Phoenix Rising
#1
Phoenix Rising - MMXII (2012)

[Obrazek: R-11156143-1510901797-2869.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Tenebris Revelantur 2:17
2. Agoraphobia 5:18
3. The Chosen One.6:05
4. Last Eternal Night 5:48
5. Fury and Rage 4:08
6. My Love Still Remains 4:54
7. Abaddon 6:26
8. Exodus 1:26
9. Lost Souls 5:31
10. Nova Era 11:21

1. Tenebris Revelantur 2:17
2. Agoraphobia 5:18
3. La profecía 6:05
4. Noche eterna 5:48
5. Rabia y dolor 4:08
6. El cielo y la tierra 4:54
7. Abaddon 6:26
8. Éxodo 1:26
9. Almas errantes 5:31
10. Era de luz 11:21

Rok wydania: 2012
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Hiszpania

Skład zespołu:
Miguel González - śpiew, gitara
Daniel Martínez - gitara
Sergi Wild - bas
Iván Méndez - perkusja
Jesús M. Toribio - instrumenty klawiszowe


Melodic power metalowy debiut z Madrytu także po angielsku, wydany w marcu przez niemiecką wytwórnię Sonic Attack Records.  Ta ekipa grywała ze sobą już wcześniej, jednak bez większych rezultatów i dopiero teraz pod niezbyt oryginalną nazwą przypominającą nieistniejący już norweski band power metalowy PHOENIX RIZING prezentuje niezbyt oryginalny melodyjny power metal w stylu europejskim z elementami symfonicznymi.

Niezbyt oryginalny nie znaczy wcale słaby.
Ładne symfoniczne dumne intro w rycerskim stylu przypominające konstrukcją te grywane przez RHAPSODY stanowi wstęp do "Agoraphobia" szybkiego i wzbogaconego symfonicznymi wstawkami wokalnymi chórów i jeśli melodia tu niezbyt rozpoznawalna to w kolejnym "The Chosen One" jest doskonała i łączy cechy GAMMA RAY i ...RAGE w tym zadziornym śpiewie Miguela Gonzáleza w refrenie. Do tego bardzo dobre solo gitarowe w stylu romantycznie neoklasycznym, pierwsze, bo drugie nosi cechy progresywne i chyba ten zespół elementy progresywne wprowadza do swoich numerów niepotrzebnie. Kompozycjom towarzyszy cały czas tło klawiszowe, średnio masywne, ale niekiedy te klawisze wysunięte są na pierwszy plan, szczególnie we wstępach czy ornamentacjach jak w "The Chosen One". Poziom ich jest średni i odpowiedzialny za nie Jesús M. Toribio w sferze orkiestracji symfonicznych spisał się jednak znacznie lepiej. Udany jest "Fury and Rage" z perkusyjnym wstępem, rytmiczny, mocno akcentowany i bardzo dobrze zaśpiewany przez Gonzáleza, kompetentnego wokalisty o dobrym głosie, operującego przede wszystkim w średnich rejestrach. Także i przy okazji tej kompozycji można zauważyć, że grupa lubi neoklasyczne ozdobniki, tu jednak najwięcej jest skocznego power folka, który ładnie został wpleciony w typowy power metalowy atak ze zgrabną melodią. Obowiązkowa ballada przy pianinie "My Love Still Remains" niezła, z echami epickimi gdzieś w oddali przypominająca klimatem MANOWAR i rozwijąjąca się jako spokojny melodic metalowy utwór z łagodnymi chórkami członków zespołu. Zespół w znacznym stopniu wzoruje się na stylu wypracowanym w Niemczech, słychać to w "Abaddon" i szybkim ""Lost Souls"" tyle że wykonanie i ozdobniki są lżejsze, więcej południowego klimatu w fantasy opowieści, tu ponownie wzbogaconej o dobrze dobrany fragment symfoniczny z chórami.
Bardzo dobra jest robota gitarzystów, sola Daniela Martíneza zgrabne i czytelne, współpraca obu nienaganna, a i bas wpasowany jest jak należy i Sergi Wild parokrotnie popisał się świetnymi szarżami (np.w "Abaddon"). W "Lost Souls" słychać również doskonały dialog gitary z klawiszami momentami porywający i szkoda, że takich rozwiązań nie znalazło się tu więcej.
Album raczej tradycyjnie zamyka rozbudowany symfoniczno-epicki "Nova Era", nadspodziewanie udany, melodyjny, dynamiczny i łączący cechy power metalu iberyjskiego, włoskiego i niemieckiego z porcją nieco zabawnych wokali nawiązujących do stylistyki power metalu hansenowskiego.Obronną ręka wyszli z kolosa nie nudząc ani przez chwilę nawet w części łagodnej i to duży sukces, bo ta sztuka udaje się ostatnio coraz rzadziej.
Ładnie brzmieniowo zrealizowany album ani za lekki, ani za ciężki, z czystymi gitarami i dobrze słyszalną sekcją rytmiczną oraz wyjątkowo starannie dopracowanym pianinem i instrumentami klawiszowymi.

Z wdziękiem, ale bez nadmiernego słodzenia zagrał nieoryginalny melodic power metal hiszpański PHOENIX RISING. Nieoryginalny, ale to solidna porcja wyrównanej kompozycyjnie muzyki bez gatunkowych odstępstw i nowatorstwa.


Ocena: 8/10

24.03.2012
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Phoenix Rising - Versus (2014)

[Obrazek: 410990.jpg?1239]

Tracklista:
1. Fuego y cenizas 01:54
2. Phoenix 04:57
3. Reflejos de gloria 04:40
4. Afterlife 05:09
5. Sueños de cristal 04:45
6. Luzbel 04:09
7. Días de terror 04:54
8. Versus 02:36
9. Corzones de hierro 04:06
10. Energía vital 04:15
11. El nombre del viento 12:24

Rok wydania: 2014
Gatunek: Melodic Power Metal
Kraj: Hiszpania

Skład zespołu:
Miguel González - śpiew, gitara
Daniel Martínez - gitara
Sergio Martínez - gitara basowa
Iván Méndez - perkusja
Jesús Martín Toribio - instrumenty klawiszowe

Sonic Attack Records w październiku 2014 wydał drugi album PHOENIX RISING i tym razem w wersji angielskiej było tylko kilka utworów jako bonus części nakładu.

Zespół zagrał muzykę bardziej uporządkowaną i formalnie bogatszą, nadal jednak miejscami zaskakującą i trzeba przyznać, że zaskakującą w bardzo pozytywny sposób. Intensywny, szybki power w fantasy stylu jest tu odległy od wzorów włoskich, odległy także od niemieckich i tego iberyjskiego żaru tu jest dużo, w połączeniu z doprawdy porywającymi melodiami. Phoenix jest po prostu mistrzowski! A to zróżnicowanie i koloryt, to przebogaty w różne partie wokalne oraz różne tempa Reflejos de gloria i ten jest zdecydowanie i triumfalnie iberyjski!
Nazywanie muzyki PHOENIX RISING power metalem symfonicznym jest tu przesadą, ale plany klawiszowe i orkiestracje Toribio są tym albumie wysokiej klasy, świetne zgrane z wysokimi tempami ognistego Afterlife. Jest moc, jest siła przebicia w tych dynamicznych kompozycjach i jest to porównywalne z mocą ZENOBIA, choć bez ciężkości gitar w manierze heavy/power. Tu w Afterlife dochodzi do tego wyborna gra solowa gitarzystów i jest to wszystko zagrane z większą maestrią niż na poprzedniej płycie. Och, jak pięknie pędzą romantycznie w Luzbel. Ci gitarzyści i perkusista są niezmordowani! Tak, energia z jaką grają, jest momentami zdumiewająca, ale do tego potrafią dołożyć i klimatu, takiego lekko orientalnego w części Sueños de cristal.
Melodyjnie w adventure stylu power metalu prezentują się w jeszcze jednym brawurowo zagranym z partią  klawiszową Días de terror, potem romantyczny przerywnik z pianinem i delikatną symfoniką w tytułowym Versus... Bardzo elegancki jest obudowany brzmiącymi nowocześnie, ale neoklasycznymi w motywach klawiszami Corzones de hierro, a melodia po prostu fantastyczna, z żywym rozległym latino refrenem. Moc! A Energía vital to prawdziwa "energia vital" i jeszcze raz zachwyca pasja wykonania w szybkich partiach i dumne refreny. Kolosa takiego jak El nombre del viento można się tu był spodziewać, w jakimś momencie trzeba się tu rozwinąć z jeszcze większym rozmachem i fantazją. Jest tu praktycznie wszystko, czym się tu posiłkowali tworząc poprzednie kompozycje. Jest i majestatyczna symfonika i fanfarowe zagrywki gitarowe i wiele ze stylu włoskiego fantasy melodic power i narastający dramatyzm oraz epickie narracje. Co za wyborne wokale! Gościnnie zaśpiewali tu Jose Vicente Broseta i Fernando Asensi z OPERA MAGNA. Wspaniała opowieść, godna porównania z podobnymi epickimi kolosami RHAPSODY.

To wszystko, te niuanse, te drobiazgi, te ornamentacje, nie miałyby sensu, gdyby mix i mastering był średniej klasy. Tu jednak nad tym pracowali Mistrzowie z OPERA MAGNA Enrique Mompo i Fernando Asensi i jest to wykonane w zapierający dech piersiach sposób.Do niczego absolutnie nie można się przyczepić. Na tym albumie słychać, że wszyscy włożyli w niego całe serce i cały entuzjazm i to się ceni! Wybitny album z heroicznym melodic power światowej klasy, nagrany przez zespół, po którym się podobnego mistrzostwa chyba nikt nie spodziewał.
Grupa miała jeszcze kontrakt na trzeci album, ale z tej trzeciej płyty już nic nie wyszło. Grupa musiała pozyskać w miejsce sekcji rytmicznej, która się pożegnała z resztą ekipy, przemyśleć pewne sprawy organizacyjne i na wiele lat zamilkła. Zamilkła, ale odezwała się ponownie w roku 2021.


ocena: 9,9/10

new 4.08.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Phoenix Rising - Acta Est Fabula (2022)

[Obrazek: 935253.jpg?1558]

Tracklista:
1. El portal de Thalogrim 01:56
2. Acta Est Fabula 04:52
3. Luna de sangre 04:38
4. El último aliento 05:41
5. El doblón de la muerte 05:31
6. Deriva Speranza 04:52
7. El temor de un hombre sabio 04:31
8. Achterhuis 05:14
9. Ira ciega 04:41
10. El caminante 05:39

Rok wydania: 2022
Gatunek: epic power metal
Kraj: Hiszpania

Skład zespołu:
Miguel González - śpiew, gitara
Daniel Martínez - gitara
Cristian Rodríguez Bernal - gitara basowa
Carlos Vivas - perkusja
Jesús Martín Toribio - instrumenty klawiszowe


Zreformowany PHOENIX RISING z nową sekcją rytmiczną w roku 2021 przedstawił w wersji digital album "Acta Est Fabula", który w wersji CD wydała w kwietniu 2022 japońska wytwórnia WormHoleDeath Japan.

Ten zespół to ma jednak potencjał. Melodyjny, dynamiczny power napędzany przez pełną ekspresji sekcję rytmiczną jest osią tego albumu o heroicznym klimacie i ten klimat podkreśla także piękne, podniosłe, symfoniczne intro El portal de Thalogrim, a tego typu rzeczy Jesús Martín Toribio już wcześniej pokazał, że tworzy perfekcyjnie. Znakomity, bojowy Acta Est Fabula godnie reprezentuje ten album jako utwór tytułowy i słychać, że im się po prostu chce grać. Energia, porywające melodie, szybkie tempa i wyważony, heroiczny dramatyzm to Luna de sangre i Deriva Speranza, do tego pięknie grają swoje indywidualne partie obaj gitarzyści, często nawet w dwóch odrębnych planach i korzystają z neoklasycznych patentów. A przy tym jakie to wysmakowane, jakie eleganckie i jakie pełne swobody w wykonaniu!
Taki uroczysty klimat budują w nieco wolniejszym i masywniejszym El último aliento ze wsparciem wokalisty przez podniosłe chórki w refrenach i pewnej wyczuwalnej dawce czegoś na kształt rycerskiego folka. I tym razem nowoczesne, nasycone elektroniką niemal dyskotekową klawisze, a chwilę potem smutne, nostalgiczne pianino... A tego rycerskiego folka i występu barda w pierwszej części nie brakuje także w ognistym, miarowym El doblón de la muerte i jest kolejny wspaniały refren w heroicznym stylu. Ten heroizm i rycerskość są takie swobodne w El temor de un hombre sabio, który przypomina nagrania LORIEN i NIVAIRA, a partie klawiszowe są tu brawurowe i po prostu za krótkie. I piękny fragment symfoniczny. Podkreślam, orkiestracje są na tej płycie wyśmienite! I chóry. No, moc po prostu za każdym razem, a w Achterhuis - mistrzowskie! I jeszcze raz rycerski folk tu się pojawia jako element ważny, choć poza refrenem. Gościnnie zaśpiewała tu zadziornie razem z Miguelem Gonzálezem Elena Aznar z hiszpańskiego heavy metalowego LA DAMA OSCURA. Przepięknie i dramatycznie galopują w mocnym power metalowym Ira ciega, dodają mocnej poetyki w środkowej części i powracają triumfalnie do dumnego grania w końcówce. Majstersztyk! I tak zwiewnie zamykają wszystko w bogato inkrustowanym klawiszami, bardzo szybkim El caminante.

Znakomity mix, wieloplanowy i nad wyraz czytelny, bo żaden plan się tu nie zlewa z innym, nawet obie gitary znajdują się w oddzielnych, wybornie ustawiona głośność perkusji, ostry dosyć sound wszystkich instrumentów, ale bez odrobiny prymitywnej surowości. Oprawa jak należy dla znakomitych kompozycji.
Absoutnie doskonały album z heroicznym, symfonicznym, po części melodyjnym power metalem. Wielki powrót PHOENIX RISING!


ocena: 10/10


new 21.10.2022
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości