Planet Alliance
#1
Planet Alliance - Planet Alliance (2006)

[Obrazek: R-5994087-1564589994-8626.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. The Real You 06:05
2. Remember Me 04:02
3. Ain't No Pleasin' You 03:51
4. Calling My Name 05:00
5. A Taste Of Paradise 04:26
6. The Quickening 04:16
7. Divided We Stay 03:11
8. It's Your Cross To Bear 04:25
9. The Great Unknown 04:08
10. Where To Go 04:33
11. Digging Your Own Grave 04:24

Rok wydania: 2006
Gatunek: melodic heavy metal/power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Micael Andersson - śpiew, instrumenty klawiszowe
Magnus Karlsson - gitara, instrumenty klawiszowe
Janne Stark - gitara
Carl-Johan Grimmark - gitara
Mattias Eklundh - gitara
Bob Daisley - bas
Magnus Rosén - bas
Anders Johansson - perkusja
Jaime Salazar - perkusja


Pomysł na PLANET ALLIANCE, czyli kolejny projekt "All Stars", należy do Anderssona i Karlssona, którzy w roku 2005 rozpoczęli przygotowywanie materiału na płytę, wydaną w rok później, we wrześniu, przez Metal Heaven.Do współpracy zaprosili elitę szwedzkiego i nie tylko szwedzkiego (Bob Daisley) melodyjnego metalu i skład jest bez wyjątku naszpikowany gwiazdami, a liczba uznanych zespołów, w jakich występowali niesłychanie długa. Celem projektodawców było przedstawienie płyty na niebywale wysokim poziomie wykonania kompozycji z różnych gatunków melodyjnego metalu - od hard rocka do power metalu.

Rzeczywiście, trzeba przyznać, że to zostało zagrane na kapitalnym poziomie.
Tam, gdzie gra Salazar perkusja jest mistrzowska w każdej sekundzie, sola gitarzystów, i to wszystkich, idą w zawody w maestrii i dopracowaniu, Daisley poczyna sobie jak za najlepszych swoich lat, a klawiszowe zagrywki Anderssona lepsze nawet niż na innych płytach, gdzie grał. Zresztą, pokazał się on i jako bardzo dobry wokalista ze swobodą przemieszczający się od zabarwionych soulem wokali w stylu Coverdale'a czy Lande, po klasyczny śpiew w stylu szwedzkiego christian melodic power z ugrzecznionymi i wypolerowanymi zaśpiewami w refrenach.
Dopasowano do tego bardzo przyjemne brzmienie, wypośrodkowane pomiędzy typowym dla power metalu a nowoczesnym hard rockiem. Krystaliczne selektywne brzmienie, pozwalające się cieszyć każdym niuansem gry każdego z instrumentalistów. Pięknie w tym wszystkim umiejscowiony jest i głos - zawsze doskonale słyszalny, mimo bogactwa muzycznego tła.
Co jednak poszło nie tak?
Po prostu kompozycje są w większości tylko dobre. Co można powiedzieć więcej o "A Taste Of Paradise" albo "Calling My Name" poza tym, że to solidne utwory melodic power metalowe, typowe dla Szwecji i w prostej linii wynikające z muzycznych doświadczeń jej twórców. Jest tu i AUDIOVISION i NARNIA i trochę progresywnych elementów znanych ze skandynawskich płyt.
Tam, gdzie pojawia się hard rock? AOR jak w "Ain't No Pleasin' You" to melodie są typowe, gładkie i już znane wcześniej. Te wszystkie ozdobniki, sola i drobne zagrywki są wyborne, jednak trudno delektować się tylko i wyłącznie szczegółami. Kuleją refreny, które są przeważnie ułożone tak, aby zadowolić wszystkich jak w "The Real You". Wychodzi mdło i nijako. W jakimś stopniu zespół sięga do zmetalizowanych form mieszania WHITESNAKE i melodic rocka szwedzkiego lat 80tych, co słychać w refrenie "Remember Me". Kapitalnie jest to zagrane, ale co z tego, skoro doprawdy jest trudno pogodzić wysmakowaną formę z naiwną radiową przebojową treścią. Gdzieś to wszystko spoziera na lata 70te w "The Quickening", ładnie popatruje, ale jeśli już to może trzeba było po prostu nagrać płytę z takim ciepłym retro hard rockiem i power metalu tu nie mieszać... i zagrać prościej, niż w "The Great Unknown".
Druga część albumu jest bardziej rockowa niż power metalowa, jest jednak także zapewne nieświadomą próbą nagrania kolejnego albumu za Jorna Lande. Może nawet za MASTEPLAN, bo tu i ten zespół słychać, ale bez odpowiedniej metalowej przebojowości. Niestety, na tym LP nie ma ani jednej kompozycji, która zachwyciłaby od razu i natychmiast. Potem także nie bardzo...

Przy znacznie lepszych utworach i takim wykonaniu i brzmieniu ta płyta byłaby absolutnym hitem.
Jest tylko dobrym albumem, na którym autorom zabrakło pomysłu na zwrócenie uwagi słuchacza czymś więcej, niż wirtuozerskim wykonaniem.


Ocena: 7,4/10

29.07.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości