Sacred Reich
#1
Sacred Reich - Independent (1993)

[Obrazek: R-1414795-1217734302.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Independent 03:38
2. Free 04:34
3. Just Like That 05:42
4. Supremacy 02:37
5. If Only 03:46
6. Crawling 06:30
7. Pressure 02:47
8. Product 03:44
9. I Never Said Goodbye 07:46
10. Open Book 04:21
11. Do It 02:24

Rok wydania: 1993
Gatunek: Heavy/Post Thrash Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Phil Rind - śpiew, bas
Wiley Arnett - gitara
Jason Rainey - gitara
Dave McClain - perkusja


Jeśli SACRED REICH grał thrash metal, to grał go inaczej niż wszyscy. Ten zespół poruszał się raczej w stylistyce okołothrashowej, wykorzystywał pewne elementy tego stylu do budowania własnej wizji metalu, która stanowiła stop klasycznego heavy, power metalu i twórczej inteligencji, co dało się już zauważyć na albumie "The American Way". W ciągu dwóch lat zaszły w zespole poważne zmiany i przemiany. Pojawił się nowy perkusista McClain, który wniósł poza znakomitą grą także pewien wkład kompozytorski. Zespół odszedł też od swojego wojującego politycznego buntu i okładka "Independent" nie jest tu fantastycznym plakatem politycznym o jasnym dla każdego przesłaniu. Zmieniło się także samo brzmienie, nieco mniej klarowne, nieco cięższe, lekko przybrudzone i rozmyte w gitarach.

Muzyka wbrew pozorom aż takim zmianom nie uległa. Często można spotkać opinie, że na "Independent" SACRED REICH stał się zespołem radykalnie innym niż na "The Americam Way".
To nieprawda, bo sama struktura riffów, budowa kompozycji jest taka sama i co najwyżej nastąpiło pewne większe zwrócenie się ku melodii, jednak i tu przecież nie można zarzucić albumowi poprzedniemu, że te melodie były zepchnięte na daleki plan. Nadal też SACRED REICH tworzy te niepowtarzalne i przez nikogo nieskopiowane kombinacje riffów, jakie słychać było poprzednio w "The Way It Is", niezwykle kombinacje, które tu wywołują zachwyt w "Just Like That". W niezwykły sposób komasują tę swoją motorykę i siłę w bardzo krótkich "Do It". "Pressure" czy "Supremacy". Słychać jednak, że to energia ukierunkowana w sposób bardzo przemyślany i wyważony i odnajduje ona swoje najpełniejsze wyrażenie tam, gdzie Arnett i Rainey pokazali, jak grają gitary post thrashowej epoki w "Independent" czy "Free" i najbardziej chyba w "Product". Warto także zwrócić uwagę, jak to jest zrobione w "Open Book". Czasem w ich muzyce niektórzy doszukują się wpływów punka. Coś w tym chyba jest.
SACRED REICH także w bardziej rozbudowanych utworach umie wykorzystać wszystkie swoje atuty. "Crawling" jest tego przykładem najlepszym, kumulując całą muzyczną filozofię tego albumu. Pewne wątpliwości budzi umieszczenie na tym albumie nie tyle instrumentalnego popisu Arnetta - "If Only", ile długiego "I Never Said Goodbye" o cechach ballady z pretensjami na coś więcej. Tak jakoś mało tu jednak SACRED REICH...

Wystarczająco dużo jest jednak SACRED REICH w pozostałych kompozycjach. Syczące blachy i specyficznie ustawione brzmienie basu Rinda to drugie dno tej płyty i to nie jest thrashowa sekcja rytmiczna. Wokalnie wielkich zmian nie ma. Rind nie jest krystaliczny metalowym gardłem, ale ten lekko chrapliwy głos świetnie współgra z gitarami, również obdarzonymi małą chrypką.
Album epoki post thrashowej zespołu, który od thrashu zaczynał. Nie za szybki i nie za bardzo agresywny. Takim SACRED REICH stanie się na swojej ostatniej płycie, "Heal", w roku 1996.
O "Independent" ciężko jest pisać euforyczne przymiotniki. A że to płyta wybitna dla metalu, nie tylko post thrashowego, to już zupełnie inna rzecz.


Ocena: 9.4/10

17.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Sacred Reich - Heal (1996)

[Obrazek: R-1184673-1214743266.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Blue Suit, Brown Shirt 02:27
2. Heal 03:43
3. Break Through 03:38
4. Low 04:03
5. Don't 02:52
6. Jason's Idea 00:40
7. Ask Ed 04:07
8. Who Do You Want to Be? (Oingo Boingo cover) 02:23
9. Seen Through My Eyes 03:19
10. I Don't Care 03:16
11. The Power of the Written Word 02:37

Rok wydania: 1996
Gatunek: Heavy/Thrash metal
Kraj: USA

Skład:
Phil Rind - śpiew, gitara basowa
Wiley Arnett - gitara
Jason Rainey - gitara
Dave McClain - perkusja

‘Heal' to operacja na otwartym sercu. Niezwykła kontynuacja ‘Independent'. Ostatni album mistrzów technicznego thrashu z Arizony. Perfekcja tego longplaya jest zadziwiająca i ponadczasowa. W nieco ponad pół godzinie grania kumuluje się całość dokonań Rzeszy - ich spojrzenia na muzykę i na sposób jej przekazu. Gniew, nienawiść, protest, agresja, a jednocześnie jakaś niemoc i rezygnacja wobec niemożności zmiany czegokolwiek na lepsze. Jaka wielka przemiana wewnętrzna od czasu debiutu, który był tylko krzykiem rozwydrzonego wyrostka, rozbijającego szybę w oknie wystawowym sklepu na bocznej ulicy brzydkiego amerykańskiego miasta. Gniew zaprawiony punkiem, zaprawiony hardcorem przebija z każdego zagrania gitarzystów, z każdego uderzenia perkusji, z każdego słowa wykrzyczanego przez Rinda.

Krótkie, zwarte kompozycje walą kolejno pięścią w twarz. Powalają na deski potęgą brzmienia gitar drapieżnych i technicznie doskonałych, gdzie każdy akord coś znaczy, coś symbolizuje i coś chce nam powiedzieć. Arnett i Rainey to duet rozumiejący się bez słów i bezczelnie hipnotyzujący słuchacza - tak! Puść "I Don't Care" jeszcze raz... i jeszcze raz... i jeszcze - głośniej! Agresja i melodyjność, finezja i chropawa toporność. Zwartość albumu pod względem kompozycyjnym jest genialna. Chyba tylko SLAYER na ‘Reign In Blood’ powiedział równie dużo w tak krótkim czasie. Tempo i moc tylko momentami ustępują miejsca psychodelicznym odlotom, tym niezauważalnym chwilom wahania, jak w "Low". Cover "Who Do You Want To Be" z repertuaru Oingo Boingo jakże wyrazisty - rzeczywistość widziana przez pękniętą butelkę po tanim winie. Jak wiele można pisać o tym albumie? Bardzo wiele, tym bardziej że "Power Of The Written Word" jest tak wielka.
Ale nie piszmy, posłuchajmy raczej. Od początku do końca. I jeszcze raz. I jeszcze...


Ocena: 9,5/10

29.09.2007
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Sacred Reich - The American Way (1990)

[Obrazek: R-1399577-1216469680.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Love...Hate (4:02)
2. American Way (3:34)
3. Way It Is (4:51)
4. Crimes Against Humanity (6:04)
5. State of Emergency (6:03)
6. Who's to Blame (3:33)
7. I Don't Know (3:08)
8. 31 Flavors (3:10)

Rok wydania: 1990
Gatunek: thrash metal /heavy metal
Kraj: USA

Skład:
Phil Rind – śpiew, gitara basowa
Wiley Arnett – gitara
Jason Rainey – gitara
Greg Hall – perkusja

Garażowy, thrashowy debiut SACRED REICH "Ignorance" nie było może tyle przejawem muzycznej ignorancji, ile eksplozją zlości i gniewu mlodych wówczas jeszcze wtedy muzyków.
Czas jednak biegł nieubłaganie i ci chłopcy wydorośleli, powracając nowym albumem trzy lata później.
"The American Way" to nadal bunt wobec otaczającej ich rzeczywistości, jednak w realiach muzycznych zupełnie innych, niż w chwili ich debiutu. Nadchodzi nowa post-thrashowa epoka i trzeba pokazać coś więcej, coś od siebie, coś rozpoznawalnego. Tyle zespołów nie podołało temu zadaniu i odeszło w niebyt...

A SACRED REICH zadziwił.
Tak, to zadziwiająca metamorfoza zespołu, który zagrał metal inny niż wszyscy, na thrashowej podstawie, z heavy metalowymi riffami, z niezwykłą rytmiką i fantastycznymi melodiami. Są gniewni w niemal hardcore'wym  gniewem w Who's to Blame, żartobliwi w dziwacznym, niemetalowym 31 Flavors i autoironiczni w znakomitym I Don't Know o punkowej motoryce.
Jednak solą i sensem tej płyty jest pięć pierwszych kompozycji. Metalowy, dynamiczny, a zarazem nieubłaganie bezkompromisowy zestaw numerów poczynając od tyrady Love...Hate. American Way to hipnotyczna motoryka w średnim tempie, a Way It Is to nie tylko doskonały mix thrashu  heavy metalu i power metalu o atrakcyjnej melodii, ale przede wszystkim ten niesamowity, wręcz genialny riff od 2.40. Jak oni wpadli na coś takiego? I do tego na tym solo gitarowe. Arcydzieło!
Zimny ponury i podszyty podskórną agresją, a przy jaki melodyjny jest Crimes Against Humanity z bardzo rozpoznawalnym refrenem i nagłym przyspieszeniem i thrashowaniem  na najwyższym poziomie. i wreszcie State of Emergency o skomplikowanej strukturze i kolejnym niesamowitym stworzonym przez SACRED REICH riffem w części drugiej.

Wytworzyli całkowicie swoiste brzmienie, z surowymi, a jednocześnie głębokimi gitarami, mocnym ciepłym basem o metalicznym posmaku, a wokale Rinda idące naprzemiennie z dwóch kanałów stały się wizytówką zespołu. Hall okazał się wspaniałym, pełnym inwencji perkusistą, basy Rinda należą do najbardziej rozpoznawalnych w post-thrashowej muzyce amerykańskiej, a gitary współpracują  wzorcowo.
Bezkompromisowi w formie przekazu, fantastycznie zgrani.
Nowy, lepszy SACRED REICH.


ocena: 9,1/10

new 26.06.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#4
Sacred Reich - Awakening (2019)

[Obrazek: R-14043917-1568221917-7111.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Awakening 04:08
2. Divide & Conquer 03:40
3. Salvation 03:59
4. Manifest Reality 04:44
5. Killing Machine 03:18
6. Death Valley 05:22
7. Revolution 02:48
8. Something to Believe 03:24

Rok wydania: 2019
Gatunek: Heavy/Thrash metal
Kraj: USA

Skład:
Phil Rind - śpiew, gitara basowa
Wiley Arnett - gitara
Jozef Radziwill - gitara
Dave McClain - perkusja


Operacja na otwartym sercu po raz drugi. Ile to lat minęło? Dwadzieścia trzy? Sporo. W sumie pacjent nie jest tu ważny... Tak, liczy się ekipa chirurgów, a w niej znowu Dave McClain, choć wszystko wskazywało na Halla. Wszystko wskazywało też na Jasona Raineya i wtedy byłaby powtórka z 1996, ale ostatecznie jest młody Józek Radziwiłł, który urodził się w tym samym roku,  w którym powstał "Heal".
"Awakening" powstał, bo został obiecany, a SACRED REICH słowa zawsze dotrzymuje i w sierpniu wydaje go Metal Blade Records, jak przed laty "Heal".

Metalowa dzieciarnia w kurtkach z naszywkami po raz kolejny krzyczy, że to słabe jest. Co za "Ignorance". Niech sobie przy tym zostaną...
Długość tego albumu jest absolutnie kultowa, podobnie jak układ kompozycji na płycie i czasy ich trwania.
"Heal 2", "Independent 2", "The Americam Way 2"... Tak naprawdę jest to czwarty element tej układanki, którego pierwszy fragment, Awakening, jest niestety bardzo przeciętny. Bohaterowie są zmęczeni, czy może raczej niedostatecznie rozgrzani i to granie dla grania, niby znajome, ale odpychające bezdusznością przekazu. Potem jest jednak genialny w swej prostocie Divide & Conquer z doskonałym refrenem i autentycznym pokazem możliwości gitarzystów. Wcale nie brak Rainey'a, bo jest Joey. Gra świetnie i jak na kogoś, kto gra z Arnettem tak krótko, to rozumie muzykę SACRED REICH doskonale. Potężne bębny McClaina otwierają Salvation, fenomenalny utwór stanowiący kwintesencję stylu tego zespołu i wracamy na ulice tych najgorszych dzielnic, opanowanych nie przez tę muzykę co trzeba. Zniszczenie i oczyszczenie!
Manifest Reality to ten SACRED REICH posępny i szybki, brutalny w slayerowskiej rytmice, a jednocześnie całkowicie rozpoznawalny jako SACRED REICH. Kapitalne solo, po prostu kapitalne! Warto było wrócić, by pokazać światu taki numer jak Manifest Reality. Warto także dla Killing Machine. Najbardziej klasyczna motoryka SACRED REICH w tych średnich tempach. Piękne i majestatycznie podane. Ta technika gry ekipy z Phoenix jest nie do podrobienia.
Jeśli coś trwa w przypadku SACRED REICH dłużej niż pięć minut to... No właśnie. Jest tu wszystko, co amerykańskie i tylko amerykańskie. Można to podrobić, ale to będzie dolar fałszywy bez komputerowej ekspertyzy. Jakie oni tu grają pełne nonszalancji sola, jak ciekawe, zahaczające o grunge są tu podziały rytmiczne, no i ten zupełnie do niczego niezobowiązujący southern... Klasa! A jeśli to dwie minuty z kawałkiem to wiadomo, że po prostu Rind wykrzyczy swój spicz i będzie fantastycznie. I tak jest ! Gdy rozpoczyna się Something, to Believe w pierwszej chwili nie wiadomo, w którym ze swoich kierunków pójdą, ale gdy zbliżamy się do pierwszego refrenu, to już wiadomo wszystko. Takiej właśnie kompozycji nie mogło tu zabraknąć i dlatego wspomniałem na początku o "The American Way 2".

Realizacja jest dosyć tradycyjna i nie odbiega od klasyków SACRED REICH. Metaliczny bas, fantastycznie ustawione perkusja (głębia bębnów!), rozpoznawalny sound gitar. Rind ustawiony centralnie jako wokalista, który ze swoich walorów głosowych nic nie stracił. Maor Appelbaum jako Mistrz Masteringu zrobił co do niego należy, jak zwykle na wysokim poziomie.
Takie powroty po latach (po tylu latach!) są zazwyczaj nieciekawe. Zbyt dużo zapewne się w takich przypadkach dzieje po drodze. Tu jest klasyczne zniszczenie SACRED REICH, tak jakby po prostu pojechali sobie na rok na wakacje i czas nie miał na nic wpływu...

To jest jednak zespół fenomen... Wielkie brawa!


ocena: 9,5/10

new 18.09.2019
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości