Portrait
#1
Portrait - Crimen Laesae Majestatis Divinae (2011)

[Obrazek: R-3052982-1313530561.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Beast of Fire 07:50
2. Infinite Descension 06:47
3. The Wilderness Beyond 02:25
4. Bloodbath 06:34
5. Darkness Forever 08:11
6. The Nightcomers 05:38
7. The Passion 06:46
8. Der Todesking 09:33

Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy Metal/Power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Per Karlsson - śpiew
Christian Lindell - gitara
Richard Lagergren - gitara
Joel Pälvärinne - bas
Anders Persson - perkusja


PORTRAIT należy do tej grupy szwedzkich zespołów, co RAM czy WOLF, bezkompromisowych kontynuatorów tradycji heavy i power metalu lat 80-tych.
Założony w 2004 roku pierwszy album "Portrait" przedstawił w roku 2008 i zaprezentował się jako grupa ostra, mroczna i drapieżna, a w tematyce kompozycji obracająca się w obszarach satanizmu, okultyzmu i mistycyzmu. Metal Blade w maju 2011 wydało drugi ich album.

Grają jednak metal tradycyjny, stanowiący połączenie tradycyjnych riffów classic metalu i power metalowego wykonania. Tak jak poprzednio na tym LP można usłyszeć wokalistę Pera Karlssona, który w tym roku już bardzo pozytywnie zaprezentował się na nowej płycie OVERDRIVE. W porównaniu z OVERDRIVE, PORTRAIT gra jednak heavy metal ostrzejszy i w sposobie wykonania trochę bardziej nowoczesny. Grupa preferuje kompozycje dosyć długie, ale o tym, aby wiało tu nudą czy miały miejsce przestoje nie ma mowy. Już otwierający "Beast of Fire" jest pełen pędu, a przy tym mrocznego klimatu niemniej to, co jest najbardziej charakterystyczne to ogromna energia i znakomite sola gitarowe, uzupełniające opowiadane historie. Takie sola można usłyszeć we wszystkich utworach, nie we wszystkich jednak ścigają się prędkością dźwięku. "Infinite Descension" jest wolniejszy, rytmiczny, pełen nerwowych riffów i gitarowych ozdobników oraz wysokiego tym razem wokalu Karlssona.
Trochę wytchnienia od ostrego granie zapewnia instrumentalna miniatura "The Wilderness Beyond", ale "Bloodbath" to już powrót do szybkości i w rytmice i riffach numer ten przypomina nagrania szwedzkiego death metalowego UNLEASHED Hedlunda. Tym razem jest bardzo dużo wysokich, ekstatycznych okrzyków i w takim śpiewaniu Karlsson minimalnie się nie wyrabia w najwyższych górkach. Numer jest bardzo dobry i posuwa się nieubłaganie do przodu jak opancerzona lokomotywa. Mimo mrocznego tytułu "Darkness Forever", to utwór najbardziej tradycyjny na płycie i stanowiący odwzorowanie rycerskich numerów heavy metalowych lat 80-tych, w klasycznym dostojnym średnim tempie. Na tle poprzednich słabiej wypada "The Nightcomers", mało wyrazisty i z drażniącym, jednostajnym rytmem perkusji, która na tym LP jest ogniwem najsłabszym i do ogólnego obrazu wnosi bardzo niewiele. "The Passion", podobnie jak utwór poprzedni, jest chłodny, surowy i faktycznie mroczny, momentami bardzo agresywny i drapieżny, jeśli jednak szukać jakichś analogii w Szwecji w tworzeniu podobnych klimatów, to z MORGANA LEFAY z lat 90-tych zdecydowanie przegrywają. Najdłuższy utwór pozostawiają na koniec i to jest opowieść najbardziej rozbudowana, pełna niepokojących, zróżnicowanych linii melodycznych, zmieniających się co jakiś czas i podniosłego, niemal epickiego śpiewu. Tempo jest średnie, co jakiś czas łamane przez gitarzystów solowymi zagrywkami.
Zespół na całej płycie gra swoje i nie można powiedzieć, że kopiuje kogoś wprost, co najwyżej wpasowuje się w ten chłodny, nieco surowy styl szwedzkiego heavy power, wypracowany w latach 90-tych. Melodie nie należą do łatwo wpadających w ucho od razu, ale zespół chyba postawił bardziej na ogólny klimat niż na chwytliwość refrenów i prostą przyswajalność głównych riffów.

Brzmienie dosyć surowe, bardziej ostre niż ciężkie, bas trochę schowany, natomiast wokalista na linii gitar, przez które przebija się bez problemu.
W stosunku do debiutu więcej tu odniesień do tradycji heavy metalu, przy czym zespół nadal pozostaje swoisty i bezkompromisowy. Kolejna solidna porcja heavy i power ze Szwecji.


Ocena: 8/10

9.05.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Portrait - Crossroads (2014)

[Obrazek: R-5727253-1401033650-6553.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Liberation 01:43
2. At the Ghost Gate 06:52
3. We Were Not Alone 05:00
4. In Time 05:00
5. Black Easter 05:37
6. Ageless Rites 04:56
7. Our Roads Must Never Cross 04:35
8. Lily 09:04

Rok wydania: 2014
Gatunek: Heavy Metal/Power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Per Lengstedt (Per Karlsson) - śpiew
Christian Lindell - gitara
David Olofsson - gitara
Mikael Castervall - bas
Anders Persson - perkusja


Jest to trzecia płyta PORTRAIT, którą zespół przygotował w roku 2013, po pewnej przebudowie składu. Obok nowego gitarzysty David Olofsson w grupie znalazł się w 2012 także doświadczony basista Mikael Castervall , który już w połowie lat 90tych występował w thrash metalowym HYPNOSIA. Mix i mastering został wykonany w grudniu 2013 w studio Necromorbus Studio przez jego właściciela Tore Gunnara Stjerna, doświadczonego w produkcji thrashu, death metalu i mieszanek gatunkowych, ale niestety niemającego zbytniego pojęcia jak powinien brzmieć klasyczny heavy metal. Gitary mają fatalny suchy i płaski dźwięk, wokalista jest nieudolnie wmontowany gdzieś z tyłu, plany dalsze nie istnieją...
W takiej formie płyta została wydana przez Metal Blade w kwietniu 2014 roku.

Tym razem PORTRAIT wyraźnie się męczy i miota w poszukiwaniu to klimatu, to znów formy tego co chce tu wyrazić.
Klimatu nie znajduje nigdzie, mieszając granie w stylu, powiedzmy rycerskim z elementami metalu okultystycznego i tradycyjnego heavy metalu z tradycyjnymi melodiami. Bardzo się męczą w chaotycznym formalnie At the Ghost Gate, gdzie stylistycznie zupełnie nie wiadomo, o co chodzi, w We Were Not Alone wprawiają w zdumienie, próbując łączyć bardzo klasyczne melodie rodem z OVERDRIVE z jakimś ostrzejszym horror metalem, który forsuje głosowo Per Lengstedt.
Ten wokalista, prezentujący się tak ciekawie na płycie poprzedniej prawie zupełnie się tu pogubił, wchodząc w manierę amerykańskich wyjców z USPM, i może to poniekąd zgodne z zamysłem, bo część tych utworów można odnieść warunkowo do USPM, (chociażby słaby Our Roads Must Never Cross) jeśli przyjąć drapieżniejsze i masywne granie klasycznego heavy metalu za wariant power metalu. Prostsze bardziej klasyczne granie heavy jest niezłe w In Time, poza momentami, gdy pojawiają się prawie nieczytelne dialogi gitarzystów, zupełnie tu niepasujące do prostej chwytliwej melodii. Bardzo się meczą w pozbawionym melodii i ogólnego pomysłu pełnym dysonansów Black Easter i ciężko to dosłuchać do końca. Ageless Rites zbliża ich do JAG PANZER w graniu niby rycerskim, ale pozbawionym realnej epickości, choć gitarowe przejścia są tu udane. Co z tego, skoro sola ogólnie są słabe i zazwyczaj mało czytelne, wzięte bardziej z thrashu niż classic metalu, a jeśli już bardziej czytelne, to po prostu prymitywne, jak w tej właśnie kompozycji.
To, co ewentualnie proponują z occult i horror metalu jest słabe i co najwyżej na poziomie RAVENSTHORNE, a w Lily, długim i fałszywie pompatycznym rozwlekłość tego wszystkiego wystawia słuchacza na próbę cierpliwości.

Można też odnieść wrażenie, że wielu miejscach tego albumu sekcja rytmiczna gra sobie, gitarzyści sobie, a wokalista przebijając się zza gitarowej ściany ma do powiedzenia zupełnie coś innego.
Brak koncepcji, rozmycie stylistyczne, kontrowersyjne wykonanie i nieciekawa produkcja to wyznaczniki tego wyjątkowo przeciętnego albumu zespołu, który kilka lat wcześniej zaprezentował się tak dobrze.

ocena: 5,5/10

new 28.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Portrait - Burn the World (2017)

[Obrazek: R-10749133-1504006832-4116.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Saturn Return (Intro) 00:54
2. Burn the World 06:14
3. Likfassna 05:58
4. Flaming Blood 05:14
5. Mine to Reap 05:20
6. Martyrs 07:45
7.Further She Rode 01:52
8.The Sower's Cross 03:30
9.To Die For 04:32
10.Pure of Heart 08:49

Rok wydania: 2017
Gatunek: Heavy/Power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Per Lengstedt (Per Karlsson) - śpiew
Christian Lindell - gitara, gitara basowa
Anders Persson - perkusja
oraz:
Davide Totaro (Set Teitan) - gitara
Kevin Bower - instrumenty klawiszowe


Zmiany w składzie uszczupliły PORTRAIT do trio. Do nagrania kolejnej płyty zaproszono więc znanego włoskiego gitarzystę St Teitana (ABORYM) oraz Kevina Bowera z brytyjskiego HELL. Album, nagrywany w różnych szwedzkich studiach ukazał się w sierpniu 2017 roku nakładem Metal Blade Records.

Trzeba powiedzieć, że pierwsza część tej płyty jest niezwykle brutalna, drapieżna i pełna odniesień do bardziej agresywnych podgatunków metalowej muzyki, w tym także do thrashu, co słychać także stylu gry perkusisty. Melodie schodzą tu zdecydowanie na plan dalszy i nieubłagane ataki gitarowe na dużych szybkościach, masywność, a także liczne zmiany tempa i układów riffowych w połączeniu z wysokimi bezkompromisowymi wokalami przywodzą na myśl najostrzej grające USPM zespoły amerykańskie. Burn the World, Likfassna czy posępny, pełen skomplikowanych riffów Flaming Blood należą do najbrutalniejszychw dorobku zespołu.
Druga część albumu, poczynając od długiego Martyrs jest już inna, lżejsza, wolniejsza i bardziej czytelna w melodiach. Akurat Martyr to taki miarowy heavy metal, z klimatyczną częścią instrumentalno - narracyjną, który jest odniesieniem do wcześniejszych albumów zespołu, a także do tego powiedzmy ich własnego pojmowania stylu occult/horror metalu. W tej kategorii jest utwór po prostu dobry. To Die For jest ostry i dynamiczny, ale czytelny w rycerskim heroicznym podejściu i tu PORTRAIT wysuwa się na czoło amerykańskiego stylu takiego grania wśród zespołów szwedzkich. Ostre, super szybkie ataki gitarowe, pełne ekspresji sola i mnóstwo autentycznego power napędzanego atomową perkusją.
W pełni klimatyczne podejście zachowują na koniec w Pure of Heart, z onirycznym wstępem z gitarą akustyczną i bardzo łagodnym, artystycznym śpiewem Pera Lengstedta. Potem rozwija się to znaczniej ostrzej i dramatyczniej w heavy/power metalowym stylu, z kroczącymi miarowymi riffami, z kolejnym łagodnym fragmentem i gitarowym bezwzględnym surowym zakończeniem.
 
Paradoksalnie, choć Kevin Bower jest tu tylko gościem i wykonuje partie klawiszowe, to ten album ma sporo wspólnego w drugiej części właśnie z płytą HELL "Curse and Chapter" z 2013 roku, tak pod względem klimatu jak i pewnych wspólnych cech w rozwiązaniach aranżacyjnych. Tore Gunnar Stjerna tym razem zrealizował ten album lepiej, choć gitary mają brzmienie bardziej thrashowe nic typowe dla heavy/power.
Duże uznanie dla Pera Lengstedta za te pełne ekspresji wokale z ryczącymi mu za plecami gitarami, duże uznanie dla gitarzystów za pomysłowość w dewastowaniu w tych gwałtownych i pełnych pędu kompozycjach oraz dla Andersa Perssona za wszystkie bez względu partie perkusji. Mniejsze uznanie za same kompozycje - solidne, ale jednak niewykraczające poza pewne schematy uznane za ograne. Pierwsza część albumu trochę zbyt brutalna dla fanów melodyjnych heavy brzmień, druga zbyt łagodna i monotonna dla fanów tego co dzieje się w części pierwszej.


ocena: 7/10

new 29.06.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Portrait - At One with None (2021)

[Obrazek: R-19980934-1629829556-8186.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. At One with None 07:51
2. Curtains (The Dumb Supper) 05:05
3. Phantom Fathomer 06:20
4. He Who Stands 06:39
5. Ashen 09:02
6. A Murder of Crows 04:43
7.Shadowless 05:56
8.The Gallow's Crossing 06:57

Rok wydania: 2021
Gatunek: Heavy/Power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Per Lengstedt (Per Karlsson) - śpiew
Christian Lindell - gitara
Fredrik Petersson - gitara basowa
Anders Persson - perkusja

To już piąty album PORTRAIT, wydany jak poprzedni przez Metal Blade Records  na początku września. Zadebiutował nowy basista Fredrik Petersson i w sumie ponadto nic nowego...

Heavy/power jaki teraz grają można odnieść do bardziej melodyjnej części płyty poprzedniej, choć akurat w przydługim otwieraczu tytułowym tej melodii jasno wyrażonej jest mniej, w porównaniu z Curtains (The Dumb Supper), który jest solidnym graniem w tradycyjnym stylu w heroicznej otoczce. Pewne rzeczy drażnią już od samego początku. Per trochę jednak przesadza z tym ekstatycznym wykonaniem i jakby nie tylko przekrzykuje gitarę, ale ogólnie przekrzykuje wszystko manierycznym i drażniącym śpiewem w stylu krzykaczy z USPM, przy czym niektóre wysokie partie są po prostu fatalne. Zdzierać w ten sposób gardło można, ale w bardziej barbarzyńskim graniu, a nie w realnie układnych kompozycjach w przewidywalnej rytmice z lekkim thrashowym feelingiem, takich jak Phantom Fathomer. Umiarkowanie interesujące jest to heroiczne granie i specjalnie wysokie i dramatyczne wykonanie wokalne jakoś wartości nie zwiększa. Druga sprawa to perkusja Andersa Perssona. Momentami to jego prymitywne walenie w zestaw jest nie do zniesienia. Kolejny, który tu próbuje zagłuszać gitarę i bas, przy czym akurat Fredrik Petersson gra bardzo interesujące rzeczy.
PORTRAIT próbuje na tym albumie pogodzić gusta fanów nastawionych na moc i energię i tych rozmiłowanych w graniu rycerskim w tradycyjnym stylu, sięgającym korzeniami lat 80tych, jednak jakoś nie umie tego przełożyć na realnie zapadające w pamięć kompozycje. Ta swoista niemoc jest bardzo dobrze słyszalna w posępnym He Who Stands, gdzie refren, udany i chwytliwy, rozmywa się w ogólnej szarzyźnie riffów zwrotek. Zamiłowanie do kompozycji długich pozostało i mamy tu Ashen z dzwonami, z gitarą akustyczną, z niepokojącym klimatem pewnych wczesnych kompozycji zespołu i zaskakująco dobrym, melodyjnym rozwinięciem, ba nawet bardzo dobrym, jeśli chodzi o melodię rozgrywaną w miarowym średnim tempie i świetnie oddanej heroicznej dramatyczności. Dużo lepiej się to prezentuje od tego, co zaproponowali tu w poprzedzających kompozycjach. Dumne sola, brak dłużyzn i dziwacznych interludiów. Po prostu wysokiej klasy tradycyjny heavy/power metal i Per śpiewa jak należy. Niestety, już w A Murder of Crows wracają na tory marnego kopiowania USPM i jest to słabe po prostu. W Shadowless znowu łomocze perkusja i nie bardzo wiadomo czy słuchać tych natarczywych bębnów, czy długiego solowego wstępu gitarowego. Dobra melodia, już ograna, z pewnymi mieliznami w partiach teoretycznie bardziej heroicznych i ostatecznie nic ciekawego z tego nie wynika, od połowy to się nawet robi ospałe. Na koniec uspokojenie w The Gallow's Crossing, utkanym z gitary akustycznej i teatralnej narracji od mruczenia poezji śpiewanej do wysokich okrzyków, do pewnego momentu zresztą, bo potem wchodzi heavy/power ostrzejszy, ale w tradycji europejskiej, może nawet brytyjskiej bardziej niż szwedzkiej. Niezłe, tylko jednak niezłe.
Podstawowa wersja CD nie zawiera dwóch kompozycji przedstawionych na digital release i wersji winylowej (The Blood Is the Life i Farewell to the Flesh), ale nie są to jakieś killery, których brak by się tu szczególnie odczuwało. Ot, takie średniaki nawet jak na ten LP.

Brzmienie jest dosyć chłodne, skandynawskie, ale raczej takie przebrzmiałe już i pod tym względem jest przeciętnie. Perkusja za głośna, gitara za sucha, bas za mało intensywny. Doprawdy, trudno uznać ten sound za interesujący, jeśli porównać go chociażby do ostatniego BLOODBOUND, by nie szukać już poza granicami Szwecji.
przeciętna płyta, tak pod względem kompozycji jak i wykonania, które jest w przypadku tego zespołu poniżej oczekiwań.


ocena: 6,6/10

new 3.09.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Portrait - Portrait (2008)

[Obrazek: 184851.jpg]

Tracklista:
1. Hell 07:49
2. A Ghastly Silence 05:22
3. Village of the Fallen Angel 05:41
4. Consecration 04:27
5. A Thousand Nightmares 04:51
6. Bow unto the Devil 04:12
7. Beware the Demons 04:22
8. The Adversary 09:15

Rok wydania: 2008
Gatunek: Heavy Metal/Power metal
Kraj: Szwecja

Skład zespołu:
Philip Svennefelt - śpiew
Christian Lindell - gitara
Richard Lagergren - gitara
David Stranderud - gitara basowa
Anders Persson - perkusja

PORTRAIT pojawił się na szwedzkiej scenie metalowej w roku 2005 i seria nagrań demo utorowała mu drogę do kontraktu z niemiecką wytwórnią płytową Iron Kodex Records z Norymbergi, która wydała ich pierwszy album w kwietniu 2008 roku.

Zespół przedstawił klasyczny heavy metal z elementami power metalu i speed, inspirowany tematyką okultystyczną i mocno osadzony w tradycji lat 80tych. To, że wokalistą był tu absolutnie beznadziejny w swej piskliwości i braku głosu Philip Svennefelt z HELVETETS PORT, nie powinno jeszcze skreślać tej muzyki na starcie. Niestety, Svennefelt tak bardzo chce się tu udzielać na pierwszej linii i tak bardzo przykuwać uwagę na swojej osobie, że wysiłki dobrych gitarzystów i sekcji rytmicznej w znacznej mierze są przez niego tłumione. Do tego, gdy jak w Hell dochodzą tu jeszcze nieudolne duety wokalne, to po prostu wywołuje to tylko uczucie zażenowania. Ponadto, brzmienie jest bardzo kiepskie, mix płaski, przestrzeni brakuje, a gitary oraz perkusja mają sound suchy i nieprzyjemny. Czasem się narzeka na nadmiernie wypolerowane produkcje neotradycyjnych ekip szwedzkich tego okresu, jak STEELWING, ale doprawdy, tu jest ogromne przegięcie w drugą stronę i nawet nie bardzo wiadomo, czemu tak się stało. Fakt, jakieś znane studio tego nie robiło, co nie znaczy, że to musi brzmieć jak nieobrobione miejscami demo.
Dużo pisków, krzyków, chaosu i brak jasno wyodrębnionych melodii, przy zupełnym braku jakiegokolwiek klimatu odpowiadającego tematyce kompozycji, to i Hell (siedem minut męki!), i Consecration, i prymitywny, surowy Bow unto the Devil, choć ten prymitywizm wyziera jeszcze mocniej miejscami z Beware the Demons z zawstydzającym refrenem, który może iść w zawody z tym z Hell. Nieco wolniejszy A Ghastly Silence z kilkoma dobrymi prowadzącymi gitarowymi ozdobnikami da się słuchać, poza wokalem rzecz jasna, tu jest jednak także sporo niezorganizowania, a nawet chaosu. Najlepiej prezentują się speed heavy partie A Thousand Nightmares przypominające styl ENFORCER, nie umieją jednak tego zdyskontować w nijakim refrenie.
Żeby nie być niesprawiedliwym w kwestii klimatu, to jest go trochę w manierze CANDLEMASS we wstępnej części Village of the Fallen Angel, potem jednak znowu wpadają w koleinę speed heavy z wyjącym i fałszującym Svennefeltem. Cierpliwy słuchacz zostaje na koniec nagrodzony porcją "klimatycznego" para epickiego grania w potwornym The Adversary z kompletnie już pogrążającymi Svennefelta "romantyczno-heroicznymi" partiami wokalnymi.

Całościowo jest to straszne. Jest to też chyba najgorszy heavy metalowy debiut ze Szwecji od czasu VIPERINE. Na szczęście jeszcze w tym samym roku Philip Svennefelt zrezygnował z roli frontmana w tym zespole i zastąpił go nieporównywalnie lepszy Per Karlsson, który zabłysnął w reaktywowanym OVERDRIVE.


ocena: 2,2/10

new 21.07.2023
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości