Ronny Munroe
#1
Ronny Munroe - Lords of the Edge (2011)

[Obrazek: R-6134305-1411918704-3550.jpeg.jpg]

tracklista:
1. Just Breathe 04:02
2. Full Circle 02:58
3. Pierced by the Maiden 03:04
4. The Vision 04:55
5. The Fear of What's to Come 03:42
6. Let Them Feed 03:45
7. Rock and a Hard Place 04:47
8. Blood Red Skies 05:59
9. Lords of the Edge 04:37
10. Touched By a Demon 06:05
11. Still Alive 03:24
12. Goodbye to the Black 06:50

Rok wydania: 2011
Gatunek: Heavy/Power Metal
Kraj: USA

skład zespołu:
Ronny Munroe -śpiew
Randy Cooper - gitara
Izzy Rehaume - bas
Johnny Ringo- perkusja

Były wokalista METAL CHURCH Ronny Munroe jest człowiekiem ostatnio bardzo zajętym. Wraz z Kurtem Vanderhoofem (też ex METAL CHURCH ) nagrał w larach 2010-2011 dwa albumy z zespołem PRESTO BALLET, założył także zespół firmowany własnym nazwiskiem i po debiucie "The Fire Within" w 2009 przedstawił w roku 2011 kolejny album "Lords of the Edge" wydanyw październiku przez amerykańską wytwórnię Rat Pak Records.


Wokalista po raz drugi prezentuje na swojej płycie heavy/power w amerykańskiej odmianie, częściowo wzorowany na tym co grał METAL CHURCH, jednak nieco cięższy i momentami nowocześniejszy i agresywniejszy, co słychać chociażby w "Full Circle", a zwłaszcza w panterowatym "The Fear of What's to Come" z hard rockowym refrenem. Najbardziej nowocześnie brzmi tu agresywny i mroczny "Rock and a Hard Place".
Spory udział w ostatecznym kształcie utworów ma Randy Cooper, który na co dzień występuje w southern metalowej formacji TEXAS HIPPIES COALITION, a tu daje się poznać jako bardzo biegły w heavy power metalu graniu gitarzysta. Cooper gra tu znakomite sola, w różnych stylach zresztą i pod tym względem pozostawiono mu dużo swobody. Momentami jest nawet finezyjny i zaskakujący, gdy nagle zmienia tempa i klimaty swoich solówek. Munro śpiewa swoim charakterystycznym wysokim głosem, powłóczystym, często pojawia się w wysokich partiach skąd wychodzi obronną ręką w lekko dramatycznych interpretacjach. Na płycie znalazła się również łagodna ballada "Still Alive", gdzie Munroe jest bardzo pastelowy i rozmarzony, niestety ta kompozycja jest słabiutka i zupełnie bez wyrazu. Zastanawia umieszczenie jej w otoczeniu tego mocnego i twardego heavy/power metalowego grania.
Głęboki mocny bas i gęsta perkusja towarzyszą jako sekcja rytmiczna tym melodyjnym numerom, utrzymanym w szybkich tempach jak "Just Breathe" czy "Pierced by the Maiden", gdzie w dali faktycznie słychać echa... IRON MAIDEN. Mnóstwo w tym energii i zacięcia przy równoczesnej dbałości o ekspozycję melodii i pod tym względem znakomicie się prezentuje "Let Them Feed". Nie stroni także od utworów bardziej tradycyjnych w kategorii classic heavy metal jak wolniejszy i nastrojowy "The Vision" czy też heavy power o epickich inklinacjach w "Blood Red Skies" w bardzo amerykańskiej klasycznej surowej oprawie i wokalem chwilami przypominającym manierę Dio. "Lords of the Edge" przypomina z kolei wolniejsze i bardziej mroczne kompozycje JAG PANZER. Tu też zwraca uwagę solowa gra Coopera urozmaicająca pewną monotonię tego utworu. Od czasu do czasu w dalekich planach słychać instrumenty klawiszowe jak w dosyć wolnym uporczywym i przepełnionym ponurą, duszną atmosferą "Touched By a Demon", w którym można odnaleźć echa BLACK SABBATH z czasów Dio w sposobie budowania gęstego mrocznego klimatu przy wykorzystaniu wolnych powtarzalnych miarowo riffów. Bardzo dobrze wypada i Munroe i Cooper w mocno southernowym "Goodbye to the Black" i słychać, że Cooper jest tu w swoim żywiole, grając z ogromną swobodą i wyczuciem.

Album został też bardzo dobrze wyprodukowany i ma brzmienie typowe dla nowych amerykańskich albumów z muzyką heavy power, głębokie w gitarze, ekspresyjne w basie i z przestrzenną perkusją.
"Lords of the Edge" choć nie zawiera muzyki w żadnym stopniu oryginalnej, pozwala się cieszyć bardzo dobrym wokalem Munro i znakomitą grą Coopera. Nie jest to jednak zespół, który byłby w stanie wypełnić lukę po METAL CHURCH czy JAG PANZER, tym bardziej że Munroe sięga tu w swoich inspiracjach nieco szerzej.


Ocena: 8,2/10

18.10.2011
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Ronny Munroe - The Fire Within (2009)

[Obrazek: R-3985959-1470054468-7816.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Far 04:34       
2. What You Choose to Call Hell (I Call Home) 05:36     
3. Deafening Hypocrisy 05:02     
4. Rebuild the Ruins 04:06       
5. Delirium 03:08     
6. Demon Opera 05:02     
7. Across the Sea of Souls 05:26
8. Desperate Man 05:54       
9. Ivory Towers 04:16     
10. Evil Genius 04:12     
11. Ride Me 03:46     
12. Man on the Silver Mountain (Rainbow cover) 04:28

Rok: 2009
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: USA

Skład:
Ronny Munroe - śpiew
Rick Pierce - gitara
Izzy Rehaume - bas
Johnny Ringo - perkusja

W roku 2009 kończy się historia Munroe z Metal Church i zespół zostaje rozwiązany, to i nie dziwi, że postanowił skupić swoją uwagę na projekcie solowym, który założył w 2007 roku.
Wydawcą tej płyty została wytwórnia Rat Pak Records, która obecnie wydaje również płyty Presto Ballet i Metal Church, ale pierwszym tutaj był Ronny.
Skład zebrał się raczej nieznany, może poza basistą Izzy Rehaume, który zagrał na basie w Presto Ballet w 2008 roku.

Queensryche, Jag Panzer, Flotsam and Jetsome, Metal Church i przekrój heavy i power ostatnich lat. Odniesienia do Metal Church raczej nie dziwią, skoro gościnnie na gitarze zagrał Rick Van Zandt, a i Queensryche nie dziwi, skoro jest Michael Wilton we własnej osobie.
Far to całkiem niezły, choć typowy otwieracz i spokojnie mógłby się znaleźć na płycie Metal Church w trakcie Munroe era. What You Choose to Call Hell (I Call Home) to spotkanie Queensryche z Jag Panzer, też niezłe, ale oryginalnością nie grzeszy, sola jednak solidne, chociaż sam utwór mógł być o tę minutę krótszy.
Dużo w tym Jag Panzer, słychać to w Deafening Hypocrisy, ale chyba najbardziej w Rebuild the Ruins, nawet Munroe momentami próbuje brzmieć podobnie jak sam Tyrant, ale Tyrant jest tylko jeden. Coś z F&J jest może w Delirium. Solidnie zagrana próba miażdżenia w średnio-wolnych tempach ze zwolnieniem w refrenie, ale środkowa część niestety kiepska. Coś tam próbują urozmaicać i kombinować w Demon Opera, ale to raczej popłuczyny ostatnich płyt Metal Church przemieszane z Jag Panzer i może F&J, ale ostatecznie jest nudno i tutaj uwagę raczej przykuwa sam śpiew Munroe i nakładki wokalne, bo solo jest wybitnie słabe. Across the Sea of Souls to typowy wolniejszy Metal Church, ale raczej z lat wypalenia Vanderhoofa niż złotej ery i gościnne solo niewiele tutaj zmienia i to raczej tylko przeciętny utwór.

W Desperete Man nudzą, to chyba miała być próba przetłumaczenia brytyjskich klasyków heavy (całkiem prawdopodobnie Black Sabbath) na amerykański, ale wypada to dość blado. 
Co innego Ivory Towers. Kompletnie niespodziewana kompozycja i wybija się na plus swoim rockowym zacięciem i to jest Flotsam & Jetsome w czystej postaci i bez wstydu mógłby tu zaśpiewać Knutson albo nawet Rind. Co za luz i słychać, że bawią się dobrze. Patent oklepany do bólu, ale nie zmienia faktu, że słucha się tego dobrze.
Evil Genius to typowy heavy ostatnich Metal Church z bardzo fajną częścią środkową. Fajnie to pędzi wszystko, może trochę Maidenowo, z kolei Ride Me to coś z Jag Panzer i może nowocześniej zagranego Rainbow.
W temacie Rainbow, jest i cover Man on the Silver Mountain. Poprawny, ale raczej nic ponad to.

Produkcja niezła, mocna perkusja ze świetnymi talerzami, Munroe wysunięty przed szereg, dobrze słyszalny bas i lekko cofnięta gitara. Sound klasyczny i raczej nie ma do czego się przyczepić.
Muzycy się spisali dobrze, ale to raczej tylko dobry i odtwórczy materiał, to i nie było co oczekiwać fajerwerków, chociaż sola mogły być lepsze, bo w większości są jednak bardzo przeciętne.
Sam Munroe jak to Munroe, śpiewa dobrze, jedni go lubią, inni nie trawią, moim zdaniem zaliczył dobry występ.
Coś Jag Panzer, coś Metal Church, coś z klasyków - dobre granie, ale wtórne i przewidywalne. Parę przebłysków jest, ale w żadnym razie nie są to przebłyski geniuszu.

Ocena: 7.1/10

SteelHammer
Odpowiedz
#3
Ronny Munroe - Electric Wake (2014)

[Obrazek: R-8847482-1470013637-1033.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Burning Time 03:45     
2. Ghosts 03:46     
3. Electric Wake 03:25     
4. Turn to Stone 04:10     
5. My Shadow 03:35     
6. Not You Not Me 04:13     
7. Pray 04:49     
8. Ritual Damage 03:59     
9. Sleepless Mountain 03:14     
10. The Others (Long Live Heavy Metal) 04:54     
11. United 04:08

Rok: 2014
Gatunek: Heavy Metal
Kraj: USA

Skład:
Ronny Munroe - śpiew
Gościnnie:
Pamela Moore - śpiew (11)
George Lynch - gitara (2)
Paul Kleff - gitara
Sean Baker - gitara
David Donigian - bas
Tony Rossi - perkusja

Ronny Munroe powraca i historia się powtarza - tak jak debiut został nagrany po jego odejściu z Metal Church z powodu rozwiązania, tak ta płyta została nagrana po jego odejściu w 2014 roku z reaktywowanego w 2012 Metal Church.
I tym razem jest pierwiastek Queensryche w postaci gościa Pameli Moore, znanej głównie ze śpiewu na Operation: Mindcrime. Z gości jest też i George Lynch z Dokken i Paul Kleff, którego Munroe zapoznał przy okazji współpracy z FireWolfe.

No cóż, jest łagodniej niż wcześniej i nie ma tego mocnego, tradycyjnego brzmienia koncentrującego się na perkusji, która tym razem jest cofnięta, a gitara bardziej wysunięta. Ostra, nie tak jak poprzednio, sama muzyka też nie tnie jak album poprzedni.
Znów jest Metal Church i to słychać już w Burning Time. Ronny śpiewa ostro, ale nie ma co się doszukiwać, to prosto zagrany heavy metal i takie rzeczy grało lepiej Riot czy Annihilator. Ghost to takie granie pod Jag Panzer i może mocniejsza wersja Dokken, ale to może po prostu ukłon w stronę Lyncha, którego solo jest świetne. Jag Panzer znów w Electric Wake, słychać też w Turn to Stone, dobre, ale niezbyt porywające. My Shadow i Not You Not Me przypominają bardziej bezradność kompozycji ostatnich płyt Metal Church.
Metal Church jest w Pray, tylko kiedy takie kompozycje w ich wykonaniu były dobre? 10? 15 lat temu?
Jakimiś promykiem nadziei jest Sleepless Mountain, ale to bardziej dzięki swojej okrutnej wtórności i inspiracji Rainbow. W The Others (Long Live Heavy Metal) chyba miał być riot metal przemieszany z Rainbow, ale jest to kompletnie wyprane z mocy i życia, a refren przypomina raczej marne szwedzkie dokonania zespołów, które próbowały kopiować marniejsze dokonania Helloween. Ale to może przez gościnny występ Dave'a Rude? Nawet brzmienie jakieś bardziej zmiękczone tutaj się wydaje.
Kończący album United to heavy metal bardzo przeciętny, można posłuchać, bo fajnie Munroe tutaj śpiewa, ale to raczej jedyny powód, bo refren jest słaby.

Debiut był dobry, druga płyta bardzo dobra, ta to takie dwa kroki wstecz i jest znacznie gorsza od debiutu. Brzmienie nie powala, sola może i są solidne, a Munroe śpiewa dobrze, ale kompozycje niestety nie stoją na takim poziomie jak forma instrumentalistów.
Po nagraniu tej płyty do zespołu dołączył znany gitarzysta Stu Marshall, ale od tamtego czasu już nic nie nagrali i wygląda na to, że Munroe na ten moment jest pochłonięty heavy metalowym Peacemaker.
Decyzja raczej nie dziwi, bo granie to bardzo średnie.

Ocena: 6.2/10

SteelHammer
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości