Raising Fear
#1
Raising Fear - Mythos (2005)

[Obrazek: R-5771737-1516354361-6130.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Thorr 07:12 
2. Thesus 05:03
3. Fenrir 05:43
4. Montezuma 06:54
5. Merlin 04:35
6. The Goddess 07:25
7. Charon 06:18
8. Ocasta 04:52
9. Gilgamesh 06:52
10. Angel Witch (Angel Witch cover) 03:33

Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy Metal/Power Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Rob DellaFrera - śpiew
Alberto Toniolo - gitara
Yorick - gitara
Frana - bas
Cristian Galimberti - perkusja

Zespołów o tej nazwie jest, lub było kilka, w tym dwa w samych Włoszech. Ten pochodzi z Vicenzy i promo z 2003 roku utorowało mu drogę do wydania dwóch płyt przez Dragonheart w latach 2005-2006."Mythos" zaprezentowany został w lutym 2005.
Grupa, choć obraca się w klimatach mitologicznych i fantasy, nie należy do kręgu flower power. Gra muzykę cięższą, gdzie wpływy power metalu z obu półkul są podlane sosem tradycyjnego heavy, a także speed metalu, typowego dla lat 80-tych i 90-tych.

Debiut "Mythos" ma ciekawą konstrukcję, zawiera bowiem dziewięć słynnych mitów, opowiedzianych metalowym językiem. Mity te pochodzą z różnych epok i różnych kultur, tyle że od strony muzycznej to trochę trudno rozpoznać, bo zespół nie stosuje orientalnych czy "starożytnych" motywów i te mity mają wyrażenie w zasadzie tylko w warstwie tekstowej.
"Thorr" oczywiście brzmi dumnie i pewien chłód północy tam się wyczuwa. To klasyczny rycerski power metal, z ładną częścią łagodniejszą, z gitara akustyczną i lżejszym śpiewem.
Warte uwagi są sola gitarowe, pełne treści, bardzo melodyjne i te w "Thorr" należy do najlepszych i najbardziej wzniosłych. Zespół jednak nie jest przykładem grupy typowo epickiej. Te wolniejsze tempa występują jako składnik dodatkowy i początek "Thesus", wolny i mroczny, to tylko wstęp do dynamicznego speed heavy power, pełnego dosyć ciężkich riffów i kruszących galopad. Ten styl kontynuuje "Fenrir" i tu dużo jest z grania amerykańskiego. Choć melodie klimatu epok, z jakich te opowieści pochodzą nie oddają, to są bardzo dobre. Spokojniejszy "Montezuma" w tym towarzystwie jest nieco bezbarwny, mimo zastosowania ciekawych rozwiązań w backing vocalach, nadrabia za to dynamiczny "Merlin" z szarżującym basem, prosty i bardziej w stylu melodyjnego heavy power niemieckiego. "The Goddess" to utwór najdłuższy, częściowo balladowy, w drugiej części bardziej smutny, nieco surowy i z kolejnym pięknym solem, bardzo romantycznym i nostalgicznym. W "Charon" mamy interesujące połączenie wszystkich stylów, jakie zespół prezentuje na tym albumie. Heavy power w amerykańskim stylu w zwrotkach, epickie refreny z niemal doomowo grającą druga gitarą i fragmenty bardzo łagodne. RAISING FEAR, w przeciwieństwie do wielu innych zespołów z kręgu melodyjnego heavy power, potrafi na tym albumie utrzymywać zainteresowanie przez cały czas trwania utworów, dzieje się tu dużo i te zmiany temp i melodii są dobrze pomyślane. Końcowa część albumu to dynamiczny heavy power, grany szybko i zdecydowanie w "Ocasta" i w znakomitym "Gilgamesh", gdzie skromny, akustyczny wstęp nie zwiastuje aż takiego potężnego natarcia, jakie rozwija się potem. Znakomity numer, kwintesencja rycerskiego heavy power.

Tu też należy pochwalić bardzo kompetentnego w tej ostrzejszej konwencji wokalistę DellaFrera. Zresztą w tych wszystkich stylach, w jakich mu tu przyszło zaśpiewać, prezentuje się bardzo solidnie, operując głosem męskim, ale gdy trzeba wejść w wyższe rejestry też nie słychać fałszu czy nadmiernego wysiłku.
Ten album jest bardzo interesujący. Może nawet dobrze, że tu nie ma "ancient" wstawek i silenia się na granie muzyki z "danej epoki". Jest bardzo dobrze wyprodukowany power i heavy power, i rycerski i epicki bez monumentalizmu, niby typowy, ale jednak nietuzinkowy. Muzycy tworzą zespół bardzo zgrany i nie tylko te solowe popisy gitarzystów są warte uwagi. Warto posłuchać, jak tu gra perkusista i basista.
Jedna z bardziej interesujących płyt z taką muzyką z Włoch i ten zespół wiedział, jak utrzymać zainteresowanie słuchacza przez cały czas.


Ocena: 8.5/10

4.04.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Raising Fear - Avalon (2006)

[Obrazek: R-6004512-1512644284-7452.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Voices (intro) 01:02 
2. At The Gates Of Avalon 04:56
3. The Priestess's Speech 07:41
4. A Glance At Destiny 01:43
5. Purification (Vescica Piscis) 06:10
6. Blood And Blade (The Secrets Of Avalon) 04:31
7. Once And Future King 05:42
8. The Mission Assigned 00:51
9. Avalon 13:50
10. Where Past And Future Unite 05:06
11. Initiation I 01:31
12. Beyond Life (The Legacy) 08:11

Rok wydania: 2006
Gatunek: power metal/heavy metal
Kraj: Włochy

skład zespołu:
Rob Della Frera - śpiew
Alberto Toniolo - gitara
Yorick - gitara
Francesco De Paoli - bas
Cristian Galimberti - perkusja

"Avalon" to druga płyta zespołu RAISING FEAR z Vicenzy, wydana w październiku 2006 przez Dragonheart Records.

Tym razem płyta ma charakter jednorodnej, niemal koncepcyjnej opowieści o Avalonie, wypełniona jest interludiami, rozbudowanymi kompozycjami i stopniowaniem napięcia aż do finału całej historii. Kto nie zna tego tego zespołu z płyty poprzedniej, mógłby sądzić, że to kolejny klon RHAPSODY lub KALEDON czy patrząc szerzej, melodic power w tej włoskiej odmianie, z rozległymi klawiszowymi pasażami, słodkim śpiewem i ogólną lekkością podania tego wszystkiego. RAISING FEAR jest inny, to grupa grająca muzykę z pogranicza heavy tradycyjnego w rycerskiej odmianie i power metalu, w dużym stopniu inspirowanego tym power metalem z USA. Tak też ujęty jest muzycznie tu temat Avalonu. Trzeba jednak też od razu zaznaczyć, że tym razem pewne elementy typowego speed melodic power w stylu niemieckim na albumie się pojawiły, szczególnie w refrenach. Taki niemiecki refren jest już zaraz na początku "At The Gates Of Avalon", zresztą i solo jest bardziej w stylu melodic power niż true grania, choć te sola, podobnie jak na płycie poprzedniej, są znakomite. Dominują bardziej złożone kompozycje niż ta i już w "The Priestess's Speech" pojawia się wiele różnych motywów, z włączeniem nawet głosu żeńskiego, akustycznych wstawek i chórków w tle. To jednak nadal głównie power metal i w tym utworze jest też znakomity refren, konwencjonalny dla melodic power, ale bardzo atrakcyjny, rycerski i podkreślający ten klimat fantasy, jakiego tu na tym LP jest najwięcej. Dużo się dzieje w tych kompozycjach i to, że grupa umie utrzymać zainteresowanie słuchacza przez cały czas udowadnia już na drugiej płycie. Aby nie wypaść z roli grupy heavy/power, RAISING FEAR ostro, ciężko i dumnie odgrywa "Purification", a w "Blood And Blade" dokłada amerykańskiej mocy i surowości i refren też mocno inspirowany jest true graniem z USA z lat 80-tych. Znów znakomite są sola gitarowe, ciekawie łączone z gitarą akustyczną (gościnnie Chris Broderick z JAG PANZER). Na poprzedniej płycie pokazali, że potrafią też zagrać wolniejszy utwór pełny emocji. Tu jest takim wyborny "Once And Future King", autentycznie rycerski, z duetem wokalnym mieszanym i ten utwór w tym miejscu i w takiej formie usytuowany jest na albumie w bardzo przemyślany sposób. No i ci gitarzyści - czarodzieje, grają tu wspaniale, zarówno Chris Broderick jak i Nick Savio z WHITE SKULL.
Centralnym i kulminacyjnym momentem tego albumu jest oczywiście tytułowy "Avalon". Doskonała robota i te ponad 13 minut to wszystko, co najlepsze w muzyce tego zespołu a to, jak tu grają gitarzyści swoje epickie sola na przemian z galopadami speed power i atakami heavy power godne wyróżnienia. Jedynie może sama główna melodia nie jest aż tak porywająca, jak powinna być, gdy mamy do czynienia z kulminacją. To jednak jest długi utwór i pewne mniej eksponowane motywy nadrabiają tu ten niedostatek. Najciężej i najszybciej jest w "Where Past And Future Unite", gdzie tej energii się chyba sami trochę przestraszyli i dołożyli pewne złagodzenie w refrenie. Zwrotki wokalnie i ataki gitarowe w nich totalnie niszczące.
Zakończenie albumu to mocny akcent w postaci "Beyond Life (The Legacy)", heavy power w rycerskim stylu z ponurymi gitarami, lekko thrashowymi tym razem, ale wszystko w klasycznym, dostojnym, galopującym tempie.

Ten album jest bardzo zgrabnie pomyślanym LP z fabułą i dostosowaną do niej muzyką. Muzyką, ekscytującą energią, grą gitarzystów, ekspresją sekcji rytmicznej i konkretnym męskim wokalem. RAISING FEAR gra tu rycersko, bojowo i melodyjnie, a te melodie są bardzo dobre. Uniknięto surowizny brzmieniowej i jest tu sporo przestrzeni i ciepła jak na taki rodzaj muzyki.
Dzieło dojrzalsze i jeszcze bardziej wartościowe od debiutu, niestety potem rozwój muzyczny grupy został na lata zahamowany, a skład uległ diametralnym zmianom.


Ocena: 8.7/10

4.04.2009
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Raising Fear - Eternal Creed (2010)

[Obrazek: R-5424654-1516469411-9657.png.jpg]

Tracklista:
1. Eternal Creed 01:42 
2. The Chosen One 04:53
3. Lords Of Orion 05:44
4. Sleepless Night 04:58
5. Find Your Life 06:35
6. You Belong To Me 05:49
7. Amon Ra 06:37
8. Learn To Die 04:27
9. The Power Of The Eye 05:43
10. Born Again 05:38
11. Holy Battle 04:49
12. Symbols From The Past 05:40

Rok wydania: 2010
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Włochy

Skład zespołu:
Rob Della Frera - śpiew
Frank Rider - gitara
Alberto Toniolo - gitara
Corrado Vecellio - bas
Alex Mantiero - perkusja

W latach 2005-2006, włoski RAISING FEAR w bardzo interesujący sposób opowiedział słynne mity na "Mythos" i historię Avalonu na "Avalon". Potem jednak grupa zamilkła na kilka lat, zaszły też w niej poważne zmiany składu. Z poprzedniej ekipy pozostał tylko Rob Della Frera i Alberto Toniolo i to niestety słychać na tym trzecim albumie, wydanym w październiku 2010 przez Crash & Burn Records.


RAISING FEAR wcześniej potrafił swoje opowieści przedstawić w barwnej, urozmaiconej heavy power metalowej formie, zaprezentować piękne melodie i zachwycić wykonaniem.
Teraz niestety nic z tego już nie pozostało. Jest tylko co najwyżej poprawny, rzemieślniczo odegrany heavy power metal w stylu "Gilgamesh", ale żadna z zaprezentowanych kompozycji nawet się do tego poziomu nie zbliża. Zaskakujący jest fakt, jak można nagrać ponad godzinę szybkiego, miejscami agresywnego heavy power metalu o rycersko-epickim charakterze, i w zasadzie nie zainteresować ani razu. Te utwory są do siebie podobne, zlewają się, są absolutnie przewidywalne i zupełnie pozbawione tego elementu zaskoczenia, jakim grupa czarowała wcześniej. Nie ma budowania napięcia, nie ma tworzenia fabuły, nie ma też zupełnie klimatu.
Mocną stroną zespołu były refreny z melodiami, zapadającymi głęboko w pamięć, przesyconymi heroizmem i duchem fantasy. Tym razem tego nie ma i tylko jakieś przebłyski od czasu do czasu sygnalizują, że to album zmarnowanych pomysłów jak w "Amon Ra". RAISING FEAR potrafił ładnie wyhamować heavy power metalowy pęd w spokojnej kompozycji balladowej, wzruszyć, stworzyć nastrój uroczysty i podniosły. Jeżeli tym razem taką rolę miał spełnić "You Belong To Me" to zespół się niestety skompromitował. Inne utwory kompromitacją nie są, ale w zalewie podobnych produkcji niczym się nie wyróżniają i ciężko o nich nawet coś napisać, poza tym, że są szybkie i pozbawione jakiejś autentycznej tożsamości.
Niestety także poziom wykonania pozostawia wiele do życzenia. Rob Della Frera śpiewa po prostu słabo i aż trudno uwierzyć, że jego forma aż tak mocno się obniżyła. Nowi członkowie zespołu nic nie wnoszą i aktualna sekcja rytmiczna jest w tym co prezentuje tu zupełnie nieinteresująca. Frank Rider nie jest też partnerem, który mógłby dotrzymać kroku Toniolo, a wysiłki tego ostatniego to za mało, aby jakoś to wszystko ułożyć w sensowną całość. Toniolo zagrał tu kilka solówek do jakich RAISING FEAR przyzwyczaił wcześniej, co z tego jednak, gdy pojawiają się w przeciętnych pozbawionych polotu kompozycjach.

Brzmieniowo ten album również jest krokiem wstecz. Te dalsze plany, ozdobniki i głębia ustąpiły sztampowemu soundowi heavy power, płaskiemu i zbyt suchemu. Chwilami się to wszystko zlewa i ta wspaniała selektywność z poprzednich płyt tu nie występuje. Nowy skład RAISING FEAR na tym albumie nie jest w stanie sprostać oczekiwaniom, jakie można było wiązać z nazwą i przeszłością muzyczną tej grupy.
To tylko przeciętny pod każdym względem, tradycyjny heavy power metal.


Ocena: 6/10

27.10.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości