Scavanger
#1
Scavanger - Giving Entrance (2010)

[Obrazek: 51753_scavanger_giving_entrance.jpg]

Tracklista:
1. Rebirth 04:51
2. The Last Judgement 04:40
3. Stalker 05:34
4. The Evil Rocks The Night 04:05
5. Riders Of The Storm 06:31
6. Metal Queen 03:47
7. Assassins Of Ankh Morpork 03:04
8. Togehter We Stand, Togehter We Die 06:08
9. Dead End 03:35
10. Between The Devil And The Deep Blue Sea 04:18
11. Heavy Metal's Calling (Acoustic Version) 05:32

Rok wydania: 2010
Gatunek: Traditional heavy metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Anian Geyer - śpiew
Andi Schrank - gitara
Thomas Veicht - gitara
Andi Kanzler - bas
Felix Mayer - perkusja

SCAVANGER jest zespołem w zasadzie bez większego dorobku i na koncie miał tylko jeden krążek określany jako demo CD z 2005 roku. Już wtedy jednak zwrócił uwagę osób śledzących nowinki na niemieckiej scenie heavy metalowej jako grupa ciekawa, dysponująca sporym potencjałem i umiejętnością czerpania z tradycji heavy metalu ubiegłych dekad, choć bez tworzenia cytatów, jak to ma miejsce w przypadku METAL INQUISITOR.

Na właściwy debiut przyszło czekać do roku 2010 i okazało się że warto. SCAVANGER gra prosty heavy metal, osadzony w tradycji brytyjskiej, szczery i pozbawiony nowomodnych naleciałości. Gra metal żywcem wyjęty z dawnej epoki, a co najważniejsze robi to bardzo dobrze, z luzem i wdziękiem oraz swobodą, której coraz bardziej zaczyna brakować tak zwanej czołówce gatunku.
Zresztą, kto teraz gra taki heavy metal?
Jest w tym wszystkim połączenie stylu jaki prezentowały zespoły brytyjskie z Okręgu Newcastle z czasów NWOBHM w rodzaju BLITZKRIEG, z tym co grały zespoły niemieckie trzymające się tradycji classic metalu przez ostatnie 30 lat. Piękne otwarcie w postaci Rebirth pokazuje, że zespół korzysta z całego arsenału zagrywek jaki już pokazali inni, ale lekkość z jaką się poruszają w tych obszarach jest godna podziwu. Grają prostą muzykę, melodyjną i rytmiczną, bez technicznych fajerwerków, a wokalista nie jest głosowym herosem. Okazuje się, że to zbędne aby grać porywający melodyjny heavy metal. Taki refren i tak zaśpiewany jak The Last Judgement został żywcem przeniesiony z lat 80tych i pewnie wiele zespołów uważających się za grające nowocześnie uważałoby za wstydliwe umieszczenie czegoś takiego na swojej płycie. SCAVANGER się nie wstydzi niczego. Bez kombinowania, prosto i do przodu hit za hitem.
Może ktoś powie - "grają prymitywny heavy metal". Trudno. Grają jednak to co grają w ramach prostego przekazu i z opcją - albo się to akceptuje, albo też nie.
Melodyjnie, a gdy trzeba to i z nutką ponurej determinacji jak w Stalker. Grają nie za szybko, bo tu się spieszyć nie ma do czego, czasem nawet korzystają z dodatkowego zwolnienia tempa, a potem z ogromnym wdziękiem i klasą przyspieszają dokładając melodyjne prościutkie sola. I hit za hitem. Te samo średnie, transowe tempo w The Evil Rocks The Night i buja. Sekcja rytmiczna nie zagłusza niezbyt ciężkich gitar, nie ma kanonad i rozwalającego betonowe ściany basu. A mimo to jest w tym wszystkim pierwotna moc metalu z czasów gdy był czymś więcej niż produktem masowym z supermarketu. Riders Of the Storm to taki balladowy numer jaki zawsze wzruszał na starych płytach, taki który się nuciło pod nosem z butelka piwa, a przy tym taki, jakiego nie można było usłyszeć w radio na falach długich... Metalowy i tyle. Trochę wzruszyli, łezka się w oku zakręciła i owszem. A potem znów hit za hitem, bo dynamiczne Metal Queen i Assassins Of Ankh Morpok to rewelacyjne utwory, pełne żywiołowej mocy i luzu, który dany jest niewielu grającym tradycyjny metal. To prawdziwy rokendrol i dla takich kawałków słucha się takiej muzyki. Właśnie dla takich. Takie killery znajdowały się na kultowych singlach z lat 80tych, takich, które są znane powszechnie i rarytasów, które można nabyć jedynie za kolosalne sumy wyrażone w obcej walucie. Jest w tym coś ze stylu neotradycyjnych grup włoskich w rodzaju TARCHON FIST czy RAIN. Buja, musi bujać, zwłaszcza tych rozmiłowanych w melodyce i riffowaniu z czasów, gdy Mały Fiat był szczytem marzeń przeciętnego młodzieńca w skórzanej kurtce z naszywka IRON MAIDEN.
Sentymentalna podróż w przeszłość... także w Together We Stand Together We Die. Heavy metal, czysty heavy metal bez podwójnej stopy i turbodoładowania. Perkusyjne solo na początku? Tak kiedyś się grało i owszem. Proste chórki, proste rozwiązania aranżacyjne i tu i w Between The Devil And The Deep Blue Sea. Szukać inspiracji i zapożyczeń można tu w wielu miejscach, stylach i zespołach, ale te utwory wyrażają tęsknotę za heavy metalem, takim, jakim się rodził onegdaj jako gatunek. Może wśród tych kompozycji instrumentalny Dead End nie błyszczy i jest zbędny, ale czy to tak mocno wpływa na obniżenie wartości tej płyty? Moim zdaniem nie, tym bardziej, że jakże miłą niespodziankę sprawiają akustyczną wersją swojego najbardziej znanego kawałka z wcześniejszego repertuaru Heavy Metal's Calling.

Album wyprodukowany własnymi siłami zespołu ma bardzo dobre brzmienie, bardzo tradycyjne i w zasadzie nieskażone nowoczesnymi chwytami masteringu. Warto tu nadmienić, że płyta dostępna do pobrania ze strony zespołu za darmo uzyskała bardzo pochlebne opinie, a koncerty promocyjne cieszyły się dużym zainteresowaniem. W roku 2011 album ma być zremasterowany i wydany ponownie przez jedną z uznanych wytwórni. W nowych wersjach tych numerów pojawią się także znane postacie metalowego światka. Może wreszcie po latach SCAVANGER uzyska popularność i znaczące miejsce na scenie tradycyjnego heavy metalu, nie tylko w Niemczech.
Zasługują na to, bo nagrali piękny wzruszający, i przywołujący wspomnienia album z heavy metalem, jakiego teraz jest już coraz mniej w epoce brutalizacji i technicyzacji gatunku.


Ocena: 10/10

10.03.2010
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz
#2
Scavanger - Rise of the Scarab (2015)

[Obrazek: R-12501059-1536516344-4606.jpeg.jpg]

Tracklista:
1. Soldier of Time 04:58
2. Lost Inside 07:35
3. Grandpa Death 05:53
4. Late Again 04:49
5. Reunion 04:44
6. Boss Hoss 04:53
7. Hold On 07:17
8. Angua (The Beast Within) 05:11
9. Stalling 04:25
10. Chop & Change 05:54
11. Scotland Reunite 04:22
12.The Rise of the Scarab 06:50

Rok wydania: 2015
Gatunek: Traditional heavy metal
Kraj: Niemcy

Skład zespołu:
Anian Geyer - śpiew
Andi Schrank - gitara
Andreas Jun - gitara
Andi Kanzler - gitara basowa
Felix Mayer - perkusja
oraz gościnnie:
Carsten "Lizard" Schultz - śpiew ("Grandpa Death", "Angua")

Fenomenalny debiut SCAVANGER doczekał się w roku 2011 wydania w zupełnie nowej wersji pod tytułem "Between the Devil and the Sea" (wytwórnia Rock It Up), gdzie pojawili się zapowiadani goście, w tym wokaliści Carsten "Lizard" Schultz, Axel "Ironfinger" Ritt oraz gitarzyści Ferdy Dörnberg i Tommy Vitaly. Naprawdę warto zapoznać się z tą odświeżoną wersją.
Droga do sławy została otwarta i znana niemiecka wytwórnia 7Hard chętnie podpisała kontrakt na wydanie drugiej płyty SCAVANGER - "Rise of the Scarab", która ukazała się w październiku 2015 roku.

Dwie pod rząd fantastyczne płyty jednego zespołu pojawiają się nieczęsto, choć pojawiają się. W przypadku SCAVANGER ta sztuka się nie udała.
Teoretycznie recepta jest ta sama. Prosty, bardzo prosty tradycyjny heavy metal, oparty o riffy NWOBHM w powiązaniu z niemiecką szkołą classic metal i brzmienie nie podrasowane w żaden sposób. Szczery, prostolinijny heavy metal. Gdy jednak dobrze tego wszystkiego posłuchać, to można odnieść wrażenie, że oprócz SCAVANGER słuchamy tu także włoskiego RAIN czy niemieckiego CHOLANE, i ten element zmetalizowanego rokendrola, wywodzący się gdzieś jeszcze z dawnych czasów STATUS QUO dominuje w wielu kompozycjach. Nie zawsze SCAVANGER jest to w stanie udźwignąć, mimo niewątpliwego luzu z jakim to jest zrobione. Ponadto tych utworów jest trochę za dużo. Trudno powiedzieć, czy to wymóg wytwórni, czy też sama grupa postanowiła zaserwować prawie 70 minut muzyki, ale tu nie ma pomysłu na 70 minut.
Część utworów jest po prostu słabsza kompozycje, nie tak atrakcyjna pod względem melodii jak najlepsze i ten LP jest nierówny. Owszem, pod względem wykonania jest to cały czas SCAVENGER na równym poziomie, ale trudno jest coś zepsuć, gdy gra się takie nieskomplikowane rzeczy. Otwarcie jest znakomite. Soldier of Time to jest to co najlepsze w NWOBHM, to klasyczny zagrany średnio szybki killer heroiczny z Newcastle i to numer zdecydowanie godny postawienia na równi z utworami z debiutu.
Grupa przedstawiła kilka nadspodziewanie długich kompozycji. Długie, znaczy trzeba zagrać coś więcej niż trzy podstawowe riffy, albo te trzy zagrać transowo. Z Lost Inside jest w stylu trochę epickim, a trochę to przypomina późny IRON MAIDEN i tu trochę to ubogo wyszło. Nie ma potencjału do stworzenia naprawdę atrakcyjnej części instrumentalnej. Tak, te łagodne gitary akustyczne są fajne, ale solo już doprawdy nie. Te łagodne gitary akustyczne rozpoczynają także spokojny, balladowy song Hold On, ale jest on co najwyżej dobry. Jest dobry na poziomie tych dobrych balladowych songów jakie na każdej płycie mają niemieckie classic metalowe bandy dalekiego zaplecza. Jest dobry w kilku ciepłych, chwytających za serce monumentalnych riffach. Trzeci z tych długich numerów to epicki The Rise of the Scarab, trochę, a może nawet bardzo amerykański z lat 80-tych. Nie bardzo wiem, czemu są tu dołożone te chrypiące wokale. Ani to dobre, ani pasujące. Ponownie gitara akustyczna w dramatycznej części środkowej i tu te liczne nakładające się na siebie głosy są interesujące.
Jest to najbardziej zróżnicowany wewnętrznie utwór na tej płycie, ale SCAVANGER mistrzem epic heavy nie jest. W tej bojowej heroicznej konwencji może się podobać prosty Scotland Reunite z surowymi niemal power metalowymi riffami, w stylu BLITZKRIEG i byłby to autentyczny hit, gdyby nie niedopracowany refren.
Z całą pewnością jednak proste rytmiczne kawałki z jasno określoną melodią wychodzą im wybornie. Tak jest w przypadku zagranego na pełnym luzie Grandpa Death z dewastującym refrenem w stylu RAIN/CHOLANE i dodatkowym wokalem po raz drugi śpiewającego gościnnie Jaszczurki Schultza. Rock/metalowego feelingu nie brak w bardzo udanym Late Again, dobry jest Stalling oraz Reunion z typowymi niemieckimi chórkami, a Boss Hoss jest po prostu dewastujący w tym niemieckim ujęciu stadionowego amerykańskiego heavy metalu. A może to ZZ TOP? O tak, na pewno. Znakomity kawałek. Natomiast bliski hard'n'heavy Chop & Change jest nieudany. Drugi z numerów, gdzie zaśpiewał "Lizard" czyli Angua (The Beast Within), ma fajne melodyjne długie solo, ale ponadto to taka wariacja na temat IRON MAIDEN i to całościowo nic szczególnego. Nośny refren mógłby być wykorzystany w lepszej, prostszej kompozycji.
Produkcyjnie zachowany został sound z debiutu. Lekko rozmyte, ciepłe gitary, mocarny bas, dosyć głośna perkusja. Bez fajerwerków, prosto, oldschoolowo. Słucha się tego brzmienia z łezką w oku - znakomicie zrobione!

Tym razem SCAVANGER chciał powiedzieć więcej, pokazać więcej, zagrać i do piwa i do miecza, zagrać absolutnie prosto i w trochę bardziej skomplikowany sposób. Tak się nie da. Gdyby ta płyta miała winylową długość i zespół zrezygnowałby z pewnych mniej chwytliwych numerów, dokonałby zniszczenia po raz drugi.
A tak, to po prostu udana płyta z bardzo tradycyjnym heavy metalem.


ocena: 7,9/10

new 29.12.2018
NIE JESTEM ATEISTĄ - WIERZĘ W HEAVY METAL

"Only The Strong Survive!"

Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości