Opening Scenery
#1
Opening Scenery - Mystic Alchemy (2011)

[Obrazek: R-12428781-1545909667-6908.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Ante Bellum 05:32
2. The Third Eye 03:48
3. Seaquake Of Souls 04:39
4. Black Roses Kiss 05:59
5. The Light Beyond The Dream 05:40
6. The Seventh Gate 04:30
7. Mystic Alchemy Suite - Scene I: The Final Destination 04:30
8. Mystic Alchemy Suite - Scene II: Old Memories 01:40
9. Mystic Alchemy Suite - Scene III: At Twilight 05:58
10. Silence After Storming 00:54

Rok wydania: 2011
Gatunek: Progressive/ Melodic/ Power Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Andrea Racco - śpiew
Vincenzo Frasca - gitara
Giuseppe Balzano - bas
Mattia Rubino - perkusja
Mario Solavaggione - instrumenty klawiszowe


Początki tego zespołu sięgają roku 2002, ale skład formował się powoli, a przebić się w gąszczu grających power metal w różnych odmianach zespołów we Włoszech nie jest wcale tak łatwo. Debiut OPENING SCENERY może i nie ukazałby się gdyby nie pomoc Alessio Lucatti, klawiszowca obecnie w składzie VISION DIVINE i lidera własnej, uśpionej formacji ETHERNA. Wystąpił on w roli producenta, zapewne miał także swój udział w podpisaniu kontraktu z prestiżową, choć wydającą ostatnio niewiele wytwórnią Underground Symphony, która zaprezentowała ten album w lipcu.

Klasyczny włoski zestaw instrumentów z klawiszami, jedną gitarą i operującym w wyższych rejestrach wokalistą. Progresywnie. Można by sądzić, że to kolejny klon LABYRINTH lub ciepły rozważny VISION DIVINE z ostatniego okresu. Tymczasem ta grupa gra nieco inaczej, ciężej, ostrzej i zdecydowanie power metalowo, wciskając w to wszystko progresywne, typowo włoskie klawisze Mario Solavaggione. Ładne, bogate i pomysłowe w korzystaniu z nowoczesnych brzmień, ale to jednak za mało, aby nie uznać otwieracza "Ante Bellum" za rozczarowujący początek. Dziwnie się słucha heavy power riffów, refrenu rodem z niemieckiego radosnego bojowego true heavy metalu i progresji w monumentalnym stylu z nieoczekiwanymi i nieuzasadnionymi niczym zmianami tempa.
"he Third Eye" jest prostszy, bardziej power metalowy z nutką rycerskości bez niespodzianek i zamaszystym refrenem zdecydowanie w ogólnoeuropejskiej tradycji. W "Seaquake Of Souls" słodki refren wrzucony został w utwór złożony i bez jasnej linii przewodniej Anielskie chórki w "Black Roses Kiss" gryzą się z agresywnym wokalem głównym Racco, a rozwinięcie i finał w stylu flower fantasy bardzo przeciętne. Stonowany numer o cechach balladowych to mus na takich albumach i tu jest nim "The Light Beyond The Dream", nadspodziewanie dobry, łączący cechy muzyki LABYRINTH i bardziej epicko-rycerskich power metalowych bandów z Włoch. Ta kompozycja jest najbardziej dopracowana i przemyślana na tym LP i słychać, że każdy instrument ma tu ściśle określone i jednoznacznie wyznaczone miejsce, a znakomite partie klawiszowe splatają się w jedność z gitarą. "The Seventh Gate" rozpoczyna się równie obiecująco jak mocny melodyjny power metal, potem jednak zostaje wytracający tempo przeciętny flower power, jaki rozgrywały już tabuny zespołów ze słonecznej Italii wcześniej, no może z trochę lżejszą gitarą. "Mystic Alchemy" składa się z trzech części, przy czym druga jest wypełnionym chórami i melorecytacjami, a pierwsza to melodic power metal trochę w manierze ostatniego VISION DIVINE bez nadmiernego kombinowania, ciepły i nastrojowy i nie można oprzeć się wrażeniu, że progresywne dodatki w części instrumentalnej dodane są trochę na siłę. Część trzecia jest szybsza, podtrzymująca klimat opowieści fantasy, rytmiczna i z odpowiednią dawką epickości wspartej bardzo dobrą melodią i tym razem obeszło się bez wciskania progresywnych patentów.
Na koniec wyciszenie w parasymfonicznym outro "Silence After Storming".

Z całą pewnością część druga płyty jest znacznie lepsza niż pierwsza. Ten nierówny poziom kompozycji jest tu aż nazbyt słyszalny i ta grupa po prostu nie miała solidnego materiału na pełny LP. Określone zastrzeżenia budzi także sama produkcja. Mocna gitara, chyba za mocna i za głośna - za głośna jeśli porównać to z ustawieniem wokalisty dysponującego mocnym głosem o drapieżnej barwie, ale zbyt często zmuszanym do przebijania się i przekrzykiwana tejże gitary. Znakomicie brzmią za to klawisze, co biorąc pod uwagę osobiste zainteresowania producenta, wcale nie dziwi. Bas bardzo dobry, tak w wykonaniu jak i w brzmieniu, wspomaga często gitarę i to ładnie słychać.

Grupa chciała chyba przerzucić most pomiędzy ostrzejszym power metalem i tradycyjną progressive power metalową włoską wyspą, ale ten most w wielu miejscach jest niestabilny i ekipa z Turynu, szczególnie w części pierwszej, stąpa po nim niezbyt pewnie.


Ocena: 7,2/10

20.07.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości