Power Crue
#1
Power Crue - The Sign of Rage (1996)

[Obrazek: R-3318090-1451825167-5480.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Last Command 08:20
2. Torture 05:39
3. Forever 05:12
4. On the Run 06:00
5. Enemy Brothers 05:03
6. Before the End 07:32
7. Spent on You 06:29

Rok wydania: 1996
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Alex "AL-X" Balakakis - śpiew
George Pritsis - gitara
Thanasis Bertsatos -gitara
George Ekonomou - bas
Angel Tsoukalas - perkusja


Losy założonego w Atenach w roku 1986 POWER CRUE składały się podobnie do losów wielu innych grup greckich. Częste zmiany składu, trudności z wydaniem czegoś oficjalnie i ostatecznie debiut ukazał się w dziesiątym roku istnienia grupy nakładem małej greckiej wytwórni Live Music, w realiach małego zainteresowania ogólnego tradycyjnym heavy metalem.
Szkoda, bo ta płyta jest warta rekomendacji. W dużej mierze z tego powodu, że wokalistą na tym albumie jest nie kto inny jak "AL-X" Balakakis, czyli jedno z najpotężniejszych true metalowych gardeł Hellady Jednocześnie same kompozycje doskonale pozwalają mu w pełni ujawnić swoje możliwości.

POWER CRUE przedstawia grecki, rycerski i miejscami bardzo epicki power metal w duchu najlepszych lat 80-tych, choć "Last Command" otwierają odgłosy jak najbardziej współczesnej bitwy. To wolno tocząca się kompozycja, przetykana ostrymi atakami gitarowymi, surowa, oszczędna i z takim przygniatającym klimatem. Dużo tu gitarowych solówek w części drugiej, gdzie Balakakis milknie. "Torture" jest znacznie szybszy i to już utwór zdecydowanie power metalowy najbardziej zbliżony do stylu niemieckiego speed power metalu. To interesujący utwór, ale nieporównywalnie większe wrażenie robi autentycznie true metalowy "Forever". Tu "AL-X" rozpruwa głosem, a wzniosła melodia jest esencją dostojnego, epickiego, greckiego metalu. Jest tu również znacznie łagodniejszy śpiew i słychać, że i w czystym, rockowym niemal stylu, Balakakis jest znakomity. Kapitalny to utwór, w znacznym stopniu zresztą wpływowy i ten wzorzec był wykorzystywany wielokrotnie również później przez inne greckie zespoły. "On The Run" to nieprawdopodobnie energicznie zagrany power metal z agresywnymi, bardzo melodyjnymi gitarami i tu największe odniesienia są do grania amerykańskiego. Moc bije tu z każdej zagrywki, a pojedynek gitarowy jest najlepszy na tym albumie, pełnym przecież wybornych solówek.
Aby nie dać chwili wytchnienia słuchaczowi, jako następny jest równie dynamiczny i wysoko energetycznie odegrany "Enemy Brothers". Morderczy, melodyjny heavy power, gdzie się żadnych jeńców nie bierze. Werbel, gitara akustyczna, zamyślony, łagodny wstęp. Klasyczny grecki wstęp do "Before The End", pełnego dramatyzmu w gitarach i wokalu, gdzie ta rozpacz jest podana w surowy, żołnierski sposób. Utwór ten rozwija się według typowego helleńskiego wzorca, z partiami łagodnymi, wzniosłymi, monumentalnymi, mocno zagranymi motywami gitarowymi i pełnymi dumy oraz dostojeństwa i solami. Na koniec pełen epiki i true najczystszej wody "Spent On You", zagrany w tempie średnim i nastawieniem na ekspozycję wokalu, wspieranego solami gitarowymi. Jest tu także interesujące przyspieszenie z pewną dawką riffów typowych dla RUNNING WILD.

Kompozycje są znakomite, w żadnym miejscu nie monotonne, niemniej cieniem na ten LP kładzie się słaba produkcja. Bardzo to surowo brzmi i najlepsze brzmienie uzyskano w przypadku perkusji. Niezły jest też bas, ale brzmienie jeszcze bardziej by uwypukliło moc tej muzyki.
Niestety realia były takie, jakie były.
Ta płyta ma w Grecji status kultowy, co wcale nie dziwi, bo to najlepszy album z muzyką w ramach tradycyjnego metalu, jaki powstał w tym kraju w latach 90-tych XX wieku. Nie dał on jednak tej grupie przepustki do sławy międzynarodowej, na jaką w tym składzie i takim repertuarem zasługiwał.
Zespół nagrywał i potem w różnych składach, istnieje nadal, ale ma wciąż tylko znaczenie lokalne.


Ocena: 9/10

22.09.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Power Crue - Stay Heavy (1999)

[Obrazek: 113307-power-crue-stay-heavy.jpg]

Tracklista:
1. Intro 02:59
2. We Against Us 04:51
3. Never Again 03:04
4. The Duat 02:00
5. Stay Heavy 04:24
6. Pleasure for Flesh 03:31
7. Dark Path 05:10
8. Song of Revenge 04:41
9. Before the End 07:20

Rok wydania: 1999
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
George Rodopoulos - śpiew
George Pritsis - gitara
Thanasis Bertsatos - gitara
George Ekonomou - bas
George Christou - perkusja


Po nagraniu owianego legendą już w chwili powstania albumu "The Sign Of Rage", znów nastały dla tej ateńskiej ekipy chwile i lata trudne.
"AL-X" Balakakis w zespole nie pozostał i ostatecznie druga płyta "Stay Heavy" została nagrana w znacznie zmienionym składzie z nowym perkusistą, drugim gitarzystą i wokalistą Rodopoulosem, solidnym, ale pozbawionym charyzmy "AL-X". Słychać to w nowej wersji słynnego "Before The End" z debiutu, która chyba nieco pochopnie została włączona do tracklisty tego albumu.
Tak na dobrą sprawę, określenie "solidne i pozbawione charyzmy granie "można odnieść do całości muzyki, zawartej na tej płycie.

Zespół w znacznej mierze zrezygnował z epickiego elementu w zaprezentowanych tu kompozycjach i zagrał zbiór sprawnie wykonanych utworów heavy power, osadzonych gdzieś pomiędzy tradycją amerykańską i niemiecką. Przepadł gdzieś element zaskoczenia i nieprzewidywalności i numery zbudowane w klasycznym układzie zwrotka-refren-solo-zwrotka wydają się bardzo schematyczne. Sola także nie są tak interesujące, jak na debiucie i tak te kolejne kawałki "We Against Us", "Never Again", "Plesure For Flesh" lecą jeden po drugim, nie wzbudzając większego entuzjazmu, ale i nie odrzucając.
Pewne elementy zaczerpnięte zostały z niemieckiego speed power metalu i tu zwraca uwagę praca sekcji rytmicznej i bas, no znakomity bas weterana grupy Ekonomou, gęsty, urozmaicony, wspomagający linię melodyczną i pełen odważnych pochodów, zwłaszcza w takim dziwnym, krótkim "The Duat", bardziej manifeście i przerywniku niż metalowej kompozycji. Wolniejsze, bardziej nastawione ma melodię granie jest na tym albumie mało porywające, jak utwór tytułowy "Stay Heavy" z elementami thrashowymi w zagrywkach gitarzystów. Tu tez obnaża się niespecjalny poziom wokalisty, nadrabiającego braki w wyższych rejestrach krzykiem, niezbyt przyjemnym dla ucha. Tak też to wygląda w nudnym "Dark Path", gdzie próbują wlać nieco mroku gitarowego. Najlepszy, a nawet wyśmienity jest na tym albumie "Song Of Revenge", faktycznie w tym heavy powerowym ataku udany i nawet jest coś z greckiego ducha epickiego. Mordercze sola przypominają najlepsze zagrywki z płyty poprzedniej. Jest energia, tempo i potoczystość... Tak naprawdę tylko tu.

To jednak za mało, aby uznać ten album za godnego następcę debiutu. Lepsze brzmienie, trochę lepsze niż poprzednio, ale znów to dosyć suche w gitarach i brak większej głębi. Za to dobrze ustawiono sekcję rytmiczną, z głośną perkusją i ciekawym soundem basu, ani zbyt ciężkim, ani też zanadto metalicznym.
Bardzo to sprawne wszystko jest, grupa zgrana i rozumiejąca się, grająca zespołowo, ale to co najwyżej dobry album z prostym, melodyjnym heavy/power, gdzie melodie nie są zanadto atrakcyjne.
Po nagraniu tego albumu zespół znów zamilkł na kilka lat i kolejny, ostatni LP przedstawił znów w innym składzie, w roku 2005.


Ocena: 7/10

26.09.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Power Crue - Night... Mares (2005)

[Obrazek: R-5221947-1522665752-8392.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Karcharias 05:37
2. Kill of a Soul 04:20
3. Final War 04:59
4. Horrorstruck 01:03
5. Mirror of Fear 05:18
6. Blind Believers 05:18
7. 53 Days 03:07
8. Feeder of Needs 10:07
9. Gates of Fire 13:22

Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Thanasis Bertsatos - śpiew, gitara
George Pritsis - gitara
George Ekonomou - bas
Dimitris Kalatzis - perkusja
oraz
Takayoshi Saito - perkusja ("Karcharias")


Trzeci album POWER CRUE nagrany został z nowym perkusistą Kalatzisem, który przyszedł w roku 2003. Ubył także w roku 2000 wokalista George Rodopoulos. Ostatecznie zespół nie zdecydował się na nowego wokalistę na sesję nagraniową, choć w składzie oficjalnie wykazywany był od roku 2003 George Papadopoulos.
Zaśpiewał gitarzysta Bertsatos. Zaśpiewał nie najgorzej, chociaż charyzmatycznym wokalistą nazwać go trudno.

Album otwiera bardzo dynamiczny power metalowy Karcharias, stanowiącym mix szkoły niemieckiej i amerykańskiej, pełen fantazyjnych solówek Pritsisa i znakomitej perkusji gościnnie grającego tu Takayoshi Saito. Kill of a Soul jest wolniejszy, posępny i bardziej epicki w surowej greckiej manierze heavy power. Dużo tu klimatu z debiutu grupy, w tym wolne, ciężkie, niemal doomowe wybrzmiewania gitary w części instrumentalnej. Horrorstruck i Mirror of Fear stanowią jedną całość i to faktycznie nieco horroru w heavy/ power metalowej oprawie. Psychodeliczny klimat wytwarza bardzo dobrze tym razem śpiewający Bertsatos z długo wybrzmiewającymi w tle gitarami oraz dodatkowymi głosami potęgującymi nastrój grozy.
Nie wszystko jest na wystarczająco wysokim poziomie i rycerski Final War nie ma mocy w wokalu, a częściowo i w gitarach i jest to taki dosyć sztampowy numer, jakimi greckie zespoły średniej klasy zapełniają swoje albumy od lat. Mało wyrazisty jest także nieco bezstylowy Blind Believers.
Na koniec POWER CRUE pozostawia dwie najdłuższe kompozycje stanowiące łącznie niemal połowę zawartości muzycznej tego albumu. Feeder of Needs nie jest ani epicki, ani rycerski w stylu greckim, przypomina raczej kompozycje późnego JAG PANZER i innych amerykańskich grup próbujących tworzyć nieco chłodnego, nostalgicznego i chwilami smutnego klimatu. Ładnie wpleciona jest tu partia gitar akustycznych, poza tym jednak ta kompozycja nie zawiera jednak niczego godnego odnotowania, no może maidenowskimi powtórzeniami gitarowymi w dalszej części.
Gates of Fire jest fatalny, pozbawiony myśli przewodniej, nużący i wypełniony bezsensownymi, nieuzasadnionymi solami gitarowymi. Jeśli to miało być progresywne granie power metalu w stylu amerykańskim, to nic z tego nie wyszło. Śladowe pierwiastki greckiego grania epickiego w wokalu i niektórych partiach gitarowych to za mało. Zresztą ten numer kończy się gdzieś po czterech minutach, potem jest cisza do minuty dziesiątej, a potem... pierdzenie pod muzykę japońską czy chińską. Pozostawię to bez komentarza, ale uwzględnię w ocenie.

Muzycy zagrali tak, jak umieli najlepiej, przy czym gość Takayoshi Saito był znacznie lepszy od Dimitrisa Kalatzisa. Pritsis zaprezentował kilka udanych solówek, ale niewiele ponadto. Wokalista raz lepszy, raz gorszy. Kompozycyjnie grupa przedstawiła tym razem materiał bardziej zróżnicowany stylistycznie, częściowo wzorowany na dokonaniach zespołów amerykańskich, niestety, nie tych najlepszych.
Płyta nierówna, chyba również gorzej wyprodukowana od poprzedniej, z niespecjalnie ciekawym brzmieniem sekcji rytmicznej. Może tylko gitary ustawione lepiej i nie takie suche.
Ogólnie niskie loty, jeśli porównać to z albumami konkurencyjnych greckich zespołów, nawet tych drugiego rzutu.


ocena: 5,5/10

new 8.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Power Crue - Wreck The Eternal Tyranny (2012)

[Obrazek: 113309-power-crue-wreck-the-eternal-tyranny.jpg]

Tracklista:
1. Crow Above Child 05:14
2. Mental Pestilence 04:18
3. Killing Sun 05:40
4. No Cimono Rcen 04:42
5. Chessboard Soldiers 06:10
6. Modern Tyranny 06:12
7. Conqueror of Souls 05:55
8. Oedipus Rex 05:02
9. Years of Perfection 04:55

Rok wydania: 2012
Gatunek: progressive power metal
Kraj: Grecja

Skład zespołu:
Kostas Tokas - śpiew
Thanasis Bertsatos - gitara
George Pritsis - gitara
George Ekonomou - gitara basowa
Dimitris Kalatzis - perkusja
oraz
Stathis Pavlantis - gitara ("Crow Above Child")
Takis Spyropoulos - gitara ("Chessboard Soldiers")
Aggelos Kokkorogiannis - gitara ("Chessboard Soldiers")


Po roku 2005 POWER CRUE zaczął się borykać z problemem wokalisty. Bertsatos po nagraniu "Night... Mares"  w roku 2005 zrezygnował z tej funkcji i grupa aż do 2009 nikogo na tę pozycję nie znalazła. W końcu jednak pojawił się w składzie Kostas Tokas z mało wówczas znanego power metalowego THE SILENT RAGE i można było rozpocząć prace nad kolejnym albumem. Płyta ukazała się cztery lata później, wydana przez malutką wytwórnię Lighten the Underground z Aten.

Ostry power metal z wyraźnymi cechami progresywnymi otwiera ten album. W Crow Above Child gościnnie zagrał Stathis Pavlantis z REFLEXION i tak dynamicznie w swoim macierzystym zespole nie gra. Tokas to bardzo dobry wokalista o dosyć wysokim głosie, którym operuje z lekkością i swobodą i takie granie jak najbardziej mu jak słychać pasuje.
Surowo, momentami power/thrashowo i ten kawałek w riffach przewodnich jest bardzo dobry. To, że czasem niepotrzebnie zwalniają, budzi żal w kapitalnym w zwrotkach No Cimono Rcen, zrobionym podobnie jak to robił FLOTSAM AND JETSAM w szybkich numerach, gdzie gitarom nadawała rytm wysunięta perkusja.
Mocno, ostro, drapieżnie z ponurymi zwolnieniami i łagodniejszymi refrenami, a zaśpiewy Tokasa w "górkach" czyste i bezbłędne. Tak jest  w Mental Pestilence czy Chessboard Soldiers z udziałem dodatkowych gitarzystów.
Nie wszystko w tych speed powerowych natarciach jest aż tak bardzo atrakcyjne i z pewnością Killing Sun jest słabszy, ale to tylko ten jeden numer tu odstaje od reszty.
Tak, w ostatecznym rozrachunku dużo tu progresywnych zmian tempa, skomplikowanych przejść i niełatwych melodii (Years of Perfection). Grupa zdecydowanie poszła w stronę złożoności swojej muzyki i jeśli tu szukać rycerskiej epickości, to tego praktycznie nie ma. To zupełnie inna filozofia gry. Jedynie w pewnym stopniu temu stylowi odpowiada Modern Tyranny, jednak tylko momentami, fragmentarycznie i poza rozległymi partiami solowymi gitar.
Znakomicie się prezentuje łagodniejszy song Conqueror of Souls, gdzie Kostas bardzo to zgrabnie prowadzi głosem i tym razem wszyscy zdecydowanie się wyciszają grając pod niego. Potem jednak pojawia się seria stalowych posępnych riffów i apokaliptyczne solo gitarowe i POWER CRUE także i tym razem nie odpuszcza w mocy. Nie odpuszcza także w potoczystym, surowym i szybkim Oedipus Rex z gwałtownymi atakami dwóch gitar, ale tu jest ponadto bardzo interesująca melodia i progresywny chłód. 

Co trzeba przyznać, to gra gitarzystów na tym albumie jest z technicznego punktu widzenia godna szacunku, ale to, co robi  na basie George Ekonomou, to w wielu miejscach majstersztyk i to, że rozpoczyna pewne numery od swoich szarż to nie przypadek. Dimitris Kalatzis rozgrywa chyba życiową partię i gra wyśmienicie do tych trudnych do ogarnięcia wielokrotnych zmian tempa. Kostas Tokas zaś to objawienie wokalne i to bez dwóch zdań.
Surowa ostra produkcja jest nad wyraz czytelna. Gitary tną jak brzytwy, bas ciężki, a perkusja ustawiona mistrzowsko z werblem na czele. To brzmienie dosyć charakterystyczne dla speed i thrashowych grup greckich z SUICIDAL ANGELS na czele. Twardo, a nie miękko, ale to się może podobać.
Wiele osób dąsało się, że nie ma tu nic o hoplitach i podobnych rzeczach, albo że to nie takie przystępne jak marne płyty EMERALD SUN. Trudno, POWER CRUE gra tu inną, trudniejszą i wysublimowaną muzykę metalową. Do tego z własnym patentem na oryginalność.


ocena: 8,7/10

new 31.10.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Power Crue - Excileosis (2018)

[Obrazek: R-12344654-1533370478-1490.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Judas (Rising) 04:54
2.Believe 04:19
3.Eternity Is My Enemy 05:13
4.Illusion of Choice 04:14
5.Unholy Seed of Man 03:55
6.Walk the Earth 03:48
7.The Temple 04:20
8.Dementia 04:16
9.Heaven in Hell 04:22
10.The Garden 04:21
11.Pray (Forgiveness) 05:02
12.Born Again 05:02
13.Song of Hope 03:33
14.Dark Bridges 04:51
15.Salvation 03:21
16.Dead End 03:47
17.Excileosis 01:44
18.Coming Home 01:48

rok wydania: 2018 (Wersja CD)
gatunek: progressive power metal
kraj: Grecja

skład zespolu:
Kostas Tokas - śpiew
Thanasis Bertsatos - gitara, śpiew
George Pritsis - gitara
George Economou - gitara basowa
oraz:
Fotis Benardo - perkusja
Makis Tselentis - instrumenty klawiszowe

Po pięciu latach przerwy w wersji digtal grupa zaprezentowała kolejny album, wydany wersji CD nakładem własnym w roku 2018. Skład jak na warunki greckie okazał się bardzo stabilny i jedynie perkusista jest tym razem studyjny, ale to nie byle kto, tylko sam Fotis Bernardo z SEPTICFLESH.

POWER CRUE obraca się nadal w kręgach progresywnego power metalu, ozdobionego operowymi głosami żeńskimi (Heaven in Hell), smyczkami, i aktorskimi narracjami. Najwięcej jest jednak dosyć ostrych surowych gitar, doskonałej perkusji Fotisa o wysokiej klasy, pełnych ekspresji wokali Kostasa Tokasa.
Nie oznacza to jednak, że zespół stworzył progressive power metalowe arcydzieło. Tak nie jest, bo album jest nierówny i zbyt długi. Muzyka grana przez POWER CRUE bywa momentami trudna, wymagająca dużego skupienia i uwagi, choć riffowo prostsza niż na płycie poprzedniej. Dużo ekspresyjnego grania metalu, momentami czuje się wręcz przeładowanie i te fragmenty czy utwory, gdzie grają delikatnie i poetycko, są nieraz dobrymi chwilami wytchnienia od  bezpardonowych metalowych ataków (Unholy Seed of Man, The Garden). Jakoś nie udało się Grekom stworzyć tym razem jednoznacznie określonego klimatu, który dla albumów o charakterze progresywnym ma kardynalne znaczenie. Te utwory, które mają bardziej epicki i klasycznie helleński charakter są zazwyczaj bardzo dobre, jednak te, gdzie klimat jest bardziej nostalgiczny i introwertyczny, wydają się dosyć powszednie w melodiach i aranżacjach, choć na pewno wokal jest zawsze ze wszech miar godny uwagi.
Z pewnością otwarcie  w postaci Judas wiele mówi o całości i to, co jest tu power metalowe, ma zasadniczo podobną formę i wydźwięk. Sola są skomplikowane technicznie, zaawansowane, rozbudowane i chyba nie zawsze czytelne dla całości kompozycji. Może nawet te prostsze utwory, z większym naciskiem na melodię takie jak Believe, Song of Hope są tu najlepiej przyswajane.
Duch grecki nie jest zbyt mocno zaznaczony, no może poza klasycznie epicko helleńskimi Eternity Is My Enemy i Dead End (najlepszy refren na płycie!) czy częściowo także The Temple z pięknym romantycznym i heroicznym refrenem.Pewnym nieporozumieniem jest zdecydowanie nawiązane do alternative metalu w Dark Bridges i ta kompozycja zupełnie nie przystaje do całości tego albumu. Natomiast partia basowa Economou jak zwykle wyśmienita.
Zresztą, ogólnie poziom wykonania jest wysoki, wyróżnię jednak jeszcze raz Fotisa, który gra tu nie jak wynajęty muzyk sesyjny, a jak artysta światowego formatu, którym bez wątpienia jest.

Brzmieniowo zdecydowanie surowy i ostro zarysowany we wszystkich instrumentach styl grecki, przy czym co ciekawe mastering był robiony w Anglii. Mocno uwypuklona perkusja, znakomicie zrealizowany wokal. Bardzo dobra robota.
Ogólnie jednak jest to płyta nierówna, nieco eklektyczna stylistycznie i chwilami trudna w odbiorze. Dobra płyta, jednak LP poprzedni robi zdecydowanie lepsze wrażenie.


ocena: 7,3/10

new 28.08.2020
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości