Paragon
#1
Paragon - Steelbound (2001)

[Obrazek: R-7565456-1444144487-8891.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Thunderstorm 03:54
2. Steelbound 04:16
3. Deathsquad 04:14
4. New Dark Age 05:58
5. Don't Wake the Dead 05:50
6. Reign of Fear 04:20
7. Burning Bridges 05:25
8. Tears of the Damned 05:39
9. Face II Face 03:54
10. Immortal 04:51

Rok wydania: 2001
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Martin Christian - gitara
Claudius Cremer - gitara
Jan Bünning - bas
Markus Corby - perkusja


Jeśli przyjąć, że początkiem nowej drogi muzycznej PARAGON, po przyjściu do składu Babuschkina był album poprzedni, czyli "Chalice of Steel ", to jednak "Steelbound"wydany przez Remedy Records w kwietniu 2001 jest płytą bardziej wyrażającą ten nowy obrany kierunek. O ile wcześniej zespół miał dosyć istotne dla stylu inklinacje epickie, to na płycie z 2001 dostajemy już granie bez epatowania rycerską otoczką i mniej formalnie rozbudowane.

Mniej SACRED STEEL, więcej PRIMAL FEAR, przy czym to zdecydowanie jest tu większe niż w ekipie Scheepersa i Sinnera. Zdecydowanie na granie proste i maksymalnie nastawione na wykorzystanie ataku dwóch gitar przy utrzymywaniu jednakowego tempa.
Tym LP zespół rozpoczyna serię płyt z kwadratowym, miłym dla ucha i niewymagającym rozgryzania metalem, jaki zagrać bez nudzenia słuchacza nie jest wcale tak łatwo. "Thunderstorm" to w tym przypadku idealny otwieracz i schemat z tej kompozycji jest zachowany i dalej w "Steelbound". Babuschkin pokazuje dwa style wokalne, przy czym w refrenach potrafi być znacznie delikatniejszy. Inna rzecz, że wspierające go chórki są zazwyczaj bardzo dobre i one też łagodzą stalowo-szary wyraz całości.
W walcach toczących się wolniej i nieubłaganie, jak w "Deathsquad" wychodzi za bardzo toporność, bo ten dla przykładu numer strasznie podjeżdża kwadratowymi kompozycjami pana Udo Dirkschneidera. No niemieckie to bardzo... Podobnie jak i "Don't Wake the Dead", z tym że tu leży starożytny motyw. Ryk wokalisty w pewnych miejscach jest najciekawszy z tego całego "ancient" grania. Gdy jednak dokładają szybkości, jak w "New Dark Age" przy odrobinie epickości z dawnych czasów znów można się rytmicznie pokiwać przy ich muzyce. Potem maszyna nieubłaganie i bezwzględnie toczy się nadal w szybkim "Reign of Fear" i w nieco sinnerowskim "Burning Bridges", gdzie mamy refren o dużym nacisku na melodię i zwrotki niemal rockowe. Odrobina brytyjskiego grania z rejonów JUDAS PRIEST w "Tears of the Damned" to też sympatyczna niespodzianka, tyle że jakby Babuschkin tu nie nadąża za wszystkim i taki lekko zagubiony się wydaje. Halford by to lepiej rozegrał, bez dwóch zdań. Znów jednak pomaga reszta ekipy i jest ogólnie bardzo dobrze. Mamy tu także solidne solo, a niestety pod tym względem jest na tym albumie różnie. Nie jest album wirtuozerskich popisów obu gitarzystów i lepiej wypadają w swoich prostych natarciach w rytm tego, co podaje kompetentna sekcja. Tak jak w "Face II Face", zagranym chwilami w speed metalowym tempie i histerycznymi zaśpiewami Babuschkina.
Na koniec smakowity kąsek i wyciszenie w postaci "Immortal". Epicka ballada, stonowana, wyciszona, ale metalowa w każdym calu. Spokojne melodyjne zakończenie z wybuchowym hymnowym refrenem i tym razem zachwycającym solem.

Brzmienie w tej kompozycji znakomite, czego nie zawsze można powiedzieć o innych. Producent Piet Sielck nie do końca zadbał o czytelność przenikających się gitar, a i perkusja momentami lekko puka.
Tak czy inaczej, jest to płyta udana, słabsza od tych, które w podobnym stylu zespół zaprezentował potem, lecz na tle tego co grały w tym czasie inne kwadratowe niemieckie grupy heavy power solidna i godna uwagi.


Ocena: 8/10

11.01.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Paragon - Law of the Blade (2002)

[Obrazek: R-5682581-1399809207-5909.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Abducted 03:55
2. Palace of Sin 03:55
3. Armies of the Tyrant 05:02
4. Law of the Blade 03:32
5. Across the Wastelands 07:01
6. Shadow World 05:33
7. Allied Forces 05:28
8. Empires Fall 03:38
9. The Journey's End 05:03
10. Back to Glory 05:08

Rok wydania: 2002
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Martin Christian - gitara
Claudius Cremer - gitara
Jan Bünning - bas
Markus Corby - perkusja

Kolejny album PARAGON wydany przez Remedy Records w rok po "Steelbound".

No i ponownie PARAGON w wersji mocnej, topornej, kwadratowej, ale jakże wdzięcznej w odbiorze. Niemiecki heavy power pełną gębą, a przy tym zagrany z pewnością siebie i zdecydowaniem. Surowszy niż PRIMAL FEAR, mocniejszy niż GRAVE DIGGER...
Do tego Babuschkin już tym razem zupełnie zorientowany jak tu śpiewać, żeby było bojowo, lekko epicko i - co najważniejsze - heavy metalowo.
Od początku atak w "Abducted" i tu mamy ten klasyczny PARAGON z bezwzględnym frontalnym natarciem obu gitarzystów i melodyjnymi refrenami, gdzie coś z IRON SAVIOR przemyka, choć Piet Sielck jest tu tylko producentem. Tylko to za małe słowo, bo brzmienie jest znakomite, bas metaliczny i wbudowany w masakrujący sound gitar, a perkusja syczy, dźwięczy i huczy. Ponieważ PARAGON to też epickie korzenie i początki, więc mamy też 7 minut z wolnym epickim metalem w "Across the Wastelands". Solą są jednak naturalnie szybkie, zadziorne numery w rodzaju "Palace of" Sin", z wybuchowym solem gitarowym, czy rozdzierający gitarami na tle dudniących bębnów "Armies of the Tyrant". Najlepiej to wszystko wychodzi w morderczo rozegranym painkillerowym "Law of the Blade" i takim również "Empires Fall". Trzy minuty heavy powerowego teutońskiego Blitzkriegu. "Allied Forces" z delikatnym początkiem pokazuje, że PARAGON w średnim tempie także potrafią zagrać z zębem, ale tu decyduje o wszystkim refren - najlepszy na tym albumie i wyrastający w strzelistej formie z ciężkich riffów poprzedzających w sposób zupełnie niespodziewany. Taka mała odpowiedź na podobne refreny PRIMAL FEAR. Album jest niesamowicie wyrównany, utrzymany na wysokim poziomie. "Shadow World" to kolejny heavy powerowy song z epickim zacięciem i tu warto posłuchać gitary rytmicznej... Poza Babuschkinem oczywiście. Pan Andreas bardzo wyeksponowany jest na tym albumie i to słychać nawet w przechodzącym jak nawałnica "Back to Glory", gdzie zresztą pozostawiono mu dużo miejsca w refrenie. Także w najłagodniejszym "The Journey's End" gdzieś podskórnie ta energia pulsuje, tym razem w klasycznym metalowym ujęciu. Tu jedynie można było oczekiwać nieco ciekawszego refrenu. Za to pięknie tu uwypuklono sekcję rytmiczną, no i to solo również pełne emocji.

Kwadratowy, toporny... poniekąd. Oby jak najwięcej zespołów niemieckich z kręgu heavy power grało tak topornie i kwadratowo ja PARAGON na tym albumie.
Produkcja na bardzo wysokim poziomie, Sielck zdecydowanie się do swojej roboty przyłożył. Tak powinno to brzmieć i nie inaczej.
Wyborny LP PARAGON.


Ocena: 8.5/10

11.01.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Paragon - The Dark Legacy (2003)

[Obrazek: R-3590349-1551018567-4096.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Legacy 05:03
2. Mirror of Fate 05:16
3. Breaking Glass 05:38
4. Black Hole 03:11
5. Eye of the Storm 05:04
6. Maze of Dread 04:25
7. The Afterlife 05:22
8. Green Hell 04:13
9. Back from Hell 03:33

Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Martin Christian - gitara
Claudius Cremer - gitara
Jan Bünning - bas
Markus Corby - perkusja


Czy "The Dark Legacy" wydany w lipcu 2003 przez Remedy Records to brat bliźniak wydanego rok wcześniej "Law Of The Blade"?

Może i tak, ale co z tego skoro zabawa nadal przednia. Wszystko już było. I rycersko epickie zaśpiewy Babuschkina i nieubłagany germański atak dwóch gitar i wojenna przepotężna sekcja rytmiczna. Był też Piet Sielck jako producent. Tu niczego pod względem brzmienia nie zmieniał, bo i po co. No, może perkusja jest nieco mniej wysunięta niż poprzednio.
PARAGON kontynuuje heavypowerowową krucjatę teutońską, romansując z PRIMAL FEAR, z JUDAS PRIEST i z rycerskim graniem lat 80tych.
"The Legacy" to muzyczny testament PARAGON i najbardziej klasyczne, co mogli dać na początek albumu. Niezmordowane ataki gitarzystów jak zwykle i melodyjny refren, jak zwykle lekko patetyczny i podniosły i jak zwykle treściwe solo gitarowe. Wszystko ryczy, syczy i dudni, a w "Mirror of Fate" pędzi dodatkowo z prędkością pośpiesznej lokomotywy opancerzonej. No i jak przy tym jest rycersko! Od basu i mroku zaczyna się "Breaking Glass" i to ponownie pokaz PARAGON w graniu wolniejszym, rytmicznym i mocno akcentowanym. No ale PARAGON to przede wszystkim takie numery jak "Black Hole", gdzie gitary to tną szybko, to znów pobrzmiewają długo, aby dać tło dla Babuschkina, który odpoczywa tylko przy okazji solówek.
Może na tym tle "Eye of the Storm" trochę przydługi tym bardziej że nie dzieje się tu zbyt wiele, ale rozpędzona sekcja rytmiczna i wokal na tle zmasowanego gęstego basu w "Maze of Dread" - bezcenne. No pędzi ten heavy metalowy ekspres, pędzi. Pędzi w bardzo dobrym kierunku, do stacji "The Afterlife". Tu Niemcy są mroczni i ponurzy, no i bardzo niemieccy przy okazji. Tak przypomina się heavy true granie Made In Germany z lat 80tych, ale i JUDAS PRIEST z tego okresu. "Green Hell" zawiera wszystkie najlepsze patenty PARAGON w tym bardzo ryczące gitary i wzmocnienie Babuschkina posiłkowymi oddziałami w chórkach.
Jeszcze na koniec "Back from Hell" równie paragonowy jak wszystko wcześniej, ale z refrenem bliższym speed powerowemu graniu IRON SAVIOR.

Podsumowując PRAGON bez niespodzianek, PARAGON, jaki musi się podobać wszystkim, którym podobały się dwie poprzednie płyty.
Jedynie może zabrakło tak nośnych refrenów jak na "Law Of the Blade" dlatego ta płyta jest minimalnie słabsza.


Ocena: 8/10

12.01.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Paragon - Revenge (2005)

[Obrazek: R-2163985-1427100574-5108.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Intro / Impaler 04:57
2. Assassins 04:16
3. Traitor 05:13
4. Masters of the Seas 09:24
5. Revenge 04:20
6. Symphony of Pain 04:23
7. Beyond the Veil 07:59
8. The Battle Rages On 04:43
9. The Art of War 03:19
10. Empire of the Lost 05:42
11. The Gods Made Heavy Metal (Manowar cover) 05:08

Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Martin Christian - gitara
Günny Kruse - gitara
Jan Bünning - bas
Markus Corby - perkusja


Rok 2005 i siódma płyta PARAGON. Remedy Records wydała ją w kwietniu, warto jednak pamiętać, że faktyczna premiera miał tym razem kilka dni wcześniej w Japonii nakładem Spiritual Beast.

Coś nowego ? No na szczęście nie, i bardzo dobrze. Można odpalać bez strachu, że popłyną folk ambientowe czy progresywno metalowe dźwięki. Mamy ten sam kanciasty, twardy, bojowy i teutońsko - barbarzyński melodyjny heavy power metal co wcześniej, tyle że Cremera zastąpił nowy gitarzysta Kruse.
Po intro wita "Impaler" i już MOC jest z nami! Taki sam jak zwykle i co z tego, że chwilami można pewne melodie pomylić z tymi, które gra IRON SAVIOR, skoro pociąg pośpieszny z opancerzoną lokomotywą pędzi, rozjeżdżając wszystko po drodze. Słychać, że "Babuschin" w doskonałej dyspozycji - straszy, napina się, dumnie spogląda ponad ścianą gitar. No i te naprzemienne sola. Taki PARAGON jak należy. No i Naumann z PRIMAL FEAR gościnnie w tym kawałku.
Słychać też, że sekcja rytmiczna i tym razem nie została wyznaczona do przynoszenia kanapek. Mocarna perkusja napędza z basem na spółkę i to słyszalne w "Assassins". Lekkie zwolnienie w zdominowanym przez ryczące gitary "Traitor"... i coś na przekór tym, którzy ograniczają możliwości PARAGON do energetycznej kwadratowej młócki, czyli niemal 10 minut epickiego heavy power w "Masters of the Seas". Oj, dużo tu nie tylko Germanii, ale i Ameryki, jednak takiej prostszej, na granicy lat 80tych, no zagranej siłowo i siłowo zaśpiewanej przez Babuschina. Wszystko to bardziej ładne, łącznie z łomoczącą perkusją i długimi solówkami, opowiadającymi zresztą konkretną historię. Doskonałe brzmienie, jakie uzyskano na tym albumie, można właśnie w tym utworze szczególnie docenić. No jeszcze raz powtarzam - ten Babuschkin - bezcenny. Dalej zarówno "Revenge", jak i wolniejszy "Symphony Of Pain" to PARAGON encyklopedyczny, także i pod tym względem, że melodie zwrotek i nuklearne ataki gitarowe przewyższają jakość refrenów. Jeszcze raz poważyli się na długi numer w postaci "Beyond the Veil" i także tym razem zadanie wykonali, jak należy. Dużo basu, kroczący motyw główny i kapitalny refren dla true metalowej braci."The Battle Rages On" nie tak znakomity jak utwór pod tym samym tytułem zespołu DEEP PURPLE, ale to kolejna cegiełka heavy powerowym murze Niemców na tym albumie, z pełnym rozmachu w śpiewie refrenem.
Końcówka albumu fantastyczna. "The Art of War" to maksimum topornej melodyjnej i prędkości PARAGON z solami o sile przebicia przeciwpancernego pocisku kumulacyjnego.
"Empire of the Lost" jest po prostu piękny w swojej wymowie i szczerości przekazu, no znów refren niby znajomy, ale jak to zostało wykonane, no jak nie PARAGON wybaczcie. Klasyczny heavy bez turbodoładowania, a jakie daje wrażenia.
I na koniec cover Królów "The Gods Made Heavy Metal". Hołd w iście niemieckim topornym stylu i odnoszę wrażenie zagrany nieco szybciej od oryginału. Oczywiście cieszy, choć magii pierwowzoru tu nie ma.

PARAGON gra swoje na tym albumie i nie zawodzi. Bogowie tworzą metal, a ludzie go grają. PARAGON gra swoje, czerpiąc z natchnienia lat wcześniejszych.
Godzina więcej niż bardzo dobrego niemieckiego heavy power.


Ocena: 8.5/10

15.01.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Paragon - Forgotten Prophecies (2007)

[Obrazek: R-5993133-1415296498-1467.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Hammer Of The Gods 05:24
2. Arise 05:08
3. Face Of Death 03:51
4. Halls Of Doom 04:36
5. Revelations (Instrumental) 02:06
6. Forgotten Prophecies 04:57
7. Agony 07:31
8. Souleaters 05:09
9. Gangland 04:59
10. Wargods 03:20
11. Deny The Cross (Overkill cover) 04:38

Rok wydania: 2007
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Martin Christian - gitara
Günny Kruse - gitara
Jan Bünning - bas
Chris Gripp - perkusja

W czerwcu 2007 nakładem Remedy Records PARAGON prezentuje "Forgotten Prophecies".

Tak sobie myślę, czego potrzebuje parowóz, aby pędzić po szynach z ogromną prędkością, łamać podmuchem przydrożne drzewa, wybijać pędem szyby w domkach przy torach i zamieniać w krwawą miazgę zwierzątka, plączące się po szynach?
Potrzeba węgla, dużo węgla i dwóch silnych, sprawnych palaczy, szuflujących ile wlezie!
Jednak gdy węgiel jest nieco gorszej jakości (kompozycje), a palacze (gitarzyści) lekko zmęczeni, to od czasu do czasu ta lokomotywa się dławi, dusi, zwalnia... a potem rozpędzić ją trudno.
Ta lokomotywa PARAGON zaczęła już dostawać lekkiej zadyszki na "Forgotten Prophecies". Wciąż jeszcze rozgrzana para w kotle wrze, ale gdzieś drobnymi pęknięciami ucieka na boki i poziom ciśnienia spada. Jest to wciąż PARAGON, każde dziecko pozna, ale jednak taki z przestojami, taki z dziurami w kompozycjach. Babuschkin coś deklamuje, a w tym czasie gitarzyści odkładają na chwilę szufle (czyli gitary) i dyskretnie ocierają pot z czoła. Za chwilę zasypują palenisko węglem, ale ruszyć szybciej nie jest wcale tak łatwo. Lokomotywa szarpie i żeby to nieco ukryć, maszynista pośpiewuje, nie tyle fałszywie, ile nieszczerze nieco. A przecież PARAGON to parowóz, słynący z tego, że nigdy się nie spóźnia, dzięki ekspresowemu tempu.
Paliwo na tym LP to węgiel trochę pozgarniany z różnych składowisk (jak węgiel sprowadzony z USA w coverze), czasem lekko zleżały i nawet wysiłki palaczy tu wiele nie dają. Nie dość wysoko kaloryczna wartość opału. Parowóz trochę zwalnia, trochę przyspiesza i tak cały czas. Jeden raz odpoczynek daje znakomity efekt w okolicach stacji "Agony". Wtedy palacze spokojnie zjadają zupkę regeneracyjną przez pierwsze trzy minuty, aby potem dać w części instrumentalnej (czyli na prostej przed rozjazdem) koncert szuflowania, przy którym inne załogi niemieckich parowozów wydają się ekipami z plastykowymi łopatkami.
Gdy jednak parowóz dojeżdża do stacji końcowej, poniekąd kończymy przejażdżkę z pewną ulgą i poczuciem, że bilet trochę za drogi w stosunku do proponowanego komfortu jazdy.

Ostateczna cena biletu - ze zniżką dla dziatwy szkolnej: 75 %.


Ocena: 7.5/10

16.01.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Paragon - Screenslaves (2008)

[Obrazek: R-3558838-1374297005-4892.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Hellgore 04:55
2. Disconnected 03:53
3. Entombed 05:00
4. Screenslaves 03:16
5. Bloodfeast 06:46
6. The Blade In The Dark 04:05
7. Death Next Door 04:29
8. The Killing Hand 04:08
9. Waxworks 04:37
10. Larger Than Life (Backstreet Boys cover) 03:35
11. L'eredita (The Legacy) (Italian version) 05:10

Rok wydania: 2008
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Martin Christian - gitara
Günter Kruse - gitara
Dirk Seifert - bas
Chris Gripp - perkusja


PARAGON to taka opancerzona lokomotywa ekspresowa, grająca od lat teutoński, twardy i bezkompromisowy heavy/power z rycerskim zacięciem. Bez fajerwerków, stale do przodu, niszcząc i demolując po drodze mocarnymi riffami i idealnie wpasowanym męskim i bojowym wokalem Babuschkina. Seria co najmniej bardzo dobrych płyt, wyrównany poziom kompozycji, lekka tendencja spadkowa na poprzednim albumie "Forgotten Prophecies" i co dalej? Przede wszystkim nowa wytwórnia, renomowana Massacre Records. To ona wydała nowy album PARAGON w połowie listopada bieżącego roku.

Ten styl, jaki prezentowali z lekka się wyczerpał w pomysłach, a może po prostu postanowili zagrać trochę coś innego. W sumie aż tak daleko nie odbiegli od swego rozpoznawalnego stylu, choć pilotujący ten LP cover "Larger Than Life" dawał sporo do myślenia. Tym razem jest to metal teutoński, aczkolwiek bardziej nowoczesny i równocześnie bliższy typowemu tradycyjnemu heavy, jaki gra w Niemczech od dawna wielka liczba zespołów. Więcej tu prostych melodii osadzonych w niezbyt gęstym mroku, przy czym jednak początek w postaci "Hellgore" to jak najbardziej klasyczny PARAGON, ostry i rozpędzony i ten utwór z powodzeniem mógłby się znaleźć na dowolnej z poprzednich płyt z Babuschkinem. W "Disconnected" już mroczniej i nowocześniej i taki PARAGON w riffach już bywał, lecz nie z takim rodzajem refrenu. W obudowanym basem i kroczącym "Entombed" już tego pędu nie ma, jest zaś coś z tych refrenów SINNER z lat ponurego grania Matta. Ogólnie mrocznie, mrocznie... Tytułowy "Screenslaves" to taki PARAGON zbliżający się do PRIMAL FEAR i GRAVE DIGGER, ale najwyżej na średnim poziomie. Na takim jest zresztą tym razem wokal Babuschkina i taki zmęczony się jawi w tym śpiewaniu do nadal ostrych i kruszących zagrywek gitarzystów. Także gra Grippa jest jakaś uproszczona, mechaniczna i pozbawiona tej wcześniejszej energii.
Mrok. No tego mroku tu nie brakuje i apogeum następuje w "Bloodfeast". To cały horror, co zresztą podkreśla i głosem wokalista. Wolny, melodyjny refren do tego i było dobrze, ale to jest po prostu za długie. Heavy power czuć w gitarach "The Blade In The Dark" i jest tu wreszcie kilka znakomitych zagrywek solowych. Ryczą gitary i Babuschkin w pędzącym "Death Next Door" i tu ta stara pancerna lokomotywa ciągnie sporo wagonów bez większego problemu. Przy okazji kolejny melodyjny refren z chórkami w paragonowym stylu. W trochę wolniejszym "The Killing Hand" już tak nie demolują, bo i sama melodia ku temu nie sprzyja. Wciąż to jednak granie na dobrym poziomie. Niemal thrashowe natarcie za to trzeba wytrzymać w "Waxworks" i tu jest wszystko bardzo fajne wraz z tym lżejszym refrenem o rycerskim charakterze.

Jeśli szukać słabszych punktów, to chyba jednak Babuschkin tym razem, bo gdy kompozycje rozpatrywać bez nadmiernego nawiązywania do przeszłości, to jest tu dużo solidnego heavy/power. Czegoś brak, to na pewno, i najbardziej tej specyficznej dla PARAGON przebojowości w natarciach. Także produkcji trudno coś zarzucić poza niespecjalną perkusją. Tak słabo te bębny brzmią do pancernych riffów. Fakt, dużo w tym wszystkim GRAVE DIGGER, coś z IRON SAVIOR i takich podobnych rzeczy, ale sprawnie to jest rozegrane i dając tej płycie nieco czasu, można tu znaleźć dużo miłych dla ucha momentów.
Poza tym nieszczęsnym coverem, rzecz jasna.


Ocena: 7.5/10


14.11.2008
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Paragon - Force of Destruction (2012)

[Obrazek: R-4199013-1485922267-5580.jpeg.jpg]

tracklista (wersja Mazzar Records):
1.The Last Day on Earth 01:12
2.Iron Will 05:10
3.Tornado 04:45
4.Gods of Thunder 04:45
5.Bulletstorm 03:58
6.Blood & Iron 08:00
7.Blades of Hell 03:30
8.Dynasty 05:16
9.Rising from the Black 04:41
10.Demon's Lair 05:53
11.Secrecy 04:36

rok wydania: 2012
gatunek: heavy/power metal
kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Wolfgang Tewes - gitara
Jan Bertram - gitara
Jan Bünning - gitara basowa
Chris Gripp - perkusja
oraz
Martin Christian - gitara ("Blades of Hell" i "Rising from the Black")


Po wydaniu "Screenslaves" PARAGON zaczął się sypać i pancerna lokomotywa poszła do generalnego remontu, choć przebąkiwano, że to koniec ekipy. Odeszli gitarzyści, w tym założyciel grupy Martin Christian. Ostatecznie jednak zadomowili się dwaj nowi  - Wolfgang Tewes i Jan Bertram. Powrócił także w 2009 Jan Bünning. Babuschkin trochę odpoczął i miał czas przemyśleć nowe kawałki, a palacze raźno i z entuzjazmem chwycili za łopaty.
Rusza "Force of Destruction", dziesiąty Pociąg Pancerny PARAGON. Kontrakt z Massacre Records nie został co prawda przedłużony, ale album w październiku 2012 wydała nie mniej znamienita wytwórnia Napalm Records.

No proszę! Iron Will to ta lokomotywka jak należy i 100% PARAGON w PARAGON. Nie jest to może takie nośne jak Iron Will GRAND MAGUS, ale mamy tu i pęd i gitarowe ataki nowych szuflujących. Tornado to taki PARAGON bezwzględny, surowy, z dawnych czasów, złagodzony lekko melodyjnymi bojowymi chórkami i rzadko tak grali przez ostatnie co najmniej siedem lat. I ponownie ten mocarny metaliczny bas Bünninga!PARAGON masakruje w klasycznych dla siebie umiarkowanych tempach i kwadratowych niemieckich heavy power bojowych numerach Gods of Thunder. Cieplejszy i chyba najbardziej melodyjny na tym albumie jest rycerski Dynasty w bardzo tradycyjnym heavy metalowym stylu. Tu trzeba wyróżnić wszystkich, którzy robili na tym LP backing vocale. A wśród nich Alex Blank (RAPI ANGEL) i Yenz Leonhardt. Sztandarowy atak w stylu PARAGON to siejący spustoszenie Rising from the Black z udziałem Christiana. Za takie numery tej grupy fani dadzą się posiekać i takie właśnie ich kawałki rozpalają serca na ich koncertach. Szalona Melodyjna Lokomotywa! Ileż to poszło węgla, żeby się tak rozpędzić, a przy tym jakie to masywne! PARAGON wyhamowuje w pięknym, nostalgicznym songu Demon's Lair z kapitalnym wzniosłym, zamaszystym refrenem w stylu epic, jaki na pewno REBELLION by chciał mieć na swojej płycie. Coś wspaniałego! Podniosły i monumentalny kolos Blood & Iron przesuwa PARAGON z toru GRAVE DIGGER na tor REBELLION i jest tu epicka potęga wzmocniona znakomitym wokalem Babuschkina. Odżył Babuschkin i niszczy jak lat dziesięć wcześniej. Gdy Lokomotywa rozpędza się  i dostajemy taki nośny refren, jak w Bulletstorm to zadowolenie jest całkowite. No takie refreny jak tutaj stanowią sól i sens teutońskiego heavy metalu. Melodyjna moc! No i ten kapitalny Blades of Hell i PRIMAL FEAR nigdy by tak tego nie zagrał. Zniszczenie, a co więcej rozegrane z niesamowitym luzem. A warto wspomnieć, że główne partie gitarowe gra tu nie kto inny a Martin Christian. Jednak jego czas ostatecznego powrotu jeszcze nie nadszedł.
Na koniec bojowy Secrecy zagrany średnio szybko, gdzie można usłyszeć w chórkach słowo "Victory!"

Na pewno jest to zwycięstwo także PARAGON, na którym wielu położyło już krzyżyk i nie oczekiwało niczego poza zjadaniem ogonów po GRAVE DIGGER I IRON SAVIOR.
Bünning dopinguje Grippa do grania jak Gripp i faktycznie partie perkusyjne należą do najlepszych w historii PARAGON. Piękne sola można usłyszeć na tym albumie. Zwłaszcza Tewes jest bardzo dobry, ale on to udowodnił już wcześniej w CRYSTAL SHARK.
Produkcyjnie rewelacja. Może dlatego, że sekcja rytmiczna brzmi lepiej, troszkę ujęto tego pancernego soundu gitar na rzecz ostrości i głębi oraz dlatego, że plany dalsze są bardziej czytelne niż na dwóch poprzednich albumach.

Czy dziesiąta płyta może być najlepszą w dorobku jakiegoś zespołu?
Owszem, PARAGON tego dokonał.


ocena: 8,9/10

new 7.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Paragon - Hell Beyond Hell (2016)

[Obrazek: R-8259342-1458137990-6845.jpeg.jpg]

tracklista (wersja CD digipak):
1.Rising Forces 04:48
2.Hypnotized 04:28
3.Hell Beyond Hell 05:43
4.Heart of the Black 07:53
5.Stand Your Ground 04:26
6.Meat Train 04:54
7.Buried in Blood 04:28
8.Devil's Waitingroom 08:56
9.Thunder in the Dark 04:43
10.Heart of the Black  (single edit) 05:06 (bonus)

rok wydania: 2016
gatunek: heavy/power metal
kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Martin Christian - gitara
Jan Bertram - gitara
Jan Bünning - gitara basowa
Sören Teckenburg - perkusja


Po wydaniu "Force of Destruction" trochę się w PARAGON pozmieniało. W 2013 odszedł perkusista Chris Gripp, którego zastąpił Sören Teckenburg z death metalowego BURIED IN BLACK, a w 2015 gitarzysta Wolfgang Tewes, który wrócił do BLACK HAWK. Na szczęście za PARAGON definitywnie zatęsknił Martin Christian i po raz jedenasty pośpieszy pociąg PARAGON, mógł wyruszyć ze stacji Hamburg 18 marca 2016 (Remedy Records).

Meat Train...
No właśnie. Taki potężny speed heavy/power metal jest wizytówką PARAGON, ale ta kompozycja doskonale pokazuje, że trochę się pomysły wyczerpały, bo to w sumie co najwyżej potężniejsza wersja heroicznych numerów PARAGON  z pierwszych albumów grupy. Z drugiej jednak strony oparty na podobnym schemacie Hypnotized jest wyborny i tu refren to autentyczna moc. Gdy tak dosyć mocno zjeżdżają na tory IRON SAVIOR (Hell Beyond Hell), wypadają dobrze, zresztą warto zauważyć, że w chórkach można tu usłyszeć Pieta Sielcka, jednak lepiej się słucha ekipę z Hamburga w ich własnej rytmice i motoryce. Akurat ten numer został napisany dla PARAGON przez samego Sielcka.
Jak złapią rytm, są nieubłagani jak w dewastującym, dumnym Rising Forces, czy w pancernym i rozpędzonym Buried in Blood. PARAGON nigdy się nie poddaje i zawsze powłóczy trochę słuchacza po podłodze w przyjemnie przygniatającym speed power/heavy stylu. Rozczarowuje trochę Stand Your Ground, który rozpoczyna się od surowego i bezwzględnego ataku niemal speed/thrashowego, ale potem rozmywa się w cienkim i dosyć bezradnym refrenie heroicznym. Choć zazwyczaj PARAGON jedzie od stacji do stacji około pięć minut, to tym razem zaprezentował dwie kompozycje dłuższe. Och, Heart of the Black jest wspaniały w swoim romantycznym rycerskim klimacie wyrażonym ciężkimi riffami i wolniejszymi partiami z zupełnie inaczej śpiewającym Babuschkinem. Godny następca Blood & Iron z poprzedniego albumu. Natomiast Devil's Waitingroom to majstersztyk łączenia łagodnych, niemal rockowych partii z epickim heavy metalem rycerskim w średnich tempach, z niesamowitym posępnym stylem pracy gitar, mrokiem i majestatem. Wspaniałe!

Na pewno silną stroną tej płyty są mordercze naprzemienne sola gitarowe Christina i Bertrama, wspomagane przez gęsty bas Jana Bünninga. Niekiedy mówi się, że PARAGON gra siłowo i typowo teutońsko. Może mi tak, ale z jaką gracją i z jaką swobodą, doprawdy niedostępną GRAVE DIGGER. Death metalowa praktyka przydała się i Sören Teckenburg rozgrywa tu kapitalną partię, jedną z najlepszych w historii zespołu. Dynamit! W kwestii Babuschkina... Ten facet jest niezniszczalny.
Współpraca z Pietem Sielckiem ułożyła się dla zespołu szczęśliwie w kwestii produkcji, mixu i masteringu. Piet wziął to wszystko na siebie, jak zwykle podszedł do tematu bardzo poważnie, jest to zrobione perfekcyjnie i całkowicie zgodnie z oczekiwaniami słuchaczy w przypadku. Soczyste, głębokie i gdzie trzeba wieloplanowe brzmienie.
Są na tym LP trochę słabsze momenty, w żadnym jednak momencie nie ma niczego, co można by uznać za mniej niż dobre. Solidna robota w klasycznym stylu PARAGON. Po raz kolejno warto przejechać się tym pociągiem, napędzanym przez pełnych wigoru i energii motorniczych.


ocena: 8,4/10

new 31.03.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#9
Paragon - World of Sin (1995)

[Obrazek: R-3435150-1485920830-1057.jpeg.jpg]

tracklista :
1.Intro 00:42
2.Needful Things 04:39
3.Maelstrom of Decline 05:12
4.World of Sin 04:24
5.Beyond the Void 05:50
6.Thrill of the Kill 04:06
7.No Hope for Life 05:16
8.Into the Black 03:35
9.Drug Fiend 05:15
10.Bring the Hammer Down 03:04

rok wydania: 1995
gatunek: speed/power metal
kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Kay Carstens - śpiew
Martin Christian - gitara
Daniel Görner- gitara
Dirk Sturzbecher - gitara basowa
Kay Neuse - perkusja


Mówisz PARAGON - myślisz - Babuschkin.
Tymczasem pierwsza płyta tego zespołu założonego jeszcze w roku 1990, nagrana została w zupełnie innym składzie i o Babuschkinie nikt nie słyszał. W tym czasie zespół grał inną metalową muzykę - speed power metal, który nie przestał być modny w Niemczech nawet w czasach wielkiego metalowego kryzysu lat 90tych.
"World Of Sin" został wydany nakładem małej wytwórni Blue Merle, która stała się słynna  za sprawą przedstawionych przez nią dwóch płyt X-WILD. PARAGON ze znanych muzyków (jak X-WILD) się nie składał, więc muzyka musiała obronić się sama.

Album zawiera agresywny, choć nie pozbawiony melodii, surowy power speed, z elementami thrashu,  w typowym teutońskim stylu, ale jego wartość zdecydowanie obniża fatalny wokal Carstensa. Rzecz jasna, nikt nie wymaga od niemieckich speed power grup śpiewaków operowych jako frontmanów, ale popisy Carstensa są poniżej krytyki. Głos staruszki (czy raczej Baby Jagi) jest tu zupełnie nie na miejscu, nie mówiąc już o tym, że nie jest on w stanie przebić się jak należy przez potężną surową ścianę gitar. Całkowicie kompromituje się w semi balladowym songu Drug Fiend, gdzie sytuację ratuje tylko drugi głos Cremera. Zepsuł również całkowicie mroczny klimat wolniejszego Beyond the Void.
Głównie z  powodu marnych wokali te kompozycje, mimo wysiłków gitarzystów i solidnej sekcji rytmicznej, trudno odbierać z przyjemnością. Instrumentalne fragmenty są momentami wytchnienia i tu można usłyszeć bardzo dobre sola.
Zmarnowany został potencjał riffowy takich bardzo dobrych, dynamicznych i drapieżnych numerów, jak Maelstrom of Decline, Thrill of the Kill czy odważnie galopującego No Hope for Life. Ciekawe nawiązania stylistyczne do FLOTSAM AND JETSAM można usłyszeć w World of Sin i pewne echa amerykańskiego power thrashu są słyszalne na tym albumie i w innych kompozycjach. Zdecydowanie najlepszą i chyba najsłynniejszą kompozycją z tej płyty jest speedowy potwór Bring the Hammer Down. Ekstraklasa takiego grania z Niemiec, i tylko ten Carstens...

Produkcja tego albumu jest wyjątkowo dobra. Słychać to, gdy bas bierze górę lub perkusja ma swoje kilka sekund. Gitary są stalowe i surowe w bardzo przyjemny sposób, a wszystko jest zasługą odpowiedzialnego za sound popularnego w latach 90 tych inżyniera dźwięku Olivera Große-Pawiga.
Ta płyta zaraz po wydaniu nie cieszyła się specjalnym powodzeniem i niebawem zespół się rozleciał. Na placu boju pozostał tylko Cremer. Zachował prawo do nazwy i w latach 1996-1997 skompletował nowy skład z Babuschkinem, czyli pierwszy słynny klasyczny skład PARAGON.
Ciekawostką jest fakt, że Kay Carstens  występował później jako wokalista cover bandu AC/DC o nazwie BON SCOTT. Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić...


ocena: 6,9/10

new 10.04.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#10
Paragon - The Final Command (1998)

[Obrazek: R-3214625-1427103496-9617.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Feel the Knife 03:50
2. Under the Gun 04:24
3. Eternal Life 06:21
4. Ashes 07:46
5. Warriors of Ice 05:04
6. Fighting for the Earth (Warrior cover) 05:12
7. War Inside My Head 05:24
8. The Final Command 05:31
9. Eye for an Eye 05:32

Rok wydania: 1998
Gatunek: speed/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Martin Christian - gitara
Claudius Cremer - gitara
Jan Bünning - gitara basowa
Markus Corby - perkusja


Ta płyta jest pierwszą w "klasycznym" składzie, który potem w różnych konfiguracjach przewijał się w tej grupie przez następne 20 lat.

Płyta, wydana przez niemiecką B.O. Records stanowiła w znacznym stopniu kontynuację speed metalowej muzycznej koncepcji Cremera z debiutu, tyle że akcenty thrashowe ustąpiły heroiczno-rycerskim i w zasadzie jest to speedowa wersja typowych teutońskich płyt z rycerskim heavy metalem tego okresu, przy nawiązaniu do tradycji takiego grania z lat 80 tych, także z USA (cover słynnej kompozycji WARRIOR).
Przedstawione kompozycje są dosyć proste, oparte o dwugitarowy atak Cremera i Christiana, twardy, męski wokal Babuschkina i bojowe refreny rycerskie, wzbogacone chórkami. O ile sama gra zarówno gitarzystów jak i bardzo kompetentnej sekcji rytmicznej, jest na wysokim poziomie to już same kompozycje nie bardzo.

Posępność surowego Under the Gun jakoś nie przekonuje i jest to najbardziej przesycona jeszcze thrashem kompozycja z tego albumu. To, co rycerskie, ma nieatrakcyjne w większości refreny (Feel the Knife, Eternal Life, Warriors of Ice), a budowanie klimatu (Ashes) niezbyt wyszło. Można odnieść wrażenie, że PARAGON zdaje sobie sprawę z przeciętności epickiego oddziaływania przygotowanych refrenów epickich i praktycznie żaden z numerów nie jest nastawiony na ich zdecydowaną ekspozycję.  Ciężar jest przeniesiony na zwrotki i egzaltowane wokale z wyższymi partiami tam są właśnie ulokowane. Ogólnie, to te typowo rycerskie numery mocno przypominają wczesny SACRED STEEL. Ponadto i The Final Command i Eye for an Eye cierpią na brak mocy, mimo gitarowego zgiełku i jak na niemiecki speed/power metal ekipa włożyła tu chyba trochę za mało siły. Kompozycja tytułowa zaczyna się bardzo obiecująco, ale właśnie... Jakoś to siada w pewnym momencie. W Eye for an Eye jest taki krótki fragmencik, gdzie grają szybciej i ten pokazuje, co można było realnie zrobić w tej kompozycji. Dłuższe kompozycje Eternal Life i Ashes w stosunku do treści muzycznej są nieco za długie. PARAGON nie jest tu w stanie wyjść poza repetycje, choć solo w Eternal Life należy bez wątpienia do najlepszych na całej płycie. Balladowy, nostalgiczny War Inside My Head jest po prostu w swojej kategorii słaby.
Babuschkin śpiewa dobrze, trochę jeszcze nie w swoim stylu, którego dopiero poszukuje i tylko chwilami drażni nadmiernie przerysowanymi partiami epickimi.

Twarde, zdecydowane teutońskie kwadratowe granie speed power, ale nie wykraczające poza ramy rzemieślniczej solidności. Także w opcji soundu, dobrego, ale zupełnie niczym się niewyróżniającego w niemieckiej rzeczywistości metalowej tamtego okresu. Ot, może perkusja jako wyrazista na tle gitar zasługuje na pewną pochwałę.
Ten LP zwrócił na PARAGON większą uwagę niż poprzedni i poniekąd stał się przepustką do kontynuowania kariery w ustabilizowanym składzie.


ocena: 7/10

new 16.04.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#11
Paragon - Chalice of Stee (1999)

[Obrazek: R-3214649-1485922015-9362.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Intro: Awakening of the Beast 00:56
2. Dragon's Flight 04:18
3. Legions of Metal 04:26
4. Chalice of Steel 04:56
5. Wheels of Eternity 07:11
6. Desecrate 04:55
7. Intro: Dark Tale 00:42
8. Casting Shadows 04:11
9. Burn at the Stake 03:22
10.Journey Home 06:19
11.A.D. 2000 06:05
12.Violence and Force (Exciter cover) 04:01 (bonus)

Rok wydania: 1999
Gatunek: speed/heavy/power metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Martin Christian - gitara
Claudius Cremer - gitara
Jan Bünning - gitara basowa
Markus Corby - perkusja


"Chalice of Steel " to druga płyta PARAGON w klasycznym składzie wydana przez niemiecką B.O. Records w 1999.

Niemcy nie kryją tutaj swoich speed metalowych fascynacji prezentując jako bonusowy kawałek mocną, teutońską wersję słynnego Violence and Force EXCITER, a jednocześnie po raz pierwszy pojawia się w stylistyce riffowej i motoryce ta słynna paragonowa rozpędzona lokomotywa opancerzona. Pojawia się już na początku, po gustownym intro, w Dragon's Flight z bardzo dobrymi solami ponadto oraz niestety, takim sobie rycerskim refrenem. Moc gitar i pęd tej lokomotywy jest jednak imponujący.
Gdy grają wolniej, nie jest to już takie ciekawe i Legions of Metal (świetne basy!), Wheels of Eternity (mroczniejsze klimaty GRAVE DIGGER) oraz Casting Shadows to dosyć typowy produkt prostej teutońskiej myśli heavy metalowej, bez głębszych muzycznych rozważań. Do stylu poprzedniego albumu nawiązuje speed/powerowy rycerski Chalice of Steel i jest to numer zdecydowany i mocny w gitarach, ale sama melodia i sposób śpiewania Babuschkina, który tu wchodzi bardzo wysoko, jest niespecjalna. Trochę to takie amerykańskie, a przecież jesteśmy w Niemczech. W jakiś sposób PARAGON kilka razy kopiuje GRAVE DIGGER w z lekka drapieżnych Desecrate i Journey Home, przy czym ta druga kompozycja jest bardzo dobra i jeśli chodzi o dopasowanie refrenu do całości najlepsza na całej płycie. W stylu Grabarzy ta płyta także się kończy w części zasadniczej utworem A.D. 2000.
Gdy się nie stosują do ograniczeń prędkości na torze, to dewastują  w huraganowym speed metalu Burn at the Stake i jedynie szkoda, że ten refren nie jest po prostu równie agresywny jak melodia główna.

PARAGON gra wybornie technicznie. To słychać i nikt nie może powiedzieć, że ta ekipa jest instrumentalnie toporna. Nigdy w życiu! Zdecydowanie także poprawił się wokal Babuschkina i prezentuje on bogaty repertuar chwytów z udanymi w zdecydowanej większości wysokimi ekstatycznymi zaśpiewami włącznie.
W produkcji albumu wzięło udział kilka znanych postaci niemieckiej sceny power metalowej. Intro zostało zarejestrowane przez Henjo Richtera i Dirka Schlachtera z GAMMA RAY, a mastering całej płyty to dzieło Pieta Sielcka z IRON SAVIOR. Trzeba przyznać, że Sielck podszedł do tematu bardzo rozważnie, i choć ten LP nie brzmi tak surowo jak poprzedni, to jednak z pewnością nie jest to typowy sound melodic power z klasycznych płyt IRON SAVIOR czy GAMMA RAY. Mocne, soczyste gitary i absolutnie genialnie zrobiony potężny bas, który uwypukla doskonałą grę Jana Bünninga na tym albumie. Jest to sporo dobrej muzyki wykonanej momentami wirtuozersko, jest jednak także zbyt dużo GRAVE DIGGER, będącego kompozycyjnie w co najwyżej średniej dyspozycji.


ocena: 7,8/10

new 17.04.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#12
Paragon - Controlled Demolition (2019)

[Obrazek: R-13798976-1561384567-5108.jpeg.jpg]

tracklista :
1.Controlled Definition 02:27
2.Reborn 04:21
3.Abattoir 04:17
4.Mean Machine 03:45
5.Deathlines 08:30
6.Musangwe (B.K.F.) 04:20
7.Timeless Souls 04:45
8.Blackbell 04:47
9.The Enemy Within 04:41
10.Black Widow 04:15
11....of Blood and Gore 04:03

rok wydania: 2019
gatunek: heavy/power metal
kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Andreas Babuschkin - śpiew
Martin Christian - gitara
Jan Bertram - gitara
Günter Kruse - gitara
Jan Bünning - gitara basowa
Sören Teckenburg - perkusja


W roku 2016 wraca do PARAGON Günter Kruse, a Martin Christian ustępuje mu miejsca w składzie koncertowym, pozostając jednak z kolegami w studio. Szóstka muzyków przygotowuje kolejny LP "Controlled Definition", który światu prezentuje Massacre Records 26 kwietnia 2019.

O ludzie! Jakie potężne mroczne intro Controlled Definition zagrali na rozgrzewkę i nawet są tu niesamowite echa Cenotaph BOLT THROWER No, a zaraz potem posępny, zacięty i wysokoenergetyczny Reborn w painkillerowej stylistyce. Słychać tu doskonałe starannie dobrane sola gitarowe i ten element jest na albumie wyborny od początku do końca.
Co ważne - PARAGON gra tylko i wyłącznie swoją rozpoznawalną jako PARAGON muzykę. Kruszą i miażdżą nawet w nieco wolniejszych tempach jak w Abattoir i Blackbell, a bojowe, a przecież nie rycerskie refreny, są absolutnie swoiste dla tej grupy i można nawet przymknąć ucho na podkradanie własnych pomysłów z poprzednich płyt w tym elemencie.
Można mieć zastrzeżenia do Mean Machine. To taki sam heavy/power, jaki grał PRIMAL FEAR na "New Religion", czyli teoretycznie mocny i melodyjny, a praktycznie przeznaczony na użytek radio i po pierwsze uproszczony, a po drugie pozbawiony głębszej treści muzycznej. Numer ten oficjalnie promuje płytę i po raz kolejny lekko zdezorientowany słuchacz metalowego mainstreamu poznając całość, może czuć się trochę zagubiony.
Deathlines to numer pełen patosu, monumentalnych riffów, dostojnych refrenów, pięknych zagrywek gitar akustycznych. PARAGON w takich kolosach albo nudzi, albo zachwyca. Tu zachwyca! Potem zdecydowanie rozpędzają się w Musangwe (B.K.F.) i to taka normalna, solidna, paragonowa lokomotywa pędząca beztrosko wśród lasów, łąk i pól uprawnych, przyspieszająca fantastycznie do prędkości ekspresu w okolicy drugiej napotkanej przy drodze krowy mlecznej. W Timeless Souls szaleni maszyniści połykają razem z puszkami po dwa energetyki i jest kapitalny "PARAGON metal" rozdzierający melodyjnym zdecydowaniem. Tak się gra heavy/power! Niemiecki, rzecz jasna. Przed The Enemy Within konsumują batoniki proteinowe i masakrują w tym numerze po raz kolejny. Co za tsunami riffowe tu się momentami rozgrywa! Black Widow to przede wszystkim ten refren z fantastycznymi chórkami oraz perkusja. No, Sören Teckenburg gra na całej płycie wyśmienicie, ale tu szczególnie zwraca na siebie uwagę.
Trochę popsuli końcówkę. ...of Blood and Gore jest bonusem do wersji CD, w wersji winylowej go nie ma i wkradło się tu nieco chaosu i niespecjalnie atrakcyjnych melodii. Album doskonale by się bez tego kawałka obszedł.

Po raz kolejny sound stworzył Piet Sielck. Gęste, ciężkie gitary, głośna perkusja, gniotący bas, nic z thrashowej ostrości. Taki rozpoznawalny od pewnego czasu stylowy sound PARAGON.
Można odnieść wrażenie, że Babuschkin jest w minimalnie słabszej formie i chwilami jakby brakuje mu zwykłej mocy. Może wystarczyłoby ustawić go trochę głośniej i trochę bardziej wyodrębnić z mocarnej gitarowej ściany?
Bez dwóch zdań, PARAGON pokazuje wysoką klasę po raz kolejny. Nic odkrywczego, po prostu PARAGON.
Teraz Pancerna Lokomotywa wyruszy na trasy koncertowe i po raz kolejny skopie parę tyłków.


ocena: 8,8/10

new 28.04.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości