,7/10

new 18. 02.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Myrath - Legacy (2016)

[Obrazek: R-8791263-1468847870-9260.jpeg.jpg]

Tracklista: (wersja Nightmare Records NMR584)
1. Jasmin 01:48
2. Believer 04:32
3. Get Your Freedom Back 03:57
4. Nobody's Lives 05:43
5. The Needle 05:06
6. Through Your Eyes 05:37
7. The Unburnt 04:36
8. I Want to Die 04:38
9. Duat 05:26
10. Endure the Silence 04:44
11.Storm of Lies 04:35
12.Other Side 04:38

Rok wydania: 2016
Gatunek: Progressive Melodic Metal
Kraj: Tunezja

Skład zespołu:
Zaher Zorgatti - śpiew
Malek Ben Arbia - gitara
Elyes Bouchoucha - instrumenty klawiszowe, śpiew
Anis Jouini - bas
Morgan Berthet- perkusja
oraz
Kévin Codfert - gitara, pianino
i inni


Gdy po wydaniu albumu "Tales Of The Sands" MYRATH zamikł, wydawało się, że świat stracił kolejny zjawiskowy zespół.
Jednak w roku 2016 w lutym równocześnie Nightmare Records i Verycords wydają album "Legacy" i barwy wracają...
Po raz pierwszy można posłuchać pozyskanego jeszcze w 2011 perkusistę Morgana Bertheta, pojawiają się goście grający na instrumentach smyczkowych, wokaliści w chórkach oraz, co bardzo ważne, Kévin Codfert z ADAGIO, nie tylko jako dodatkowy gitarzysta i pianista, ale współtwórca znacznej części utworów.

I już w intro Jasmin mamy ten orientalny progresywny klimat, te kolory i te niuanse Czarodziejów z Tunezji, a potem mega przebojowy, bujający i pełen radiowego feelingu w najlepszym wydaniu Believer. Zaher Zorgatti - co za wyśmienita forma wokalna! To słychać w ostrzejszym na początku Get Your Freedom Back i co za niesamowity refren! Tyle się dzieje w tej kompozycji, jest nawet solo basowe... Coś pięknego, jak tu rozkwita MYRATH. Nobody's Lives to nie tylko arabskie refreny, ale i cudownej urody delikatność przekazu melodic progressive z elementami orientalnymi. No, po prostu coś niezwykle pięknego... Do tego te dyskretne i subtelne wykorzystanie instrumentów własnej kultury. I z właściwą sobie finezją i precyzją rozgrywają progressive melodic metalowe The Needle i The Unburnt i tu znów kapitalnie wplecione motywy orientalne. Through Your Eyes to mieszanka majestatycznego symfonicznego "cinema" metalu i przepięknych partii romantycznych. I wchodzi ten radiowo przebojowy refren o cechach alternative rockowych i jest jeszcze lepiej.
Tyle przepięknej muzyki, a w tym wszystkim jakże przeszywający song I Want to Die, malowany pastelowymi barwami emocji. Ten refren... po raz kolejny coś niesamowitego i niezapomnianego. Magia. Po raz kolejny Zaher Zorgatti pokazuje, że jest po prostu Wielki. Wielki Mistrz z Tunezji. Duat rozpoczyna się ostrożnie, trochę leniwie w południowym słońcu pustyni, by potem nabrać nieco tempa i  ugruntować się w kolejnym wysokiej klasy refrenie, obudowanym arabskimi inkrustacjami i ornamentacjami muzycznymi. Więcej progresji, ale na jakim wysokim poziomie !
Czy potrafią jeszcze czymś zaskoczyć? No tak, Endure the Silence. Niesamowite. Nie wiem, co tu jeszcze można powiedzieć.
Kwintesencja stylu MYRATH. Szybują w kosmos. Pulsuje gitarami Storm of Lies, a przecież ta progresywność jest tak przystępna, szczególnie w pełnym przestrzeni refrenie. Tyle refleksji, tyle ciepła i barw. I na koniec potoczysty, energiczny i nowocześniej zaaranżowany Other Side, z cechami progressive alternative metalu. Skąd oni biorą pomysły na takie melodie w refrenach? To jest pytanie !

Wyprodukował i nagrał ten album Kévin Codfert, mix zrobił Jens Bogren, a mastering Tony Lindgren. Czy trzeba dodawać coś więcej? Po prostu fenomenalny sound.
Radość, radość ze słuchania takiej muzyki! Pasja i maestria!


ocena: 9,9/10

new 12.07.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Myrath - Karma (2024)

[Obrazek: 1175400.jpg?4918]

Tracklista:
1. To the Stars 03:58
2. Into the Light 04:55
3. Candles Cry 04:07
4. Let It Go 04:25
5. Words Are Failing 04:45
6. The Wheel of Time 04:19
7. Temple Walls 03:32
8. Child of Prophecy 04:27
9. The Empire 04:29
10.Heroes 04:12
11.Carry On 04:28

Rok wydania: 2024
Gatunek: Progressive Melodic Metal
Kraj: Tunezja

Skład zespołu:
Zaher Zorgatti - śpiew
Malek Ben Arbia - gitara
Anis Jouini - gitara basowa
Morgan Berthet - perkusja
oraz
Kévin Codfert - instrumenty klawiszowe

Nie ma co tu roztrząsać przyczyn, z jakich ta płyta ukazała się z tak ogromnym opóźnieniem i skąd wzięły się te kontrolowane czy też niekontrolowane wycieki w roku ubiegłym. Istotne, że się w końcu ukazała, nakładem hamburskiej wytwórni earMUSIC, dziś 8 marca 2024.

Nie można uciec natomiast od tego, jak zaważyło na muzyce MYRATH w roku 2024 odejście w 2022 Elyesa Bouchoucha. Zaważyło bardzo, nawet w jakiś sposób diametralnie ją zmieniło w obrębie prezentowanego przez MYRATH stylu progresywnego melodyjnego metalu. O ich Potędze decydował w dużej mierze ten element orientalny, który Bouchoucha tak umiejętnie wplatał w niemal każdą kompozycję, budując formy epicko monumentalne, albo takie killery jak chociażby Dance czy Mersal. No, nie ma tego. Jest wybornej klasy melodyjny progressive metal, ale taki, który stanowi mieszankę PYRAMAZE i KAMELOT z Karevikiem. Tunezja przeniosła się do Europy i Ameryki i muzyczna egzotyka ustąpiła miejsca znakomicie wykonanemu kosmopolityzmowi, gdzie dodatkowo pobrzmiewają echa EVERGREY i pewnie jeszcze kilkunastu wiodących grup z kręgu progressive z klawiszami. Codfert sporo gra motywów dosyć nowoczesnych, jak w bardzo udanym openerze To the Stars, ale jest tak bardzo francuskie w symfonizacjach w Into the Light, który jest lepszy w klimacie i majestatycznej melodii. Lepszy? Przepiękny! MYRATH nadal wie, jak bujać rytmicznie słuchaczem w łagodnym stylu na dramatycznym fundamencie w Candles Cry, to mają opracowane do perfekcji.
Jednak tak bezbarwnego i nijakiego melodic progressive jak Let It Go raczej się nie chce słuchać i trochę nerwy człowieka ponoszą, gdy ledwie zarysowane są orientalne motywy w Words Are Failing i mogło by ich tu wcale nie być, skoro mamy wspaniały przykład sentymentalnego melodic progressive w stylu LOCH VOSTOK z Radehornem. I tym razem kapitalny, poruszający refren po raz pierwszy od dawna kłóci się z nadmiernie progresywnym, na szczęście niedługim fragmentem instrumentalnym. Dużo KAMELOT z Karevikiem, bardzo dużo w przyjemnym tylko w refrenie The Wheel of Time i podobnie w Temple Walls, gdzie markują tylko motywy orientalne i to jest cień dawnej maestrii w tej kwestii. Naprawdę bardzo dużo KAMELOT bez Khana, bo i w Child of Prophecy i to nie jest specjalnie ciekawa kompozycja, znowu z markowaniem przez Codferta arabskich stylizacji, a nie ich realnej ekspozycji. Takie pójście na łatwiznę przez Mistrza, a może po prostu trzeba pochodzić z Tunezji? Te melodie są zachowawcze i generyczne w ramach gatunku melodic progressive także w The Empire jeszcze raz Karevik i KAMELOT... Nie można tak zatracać własnego muzycznego oblicza. I tak pozostaje ono zatracone też w solidnym, ale niewiele tu wnoszących pod względem melodii i świeżości pomysłów Heroes. Na koniec dużo lepszy i być może nawet najlepszy na tym albumie sentymentalny i monumentalny we fragmentach Carry On. Coś drgnęło, ale zdecydowanie za późno...

Realizacja jest fenomenalna. Jest genialna. Tyle, a reszta zależy już od percepcji słuchacza. Jako wyczulony na sound basu powiem, że dawno czegoś takiego nie słyszałem. Zaher Zorgatti to Mistrz Absolutny, instrumentaliści grają jak zwykle wspaniale, oczywiście także Kévin Codfert jako gość, który tu musiał zapełnić lukę po Bouchoucha.
Bardzo ładna jest ta dziewczyna z okładki, ale z muzyką MYRATH tu zaprezentowaną ma bardzo mało wspólnego. Album podobny w stylu, klimacie i melodiach do "The Awakening" KAMELOT z roku ubiegłego i zasługujący na podobną ocenę.


ocena: 8,5/10

new 8.03.2024
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości