Savage Grace
#1
Savage Grace - Master of Disguise (1985)

[Obrazek: R-2457962-1417511362-5635.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Lions Roar 01:02
2. Bound to Be Free 04:25
3. Fear My Way 04:22
4. Sins of the Damned 04:19
5. Into the Fire 03:29
6. Master of Disguise 04:02
7. Betrayer 04:56
8. Sons of Iniquity 04:40
9. No One Left to Blame 04:11

Rok wydania: 1985
Gatunek: Speed/Heavy/Power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Mike Smith - śpiew
Chris Logue - gitara
Brian East - bas
Dan Finch - perkusja

Założony w 1981 w Los Angeles SAVAGE GRACE nosił początkowo nazwę MARQUIS DE SADE, przybrał glamowy image i postanowił szybko zawojować power rockową scenę amerykańską. Okazało się to jednak trudne i zespół uzyskał kontrakt płytowy dopiero w roku 1985 i to we Francji w wytwórni Black Dragon Records.

Nagrany w czteroosobowym składzie album "Master Of Disguise" to zestaw power metalowych kompozycji naznaczonych speedem i melodiami bardziej typowymi dla klasycznego heavy metalu jak w "Lions Roar-Bound To Be Free" z taką na luzie podaną dawką epicko-rycerskiego grania, tu akurat mocno w riffach wzorowanego na IRON MAIDEN. Kompozycje zazwyczaj eksplodują w solach gitarowych Chrisa Louge, który także wspiera wokalnie Mike Smitha, bardzo dobrego wokalistę nieco także przypominającego Bruce Dickinsona. Męski dalekosiężny głos doskonale radzący sobie także gdy trzeba było zaśpiewać wyżej lub bardziej rycersko.
Ogólnie te kompozycje mają więcej wspólnego z NWOBHM i zdecydowanie z IRON MAIDEN niż z power metalem amerykańskim. Dumnie galopuje w seriach klasycznych dla UK riffów bojowy "Fear My Way", który mógłby znaleźć się i na "The Number Of The Beast" podobnie jak i bardzo szybki dynamiczny "Sins Of The Damned" z morderczymi wokalami i pirotechnicznym popisem Louge, Bojowe maidenowskie melodie to także "Into The Fire", w którym nie odpuszczają ani na sekundę czy też rozpoczynający się od znakomitego perkusyjnego wstępu "Master Of Disguise" z niezmiernie nośną melodią pełną heavy metalowej dumy. Jedynie chłodny pełen długich ostrych gitarowych wybrzmiewań "Betrayer" jest bardziej osadzony w amerykańskiej tradycji grania metalu, a "Sons Of Iniquity" stanowi swoistą mieszankę true grania LIEGE LORD i IRON MAIDEN. Na sam koniec dają mocnego speedowego kopa w "No One Lrft To Blame" w bojowym jak wszystko na tym albumie i tu także słychać, że i basista Brian East nie stroni od zagrywek w stylu Harrisa.
Ogólnie to taki IRON MAIDEN na speedzie, chociaż czasem i zdarzają się im łagodniejsze i wolniejsze partie. Jednak rzadko. Płyta kipi energią wybuchowych solówek, zaciętej doskonale zgranej sekcji rytmicznej i okraszona jest wybornym zaiste wokalem. Pod względem produkcyjnym mogłoby być lepiej - nieco suchy to sound, ale ani malutka Important Records (która pierwotnie wydała ten LP niemal domowym sposobem w USA), ani wytwórnia Black Dragon do potentatów nie należały i album jest na miarę możliwości finansowych i tak prezentując się pod tym względem lepiej niż większość płyt ze speed heavy/power wydawanych w USA przez mniejsze wytwórnie.

Ten LP cieszył się sporym powodzeniem w Europie, w USA jednak wyraźnie wytykano mu "europejskie" korzenie.
Potem zespół przeszedł serię zmian personalnych, co jednak nie przeszkodziło w wydaniu drugiego albumu "After The Fall Of Grace" w roku następnym.


Ocena: 8,3/10

17.07.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Savage Grace - After the Fall from Grace (1986)

[Obrazek: R-2457954-1368373080-3362.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Call to Arms 01:36
2. We Came, We Saw, We Conquered 05:52
3. After the Fall from Grace 05:42
4. Trial by Fire 04:41
5. Palestinia 00:26
6. Age of Innocence 03:54
7. Flesh and Blood 04:40
8. Destination Unknown 05:03
9. Tales of Mystery 04:08

Rok wydania: 1986
Gatunek: Power Metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Chris Logue - śpiew, gitara
Mark Marshall - gitara
Brian East - bas
Mark Marcum - perkusja

Grający metal w stylu IRON MAIDEN na speedzie SAVAGE GRACE po wydaniu pierwszej płyty "Master Of Disguise" we Francji w roku 1985 postanowił zdyskontować sukces i szybko przystąpił do nagrania drugiego LP. W tym czasie jednak w składzie zaszły rewolucyjne zmiany personalne. Pojawił się jako gitarzysta były członek AGENT STEEL Mark Marshall i zespół grał już z dwoma gitarzystami. Kolegów puścił wokalista Mike Smith i dotychczasowy axemaster Chris Louge przejął jego obowiązki, rezygnując częściowo z pirotechnicznych speedowych zagrywek na swoim instrumencie. Zmieniono także perkusistę Fincha na Markuma i ten przemeblowany skład nagrał album "After The Fall Of Grace" ponownie dla Black Dragon Records.

Tak na dobrą sprawę wszystko tu było gorsze. Louge jako wokalista nie wyróżniał się niczym poza poprawnością i dosyć dużą nośnością, ale na poziomie legionu amerykańskich power metalowych wokalistów. Marshall przeniósł na styl zespołu więcej grania power/speed w klasycznej amerykańskiej formie i nawet jego sola, choć bardzo dobre nie wyrastały ponad solidny poziom.
Powstał album w znacznym stopniu podobny do pierwszych płyt AGENT STEEL właśnie, choć może nieco bardziej pompatyczny w detalach melodii. Dynamiczna i bardzo staranna gra nowego perkusisty mogła się podobać, ale już nie było tego współdziałania z basistą Eastem i on na tym albumie jest mało widoczny, także jako naśladowca stylu Harrisa.
Płytę wypełniają szybkie, melodyjne kompozycje tym razem bliższe nagraniom grup amerykańskich, mniej bojowe niż poprzednio z minimalną nutką komercji w gatunku, ale nieraz znakomitymi momentami jak piękne true zakończenie "We Came,We Saw, We Conquered". Mimo to ta rycerska epickość wydaje się nieco wymuszona w "After The Fall Of Grace" a agresywny speed/power/thrashowy atak "Trial By Fire" w choć bardzo przekonujący jednak poniżej poziomu AGENT STEEL czy ABATTOIR. Płytę mimo pozornej spójności cechuje niezdecydowanie stylistyczne i łączone są z różnym skutkiem elementy speed metalu, tradycyjnego heavy i power/thrashu i to bardzo słychać w "Age Of Innocence" i słabo po prostu pod tym względem zbudowanym z różnych klocków "Flesh And Blood". Jest to power metal zagrany sprawnie, to prawda, ale jakoś niespecjalnie porywający w melodiach i nie do końca przekonujący w partiach speed/power z thrashowymi naleciałościami, Gdyby dać tu porównanie z pochodzącym z tego samego roku debiutem FLOTSAM AND JETSAM utrzymanym w podobnym stylu to jednak SAVAGE GRACE tu przegrywa, mimo że w "Destination Unknown" zaprezentowali bardzo ciekawą i rzadko spotykaną formę rozegrania części instrumentalnej, gdzie chyba jeden jedyny raz przypomina o sobie basista Brian East.
Tym razem zespół album kończy dosyć łagodnie songiem "Tales Misery" zadumanym z wysokimi wokalami, ale chyba niepotrzebnie tak wzmocnionym mocną gitarą Marshalla.
Płyta ma bardzo dobre brzmienie, gdzie ta ostrość ma solidne wyrażenie w ustawieniu gitary usytuowanej na jednej linii z perkusją przy lekko cofniętym basie i starannie umiejscowionym głosie wokalisty. Jest to jednak równocześnie album za mało agresywny dla fanów speed/power/thrashu i zbyt mało ekscytujący w melodiach dla zwolenników melodyjnego energicznego metalu. Fuzja wyszła co najwyżej dobrze i płyta do szczególnie wyróżniających się na tle innych jednak nie należy.

Potem zespół jakoś ogarnęła niemoc twórcza, doszły też problemy organizacyjne przy nagrywaniu trzeciej pyty i kolejna zmiana w składzie polegająca na zastąpieniu basisty Easta przez Dereka Peace z innej amerykańskiej grupy metalowej HEIR APPERENT, którego pozyskano w trakcie wspólnej trasy koncertowej w Europie. Ostatecznie jednak Peace powrócił do macierzystej formacji, a SAVAGE GRACE tak tego trzeciego albumu już nie nagrał i zaniechał działalności w roku 1992.
Z inicjatywy Louge'a został reaktywowany w roku 2009 i w nowym składzie w latach 2009-2010 prowadził działalność koncertową.


Ocena: 7,5/10

19.07.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#3
Savage Grace - Sign of the Cross (2023)

[Obrazek: 1112894.jpg?0509]

Tracklista:
1. Barbarians at the Gate 04:35
2. Automoton 05:18
3. Sign of the Cross 05:38
4. Rendezvous 05:13
5. Stealin' My Heart Away 04:26
6. Slave of Desire 04:51
7. Land Beyond the Walls 06:17
8. Star Crossed Lovers 05:09
9. Branded 04:32
10. Helsinki Nights 06:51(live bonus track)

Rok wydania: 2023
Gatunek: heavy/speed metal/power metal
Kraj: USA

Skład zespołu:
Gabriel Colón - śpiew
Chris Logue - gitara
Fabio Carito - gitara basowa
Marcus Dotta - perkusja


SAVAGE GRACE został po serii koncertów rozwiązany w roku 2010, ale w 2020 ponownie z inicjatywy Chrisa Logue wrócił na scenę. Skład, który zebrał Logue utrzymał się do roku 2022 i niebawem lider musiał poszukać nowych członków zespołu. Zostali nimi tym razem dwaj Brazylijczycy, znani z ekip krajowych, ale także ze wspólnego występu na ostatniej płycie Warrela Dane w roku 2017. Funkcję wokalisty objął Portorykańczyk Gabriel Colón, śpiewak obiecujący, który jednak w innych zespołach, gdzie oficjalnie się pojawiał (CULPRIT, GOTHIC KNIGHTS) niczego nie nagrał. Tu nagrał i seria singli promowała wydany 5 maja 2023 przez Massacre Records album "Sign of the Cross".

Intensywność tej muzyki wskazuje na power metal, choć chyba bardziej odpowiednim określeniem będzie speed/heavy z pewnym modern ukłonem w stronę średnio uporządkowanej żywiołowej brutalności, zwłaszcza drugiego planu. Ten plan to i gitara, i sekcja rytmiczna, nieco chwilami pokrętna, ale pełna determinacji. Album promowany był przede wszystkim przez utwór Automoton i tak naprawdę nie daje on jakiegoś jaśniejszego obrazu tej płyty, poza tym, że Gabriel to wokalista, który tu sobie radzi bardzo dobrze i że mamy do czynienia z muzyką amerykańską. Ten element nieprzewidywalności i takiego lekkiego zakręcenia typowego dla dawnego SAVAGE GRACE jest obecny w tej kompozycji, zresztą w innych także, pewnie najbardziej w Sign of the Cross, który długo się zaczyna i ostatecznie zmierza do amerykańskiej power heavy powszedniości. I na pewno to wada, zdecydowanie wada nieudanego Land Beyond the Walls.
Dziwna okładka, dziwny niby rokendrolowy bonus Helsinki Night, sporo dziwnych tekstów (w tym ten ze wstępu do Land Beyond the Walls). A zaczyna się klasycznie oraz oldschoolowo w dobrym, ale przecież niczym nie zaskakującym poza kilkoma atrakcyjnymi riffami Louge Barbarians at the Gate. Później pojawia się Slave of Desire, może nie brat bliźniak openera, ale takie to w sumie podobne w muzycznym pomyśle i stylu. Rockowe akcenty, stanowiące ważny element starego stylu SAVAGE GRACE, znajdują tu ujście w takim sobie Rendezvous i wysoko tu śpiewający, na granicy krzyku, Gabriel Colón w utworze z obszaru arena rock/metal nie prezentuje się zbyt dobrze. Ten styl jest kontynuowany w Stealin' My Heart Away i znowu to samo. Tak sobie, bardzo to muzycznie ograne. Brak też chwytliwego motywu w również takim classic heavy-hard rockowym Star Crossed Lovers. Refren drażniący. A Branded coś mi przypomina, z czymś się kojarzy, ale konkretnie z czym? W każdym razie z niczym rockowo i melodic metalowo interesującym z lat 80tych.

Sola Chrisa Logue przeciętne, wokale Portorykańczyka dobre tylko w najbardziej ostrych kawałkach i tak naprawdę na pełne uznanie zasługuje tu tylko kapitalny, atomowy występ perkusisty Marcusa Dotta. To jest nie do końca należycie do tej pory wykorzystany talent światowego formatu.
Jest nowa płyta SAVAGE GRACE po 37 latach. Sympatycznie, że jest choć muzyczna wartość tego dzieła jest dyskusyjna.


ocena: 6,2/10

new 6.05.2023
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości