Overdose (Augsburg)
#1
Overdose (Augsburg) - To The Top (1985)

[Obrazek: R-4402654-1405773779-1185.jpeg.jpg]
 
Tracklista:
1. To the Top 03:11
2. Lovin' Call 03:28
3. Lawman's End 05:19
4. Way to Fail 03:27
5. The Deuce 03:52
6. Deep in the Fog 03:53
7. Bloody Right 04:19
8. Obscuration 05:39
9. Rockfever 04:03

Rok wydania: 1985
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Wotan - śpiew
Ziggy - gitara
Jürgen Kramer - gitara
Wolfgang Bartl - bas
Rudi Büttner - perkusja

Nazwa zespołu OVERDOSE pojawiła się w roku 1985 przy okazji nowinek płytowych dwukrotnie. Płyty wydały dwa różne zespoły, jeden z Frankfurtu, drugi z Augsburga w Bawarii - "To the Top".

Dokładna data powstania tego zespołu nie jest znana, nie ma też informacji, czy nagrywali coś przed swoim debiutem, wydanym zresztą nakładem własnym, co w tamtych czasach wcale nie było takie proste. Odbiło się to oczywiście na jakości nagrań i pod tym względem jest to płyta słaba, albo co najwyżej mocno przeciętna. Brzmienie stłumione, gitary niewyraźne, perkusja i bas bez mocy, drewniane. Bardzo rzadko nadrabiają energią grając coś pomiędzy melodic heavy w refrenach nieco wzorowanych na łagodniejszych ACCEPT, a speed power w stylu WARRANT w tempach szybkich, ale raczej jednostajnych. Wokalista ukrywający się pod pseudonimem Wotan przeciętny, dobry w wysokich zaśpiewach i agresywniejszych pokrzykiwaniach, ale w najważniejszych miejscach bezbarwny ze swym młodzieńczym głosem. Kompozycja w takim stylu "To The Top" wrażenia nie robi, ale gdy grają bardziej ciepły tradycyjny heavy metal w średnim tempie jak w "Lovin Call", zaskakują nieśmiałym wykorzystaniem motywów neoklasycznych w części instrumentalnej, pewnie jako jedni z pierwszych wśród zespołów niemieckich.
W rozpoczętym z klawiszami melancholijnie songu "Lawman's End" niepotrzebnie przechodzą potem do monotonnego grania typowego heavy metalu, przy tym, jak na dwie gitary wyjątkowo anemicznego. Niemrawo i bez życia jest w niby inspirowanym rokendrolem "Way To Fall", podobnie jak w nieprzekonująco galopującym chwilami "The Deuce". Trudno powiedzieć czy zespół chciał być taki mało energetyczny, czy po prostu nie mieli wystarczająco podładowanych akumulatorów. No brak mocy, a przecież ta nadałaby rumieńców dobremu w muzycznym pomyśle dosyć przebojowemu "Deep In the Fog", gdzie zupełnie nieźle radzi sobie gitarzysta, grając solo w shredowej manierze. Jedynie przynależący w dużej mierze do rocka lat 70tych "Bloody Right" zagrany został z wyczuciem i bardzo odległymi echami BLACK SABBATH i okultystycznego rocka tamtego okresu.
Na końcu znalazła się kompozycja o power metalowym charakterze "Rockfever", ale tej rockowej gorączki u nich nie słychać, podobnie jak prawdziwie power metalowego wykonania. O faktycznych umiejętnościach muzyków powiedzieć jest coś trudno ze względu na produkcję, ale z pewnością w gitarzystach drzemał określony potencjał.

Kariera zespołu zakończyła się równie szybko, jak się zaczęła. Album na tle innych płyt z heavy metalem z Niemiec wypadał słabo i nie wzbudził zainteresowania, co też stało się powodem rozwiązania zespołu wkrótce potem.


Ocena: 4,5/10

8.05.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości