Rebellion
#1
Rebellion - Miklagard: The History Of Vikings Part II (2007)

[Obrazek: R-2525287-1405888741-1471.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Vi seglar mot Miklagard 01:49
2. Sweden 04:22
3. Free 05:04
4. On the Edge of Life 05:59
5. Ulfberth 04:42
6. The Rus 04:06
7. Kiew 04:31
8. Aifur 04:08
9. Taste of Steel 03:27
10. God of Thunder 05:23
11. Our Back to the Wind 05:25
12. Miklagard 04:34
13. The Uprising 07:07

Rok wydania: 2007
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Michael Seifert: śpiew
Uwe Lulis: gitara
Simone Wenzel: gitara
Tomi Göttlich: bas
Gerd Lücking: perkusja

Kijew, Kijew...
Tym razem Wikingowie zwany na Rusi Waregami wyprawili się na Wschód. Faktycznie muzycznie wikingowa ekipa REBELLION pozostała w Niemczech i jest to nadal muzyka stanowiąca pokłosie doświadczeń GRAVE DIGGER, czyli heavy power melodyjny, bojowy i w znacznej mierze epicko-rycerski. Płyta została wydana w lutym przez Massacre Records.

Pierwsza część Sagi wikingowego klimatu miała niewiele i jeśli ktoś szuka takiej właśnie muzyki, to powinien zwrócić się w stronę specjalistów ze Skandynawii od medieval/viking/folk metalu. Tu REBELLION gra po prostu swoje - mocny, atrakcyjny melodycznie heavy power i nic ponadto.
Jakąś niespodzianką jest pojawienie się w "Vi seglar mot Miklagard" Charlesa Rytkönena z MORGANA LEFAY jako wokalisty, który tu zaśpiewał pięknie po szwedzku, ale "Sweden" to już niemiecki gatunkowy standard szczerze mówiąc nieco niemrawy jak na rozpoczęcie wyprawy, choć ten refren obiecuje sporo odnośnie tych, które pojawiają się potem. Akcja rozkręca się niezbyt szybko i utrzymany w średnim tempie "Free" oferuje nieco "oooo oooo" wojów i uncję epickiego mroku przed bitwą. "On the Edge of Life" dostojnie galopujący to już inna opowieść i tu dzieje się dużo, patos dominuje, a melodia refrenu śpiewana chóralnie mocno się wyróżnia swoją rycerskością. Coś nadciąga... i ta gotycka część jeszcze bardziej to podkreśla. Chóry wyśmienite po prostu. "Ulfberth" rozegrany znakomicie i prostymi środkami, jakie dla Niemców nigdy nie stanowią problemu, przy czym ten motyw grany przez gitarzystę jako ozdobnik jest godny rozwinięcia, którego niestety nie ma. "The Rus" jest mocarny w bezlitosnym gitarowym natarciu, tu nie ma mowy o pośpiechu, a dominuje surowy klimat wojenny i ta bitwa jest nieuchronna i musi być krwawa.
"Kijew" to centralny punkt albumu i musiał być killerem, po prostu musiał. To umiarkowane tempo i nieśmiertelny refren, którym ten zespół się po prostu zapisał w granicie. Sola gitarowe fantastyczne w tej swojej melodyjnej skromności, zresztą to ogólnie mocny punkt albumu, choć tych długich partii instrumentalnych nie ma wiele.
Na tym tle "Aifur" to tylko zwykły niemiecki heavy power, podobnie zresztą jak agresywny "Taste of Steel", gdzie na uwagę zasługuje praca perkusji. Więcej pomyślunku jest w "God of Thunder", który tu reprezentuje następny etap rycerskiej epickości w surowej formie, co podkreślają długie chropawe wybrzmiewania miarowo kroczących gitar. Żeby nie było zbyt monotonnie, po nim znacznie szybszy "Our Back to the Wind" w stylu bujających, mocnych i melodyjnych numerów Grabarzy, a następnie tytułowy "Miklagard" ze znakomitym refrenem i nieco mocniejszymi gitarami i ta kompozycja ma chyba najlepszy klimat na całym albumie.
Bardzo udane jest zwieńczenie całości epickiej opowieści w "The Uprising", choć więcej jeszcze rozmachu może by się przydało, takiego jak w poruszającym refrenie. Piękne delikatne zakończenie z tłem symfonicznym pokazuje, że zespół i w takich obszarach muzycznych umie się bez problemu odnaleźć.

Z całą pewnością jest to jedna z najlepszych niemieckich płyt z rycerskim heavy power ostatnich lat, jednak nadawanie jej określenia genialna czy ponadczasowa jest przesadą. Album zawiera klika słabszych, kwadratowych germańskich momentów, brak nieco głębi i niektóre kompozycje można było zaaranżować w bogatszy sposób. Także Michael Seifert głosowo bywał w lepszej dyspozycji i surowość Wikingów go wcale nie rozgrzesza.
Produkcyjnie bez zarzutu, sound niemiecki i zrealizowany według wysokich standardów, klasyczny i rozpoznawalny dla tego kraju.
Płyta ustawiła REBELLION w czołówce gatunku nie tylko w Niemczech i chyba po raz pierwszy zespół wyszedł na lepsze pozycje w rankingach, niż poniekąd konkurencyjny GRAVE DIGGER.

Ocena: 8,8/10

24.08.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Rebellion - Arise: From Ginnungagap To Ragnarok - History Of The Vikings, Vol. III (2009)

[Obrazek: R-3371408-1405888781-7247.jpeg.jpg]

tracklista:
1.War 03:53
2.Arise 04:39
3.Asgard 03:19
4.Odin 04:39
5.Runes 05:14
6.Bolverk 03:15
7.Thor 09:06
8.Evil 04:09
9.Loki 04:10
10.Prelude 03:42
11.Ragnarök 05:47
12.Einherjar 07:21

Rok wydania: 2009
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Michael Seifert: śpiew
Uwe Lulis: gitara
Simone Wenzel: gitara
Tomi Göttlich: bas
Gerd Lücking: perkusja

"Arise" jest trzecią i ostatnią częścią sagi REBELLION o Wikingach, tym razem jednak historia ma wymiar znacznie szerszy, bo dochodzi do wmieszana się w wir wydarzeń nordyckich bogów i epickość historyczna podnosi się na poziom mityczny.

Dlatego też REBELLION gra ciężej, gitary są mocniejsze, bardziej mrocznie, a wokal Seiferta ponury i czasem na granicy harshu. Zasadniczo utrzymane są umiarkowane tempa z intensywnym podkładem rytmicznym i w rezultacie, przy dołożeniu nieco większej dawki melodii REBELLION przedstawia epicki heavy power w wielu momentach porywający jak w Arise, oczywiście przy uwzględnieniu tego ta grupa może zaoferować jako porywające.
Trochę łagodniejszych momentów, także wokalnie, znajduje się w Runes ze znakomitym epickim refrenem, przypominającym najlepsze refreny z poprzednich części Sagi.
Na pewno za porywające nie można uznać przeciętne typowo niemieckie Asgard, Loki  czy Evil jednak w zasadzie wszystkie krótsze numery jak War, Odin, Bolverk są co najmniej dobre, z ciekawymi riffami, udanymi refrenami, starannie zaplanowanymi solówkami i heavy/power metalową mocą osiągniętą bez uciekania się do nadmiernego rozpędzania się.
Centralnym punktem albumu jest Thor, najdłuższy, o węzłowym znaczeniu dla fabuły i zarazem najbardziej zróżnicowany formalnie. Zachowując ogólną masywność, jest bardziej rozbudowany w dalszych planach, klimatyczny i ma autentyczny teatralny charakter w snuciu epickiej opowieści. Piękny jest zwłaszcza ten fragment z symfonicznym tłem. Bardzo dobrze zrobione zostało przejście do szybszej części i ponowne wyhamowania do partii z łagodniejszym wokalem Seiferta.
Końcówka albumu jest bardzo dobra dzięki umieszczeniu tam dynamicznego, niemal przebojowego  Prelude i zaraz po nim wolniejszego, epickiego Ragnarok. Wreszcie na koniec pewne wyciszenie w akustycznym wstępie do Einherjar, który następnie rozwija się w monumentalny pompatyczny song w niezbyt szybkim tempie i ze wspaniałym refrenem hymnowym, godnym zwieńczenia Sagi o Wikingach.

Produkcja jest bez zarzutu. Potężne nisko strojone gitary, mocarny bas, znakomita wieloplanowa perkusja i absolutnie doskonale słyszalny Seifert, niezależnie jak mocny jest atak gitarzystów. Producentem był Uwe Lulis, a całość została zrealizowana w Black Solaris Studios, we Frankfurcie.
Trzecia część Sagi jest bardzo dobra, jednak w ostatecznym rozrachunku trochę rozczarowuje. Jeśli wmieszali się Odin Thor, Loki i inni bogowie, to można było oczekiwać większego rozmachu, nawet kosztem ciężaru i ogólnej dawki heavy/power metalu. Z pewnością takie normy spełniają Thor i  Einherjar oraz chwilami i fragmentami niektóre inne kompozycje, ale to trochę za mało i niedosyt pozostaje.
Ponadto można odnieść wrażenie, że tym razem REBELLION chciałby także bardziej zaciekawić fanów takich zespołów jak WIZARD czy STORMWARRIOR, proponując bardziej melodyjną muzykę, ale to także udało się tylko częściowo.

ocena: 8/10

new 26.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Rebellion - Arminius: Furor Teutonicus (2012)

[Obrazek: R-4121133-1355977115-3136.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Rest in Peace 06:52
2.Ala Germanica 04:05
3.Prince of the Cheruscer 04:38
4.Dusk Awaiting Dawn 05:23
5.Breeding Hate 04:25
6.The Seeress Tower 06:33
7.Varus 04:30
8.The Tribes United 04:08
9.Ghost of Freedom 05:00
10.Furor Teutonicus 04:08
11.Vae Victis 04:26
12.Requiem 05:19

rok wydania: 2012
gatunek: heavy/power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Michael Seifert - śpiew
Oliver Geibig - gitara, instrumenty klawiszowe
Stephan Karut - gitara
Tomi Göttlich - gitara basowa
Matthias Karle - perkusja


Dzień 30 grudnia 2010 był najczarniejszym dniem w historii REBELLION. Wtedy to właśnie, tuż przed nowym rokiem z grupy jednocześnie odeszli Uwe Lulis, Simone Wenzel i Gerd Lücking. W jednej chwili Seifert pozstał tylko z basistą i realiści głosili rychłe pojawienie się informacji o rozwiązaniu zespołu, a optymiści przezornie milczeli.
Tymczasem Seifert nie poddał się i zebrał nowy skład, angażując w 2011 bliżej do tej pory nieznanych muzyków w tym gitarzystę Olivera Geibiga, który zajmował się miksowaniem albumu REBELLION "Born A Rebel" w roku 2003. Seifert miał chyba coś do udowodnienia dawnym kolegom, bo w tym samym roku ruszyły prace nad nową płytą zespołu, tym razem osnutą na autentycznej historii Arminiusa, syna króla plemienia Cherusków w czasach rzymskich.

Odebrał on staranne wychowanie w Rzymie, gdzie także zapoznał się z rzymską taktyką wojskową, otrzymał też rzymskie obywatelstwo i walczył z barbarzyńcami na terenie Panonii. Wykorzystał swoją wiedzę, wzniecając powstanie przeciw Rzymowi i pokonał armię wodza Warusa w słynnej bitwie w Lesie Teutoburskim w roku 9, potem jednak poniósł kilka klęsk, zachowując jednak pewną niezależność od Rzymu. Kiedy w roku 21 postanowił obwołać się królem, nie spodobało się to jego współplemieńcom i został przez nich zamordowany.
Tak przedstawia się w skrócie bardzo ciekawa historia Arminiusa, lecz niestety sama opowieść muzyczna do ciekawych nie należy.

REBELLION utracił większość swojej mocy twórczej, a ci, którzy mieli zapełnić tę lukę, okazali się zbyt słabi i nieprzygotowani do wzięcia na siebie ciężaru utrzymania dotychczasowego poziomu kompozycji REBELLION. W efekcie powstała płyta z raczej kwadratowym niemieckim heavy power o niewielkiej dawce autentycznej epickości, muzycznie, gdyby nie znać tekstów także odległym od klimatu epoki. Gitarzyści posługują się ograniczoną liczbą riffów, przez co sporo kompozycji wydaje się być do siebie bardzo podobnych, a kilka jest po prostu słabych, jak Prince of the Cheruscer, Breeding Hate, Varus (szkoda!) czy The Tribes United. Trochę klimatu jest w Vae Victis, także w smutnym zakończeniu w postaci Requiem przy pianinie, a reszta numerów średniej długości jest po prostu zwykłym ogranym niemieckim heavy/power, paradoksalnie mocno przypominającym liczne przeciętne albumy GRAVE DIGGER.
Pewna próba grania z większym rozmachem spaliła na panewce w nieudanym The Seeress Tower i ogólnie można wszystko skwitować stwierdzeniem - poprawny heavy/power z Niemiec głównego nurtu.

Trochę to mało jak na REBELLION, ale co można poradzić, gdy gitarzyści grają bez większej inwencji i polotu, a Matthias Karle to może i niezły perkusista, ale z Tomi Göttlichem dogaduje się raczej słabo. Forma wokalna Seiferta dobra, ale co z tego, skoro śpiewa do mało oryginalnych melodii, ani specjalnie epickich, ani specjalnie interesujących jako melodyjny heavy/power.
Produkcyjnie nie jest źle, choć nastąpiła zmiana studia na Tonetown i zasadnicze elementy klasycznego soundu REBELLION  z ostatniego okresu zostały zachowane, przy czym gitary nie są tak ciężkie jak na "Arise" i ogólnie zdjęto część "dołów", co jeszcze zbliżyło REBELLION do niemieckiego mainstreamu heavy/power metalu.
Album został przyjęty różnie, jednak najwierniejsza grupa fanów odetchnęła z ulgą licząc na coś lepszego w niedalekiej przyszłości.


ocena: 6,9/10

new 26.08.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Rebellion - A Tragedy in Steel Part II: Shakespeare's King Lear (2018)

[Obrazek: R-11498128-1518209837-5400.jpeg.jpg]

tracklista:
1.A Fool's Tale 05:07
2.Dowerless Daughter 04:06
3.Thankless Child 06:51
4.Stand Up for Bastards 04:03
5.Storm and Tempest 04:30
6.Demons of Madness 05:01
7.The Mad Shall Lead the Blind 06:23
8.Black Is the World 05:54
9.Battle Song 04:54
10.Blood Against Blood 04:18
11.Truth Shall Prevail 05:56
12.Farewell 06:39

rok wydania: 2018
gatunek: heavy/power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Michael Seifert - śpiew
Oliver Geibig - gitara
Stephan Karut - gitara
Tomi Göttlich - gitara basowa
Tommy Telkemeier - perkusja


Na drugą odsłonę opartego na dramatach Szekspira "A Tragedy In Steel" trzeba było czekać aż 16 lat. REBELLION przebył w tym czasie bardzo długą drogę artystyczną, zmężniał, przeszedł w stosunku do pierwotnego składu niezmiernie istotne zmiany osobowe. Z GRAVE DIGGER bis stał się zespołem samoistnym, o własnym spojrzeniu na konceptualność epickiego heavy/power metalu. Zespołem z pewnością dojrzałym i mającym wszelkie predyspozycje ku temu, by zmierzyć się z tragedią Króla Leara.
Okładka tego albumu, autorstwa metalowego wokalisty Björna Goossesa jest przepiękna, a metalowczyki, dla których najlepszą płytą REBELLION jest "Born A Rebel" nie mają tu czego szukać. Płyta została wydana w styczniu przez Massacre Records.

Historia, powszechnie znana, poprowadzona jest w szekspirowskim stylu i teatralnej narracji. Monumentalizm w ciężkiej surowej oprawie dominuje na tym albumie od początku do końca. Jest to monumentalizm narracji, cytatów i gitar, bo cel osiągnięty jest bez symfonicznych elementów i wystarczają delikatne gitary w tle jak w Thankless Child czy w pięknie opowiedzianym, także delikatnych partiach Demons of Madness. Jest tu także miejsce na klasyczne tempa REBELLION i ich klasyczne od jakiegoś czasu granie heavy/power w epickiej, ale chłodnej formie narracyjnej jak w Blood Against Blood  czy Dowerless Daughter o Cordelii, z niesamowitym  porywającym rozwinięciem w części z narracją, czy też budzący skojarzenia z nagraniami z sagi o Wikingach Storm and Tempest. Battle Song z pewnością skupia jak w soczewce te najbardziej typowe dla REBELLION elementy rycerskiej epickości.
W Stand Up for Bastards przemycają więcej klasycznego metalu, więcej melodii, a nawet więcej rocka. W The Mad Shall Lead the Blind łączą heavy power z groove refrenem charakterystycznym dla LP "Arise" oraz kolejną niezwykle sugestywną częścią słuchowiskowo - teatralną, chyba najlepszą na całym albumie i z najlepszym, przeszywającym serce solem gitarowym. Ciężki, ponury styl Black Is the World jako rozpaczy ślepca doskonale komponuje się z dramatyzmem poprzedzającego The Mad Shall Lead the Blind.
Jest to bardzo dobra płyta z gatunku heavy/power metal w kręgach epickich jednak muzyka, jaką gra REBELLION narzuca ograniczenia w środkach wyrazu. Dlatego prawdziwy teatr nie udał się, bo do tego trzeba bardziej progresywnego podejścia. Namiastki tego są w pierwszej części Truth Shall Prevail, gdy Seifert w pewnym momencie miesza się do dialogu Dam, ale potem musi nastąpić heavy/power metal. REBELLION nie jest ani gotowy, ani zainteresowany tym, by grać coś innego, niż metal, który doskonalili i szlifowali przez lata. Tu mamy klasyczny REBELLION w trudnym temacie i zrobili to jak należy. Zwieńczenie w pełnym smutku Farewell świadczy o tym najlepiej. Jest to piękne i wzruszające opuszczenie kurtyny.

Aktorzy mogą wyjść ponownie na scenę i zebrać oklaski za wykonanie. Także nowy jeśli chodzi o sesje nagraniowe perkusista Tommy Telkemeier, który bardzo dobrze rozumie się z Tomi Göttlichem po prawie dwóch latach wspólnych występów. Obawiałem się, że REBELLION może na tym albumie, ze względu na jego charakter, zmienić brzmienie, opuścić te gitarowe "doły", wyciszyć nieco perkusję i odsunąć bas. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło. REBELLION pozostał w tym aspekcie sobą i wcale nie wpłynęło to negatywnie na całościowy klimat szekspirowskiej opowieści.

Zestawiać "A Tragedy in Steel Part I" z "Part II" nie mam zamiaru. Zbyt wielka przepaść muzycznych doświadczeń dzieli te dwa albumy.

Ocena: 8,3/10


new 19.07.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#5
Rebellion - Shakespeare's Macbeth - A Tragedy In Steel (2002)

[Obrazek: R-596853-1399903554-1594.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Introduction 02:31
2. Disdaining Fortune 04:59
3. The Prophecy 06:56
4. Husbandry in Heaven 13:11
5. The Dead Arise 08:29
6. Evil Speaks 04:06
7. Letters of Blood 04:22
8. Revenge 06:18
9. Claws of Madness 08:01
10. Demons Rising 07:49
11. Die with Harness on Your Back 06:12

Rok wydania: 2002
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Michael Seifert - śpiew
Uwe Lulis -gitara
Björn Eilen - gitara
Tomi Göttlich - gitara basowa
Randy Black - perkusja
oraz
Ana Lara - wokale żeńskie

podział narracji:
Narrator - Bob Lyng
Macbeth - Tomi Göttlich
Lady Macbeth - Francesca Schmidt
Macduff - Björn Eilen
First Witch - Yvonne Thorhauer
Second Witch - Saskia Schenkel
Third Witch - Ana Lara
Gentlewoman - Yvonne Thorhauer
Docto - Randy Black
Young Siward - Allan Bunnell


Tak to już jest, że czasem drogi muzyków się rozchodzą, i nie zawsze w dobrej atmosferze. W roku 2001 Uwe Lulis i Tomi Göttlich opuścili GRAVE DIGGER i założyli REBELLION. Ta nazwa ma swoją wymowę, bo początkowo miał to być GRAVE DIGGER, ale protest Chrisa Boltendahla okazał się w tym przypadku skuteczny. Rebelianci powołali do życia grupę z muzykami wysokiej klasy. Perkusistą został sam Randy Black, wokalistą znakomity Michael Seifert z niesłusznie niedocenionego power metalowego BLACK DESTINY, a drugim gitarzystą Björn Eilen z popularnego speed/power metalowego WARHEAD. Nowy zespół wzbudził tym większe zainteresowanie, że Lulis zapowiedział coś nowego, coś nietypowego, coś, czego jeszcze w niemieckim heavy/power nie było.
I rzeczywiście, w marcu roku 2002 znana wytwórnia Drakkar Records  wydała album REBELLION, gdzie ekipa przedstawiła metalową wersję "Makbeta" Szekspira.

Szekspirowskie tematy pojawiały się już w muzyce metalowej wcześniej, jednak zazwyczaj w formie oddzielnych kompozycji lub w bardziej progresywnym metalu tu jednak REBELLION prowadzi narrację w typowej niemieckiej stylistyce heavy/power, co więcej wcale nie tak odległej od stylu... GRAVE DIGGER.
Wprowadzająca narracja jest znakomita, z tłem ambientowym i obiecuje wiele, potem jednak od razu wkracza typowe teutońskie granie heavy/power z krzyczanymi chórkami w Disdaining Fortune i sztuka teatralna wraca dopiero w The Prophecy, z gitarą akustyczną i dramatycznym wokalem Seiferta. Potem grają twardo, teutońsko, ale ma to swój urok w tej rytmicznej prostocie i wykorzystaniu lżejszego epickiego refrenu i męskich chórków, tu znakomitych. Przejście do kolejnego rozdziału prowadzi przez kolejną subtelną narrację, a rozdział to bardzo długi, bo Husbandry in Heaven to ponad trzynaście minut z narracją żony Makbeta i potężnymi seriami heavy/power riffów przecinających kolejne narracje na tle ambientowych fresków w planie dalszym i pełnego pędu grania w stylu GRAVE DIGGER, posępnego odpowiednio do rozwoju akcji. Klimat wydobyty w The Dead Arise jest piękny i monumentalny. Patos przeogromny, a i surowość oddana wybornie. Po tym metalowym teatrze proste rytmiczne Evil Speaks i Letters of Blood to po prostu GRAVE DIGGER w starym stylu, ale na pewno riffy z Letters of Blood trzeba uznać za ekscytujące, a ponura narracja na końcu ponownie dobrze wprowadza do Revenge, gdzie druga słuchowiskowa część byłaby może lepsza, gdyby angielski aktorek był lepszy...
Claws of Madness rozgrywany jest w miarowym, niezbyt szybkim tempie i szczególnie zapada tu w pamięć fenomenalna partia instrumentalna z hipnotyzującą perkusją Randy Blacka. A gdy wchodzi gitara, to jest jeszcze lepiej. Jak przystało na tragedię Makbeta, końcówka albumu jest dramatyczna i pełna wzniosłości w powolnym Demons Rising z fenomenalnym refrenem i podziałami wokalnymi (no i oczywiście cała druga część narracyjna ze szczękiem miecza!) oraz wieńczącym dzieło, finałowym Die with Harness on Your Back, dynamicznym i patetycznym, niesamowicie dumnie galopującym w power metalowym stylu.

Mocny wokal Seiferta, znakomite, choć dosyć skromne partie żeńskiego śpiewu w wykonaniu Any Lara z portugalskiego ORATORY, zdecydowana gra gitarzystów i sekcji rytmicznej, gdzie Randy Black rozgrywa popisowe partie.
Jako aktorzy, mężczyźni wypadli tu lepiej, a Bob Lyng jest po prostu znakomity.
Produkcja jest też na bardzo wysokim poziomie i słychać dbałość o plany dalsze, klarowność narracji i unikanie typowego dla GRAVE DIGGER brudu dźwiękowego. Odpowiedzialnym za te elementy był tu inżynier dźwięku Roland Jacob, który pracował także dla ORATORY.
Ta płyta została przyjęta z mieszanymi uczuciami. Nie wiem, czy oczekiwano jakiegoś prog rockowego teatru, czy czegoś innego... A może za mało drapieżnej surowizny GRAVE DIGGER?
Ten LP to piękny przykład, jak można połączyć heavy/power z prawdziwą sztuką teatralną. Oczywiście, że można to było zrobić zapewne z jeszcze większą dawką epickiego monumentalizmu, ale wizja REBELLION była taka, a nie inna.
Album bardzo ważny, bardzo wpływowy, choć jego wpływ na metal opery melodic power metalowe, także Niemczech, był na pewno dużo większy niż na heavy/power.


ocena: 9,2/10

new 6.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#6
Rebellion - Born a Rebel (2003)

[Obrazek: R-3517586-1405714583-5096.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Born a Rebel 04:02
2. Adrenalin 03:39
3. One for All 05:09
4. Word Is War 04:40
5. Dragons Fly 03:57
6. Queen of Spades 05:23
7. Iron Flames 06:13
8. Through the Fire 05:34
9. Devil's Child 05:38
10. Meet Your Demon 03:34
11. Power of Evil 05:10

Rok wydania: 2003
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Michael Seifert - śpiew
Uwe Lulis -gitara
Björn Eilen - gitara
Tomi Göttlich - gitara basowa
Randy Black - perkusja


Jest to druga płyta REBELLION, wydana przez Drakkar Records w kwietniu 2003. Jest to także jedna z największych zagadek niemieckiego heavy metalu XXI wieku.

Wspominając szekspirowski teatr z 2002 można by oczekiwać czegoś przynajmniej na podobnym poziomie artystycznym.
Tymczasem REBELLION gra tu tak prymitywny heavy power, że jest to najwyżej trzecia liga okręgowa Zagłębia Ruhry.
Jednowymiarowy łomot w jednostajnym tempie... Trudno tu cokolwiek uznać za interesujące i co gorsza, wydaje się, że mają tu jakieś ambicje po to tak wynikałoby z One for All czy też z Dragons Fly teoretycznie epicko rycerskiego. Akurat tu refren jest dosyć przyzwoity, ale tylko tyle. Bardzo słabe sola i bardzo mało ambitny wokal Seiferta, który tu więcej krzyczy niż śpiewa. Toporność ma pewne sympatyczne cechy w Word Is War z elementami thrashowymi w gitarach, ale takich "hitów" jak Born a Rebel czy Queen of Spades po prostu nie da się słuchać. Podobnie beznadziejnie prezentuje się "metalowa ballada" Iron Flames, no może ta partia z gitarą akustyczną jest zrobiona na miarę możliwości zespołu, który przecież gra tu w identycznym składzie jak na "Makbecie". Symfonizacja to dzieło gościnnie tu grającego Jörga Kuhlmanna i chyba szkoda, że tylko w tej jednej kompozycji się on tu pojawił.
W drugiej części tego albumu jest to samo, czyli w sumie wielkie heavy/power metalowe nic. Marny Through the Fire, marny wrzaskliwy Devil's Child, a potem już tylko metalowa pustynia.

Wielka zagadka. Czemu REBELLION nagrał taką płytę, taka prymitywną parodię stylu GRAVE DIGGER?
Jest na ten temat kilka teorii, ale nie chcę tu powtarzać plotek...
Może jedynie brzmienie jest w miarę przyzwoite, ale przecież taki teutoński sound zrobić łatwo, a zepsuć trudno.
Randy Black, który tu nie miał nic do roboty, z zespołem się niebawem pożegnał. Pewna liczba niewybrednych metaluszków ucieszyła się z takiego grania, ale na szczęście REBELLION już podobnej płyty w przyszłości nie "popełnił". Kolejny taki LP zapewne pogrzebałby tę ekipę na zawsze.


ocena: 4/10

new 10.10.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#7
Rebellion - Sagas Of  Iceland - The History Of The Vikings  Volume I (2005)

[Obrazek: R-3517597-1405888844-1979.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. In Memorandum Lindisfarnae 01:45
2. Ynglinga Saga (To Odin We Call) 07:12
3. The Sons of the Dragon Slayer (Blood Eagle) 04:21
4. Ragnhild's Dream 04:33
5. Harald Harfager 06:36
6. Eric the Red 05:57
7. Freedom (The Saga of Gang Hrolf) 04:48
8. Treason 05:28
9. Sword in the Storm (The Saga of Earl Hakon) 05:02
10. Blood Rains (The Saga of King Olaf Trygvason) 04:27
11. Ruling the Waves 05:02
12.Canute the Great (The King of Danish Pride) 04:03
13.Harald Hadrade 04:20

Rok wydania: 2005
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Michael Seifert - śpiew
Uwe Lulis - gitara
Björn Eilen - gitara
Tomi Göttlich - gitara basowa
Gerd Lücking - perkusja


"Born a Rebel " na szczęście się powtórzył. W maju 2005 Massare Records przedstawia album, który na długie lata umiejscowił REBELLION w określonym miejscu na metalowej mapie Niemiec. "Sagas Of Iceland - The History Of The Vikings  Volume I" to pierwsza część słynnej Trylogii REBELLION o Wikingach i debiut perkusisty Gerda Lückinga  z COURAGEOUS w zespole.

Koncepcja jest prosta. REBELLION przedstawia serię dumnych i fantastycznie wykonanych heavy/power metalowych numerów w epickim stylu opartych o słynne sagi sławiące czyny najbardziej znanych w historii Wikingów. Nie jest to koncept, raczej ogólne odmalowanie tła historycznego i wydarzeń, które doprowadziły do tego, że już w dwa lata później będzie można zaśpiewać z zespołem słynny kapitalny refren: "Oh Kijew Kijew, never to fall Kijew Kijew".
Na razie jednak wzrusza epicką mocą Ynglinga Saga (To Odin We Call) czy też dostojnością i surowością Eric the Red.
Mocno grają w zdecydowanych, bardziej klasycznych heavy power metalowych heroicznych killerach The Sons of the Dragon Slayer i Blood Rains (The Saga of King Olaf Trygvason) i bardzo melodyjnym Ragnhild's Dream.
Pewne kompozycje opowiedziane są bardzo poetycko, jak Harald Harfager z łagodnymi partiami gitary akustycznej, żeńską narracją i potężnymi monumentalnymi, niemal barbarzyńskimi atakami gitarowymi, czy też posępny i pełen dramatyzmu teatralnego Freedom (The Saga of Gang Hrolf). Umiejętnie budują klimat w refleksyjnym i melancholijnym Treason, wspieranym na drugim planie gitarą akustyczną i wzmocnionym potężnym epickim refrenem. Z tego klimatu nie rezygnują także w Sword in the Storm (The Saga of Earl Hakon) zagranym w umiarkowanym tempie i akcentowanym ostrymi ponurymi riffami gitarowymi. Dobrze że grają także nieraz ostrzej i bardziej konwencjonalny battle heavy power, jak w Ruling the Waves, bo chwilami można odnieść wrażenie, że tego posępnego klimatu jest za dużo i traci on przez to na sile artystycznego wyrazu. Bardzo ładną melodię refrenu wplatają w Canute the Great (The King of Danish Pride) i ta historia jest przez to jeszcze bardziej atrakcyjna. Taki trochę inny styl, w jakim w sumie ani wcześniej, ani później zbyt często nie grali. Coś w tym jest, coś w tym zdecydowanie jest... Zresztą, mocno do tego nawiązuje także ostatni bardzo wyważony, a zarazem masywny Harald Hadrade.

Mocne, mocne granie z pomysłem, aczkolwiek może jakiś akcent viking/folk by się tu przydał. Bez słuchania tekstu to wszystko mogłoby w równej mierze dotyczyć hoplitów.
Jeśli REBELLION chciał coś pokazać kolegom z GRAVE DIGGER, to na pewno mu się to udało. Grupa połączyła mocne niemieckie brzmienie z masą atrakcyjnych melodii, ciekawie zaprezentowanym ogólnym tematem, w dobrym ujęciu historycznym, no zagrane to zostało z wielką swobodą i klasą. Tu nie ma mowy o topornym, germańskim heavy metalu, tu jest miejscami po prostu finezja, a do tego wyjątkowo dobrze śpiewana. No i wreszcie doskonała realizacja tego wszystkiego autorstwa Lulisa i doprawdy to przepiękny szlachetny i klarowny sound.

Volume I jest przykładem jak można grać mocno przykuwający uwagę epicki heavy/power w Niemczech, no i już niebawem "Kijew Kijew"...


ocena: 8,9/10

new 5.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#8
Rebellion - Wyrd bið ful aræd - The History Of The Saxons (2015)

[Obrazek: R-7712921-1447257876-1736.jpeg.jpg]

tracklista:
1.Irminsul 04:10
2.God of Mercy 04:58
3.Sahsnotas 04:39
4.Take to the Sea 03:34
5.Hengist 04:20
6.Runes of Victory 04:34
7.Slave Religion 05:10
8.The Fall of Irminsul 04:29
9.Hail Donar 05:01
10.Blood Court 04:36
11.The Killing Goes On 03:48
12.Wyrd bið ful aræd 05:00

rok wydania: 2015
gatunek: heavy/power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Michael Seifert - śpiew
Oliver Geibig - gitara, instrumenty klawiszowe
Stephan Karut - gitara
Tomi Göttlich - gitara basowa
Matthias Karle - perkusja


W roku 772 Karol Wielki król Franków kazał ściąć święty dąb Sasów Irminsul, co doprowadziło do krwawej wojny religijnej i w latach 772-804 Sasi z obszarów kontynentalnych zostali pokonani, ich ziemie włączone do imperium Karola Wielkiego, a oni sami siłą nawróceni na chrześcijaństwo.
O tym opowiada wydany przez Massacre Records we wrześniu 2015 album "Wyrd bið ful aræd".

Muzycznie ta opowieść jest umiejscowiona w obszarach "Arminiusa" i w zasadzie REBELLION gra praktycznie tak samo jak GRAVE DIGGER, przy czym chropawy i głęboki głos Seiferta nadaje całości jeszcze większego barbarzyńskiego mroku.
Choć zasadniczo wykorzystany został schemat z "Arminius" to tym razem melodie są lepsze, a epicki dramatyzm został wykorzystany w większym stopniu. To słychać już na początku w Irminsul jako kompozycji dynamicznej pełnej dumy, potem wraca muzyczny teatr wielu narracji w posępnym miarowym God of Mercy i klimat początku tej opowieści zostaje w ten sposób dobrze zbudowany. Wszystko nabiera tempa w potoczystym klasycznie heavy/power metalowym Sahsnotas i pełnym mocnych ciętych riffów Take to the Sea z rozległym melodyjnym heroicznym refrenem.
Klimat jest umiejętnie zmieniany i Hengist to bardziej surowe nawoływanie do walki w niezbyt szybki tempie z mocno zaznaczonym refrenem nawiązującym do tych z Sagi o Wikingach. Refreny są wyjątkowo ważne na tej płycie i mocne granie jest prawie zawsze nakierowane na ekspozycję tych refrenów, po części chóralnych jak w Runes of Victory.
Na wyhamowanie pędu przychodzi czas w epickim refleksyjnym songu Slave Religion, natomiast niezbyt interesująco wypada typowy heavy/power w bardzo istotnym dla rozwoju akcji The Fall of Irminsul, choć druga część nie jest pozbawiona doskonale oddanego gniewu i rozpaczy, choć chyba za mało to zostało wyeksponowane. Ogólnie w drugiej części albumu trochę wytraca się ten potencjał jaki został stworzony w pierwszej i Hail Donar i Blood Court to dosyć typowe niemieckie heavy/power metalowe granie w manierze GRAVE DIGGER i średnich kompozycji z "Arminis". Ta magia narracji gdzieś tu wyparowała. Nie udaje się tego odbudować w także archetypowym The Killing Goes On, niestety nie także w finałowym Wyrd bið ful aræd i epickiego monumentalnego zwieńczenia nie ma. Nie wystarczyło jednak pomysłów na cała płytę i to po prostu słychać.

Oliver Geibig jako producent i odpowiedzialny za mix i mastering zrobił tyle, ile oczekuje się od REBELLION i jest w zasadzie kopia soundu z płyty poprzedniej. Po prostu mocny, mięsisty niemiecki heavy/power.
Historia Sasów, interesująca w warstwie lirycznej, w warstwie muzycznej jest dobra i niewiele ponadto, z pewnością też nie ma tu killerów na miarę tych z Sagi.
Ciekawostką jest fakt, że ścięcie Irminsul uważa się także za rozpoczęcie epoki Wikingów. W ten sposób REBELLION niejako zamknął swój cykl historyczny im poświęcony, docierając do źródeł i prapoczątków.
Na kolejnej płycie grupa powróciła do tego, od czego zaczynała, czyli do Szekspira.


ocena 7,8/10

new 9.12.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#9
Rebellion - We Are the People (2021)

[Obrazek: 942387.jpg?1328]

tracklista:
1.Voices of War 01:03
2.Risorgimento (Tear Down the Walls) 03:38
3.Liberté, Égalité, Fraternité 03:28
4.Sweet Dreams 04:20
5.Vaterland 04:31
6.Verdun 05:18
7.Ashes to Light 03:49
8.Gods of War 04:56
9.Shoa (It Could Have Been Me) 07:04
10.World War II 05:25
11.All in Ruins 06:27
12.We Are the People 04:11

rok wydania: 2021
gatunek: heavy/power metal
kraj: Niemcy

skład zespołu:
Michael Seifert - śpiew
Martin Giemza - gitara
Fabrizio Costantino - gitara
Tomi Göttlich - gitara basowa
Sven Tost - perkusja

W ostatnim czasie doszło REBELLION do drugiego już w historii trzęsienia ziemi związanego ze składem i znowu weterani Seifert i Göttlich musieli go uzupełnić o dwóch nowych gitarzystów i perkusistę. Pozyskani w latach 2019-2021 gitarzyści, podobnie jak Sven Tost, to postacie raczej do tej pory bliżej nieznane, choć na nowej płycie słynnego zespołu wydanej przez Massacre Records w lipcu, pozostawili po sobie umiarkowanie pozytywne wrażenie.

REBELLION nie rezygnuje z muzyki o charakterze konceptualnym, choć tym razem tematyka wolności i wojny przedstawiona została w formie, która realnie jest tylko szkicem konceptu i dramaturgia rozwoju całej historii jest rozmyta, a prowadzenie narracji dosyć chaotyczne. Zresztą chyba po raz pierwszy zdarzyło się, że kompozycje w ogólnym zestawie może nie eklektyczne, ale na pewno nie do końca do siebie stylistycznie dopasowane. Całość sprawia wrażenie sklejenia utworów z dwóch przynajmniej muzycznych konwencji, przy czym jedna z nich zrealizowana została w bardzo przeciętny sposób. REBELLION w znacznej mierze odnosi się do tradycji masywnego, gęstego heavy/thrashu w "wojennym" stylu typowo niemieckiego, ale z drugiej strony dużo w tym holenderskiego HAIL OF BULLETS. Tyle że to taki HAIL OF BULLETS bezzębny, bo mocy tu REBELLION zabrakło, a elementy o charakterze progresywno teatralnym są zbyt mało interesujące, by uatrakcyjnić te najcięższe tu kompozycje, takie jak Verdun czy Gods of War, albo Shoa. Zresztą skoro mowa o Shoa, to ta (i nie tylko ta) kompozycja zaczyna się zdecydowanie zbyt długo, tym bardziej, że te instrumentalne intra nie są najwyższych muzycznych lotów.  Budowanie klimatu Niemcom tym razem też nie wychodzi, bo posępność i mrok All in Ruins jest wymuszona i nieinteresująca.
W World War II zagrali gościnnie Uwe Lulis i Simone Wenzel i to bardzo dobrze, że dawni i obecni muzycy zespołu pozostają w dobrych stosunkach, ale ta kompozycja to tylko jakaś wariacja na temat, jak REBELLION gra toporny niemiecki heavy power metal z kręgu GRAVE DIGGER. Zresztą podobnie jak Liberté, Égalité, Fraternité czy Vaterland. W przypadku We Are the People mamy znowu coś ze stylu "painkillerowego" i jest fajnie do momentu, gdy nie pojawia się zawstydzający poziomem refren, który zapewne najlepiej by pasował na "Born A rebel". A wydawało się, że to już całkowicie zamknięty rozdział. REBELLION znacznie lepiej na tym LP sprawdza się w lżejszych typowo heavy/power metalowych utworach z wyrazistą melodią i energiczną grą gitarzystów i na pewno hitem jest Ashes to Light. Realny killer. Drugą bardzo dobrą kompozycją jest Risorgimento (Tear Down the Walls), rytmiczny, melodyjny i prosty prostotą heroiczną utworów PARAGON i PRIMAL FEAR, a może także REBELLION z czasów Wikingów. W tych numerach także najlepiej śpiewa Seifert.

Jeśli chce się grać masywny, bojowy heavy/power/thrash, to trzeba to wyrazić mocnym zdecydowanym brzmieniem. Tu przy dźwięku pracował Uwe Lulis, ale się niestety nie popisał. Gitary zrealizowane jakoś niezdecydowanie, perkusja z bojowych litaurów nie ma w sobie nic, i co gorsza, w wielu miejscach znajduje się nawet nie na drugim planie, a na trzecim. Z drugiej strony gra Tosta jest po prostu poprawna i eksponować specjalnie nie ma czego.
Jest to niestety album poniżej oczekiwań i poniżej możliwości zespołu. Gdzie się podział Teatr Szekspirowski i gdzie jest Kijew? Na pocieszenie jest Ashes to Light, ale to zdecydowanie za mało.


ocena: 6,6/10

new 24.07.2021
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości