Septicflesh
#1
Septicflesh - Communion (2008)

[Obrazek: R-1287564-1367183536-9438.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Lovecraft's Death 04:08     
2. Anubis 04:18     
3. Communion 03:25       
4. Babel's Gate 02:58     
5. We, the Gods 03:50       
6. Sunlight/Moonlight 04:09       
7. Persepolis 06:09     
8. Sangreal 05:17       
9. Narcissus 03:59

Rok: 2008
Gatunek: Symphonic Death/Extreme Melodic Metal
Kraj: Grecja

Skład:
Seth Siro Anton - śpiew, bas
Christos Antoniou - gitara
Sotiris Vayenas - gitara, śpiew
Fotis Benardo - perkusja


Zespół założony został w 1990 roku i grał muzykę porównywalną do tego, co grało Nightfall od drugiej płyty z pogłosami Rotting Christ. Muzyka ewoluowała, w 2003 nagrali symphonic black metalowy album, po czym się rozpadli. W 2007 roku jednak wrócili i w 2008 wydana została ich nowa płyta, Communion.

Styl muzyczny przeszedł konkretną zmianę i nie było już brudnego i chaotycznego black metalu, w jego miejsce weszło czyste, ostre, symfoniczne zniszczenie.
Lovecrafts's Death to mocarny początek, definiujący styl tej płyty. Wyeksponowane, idealnie wpasowane orkiestracje, nadające klimat, ostry grow Antona i gęsta perkusja. Główną gwiazdą są jednak elementy symfoniczne i chóry. Wspaniale to jest wpasowane i to kolejny instrument, który niczego nie przyćmiewa.
Anubis gniecie równie mocno i nawet czyste wokale, które nie są najwyższej klasy, tego nie psują. Komu jednak zepsuło, wchodzi urywająca głowę petarda Communion. Wspaniałe chóry, orkiestracje, ostra gitara i szybka, gęsta perkusja. Pod względem konstrukcji to bardzo prosta kompozycja, ale z jaką niesamowitą mocą i motoryką!
Przy nim Babel's Gate wypada nieco blado, chociaż to nadal dobra kompozycja, ale lepszą death metalową masakrą jest We, The Gods z wyborną drugą połową.
Sunlight Moonlight to miała być nutka delikatności i o ile partie z growlem są dobre, tak z czystym śpiewem jest niestety wybitnie słabo i to refreny rangi flower power zaplecza, którego nikt nie słucha, ale to będzie bolączką zespołu przez kolejne lata. W tym stylu Sangreal jest nieznacznie lepszy, bo nie jest aż tak przesłodzony.
Persepolis to sześć minut miażdżenia w wolniejszych tempach z wybornymi orkiestracjami i klimat tajemnicy i rozmach aż się wylewają z głośników. Grecki, podniosły kolos.
Narcissus to takie trochę bezbarwne zakończenie w stylu Nightfall z gotyckiego okresu i słucha się tego bez większych emocji.

Brzmienie jest wyborne, gitary ostre, bębny grzmią, ale jak na gatunek i mnogość niuansów płyta nie męczy wcale i w ogóle nie odczuwa się tych niecałych 40 minut, tylko często załącza się jeszcze jeden odsłuch jakby to była transowa płyta Rotting Christ.
Największą gwiazdą jest tutaj Praska Orkiestra Symfoniczna - cudo, po prostu cudo.
Gitarowo może nie jest to najbardziej zaawansowane granie, ale gitarzyści dobrze odgrywają swoją rolę i poza orkiestrą demoluje tutaj też Fotis Benardo, który daje tutaj fantastyczny pokaz swoich umiejętności.
Growl Antona bardzo dobry, ale czyste wokale Vayenasa pozostawiają sporo do życzenia i odbierają moc kompozycjom. Jak grać takie utwory pokazuje chociażby Stormlord.
Co nie zmienia faktu, że to nadal bardzo dobra, pewnie zagrana płyta.
Może i nierówna, ale słucha się wybornie i zmusza do kolejnych odsłuchów.


Ocena: 8.8/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości